Wypowiedzi
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Uczestnicy I edycji SPC
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Uczestnicy I edycji SPC
-
Czym różni się coaching oparty o cykl Kolba, od treningu prowadzonego w oparciu o cykl Kolba?
Czym różni się trening od coachingu opartego o cykl Kolba?
W treningu opartym o cykl Kolba trener (przynajmniej ja i ci którzy mnie uczyli) przeprowadzają:
1. ćwiczenie wcześniej szczegółowo zaplanowane.
2. Następnie pytaniami powoduje dyskusję uczestników i refleksję.
3. Podsumowuje dyskusję uczestników, wyciągając wnioski (teorię), lub powoduje, że sami uczestnicy treningu dokonują podsumowania i wyciągnięcia wniosków (teorii)
4. Powoduje, że uczestnicy zastanawiają się i określają jak w praktyce to wykorzystają w swoim życiu, w swojej pracy itd. – taki pragmatyzm.
Ćwiczenie się kończy. Uczestnicy idą do domów. Z czasem w praktyce czynią to co zaprojektowali w punkcie 4. Pragmatyzm, czyli przerabiają cykl Kolba na nowo, w swoich specyficznych warunkach.
Mamy zatem:
1’. Ćwiczenie w praktyce – wykonanie ćwiczenia w realnych warunkach.
2’. Samodzielne oddanie się refleksji – co zrobiłem, jak, co z tego wynika, jakie konsekwencje?, co było dobrze, co trzeba poprawić? Co jest mi nie jasne, co muszę dopracować itd.?
3’. Wyciągnięcie konkretnych wniosków z tego działania (Sformułowanie teorii, zasad)
4’. Jak w przyszłości wykorzystam teorię z punktu 3’? jakie ma to znaczenie na moje działanie?, jaki wpływ na mnie i na otoczenie?
Uczestnik treningu w przyszłości wykonując to zadanie znowu przejdzie przez kolejny cykl uczenia się Kolba, a potem następny i następny, ciągle podnosząc swoje umiejętności.
W Coachingu opartym o cykl Kolba przechodzimy (coach + klient) przez 6 etapów, nałożonych na cykl Kolba, patrz rysunek:
Od Treningu, Coaching ten różni się m.in. poziomem dyrektywności prowadzącego.
W treningu to trener planuje ćwiczenie i jego przebieg, mówi co było świetnie, a co należy poprawić.
W coachignu wszystko tworzy sam klient prowadzony przez coacha, na podstawie tego co już wie, umie, potrafi. Coach niczego go nie uczy, lecz pomaga klientowi uświadomić sobie, zrozumieć to co już klient potrafi.
Najczęściej coach posługuje się pytaniami i aktywnym słuchaniem. Klient sam planuje co chce zrobić (zadanie/ćwiczenie), sam je robi, sam wyciąga wnioski, sam określa co było świetnie, a co należy poprawić.
Przebieg coachingu (w oparciu o model coachingowy z powyższego linku):
1. Określenie ogólnej potrzeby i celów coachingu. Coach zadaje pytania, aktywnie słucha, jest motorem napędowym relacji, rozmowy ale źródłem określającym cele jest klient.
W treningu to trener określa cele treningu, po wcześniejszej analizie potrzeb treningowych, rozwojowych.
2. Uzgodnienie konkretnych celów coachingu.
Jest to efekt rozmowy z poprzedniego etapu. Tutaj również źródłem celów jest klient. Coach tylko (i aż) tylko rozmawia, parafrazuje, aktywnie słucha.
3. Opracowanie zadania praktycznego.
Coach pyta co byś chciał zrobić? W jaki sposób chciałbyś przybliżyć się do celu? Co może Ci w tym pomóc?
Klient odpowiada. (Jak nie odpowiada. Mówi, że nie wie, to coach może np. zapytać o inne podobne sytuacje w jego życiu, o to jak jego bliscy w takich sytuacjach postępują, może też opowiedzieć metaforę, historie).
Klient sam sobie opracowuje zadanie – rozwiązanie pozwalające osiągnąć cel, przybliżające go do celu.
Może je teraz wykonać podczas coachingu, lub pójść do domu, lub pracy i je tam wykonać.
W treningu, to trener przychodzi na trening z gotowym ćwiczeniem, które trener opracował, w wyniku analizy potrzeb treningowych. W trakcie wykonywania ćwiczenie owo może ulec małej modyfikacji, może zostać bardziej dostosowane do grupy, ale decyzję o tym podejmuje trener.
4. Wykonanie zaplanowanego zadania bądź działania.
Klient wykonuje działanie, które pozwala mu osiągnąć cel, lub go przybliża do celu.
5. Ocena działań i planowanie lepszego funkcjonowania.
Zadanie zostało wykonane w praktyce, jesteśmy teraz na etapie refleksji. Coach i klient prowadzą rozmowę o tym działaniu.
Następnie klient prowadzony przez coacha wyciąga wnioski (teorię) z tego co wykonał i powiedział podczas refleksji. Tak naprawdę to NIE tworzy tej teorii, tylko uświadamia sobie, rozumie to co już potrafił, tylko zrozumiał to podczas zadania.
Teraz klient planuje jak następnym razem będąc w takiej sytuacji postąpi. Co doda do swojego działania, lub co usunie z niego, co zmieni?
6. Zakończenie coachingu, lub powtórzenie etapów 3-6.
Jeśli okaże się że rozwiązanie wykonane przez klienta na etapie 4, było dobre, klient osiągnął cel, to nie wprowadza się wielkich zmian w tym działaniu. Utrwala się zachowanie, które klient wypracował i wykonał w praktyce, ale na podstawie tego co sam umiał, wiedział. Coach go niczego nowego nie nauczył! Pomógł zrozumieć.
Jeśli okaże się, że rozwiązanie jest błędne i klient nie osiągnie dzięki niemu celu, to wracamy do etapu 3 i opracowujemy nowe zadanie.
Dzięki wykonaniu tego nieskutecznego rozwiązania, refleksji nad nim, wyciągnięciu wniosków (sformułowaniu teorii) i określeniu jak to w praktyce klient wykorzysta, klient stał się „bogatszy” o doświadczenie i wiedzę. Nie osiągnął celu, ale planując kolejne rozwiązanie zastosuje to co właśnie sobie uświadomił (lub odkrył w sobie) i dzięki temu łatwiej mu będzie wypracować samodzielnie rozwiązanie.Tomasz Dulewicz edytował(a) ten post dnia 23.02.12 o godzinie 19:05 -
Coaching NIE jest uczeniem. To prawda. Dlaczego więc zaliczyłem go do sposobów uczenia?
Zaliczyłem w tym zestawieniu coaching do sposobu uczenia się, ale uczenia się w sensie odkrycia, uświadomienia, zrozumienia tego co klient już potrafił, ale nie robił tego, bo uważał, że nie umie.
Swego czasu przez 6 miesięcy „uczono” mnie pracy trenera metodą coachingu opartego o cykl Kolba.
Piszę „uczono”, bo tak naprawdę ja w tym czasie odkrywałem i uświadamiałem sobie to co już potrafiłem, więc NIE uczono mnie niczego nowego.
Byłem wtedy na stażu w firmie szkoleniowej. Mój szef, mentor i trener stwierdził, że nie chce żebym szedł do szkoły trenerów, bo on mnie szybciej i lepiej nauczy trenerstwa.
Wtedy zaczął mnie „uczyć” przez coaching oparty o cykl Kolba. Chciał żebym ja sam sobie wypracował styl pracy trenera, który będzie mi najbardziej odpowiadał, z którym ja się będę dobrze czuł.
Nie chciał mnie uczyć tego jakim trenerem jest on. Postanowił ODKRYĆ moje silne strony, moje talenty; wzmocnić je i zrobić ze mnie trenera na podstawie tego co już mam, tych umiejętności które już mam.
Efekt był taki, że stworzył trenera nie pasującego do jego firmy:))
Dał mi swobodę coachingowego podejmowania decyzji i wyszedł ze mnie niedyrektywny, gestaltowski trener nastawiony na proces, a nie charyzmatyczny show-man.
A ja nie związałem się z firmą.
Mój przypadek chyba był jego pierwszym i ostatnim tak nie dyrektywnym, coachingowym, a nie treningowo – doradczym sposobem wychowywania sobie trenerów:)
Czym to się różniło od UCZENIA mnie trenerstwa?
W treningu indywidualnym ja bym przychodził i dostawał zadanie/ćwiczenie od trenera. W konsekwencji mógłbym zostać trenerem show-manem, którym być nie chciałem. Po prostu bym został wytrenował na takiego. Został bym nauczony nowych umiejętności, które były mi obce.
W coachingu rozwinąłem i przeniosłem na grunt trenerstwa umiejętności, które już miałem.
Żaden trening, nawet indywidualny nie dałby mi tyle ile dostałem. Na treningu robiłbym zadanie (ćwiczenie) trenera. Ja jednak robiłem to co chciałem. Odpowiedzialność za moje działania leżała po mojej stronie. Podczas treningu odpowiedzialność za ćwiczenia leży po stronie trenera. Tak naprawdę to nic nowego mnie mój coach NIE nauczył, ale sprawił, że ja zrozumiałem to co umiałem i zacząłem to stosować w prowadzeniu szkoleń.
Chciałem szybko poprowadzić swoje pierwsze szkolenie. Pozwolił mi. Spytał tylko czego potrzebuję?
Pierwsze szkolenie jakie poprowadziłem, było tragiczne. Gubiłem się, plątałem, byłem cały zestresowany, czytałem miejscami niemal prosto z kartki to co chciałem powiedzieć.
Po nim byłem prawie załamany. Dziwiłem się dlaczego tak wcześnie pozwolił mi prowadzić szkolenie? Przecież wiedział, czego może się po mnie spodziewać. Miałem mu za złe, że wcześniej nie nauczył mnie panowania nad stresem.
Z perspektywy czasu wiem dlaczego mi pozwolił poprowadzić to szkolenie?
W jego skutku okazało się, że ja umiem panować nad stresem, umiem być pewnym siebie np. na egzaminach, grając w piłkę nożną, startując w zawodach sportowym.
Uświadomiłem sobie, że ja potrafię panować nad stresem, pewnością siebie, a nie potrafię panować nad stresem podczas szkolenia.
NIE uczył mnie panowania nad stresem podczas szkoleń, a następnym razem prowadząc szkolenie byłem opanowany i pewny siebie.
Pozwolił mi wziąć moje cele we własne ręce, wziąć odpowiedzialność za nie i pozwolił mi odkryć i uświadomić sobie, że ja wiele umiem.
„Nauczyłem się” bardzo wiele, ale nie nowej wiedzy, ale wiedzy i umiejętności, które już miałem opanowane!!! :))
Coach NIE uczy nowej wiedzy. A czy starej wiedzy można uczyć? Pewnie nie. Dlatego coach nie uczy.
Być może z logicznego punktu widzenia w moim zestawieniu jest błąd, ale wszyscy wiemy o co chodzi:)) -
Marta Pacek:
Czytając ten wątek nasuwają mi się nadal pytania:
- czy cykl Kolba jest narzędziem coachingowym?
Cykl Kolba nie jest narzędziem coachingowym.
[/b]Model coachingu w oparciu o cykl kolba jest narzędziem coachingowym:))[/b] i to od dawna bo już w latach ’90 dwudziestego wieku był stosowany na świecie, a w 2004 roku została wydana w języku polskim książka opisująca go. Mianowicie „Podręcznik coachingu” – Sara Thorpe, Jackie Clifford.
Wiele szkół coachów uczy czysto NLPowskiego coachingu. Uczy modeli GROW, InerGame, czy SCORE. Oprócz tego jest jeszcze inne „pole” do szukania modeli coachingowych.
Każdy model uczenia się, lub uczenia innych ludzi można przerobić na model pozwalający zrozumieć, uświadomić sobie to co już umiemy. Czyli przebudować na model coachingowy! Mogę podjąć się takiej przebudowy każdego modelu uczenia:))
Z czym Wam się kojarzy Kaizen?
Z zarządzaniem, z jakością, z produkcją?
Tak. Kaizen jest wykorzystywany do zarządzania produkcją.
Ale Kaizen dosłownie oznacza „doskonałość”, a oznacza on uczenie doskonałości w produkcji.
Jeśli zatem jest sposobem uczenia doskonałości, to można na nim zbudować model coachingowy i taki model już został stworzony, tylko nie jest popularny:))
PS. Napisałem dużo i zarazem nie wiele, bo to co napisałem to dopiero początki tematu ;))
W razie pytań proszę pytać.
Proszę też komentować to co napisałem. Jak tak dalej pójdzie to stworzymy podręcznik podejścia systemowego w coachingu:)) -
Marta Pacek:
Czytając ten wątek nasuwają mi się nadal pytania:
- czym różni się coaching systemowy od myślenia systemowego przedstawionego przez P.Senge? (też w kontekście książki, która była rekomendowana przy temacie coaching systemowy)
Odpowiem taką metaforą. Podczas Olimpiady na starcie biegu na 100 metrów stoi 7 sprinterów. Zawodnik z numerem 7 pomyślał, że zrezygnuje. Postanowił zrezygnować.
Ilu uczestników stoi teraz na starcie?
Sześciu?
NIE. Dalej siedmiu, bo pomyśleć to co innego niż wykonać. Bo postanowić to co innego niż wykonać. Jednak żeby wykonać, to trzeba pomyśleć i postanowić.
Żeby wykonać coaching systemowy, to trzeba wcześniej pomyśleć systemowo.
Peter Senge nie opisuje coachingu systemowego, lecz myślenie sytemowe, a to jest bynajmniej potrzebne by działać systemowo.
Nie oznacza jednak, że osoba myśląca systemowo działa systemowo:)) -
Marta Pacek:
Czytając ten wątek nasuwają mi się nadal pytania:
- czym jest coaching grupowy? (pojawiło się takie określenie przy rekomendacji ksiązki: "Kto zabrał mój ser") - czy on różni się od coachingu tylko tym, że mamy grupę a nie jednego uczestnika? Czy to nie jest zbyt duże uproszczenie? I na ile jest to w ogóle coaching, skoro autor prezentuje - poprzez alegoryczną opowieść - konkretne wskazówki na życie i zmiany.
Ja NIE powiedziałem, że książka „Kto zabrał mój ser?” jest coachingiem dla czytelnika, tylko że jest swego rodzaju zapisem coachingu, w domyśle coachingu bohaterów książki, który trwa również po zakończeniu opowieści, podczas rozmowy w kawiarni.
Opowieść o poszukiwaczach sera, to metafora. Jest ona opisem działania. Kiedy klient nie może samodzielnie zaplanować w coachingu swojego działania, bo np. brak mu pewności siebie, jest bardzo zrezygnowany, to coach może posłużyć się metaforą, historią taką jak ta o poszukiwaczach sera. W wyniku jej wysłuchania klient może sobie przypomnieć wiele rzeczy, uświadomić, że coś podobnego przeżył, obserwował jak inni przeżywali, ze już kiedyś w innych warunkach był pewny siebie wiele razy.
Wtedy klient może dojść do wniosku, że on całkiem dużo w tej kwestii wie, tylko nie zwracał na to uwagi.
Metafora, bądź historia może pełnić w coachingu rolę inspiracji. Nie może jednak być gotowym rozwiązaniem danym klientowi, pod postacią historii. Dlatego metafora ta powinna być nierealna, baśniowa. Tak też jest w książce „Kto zabrał mój ser?”. Nikt ze słuchaczy tejże metafory (grupy absolwentów uniwersytetu) nie jest człowiekiem wielkości myszy i nie gania przez całe życie po labiryncie w poszukiwaniu sera.
Kiedy ci absolwenci wysłuchali opowieści o poszukiwaczach sera, rozpoczęli dyskusję.
Czyli rozpoczęli etap 1. Określenie ogólnej potrzeby i celów coachingu – potrzeby i celów własnych zmian.
Następnie mówiąc o swoich realiach sprecyzowali owe cele – etap 2. Uzgodnienie konkretnych celów coachingu.
Etapu 3 .Opracowanie zadania praktycznego – NIE wykonywali. Zamiast opracować i wykonać jakieś zadanie przybliżające do celu, po prostu opisali i przeanalizowali zdarzenia ze swojego życia, które już wykonali wcześniej.
(Stosując coaching oparty o cykl Kolba, często czyni się tak, podczas coachingu przekonań, wartości.)
Absolwenci ci sami zadawali sobie pytania, sami odnajdywali odpowiedzi, które znali, ale nie zwracali na nie uwagi. Nikt z nich nie mówił drugiemu co ma zrobić. Każdy mówił co chciał i jak chciał, choć zwracał uwagę na to co inni przed nim powiedzieli. Pod względem sensu wypowiedzi, uwzględniano to co inni powiedzieli wcześniej.
Ludzie ci zbudowali podczas tej rozmowy swego rodzaju system, który sam się coachował.
Do coachingu grupowego jest potrzebna grupa, ale to dopiero początek. Ważniejsze w tej grupie są interakcje i relacje pomiędzy uczestnikami tego coachingu; to czy są uwzględniane cele i potrzeby innych, wpływ na innych (element podejścia systemowego). Uczestnicy wypracowują cele, które mogą być różne dla różnych uczestników, ale nie mogą być sprzeczne!!! Wiele książek i również coachów uważa, że cele powinny być identyczne dla każdego członka grupy. Ja prowadziłem coaching grupowy kiedy cele różnych osób były różne i jakoś mi się udawało.
W pewnym momencie mojej pracy coacha z grupą, grupa zaczyna się sama coachować – a ja tylko słucham, czasem słucham aktywnie.
Dla mnie coaching grupowy to m.in. wypracowanie takiej sytuacji, że grupa sama się coachuje i co więcej robi to jeszcze długo po zakończeniu coachingu. Jednak, żeby taka sytuacja miała miejsce trzeba uwzględnić:
1. Otoczenie (środowisko) – gdzie?
2. Zachowanie – co?
3. Umiejętność – jak?
4. Wartości/przekonania – dlaczego? po co?
5. Tożsamość – kto?, kim jestem?
6. Duchowość – dla kogo?, dla jakiej idei?
Wygląda znajomo? To poziomy logiczne Roberta Diltsa – dla mnie mają duży wpływ na podejście systemowe, jednak to nie wszystko. Podejście systemowe w coachingu pochodzi z systemowej terapii rodzin.
A dokładniej mówiąc przeszło następującą drogę:
1. Systemowa terapia rodzin – jej początki to lata 40/50 dwudziestego wieku w USA
2. podejście systemowego do komunikacji międzyludzkiej Gregorego Batesona.
3. Robert Dilts sformułował poziomy logiczne w coachingu w oparciu o prace Gregorego Batesona. Poziomy logiczne to jednak nie wszystko.
Wymieniając za „Psychologia coachingu” – Bruce Peltier, podstawowe założenia podejścia systemowego to:
1. Koncentracja na teraźniejszość. Ważne jest to co jest tu i teraz. (można znaleźć wiele analogii do Gestaltu, który to wykorzystuję w coachingu – oczywiście zaadoptowany do potrzeb coachingu, a nie terapii).
2. Proces ważniejszy od treści. Coacha interesuje to co dzieje się w tym miejscu organizacji, ale również to co stanie się w skutek tego w innym miejscu organizacji. Tutaj mogą być pomocne poziomy logiczne Diltsa. Zarówno w odniesieniu do całej organizacji, jak i do jednostki.
3. Umiejscowienie problemu. Kiedy coś jest nie w porządku, to zwraca się uwagę na system, a nie na jednostkę. Jeśli nawet jednostka postępuje nie właściwie, to dlatego, że system determinuje takie zachowanie.
Np. pracownik zamyślony i „nieobecny” osiąga bardzo słabe wyniki w pracy. Pytany co się stało, odpowiada, że umarła jego matka.
W podejściu linearnym szef zacznie się zastanawiać co zrobić z tym pracownikiem – wysłać na urlop, zwolnić.
W podejściu systemowym szef zacznie się zastanawiać nad systemem. Co zrobić, żeby w tym jak i w następnych takich sytuacjach pracownicy czuli się dobrze i pracowali na normalnym poziomie efektywności? Co jest nie tak z systemem w naszej firmie, z wzajemnymi relacjami? Mam go wysyłać na urlop, żeby doszedł do siebie? Przecież on w samotności na tym urlopie jeszcze bardziej może się załamać. Co mogę zrobić, żeby tu i teraz odzyskał zapał do pracy? Co mogę zrobić z systemem zależności, a nie z tą jednostką? Jak zmienię jednostkę to mam jednorazowe rozwiązanie, jak system, to mam rozwiązanie na wiele podobnych sytuacji.
4. Zmiany pierwszego i drugiego stopnia.
Pierwszego stopnia to zmiana jednostki, która nie wpływa na system (pozostałe jednostki i ich relacje).
Drugiego stopnia zmiana zachodzi, gdy organizacja (system) musi się dostosować do zmiany jednostki. Np. szef wprowadził nowy system wynagradzania za pracę, lub nowy system produkcji itp.;
lub załamany, zamyślony pracownik nie wywiązuje się ze swoich obowiązków, przez co opóźnia pracę innych.
Coach musi uważać, żeby nie stać się źródłem zmian drugiego stopnia! Wtedy przestaje być coachem, a zaczyna doradcą. Wtedy staje się częścią systemu i jak odejdzie z organizacji, to dopiero będzie problem, bo bez niego organizacja nie jest wstanie funkcjonować dalej, lub ma problemy.
Spotkałem w życiu kilku charyzmatycznych coachów, którzy mieli wspaniałe wyniki, ale gdy odchodzili z firmy, to firmy wracały do nich i prosiły o powrót – uzależniały się od nich. Jedni czynili to nieświadomie inni z premedytacją – mieli dożywotnio stałych klientów:))
Wnikając głębiej w terapię rodzin można wyciągnąć więcej wniosków, zasad, pomysłów i modeli co do coachingu systemowego, lecz o tym pisał już nie będę. Odsyłam do literatury, lub do szkoleń z terapii systemowej, bo o szkoleniach typu: „zastosowanie terapii systemowej rodzin w coachingu” nie słyszałem. -
Marta Pacek:
Tak ja rozumiem różnice pomiędzy coachingiem i treningiem.
Jakie są Państwa doświadczenia?
Podsumowując to co napisałaś, chyba mogę powiedzieć, że trening od coachingu różni się stopniem dyrektywności prowadzącego. Ja dodam, że również poziomem umiejętności i wiedzy osoby idącej na trening i osoby idącej na coaching.
Tu to opisałem łącznie z poziomami i sposobami ucznia się:
http://www.goldenline.pl/forum/coaching-sztuka-mozliwo...
Zaliczyłem w tym zestawieniu coaching do sposobu uczenia się, ale uczenia się w sensie odkrycia, uświadomienia, zrozumienia tego co już potrafił, ale nie robił tego, bo uważał, że nie umie.
Swego czasu przez 6 miesięcy „uczono” mnie pracy trenera metodą coachingu opartego o cykl Kolba.
Piszę „uczono”, bo tak naprawdę ja w tym czasie odkrywałem i uświadamiałem sobie to co już potrafiłem.
Byłem wtedy na stażu w firmie szkoleniowej. Mój szef, mentor i trener stwierdził, że nie chce żebym szedł do szkoły trenerów, bo mi tam zrobią wodę z mózgu, a i tak nie nauczą mnie prowadzić szkolenia tak dobrze jak on mnie nauczy.
Wtedy zaczął mnie „uczyć” przez coaching oparty o cykl Kolba. Chciał żebym sobie sam wypracował styl pracy trenera, który będzie mi najbardziej odpowiadał, z którym ja się będę dobrze czuł.
Nie chciał mnie uczyć tego jakim trenerem jest on. Postanowił ODKRYĆ moje silne strony, moje talenty; wzmocnić je i zrobić ze mnie trenera na podstawie tego co już mam, tych umiejętności które już mam.
Efekt był taki, że stworzył trenera nie pasującego do jego firmy:)) Chciał bardziej charyzmatycznego show-mana, ale dał mi swobodę coachingowego podejmowania decyzji i wyszedł ze mnie nie dyrektywny, gestaltowski trener nastawiony na proces, a nie charyzmatyczny show-man.
A ja nie związałem się z firmą.
Mój przypadek chyba był jego pierwszym i ostatnim tak nie dyrektywnym, coachingowym, a nie treningowo – doradczym sposobem wychowywania sobie trenerów:)
Nie mniej jednak poprzez coaching „nauczyłem” się podstaw trenerstwa. Nauczyłem się w sensie zrozumienia, że ja to już umiem, wiem, potrafię, tylko uważam, że nie potrafię. Moimi zadaniami przybliżającymi mnie do celu: „Bycia świetnym trenerem”, było np.:
- przeprowadzenie jako trener takiego i takiego szkolenia, w taki a taki sposób (oczywiście sam go sobie określałem)
W efekcie popełniłem wiele błędów, ale dzięki refleksji i tworzeniu teorii przeze mnie samego, odkryłem coś co umiałem, ale nie byłem tego świadomy.
Czym to się różniło od treningu indywidualnego?
W treningu indywidualnym ja bym przychodził i dostawał zadanie/ćwiczenie od trenera. W konsekwencji mógłbym zostać trenerem show-manem, którym być nie chciałem. Po prostu bym został wytrenował na takiego. Został bym nauczony nowych umiejętności, które były mi obce.
W coachingu rozwinąłem i przeniosłem na grunt trenerstwa umiejętności, które już miałem.
Trwało to długo. Z perspektywy czasu okazało się że przez te 6 miesięcy nie wiele się nauczyłem o prowadzeniu szkoleń. Myślałem, że straciłem 6 miesięcy, bo mogłem iść na szkolenie uczące prowadzenia treningów, przeczytać kila książek o szkoleniach i nauczyć się wiele nowych rzeczy w krótszym czasie.
Teraz jednak wiem, że w tamtym czasie „nauczyłem” się o wiele więcej niż myślałem, bo uświadomiłem sobie to co potrafiłem, zrozumiałem jak to robię. Nie nauczyłem się rozwiązań, narzędzi prowadzenia szkoleń, ale zrozumiałem, ze ja je potrafię sam tworzyć w oparciu o swoje działania, doświadczenia.
Żaden trening, nawet indywidualny nie dałby mi tyle ile dostałem. Na treningu robił bym zadanie (ćwiczenie) trenera. Ja jednak robiłem to co chciałem. Odpowiedzialność za moje działania leżała po mojej stronie. Podczas treningu odpowiedzialność za ćwiczenia leży po stronie trenera. Tak naprawdę to nic nowego mnie mój coach nie nauczył, ale sprawił, że ja zrozumiałem to co umiałem i zacząłem to stosować w prowadzeniu skzoleń.
Chciałem szybko poprowadzić swoje pierwsze szkolenie. Pozwolił mi, spytał tylko czego potrzebujesz?
Pierwsze szkolenie jakie poprowadziłem, było tragiczne. Gubiłem się, plątałem, byłem cały zestresowany, czytałem miejscami niemal prosto z kartki to co chciałem powiedzieć.
Po nim byłem prawie załamany. Dziwiłem się dlaczego tak wcześnie pozwolił mi prowadzić szkolenie? Przecież wiedział, czego może się po mnie spodziewać. Miałem mu za złe, że nie nauczył mnie panowania nad stresem.
Z perspektywy czasu wiem dlaczego mi pozwolił poprowadzić to szkolenie?
W jego wyniku okazało się, że ja umiem panować nad stresem, umiem być pewnym siebie np. na egzaminach, grając w piłkę nożną, startując w zawodach sportowym.
Uświadomiłem sobie, że ja potrafię panować na stresem, pewnością siebie, a nie potrafię panować nad stresem podczas szkolenia.
NIE uczył mnie panowania nad stresem podczas szkolenia, a następnym razem prowadząc szkolenie byłem opanowany i pewny siebie.
Pozwolił mi wziąć moje cele we własne ręce, wziąć odpowiedzialność za nie i pozwolił mi odkryć i uświadomić sobie, że ja wiele umiem.
„Nauczyłem się” bardzo wiele, ale nie nowej wiedzy, ale wiedzy i umiejętności, które już miałem opanowane!!! :)) -
Marta Pacek:
A czym takie rozumienie coachingu różni się od treningu/szkolenia prowadzonego metodami interaktywnymi?
W metodzie interaktywnej opartej o cykl Kolba trener (przynajmniej ja i ci którzy mnie uczyli) przeprowadzają:
1. ćwiczenie wcześniej szczegółowo zaplanowane.
2. Następnie pytaniami powoduje dyskusję uczestników i refleksję.
3. Podsumowuje dyskusję uczestników, wyciągając wnioski (teorię), lub powoduje, że sami uczestnicy treningu dokonują podsumowania i wyciągnięcia wniosków (teorii)
4. Powoduje, że uczestnicy zastanawiają się i określają jak w praktyce to wykorzystają w swoim życiu, w swojej pracy itd. – taki pragmatyzm.
Ćwiczenie się kończy. Uczestnicy idą do domów. Z czasem w praktyce czynią to co zaprojektowali w punkcie 4. Pragmatyzm, czyli przerabiają cykl Kolba na nowo, w swoich specyficznych warunkach.
Mamy zatem:
1’. Ćwiczenie w praktyce – wykonanie ćwiczenia w realnych warunkach.
2’. Samodzielne oddanie się refleksji – co zrobiłem, jak, co z tego wynika, jakie konsekwencje?, co było dobrze, co trzeba poprawić? Co jest mi nie jasne, co muszę dopracować itd.?
3’. Wyciągnięcie konkretnych wniosków z tego działania (Sformułowanie teorii, zasad)
4’. Jak w przyszłości wykorzystam teorię z punktu 3’? jakie ma to znaczenie na moje działanie?, jaki wpływ na mnie i na otoczenie?
Uczestnik treningu w przyszłości wykonując to zadanie znowu przejdzie przez kolejny cykl uczenia się Kolba, a potem następny i następny, ciągle podnosząc swoje umiejętności.
W Coachingu opartym o cykl Kolba przechodzimy (coach + klient) przez 6 etapów, nałożonych na cykl Kolba, patrz rysunek:
http://www.profeo.pl/gallery/photo/15542/Coaching-w-uj...
Od Treningu, Coaching ten różni się m.in. poziomem dyrektywności prowadzącego.
W treningu to trener planuje ćwiczenie i jego przebieg, mówi co było świetnie, a co należy poprawić.
W coachignu wszystko tworzy sam klient prowadzony przez coacha, na podstawie tego co już wie, umie, potrafi.
Coach niczego go nie uczy, a pomaga sobie uświadomić, zrozumieć najczęściej pytaniami i aktywnym słuchaniem. Klient sam planuje co chce zrobić (zadanie/ćwiczenie), sam je robi, sam wyciąga wnioski, sam określa co było świetnie, a co należy poprawić.
Przebieg coachingu (w oparciu o model coachingowy z powyższego linku):
1. Określenie ogólnej potrzeby i celów coachingu. Coach zadaje pytania, aktywnie słucha, jest motorem napędowym relacji, rozmowy ale źródłem określającym cele jest klient.
W treningu to trener określa cele treningu, po wcześniejszej analizie potrzeb treningowych, rozwojowych.
2. Uzgodnienie konkretnych celów coachingu.
Jest to efekt rozmowy z poprzedniego etapu. Tutaj również źródłem celów jest klient. Coach tylko (i aż) tylko rozmawia, parafrazuje, aktywnie słucha.
3. Opracowanie zadania praktycznego.
Coach pyta co byś chciał zrobić? W jaki sposób chciałbyś przybliżyć się do celu? Co może Ci w tym pomóc?
Klient odpowiada. (Jak nie odpowiada. Mówi, że nie wie, to coach może np. zapytać o inne podobne sytuacje w jego życiu, o to jak jego bliscy w takich sytuacjach postępują, może też opowiedzieć metaforę, historie).
Klient sam sobie opracowuje zadanie – rozwiązanie pozwalające osiągnąć cel, przybliżające go do celu.
Może je teraz wykonać podczas coachingu, lub pójść do domu, lub pracy i je tam wykonać.
W treningu, to trener przychodzi na trening z gotowym ćwiczeniem, które trener opracował, w wyniku analizy potrzeb treningowych. W trakcie wykonywania ćwiczenie owo może ulec małej modyfikacji, może zostać bardziej dostosowane do grupy, ale decyzję o tym podejmuje trener.
4. Wykonanie zaplanowanego zadania bądź działania.
Klient wykonuje działanie, które pozwala mu osiągnąć cel, lub go przybliża do celu.
5. Ocena działań i planowanie lepszego funkcjonowania.
Zadanie zostało wykonane w praktyce, jesteśmy teraz na etapie refleksji. Coach i klient prowadzą rozmowę o tym działaniu.
Następnie klient prowadzony przez coacha wyciąga wnioski (teorię) z tego co wykonał i powiedział podczas refleksji. Tak naprawdę to NIE tworzy tej teorii, tylko uświadamia sobie, rozumie to co już potrafił, tylko zrozumiał to podczas zadania.
Teraz klient planuje jak następnym razem będąc w takiej sytuacji postąpi. Co doda do swojego działania, lub co usunie z niego, co zmieni?
6. Zakończenie coachingu, lub powtórzenie etapów 3-6.
Jeśli okaże się że rozwiązanie wykonane przez klienta na etapie 4, było dobre, klient osiągnął cel, to nie wprowadza się wielkich zmian w tym działaniu. Utrwala się zachowanie, które klient wypracował i wykonał w praktyce, ale na podstawie tego co sam umiał, wiedział. Coach go niczego nowego nie nauczył! Pomógł zrozumieć.
Jeśli okaże się, że rozwiązanie jest błędne i klient nie osiągnie dzięki niemu celu, to wracamy do etapu 3 i opracowujemy nowe zadanie.
Dzięki wykonaniu tego nieskutecznego rozwiązania, refleksji nad nim, wyciągnięciu wniosków (sformułowaniu teorii) i określeniu jak to w praktyce klient wykorzysta, klient stał się „bogatszy” o doświadczenie i wiedzę. Nie osiągnął celu, ale planując kolejne rozwiązanie zastosuje to co właśnie sobie uświadomił (lub odkrył w sobie) i dzięki temu łatwiej mu będzie wypracować samodzielnie rozwiązanie.Tomasz Dulewicz edytował(a) ten post dnia 31.05.08 o godzinie 21:01 -
Marta Pacek:
Moje pytanie wynika stad ze jestem zwolennikiem czystości pojęć i metodologii - szczególnie na forum, gdzie są eksperci:)
M.in. przez to, że jesteśmy na forum z ekspertami, a nie np. w szkole coachów, to dlatego pozwoliłem sobie mówić żargonem coachingowym:))
Przepraszam za nie sprecyzowanie kilku kwestii:)) -
Marta Pacek:
Cykl Kolba jest koncepcja skutecznego UCZENIA się ludzi dorosłych. Zreszta należę do zwolenników tej metody przy projektowaniu treningów i szkoleń.
Przez rok uczyłem tą metodą młodzież w wieku 13-15 lat, a inni trenerzy o wiele dłużej uczą w ten sposób młodzież np. w Krakowskiej Akademii Samorządności. Więc nie tylko ludzi dorosłych;))
Cykl Kolba nie powstał w celu uczenia innych ludzi. Cykl Kolba, to tak jak napisałaś Marto, jest koncepcją uczenia SIĘ. Do treningów został zaadoptowany. Do coachingu również, ale o tym później.
Coaching nie jest UCZENIEM, tylko towarzyszeniem komuś w rozwoju, > pokonaniu barier osobistych, pomocą w osiągnięciu przez niego sukcesu i podjęciu działań.
Tak coaching NIE jest uczeniem, jest odkrywaniem tego co już umiemy i pomocą w uświadomieniu sobie tego co już umiemy.
To, że do owego „towarzyszenia komuś w rozwoju, pokonywaniu barier” zaadoptujemy cykl Kolba, NIE oznacza że będziemy uczyć!
Będziemy towarzyszyć w rozwoju, pokonywaniu barier, będziemy pomagać w osiągnięciu sukcesu i podjęciu działań przechodząc przez etapy cyklu Kolba, ale w inny sposób niż podczas treningu.
Przy założeniu, że opieramy coaching na cyklu Kolba, to prowadzimy de facto... szkolenie/trening - tyle ze indywidualny.
Nie. To zależy jak prowadzimy. Ale o tym dalej. To tak jakby powiedzieć, że każda osoba z bronią palną jest przestępcą. Nie, policjanci tez mają broń palną. -
Odpowiem późnym wieczorem, bo za 20 minut zaczynam pracę.
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Career coaching
-
W tym tygodniu jestem bardziej zajęty niż planowałem. Dlatego mało piszę postów na grupie.
Już mam możliwość kręcenia filmików, ale nie mam czasu ich kręcić w tym tygodniu:((
W pn mam najbliższy dzień wolny, więc w pn rozwinę trochę bardziej grupę:)) -
Coachingu można sie uczyć z książek "instrukcji" prowadzenia coachingu, ale również z książek będących swego rodzaju zapisem przebiegu coachingu.
Polecę dwie:
1. "Kto zabrał mój ser?" - Spencer Johnson
Książka to jeden wielki coaching grupowy z elementami podejścia systemowego, oparty o cykl uczenia się Kolba (działanie - opowiedzenie historii, dyskusja - refleksja, wyciągniecie wniosków, pragmatyzm - odpowiedzenie na pytanie jak ja to zastosuję w praktyce)
2. "Zorganizowany Menedżer" - Ken Blanchard
Też jeden wielki coaching oparty o cykl uczenia sie Kolba, tylko że indywidualny.
PS. Tutaj w skrócie opisałem model coachingu opartego o cykl uczenia się Kolba:
http://www.goldenline.pl/forum/coaching-sztuka-mozliwo... -
Kontynuując temat marnych umiejętności interpersonalnych u trenerów, polecę zwrócenie uwagi na tworzenie relacji w oparciu o Gestalt (zwany sztuką kontaktu), lub w oparciu o Terapię Skoncentrowaną na Kliencie Carla Rogersa.
Ja zaczynałem od NLP, ale jak zacząłem poznawać Gestalt i terapię Rogersa to zapomniałem o NLP-owskim budowaniu kontaktu;)) -
Pytanie: Uczyć się coachingu, czy lepiej wynająć coacha?
zadał mi mój znajomy manager, który zastanawiał się czy pójść do szkoły coachingu, czy nie zawracać sobie nią głowy, a jak będzie potrzebny w firmie coach, to się go wynajmie.
A jak Ty myślisz? -
Jak zobaczyłem ten post to się zacząłem śmiać, a potem zrobiło mi się smutno...
Tylu coachów w grupie i nikt nic nie napisał o podejściu systemowym, a jedyna „pomoc” to post w stylu: Przyjdź do mnie na szkolenie, to się dowiesz.
Pewnie jest już za późno – 5 miesięcy minęło od zadania pytania, ale napiszę, co mi w pierwszej chwili przychodzi na myśl słysząc „podejście systemowe”:
1. Wstępne wiadomości z zakresu podejścia systemowego dobrze opisał Bruce Peltier w książce „Psychologia coachingu” (rdz. 6. Terapia rodzin i myślenie systemowe).
2. Robert Dilts – „Od przewodnika do inspiratora” – przez całą książkę przewija się podejście systemowe, łącznie z tłem historyczny jego powstawania. -
Byłem kilka razy na różnych wykładach Grzegorza Turniaka i ze wszystkich wyciągnąłem jeden wniosek: uczą myśleć i inspirują do dalszego zgłębiania tematu.
Chyba od kilku miesięcy Grzegorz nie miał żadnego wykładu w Krakowie, albo ja o tym nie słyszałem;) -
Pomyślałem, że napiszę też skąd biorę historię, żeby nawiązać nią np. do zniechęcenia, czy rezygnacji.
Zdarza się, że na life-coachingu opowiadam w całości taką historię:
http://www.goldenline.pl/forum/coaching-sztuka-mozliwo...
lub opowiadam ją fragmentami, kontynuując na kolejnych sesjach. Wówczas mam okoliczności i możliwości do nawiązania do tej historii prawie wszystkimi stanami emocjonalnym w jakich będzie klient. Bo ta historia to metafora life-coachingu, a bohater przechodzi wiele różnych stanów emocjonalnych.
W biznes-cochingu klienci sami często mówią „Moja praca/obowiązki są jak...”.
Jeśli nie mówią, to sam pytam: „Czy można zatem powiedzieć, że Twoja praca jest jak...” i tu podaję jakąś metaforę. Jeśli klient się zgodzi ze mną, mam metaforę i punkt wyjścia do historii. Jeśli nie zgodzi, to sam wymyśli tą właściwą;))