Ryszard Mierzejewski

poeta, tłumacz, krytyk literacki i wydawca; wolny ptak

Wypowiedzi

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Zaśpiewam ci pieśń
    22.10.2022, 16:36

    Bertolt Brecht

    Pieśń żołnierza Armii Czerwonej*


    Ponieważ nasz kraj jest przeżerany
    A z nim także matowe słońce
    Wypluj to wszystko na ciemne drogi
    I na zamarznięte ulice.

    Topniejący śnieg obmył armię na wiosnę
    Która czerwonego lata jest dzieckiem!
    Śnieg spadł na nich już w październiku
    A styczniowy wiatr targał jej sercem.

    W tamtych latach spadło słowo wolność
    Z ust jakby były pękającą krą lodową
    Wielu widziano z tygrysimi zębami
    Machających czerwoną, nieludzką flagą.

    Często wieczorem, gdy w czerwonym owsie
    Księżyc przepływał przed snem na klaczy
    Ludzie rozmawiali o nadchodzących czasach
    Dopóki nie zasnęli, gdy marsz się ślimaczył.

    W deszczu i w ciemnym wietrze
    Miło spało się na twardym kamieniu.
    Deszcz obmywał nam brudne oczy
    Stawiał opór grzechom i zabrudzeniu.

    Często w nocy niebo było czerwone
    Sądzono, że to barwa poranka czerwieńsza.
    A potem były łuny pożarów, nadszedł świt
    Ale wolność, dzieci, nigdy nie nadeszła.

    Z zatem: wszędzie dookoła ostrzegano
    Mówiono, po prostu: to jest piekło!
    Czas mijał. A ostatnie piekło
    Ostatnie piekło nigdy nie nadeszło.

    Wiele piekieł miało nadejść dopiero
    Ale wolność, dzieci, nigdy nie nadeszła.
    Czas mijał. A teraz nieba nadchodzą
    Ale bez niej będą chyba te nieba.

    Kiedy nasze ciało jest przeżerane
    A z nim także serce matowe
    Wojsko wypluwa naszą skórę i kości
    Wypełniając zmarzliny rynsztokowe.

    Z ciałem twardym od deszczu
    I poranionym przez lód sercem
    I pustymi zakrwawionymi rękami
    Zmierzamy do Raju z uśmiechem.

    *Wiersz opublikowany w 1927 roku w pierwszym
    wydaniu tomu „Bertold Brechts Hauspostille”.
    W następnych wydaniach usunięty na prośbę
    Autora - przyp. R.M.


    Gesang des Soldaten der Roten Armee

    Weil unser Land zerfressen ist
    Mit einer matten Sonne drin
    Spie es uns ausd in dunkle Straßen
    Und frierende Chausseen hin.

    Schneewasser wusch in Frühjahr die Armee
    Sie ist des roten Sommers Kind!
    Schon im Oktober fiel auf sie dre Schnee
    Ihr Herz zerfror im Januarwind.

    In diesem Jahren fiel das Wort Freiheit
    Aus Mündern, drinnen Eis zerbrach.
    Un viele sah man mit Tigergebissen
    Ziehend der roten, unmenschlichen Fahne nach.

    Oft abends, wenn im Hafer rot
    Der Mond schwamm, vor dem Schlaf am Gaul
    Redeten sie von kommendem Zeiten
    Bis sie einschliefen, denn der Marsch macht faul.

    Im Regen und im dunklen Winde
    War Schlaf uns schön auf hartem Stein.
    Der Regen wusch die schmutzigen Augen
    Von Schmutz und vielen Sünden rein.

    Oft wurde nachts der Himmel rot
    Sie hielten's für das Rot der Früh.
    Dann war es Brand, doch auch das Frührot kam
    Die Freiheit, Kinder, die kam nie.

    Und drum: wo immer sie auch warn
    Das ist die Hölle, sagten sie.
    Die Zeit verging. Die letzte Hölle
    War doch die allerletzte Hölle nie.

    Sehr viele Höllen kamen noch.
    Die Freiheit, Kinder, die kam nie.
    Die Zeit vergeht. Doch kämem jetzt die Himmel
    Die Himmel wären ohne sie.

    Wenn unser Leib zerfressen ist
    Mit einem matten Herzen drin
    Speit die Armee einst unser Haut und Knochen
    In kalte flache Löcher hin.

    Un mit dem Leib, vor Regen hart
    Und mit dem Herz, versehrt von Eis
    Un mit den blutbefleckten leeren Händen
    So kommen wir grinsend in euer Pareideis.

    z tomu:
    „Bertold Brechts Hauspostille”, 1927

    tłum. z niemieckiego Ryszard Mierzejewski
    Ten post został edytowany przez Autora dnia 22.10.22 o godzinie 17:00

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Wiersz na taki dzień, jak dzisiaj
    29.10.2020, 16:31

    U schyłku października

    Mojemu Ojcu
    w piętnastą rocznicę śmierci

    W tym dniu było ciepło
    i pogodnie słońce zdawało się
    zapomnieć że była już jesień
    i prażyło bez opamiętania
    ulice skwery i parki pełne były
    spacerujących
    uśmiechniętych twarzy i z pewnością
    nie był to czas aby umierać ani
    myśleć o śmierci

    Ty jednak właśnie w ten
    przepiękny poranek
    u schyłku października niemal
    w wigilię listopadowego święta
    umierałeś w szpitalu długo
    i boleśnie
    i dzisiaj równo po piętnastu latach
    słońce znów zamieszało nam
    w porządku pór roku

    Piętnaście lat bez Ciebie
    pożółkłych i uschniętych jak liść
    z październikowego drzewa
    wirujący samotnie na wietrze
    jak zmięta kartka papieru
    w zaciśniętej dłoni która spełniła
    swoją rolę i nie zapisze już
    nigdy żadnej myśli

    29. 10. 2010

    z tomiku:
    Ryszard Mierzejewski „Zraniony różą”, 2013

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Kalendarz poetycki na cały rok
    1.07.2020, 05:15

    .Ten post został edytowany przez Autora dnia 27.11.22 o godzinie 12:25

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Kalendarz poetycki na cały rok
    11.02.2020, 22:54

    February

    A chimney, breathing a little smoke.
    The sun, I can’t see
    making a bit of pink
    I can’t quite see in the blue.
    The pink of five tulips
    at five p.m. on the day before March first.
    The green of the tulip stems and leaves
    like something I can’t remember,
    finding a jack-in-the-pulpit
    a long time ago and far away.
    Why it was December then
    and the sun was on the sea
    by the temples we’d gone to see.
    One green wave moved in the violet sea
    like the UN Building on big evenings,
    green and wet
    while the sky turns violet.
    A few almond trees
    had a few flowers, like a few snowflakes
    out of the blue looking pink in the light.
    A gray hush
    in which the boxy trucks roll up Second Avenue
    into the sky. They’re just
    going over the hill.
    The green leaves of the tulips on my desk
    like grass light on flesh,
    and a green-copper steeple
    and streaks of cloud beginning to glow.
    I can’t get over
    how it all works in together
    like a woman who just came to her window
    and stands there filling it
    jogging her baby in her arms.
    She’s so far off. Is it the light
    that makes the baby pink?
    I can see the little fists
    and the rocking-horse motion of her breasts.
    It’s getting grayer and gold and chilly.
    Two dog-size lions face each other
    at the corners of a roof.
    It’s the yellow dust inside the tulips.
    It’s the shape of a tulip.
    It’s the water in the drinking glass the tulips are in.
    It’s a day like any other.Ten post został edytowany przez Autora dnia 11.02.20 o godzinie 22:54

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Wędrówką życie jest człowieka
    14.10.2019, 05:45

    Wędrówka pod górę

    Szedł starzec pod górę
    dobrze znajomą sobie drogą
    bo wspinał się
    po niej od przeszło pół wieku
    a droga wciąż się wydłużała
    i stawiała przed nim
    nowe przeszkody
    jakby chciała przeciągać w czasie
    jego wędrówkę
    po twardych szarych kamieniach
    do błękitnego nieba
    i masować jego
    zmęczone obolałe nogi i
    nucić z nim rzewną kołysankę

    Ale starzec nie zamierzał wcale
    kłaść się do snu
    i mimo że był zmęczony
    chciał cieszyć się obecnością
    wśród wiernych górskich przyjaciół
    których miał tak wielu
    bo zbierał ich przez lata jak grzyby
    po deszczu

    I nie chciał już zasnąć i nie chciał
    już spać
    nie wiadomo czemu

    W Górach Sowich, 13. 10. 2019

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Pierzaści bracia mniejsi
    17.08.2019, 10:43

    Karin Boye

    Lelek


    Na wpół przebudzony, gdy nocna pora,
    tego nikt nie wie, czy jeszcze śni.
    Lśniąca woda jeziora
    odbija niebo o zmierzchu
    w bladej nieskończoności.
    Gwiazdy bledną.
    Daleko, daleko z drzewa
    samotny lelek śpiewa
    swoją kołysankę, bezgłośną i rzewną.

    Nigdy odważnie wysoko się nie huśta,
    z braku sił nie lata też wysoko.
    Puchate nocne skrzydła
    wydaje się trzymać blisko ziemi,
    gdzie zalega ciężki kurz i błoto.
    Biada tym, których sił pozory
    skrzydeł nie dźwigają,
    tylko opóźniają
    zbyt lot do wydm, których noszą kolory.

    Ale najbielsza biel wśród łabędzi,
    jak w porannym pełnym świetle Ojca
    Jego królewskich alei,
    nigdy nie pragnie z tęsknotą
    taką, jaką lelek ma.
    I nikt tak nie kocha niezbicie
    ten dystans bezmierny,
    jak lelek maleńki i wierny
    w tym wiecznie ponętnym i uległym błękicie.

    z tomu: Karin Boye „Moln”, 1922

    tłum. ze szwedzkiego Ryszard Mierzejewski


    [obrazek]

    Lelek (łac. caprimulgus europaeus),
    fot. Damian Leligdowicz
    Ten post został edytowany przez Autora dnia 17.08.19 o godzinie 10:44

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Kobiecy portret
    7.04.2019, 09:37

    Jej portret

    Słowami malował obraz kobiety
    pięknej subtelnej i czułej
    wiek nie był ważny tylko jej zalety
    te widoczne gołym okiem i
    te które sam w niej odkrywał

    Malował piękno czułość empatię
    uniesienie nadzieję pragnienie
    miłość troskliwie otulał aby jej nie
    zbudzić zbyt wcześnie
    nie przestraszyć przypadkiem
    i nie urazić boleśnie

    Mijały dni długie tęskne jak całe lata
    zmieniały się trendy i konwencje
    a on malował tak samo
    to co sam tylko widział i chciał widzieć
    nic więcej

    Aż którego dnia spojrzał na swój obraz
    ten najdroższy wypieszczony do granic
    zaniemówił i zatrząsł się w gniewie
    bo nie było na nim jego pięknej czułej pani
    tylko jakaś wstrętna małpa na drzewie

    06. 04. 2019

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Boże Narodzenie w poezji
    25.12.2018, 04:53

    Moje chłopięce kolędowanie

    Jako mały chłopiec tak mały że
    dostawał jeszcze prezenty pod choinkę
    dostałem kiedyś harmonijkę ustną
    zwaną po prostu „organki”
    jakże wielka była moja radość
    niezrozumiała
    bo ani nie znałem nut ani nie umiałem
    grać na żadnym instrumencie
    byłem jednak ambitny uparty
    i pracowity
    co w symbiozie zaowocowało
    sukcesem

    Pierwszej melodii nauczyłem się grać
    po miesiącu był to znany wtedy przebój
    „Usta milczą, dusza śpiewa....”
    ach, jak śpiewała moja dusza
    przy akompaniamencie organek
    a wkrótce przyszedł czas na kolędy
    które były wyjątkowo podatne
    na wydmuchiwane z organek dźwięki
    a rodzice byli wniebowzięci
    bo udał się zakup o mnie ani słowa
    ale i ja byłem szczęśliwy

    Po Bożym Narodzeniu organki
    wędrowały do szuflady
    gdzie czekały do następnego
    do siego roku
    tak w dzieciństwie kolędowałem
    na organkach po prostu grałem
    i Jezusek w pieleszach był szczęśliwy
    i Jego i moi rodzice
    tak kolędowałem i dzisiaj
    ze wzruszeniem przywarłem do ust
    ten maleńki instrument
    jak świętą relikwię

    24. 12. 2018

    z tomiku:
    Ryszard Mierzejewski „Porzucone i inne wiersze”, 2019
    Ten post został edytowany przez Autora dnia 23.12.20 o godzinie 14:08

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Samotność
    8.10.2018, 22:01

    Pogodzony

    Kiedy wyrwał się z objęć
    mało czułych i troskliwych
    rodziców błądził
    po dużych i wielkich miastach
    pełnych spacerujących
    uśmiechniętych obcych głów
    wmawiając sobie i innym że jest
    tam szczęśliwy
    a kiedy odkrył że szczęście
    można wydłubywać
    z codzienności i nie są mu
    do tego potrzebni inni
    jeszcze bardziej okopywał się
    w swojej samotni

    Potem wałęsał się po kwiecistych
    łąkach kładł się na ziemi i
    wmawiał że czuje jej krwiobieg
    deklamował z lubością frazesy
    jak bardzo czuje się związany
    z przyrodą i do tego też
    nie byli mu potrzebni inni
    może tylko z wyjątkiem
    no właśnie

    Wyjątki się zdarzały przychodziły
    nagle niespodziewanie
    wywołując zawsze mniejsze lub
    większe zamieszanie
    burząc ten z mozołem budowany
    porządek
    niektóre były piękne mądre i czułe
    inne ich odwrotnością
    jakby nie potrafił wyłuskać zdrowe
    ziarno i oddzielić je od plew

    I wszedł wreszcie
    w przeznaczoną otchłań w ciemność
    i ciszę totalną
    w której echem odbijały się tylko
    nierówne bicia jego serca
    jedyne dźwięki jakie słyszał
    szedł wolno po omacku
    pogodzony

    08. 10. 2018

    z tomiku:
    Ryszard Mierzejewski „Porzucone i inne wiersze”, 2019
    Ten post został edytowany przez Autora dnia 26.09.20 o godzinie 03:57

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Szpital
    28.09.2018, 17:40

    Szpital raz jeszcze

    Jestem w szpitalu w którym kiedyś
    trzykrotnie poddawany byłem
    różnym zabiegom i eksperymentom
    na moim kulawym sercu
    dzisiaj nie jestem tu
    pacjentem chociaż przybyłem
    aby zarezerwować sobie łóżko
    w tym osobliwym hotelu
    siedzę w bufecie i odświeżam
    wspomnienia
    wyczuwam z aprobatą ten sam
    co kiedyś nastrój
    wszyscy są tu mili i uprzejmi
    uśmiechają się do siebie
    tłumiąc z trudem swój ból
    i niepokój

    Ten specyficzny szpitalny klimat
    udziela się wszystkim
    panie z bufetu są takie miłe i uprzejme
    aż paradoksalnie nie chce się stąd
    wychodzić
    lecz przecież nie można całego
    życia spędzić w szpitalu
    trzeba kiedyś wyjść
    zachłysnąć się codziennością
    oddychać ciężkim nieprzyjaznym
    powietrzem pełnym ludzkich
    waśni intryg insynuacji
    i wrogości które rządzą światem
    zdrowych ludzi

    więc jeszcze raz stąd wychodzę

    Szpital w Świdnicy, 28 września 2018 r.

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Schyłek miłości...
    26.09.2018, 06:02

    Byłaś
                  Byłaś dla mnie wszystkim...

                                              Rafał Bryndal

    oczywista zwyczajna banalna
    normalna kolej losu
    oczywista oczywistość jak
    banalny banał małego
    zakompleksionego dyktatora
    który paradoksalnie zapisał się już
    w annałach głupich złotych myśli
    a zarazem tak nieubłagana
    prawda jak ta że wszystko w nas
    i wokół nas przemija
    obojętnie czy było jest i będzie
    piękne czy okrutne i
    bolesne

    c'est la vie
    c'est notre réve perdu


    byłaś jak dziwnie i okrutnie to
    brzmi bo przecież nadal
    jesteś ale tak jakby cię już
    nie było
    bo uciekłaś znikłaś nagle jak
    nagle się pojawiłaś
    i byłaś
    cudownym marzeniem i snem

    a może tylko okrutnym żartem
    czy naiwnym marzeniem ale
    jednak pięknym niezapomnianym i
    prawdziwym snem

    26. 09. 2018


    Obrazek
    Ten post został edytowany przez Autora dnia 26.09.18 o godzinie 06:06

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Góry, poezja i my
    25.09.2018, 06:26

    Jesień jesienna

    Wyjrzało jesienne słońce zza gór
    odkryły się jesienne góry zza słońca
    słońce góry drzewa liście
    żółte złote jedwabiście miękkie
    i miękko skaliste
    kroki myśli i wspomnienia
    brzoskwiniowe i jabłkowe
    jeżynowe malinowe słodkie winne
    i niewinne młodzieńcze
    dziecinne i dojrzałe aby je
    skonsumować

    Słońce góry drzewa liście
    zawiewają powłóczyście ciepło
    chłodno i złociście zakrywają
    dni minione i stracone bezpowrotnie
    przyszła jesień jesienna
    zaczęła układać w śnie głębokim
    schody do niebaTen post został edytowany przez Autora dnia 30.08.19 o godzinie 20:41

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie W harmonii z przyrodą
    29.05.2018, 20:09

    Szepty przyrody       
          
    Wchodzę w zieleń młodą
    bujną soczystą
    lśniącą w słońcu jak
    niewzruszona tafla jeziora
    obejmującego mnie
    czule swoimi długimi rękoma
    a ja zanurzam się w nie
    ufnie coraz dalej
    i głębiej

    Zieleń zieleń zieleń
    dookoła
    na niej kolorowe plamki
    dziecinne rowery
    porzucone czy raczej cicho
    wyrosłe jak
    barwne krokusy na wiosnę
    w zaroślach przy oczku wodnym
    ledwie widoczni mali chłopcy
    stoją nieruchomo milczący
    zapatrzeni
    jak w głęboką studnię
    zasłuchani w sobie tylko znane
    zaczarowane szepty przyrody
                 
    29. 05. 2018
           
         

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie „Niebo jest u stóp matki”
    25.05.2018, 22:12

    Łzy i wiersze
                                  Mamie                                                                           
    byłem dzisiaj w przeddzień
    twojego święta u ciebie
    mamo
    jak dawniej co roku przez wiele
    wiele lat
    i siedząc samotnie przed twoją
    mogiłą uświadomiłem sobie
    że zawsze było to dla mnie
    święto najważniejsze
    nie choinka nie prezenty od
    mikołaja nazywanego świętym
    nie jajka malowane zajączki
    nie one nie one były
    najważniejsze
    ale ty mamo

    tygodniami przygotowywałem
    to twoje święto
    malowałem laurki pisałem wiersze
    te grafomańskie częstochowskie rymy
    proste naiwne tylko dla ciebie
    najszczersze
    cóż innego mogłem ci dać
    za twoją miłość poświęcenie
    noce nieprzespane

    i dzisiaj jest tak samo i nie wiem
    jak długo potrwa to jeszcze
    były są i pozostaną tylko wiersze
    dla ciebie mamo

    i łzy najszczersze

    25. 05. 2018Ten post został edytowany przez Autora dnia 25.05.18 o godzinie 22:17

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Co się poetom śni ...?
    29.03.2018, 06:38

    Na granicy
                  Eller är sömnen mötesplatsen,
                  där äntligen två vägar sammanföras

                  Albo sen jest miejscem spotkań,
                  gdzie nareszcie łączą się dwie drogi


                                              Lars Gustafsson

    Obudź się wstawaj człowiek
    jak śpi to nie żyje tymi słowami
    budziła mnie matka kiedy byłem
    dzieckiem
    moja matka mamusia mama
    od kilku lat śpi nieprzerwanie
    a ja budzę się bo żyję
    jeszcze
    ale wiem że to bardziej
    skomplikowane

    Co noc w nieznanej przestrzeni
    i czasie chodzę gdzieś błądzę
    coś robię szukam
    spotykam różnych ludzi
    czasem jest to kobieta
    która mnie przytula całuje i
    szybko znika
    a ja wiem wtedy w tej urojonej
    rzeczywistości że żyję
    i stąpam twardo po ziemi
    wiem bo czuję to
    wszystkimi zmysłami umysłem
    sercem i ciałem
    unoszącym się lekko w stanie
    nieważkości
    czuję i wiem jak bardzo jestem
    samotny

    A sen jedyny wierny przyjaciel
    podaje mi wtedy swoje lustro

    29. 03. 2018Ten post został edytowany przez Autora dnia 29.03.18 o godzinie 10:03

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Co się poetom śni ...?
    21.03.2018, 23:42

    Jak we śnie

    Pojawiłaś się nagle i nagle
    znikłaś jak we śnie
    tak niewyobrażalnie piękna
    i tak blisko nieuchwytnie
    nienamacalnie nierealnie blisko
    dlaczego
    po co z jakim zamiarem i celem
    rozpłynęłaś się
    jak piękny obłok na niebie
    pozostawiając
    smutek niedosyt pragnienie
    tak realne namacalne
    jak tylko
    we śnie może być prawdziwe

    Jesteś całą paletą barw
    najsubtelniejszych odcieni z których
    każdy ma swoją nazwę
    historię znaczenie i ślad pozostawiony
    na piasku
    zamazywany przez wiatr

    Z tego długiego snu pamiętam tylko
    ciebie dlaczego
    po co z jakim zamiarem i celem
    opowiadam ci to wszystko

    21. 03. 2018

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Wiersze "zaangażowane"
    10.03.2018, 07:08

    Pół wieku hańby
                  A to Polska właśnie...

                                Stanisław Wyspiański

    Wstyd podłość i hańba
    ekshumowane po wielu latach
    przy dźwiękach
    propagandowej tuby
    czy aby
    uczcić czy przypudrować raczej i
    ponownie sprofanować
    zakłamaną historią pisaną
    od nowa
    pod dyktando socjologicznych sondaży
    popularności i poparcia
    i wszechmocnego
    populizmu prowadzącego do władzy

    Do władzy tej najważniejszej w dziejach
    wartości bo wszystko od niej pochodzi
    nie od żadnego żebra Adama biblijnych
    bredni nie od ciężkiej pracy i krwi
    przelanej naszych przodków
    za wolność równość demokrację
    kolejnych bredni
    tylko do władzy do władzy absolutnej totalnej
    po trupach historii depcząc świętości
    bez wstydu honoru i zwykłej ludzkiej
    przyzwoitości

    10. 03. 2018Ten post został edytowany przez Autora dnia 10.03.18 o godzinie 07:10

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Tęsknota
    26.02.2018, 22:57

    Bez odpowiedzi

    Nie wiem kiedy i jak
    to się stało
    ty wciąż daleka i tak
    nieosiągalnie bliska siedziałaś
    obok mnie na kamieniu
    przy górskim szlaku
    nic nie mówiliśmy patrzyliśmy
    w dal przed siebie
    zatopieni we własnych myślach
    i było tak miło i pięknie

    Objąłem cię delikatnie opiekuńczo
    po ojcowsku nie drgnęłaś
    tylko serce zaczęło ci bić szybciej
    i mocniej zanurzyłem twarz
    w twoich włosach
    pachniały lasem i miłości

    Nie wiem kiedy i jak to się stało
    tylko że było tak miło i pięknie

    26. 02. 2018

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Tęsknota
    4.02.2018, 07:48

    Piękna w locie
                                Jak z nią rozmowa, gdy nic nie znacząca,
                                Bywa podobną do jaskółek lotu...


                                                            Cyprian Kamil Norwid

    Ten spacer pomiędzy słowami
    nieśmiały ostrożny by o znaczenia
    nie trącać
    nie słuchać nie patrzeć nie myśleć
    zdać się tylko na dotyk uczucia
    i unieść się razem wysoko

    Jaskółko moja
    wolna piękna duszo lekka jak
    piórko na wietrze
    zabierz mnie do swego królestwa
    w którym jesteś tak pięknie
    i szczerze uśmiechnięta
    gdzie każde ziarnko piasku
    maleńki robaczek i owad
    pręcik i płatek kwiatu
    koją twoją duszę

    A ty jesteś szczęśliwa i tak
    niewyobrażalnie piękna

    02. 02. 2018

    z tomiku:
    Ryszard Mierzejewski „Pamięci snów”, 2018
    Ten post został edytowany przez Autora dnia 20.06.20 o godzinie 10:20

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Samotność
    4.02.2018, 07:40

    Jedno słowo
                  
    Samotności moja siostro
    bliźniaczko
    towarzysząca mi od początku
    w krzyku i ciszy
    tak na przemian od wielu lat
    różnych i zarazem tak podobnych
    do siebie

    Gderam ci złorzeczę wyję jak
    bezpański pies w nocy
    lub cieszę się i pławię w spokoju
    iluzorycznego szczęścia
    w schizofrenicznym rozdwojeniu
    jaźni

    Miauczę jak kot marcowy
    czy z tęsknoty miłości
    czy z niezaspokojonych popędów
    śpiewam z moimi braćmi
    mniejszymi
    wiosną o świcie przez szeroko
    otwarte okno
    na świat bezmierny bezduszny
    okrutny i samotny
    i na ciepłe amarantowe niebo
    gdzie nie musiałbym już
    pisać wierszy

    Powiedz napisz tylko jedno słowo
    To Słowo
           
           
    04. 02. 2018
           
        

Dołącz do GoldenLine

Oferty pracy

Sprawdź aktualne oferty pracy

Aplikuj w łatwy sposób

Aplikuj jednym kliknięciem

Wyślij zaproszenie do