Wypowiedzi
-
No nie wiem jak wysłać to mp3.
Ale wysyłam Wiersz który napisałam zainspirowana malarstwem i wspomnieniami Mariana Rodaka - rybaka morskiego
oto on
Idą kutry na Łowisko
Autor: Wanda Staroniewicz
Idą i idą na łowisko kutry .
W Żółtym Oku
Wschodzącego Słońca
Są jak klejnoty
W oleistym lazurze płótna.
Ale nie we wspomnieniach starego rybaka ,
który właśnie wyciera rękawem łzę z policzka.
Może piecze go jaskrawość tamtego świtu?
Może jeszcze raz chce zrozumieć pokerową ciszę oceanu ?
. . .
Szybkie pociągnięcia umazanego farbą kciuka
Zmieniają teksturę obrazu.
Morze jest teraz wzburzone, szare , nieprzychylne.
Zreumatyzowane palce starego człowieka
znowu zaczynają mrowić .
Adrenalina?
Och, bywało , mieli jej na łowisku tyle, że po powrocie
Pili długo , aby ją z siebie wypłukać .
Rybak ostrożnie , szpachelką nakłada tu i tam szarości ,
A potem z premedytacją smakuje farbę końcem języka .
Jaki to cierpki smak.
Czy właśnie ten smak czuł
w każdym obrocie trzeszczącego steru,
w gnącej się od wiatru sterówce ,
w drżeniu stewy,
w wylatującej za burtę skrzyni z rybami ,
a za nią
odfruwającej rękawicy?
Stary Wilk Morski patrzy na czerwone ręce
– Gdyby było trzeba , oddałbym duszę diabłu– mówi cicho-
żeby pływać .
A potem zaczyna się kolebać
Raz w przód, raz w tył .
Raz w tył, raz w przód.
. . . to trwa …
Czyżby się modlił?
Z siwą głową opartą o blejtram
Ze sztalugą w objęciach
Jak z wymykającą się kochanką
Stary rybak zasypia.
Kutry płyną i płyną.
A poprawniej mówiąc po rybacku
idą
na dawno zapomniane łowisko. -
Ballada o Rudej Marii Latarniczej.
Autor: Wanda Staroniewicz
Muz : Wanda i Wojciech Staroniewicz
Morze czochrało o skały sierść.
Latarnik zapalał latarnię.
Bezpiecznie mogły nocą przejść
Żaglowce, a wiatr je ponaglał.
Lecz pod czapkami żeglarzy
Uparte czaiły się myśli:
„Czy stoi na brzegu Ruda Maria?
Kobieta ze snów latarniczych.”
Ref: Jesteś Ruda Mario - Ćmą
Mącisz rozum świateł grą.
Noc nie będzie odpoczynkiem,
Dla tych, co na wodzie są.
Kadłub biegnie tropem raf.
Kil pokochał raptem piach.
Już nie zdąży bić na alarm
Pokładowy dzwon.
Nocami ją widział i słyszał jej
Zuchwałe i śmiechy i krzyki:
„Do szachów zasiadaj już z Rudą - Ćmą
Odważny Ty Mój Latarniku!”
„Za długo się też nie wahaj,
Bo zamiast gnić na klifie
Może zostaniesz Admirałem!
Jak Bóg będziesz rządził życiem!”
Ref: Jesteś Ruda Mario – Ćmą ...
Uwierzył i zagrał i został tam
Wpatrzony w jej widmo szalone
I grał i przegrywał i znowu grał
A życie płynęło na dole...
To stało się tuż przed świtem
Że zerwał się nagle zdziwiony
„Czemu tak ciemno? Ruda Mario !
Czy to już jest gry naszej koniec?”
Ref: Jesteś Ruda Mario Ćmą ...
I nie pomogły już krzyki mew.
„ Szach Maat !” –Ta Ruda śpiewała.
A w dole szedł okręt, jak ślepy kret,
A ziemia jęczała, płakała.
I ludzie znowu szeptali
„Kolejny od świateł oszalał!
Bo nigdy nie gasi w dzień latarni
A w nocy jej już nie zapala”.
Ref: Jesteś Ruda Mario Ćmą ...
I umarł po latach, a razem z nim
Umarła latarnia przeklęta.
Lecz miejsce jest nadal i ja je znam,
Gdzie śpiewa ta „Ruda Przybłęda”.
A pod czapkami żeglarzy
Uparte czają się myśli
„Czy stoi na brzegu Ruda Maria?
Kobieta ze snów latarniczych.”
Ref: Jesteś Ruda Mario – Ćmą ... -
Twoja Penelopa
Sł. muz. aranż.: Wanda Staroniewicz
Mówisz, że jacht od wiatru drży,
Że już pora ci iść
Że wanty, że sznurki, że jeszcze coś,
A my - to tylko my.
Że już cię wszystko denerwuje
I pies i kot i dom.
Że jesteś już taki i nic nie poradzisz
I musisz odpłynąć stąd.
Ref: Więc płyń, płyń proszę bardzo
W ten twój wielki rejs.
Płyń, płyń, dokąd zechcesz
Chociaż nie wiesz gdzie to jest.
Ja też nie wiem już, którego
Wolę z ciebie dwóch. Ej!
Bo gdy wracasz to cię nie ma,
Gdy odchodzisz jesteś tu.
Bo gdy wracasz to cię nie ma,
Gdy odchodzisz jesteś tu.
Mówisz, że to za długo trwa
Że masz już tego dość.
Bez ciebie już sobie poradzimy,
A syn to duży gość.
I już cię tutaj nic nie trzyma
Ni pies, ni kot, ni dom
Że jesteś już taki, nic nie poradzisz
I musisz odpłynąć stąd.
Ref: Więc płyń, płyń, proszę bardzo
W ten twój wielki świat.
Nawet tam na oceanie
Los ci nie odejmie lat.
Ja też nie wiem już, którego
Wolę z ciebie dwóch. Ej!
Bo gdy wracasz to cię nie ma,
Gdy odchodzisz jesteś tu.
Bo gdy wracasz to cię nie ma,
Gdy odchodzisz jesteś tu.