Ryszard Mierzejewski

poeta, tłumacz, krytyk literacki i wydawca; wolny ptak

Wypowiedzi

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie S.O.S. dla naszej planety (czyli tematyka ekologiczna w...
    10.02.2009, 13:37

    Andrea Zanzotto*

    Historie suszy

    I


    Bez wody, nędzny szkielet
    Wzdłuż domów mej wioski,
    Soligo, patrzę na ciebie, nie wystarcza mi
    ten Wielkanocny Poniedziałek, nie pada od miesięcy.
    Jesteś spragniona, zmuszona do milczenia rzeko
    Całkiem naga i bez słów.
    Przez łzy spoglądam na
    Słońce przez wiatr odsunięte i zranione,
    Wielkanocny Poniedziałek
    który znika w szaleńczym kurzu
    i zimowe cienie ogrodzeń
    które wspierają twoją ciszę
    na obu twych nagich brzegach.
    Soligo, od dawna upodabniam się od ciebie,
    to długie pragnienie uwiodło mnie jak twoje łoże,
    od tak dawna nie pada że aż gorzki nawyk
    Sprawił iż zapomniałem
    że to jest to samo pragnienie

    II

    Odwracam się od moich nędznych dni,
    z wiosennym zapałem wspinam się
    ku lasom Lorny
    jej dobrotliwym dolinom i miłej zieleni
    kwietniowej i gorzko marzę.
    Pustka na martwych jej grzbietach
    i w głębokim odrętwieniu poranka
    pustka za wachlarzem południa
    który na gipsowych ścieżkach odkrywa
    przytłumione wieczory i patyki i dreszcze.
    kiedyś o tej porze
    na mych cierpieniach zimowych
    ogromny i wilgotny las
    wyrósł, ujarzmiony muł
    zapełnił moje podwórze.
    Lecz teraz słońce nieszczęsne każe pochylić mi głowę,
    teraz kruszy się glina, niepokoi strumień,
    a ja czuję twe kochane
    wilgotne usta tylko
    dzięki krótkiemu roztargnieniu
    bezkresnego wiru suszy.

    tłum. Jolanta Dygul

    *notka o autorze, inny wiersz i linki
    w temacie W języku Dantego
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 08.01.10 o godzinie 08:55

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie A mnie jest szkoda słomianych strzech
    10.02.2009, 13:28

    Andrea Zanzotto*

    W mojej wiosce


    Lekkie stały się już sny,
    przez wszystkich kochany
    żyję z nimi w mojej wiosce,
    i jestem łakomy na cukier;
    po tamtej stronie placu i czerwonej szałwii
    schronił się deszcz
    uwalniane są odgłosy
    i szydercza boleść
    której bałaś się z wielką fantazją
    ten błąd dnia
    i jego czarny bezbronny wąż

    Odkąd wróciłem błyszczą się okna
    i jabłka w moim domu,
    wzgórza jako pierwsze jawią się
    na wilgotnym celowniku nieba,
    cała drogocenna woda jest w wiadrze
    cały piasek na podwórzu
    i współgrają ze wzgórzami.

    Od drzwi do drzwi nawołuje się do kochania
    w słodkim spustoszeniu
    a jasne słońce pochyla się
    nad kolejną kartką wiatru.

    tłum. Jolanta Dygul

    *notka o autorze, inny wiersz i linki
    w temacie W języku Dantego
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 08.01.10 o godzinie 08:49

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie „Okrutną zagadką jest życie” (Nikos Kazantzakis)
    10.02.2009, 13:03

    Andrea Zanzotto*

    Ku górze


    Tam gdzie ostatnie z moich cierpień
    posępne Soligo łączy się
    ze swą wzgardzoną przez niebo górą,
    tam gdzie rzeka burzy się
    i daremnie usiłuje uwolnić
    od błotniastej jesieni meandrem,
    bliższy twojej twarzy
    i twojemu ciału cierpki zarodek słońca:
    tam się otrząsam, tam zmieniam życie
    swoje, sen skażony ziemią,
    tam jesteś, prawdziwy kamień i ziemia prawdziwa
    która wstrzymuje i do muru przypiera krajobrazy;
    a sadza powodzi
    unosi ku górze południe.

    tłum. Jolanta Dygul

    *notka o autorze, inny wiersz i linki
    w temacie W języku Dantego
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 08.01.10 o godzinie 08:49

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie W języku Dantego
    10.02.2009, 10:25


    Obrazek
    Vittorio Sereni (1913 – 1983) – poeta włoski, debiutował w 1942 roku tomem wierszy „Frontiera”. Walczył na frontach II wojny światowej i w 1943 roku dostał się do niewoli. Ponad dwa lata spędził w obozach jenieckich w Algierii i Maroku. Przeżycia z tego okresu zawarł w swojej drugiej książce poetyckiej „Diario d’Algeria” (1947). Duży wpływ na współczesną poezję włoską wywarł swoimi wierszami zawartymi
    w tomie „Gli strumenti umani” (1965; 1975). Inne tomy jego wierszy to m. in.:
    „Un posto di vacanza” (1974), „Tre poesie per Niccolò Gallo” (1977), „Rapsodia breve” (1979), „Stella variabile" (1979; 1982). Pisał też opowiadania, wspomnienia i eseje krytyczno-literackie, tłumaczył z francuskiego (P. Corneille’a, G. Apollinaire’a, R. Chara)
    i angielskiego (W. C. Williamsa).

    Terrazza

    Improvvisa ci coglie la sera.
    Più non sai
    dove il lago finisca;
    un murmure soltanto
    sfiora la nostra vita
    sotto una pensile terrazza.

    Siamo tutti sospesi
    a un tacito evento questa sera
    entro quel raggio di torpediniera
    che ci scruta poi gira se ne va..

    Taras

    Nagle osacza nas wieczór.
    Już nie wiesz
    gdzie kończy się jezioro;
    jedynie szept
    muska nasze życie
    pod wiszącym tarasem.

    Jesteśmy wszyscy zawieszeni
    w milczący zdarzeniu dziś wieczór
    w reflektorze torpedowca
    który bada nas zawraca odchodzi.

    Le sei del mattino

    Tutto, si sa, la morte dissigilla.
    E infatti, tornavo,
    malchiusa era la porta
    appena accostato il battente.
    E spento infatti ero da poco,
    disfatto in poche ore.
    Ma quello vidi che certo
    non vedono i defunti:
    la casa visitata dalla mia fresca morte,
    solo un poco smarrita
    calda ancora di me che più non ero,
    spezzata la sbarra
    inane il chiavistello
    e grande un'aria e popolosa attorno
    a me piccino nella morte,
    i corsi l'uno dopo l'altro desti
    di Milano dentro tutto quel vento.

    Szósta rano

    Śmierć, jak wiadomo, każdą pieczęć łamie.
    I rzeczywiście, wracałem,
    drzwi były niedomknięte
    skrzydło ledwie uchylone.
    I zgasły byłem od niedawna jeszcze,
    zniweczony od kilku godzin.
    Ale ujrzałem to, czego z pewnością
    nie widzą umarli;
    dom nawiedzony przez moją niedawną śmierć,
    jedynie nieco zagubiony
    ciepły mną którego już nie było,
    strzaskane odrzwia
    i martwy rygiel
    i wielkie powietrze zatłoczone wokół
    mnie małego w śmierci,
    bulwary jeden po drugim mediolańskie
    zbudzone w całym tym wietrze.

    tłum. Wojciech Bońkowski

    Le mani

    Queste tue mani a difesa di te:
    mi fanno sera sul viso.
    Quando lente le schiudi, là davanti
    la città è quell'arco di fuoco.

    Sul sonno futuro
    saranno persiane rigate di sole
    e avrò perso per sempre
    quel sapore di terra e di vento
    quando le riprenderai.

    wiersz ten w tłumaczeniu Wojciecha Bońkowskiego
    pt. „Ręce” w temacie Motyw dłoni i rąk


    Inne wiersze Vittoria Sereni'ego w tematach:
    Wędrówką życie jest człowieka, Lęk, Ból, Nim przyjdzie wiosna... – R. M.Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 11.02.11 o godzinie 17:11

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Ból
    10.02.2009, 10:07

    Vittorio Sereni*

    Algieria


    Kiedyś byłaś karą
    którą mogłem widzieć we własnych dłoniach
    coraz bardziej twoim pyłem spalonych
    aby zatracić pamięć o innym cierpieniu.
    Jakże mną wstrząsasz odrodzona gorączko
    której mi brakło i w lustrze wieczystym
    dziś na mojej twarzy płoniesz
    jak w mrocznym porcie czynią dzień
    niewypowiadalne znaki z okrętów.

    tłum. Wojciech Bońkowski

    *notka o autorze, inne jego wiersze i linki
    w temacie W języku Dantego

    Wiersz nawiązuje do traumatycznych przeżyć poety z jego pobytu
    w obozie jenieckim w Algierii w czasie II wojny światowej – R. M.
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 09.01.10 o godzinie 15:08

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Lęk
    10.02.2009, 09:24

    Vittorio Sereni*

    Strach drugi


    Nie ma nic przerażającego
    w głosie który wzywa mnie
    właśnie mnie
    z ulicy pod domem
    w nocnej godzinie:
    to jest krótkie przebudzenie wiatru
    umykający deszcz.
    Wymawia moje imię nie wylicza
    moich grzechów, nie zarzuca przeszłości.
    Łagodne (Vittorio
    Vittorio) rozbraja mnie, zbroi
    mnie samego przeciw mnie.

    tłum. z włoskiego Wojciech Bońkowski

    *notka o autorze, inne jego wiersze i linki
    w temacie W języku Dantego
    Ten post został edytowany przez Autora dnia 30.03.14 o godzinie 06:33

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Wędrówką życie jest człowieka
    10.02.2009, 08:36

    Vittorio Sereni*

    Włoch w Grecji


    Pierwszy wieczór ateński, rozległe pożegnanie
    konwojów które definiują przed twoimi znużonymi
    szatami w długim półmroku.
    Jak żałobę
    odrzuciłem lato na zakręcie
    i morzem i pustynią jest przyszłość
    bez pór roku.
    Europo Europo która patrzysz na mnie
    kiedy schodzę bezbronny i pogrążony
    w wątłym micie wśród zastępów bestii,
    jestem twoim synem w ucieczce który nie zna
    wroga prócz własnego smutku
    czy może wskrzeszonej łagodności
    jezior i listowia za ucichłymi
    krokami,
    moje szaty to pył i słońce,
    idę się przekląć, pogrążyć na lata.

    tłum. Wojciech Bońkowski

    *notka o autorze, inne jego wiersze i linki
    w temacie W języku Dantego
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 09.01.10 o godzinie 15:04

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Motyw dłoni i rąk
    10.02.2009, 08:16

    Vittorio Sereni

    Ręce


    Te twoje ręce które cię bronią:
    czynią mi zmierzch na twarzy.
    Gdy rozchylasz je powoli, tam dalej
    miasto jest łukiem ognistym.

    We śnie który nastąpi
    będą żaluzje przecięte słońcem
    i utracą na zawsze
    ten smak zieleni i wiatru
    gdy mi je odbierzesz.

    tłum. Wojciech Bońkowski

    w wersji oryginalnej pt. "Le mani"
    w temacie W języku Dantego
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 11.02.11 o godzinie 16:29

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Złote myśli (aforyzmy)
    9.02.2009, 12:46

    Pierre Reverdy*

    Aforyzmy


    Poeta jest piecem do spalania realności.

    Rzeczywistość nie motywuje dzieła sztuki. wychodzi się od życia, aby osiągnąć inną rzeczywistość.

    Jako wolnomyśliciel Boga wybrałem w sposób wolny.

    Poezja jest w życiu tym, czym ogień w lesie.

    Potrzebuję tak dużo czasu, aby nic nie robić, że nie pozostaje mi już wiele czasu na pracę.

    Przyroda to ja.

    Etyka to estetyka wnętrza.

    Piszę, aby żyć, to znaczy, aby stworzyć się samemu.

    Człowiek – pierwsze zwierzę, które pomyślało, że nie jest zwierzęciem.

    Miałem wystarczająco dużo talentu, aby żałować, że nie miałem go więcej.

    tłum. Kazimierz Brakoniecki

    *notka o autorze, jego wiersze w oryginale i linki do polskich przekładów
    w temacie W języku Baudelaire'a
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 02.05.11 o godzinie 17:54

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Tęsknota
    9.02.2009, 12:32

    Pierre Reverdy*

    Zagubiona głowa


    Na ulicy po której nie chodzi nikt
    Między numerem 13 a 30
    Przez jakiś czas
    Przez wszystkie te dni i kolejne
    Jestem tu i czekam
    Czekam na ciebie

    Z daleka stamtąd zewsząd
    Skąd przybywasz nie przybędziesz
    znasz ten i tamten świat
    I wszystko czego jeszcze nie poznałaś
    Czemu zaprzeczasz
    Co wyśmiewasz
    Ale kiedy musisz wyjechać to płaczesz

    Teraz bije dzwon a ja jestem tu
    Koło mnie są ludzie ale nawet na mnie nie patrzą
    ludzie których widziałem i którzy mnie nie widzą
    Bogaci ludzie i inni którzy mają talent
    Wreszcie wszyscy o których dzisiaj się mówi
    Ale ty gdzie jesteś
    Dlaczego jeszcze nie przybyłaś

    Jakiś hałas dochodzi z dworu
    To nie po mnie ani po nich
    To twoja kolej
    I nagle to ty
    Jak zwykle smutna
    Jaka figura
    Kilka kropel deszczu lśni
    Na twoich włosach

    tłum. z francuskiego Kazimierz Brakoniecki

    *notka o autorze, inne jego wiersze w oryginale i linki
    do polskich przekładów w temacie W języku Baudelaire'a
    Ten post został edytowany przez Autora dnia 09.01.14 o godzinie 00:37

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie W głąb siebie... („Szaleństwo i geniusz”)
    9.02.2009, 12:02

    Pierre Reverdy

    Serce przy sercu


    Oto wreszcie stanąłem
    Przeszedłem tędy
    Teraz ktoś inny tędy przechodzi
    Jak ja
    Nie wiedząc dokąd idzie

    Zadrżałem
    W głębi pokoju ściana jest czarna on drży tak samo
    Jak udało mi się przejść przez próg tych drzwi

    Można byłoby krzyczeć
    Nikt by nie usłyszał
    Można byłoby płakać
    Nikt by nie zrozumiał

    Odnalazłem twój cień w półmroku
    Jest bardziej wyciszony niż ty sam
    Niegdyś
    Cień stawał smutny w rogu
    To śmierć przyniosła tobie ten spokój
    Ale ty mówisz i mówisz
    Chciałbym cię opuścić

    Gdyby było trochę więcej powietrza
    Gdyby światło dzienne udzieliło nam więcej jasności
    Dusimy się
    Sufit ciąży nad moją głową i ciśnie
    gdzie stanę albo dokąd pójdę
    Nie mam nawet dosyć miejsca aby umrzeć
    Dokąd idą kroki wychodzące ze mnie które słyszę
    Tam tak daleko
    Jesteśmy sami mój cień i ja
    Nadchodzi noc

    tłum. Kazimierz Brakoniecki

    wersja oryginalna pt. „Cœur à cœur” w temacie
    W języku Baudelaire'a

    Inny przekład, Julii Hartwig pt. "Serce do serca", w temacie
    Miej serce i patrzaj w serce
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 02.05.11 o godzinie 16:49

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie W języku Baudelaire'a
    9.02.2009, 11:36


    Obrazek
    Pierre Reverdy (1889 – 1960) – poeta francuski, jeden z najwybitniejszych przedstawicieli surrealizmu i kubizmu w poezji, przyjaźnił się ze wszystkimi najbardziej znaczącymi postaciami świata artystycznego pierwszej połowy XX wieku, takimi jak: Guillaume Apolliaire, Max Jacob, Louis Aragon, André Breton, Tristan Tzara, Pablo Picasso, Georges Braque czy Henri Matisse. A. Breton w pierwszym „Manifeście surrealistycznym” nazwał go „największym poetą wszech czasów”. W latach 1917-1918 redagował wspólnie
    z M. Jacobem i G. Apollinairem pismo „Nord-Sud”, które propagowało dadaizm
    i surrealizm w sztuce. W Polsce ukazał się wybór jego wierszy w tomie: Poezje wybrane. Wybór, wstęp i przekład Julii Hartwig. PIW, Warszawa 1986.

    Cœur à cœur

    Enfin me voilà debout
    Je suis passé par là
    Quelqu’un passe aussi par là maintenant
    Comme moi
    Sans savoir où il va

    Je tremblais
    Au fond de la chambre le mur était noir
    Et il tremblait aussi
    Comment avais-je pu franchir le seuil de cette porte

    On pourrait crier
    Personne n’entend
    On pourrait pleurer
    Personne ne comprend

    J’ai trouvé ton ombre dans l’obscurité
    Elle était plus douce que toi-même
    Autrefois
    Elle était triste dans un coin
    La mort t’a apporté cette tranquillité
    Mais tu parles tu parles encore
    Je voudrais te laisser

    S’il venait seulement un peu d’air
    Si le dehors nous permettait encore d’y voir clair
    On étouffe
    Le plafond pèse sur ma tête et me repousse
    Où vais-je me mettre où partir
    Je n’ai pas assez de place pour mourir
    Où vont les pas qui s’éloignent de moi et que j’entends
    Là-bas très loin
    Nous sommes seuls mon ombre et moi
    La nuit descend

    dwa przekłady: Kazimierza Brakonieckiego pt. "Serce przy sercu" w temacie
    W głąb siebie...("Szaleństwo i geniusz") i Julii Hartwig pt. "Serce do serca"
    w temacie Miej serce i patrzaj w serce


    La repasseuse

    Autrefois ses mains faisaient des taches roses sur le linge éclatant qu’elle repassait. Mais dans la boutique où le poêle est trop rouge son sang s’est peu à peu évaporé. Elle devient de plus en plus blanche et dans la vapeur qui monte on la distingue à peine au milieu des vagues luisantes des dentelles.
    Ses cheveux blonds forment dans l’air des boucles de rayons et le fer continue sa route en soulevant du linge des nuages – et autour de la table son âme qui résiste encore, son âme de repasseuse court et plie le linge en fredonnant une chanson – sans que personne y prenne garde.

    przekład Julii Hartwig pt. "Prasowaczka" w temacie Zawody i profesje widziane okiem poety

    Un homme fini

    Le soir, il promène, à travers la pluie et le danger nocturne, son ombre informe et tout ce qui l’a fait amer.
    À la première rencontre, il tremble — où se réfugier contre le désespoir?
    Une foule rôde dans le vent qui torture les branches, et le Maître du ciel le suit d’un œil terrible.
    Une enseigne grince — la peur. Une porte bouge et le volet d’en haut claque contre le mur; il court et les ailes qui emportaient l’ange noir l’abandonnent.
    Et puis, dans les couloirs sans fin, dans les champs désolés de la nuit, dans les limites sombres où se heurte l’esprit, les voix imprévues traversent les cloisons, les idées mal bâties chancellent, les cloches de la mort équivoque résonnent.

    przekład Julii Hartwig pt. "Skończony człowiek" w temacie "Okrutną zagadką jest życie"...

    Lumière

    Une petite tache brille entre les paupières qui battent. La chambre est vide et les volets s’ouvrent dans la poussière. C’est le jour qui entre ou quelque souvenir qui fait pleurer tes yeux. Le paysage du mur — l’horizon de derrière — ta mémoire en désordre et le ciel plus près d’eux. Il y a des arbres et des nuages, des têtes qui dépassent et des mains blessées par la lumière. Et puis c’est un rideau qui tombe et qui enveloppe toutes ces formes dans la nuit.

    przekład Julii Hartwig pt. „Światło” w temacie Światło

    Inne wiersze Pierre’a Reverdy’ego w tematach Miniatury poetyckie, Czas, zegary...,
    Samotność, s. 4, s. 7/Poezja kolei żelaznych, Co się poetom śni...?, Światło, Motyw dzwonu w poezji, Poezja i muzyka, Motyw wiatru w poezji/Śmierć, Cztery żywioły, Tęsknota, Ruiny - dosłownie i w przenośni, Pożegnania, Blaski i cienie małżeństwa,
    Nadzieja, Krew/Los i przeznaczenie, Świat chwiejnych cieni


    Patrz też w temacie Złote myśli (aforyzmy)Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 21.09.11 o godzinie 08:48

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Poezja i muzyka
    9.02.2009, 10:55

    Pierre Reverdy*

    Muzycy


    Cień i zaułek uliczny, gdzie coś się dzieje. Stłoczone głowy słuchają i patrzą. Oko przenosi się z chodnika na instrument, który gra i jest w ciągłym ruchu, na pojazd przebiegający przez noc. Ostrza gazowej lampy przecinają tłum i rozłączają wyciągające się ręce, zawieszone spojrzenia i przypadkowe odgłosy. Ludzie zebrali
    się tu, na skrzyżowaniu, wszyscy o tej samej porze. Rozproszone głosy wiodą dźwięk
    po strunie, która zgrzyta i zamiera ci chwila. Potem znak z nieba, zagarniający gest
    i wszystko ginie pod połą żakietu i za ścianą, która znika. Całość się zaciera, mgła owija przechodniów, rozprasza echo, zakrywa mężczyznę, grupę ludzi i instrument.

    tłum. z francuskiego Julia Hartwig

    *notka o autorze, inne jego wiersze w oryginale i linki do polskich przekładów w temacie
    W języku Baudelaire'a
    Ten post został edytowany przez Autora dnia 24.01.14 o godzinie 06:54

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Motyw dzwonu w poezji
    9.02.2009, 10:46

    Pierre Reverdy*

    Dźwięk dzwonu


    Wszystko zgasło
    Wiatr przelatuje ze śpiewem
    I drżą drzewa
    Zwierzęta wymarły
    Nie ma już nikogo
    Spójrz
    Gwiazdy się zatarły
    Ziemia przestała się obracać
    Pochyliła się głowa
    Włosy wymiatają noc
    Na ostatniej stojącej dzwonnicy
    Bije północ

    tłum. Julia Hartwig

    *notka o autorze, inne jego wiersze w oryginale i linki
    do polskich przekładów w temacie W języku Baudelaire'a
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 02.05.11 o godzinie 18:40

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Cztery żywioły
    9.02.2009, 10:40

    Pierre Reverdy*

    Powietrze


    Zapomnienie
    zamknięte drzwi
    Na pochylonej ziemi
    Drzewo drży
    I tylko
    Śpiewa ptak

    Na dachu
    Nie ma już światła
    Tylko słońce

    I znaki, które kreślą twoje palce

    tłum. Julia Hartwig

    *notka o autorze, inne jego wiersze w oryginale i linki
    do polskich przekładów w temacie W języku Baudelaire'a
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 02.05.11 o godzinie 18:56

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Światło
    9.02.2009, 10:29

    Pierre Reverdy

    Światło


    Mała plamka błyszczy miedzy trzepoczącymi powiekami. Pokój jest pusty i okiennice otwierają się na gęsty pył. To wchodzi dzień, a może jakieś wspomnienie każe oczom zapłakać. Krajobraz muru – horyzont za tobą – pamięć twoja w nieładzie i bliżej oczu niebo. Są tam drzewa i chmury, wystające głowy i ręce poranione światłem. Potem spada zasłona i owija wszystkie kształty w noc.

    tłum. Julia Hartwig

    wersja oryginalna pt. "Lumière" w temacie W języku Baudelaire'a


    Światło

    Południe
    Lustro błyszczy
    Słońce w dłoni
    Kobieta patrzy
    W swoje oczy
    I swój smutek
    Mur naprzeciw jest nieprzezroczysty
    Fałdy które wiatr robi na zasłonach łóżka
    Drżenie
    Można spojrzeć w głąb pokoju
    Obraz znika
    Chmura nadchodzi
    Deszcz

    tłum. Kazimierz BrakonieckiRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 02.05.11 o godzinie 17:59

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Nagość
    8.02.2009, 21:56

    Ubrani w nagość
                  Och alla är nakna i döden.

                  I wszyscy są nadzy w śmierci.


                                              Artur Lundkvist

    Dzisiaj sny nasze spotkały się
    i my w nich oboje byliśmy
    nadzy ale inaczej niż w życiu
    gdy się rozbieramy
    w snach naszych w nagość
    byliśmy ubrani
    i siedzieliśmy tak naprzeciw siebie
    bez wstydu i zażenowania
    nie czuliśmy ani chłodu ani
    skrępowania
    nie plątały się myśli o seksie
    nagość nasza była tak
    naturalna
    jak przyjście na świat i odejście
    na zawsze
    nadzy tylko ty i ja.

    Ale w sen nasz wkroczyli
    nagle inni
    ci byli ubrani i szczelnie zapięci
    z nagości rozebrani
    widząc nas cofnęli się szybko
    zawstydzeni
    bo byli z nagości rozebrani.

    Nie wszyscy ze snu odchodzą
    odchodzą tylko nadzy
    ubrani w nagość przyszli
    i nadzy odchodzą
    i wszyscy są nadzy w śmierci. Ten post został edytowany przez Autora dnia 31.03.18 o godzinie 01:33

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie "Wystarczyła ci sutanna uboga..." (problematyka osób...
    7.02.2009, 18:56

    Rainer Maria Rilke

    Księga o życiu mnicha (3)


    Kiedy mnich czytał w burzliwy wieczór Biblię, zauważył, że wszystkie śmierci
    poprzedziło zabicie Abla. I zatrwożył się głęboko w swoim sercu. I mnich poszedł,
    bo lękał się bardzo, do lasu, i wpuścił do siebie całe światło i wszystkie zapachy
    lasu, których śpiew był głośniejszy niż zmącona mowa jego myśli. I nawiedził go
    niebawem w nocy sen, dla którego wynalazł wiersze:

    Der blasse Abelknabe spricht:


    Mówi cień Abla:

    Mnie nie ma. Brat mi coś zrobił,
    czego nie widziały moje oczy.
    On mi światło zaćmił.
    On moje oblicze zakrył
    swoim obliczem.
    A teraz jest sam.
    I myślę, już będzie tak.
    Bo nikt nie zrobi mu tego, co on mi zrobił.
    Jeśli inni wybiorą moje drogi,
    dopadnie ich jego gniew
    i wszyscy odeń zginą też.

    Myślę, że mój wielki brat czuwa
    jak sąd.
    To ja wiem, czym jest noc długa,
    nie on.

    (22 wrz. późno)

    I wtedy mnich dziękował z głębi wyzwolonego uczucia:

    Du Dunkelheit, aus der ich stamme


    O ty ciemności, z której się wywodzę,
    ja kocham ciebie bardziej niźli płomień,
    który świat ogranicza,
    bo rozbłyska
    w jednym kręgu ledwie,
    poza którym żaden byt nic o nim nie wie.

    Za to ciemność wszystko łączy w sobie:
    postacie i płomienie, zwierzęta i mnie -
    zagarnia nieustępliwa,
    ludzi i moce...

    I zdarzyć się może: jakaś wielka siła
    nagle z bliskości mnie przyzywa:

    Tak, wierzę w noce.

    (22 też)

    Ich glaube an Alles noch nie Gesagte


    Wierzę we wszystko niewypowiedziane.
    Chcę me najlepsze wyzwolić uczucia.
    Czego nikt jeszcze nie ważył się zachcieć,
    Moc nieodparta do tego mnie zmusza.

    Jeślim zuchwały, przebacz mi, mój Boże.
    Ale chcę tobie tylko to powiedzieć:
    Mej dobrej siły nic w pędzie nie zmoże,
    nie da się wstrzymać zwlekaniem ni gniewem;
    tak ciebie dzieci kochają swawolne.

    Takim przypływem, i ujściem podobnym,
    w otwarte morze potężnym ramieniem,
    ciągłym powrotem rosnącego życia,
    chcę cię wyznawać, chcę rozsławiać ciebie
    jak nikt dotychczas.

    Jeślim zbyt dumny, pozwól mi być dumnym
    w mojej modlitwie,
    która z uporem samotnym
    staje przed twoim chmurnym obliczem.

    (tak samo)

    Ich bin auf der Welt zu Allen


    Sam jestem na świecie, lecz sam nie dosyć,
    by święcić każdą godzinę.
    Mały na świecie, lecz mały nie dosyć,
    by być jak rzecz przed tobą,
    ciemny i mądry.
    Chcę, by ma wola śmiało wytyczała
    do czynu drogi;
    i chcę w tych gnuśnych i spokojnych czasach,
    gdy coś nadchodzi -
    znaleźć się wśród wiedzących
    lub być samotnym.

    Chcę cię zawsze odbijać w całej postaci,
    nie chcę być ślepy ani za stary,
    by nieść twój ciężki i chwiejny obraz.
    Chcę się rozwijać.
    Nie chcę być nigdzie skrzywiony,
    bo jestem wtedy skłamany.
    I chcę, by mój sens
    był dla ciebie prawdziwy. Chcę się opisać,
    jak obraz, który widziałem,
    długo i z bliska,
    jak słowo, które pojąłem,
    jak mój powszedni dzban,
    jak mojej matki oblicze,
    jak okręt,
    który mnie niósł
    przez śmiertelny sztorm...

    Du siehst, ich will viel

    Widzisz, chcę wiele.
    Może mieć wszystko chcę:
    mrok każdego nieskończonego upadku
    i każdej wspinaczki świetlistą grę.

    Tak wielu ludzi nie chce niczego.
    Wystarcza im ledwie doznanie
    uczucia byle jakiego.

    A ty się cieszysz każdym człowiekiem,
    który służy i pragnie.

    Cieszą cię wszyscy, którym jesteś potrzebny
    jak sprzęt.

    Jeszcześ nie ostygł, jeszcze masz siły,
    by w swoje głębie stające się wejść,
    gdzie życie objawia się w ciszy.

    Wir bauen an dir mit zitternden Händen...

    Drżącymi cię budujemy rękami,
    atom na atom kładziemy.
    Lecz któż ukończyć was zdolny,
    o, wy katedry.

    Czym jest Rzym?
    On się rozpada.
    Czym jest świat?
    Będzie pobity
    nim twoje wieże zwieńczą kopuły
    nim z bezmiarów mozaiki
    twoje promienne czoło się wzniesie.

    Lecz czasem we śnie
    uda mi się twą przestrzeń
    zobaczyć
    od głębi początku
    po dachu brzeg złocisty.

    I widzę: wystrój ostatni
    budują i tworzą
    moje zmysły.

    (22)

    Daraus, daß Einer dich einmal gewollt hat


    Stąd, że ktoś kiedyś ciebie zapragnął,
    wiem, że my także mieć cię śmiemy.
    Nawet gdy wszystkie głębie porzucimy:
    nawet gdy góra kryje złoto,
    a nikt go wydobyć nie może,
    kiedyś je przecie wypłucze potok,
    co w ciszę kamieni sięga,
    cierpliwych.

    Także gdy sobie tego nie życzymy:
    Bóg dojrzewa.

    Wer seines Lebens viele Widersinne

    Kto swego życia niedorzeczne wątki
    pojedna zgodnie, w jeden sens ogarnie,
    ten wyprosi
    z pałacu tych, co czynią wrzawę,
    inaczej będzie czynił, a ty jesteś gościem,
    którego wita w pogodne wieczory.

    Jesteś tym drugim jego samotności,
    statecznym środkiem jego monologów;
    i każde wokół ciebie zakreślone koło
    przydaje mu słój czasu coraz nowy.

    (22, nocą)

    Was irren meine Hände in den Pinseln?


    Dlaczego moje dłonie pośród pędzli błądzą?
    Gdy cię maluję, Boże, ty nie widzisz tego.

    Lecz czuję cię. Na zmysłów moich krańcu
    zaczynasz grę powolną, jakbyś tworzył wyspy -
    i dla twych oczu, niezmrużonych nigdy,
    jestem przestrzenią.

    I już nie jesteś w środku twego blasku,
    gdzie wszystkie linie anielskiego tańca
    zbliżają ci oddale jak muzykę -
    już w twym najdalszym domu masz siedzibę.
    Mnie teraz słucha wszystko w twoim niebie,
    albowiem czując zamilkłem dla ciebie.

    Mnicha nawiedziło wiele obcych myśli i zdały mu się one jakby chmarą gości; lecz
    w końcu zwraca się znów do Boga w tych pełnych oddania wierszach. 24 w lesie
    między ludźmi, niedzielnie nastrojonymi.

    Ich bin, du Ängstlicher. Hörst du mich nich


    Jestem, Trwożliwy. Czy nie słyszysz,
    że wszystkie moje zmysły wrą przy tobie?
    Moje uczucia uskrzydlone
    dokoła twej postaci krążą.
    Nie widzisz mojej duszy, która obok,
    tak blisko ciebie stoi w sukni z ciszy?
    Czy nie dojrzewa moja majowa modlitwa
    na twym spojrzeniu, jak na drzewie rodnym? -

    Ja będę twoim snem, gdy będziesz spał.
    A kiedy czuwasz, będę twoją wolą
    i będę władał całą wspaniałością
    i rozpościerał się jak cisza gwiazd
    nad miastem czasu wymarzonym.

    I mnich się rozpromienia w swoim wnętrzu, i czuje się wszystkim obdarowany
    i wszechobecny w każdej radości, jak blask na całym złocie świata. I wstępuje po
    swoich wierszach jak po stopniach, i już nie czuje zmęczenia.

    Mein Leben ist nicht diese steile Stunde


    Życie moje nie jest tą godziną stromą,
    w której mnie widzisz, jak się spieszę.
    Jestem z mojego wnętrza drzewem,
    ustami jedynymi wśród wielu mych ust
    i tymi, które zamykają się najprędzej.

    Ja jestem ciszą między parą tonów,
    które niełatwo się ze sobą godzą:
    bo wyżej się ton śmierć wzbić chce -

    Lecz w ciemnym interwale drżąco
    jednają się oba.
    I pięknie brzmi pieśń.

    I tak znalazł się mnich bardzo blisko Boga.

    (tego samego wieczoru)

    Und um der Schönheit Willen sind wir beide

    I tak dla piękna my obaj jesteśmy
    do dzieła tego samego wybrani.
    Niby obrazy na starym jedwabiu.
    I czy maluję, śnię czy cierpię,
    wiszę jak klejnot migoczący
    wokół ciemności twoich ramion.

    Jest bowiem piękno głównie zmysłem.
    A najpierw wzięło od ukrytych lędźwi
    fałszywe zmarszczki złego wstydu,
    i stąd się oswoiła radość prosta,
    i nosi pełna udręki tęsknota
    wąskie korony, które oślepiają.

    Ono odwróci wartości zbyt ciężkie,
    jest bowiem wielce sprawiedliwe samo.
    Tyś jest początek, Boże, ja, twój giermek,
    jestem dla ciebie nowym rozpoczęciem...
    Ono nas odbdaruje, nie dotknie zagładą.

    I oto stał się mnich niemal artystą. Chociaż pozwolił się tworzyć swoim wierszom,
    zamiast tworzyć swoje wiersze.

    I mnich splótł ręce i stał w księżycowej nocy, jak pobliskie drzewa, w ciemności
    przenikniętej pobożnością i pokorą. I tak zapanował nad wielością swoich uczuć,
    że stały się jednak wierszami, mimo że z zamętu i dzikości wniknęły w słowa.

    Wenn ich gewachsen wäre irgendwo


    Gdybym gdzie indziej życie pędzić mógł,
    gdzie dni są lżejsze, godziny smuklejsze,
    to bym ci sprawił święto najprzedniejsze,
    i moje ręce inaczej niż tu
    trzymałyby cię nie tak ciężko i lękliwie.

    Tam bym się lekko brać ośmielił ciebie,
    ty bezgraniczna teraźniejszości.
    Jak piłkę
    cisnąłbym cię na przestwór radości,
    by ktoś cię ujrzał
    i gdy będziesz spadała,
    podbiegł, wznosząc ramiona,
    ty rzeczy nad rzeczami.

    Kazałbym ci błyszczeć
    jak klinga.
    Pierścieniem złocistym
    kazałbym objąć twój ogień,
    by mi go zatrzymał
    na jasnej dłoni.

    Byłbym cię malował: nie na ścianie,
    na niebie samym od krańca do krańca,
    i bym cię tworzył, tak jak giganci
    by cię tworzyli: jako górę, pożar,
    jak samum, wstający z pustynnych piasków -

    albo
    zdarzyłoby się tak: z przypadku
    bym cię znalazł...
    Daleko są przyjaciele,
    nie słyszę ich śmiechu już;
    a ty: ty z gniazda wypadłeś,
    pisklę z żółtymi pazurkami
    i wielkimi oczyma, i sprawiasz mi ból.
    (Moja dłoń dla ciebie zbyt szeroka.)
    I czerpię palcem ze źródła kropelkę
    i patrzę, czy łaknąc sięgniesz po nią,
    i słyszę, jak bije moje i twoje serce,
    i oba biją z lęku.

    Ostatnia część tego utworu zaświtała mnichowi, który bez tchu szedł z ogrodu,
    dopiero gdy przekraczał próg swojej małej, łagodnie oświetlonej celi. Ale wiersze
    były już od razu gotowe. I jawiły mu się jako przenikająca go harmonia i pogoda,
    tak że szybko posłał sobie łóżko i postanowił tej nocy spać, i ani nie rozmyślać,
    ani się nie modlić. A przed snem pojawił się jeszcze krótki utwór, który przyjął
    z uśmiechem:

    Ich finde dich in allen diesen Dingen


    Znajduję ciebie we wszystkich tych rzeczach,
    dla których jestem dobry i jak brat;
    ty się w tych małych jak ziarno wygrzewasz,
    a w tych ogromnych jesteś wielki tak.

    To jest cudowna gra służebnych mocy,
    że tak przez rzeczy idą niewstrzymanie:
    w korzeniach rosnąc, tracąc się w smukłości,
    w koronach górnych niby zmartwychwstanie.

    (24 późno)

    tłum. Andrzej Lam
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 07.02.09 o godzinie 19:25

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie "Wystarczyła ci sutanna uboga..." (problematyka osób...
    7.02.2009, 18:55

    Rainer Maria Rilke

    Księga o życiu mnicha (2)


    Du, Nachbar Gott, wenn ich dich manchesmal...

    Sąsiedzie Boże, jeśli cię czasami
    pukaniem niepokoję w długą noc -
    to stąd, że słyszę twój oddech zbyt rzadko
    i wiem: ty w swojej sali jesteś sam.
    Gdy czegoś potrzebujesz, nikt nie czeka,
    by napój pragnącemu podać w dłoń:
    Ja słucham zawsze: daj mi jakiś znak.
    Ja jestem blisko.

    Pomiędzy nami tylko cienka ściana -
    przypadek czysty; może zdarzyć się:
    wołanie twoich albo moich ust -
    i ona pada
    bezdźwięcznie, w ciszy.

    Bo jest z obrazów twoich zbudowana.

    Obrazy twe przed tobą jak imiona.
    I kiedy światło się rozjarza we mnie,
    co moja głębia nim ciebie poznaje,
    staje się złotem na ich ramie ledwie.

    I moje zmysły, tak szybko osłabłe,
    są bez ojczyzny, i z dala od ciebie.


    Wenn es nur einmal so ganz stille wäre...

    Gdyby taka cisza mogła nastać czasem,
    aby wszystko przypadkowe, byle jakie
    umilkło całkiem, śmiech i gwar pobliski,
    i gdyby szum, co czynią go me zmysły,
    nie przeszkadzał mi tak bardzo w słuchaniu -

    Wtedy bym myślą tysiąckrotną skrycie
    pomyślał ciebie aż po kres, do dna,
    i posiadł cię (jak długo uśmiech trwa),
    by obdarować tobą całe życie,
    na dziękczynienia znak.


    Podczas powrotu do domu w lesie wieczornym, gdy uciszyły się wierzchołki drzew,
    w samym środku burzy, nasłuchując, bez tchu:

    Ich lebe grad, da das Jahrhundert geht...


    Żyć mi wypadło, gdy zbliża się wiek,
    i czuje się od wielkiej karty wiatr,
    którą zapisał Bóg, i ty, i ja,
    i którą obca dłoń odwraca w niebie.

    I bije blask od nowej tej stronicy,
    gdzie wszystko może wydarzyć się jeszcze.

    Moc swoją mierzą jakieś ciche siły
    i ciemnym wzrokiem patrzą na siebie.

    Także podczas powrotu, kiedy ciężką szarość zachodniego nieba rozdarł prześwit
    i wstąpiła nań czerwień płonąca, która zabarwiła chmury osobliwym fioletem.
    I za drżącymi drzewami nastał wieczór, jakiego jeszcze nie było. Mnich odczuł to
    na przełomie wieków jako znak, i ogarnęła go fala pobożności. 26 wrz. 1899

    Ich lese es heraus aus deinem Wort...


    Z twojego słowa odczytuję to
    i z gestów, które ciebie kryją,
    a nimi wokół bytu twoje dłonie
    się zamykały, takie ciepłe, mądre.
    Mówiłeś życie głośno i śmierć cicho,
    i wciąż od nowa powtarzałeś: być.
    Ale przed pierwszą śmiercią przyszedł mord.
    I rysa na twych kręgach się zjawiła,
    rozległ się krzyk
    i porwał głosy,
    które dopiero się skupiały,
    by mówić ciebie,
    by nosić ciebie,
    nad przepaścią most -

    I co od tego czasu bełkotały,
    to ledwie strzępy są
    dawnego twojego imienia...

    tłum. Andrzej LamRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 07.02.09 o godzinie 19:13

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie "Wystarczyła ci sutanna uboga..." (problematyka osób...
    7.02.2009, 18:55

    Rainer Maria Rilke

    Księga o życiu mnicha (1)


    Da neigt sich die Stunde und rührt mich an...

    Godzina się chyli, porusza mnie
    jej czysty dźwięk metaliczny:
    i drżą mi zmysły. I czuję: wiem -
    i chłonę ten dzień plastyczny.

    Nim świat ujrzałem, nie był skończony,
    tworzenie wszelkie ustało.
    Teraz ma każdy, jak narzeczoną,
    rzecz taką, jakiej zapragnął.

    Nic mi za małe, kocham ten świat,
    maluję na tle ze złota,
    wznoszę, choć nie wiem, komu i jak
    uskrzydlić duszę zdoła...

    wieczorem 20 września, kiedy po długotrwałym deszczu słońce szło przez las i
    przeze mnie

    Ich lebe mein Leben in wachsenden Ringen...


    Przeżywam życie w rosnących kręgach,
    co nad rzeczami je kreślę.
    Nie wiem, czy ostatniego doczekam,
    lecz będę próbował wiernie.

    Dokoła Boga, wieży prastarej,
    krążę przez lat tysiące;
    nie wiem, sokołem jestem czy wiatrem,
    czy wielkim śpiewem może...

    tego samego wieczoru, kiedy znów zerwał się wiatr i nadciągnęły chmury


    Ich habe viele Brüder in Sutanen...


    Mam wielu braci klasztornych w sutannach,
    tam na południu, gdzie wawrzyn stoi.
    Wiem, jak malują ludzkie Madonny,
    i często śnię o młodych Tycjanach,
    co widzą Boga w żarze gorącym.

    Lecz gdy ku sobie się zwracam w skupieniu:
    Mój Bóg jest ciemny, i niby tkanina
    wielu korzeni, co piją w milczeniu.
    Lecz wiem to, że się z jego ciepła dźwigam,
    a więcej nic już, bo moje gałęzie,
    zwieszone nisko, drżą tylko na wietrze.

    tego samego wieczoru w pokoju


    Wir dürfen dich nicht eigenmächtig malen...


    Dowolnie cię malować nie godzi się przecie,
    ty Świtająca, z której dzień powstaje.
    Czerpiemy wiernie z starodawnych palet
    te same linie, te same promienie,
    którymi święty mistrz przemilczał ciebie.

    Kładziemy obraz na ściany przed tobą,
    i tysiąc murów już cię w krąg otacza.
    Bo przesłaniamy cię pobożną dłonią,
    gdy naszym sercom się jawisz otwarta.

    Kasi Gorzałównie

    tego samego wieczoru


    Ich liebe meines Wesens Dunkelstunden...


    Lubię te ciemne godziny w mym bycie,
    gdy zmysły toną w głębinie bezwolne;
    jak w starych listach, widzę w nich ukryte
    codzienne życie, już dawno minione
    i jak legenda dalekie, prześnione.

    I wtedy wiem już, że zyskałem przestrzeń
    na drugie życie, co bez czasu płynie.

    Niekiedy czuję się ogromnym drzewem,
    rosłym, szumiącym, co ponad mogiłę
    wyrasta snem, przez chłopca śnionym skrycie
    (którego strzegą podziemne korzenie),
    straconym w smutku, żałości i śpiewie.

    w lesie, 22 wrz.

    tłum. Andrzej Lam
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 07.02.09 o godzinie 19:05

Dołącz do GoldenLine

Oferty pracy

Sprawdź aktualne oferty pracy

Aplikuj w łatwy sposób

Aplikuj jednym kliknięciem

Wyślij zaproszenie do