Wypowiedzi
-
Bardzo dziękuję za kompleksowe odpowiedzi, wygląda na to, że niestety sprawa jest z góry przegrana.
-
brat pozostawił dwoje dzieci, a mieszkanie zostało wykupione w trakcie trwania małżeństwa, nie jestem jednak pewna czy tylko i wyłącznie na nazwisko brata czy też również bratowej.
brat zmarł kilka lat temu, moja mama, która zamieszkiwała wspomniane mieszkanie, niedawno.
czy nadal jest szansa na tą 1/4. na jakiej podstawie? -
Może ktoś coś poradzi, bo ja już nie mam pomysłów na rozwiązanie...
Sytuacja przedstawia się następująco:
Moja matka, wdowa, miała mieszkanie kwaterunkowe.
W latach 80 po porozumieniu z matką za stosunkowo niewielką kwotę wykupił je mój brat z myślą o uniknięciu kłopotów spadkowych po ewentualnej śmierci matki, z założeniem, że w przyszłości stosownie się z tego rozliczymy. Matka decyzji tej nie konsultowała ze mną.
Kilka lat później brat niespodziewanie zmarł, a jego żona przeprowadziła postępowanie spadkowe i przepisała mieszkanie na siebie.
Matka, której jedynym majątkiem było wspomniane mieszkanie, do śmierci nie mogła sobie tego wybaczyć i przepraszała mnie, że tak mnie skrzywdziła. W swojej ostatniej woli wspomniała iż bratowa powinna się ona ze mną jakoś rozliczyć. Pozostało to bez echa. Nadmienię, że wartość pozostałych rzeczy, które przypadły mi w udziale, to maksymalnie kilka tysięcy złotych, a rynkowa wartość mieszkania to ok. 350 tys.
Czy mam jakieś możliwości wyegzekwowania choć części dorobku życia moich rodziców? Jak się za to zabrać? -
i jeszcze jedna rzecz mi wpadła do głowy...
jak powinno się usiąść w 2 osoby przy kwadratowym 4 osobowym stoliku?
na przeciwko siebie czy przy dwóch sąsiednich bokach?
np. półoficjalny lunch z szefem w małej średnio-cichej restauracji -
Bardzo dziękuję za rady. Jak dobrze jest móc poznać inny, bardziej obiektywny punkt widzenia. Rodzicielka ma, kiedy jej opowiedziałam o powyższych sytuacjach, skarciła mnie lekko, sugerując, że powinnam była przynajmniej podjąć próbę zapłacenia za siebie ;]
Muszę nabrać dystansu, zapomnieć o wychowaniu i przejąć zachowania ogólnie przyjęte. -
dziękuję za pocieszenie. najgorsze w tym wszystkim jest to, że tak mocno wpojono mi samodzielność finansową, że nie zapłacenie w tej sytuacji naprawdę jest dla mnie dużym wyzwaniem i czymś nienaturalnym.
szef to taki trochę kolega, z którym żartuję i rozmawiam prawie jak ze zwykłym kolegą, tym bardziej wydawało mi się nienaturalne patyczkowanie się i oddawanie mu 3 złotych.
z kolei scenka pierwsza - wywiadowa, na pierwszy rzut oka było widać, że ja młodziutka, niedoświadczona, zarabiająca pewnie grosze, a poza tym to z jego winy spotkanie nie odbywało się w biurze tylko na mieście.
I jeszcze jedno - czy w takiej sytuacji powinnam jakoś szczególnie powiedzieć "Dziękuję za kawę", czy zwykłe zachowanie i ewentualne normalne "Dziękuję" wystarczą (przypominam, że sytuacja z szefem dotyczyła kawy z automatu na stacji benzynowej)?Wanda Kołakowska edytował(a) ten post dnia 09.11.07 o godzinie 22:12 -
Brakuje mi obycia towarzyskiego w biznesowym świecie. Wychowana zostałam tak, że nie lubię brać nic od kogoś, zawsze i w każdej sytuacji płacę za siebie, choćbym miała się z chłopakiem kłócić przed kasą w kinie. Ostatnio jednak okoliczności trochę uległy zmianie i nie bardzo umiem się w tym odnaleźć.
1) umówiłam się telefonicznie na rozmowę-wywiad z jednym z dyrektorów średniego szczebla w dużej firmie. w firmie akurat był remont, więc zaproponował, żebyśmy porozmawiali w pobliskiej kawiarni. kawiarnia zamknięta, więc wylądowaliśmy w jakimś małym podrzędnym barku. zaproponował kawę, na którą przystałam z ochotą, podszedł do okienka zamówić a ja stałam i walczyłam z przemożną chęcią wyciągnięcia portfela i oddania mu tych kilku, może 3,
złotych. zwalczyłam ją jednak i bez komentarza usiadłam przy stoliku czekając aż zamówi. o zapłacie za kawę słowem nie wspomniałam.
2) w trakcie wyjazdu służbowego z wysoko postawionym szefem i współpracownicą zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej. szef spytał czego się napijemy. znów kawa za 3 złote. koleżanka nic. więc ja też nic, choć ręce świerzbią by wyciągnąć portfel i chociaż wykonać ruch pro forma.
W obu przypadkach kierowałam się przekonaniem, że osoba, która mi proponuje kawę (rozmówca/szef) jest mężczyzną, do tego starszym, znacznie lepiej uposażonym i propozycja oddania mu tak symbolicznej kwoty jak te kilka złotych mogłaby go zażenować. Dobrze zrobiłam czy też może jednak wyszłam na źle wychowaną pannicę?