Zygmunt Zmuda Trzebiatowski
Radny Miasta Gdyni, regionalny dyrektor sprzedaży Morizon.pl, trener - szkoleniowiec
Wypowiedzi
-
Wszystkich zainteresowanych informacjami o Gdyni z "pierwszej ręki" zapraszam na stronę http://kochamgdynie.pl Strona dostępna jest także na FB. Chcemy, by stała się miejscem, gdzie będą pojawiały się ważne informacje przekazywane i referowane bezpośrednio przez decydentów, ale dużo bardziej zależy nam na komunikacji obustronnej, czyli uzyskiwaniu informacji, pomysłów i sugestii od mieszkańców. Tylko w oparciu o taką wymianę możliwy jest optymalny rozwój miasta. Zapraszam od odwiedzania.Zygmunt Zmuda Trzebiatowski edytował(a) ten post dnia 29.06.10 o godzinie 11:25
-
Niestety, taka sytuacja powraca przy większości uchwalanych miejscowych planów, gdzie osią sporu czy sednem uwag do planu staje się fakt nieprzeznaczenia pod zabudowę mieszkaniową wszystkiego co jest: każdy fakt zaplanowania powierzchni np pod wewnętrzną drogę dojazdową, zmniejszenia intensywności zabudowy, braku zgody na podział działek na jakieś zupełne maleństwa skutkuje od razu protestami. Potem te same osoby krzyczą, że w Gdyni brakuje zieleni;)
Jest jeszcze inne zjawisko vide Bernadowo czy Jezioro Kackie - plan jedno, właściciel drugi: szybka demolka, nasypanie hałd ziemi, zniszczenie użytków ekologicznych, siedlisk zwierząt czy obszarów zielonych i tzw "palenie głupa".. -
Joanna Meyer-Hejman:
Panie Zygmuncie Zmuda Trzebiatowski nadal nie odpowiedział Pan na moje pytania jakie to zasługi dla Gdyni miał L.Kaczyński.
Po Pana "wywodach" tutaj wnioskuję, że nie spocznie Pan póki nie przekona Pan osób - nie podzielające Pana entuzjazmu - do zmiany zdania. No to może trzeba dać sobie już na luz i zaakceptować, że ludzie mają INNE zdanie, odmienne i koniec. Może to nie jest miejsce spotkań Pana elektoratu. PozdrawiamJoanna Meyer-Hejman edytował(a) ten post dnia 06.05.10 o godzinie 23:44
Pani Joanno Meyer- Hejman;
Nie odpowiedziałem na Pani pytanie o zasługi Prezydenta Lecha Kaczyńskiego dla Gdyni, bo takie pytanie nie padło. Padło natomiast inne, o ważne dla Gdyni gesty i zaraz o tym kilka słów, choć dodam, że oczywiście nie te gesty przesądziły o tej uchwale.
Co do luzu i akceptacji odmiennych poglądów, nie mam z tym problemów - sam tu napisałem, że między innymi moje wypowiedzi, przedstawiające inne spojrzenie na sprawę niż innych dyskutantów, są właśnie po to, by każdy mógł ukształtować sobie WŁASNY pogląd w oparciu o KOMPLET danych, a nie np. o DOMNIEMANE motywacje radnych. Zreferowałem Państwu pobudki i motywacje własne i rady, przytoczyłem uzasadnienie i zwróciłem uwagę na kontekst i apolityczność decyzji. Tego, że każdemu powinna się podobać, a komu nie, ten łotr i szuja, mam wrażenie, że nie sugerowałem;)
Co do spotkań elektoratu, to przyzna Pani, że podchodząc w ten sposób do dyskusji tutaj, najwygodniej byłoby w tej sprawie milczeć lub potakiwać innym dyskutantom - tymczasem zapewne części się narażam, broniąc swojego odmiennego poglądu. Z całą pewnością jednak nie chcę go nikomu narzucać - wolność i niezależność poglądów sam sobie cenię, dlatego pozostaję osobą bezpartyjną:)
Odnośnie ważnych gestów, za takie uznaję przede wszystkim obecność Prezydenta RP w ważnych momentach i w istotnych miejscach dla Gdyni: otwarcie Muzeum Miasta Gdyni, które zapewniło temu wydarzeniu wysoką rangę, obecność wszystkich ogólnopolskich mediów i co za tym idzie, odnotowanie otwarcie placówki we wszystkich serwisach informacyjnych, coroczna obecność na uroczystości 17 grudnia pod pomnikiem Stoczniowców, wspieranie wieloma mniej lub bardziej oficjalnymi kanałami gdyńskich projektów, powołanie na społecznego doradcę ds. samorządu Prezydenta Gdyni (jasny sygnał uznania dla Gdyni jako miasta dobrze zarządzanego, pewnego wzorca i punktu odniesienia jeśli chodzi o praktykę samorządową), wielokrotne wypowiedzi w mediach o Gdyni jako symbolu sukcesu i miasta świetnie zarządzanego, coroczny list do uczestników uroczystej sesji rady miasta 10 lutego czy ostatni - uhonorowanie właśnie 10 lutego siedmiu gdynian najważniejszymi odznaczeniami właśnie za zasługi na rzecz rozwoju miasta i samorządności lokalnej (odznaczenia wręczał ś.p. Paweł Wypych).
To jest ta polityka ważnych i odnotowywanych gestów. Każdy z nich, jeśli ma się odrobinę złej woli, można łatwo ośmieszyć czy uznać za mało istotny. Natomiast każdy, kto miał okazję obserwować je z bliska i wie, jaką paletą narzędzi dysponuje urząd prezydenta, doceni je bez trudu.
Myślę, że to ostatni z wątków w tej kwestii, który do tej pory nie był poruszany. Jeszcze raz powtórzę, że nie było i nie jest moją intencją narzucenie komukolwiek mojej oceny sytuacji, a jedynie przedstawienie sposobu patrzenia na sprawę jednej z osób, która uchwałę podjęła. Przyjmuję także do wiadomości wszystkie opinie krytyczne, które się tutaj pojawiły. Nie odbieram nikomu prawa do wyrażenia swojej opinii, mając również nadzieję, że i ja mam do niej prawo. -
Poparcie lub brak dla danej osoby w wyborach prezydenckich przekłada się wprost na poparcie lub brak dla decyzji rady o nadaniu imienia? Skąd to twierdzenie?
Gdyby tak było, to zapewne żaden z radnych PO nie poparłby takiej decyzji - jak sądzę, nikt z nich 4 lata temu nie głosował na Lecha Kaczyńskiego... Jeszcze raz powiem - nazwanie tablicy czyimś imieniem nie jest uznaniem arytmetyki wyborczej, ale gestem uznania dla osoby lub reakcją na określone okoliczności i kontekst ma tu ogromne znaczenie.
Co do płatnych parkingów, wiele osób nadal uważa, że absolutnie nie było takiej konieczności, że to błąd, zdrada ideałów i wpisanie się w ciąg działań szykanujących transport indywidualny. Pokazałem to jako przykład decyzji, która budzi kontrowersje (w necie nadal wisi lista osób protestujących przeciw "haraczowi" jak go nazwali), ale którą podejmuje się w przekonaniu, że to ruch przemyślany i właściwy NIEZALEŻNIE od głosów przeciwnych, bo one dotyczą większości decyzji. Proszę zapoznać się z dowolną uchwałą dotyczącą np planów miejscowych - zawsze spotka się pan z mniej lub bardziej licznym gronem osób protestujących przeciwko tej decyzji, z uwagi na ich indywidualną sytuację i plany. Często zderzają się one z interesami innych osób, bardzo zadowolonych z zapisów planu. Nikt nie podejmuje wtedy decyzji w oparciu o to, ile osób po której stronie stoi, lecz o to, które z rozwiązań zdaje się optymalne i racjonalniejsze.
A przykład mojej szefowej - Franciszki podałem nie w kontekście porównywania zasług, tylko tego, że ktoś napisał, że nadanie parkowi imienia osób - ofiar katastrofy uczyni z niego smutne miejsce. Dlatego zapytałem, czy fakt nadania szkole imienia Franciszki też sprawia, że będzie ona smutna. To było pytanie retoryczne. -
Andrzej R.:
"Wybór miejsca jest nieprzypadkowy, gdyż niejednokrotnie to właśnie ten skwer był miejscem małżeńskich spacerów Pary Prezydenckiej – miejscem lubianym, miejscem, do którego z przyjemnością powracali, a któremu obecnie będą patronować."
Jeżeli to jest jedyny związek tragicznie zmarłego Prezydenta RP i jego żony - a tak wg. mnie wynika z treści uzasadnienia uchwały, to gratuluję radnym miasta.
Praktycznie każdy z uczestników tej grupy powinien być patronem ulicy lub parku w Gdyni.
A jaki był związek Henryka Sienkiewicza z ulicą na Kamiennej Górze, lub Jacka Kaczmarskiego z Grabówkiem?
Najpierw była kierunkowa decyzja o uhonorowaniu poprzez nadanie imienia, a następnie znalezienie lokalizacji a/ w istotnym miejscu b/niewymagającej zmiany dotychczasowej nazwy c/ o ile to możliwe, również bezpośrednio związanej z patronami - w tym wypadku tak się udało. -
UZASADNIENIE UCHWAŁY RADY MIASTA
Maria i Lech Kaczyńscy – małżeństwo, przez trzydzieści dwa lata wspierające się, zapewniające sobie wsparcie, ciepło i poczucie bezpieczeństwa. Dwoje ludzi, których małżeństwo przetrwało czasy działalności opozycyjnej, stanu wojennego, zaangażowania politycznego w odrodzonej Rzeczypospolitej, w tym okres pełnienia przez Lecha Kaczyńskiego najważniejszej funkcji w państwie. Małżeństwo, które ślubowało sobie wierność do śmierci i które śmierć spotkała wspólnie, w niezwykle dramatycznych okolicznościach, podczas służby dla Rzeczypospolitej.
Maria i Lech Kaczyńscy poznali się w 1976 roku, a dwa lata później zostali małżeństwem, po kolejnych dwóch latach ciesząc się z narodzin córki Marty. Po urlopie macierzyńskim Maria Kaczyńska dorabiała jako korepetytor i tłumacz, godząc te prace z wychowaniem córki, a Lech Kaczyński rozpoczął pracę naukową w Katedrze Prawa Pracy Uniwersytetu Gdańskiego, równolegle angażując w działalność społeczną jako doradca gdańskiego Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego w Stoczni Gdańskiej. Był także autorem części zapisów porozumień sierpniowych, a także części statutów „Solidarności” dotyczących strajków, sekcji branżowych i układów zbiorowych, a nas. Był szefem Biura Interwencyjnego i kierownikiem Biura Analiz Bieżących Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego. W 1981 roku był delegatem na I Zjazd Krajowy „Solidarności”. W okresie stanu wojennego przez 10 miesięcy był internowany w Strzebielinku. Był uczestnikiem obrad Okrągłego Stołu, następnie senatorem, ministrem w Kancelarii Prezydenta, posłem, Prezesem NIK, ministrem sprawiedliwości, ponownie posłem, następnie Prezydentem Warszawy, by w końcu, w wyborach powszechnych w roku 2005, zostać wybranym na urząd Prezydenta RP.
Przez wszystkie te lata, zarówno działalności konspiracyjnej, internowania, niełatwych rozmów przy Okrągłym Stole, wreszcie – służby publicznej pełnionej na różnych stanowiskach, Maria Kaczyńska okazała się niezwykłym przyjacielem, osobą dającą swemu mężowi ciepło, zrozumienie i poczucie wsparcia, niezależnie od sytuacji. „Maryla wnosiła w moje życie ciepło i poczucie bezpieczeństwa. Jako mężczyzna bardzo tego potrzebowałem. Świat polityki jest światem trudnym. Nie przetrwałbym tego bez żony” - wyznał niedawno w wywiadzie Lech Kaczyński. Nie sposób nie przyznać racji temu stwierdzeniu, gdy widzi się, jak często, by mężczyzna mógł w pełni realizować swoje pragnienia i aspiracje, konieczna jest nie tylko akceptacja dla tych poczynań pozostałych członków jego rodziny, ale także podporządkowanie im swojego życia. Lech Kaczyński potrafił na szczęście to poświęcenie dostrzec i docenić, zawsze pamiętając, że jego aktywność była możliwa także dzięki postawie żony i jej zgodzie na swoją rolę.
Wybór na eksponowaną funkcję jest wyzwaniem nie tylko dla osoby wybranej, ale także dla jego małżonka, dlatego decyzje o zaangażowaniu się jednej z osób w działalność publiczną, powinny być podejmowane wspólnie, z pełną świadomością skutków dla obojga małżonków, w tym tych dotyczących zainteresowania mediów ich życiem osobistym. Maria i Lech Kaczyńscy podjęli wspólnie taką decyzję i wspólnie stawiali czoła jej konsekwencjom, na pierwszym planie stawiając wzajemne wsparcie, szacunek i troskę. I choć czasem proste, przesycone małżeńską miłością gesty, stawały się okazją do żartów, czy docinków – niespecjalnie się tym przejmowali, ceniąc sobie szczere gesty i wzajemne przywiązanie. Gdy Lech Kaczyński brał na siebie obowiązki głowy państwa, Maria z uśmiechem i serdecznością zaangażowała się w zwyczajowo przypisywaną Pierwszym Damom działalność charytatywną patronując szeregowi organizacji, wspierając środowiska artystyczne i kulturalne, organizując spotkania i inicjując okazje do dialogu społecznego. Gdy zaś była taka potrzeba i możliwość, towarzyszyła mężowi, zarówno w wizytach oficjalnych, jak i tych prywatnych. Nie była zainteresowana stawaniem w pierwszym szeregu, a w wielu wywiadach, których udzieliła, akcentowała rolę męża, starając się przekazywać swoje spojrzenie na jego osobę, tak odmienne od kreowanego przez część mediów, ciepłe, rodzinne i pełne małżeńskiej miłości.
W czasach kryzysu rodziny, nietrwałości związków a także niejednokrotnie podważanego sensu małżeństwa jako instytucji, Maria i Lech Kaczyńscy byli przykładem siły i znaczenia udanego małżeństwa, wspierającego się nawzajem, lojalnego i dającego sobie nawzajem energię do działania, co podkreślają wszyscy, którzy mieli okazję zetknąć się z nimi. Ich związek i wzajemna relacja, okazały się bardzo silnym, inspirującym i budzącym szacunek przykładem. Dla mężczyzn – męża, doceniającego żonę, szanującego ją i dbającego o nią niezależnie od pełnionej funkcji, dla kobiet – żony cierpliwej, wyrozumiałej i ciepłej, ale gdy trzeba – stanowczej i gotowej do reakcji, nawet jeśli ktoś gest poprawienia mężowi krawata, chciałby zrozumieć w inny sposób niż przejazd troski o wizerunek męża. Żony gotowej do poświęceń i zdecydowanej, by mężowi towarzyszyć zawsze i – zgodnie z obietnicą – do końca życia, nawet gdy kończy się ono tak dramatycznie i nieoczekiwanie. Upamiętniając pamięć Pary Prezydenckiej przez nazwanie jej imieniem tak chętnie odwiedzanego przez gdynian i gości skweru, Rada Miasta pragnie wyrazić swój szacunek dla przekonującego świadectwa, jakie dali jako małżeństwo i rodzice Maria i Lech Kaczyńscy. Wybór miejsca jest nieprzypadkowy, gdyż niejednokrotnie to właśnie ten skwer był miejscem małżeńskich spacerów Pary Prezydenckiej – miejscem lubianym, miejscem, do którego z przyjemnością powracali, a któremu obecnie będą patronować. -
Jacek J.:
Zygmunt Zmuda Trzebiatowski:
>
Widzę że pańska pycha, bezkrytyczność wobec własnych działań oraz brak szacunku dla Pańskiego suwerena nie zna granic.
Mam nadzieję że będzie to dobrze zapamiętane.
Zaskakująco szybka i powierzchowna ocena, jak na trenera biznesu. Szukam tych oznak pychy w poprzednich wypowiedziach - może mógłbym liczyć na ich przywołanie? Ja jedynie uważam, że trzeba brać odpowiedzialność za własne decyzje i nie uzurpować sobie prawa do reprezentowania opinii wszystkich osób. Uważam także, że nie ma fizycznej możliwości uzyskania opinii wszystkich gdynian przy podejmowanych decyzjach - punktem odniesienia musi pozostawać własna ocena sytuacji, rozmowy i wymiana opinii z dostępnymi osobami, ewentualna dyskusja na forum rady, a także zdrowy rozsądek i wewnętrza uczciwość. Ponieważ na tym forum pojawiły się opinie na temat decyzji rady miasta, uznałem za uczciwe jako osoba, która uczestniczyła w podjęciu tej - JEDNOGŁOŚNEJ - decyzji, by wyjaśnić motywy, jakimi się kierowaliśmy. Być może fakt wyrażania tu odmiennej opinii, skłania Pana do uznania jej za przejaw pychy? Jeśli tak - to smutne.
Myślę, że wszyscy zainteresowania kwestią mogli poznać zarówno opinie osób nieuczestniczących w podejmowaniu tej decyzji, jak i jednej z osób, która wzięła na siebie ciężar jej podjęcia - i każdy w oparciu o tę wiedzę może kształtować swój własny pogląd na sprawę. Czy wszystko jest proste i możliwe do jednoznacznej oceny, to też kwestia oceny każdej z osób i jej wrażliwości.
Za moment pozwolę sobie jeszcze wkleić tu uzasadnienie uchwały Rady Miasta - tam zawarte są intencje i powody jej przyjęcia, które oczywiście również pozostawiam Państwa opinii. -
Jacek J.:
Czyli sam Pan zaświadcza, że podjedliście decyzję w imieniu mieszkańców Gdyni nie mając pojęcia co o tym sądzą.
Zapewne to forum nie jest reprezentatywne ale tak negatywna ocena Waszych działań w tej grupie daje chyba wskazówkę o opinii Gdynian.
Szanowny Pan wybaczy, ale każdy z nas obraca się w jakimś środowisku i konfrontuje ze sobą różne opinie. Jakie jest stanowisko gdynian jako ogółu - nie wiem, podobnie jak i Państwo. Na tym polega demokracja przedstawicielska, że ponieważ większości decyzji nie da się podjąć w trybie zebrania na placu miejskim wszystkich mieszkańców, decydują się oni na przekazanie prawa do podejmowania decyzji w określonych kwestiach określonemu gronu osób. To właśnie ma miejsce.
Co do negatywnych opinii na tym forum - z całą pewnością dają wskazówkę o opiniach osób uczestniczących w dyskusji. To ważne głosy, natomiast nieuprawnionym byłoby uznawanie ich za wskazujące opinię gdynian jako ogółu. Doskonale wiemy, że w każdej kwestii, dominują opinie niezadowolonych, bo to dyskomfort motywuje do zabierania głosu. Zadowoleni rzadziej się odzywają - a szkoda. Że tak jest, wie każdy, kto bada opinie konsumenckie i nie przypadkowo mówi się, że zadowolony powie dwóm znajomym, a niezadowolony - siedmiu/jedenastu. Wszystko się zgadza.
Jako radny godzę się z tym,że jest wiele decyzji, które budzą kontrowersje, ale trzeba mieć odwagę, by je podjąć, a nie w każdej sprawie sprawdzać sondaże. Podobnie było ze strefą płatnego parkowania - to nie kwestia badań opinii, tylko rzetelnej i pogłębionej analizy sytuacji i zdefiniowania celów, przesądziły o wprowadzeniu tej strefy. Na forach dominowały głosy oburzenia, ale myślę, że z perspektywy 8-9 miesięcy, rozwiązanie należy ocenić jako pozytywne. -
Marcin Hinz:
So sad, so sad...
Jak widzą radni naszego miasta, ludzie w większości byliby przeciwni tej decyzji. A to ponoć władze są dla nas a nie my dla władz. Decyzji już jednak nie cofniemy.
Szanuję Państwa opinię, niemniej jednak uważam, że stwierdzenie, że "ludzie w większości byliby przeciwni tej decyzji" jest tylko spekulacją. -
Piotr Dawidowski:
Co nagle, to po diable.
Stare przysłowie, a nadal aktualne.
Jasne, choć nagłości tu nie ma - jest tylko związek z wydarzeniem. Pragnę przypomnieć, że decyzje Sopotu były dużo wcześniej, a niektórzy twierdzili, że Gdynia wolno reaguje. Jak widać, na tę samą decyzję można różnie patrzeć;)
Może przed podjęciem tej uchwały trzeba było zobaczyć i przypomnieć sobie jakie poparcie miał Lech Kaczyński w Gdyni.
Gdyby warunkować to poparciem, byłaby to czysto polityczna decyzja właśnie.
Bardzo mi się spodobali radni Słupska, którzy odrzucili podobną uchwałę. Oczywiście, że to prawo samorządów, ale samorządy są wybierane przez mieszkańców, którzy nie darzyli sympatią tego prezydenta.
Nie znam badań socjologicznych pokazujących poziom sympatii gdynian dla tego prezydenta Kaczyńskiego. Jeśli Pan zna - poproszę. Przy okazji, także poproszę o badania dotyczące poziomu sympatii dla Kopernika, Sienkiewicza, Prusa, Heweliusza, Jacka Kaczmarskiego czy choćby Józefa Piłsudskiego.
Za rok by się rozmyło??
Za rok cięzko byłoby to uznać za pozostające w związku z tragedią smoleńską.
Za rok byłaby trzeźwa ocena tego czy warto.
Skąd to przekonanie, że za rok a nie za trzy lub dziesięć? Oceny różnych postaci mimo upływu dziesięcioleci pozostają niejednoznaczne (vide Roman Dmowski)
Skoro to z szacunku dla prezydenta trzeba było nazwać Park im. Prezydenta RP lub Park Prezydencki. Wybaczcie moi drodzy, ale nazwanie z imienia i nazwiska nie kojarzy się z prezydentem, ale z konkretną osobą.
Gwoli ścisłości - tu chodzi o dwie osoby. To ważna różnica, bo będąca wyrazem szacunku i wdzięcznej pamięci o dwojgu ludzi.
Inna sprawa, że park i to jeden z ładniejszych w Gdyni (jakże mało ich mamy w centrum) nie nazywa się imieniem ofiar lecz czymś co z natury się przyjemnie kojarzy. To ma być smutny park
To nie ma być smutny park. Czy Teatr Miejski im. Gombrowicza kojarzy się smutno, dlatego, że Witold Gombrowicz już nie żyje? Czy to, że szkoła na Dąbrowie jest imienia Franciszki Cegielskiej sprawia, że dzieci tam chodzące, wiadrami sypią popiół na głowy i snują się, pogrążone w szlochu? Z reguły patronami zostają osoby, które już nie żyją i to nie czyni miejsc smutnymi. Przypomina jedynie, że gdzieś kiedyś żyły ciekawe osoby i być może warto wiedzieć o nich coś więcej. To samo dotyczy patronów ulic. wielokrotnie sprawdzałem, jak niewielu z nich kojarzą gdyńscy licealiści (nie chodzi bynajmniej tylko o polityków. Abraham? Majkowski? Szczeblewski? Suchanek? Wiesława Kwiatkowska? Popytajcie młodych ludzi, czy mają pojęcie, kim byli. I to, że nie wiedzą, to nie znaczy, że nie zasłużyli na pamięć potomnych, tylko, że pewnie nieskutecznie ją chronimy i przechowujemy..
?? Skoro już musieliście dać upust swym emocjom, jako radni, nie można było po prostu pomnik gdzieś jakiś postawić i to wszystkim ofiarom?? Było by neutralnie i w zgodzie z poprawnością polityczną.
Myślę, że upust swoim emocjom każdy radny dawał w inny sposób i w innych realiach niż na sali obrad. Natomiast co do Pańskiej sugestii, uhonorowania wszystkich ofiar katastrofy, to cieszę się, że nasze pomysły się zbiegają. Jest pomysł, by - bez budowy monumentalnych pomników - uczcić pamięć WSZYSTKICH ofiar tablicą pamiątkową, zlokalizowaną na zewnątrz lub wewnątrz kościoła NMP na Świętojańskiej, gdzie mieści się kaplica katyńska, w naturalny sposób łącząca się z kontekstem śmierci pasażerów samolotu. -
Aleksandra P.:
Czyli - jak rozumiem - pomijamy treść, a czcimy formę?
Raczej - abstrahujemy od indywidualnych ocen osoby, a honorujemy osobę pełniącą najwyższą funkcję w RP i jej śmierć na służbie. -
Aleksandra P.:
Lech Kaczyński był politykiem, który za życia miał gorących zwolenników i równie zagorzałych krytyków.
Podobnie było z Piłsudskim, Dmowskim, Sikorskim i wieloma innymi postaciami ze świata polityki - i nazwanie ich nazwiskami ulic czy placów ani tej oceny nie zmieniło, ani nie zniekształciło. Nadanie nazwy przez radę nie jest oceną całościową ani historyczną postaci, tylko decyzją o tym, że warto osobę upamiętnić - a warto z racji na piastowaną funkcję i okoliczności. Ocenę tę winien wyrobić sobie każdy indywidualnie. -
Andrzej R.:
Niezmiernie cieszy mnie zgodność gdyńskich radnych, tylko szkoda że odbywa się to fali ogólnonarodowego żalu i chęci zaistnienia.
Panie Zygmuncie jeżeli podejmuje Pan temat historiito może warto przywrócić usuniete(powrót do starej przedwojennej nazwy)nazwy ulic min. "Czerwonych Kosynierów". Wielu pseudo politykom niezbyt dobrze ta nazwa może się kojarzy,ale Gdynianie doskonale wiedzą,że nazwa ta dotyczyła robotniczych oddziałów broniących w 1939 roku Gdynie.
A tak na marginesie porównywanie zasług Państwa Kaczyńskich z zasługami Pani Cegielskiej jest nieporozumieniem.
Mieszkańcy Gdyni doskonale wiedzą co zawdzieją Pani Cegielskiej
Witam;
Zasług nie porównuję - nie byłbym obiektywny mając w dorobku szefowanie biuru poselskiemu Franciszki. Przywołałem tylko sytuację nadania imienia w związku i bezpośrednio po śmierci osoby honorowanej.
Co do Czerwonych Kosynierów, jest wręcz przeciwnie, niż Pan pisze. Nazwa przedwojenna to właśnie Morska. Jak sam Pan przypomniał, Czerwoni Kosynierzy utworzeni zostali w czasie wojny właśnie, a nazwą ulicy uhonorowani w 1946 roku. Zatem w 1991 roku miało miejsce właśnie przywrócenie starej, tradycyjnej przedwojennej nazwy. -
Anna Antosiewicz:
Mnie też nie podoba się ten pomysł - bo nawet nie wiem czy Państwo Kaczyńscy bywali wogóle w Gdyni,
Spieszę uspokoić:)
Państwo Kaczyńscy nie tylko często bywali w Gdyni (także prywatnie i incognito), ale także szczególnie lubili właśnie to miejsce, któremu patronują - to jeden z powodów wyboru tej właśnie lokalizacji.. -
Sławomir Błaszak:
Ale do podjęcia takich uchwał nikt Państwa, jako radnych, przecież nie zmuszał. Prawdziwa cnota czasu się nie boi, można było z takim gestem jeszcze poczekać. Patroni ulic, placów i parków winni mieć pewien walor ponadczasowy, być oderwani od piekła polityki bieżącej. Inaczej takie z pozoru banalne decyzje wpisywane są w kontekst bieżącej walki politycznej, o co w roku wyborów samorządowych i prezydenckich przecież nietrudno.
Oczywiście, nikt nie zmuszał. Myślę, że tak zdefiniowaliśmy wszyscy to, co zrobić powinna Rada Miasta w takiej sytuacji. Co do czekania, jasnym jest, że kontekstem i powodem była katastrofa - nadawanie tych nazw np. za rok zamydliłoby ten kontekst.
A co do pośpiechu - sam już byłem pytany w mediach, dlaczego Gdynia nic nie robi, nie upamiętnia itd, bo "Sopot już dawno" itd. Jak widać: dla jednych za szybko, dla innych - za wolno. Wiem natomiast, że rozmowy przed sesją były spokojne, wyważone i bez presji czasu.
Mam zresztą nadzieję, że uda się - właśnie dzięki kontekstowi - uciec od piekła polityki a akcent położyć gdzie indziej, tym bardziej, że patronem jest dobre, wieloletnie i wspierające się małżeństwo - tego kontekstu bym nie pomijał.
A prezydent Kaczorowski? On też za wcześnie, doraźnie i z podtekstem politycznym? -
Stanisław Pogorzelski:
Pozostawiając ocenę tej prezydentury czy konkretnych osób każdemu indywidualnie, oddaliśmy hołd ludziom, którzy pełniąc najwyższe funkcje w Polsce, reprezentując także każdego z nas, zginęli tragicznie wykonując swoje obowiązki. Uchwała składa hołd Prezydentowi i jego małżonce, nie jest zaś oceną dokonań, indywidualnych decyzji czy poglądów politycznych.
Ponownie zwrócę uwagę: w radzie miasta nie ma ani jednej osoby reprezentującej lewicę, ale dla wszystkich jest oczywiste, że wypada uhonorować tragicznie zmarłą posłankę ziemi gdyńskiej, Izabelę Jarugę- Nowacką. I dla takiej decyzji nie trzeba zgody na aborcję, legalizację związków homoseksualnych czy parady równości. To raczej w pewnym wymiarze kwestia szacunku dla naszego Państwa. -
Na historię trzeba patrzeć z dystansu i tak zapewne będzie, natomiast pewne gesty i reakcje trzeba podejmować w stosownym czasie. Oceny przyjdą z czasem, natomiast pewne czyny powinny następować w związku z przyczynami - tu tak się stało, a tą przyczyną nie jest kadencja i bilans sukcesów i porażek, lecz konkretne, tragiczne wydarzenie i śmierć ludzi pełniących ważne funkcje publiczne, reprezentujących majestat naszego Państwa. Wiem, że czasem trudno to dostrzegać przez pryzmat konkretnej osoby, ale, w mojej - i jak widać nie tylko mojej - ocenie, tak trzeba.
Podobnie było po śmierci Franciszki Cegielskiej - nazywaliśmy węzeł Jej imieniem w bardzo krótkim czasie po śmierci. A ocena jej prezydentury pewnie zmieniać się będzie wraz z upływem czasu i możliwością danych do porównania...
Natomiast udawanie na poziomie rady, że nic się nie stało, nie jest dobrym pomysłem. -
Piszę całkowicie poważnie. Skąd założenie, że to żart?
Jeszcze raz powtórzę: radni z PO, PiS i "Samorządności" - jednogłośnie. Myślę, że to słaby temat do żartów. -
Krótko, jako autor uzasadnienia projektu uchwały i jedna z osób, które ją poparły;
1. Nadawanie nazw ulicom, parkom, placom, skwerom itd to jedna z kompetencji samorządu i jedno z najnaturalniejszych narzędzi, za pomocą których samorząd może wyrażać swój szacunek dla osób wartych zapamiętania i osadzenia w społecznej pamięci.
2. Uchwała poparta jednogłośnie, zatem jak widać, nie o wątki polityczne tu chodzi, ale o gest szacunku dla tragicznie zmarłej Głowy Państwa.
3. Miejsce kameralne, nie noszące do tej pory żadnej nazwy, będące jednym z ulubionych miejsc spacerów pp Kaczyńskich, także w ostatnich latach.
4. Element większej całości, związanej z upamietnieniem osób istotnych dla życia publicznego Pomorza (już przyjęte uchwały o parku i promenadzie Ryszarda Kaczorowskiego - czy ta nie budzi wątpliwości i smutków?), zapowiedziane kolejne dotyczące tak różnych światopoglądowo osób jak Izabela Jaruga- Nowacka, Andrzej Karweta,Maciej Płażyński, Arkadiusz Rybicki, Anna Walentynowicz.
5. Rozumiem emocje dotyczące oceny prezydentury śp. Lecha Kaczyńskiego, natomiast rada miasta nie dokonała niniejszym aktem jej oceny i podsumowania, uznała natomiast, że tego rodzaju gestem składa hołd tragicznie zmarłemu prezydentowi i jego małżonce. Fanem posłanki Jarugi- Nowackiej nigdy nie byłem (a już na pewno nie w kwestii poglądów), natomiast uważam, że upamiętnienie osób, które nie na prywatnej wycieczce, ale pełniąc służbę i w naszym imieniu (jako nasi przedstawiciele) jechali do Katynia, jest powinnością samorządu.
6. Natomiast wątek związków Lecha Kaczyńskiego z Gdynią i wielu ważnych gestów, które wykonał wspierając nasze miasto w ostatnich latach, można potraktować zupełnie odrębnie.
Pozdrawiam -
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Polityka
- 1
- 2