Wypowiedzi
-
Na początku lat 90 pracowałem w lokalnym radio i nawiązał ze mną kontakt przedwojenny pilot, uczestnik bitwy o Anglię...rozpoczęliśmy współpracę nad jego wspomnieniami, które częściowo były już spisane, ale ponieważ ponad 30 lat prawie nie pisał po polsku wymagały opracowania...
Ale jakoś nam nie szła ta robota, próbowaliśmy coś nagrywać...właściwie ta współpraca zamieniła się w towarzyskie spotkania przy drinku...
Pewnego razu, kiedy byliśmy już po paru szklaneczkach wzmocnionego piwka, weszliśmy na temat szybownictwa i padło nazwisko Modlibowska...szybowniczka...no to może zadzwonimy do niej...czemu nie...poprosiliśmy o numery do Modlibowskich w biurze numerów i wydzwaniamy...po kilkunastu telefonach w słuchawce odezwał się głos starszej pani "słucham Wanda Modlibowska", mój znajomy pilot szarmancko się przedstawił i rozpoczynając od komplementowania przegadał dłuższą chwilę z jedną z osób, które w młodości były dla niego gwiazdą polskiego lotnictwa...
Po tej rozmowie, kiedy dopijaliśmy drinki, zacząłem mieć trochę wątpliwości, czy nie namówiłem na gafę gospodarza, ale on na to, że to jeszcze nic, bo jak ściągali w Indiach samoloty z dżungli zaraz po wojnie, to po kilku drinkach w barze założyli się z Amerykanami, co jest wyższe K2 czy Ewerest i polecieli sprawdzić superfortecą...
:))) -
Ja z liceum pamiętam, że najciekawszym przedmiotem, który nam zaproponowano były w czwartej klasie "zajęcia fakultatywne z humanistyki". Było to kilkadziesiąt podwójnych godzin z historii, polskiego, filozofii, kulturoznawstwa, psychologii...zajęcia były dobrowolne, mniej zainteresowani humanistyką mogli wybrać sobie matematykę, biologię, języki obce...w założeniach miało to być dodatkowe przygotowanie do matury, faktycznie zaś były to luźne spotkania zainteresowanych humanistyką, nota bene bardzo dobrze prowadzone - pisaliśmy nawet scenariusze do etiud filmowych...Nie było tego wiele i nie było to całkiem szczegółowe, ale już samo uczestniczenie w zajęciach wprowadzało w problematykę ówczesnej humanistyki, na ile mogło, to był rok 1987/88.
Kiedy studiowałem, gdzieś ok. 1993 roku w niektórych poznańskich liceach na maturach wprowadzano materiały źródłowe, bardzo mi się to spodobało i dzięki uprzejmości dyrektora technikum rolniczego, w którym po studiach pracowałem, też wprowadziłem elementy źródeł na maturę,... kilka lat później, to już była norma...Wtedy też w ramach "pracy własnej" zacząłem przyglądać się maturom w innych krajach, szczególnie interesująca wydała mi się wtedy matura w Holandii, gdzie punktem wyjścia do rozważań był np. obraz batalistyczny, którego krytyka pozwalała na sprawdzenie u ucznia wiedzy i umiejętności z całej epoki historycznej na wielu "płaszczyznach" ;)... Aby uczeń mógł taką maturę napisać musi być wcześniej kształcony metodą "projektu" lub innymi aktywizującymi, takie nauczanie heurystyczne umożliwia nabycie umiejętności twórczego rozumienia zjawisk historycznych, czyli myślenia historycznego.
Nie wiem czy szkoła polska jest przygotowana do przejścia z nauczania odtwórczego do nauczania twórczego, mam na myśli też nauczycieli, chociaż oni, gdyby im stworzyć warunki, chyba woleli by ciekawe lekcje w małych zainteresowanych grupach, niż monotonne odpytywanie i sprawdzanie wiedzy z podręczników...
Pogodzenie postulatów nowoczesnej dydaktyki i metodyki z realiami jest bardzo trudne, o czym przekonali się reformatorzy za ministra Handtkego...Szkoda, że zabrakło determinacji późniejszym ministrom, a może też opór niektórych środowisk był zbyt duży... -
Jeszcze, jeśli chodzi o cel budowania piramid, otóż jest wiele hipotez na ten temat,
właściwie wszystkie wiążą się z koncepcją religijną, otóż Egipcjanie zakładali, że w człowieku istnieje pierwiastek, dusza "Ka", która przechodzi w zaświaty po śmierci, ale jest przy tym bezpośrednio związana z ciałem, pamięcią o zmarłym, ten pierwiastek wiązał się z trwałością nie tylko ciała, ale także rzeczy materialnych towarzyszących zmarłemu w zaświaty...zatem nekropolie były odbiciem i opisem rzeczywistości za życia, aby po śmierci przywrócić ten stan dla "Ka"...Takie postrzeganie śmierci ma potwierdzenie w antropologii, wystarczy przejść się na jakikolwiek nasz cmentarz współcześnie, ale podobny ludzki wymiar postrzegania odejścia z tego świata, miał miejsce prawie we wszystkich religiach, czy to w katakumbach wczesnych chrześcijan, czy to w średniowieczu, później, w wielu kulturach, a nawet neandertalczyk układał na zwłokach stosy kwiatów...Może jedynie starożytni Grecy nie widzieli nadziei na dobre życie po śmierci... -
Z budową piramid, to tak, jak z ewolucją człowieka i kreacjonizmem...
bo, jak się prześledzi budowle grobowców w okresie Starego Państwa, a więc w przeciągu kilkuset lat, to jak na dłoni widać etapy wzrostu poziomu technologii i wielkości budowli-od mastab przez piramidy schodkowe do piramidy Cheopsa...
między pierwszymi budowlami a ostatnimi jest różnica ok. strzelam 500-700 lat, proszę sobie pomyśleć, gdzie my byliśmy kilkaset lat temu...
Ale oczywiście Daniken, którego bardzo szanuję za pracowitość i wspaniałą wyobraźnie i pióro, stawia wiele znaków zapytania, na które często brak racjonalnej odpowiedzi...
Warto zwrócić uwagę jeszcze na jedną kwestię, otóż w okresie Starego Państwa dzięki trzykrotnym zbiorom plonów w ciągu roku, doskonałym systemom irygacyjnym w skali państwa pojawiały się duże nadwyżki żywności, a co za tym idzie rozwijało się rzemiosło...
Rzemieślnicy w przedstawieniach z tego okresu są usytuowani bliżej faraona i wyraźnie są stawiani wyżej w drabinie społecznej, niż chłopi. Ci ostatni jednak, jak to wynika z zapisków na pozostałościach budulca, nieobrobionych kamieniach, byli zobowiązani do dostarczenia materiałów budowlanych, poszczególne wioski dostarczały określoną ich ilość...
Jeśli chodzi o piramidę Cheopsa, Daniken pisze, że nie ma w niej rzeźb, płaskorzeźb, że brak w niej wystroju...więc nie mają pochodzenia egipskiego...
Otóż wszystkie ozdoby w tej piramidzie były wykonane z piaskowca, również wierzch budowli był pokryty wygładzonymi płytami wapiennymi na tyle, że odbijał słońce i to nie w byle jaki sposób, w dniach początkujących wylew Nilu, słońce odbijało się o bok piramidy, dalej promień szedł do rzeki i potem do słońca, tworząc świetlisty trójkąt...szczyt piramidy był obłożony czarnym kamieniem...
Większość budulca z piramidy Cheopsa została rozgrabiona w następnych wiekach do budowy innych projektów.Waldemar Skrobacz edytował(a) ten post dnia 13.01.10 o godzinie 21:14 -
Renata M.:
A czy nie warto by było zwrócić uwagę na kwestię demograficzną Palestyny w I wieku, czy to była skala dzisiejszego powiatu, małego województwa, miasta wielkości Wrocławia, no i warto przypomnieć sobie casus Echnatona, wymazywano go z inskrypcji i pewnie mówić o nim nie bardzo było można...
Flawiusz urodził się ponoć w 37 r.n.e, nie mógł być więcej świadkiem rzezi niewiniątek. Jako historyk wspominiał wprawdzie o postaci zwanej Jezusem, ale Jezusów było wtedy tyle samo, co Józefów czy Marii...Herod umarł w 39 r.n.e więc Flawiusz miał wtedy 2 lata...
Mateusz jako jedyny ewangelista wspomina o rzezi niewiniątek.
Do tego należy dodać, że ewangelie są raczej zbiorem podań ludowych niż wiarygodnym źródłem historycznym.
Poza tym wszelkie wiadomości, jakie mamy o Jezusie pochodzą z jego wieku dorosłego, tuż przed śmiercią. Narodziny Jezusa były sprawą zupełnie anonimową, a historia o stajence itd. została dopisana później na rzecz doktryny. Herod prawdopodobnie więc nawet nie słyszał nic o narodzinach Jezusa i jego przyszłej roli.
Do tego dodać należy, że tak naprawdę nie wiadomo, czy Jezus rzeczywiście istniał, czy nie jest to tylko legenda złożona ze zlepku kilku postaci. Odłączmy realia historyczne od religii, inaczej na ten temat nie można prowadzić obiektywnych dyskusji.
Gdyby Jezus był faktycznie ważną postacią historyczną i został skazany na krzyż za "przestępstwo religijne", jak to było z innymi Zydami, to czemu nie ma nic na ten temat w kronikach rzymskich?
Być może po prostu była to nic nie znacząca postać, jakich było wiele, albo cała historia jest po prostu legendą...do której należy zaliczyć również rzeź niewiniątek. -
Gdzieś słyszałem takie przekleństwo, "Obyś przeszedł do Historii"
)))
No i ze scaleniem kadry oficerskiej w wolnej Polsce też były później kłopoty, jak wspomina Romeyko. -
Pamiętam jedną z inskrypcji pod podobizną Assurbanipala, piszę z pamięci, więc mogłem coś pomylić, choć sens jest ten sam, "Assurbanipala króla...podczas uczty cieszą zatknięte na włóczniach, ponad murami głowy władców sąsiednich państw", inskrypcja ta jest w pewnej sprzeczności z "domniemaną psychiką tego władcy, który stworzył jedną z największych bibliotek starożytności i zdaje się bardziej, niż wojowanie interesowała go sztuka, nauka, kultura...
Choćby się było największym wrogiem władcy swojego państwa, trudno jest mu przypisać taką zbrodnię...Poza tym "rzeź niewiniątek" była bezpośrednio związana z nadejściem Mesjasza, nowego króla, Flawiusz nie miał powodu by rozgłaszać martyrologię chrześcijan...Waldemar Skrobacz edytował(a) ten post dnia 05.01.10 o godzinie 20:55 -
O ile o Żydach mówi się starsi bracia w wierze, to o muzułmanach można powiedzieć, że to młodsi bracia...Ale ja nie jestem teologiem zawodowym, ani religioznawcą, sam Pan dobrze wie, jak trudno oddzielić sferę sacrum od dowodu naukowego...Kiedy byłem młody może i nawet korciło mnie, by diabłu ogarek, ale teraz na starość chyba jestem ostrożniejszy i panu to polecam...))
-
Mnie w historii starożytnej zawsze interesowało tło źródeł naszej cywilizacji, a więc chrześcijaństwa i jego fenomenu, wyjątkowego wpływu na życie społeczne świata...Ten fenomen, jak pisał np. T. de Chardin, to niemal dowód sensu wiary...
Mówiąc dzisiejszym językiem Chrystus dokonał cudu marketingowego myśli społecznej i filozoficznej, środkami bardziej, niż skromnymi...Brak Chrystusa w źródłach wcale nie musi świadczyć o braku doniosłości wydarzeń związanych z jego życiem...Trzeba zdawać sobie sprawę,że 2000 lat temu nie było agencji prasowych i internetu, a słowo pisane było cenzurowane, szczególnie to monumentalne...przebieg relacji między krajami Mezopotamii a Egiptem zupełnie inaczej wygląda w źródłach egipskich i np. asyryjskich...a przemilczenia w opisywaniu sąsiadów to niemal stulecia...
Osobiście uważam, że cudem największym, historycznie udokumentowanym z tamtego okresu jest zwycięstwo w przeciągu 300 lat grupy prostych ludzi, nad filozofią, religią, doświadczeniem wielowiekowym cywilizacji rzymskiej, greckiej, egipskiej itd.
No i cudem jest, że świadomość współczesnego świata mimo wszystko oparta jest na dekalogu... -
Jeden mój kolega był za późnej komuny w szkole oficerskiej, to była 19 letnia chłopina, z małego miasteczka, co to nie bardzo wiedział, gdzie się znajduje i o co tak naprawdę w Polsce chodzi...i na zajęciach z filozofii, czy polityki palnął, jak dzik w sosnę, co mu się często właściwie zdarzało, mniej więcej tak: "panie majorze, ale kiedy tak poczytałem sobie o ustroju faszystowskich Niemiec, monopartyjności, dwuwładzy, rządach jednostki nie wybieranej w wyborach, to w zasadzie nie ma tu różnicy z państwem komunistycznym"...major zdębiał, reszta podchorążych rozdziawiła usta, a mój kolega uśmiechał się w zadowoleniu, że mu się takie fajne porównanie wymyśliło...)Waldemar Skrobacz edytował(a) ten post dnia 29.12.09 o godzinie 23:10
-
Ekstra. Nie mam powodu, żeby Panu nie wierzyć, ale lepiej te porównania robić na tle Europy środkowej i wschodniej.
3- to bardzo dobra ocena, bo są rejony Polski, gdzie koszty tej transformacji były ogromne - kapitał ludzki to przecież sens gospodarownia.
:)
Wprawdzie odbiegliśmy trochę od historii, ale zaproponowana do opisu postać to prawie wczoraj. -
Może jakieś argumenty panie Marcinie, zdanie przeciwne, właściwie to jestem ciekaw, co pana tak poirytowało?
-
No napisał mi się trochę pean na cześć pana Leszka Balcerowicza, ale szczerze mówiąc, biorąc pod uwagę stabilność naszej gospodarki, nawet w kryzysie, trudno nie mieć dobrego zdania o kierunku, który wyznaczył plan...
Prywatyzacja w Polsce była wielokrotnie mniej obciążona korupcją, nomenklaturą komunistyczną, postkomunistyczną, czy nowej władzy, niż to miało miejsce na Wschodzie - wystarczy porównać ilość miliarderó tam i u nas...
Prywatyzacja sektora bankowego też była operacją udaną, za jednego dolara inwestorzy zarabiali 100, ale za to nowoczesność i pewność naszego sektora bankowego powinna budzić podziw, oczywiście przy zrozumieniu skali naszych finansów...bogactwa społeczeństwa...choć wygląda na to, że polskie filie zachodnich instytucji finansowych mają się często lepiej, niż zagraniczne centrale...
Jednak mało kto zauważa, że siła polskiej gospodarki tkwi w małej i średniej przedsiębiorczości, rodzinnych firmach, które są bardzo elastyczne i trwałe, to one decydują głównie o tym, że kryzys nie dotknął nas mocniej i o tę warstwę średnią i drobną należy dbać, bo ona najlepiej potrafi przystosować się do zmieniających się warunków makroekonomicznych... -
Swego czasu rozmawiałem o transformacji gospodarczej (to mógł być rok 1991) z uczoną, głównie historykiem gospodarczym, która czuła się związana z PRL, ale była wobec niego krytyczna...Otóż twierdziła wtedy, że przemiany, które następują wykażą, czy nowa władza jest cokolwiek warta...Wtedy też ukazywały się felietony Kisielewskiego we "Wproście" zarzucające Balcerowiczowi monetaryzm, Kisiel nawoływał do likwidacji nierentownych fabryk, sprowadzania kapitału zagranicznego...
Właściwie Balcerowicz był krytykowany przez wszystkich, ale też nie było alternatywy dla jego polityki gospodarczej...
A slogan "Balcerowicz musi odejść" - dziś już śmieszy - wtedy był zaklęciem na wszystkie negatywne skutki transformacji.
Tę transformację można przyrównać chyba pod względem wagi wydarzenia do najważniejszych istotnych momentów naszych dziejów.
W szkołach na lekcji historii dzieci zamiast uczyć się o wojnach i przegranych powstaniach, powinny znać lepiej postaci Grabskiego, Kwiatkowskiego i Balcerowicza właśnie.
Oczywiście tzw. reforma Balcerowicza wywołała wiele zdarzeń, w wyniku których ludzie doznali krzywd, pojawiło się bezrobocie strukturalne, zdarzały się dramatyczne sytuacje w małych społecznościach, miasteczkach opartych gospodarczo na jednym zakładzie pracy, który padł, wsiach - PGR...Pytanie jednak jest takie, czy winny temu jest Balcerowicz, czy 50 lat gospodarowania przez komunistów...
Niektórzy mówią, że można było inaczej...mniej boleśnie, ale im dalej od tej reformy, im więcej ludzie widzą dobrodziejstw z niej płynących, tym tych opinii jest mniej...i sądzę, że historia ocenia i będzie oceniała Balcerowicza bardzo wysoko...Waldemar Skrobacz edytował(a) ten post dnia 20.12.09 o godzinie 22:57 -
Ponieważ zmogło mnie choróbsko, przez ostatni tydzień musiałem trochę poleżeć, no i postanowiłem wreszcie coś przeczytać drukowanego, ale chciałem zupełnie oderwać się od spraw bieżących...Z półki wziąłem..."Królową Jadwigę" Jadwigi Stabińskiej, wydaną przez ZNAK w 1969 roku (!) i...
niestety nie mogłem się oderwać od krzyków świata zewnętrznego czytając, a krzyki te miały artystyczno - policyjno - reżysersko - karny charakter i książki nie skończyłem, bo nasuwały mi się złe porównania...
)Waldemar Skrobacz edytował(a) ten post dnia 16.12.09 o godzinie 23:46 -
"Nikt go do tego nie zmuszał. Podjął decyzję z pełną świadomością konsekwencji, jakie może ponieść. On i jego rodzina."
Panie Filipie, ten cynizm wobec postaci Kuklińskiego jest nie na miejscu, żeby nie powiedzieć, że jest niesmaczny. Mnie nasuwają się najgorsze skojarzenia, np. z okresu okupacji, że działalność konspiracyjną np. Niemcy chcieli tłumić śmiercią niewinnych ludzi z łapanek...
To są niezwykle trudne wybory i poddanie się terrorowi jest usprawiedliwione np. obawą o swoją rodzinę, ale nie poddanie się musi budzić szacunek...
A jeśli chodzi o kasę...Czy milion dolarów dla sekretarki Gierka (to abstrakcyjny przykład) ma jakiekolwiek znaczenie dla dających i ryzykującej życie swoje i swojej rodziny? Budżety wywiadów, to duże pieniądze od zawsze, podobno jeden dobry szpieg kosztuje tyle ile dywizja piechoty, a pożytku z niego więcej....;) -
Panie Robercie, zgadzam się z Panem, że nie jest rolą historii wydawanie wyroków karnych, ale wyjaśnienie okoliczności zdarzeń jest podobne, jak w postępowaniu prokuratorskim, jeśli doszło do przestępstwa...Mnie się wydaje, kiedy obserwuję, słucham wypowiedzi wielu obrońców generała, że im bardziej chodzi o dziś, o zbicie kapitału politycznego na kilkudziesięcioletniej propagandzie sukcesu "stanu wojennego", bo tak się go w wielu kręgach określa, jako sukces, bo stan wojenny był wygraną władzy, a przegraną Solidarności, a zwycięzców się nie osądza...wcześniej zwyciężyli w 1970 roku na Wybrzeżu, w 1956 w Poznaniu...Te militarne, logistyczne sukcesy Jaruzelskiego,jego poprzedników usprawiedliwiają w oczach wielu Polaków bezprawie, jakim się posługiwał...trudy dnia codziennego przerysowują idyllę życia w okresie Ancien Régime, który z oddali wydaje się łatwiejszy, spokojniejszy...Zastanawia mnie tylko, czy Jaruzelski wygra kolejnę bitwę, tym razem o pamięć historyczną i marksistowską "sprawiedliwość dziejową"?
-
A czy ktoś zna publikację na temat gorącej wojny wywiadów państw NATO i Układu Warszawskeigo?
-
Ja w tym artykule zwróciłem uwagę na zestawienie państw o podobnym poziomie ubóstwa: Grecja, Rumunia, Włochy, Hiszpania i Polska, o ile sytuacja Polski mogła mieć związek z rozbiorami i brakiem niepodległości i trudno kogokolwiek winić za ten stan rzeczy, to 50 lat po drugiej wojnie światowej, Grecja, Hiszpania, Włochy dramatycznie odbiegały poziomem gospodarczym od Polski pokomunistycznej!
-
Bardzo cenię prof. Karola Modzelewskiego za postawę życiową i "Organizację gospodarczą państwa piastowskiego X-XIII wiek"...