Wypowiedzi
-
Tu znajdziesz poradnik:
http://ww.org.pl/images/25701_20_krokow.pdf -
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Klub Języka Ciętego
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Klub Języka Ciętego
-
Weronika (2 lata i 4 miesiące) najbardziej lubi skakanie po moim brzuchu zaraz po rodzinnym obiedzie. Chyba zainwestuję w lupę. Dzięki!
A z naszych zabaw:
- szukanie skarbu w śpiworze (na chwilę szukania można się położyć),
- zabawkowy serwis kawowo-herbaciany ("zrób herbatkę misiowi, pieskowi, a tacie mocną kawę"),
- ciastolina w każdej ilości na makarony, kluski i potwory. -
Temat fajnych miejsc w Suwałkach zdechł? To podrzucę nietypowe: Kaczy Dołek - zwłaszcza zimą! Bilans mojego dzieciństwa to 4 złamania obojczyków (choć homo sapiens ma ten organ w ilości 2), ale frajda jest nieziemska niezależnie od wieku: na sankach, na workach z sianem, na "jabłuszkach" i na ocieplanym tyłku...
Zresztą, na Kaczym Dołku dzieją się i wiosną fajne rzeczy, i latem - Stowarzyszenie "Nie Po Drodze" potrafi rozkręcić niezły plener.
Na FaceBooku jest od niedawna grupa Inicjatywa "Kaczy Dołek". Jeśli ktoś też ma fioła na punkcie społecznych działań w zielonym/białym sercu blokowiska, to zapraszamy :) -
Używałem przez rok przy kilku projektach równocześnie i polecam. Najważniejsze chyba, że PS jest cały czas udoskonalany - widać, że nie trup. :) A dostęp z przeglądarki to najlepsza sprawa pod słońcem - zwłaszcza dla organizacji, która nie ma stałego biura.
-
Jako młody tato twierdzę, że warto.
Ot, przewinięcie bobasa w czasie zwiedzania. Zdarzyło się mojej rocznej córce dokonać dzieła w pieluchę w Piwnicy Świdnickiej we Wrocławiu (Rynek). W łazience się nie dało i przewijałem córę na jednej z ław w kącie sali. Obsługa nie miała nic przeciwko, ale nie wiem, czy nie krepowało to innych gości lokalu. A wystarczyłby przewijak w łazience. Np. taki, jaki "uratował nam życie" w czasie oberwania chmury na zakopiance... Na pierwszej stacji benzynowej był - na szczęście.
Moim zdaniem takie udogodnienia zależą od kultury organizacyjnej firmy i wrażliwości na potrzeby klienta.
Od samego klienta też dużo zależy. Jeśli przekona się rodziców, że w miejsca publiczne można i warto przychodzić z dziećmi i nie będą się one tam nudzić, to przestrzeń miasta (rynek) takimi ludźmi (klientami) będzie się wypełniać.
A magazyn "Miejsca Dzieci" dotarł w moje ręce w IT we Wrocławiu, gdy poprosiłem o atrakcje dla rodziny z niemowlakiem. I szczerze się ucieszyłem jako turysta, a jako mieszkaniec innego miasta - zazdroszczę. Wrocław dzięki krasnalom i ich "animatorom" ma ofertę dla dzieci.
Tutaj rozdział na mieszkańców i turystów jest zbędny, bo młodzi rodzice z obydwu grup korzystają bardzo często z tej samej infrastruktury i usług. -
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Copywriters Group
-
Piotr ma trochę racji - wyremontowane kamienice to dzieło prywatnych inwestorów. Władze miasta mają z tego tyle chwały, że je sprzedały. Zainwestowały głównie banki. Na głównej ulicy miasta pojawiła się raptem jedna nowa restauracja ("Einstein"). Podobny problem ma np. Opole, którego - dziś bankowa już - starówka wieczorem umiera. W Suwałkach wieczorem też niewiele dzieje się na Kościuszki. Ostatnio "działo się", gdy biegł tędy trakt warszawsko-petersburski, ale to był XIX wiek...
Plusy minionego roku:
+ coraz więcej widać działań (a zwłaszcza efektów!) suwalskich organizacji pozarządowych: od sportu, przez kulturę po pomoc społeczną
+ zagospodarowanie zalewu Arkadia
+ Suwałki Blues Festiwal :)
Minusy:
- brak zaufania władz do nowych ludzi na stanowiskach zarządczych
- postępująca peryferyzacja (jest takie słowo?) poprzez takie czynniki jak: mniej połączeń kolejowych, brak widoków na szybkie inwestycje drogowe, małe szanse na pozyskanie dużych środków z programów operacyjnych
- brak pomysłu na "Suwałki dla nowego pokolenia" (przecież nie będziemy do końca świata szmuglować papierosów i sprzedawać ciuchów) -
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Copywriters Group
-
Polecam panią Zuzannę Bułat-Silvę z Instytutu Filologii Romańskiej na UWr. Dobrze uczy, a jakie ciekawe prace pisze!
-
GL nie jest w Suwałkach zbyt popularne, rządzi NK i forum gazety ;) Ale nie idźmy na ilość, a jakość. Nie "jakoś".
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Klub Języka Ciętego
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Klub Języka Ciętego
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Klub Języka Ciętego
-
Co sądzicie o popularyzowaniu idei dziennikarstwa internetowego wśród młodzieży? Czy taka aktywność, pobudzanie do tworzenia i dziennikarskich zainteresowań może być lekarstwem na problemy dotykające młodzież (np. emigracja bliskich, nałogi)? Czy zahukany autor "blogaska" może stać się e-redaktorem?
Ciekaw jestem Waszej opinii, bo właśnie kończy się projekt realizowany przez Stowarzyszenie Pastwisko.org w Suwałkach. Zaczęło się od filmu Samotność w Suwałkach, a zaowocowało serwisem KomPresSki. Efekty możecie ocenić sami i komentarze będą mile widziane.
Może macie podobne doświadczenia w edukacji medialnej?Wojciech Pająk edytował(a) ten post dnia 22.12.08 o godzinie 11:04 -
Proszę już nie karmić tego trolla. Możemy wrócić do tematu?
Myślę, że to, co proponuje Paweł, można nazwać wolontariatem branży reklamowej. Jeśli specjalista poświęci czas po swojej normalnej pracy - będzie to typowy wolontariat. Jeśli za zgodą szefa w czasie pracy - wolontariat pracowniczy. Właśnie do tego drugiego rozwiązania Was zachęcam, zwłaszcza szefów ;)
Ludzie pracujący w ubezpieczeniach mają nudną pracę, która nijak nie da się przekuć w dobro społeczne. Więc musieli wymyślić swój wolontariat. Wy nie musicie robić za Mikołaja w ośrodku opiekuńczo-wychowawczym, żeby poczuć satysfakcję z pomocy potrzebującym.
Jest jeszcze jeden duży plus wolontariatu dla NGO - Wasze najbardziej szalone pomysły będą lepiej przyjęte niż przez Waszego przeciętnego klienta. Bo NGO najczęściej "sprzedaje" idee, a nie parówki. Z założenia ma trafiać do myślących. -
Właśnie się zarejestrowałem :)
Może kilka słów z punktu widzenia prowincjonalnego NGO... Nie jesteśmy specami od wizerunku, ani tym bardziej od strategii. Wiemy, że:
- trzeba się jakoś nazwać (na szczęście z tym zaczyna być lepiej i nie wszystko nazywa się "FRPRDL"),
- trzeba jakoś wyglądać (logo, strona www),
- trzeba się jakoś komunikować (oprócz zwykłego e-maila czy telefonu próbujemy komunikować w lokalnych mediach, które zwykle chętnie piszą o NGO),
- i... tyle.
Specjalnie oddzieliłem te trzy "trzeby", bo rzadko myślimy o nich łącznie. Nostra culpa, że tak powiem. Dlatego spece są nam potrzebni nie tylko od święta. Inaczej nie przebijemy się z komunikatem przez gazetki z dyskontów w skrzynkach pocztowych, billboardy i telewizję. Dlaczego? Bo nie znamy innych dróg.
Naszą mocną stroną jest za to "poczta pantoflowa".
Jakie widzę potencjalne trudności we współpracy NGO-marketingowcy?
Trochę wynikają z tego, o czym pisał Paweł...
1. obie strony koncentrują się na logo/identyfikacji wizualnej bez ustaleń, co z tym dalej robić,
2. potrzeby konsultacji mogą wybiec daleko poza logo/serwis (serwis: umieszczenie na serwerze, administracja, formatowanie tekstu i obrazków...; logo: papier firmowy, czcionka, wizytówki, prezentacja...) -> wymaga dużo cierpliwości z Waszej strony :)
3. zwykłe ograniczenia wynikające z kontaktu tylko internetowego (mało szczegółów, lapidarne komentarze...)
Mam nadzieję, że ta lista ryzyka pomoże w realizacji wspólnych projektów :) i przywróci dyskusję. -
Jola ma rację - najbezpieczniej pociągiem. Parę tysięcy tirów na dobę robi swoje, ale jeśli jednak samochodem, to polecam trasę przez Łomżę, nie Białystok. Niezależnie od wariantu można się autkiem nadziać na kolejną blokadę krajowej "ósemki" w Augustowie albo na wypadek bez objazdu (średnio raz w tygodniu). A na deser warszawskie korki do centrum. Uff... (jutro mnie to czeka)
Najtaniej jest busem: http://www.kari-bus.pl/cennik.php
ale to najmniej wygodna podróż i do szybkich nie należy (niedogodności jw.). -
Odkurzaczem to można mi co najwyżej włoski potargać. Pająkowa, owszem, czasem działa.
Człowiek-Pająk
- 1
- 2