Wypowiedzi
-
Ależ panie Andrzeju, ja się z panem w pełni zgadzam...Są narody bardziej racjonalne np. Niemcy, którzy dwa razy bezboleśnie uporali się z przeszłością i robią swoje, ale Polacy tacy nie są...A ile to dysput na temat Targowicy, a ile to pytań o celowość powstań narodowych...itd, itp. Niestety polityka historyczna jest dla Polaków zdecydowanie cenna, można stwierdzić, że nasza historia, to obecnie największe "dobro narodowe"...
Tak naprawdę to można mówić o trzech pokoleniach powojennych, rocznik 20 i później, 45 - 56, 56 - 70, myślę, że każde z nich miało przed sobą jakieś wybory...myślę, że to ciekawy temat do dyskusji.
Andrzej Góralczyk:Waldemar Skrobacz:
Otóż pana adwersarzowi chodzi o pokolenie powojenne, które pogodziło się z systemem, a dziś usprawiedliwia się, że nie było innej możliwości, że po prostu była Jałta i nic nie można było zrobić, trzeba było jakoś żyć...nie każdy mógł być w opozycji, nie każdego było stać na emigrację wewnętrzną, nie każdy był Kisielewski...tyle tylko, że historia jest tu tutaj bezlitosna i jeśli podejmuje się jakieś decyzje życiowe trzeba się liczyć z tym, że kiedyś przynajmniej moralnie, historycznie będzie się wygranym lub przegranym, przegranym być nikt nie chce to oczywiste, nawet Kiszczak robi z siebie teraz tylko dobrego specjalistę, a nie kogoś kto niszczył życie ludziom demokratycznej opozycji...Ale UWAGA! Wcale nie ma pewności, że nasze wybory takie czy inne każdego dnia nie przysporzą nam w przyszłości moralnych dylematów, zatem to powojenne pokolenie wcale nie miało trudniej, niż my teraz, a może nawet łatwiej...
Janek Sadkiewicz:Andrzej Góralczyk:
Rozstrząsanie takich problemow nalezy do domeny historii, poglady polityczne nie maja z tym nic wspolnego. Problem w tym ze pan zna moje poglądy, wobec czego kazda moja wypowiedz moze pan pod nie podciągac.
Nie mam zdania na ten temat, gdyż równie dobrze ktoś o innych poglądach politycznych mógłby powiedzieć, że należało zwalczać narodowców oraz podać (jakieś) powody. Żadna z tych tez nie należy do domeny historii.No, ostatecznie mogłoby należeć do historii gdybanie. Na przykład co by się stało, gdyby powieszono wszystkich komunistów (narodowców), a układ jałtański i tak zostałby zawiązany. Ale po co gdybać, wszak od razu widać, że bez sensu.
Co niby od razu widac?
Zwalczanie komunistow w Polsce zmniejszyloby wplywy Stalina - to raz.
Po drugie moglo uchronic iluś tam AK-owcow i innych przed represjami po wojnie.
Oczywiscie ze pakt w Jalcie i tak zostalby zawarty, ale nie w tym rzecz, i nikt na razie takiej tezy nie stawial.
Panie Waldemarze, podoba mi się Pańska ocena, ale chcę zwrócić uwagę, że historia chichocze z bardziej licznych kątów. Mogę pisać o tym swobodnie, bo pochodzę z rodziny, która wiele straciła "dzięki" komunistom, ja też trochę (niewiele w sumie) i która ma niemałe zasługi w pokonaniu ich.
Używacie wytrycha w postaci hasła "życiowe wybory", zupełnie nie wiedząc, jakie one na prawdę były. Myślę, że na przykład swoich wyborów nie wstydzi się co najmniej tych kilkaset tysięcy członków PZPR, którzy przez dziesięciolecia przyczyniali się aktywnie do osłabiania tamtego systemu, a w okresie Solidarności stanęli po stronie społeczeństwa. I na odwrót - wstydzić się może wielu autentycznych zdrajców i karierowiczów ze środowisk - nazwijmy to umownie - patriotycznych, którzy z wielkimi hasłami na ustach po prostu uwili sobie koryto. Ja w młodości socjalizowałem jak wielu młodych ludzi, a oznaczało to m. in. to samo, co dla wielu dorosłych socjalistów - uporczywą chociaż cichą walkę z komuną.
Tak więc problem mojego pokolenia nie leży w tym, co się Państwu wydaje, nie leży w życiowych wyborach. Leży w tym, że czarno-biały obraz świata i jednoznaczne oceny moralne naszej walki podejmuje dziś niemal każdy, kogo wtedy nie było stać na przeciwdziałanie, cichy sprzeciw, nawet nie głośny, emigrację wewnętrzną bądź wreszcie czynny opór i działanie. I wymyśla sobie z sufitu nasze "życiowe wybory" i ocenia nie rozumiejąc i przykładając fałszywe kryteria wartości i moralności. Fałszywe bo czarno-białe.
No i nie wiem skąd Pan wytrzasnął to nasze usprawiedliwianie się Jałtą. Nie spotkałem czegoś takiego (co prawda nie czytuję gazet). Nie potrzebujemy usprawiedliwień. Jeśli zaś piszę o Jałcie to po to, aby przypomnieć, że to był element sytuacji geopolitycznej Polski, który przesądzał w istocie naszą strategię i taktykę walki z komuną. Przesądzał przede wszystkim to, że nie wybraliśmy rzucenia milionów Polaków na śmierć na barykadach.
I g... nas obchodzą dzisiejsze mrzonki krytyków o honorowym strzelaniu sobie w łeb itp. -
Otóż pana adwersarzowi chodzi o pokolenie powojenne, które pogodziło się z systemem, a dziś usprawiedliwia się, że nie było innej możliwości, że po prostu była Jałta i nic nie można było zrobić, trzeba było jakoś żyć...nie każdy mógł być w opozycji, nie każdego było stać na emigrację wewnętrzną, nie każdy był Kisielewski...tyle tylko, że historia jest tu tutaj bezlitosna i jeśli podejmuje się jakieś decyzje życiowe trzeba się liczyć z tym, że kiedyś przynajmniej moralnie, historycznie będzie się wygranym lub przegranym, przegranym być nikt nie chce to oczywiste, nawet Kiszczak robi z siebie teraz tylko dobrego specjalistę, a nie kogoś kto niszczył życie ludziom demokratycznej opozycji...Ale UWAGA! Wcale nie ma pewności, że nasze wybory takie czy inne każdego dnia nie przysporzą nam w przyszłości moralnych dylematów, zatem to powojenne pokolenie wcale nie miało trudniej, niż my teraz, a może nawet łatwiej...
Janek Sadkiewicz:Andrzej Góralczyk:
Rozstrząsanie takich problemow nalezy do domeny historii, poglady polityczne nie maja z tym nic wspolnego. Problem w tym ze pan zna moje poglądy, wobec czego kazda moja wypowiedz moze pan pod nie podciągac.
Nie mam zdania na ten temat, gdyż równie dobrze ktoś o innych poglądach politycznych mógłby powiedzieć, że należało zwalczać narodowców oraz podać (jakieś) powody. Żadna z tych tez nie należy do domeny historii.No, ostatecznie mogłoby należeć do historii gdybanie. Na przykład co by się stało, gdyby powieszono wszystkich komunistów (narodowców), a układ jałtański i tak zostałby zawiązany. Ale po co gdybać, wszak od razu widać, że bez sensu.
Co niby od razu widac?
Zwalczanie komunistow w Polsce zmniejszyloby wplywy Stalina - to raz.
Po drugie moglo uchronic iluś tam AK-owcow i innych przed represjami po wojnie.
Oczywiscie ze pakt w Jalcie i tak zostalby zawarty, ale nie w tym rzecz, i nikt na razie takiej tezy nie stawial. -
Podobno w pewnej fińskiej wiosce, pierwszej zajętej przez Armię Czerwoną, ujawnił się konspiracyjny rząd ludowy, który poprosił w uchwale, by ZSRR pomógł w obaleniu burżuazyjnego rządu w Helsinkach.
Dziwnym trafem, gdziekolwiek pojawiali się Czerwonoarmiści, tam wszędzie znajdowali reprezentantów mas robotniczych gotowych do współpracy, reprezentujących całe społeczeństwo na tyle, że nigdzie przez 50 lat nie trzeba było demokratycznych wyborów. -
Na Wall Street też są specjaliści, świetnie opłacani, ciekawe, czy teraz też rżną głupa...
IPN nie potępiałbym w czambuł, tam pracuje wielu wybitnych młodych specjalistów...coraz mniej jest ludzi, którym się jeszcze chce coś robić za marne pieniądze, no a jeśli już napiszą kontrowersyjną, poczytną, iskrzącą książkę dokonuje się ostracyzmu w imię bieżącej poprawności, w USA może dostaliby Pulitzera, choćby za odwagę...u nas nikomu się nie chce nawet napisać odpowiedzi...
Problem IPN polega na tym, że poza publicystycznymi połajaniami, brak jest alternatywy albo przeciwwagi dla jego działalności...chodzi o merytoryczną dyskusję na wysokim poziomie naukowym. -
Andrzej Góralczyk:
Powody, które kierowały generałem wyłuszczył on sam w swojej książce i licznych wypowiedziach. Mówienie za niego byłoby nadużyciem.
Można natomiast zastanawiać się, dlaczego tak wielki odsetek społeczeństwa także uważa, że powody były wystarczające. Przyjmując perspektywę historyczną, a nie polityczną można np. zauważyć że:
- na demontaż socjalizmu było za wcześnie, gdyż traktat o Układzie Warszawskim miał obowiązywać jeszcze przez kilka lat, a z nim zobowiązania wobec państw "bloku";
- ponadto opozycja, zarówno poza PZPRem jak i w jej łonie, w milicji i wojsku miała coraz większe wpływy, ale nie była przygotowana do przejęcia władzy;
- radykałowie z obu stron dążyli do konfliktu zbrojnego (wojny domowej);
- gospodarka, która jeszcze w 1988 radziła sobie nieźle, w 1989 r. doznała głębokiego załamania i rozpadała się.
Innymi słowy - rozwiązanie w rodzaju Okrągłego Stołu było wówczas niemożliwe.
Biorąc to pod uwagę można postrzegać stan wojenny tak samo, jak wojskowe zamachy stanu w wielu innych państwach - jako ruch "zamrażający" konflikt społeczno-polityczny (niedopuszczenie do krwawej rzezi) i powstrzymujący narastanie chaosu.
I myślę, że podobną opinię mają ci, którzy nie uważają stanu wojennego za zbrodnię przeciwko narodowi.
---------------
Jeszcze odniosę się do tego wykresu. Ktoś z Państwa zauważył, że za 20 lat zapewne będzie więcej ocen negatywnych, niż pozytywnych omawianego zdarzenia. Nasuwa mi się przypuszczenie z nutką przekąsu - no tak, ponieważ odejdzie na tamten świat więcej ofiar stanu wojennego, a wzrośnie liczba tych, którzy go nie zaznali. Którym łatwiej będzie ferować proste i łatwe wyroki.
Niestety muszę całkowicie nie zgodzić się z pańskim tokiem rozumowania, również analiza danych dotyczących oceny stanu wojennego jest delikatnie mówiąc mało rzetelna.
Przede wszystkim sytuacja gospodarcza kraju we wskaźnikach makroekonomicznych, "nowoczesności" produkcji ma początku lat 80 była zdecydowanie lepsza, niż w roku 1988, kiedy kilka lat autarkii zwiększyło dystans do krajów rozwiniętych,
Energia społeczna, która ujawniła się w 1989 po uwolnieniu gospodarki z ograniczeń ekonomii marksistowskiej zapełniła półki w ciągu dwóch lat, nic nie stało na przeszkodzie by wprowadzić gospodarkę rynkową w 1982, vide Jugosławia, Finlandia...
Nigdy po 1982 nie było tak sprzyjającej atmosfery wokół Polski w krajach zachodnich, mogliśmy liczyć na prawdziwy "Plan Marschalla bis", nigdy później polska nie miała tak wysokich notowań wśród opinii społecznej Zachodu. Wejście do Unii byłoby zdecydowanie szybsze i z wyższej pozycji.
Powszechność ruchu Solidarności, zaangażowanie ludzi, którzy wielokrotnie wspominają, że nigdy potem nie czuli się tak wolni i potrzebni, może świadczyć o gotowości Polaków do stworzenia społeczeństwa obywatelskiego, zamiast komisarzy wojskowych w gminach mogły powstać samorządy, tak jak to się stało 10 lat później.
Rosjanie chcieli wkroczyć do Polski, ale tylko jako rozjemcy, jeśli poleje się krew, zbyt dużo kosztowało ich powstanie węgierskie, Czechosłowacja 1968 i Afganistan, w Waszyngtonie był to czas jastrzębi. Tak czy inaczej Jaruzelski grał rosyjski interes. Mógł się bać też niekontrolowanego odwetu na własnej osobie, swoim aparacie...On po prostu nienawidził Solidarności, która pociągnęła za sobą 10 milionów ludzi, uważał ją za warcholstwo, bandytyzm, on wierzył w marksizm - leninizm, liczył na pomoc Rosjan, dbał o interesy władzy zupełnie oderwanej od społeczeństwa.
Ludzie pozytywnie oceniają stan wojenny głównie w małych miastach i wsiach oraz ludzie mocno związani z aparatem władzy, zaś młodzi przejmują ten pogląd po linii aktualnej oceny politycznej, oczywiście głównie lewicy.
Skąd taka ocena? Przede wszystkim co innego jest widzieć demonstrację na żywo, uczestniczyć w niej a co innego widzieć ją w reżimowej tv, co innego mieć dostęp do drugiego obiegu a co innego mieć tylko dwa kanały reżimowej tv. Lata 80 utrwalały mit generała zbawcy Ojczyzny, w latach 90, do 94 trwała wojna na górze, trudna transformacja ekonomiczna, potem po przejęciu tv przez postkomunistyczną lewicę, aż do 2002 nie przeprowadzano rzetelnych debat, badania naukowe też nie miały sprzyjającej aury, możliwość stworzenia pozytywnej legendy Solidarności, oczekiwanej na Zachodzie zatracono... -
Dodam tylko, że w 1987 to był sondaż "Polityki" a w 1994 zlecone przez tygodnik badanie Centrum Badania Opinii Publicznej, pytanie było mniej więcej - z kogo Polacy mogą być dumni?
-
Szukałem jakiś danych i jedyne co znalazłem, to książka "XX wiek" wydana przez "Politykę" pod red. Jacka Mojkowskiego i Wiesława Władyki. Otóż, są w niej informacje o plebiscytach wśród czytelników na najważniejsze postaci w Polsce XX wieku:
1987:
1. Józef Piłsudski
2. Karol Wojtyła
3. Władysław Sikorski
4. Karol Świerczewski
5. Maria Skłodowska - Curie
6. Władysław Gomułka
7. Henryk Sienkiewicz
8. Wojciech Jaruzelski
9. Wincenty Witos
10. Ignacy Jan Paderewski i Bolesław Bierut
1994:
1. Józef Piłsudski
2. Karol Wojtyła
3. Władysław Sikorski
4. Maria Skłodowska-Curie
5. Lech Wałęsa
6-7. Ignacy Jan Paderewski i Henryk Sienkiewicz
8. Stefan Wyszyński
9. Wojciech Jaruzelski
10.Władysław Anders
1998:
1. Karol Wojtyła
2. Maria Skłodowska-Curie
3. Józef Piłsudski
4. Ignacy Paderewski
5. Henryk Sienkiewicz
6. Lech Wałęsa
7. Stefan Wyszyński
8.Jerzy Giedroyc
9. Wojciech Jaruzelski
10. Wisława Szymborska
Dla porównania dopiszę, że Karol Wojtyła uzyskał 4950 głosów a Wojciech Jaruzelski 1443.
Wśród 100 dobroczyńców świata w ankiecie z 1998 r. Jaruzelski zajął 18 miejsce,6800 głosów
Wśród 100 złoczyńców 25, 1506 głosów
Na koniec notka w tej publikacji pod zdjęciem:
"Wojciech Jaruzelski - jego decyzja o wprowadzeniu stanu wojennego wciąż czeka na osąd historii." -
Jacek Piotrowski:
Michał M.:
Bzdura, żadna legenda sie nie rodzi. Coś tam slychcąc od czasu do czasu, ale to nawet nie tam tamy.
Waldemar Skrobacz:
Ale nie brak osądu Jaruzelskiego jest niebezpieczny, niebezpieczna jest rodząca się legenda ...
Ale po części odpowiedzialni za tę legendę są przeciwnicy Jaruzelskiego - wypowiadając takie właśnie agresywne opinie.
Historia już oceniła.
Jeszcze sąd skończy i będzie cisza.Jacek Piotrowski edytował(a) ten post dnia 11.12.08 o godzinie 20:56
No właśnie jak znaleźć dowód na rodzenie się legendy, może tak samo jak znaleźć dowód, że jej nie ma...To jak bajki o trollach - niby ich nie ma, a wszyscy je znają...Dwie kadencje Kwaśniewskiego zrobiły takie spustoszenie w myśleniu o stanie wojennym, że być może jest to już nie do odrobienia, pokrzywdzeni zostali zatem pokrzywdzeni raz jeszcze... -
Michał Jaremczuk:
Jeszcze parę lat temu, biorąc pod uwagę wykształcenie, też miewałem wątpliwości, ale dziś wedle najnowszych badań i zapowiedzi nowych odkryć, skłaniam się ku tezie, że działalność Jaruzelskiego była wbrew polskiej racji stanu, a w takim wypadku powołanie WRON było przestępstwem nie tylko w świetle peerelowskiej konstytucji ale i nie pisanego prawa obrony Ojczyzny, Narodu za wszelką cenę...czyli racji stanu.
proszę sobie sprawdzić czym była owa doktryna i czym mogło się zakończyć jej ewentualne "wprowadzenie w życie" na terenie Polski. Powodów do jej zastosowania było sporo...
Ale nie brak osądu Jaruzelskiego jest niebezpieczny, niebezpieczna jest rodząca się legenda zbawcy i zbawców Ojczyzny, on ma nadal wielu zwolenników wśród emerytowanych żołnierzy, którzy nadal mienią się żołnierzami LWP w różnych związkach, legenda ta jest obecna także wśród betonowej lewicy, działaczy niższych szczebli, policji, jeszcze niedawno WSI i kilku innych środowisk...Oczywiście nie o to chodzi, by komukolwiek zamykać usta, lub zabraniać mieć takich czy innych poglądów, nie mniej niestety polityka historyczna ma w Polsce wyjątkowo duże znaczenie...Tak naprawdę to nie wiadomo, jak ten problem rozwiązać, jak ocenić rzetelnie te czasy, tych ludzi, by jednocześnie zachować standardy demokratycznego państwa prawa i zadośćuczynić, tym którzy wtedy cierpieli. "Historia nas oceni" mówi się - wcale to nie takie proste i pewne. -
Michał Jaremczuk:
Historyk, windykacja..., brakuje tylko śledczego zacięcia, a może jest? Zacięcie takie IPNowskie.
rozumiem, ze najlepiej jeśli gen. Jaruzelski trafiłby do więzienia bez żadnego procesu, udowodnienia (wątpliwej zresztą) winy, ot tak tylko dlatego, że nazywa się Jaruzelski. Przyznam, że bardzo słuszna to jest koncepcja! gratuluje!
Punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia :) -
W Poznańskiem Piłsudskiego nie lubiano, a kiedy gimnazjalna orkiestra grała "Legiony" rzucano w muzyków pyrkami...) Piłsudski, to romantyczne Polaków zapotrzebowanie na silnego przywódcę, który poprowadzi Naród. Marszałek spełniał tę rolę doskonale, mimo lewicowo- terrorystycznych zamiłowań z młodości, mimo agenturalnych powiązań, mimo braku doświadczeń w polityce, w rządzeniu...W Poznańskiem nie lubiano Piłsudskiego z powodu ukutego przez stulecia mitu Wielkopolski, wedle którego zawsze była lepszą, lepiej rozwiniętą cywilizacyjnie, prawą część kraju...i przede wszystkim sama się wyzwoliła bez pomocy wąsatego "brygadiera". Stronnictwo Narodowe i jego kolejne mutacje było tu potęgą, a Dmowski ze swym ostrzeżeniem przed Niemcami znajdował zrozumienie we wszystkich warstwach społecznych. Dziś niekiedy śmieszą poplątania obu osób, brak zrozumienia dla poglądów naszych pradziadków bardzo różnicujących obie te postaci. Poglądy narodowców w takiej czy innej formie nadal w Wielkopolsce funkcjonują, choć oczywiście nie mają tego znaczenia, co kiedyś, przed wojną, co ciekawe współcześnie Piłsudskiego wielbi się, jako "prawdziwego Polaka".
Natomiast pytanie bym poszerzył tak: Piłsudski czy Dmowski, czy może Witos?
Wójt z Wierzchosławic był politykiem zawodowym, o czym się nie pamięta, pracował w kole polskim w parlamencie wiedeńskim, zanim został trzykrotnie premierem. Miał poglądy centro-prawicowe, choć pod koniec lat 30 wobec biedy na wsi, wynikłej z ogólnego kryzysu, skłaniał się do radykalnych postaw społecznych. Nie mniej mówi się, że to właśnie Witos "zrobił z chłopów Polaków", a to 70 % przedwojennego społeczeństwa. Nawiasem mówiąc wszyscy jakoś tam z chłopów jesteśmy. Pamiętam słowa prof. Geremka z okazji obchodów 100 lecia ruchu ludowego, że Witos, że ten ruch jest przeszłością, dorobkiem wszystkich Polaków i nikt go nie może zawłaszczać. -
no tak prawo do równości, to prawo naturalne...
-
Tak ten anglosaski archetyp był zalążkiem demokracji, choć powstał pewnie w XIII wieku, ale nie jestem specjalistą, może ktoś zna się lepiej...?
-
A mnie się tu przypomniała inna kwestia, a mianowicie tezy z jaką polska delegacja wystąpiła na soborze w Konstancji w 1415 roku za sprawą Rektora Pawła Włodkowica i arcybiskupa Mikołaja Trąby:
* społeczności mają prawo opowiadać się, do jakiego narodu należą
* ludzie mają prawo decydowania o własnej przyszłości i do obrony swego narodu
* władcy zobowiązani są szanować indywidualne przekonania religijne swoich poddanych a poddani nie mogą być rugowani ze swoich praw w związku z wyznawaną wiarą
* nawracanie przy użyciu przymusu i siły nie jest ważne, jest grzeszne i godne potępienia
* nie wolno używać nawracania jako usprawiedliwienia wojny
* utrzymanie pokoju wymaga istnienia Międzynarodowego Trybunału rozsądzającego wynikłe spory – żadnemu władcy, nawet cesarzowi czy papieżowi, nie wolno wypowiedzieć wojny bez poddania się takiemu procesowi
* reguły wojny sprawiedliwej mają zastosowanie zawsze i są wiążące – niezależnie czy państwo, naród lub ludzie, wobec których jest prowadzona, są chrześcijanami czy nie są
* narody niechrześcijańskie i niekatolickie żyjące z sąsiadami w pokoju mają zapewnione prawą do suwerenności i nienaruszalności terytorium
* ani cesarz ani papież nie może przeczyć regułom prawa naturalnego
* Polska była związana z cesarzem tylko gdy ten występował jako obrońca wiary
* prawo silniejszego przeżera stosunki międzynarodowe jak rak
* egzekwując swe prawo do samoobrony kraj katolicki może wspierać swe siły nie-katolikami i nie-chrześcijanami
Warto zauważyć, że te poglądy spowodowały, że w polskiej polityce zagranicznej od XV wieku nie prowadzono wojen niesprawiedliwych!
Japonia podobnie jak i inne mocarstwa świata, przyjęły podobne założenia dopiero po Deklaracji ONZ z 1948 r. -
Monika S.:
Próbuję przywołać tę debatę z pamięci, przypominam sobie, że najbardziej charakterystyczny zwrot, który powtarzał Wałęsa, to "panie sekretarzu kc", kiedy zwracał się do Miodowicza, a właściwie nie do niego, bo Wałęsa mówił jakby gdzieś obok, zupełnie nie zwracając uwagi na próbę nawiązania jakiejś dyskusji...O ile sobie przypominam Wałęsa mówił własny tekst, czym deprymował Miodowicza, mówił raczej do kamery, niż do adwersarza, mówił więc do Polaków, robiąc oko, że chodzi tu raczej o wykorzystanie tv do promowania Solidarności, niż o debatę z Miodowiczem, no bo co to za obrońca robotników, związkowiec, który jest na etacie u zarządców zakładów pracy, na etacie u władzy. Nigdy wcześniej w całym bloku wschodnim nie doszło do takiej debaty, choć i w powstaniu węgierskim, i w Czechosłowacji w 1968 i w Polsce w 1956, niektóre media wyłamywały się z oficjalnej propagandy.
Ciekawe dlaczego Miodowicz wypadł tak słabo, ponoć ćwiczyl przed tą debatą...
Musiał wiedzieć, że jak pójdzie w argumenty sloganami partii to przegra... to wszystko bylo na żywo...
Władza komunistyczna po raz pierwszy okazała słabość, tzn. ta debata wykazała, że Solidarność może rządzić krajem, bo na jej czele stoją ludzie lepsi, niż ludzie władzy. -
Monika S.:
Waldemar Skrobacz:
Michał M.:
Waldemar Skrobacz:
Ależ to dotyczy najnowszej historii świata, no choćby przywołać tu wiodącą postać spośród sfrażystów, pana Bila Clintona, to żywy przykład cierpień na jakie skazują nas meandry współczesnej wielkiej polityki światowej.
Nie ta grupa. I linia obrony moim zdaniem taka sobie :)
A sufrażysta Ludwik Dorn, sponiewierany alimentami, on jeden miał odwagę stanąć ramię w ramię w walce o sufrażystowskie pryncypia, stanął na mównicy sam jeden, pośród niemal milionów i miał siłę powiedzieć, to co ważne.
Zapraszam na forum polityka, to nie miejsce na takie dyskusje.
Ależ naturalnie już się zamykam, dyscyplina musi być, ale czyż wczoraj, to już nie jest historia pani Moniko? -
Michał M.:
Waldemar Skrobacz:
Ależ to dotyczy najnowszej historii świata, no choćby przywołać tu wiodącą postać spośród sfrażystów, pana Bila Clintona, to żywy przykład cierpień na jakie skazują nas meandry współczesnej wielkiej polityki światowej.
Nie ta grupa. I linia obrony moim zdaniem taka sobie :)
A sufrażysta Ludwik Dorn, sponiewierany alimentami, on jeden miał odwagę stanąć ramię w ramię w walce o sufrażystowskie pryncypia, stanął na mównicy sam jeden, pośród niemal milionów i miał siłę powiedzieć, to co ważne. -
Monika S.:
Waldemar Skrobacz:
A czy ktoś pomyślał o tych mężach sufrażystek, którzy w domu, przy garach spędzają długie godziny, zajmują się dziećmi, piorą, sprzątają, dbają o domowe ognisko. Kiedy ich żony walczą o swoje polityczne pryncypia, oni w zaciszu domowych pieleszy cerują skarpetki, wyszywają serwetki i tylko westchnąć mogą nad cudownościami wielkiego świata polityki. Czy ktoś pomyślał o ich dolach i niedolach, niespełnionych marzeniach, gdy ich żony grają na giełdzie, rozbijają się najnowszymi modelami sportowych aut w towarzystwie przygodnie spotkanych amantów, czy ktoś o nich pomyśli.
Wspomnijmy czasami o współczesnych sufrażystach.
Ale to nie ta grupa.
Ależ to dotyczy najnowszej historii świata, no choćby przywołać tu wiodącą postać spośród sfrażystów, pana Bila Clintona, to żywy przykład cierpień na jakie skazują nas meandry współczesnej wielkiej polityki światowej. -
Jacek Piotrowski:
Waldemar Skrobacz:
A kto jest pepkiem Europy? Czy inne nacje nie chcą/staraja sie uważac za najwspanialsze narody świata?
Mnie w naszym rozumieniu historii zawsze razi polocentryzm, widzenie dziania się świata z naszej perspektywy, tak naprawdę mało kto o nas cokolwiek wie za granicą, nie jesteśmy historycznym pępkiem Europy, nikomu nie zależy żebyśmy stanęli na piedestale "najwspanialszych" narodów świata, nikt nie lubi naszej martyrologii, bo co tu jest do lubienia, po co nam ma ktoś współczuć, przecież to żenujące!
Żeby się wypromować nie wystarczy kilka sekund spotu w CNN i nie wystarczy już hasło "Lech Walesa", które jest plakietką rewolucji Solidarności, właściwie funkcjonującą w zupełnym oderwaniu od osoby.
Sami sobie jesteśmy winni.
Jasne, ze nikt moze nie lubić naszej nartyrologii, bo czym mog a sie "pochwalić" w tym temacie np Francuzi, Włosi, Niemcy?
A kto chce słuchac o martyrologii Żydów?
No cóż ja mam Panu odpowiedzieć, chyba zna Pan "Wesele" i rozumie... -
A czy ktoś pomyślał o tych mężach sufrażystek, którzy w domu, przy garach spędzają długie godziny, zajmują się dziećmi, piorą, sprzątają, dbają o domowe ognisko. Kiedy ich żony walczą o swoje polityczne pryncypia, oni w zaciszu domowych pieleszy cerują skarpetki, wyszywają serwetki i tylko westchnąć mogą nad cudownościami wielkiego świata polityki. Czy ktoś pomyślał o ich dolach i niedolach, niespełnionych marzeniach, gdy ich żony grają na giełdzie, rozbijają się najnowszymi modelami sportowych aut w towarzystwie przygodnie spotkanych amantów, czy ktoś o nich pomyśli.
Wspomnijmy czasami o współczesnych sufrażystach.