Ryszard Mierzejewski

poeta, tłumacz, krytyk literacki i wydawca; wolny ptak

Wypowiedzi

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Wiersze niechlubne
    7.03.2009, 09:34

    Władysław Broniewski

    Zabrze


    Prędzej, górniku, głębiej, górniku,
    węgla pokłady rąb,
    w twojej kopalni, na twym chodniku
    staje ojczyzny zrąb.

    Pod twym oskardem padł kapitalizm,
    nadszedł wolności czas.
    Więcej żelaza, węgla i stali
    dla robotniczych mas!

    Węgiel ogrzeje, węgiel nakarmi,
    z węgla nasz Wspólny Dom,
    węgiel – to siła Ludowej Armii,
    droga ku jasnym dniom.

    Nie dla bogaczy – wyzyskiwaczy
    dzisiaj wyciskasz pot:
    Polska robocza czeka i patrzy,
    czeka i pług i młot.

    Prędzej górniku, śmielej, górniku,
    w przyszłość twą jasną idź,
    dąż zastępami współzawodników,
    w trudzie pierwszeństwo chwyć.

    Twoja ta ziemia, twoje na zawsze
    węgiel, żelazo, stal!
    Zabrze na przedzie, prowadzi Zabrze
    w socjalistyczną dal.

    Słowo o Stalinie (fragm.)

    III

    "Rewolucja - parowóz dziejów"...
    Chwała jej maszynistom!
    Cóż, że wrogie wiatry powieją?
    Chwała płonącym iskrom!

    Chwała tym, co wśród ognia i mrozu
    jak złom granitowy trwali,
    jak wcielona wola i rozum,
    jak Stalin.

    Przeleciały watahy lotne
    białogwardyjskiej konnicy...
    Trwał, jak skała samotny,
    Carycyn.

    Parły niemieckie kolumny,
    waliły stalowym gradem,
    aż padły pod pięknym i dumnym
    Stalingradem.

    V

    Pędzi pociąg historii,
    błyska stulecie-semafor.
    Rewolucji nie trzeba glorii,
    nie trzeba szumnych metafor.

    Potrzebny jest Maszynista,
    którym jest On:
    towarzysz, wódz, komunista -
    Stalin - słowo jak dzwon!

    VI

    Któż, jak On, przez dziesiątki lat
    na dziobie okrętu wytrwał?
    Szóstej Części przygląda się świat.
    Bitwa.

    Tam - bezrobocia, strajki, głód.
    Tu - praca. Natchniony traktor.
    Tworzy historię zwycięski lud.
    Chwała faktom!

    Któż, jak On, przez dziesiątki lat
    wiódł ludzkość na krańce dziejów?
    Jego imię - walczący świat:
    nadzieja.

    Rewolucjo! - któż wiatr powstrzyma,
    kto ziemię zawróci w biegu?
    Rewolucjo, tablice praw Rzymu
    obalamy od Chin po Biegun!

    Rewolucjo! siedemdziesiąt lat
    Stalinowych powiewa nad światem.
    I rodzi się nowy świat,
    świat stary pęka jak atom.

    VIII

    Miliony ludzi Związku Rad i krajów idących drogą Socjalizmu tworzą świat nowy, niosąc w sercach i na ustach imię STALIN.
    Ludowa armia chińska wypędza ze swego kraju przemoc obcą i niewolę pieniądza. Kroczy naprzód z imieniem STALIN.
    W Wietnamie, Burmie, na wyspach Malajskich bojownicy wolności, niepodległości i sprawiedliwości walczą przeciw kolonizatorom wołając: STALIN!
    Górnicy francuscy trwają w strajkach i wyciągają dłonie na wschód z okrzykiem: STALIN!
    Chłopi włoscy zajmują obszarnicze nieużytki i odpędzani gwałtem, wołają: STALIN!
    Poeta, wypędzony ze swej ojczyzny za umiłowanie wolności i sprawiedliwości społecznej, piękny poeta chilijski pisze poemat o STALINIE.
    Zmiażdżona okrutnie Warszawa dźwiga swe okrwawione cegły tym szybciej z imieniem STALINA.
    Wszędzie na świecie, gdzie sięga przemoc pieniądza, bagnet żołdaka i pałka policjanta, ludzie walczą i będą zwyciężali z imieniem STALINA.
    Setki milionów ludzi wołają: STALIN! STALIN! STALIN!

    Pierwszy Maja

    Nasz sztandar płynie ponad trony,
    niesie on
    zemsty grom,
    ludu gniew,
    przyszłości rzucając siew,
    a kolor jego jest czerwony,
    bo na nim robotnicza krew.


    Bolesław Czerwieński [1882]

    Temat? – jak rzeka. Miejsce? – świat.
    Cel? – szczęście. Wróg? – kapitalizm.
    Myśmy widzieli świat spoza krat,
    kraty pękły od młota ze stali.

    My pójdziemy Pierwszego Maja
    ulicami stolic świata,
    my za ręce będziemy się trzymali,
    my każdego przyjmiemy jak brata...

    Każdego? – nie!
    bo jest gniew,
    bo są banki, kajdany, trony...
    Nasz sztandar?... Jego kolor czerwony,
    "bo na nim robotników krew".

    Myśmy szli, raczej nasi ojcowie
    (ileż to lat?...)
    w Warszawie, w Łodzi i w Żyrardowie
    myśmy szli na Pierwszego Maja
    jak na bój!
    Trony, banki się jeszcze trzymają.

    Trzymaj sztandar,
    bo twój.
    Był rok Piąty, był Siedemnasty,
    błysnął Petersburg: natchnienie-miasto,
    była dokoła wroga banda,
    błyszczał Październik: sztandar!

    Ten sam sztandar szumiał nad Madrytem,
    pieśń szumiała tym samym rytmem,
    na placu Grzybowskim, jak dziś pod Grammos,
    w sercach i w pieśni było to samo.

    Nie będzie tronów, nie będzie banków,
    złamiemy fronty Kuomintangu,
    nie będzie City i Wall Street,
    błyśnie wolności świt!

    Pokój, pokój, pokój narodom,
    braterstwo dla wszystkich ras,
    w przyszłość – pierwszomajowym pochodem,
    wyżej sztandarów las!

    Młot, kielnia, młotek, kilof i pióro,
    pług za traktorem, mosty w dal.
    I ty tam pójdziesz literaturo:
    słowo – stal.

    Pięćdziesiąt osiem lat
    liczy Pierwszy Maj.
    Towarzyszu, masz zdobyć świat.
    W trudzie trwaj.

    /z tomu Władysław Broniewski: Wiersze zebrane. PIW, Warszawa 1955/Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 21.03.09 o godzinie 15:11

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Wiersze niechlubne
    7.03.2009, 09:23

    Od dwudziestu lat żyjemy w państwie rozrachunków z historią najnowszą. Świadomie wskazuję na państwo jako podmiot, a nie na społeczeństwo. Myślę, że większość polskiego społeczeństwa jest tym tematem albo już zmęczona czy znudzona, inna (zwłaszcza młodsza generacja) zupełnie chyba niezainteresowana. Jednak funkcjonariusze państwa (głównie parlamentarzyści, w mniejszym stopniu działacze samorządowi), dziennikarze, a także frustraci wszelkich maści i opcji politycznych, często przy użyciu aparatu państwowego (np. Instytutu Pamięci Narodowej czy mediów publicznych) wciąż pławią się w tym temacie i nic nie wskazuje na to, że się to szybko zmieni. Od tych sporów, a raczej wojenek ideologicznych, nie jest też wolna sfera twórczości artystycznej, zwłaszcza literatury. Co raz to jakiś świeżo nawiedzony „krytyk literacki” oznajmia światu o swoim odkryciu, że taki to
    a taki literat splamił się, wręcz zhańbił, twórczością na zamówienie władzy politycznej, zwłaszcza propagującej ustrój totalitarny. I rzeczywiście, jeśli sięgnie się głębiej do literackiej szuflady, można z niej wygrzebać wiele utworów skądinąd znanych i cenionych autorów. Władysław Broniewski, Konstanty Ildefons Gałczyński, Jan Brzechwa, Wisława Szymborska, Wiktor Woroszylski, Adam Ważyk, Artur Międzyrzecki – to tylko niektóre bardziej znane i zasłużone dla polskiej poezji nazwiska autorów, którzy swego czasu byli gorącymi zwolennikami ustroju socjalistycznego w wydaniu stalinowsko-bierutowskim. Wielu z nich odeszło zresztą dość szybko od głoszonych wcześniej ideałów i to – co trzeba uczciwie podkreślić – nie zawsze pod wpływem politycznej koniunktury. Niektórzy nich zapłacili za swoją „zdradę” ogromną cenę, jak na przykład Władysław Broniewski prześladowany do końca swego życia przez komunistyczną bezpiekę czy Wiktor Woroszylski – internowany 13 grudnia 1981 roku po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego, pomimo swego podeszłego wieku i złego stanu zdrowia. Proponując ten temat „rozrachunkowy” nie chcę bynajmniej przenosić „polskiego piekiełka” z nadętych i często świadomie manipulowanych wystąpień publicznych różnych polityków czy tzw. historyków dziejów najnowszych na wyjątkowo dotąd spokojne i bezkonfliktowe forum naszej grupy.
    Od początku istnienia tego forum dążyłem do tego, aby było to rzetelne i profesjonalne miejsce poetyckich spotkań i dyskusji, a rzetelna humanistyka nigdy nie odwracała się od prawdy i podstawowych wartości humanitarnych. Poznajmy więc, poprzez utwory, komentarze i dyskusje również tę niechlubną stronę poezji. Aha, nie zapominajmy też, że panegiryki, czyli utwory przesadnie chwalące monarchę czy jakąś inną ważną w państwie osobę, znane już były w starożytności.

    Życzę wszystkim ciekawych poetyckich wrażeń w tym wątku tematycznym – Ryszard.


    Obrazek
    Fiodor Reszetnikow "Drogi Stalinie", 1950Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 17.03.11 o godzinie 09:29

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie O przyjaźni w poetyckich strofach
    6.03.2009, 22:53

    Claude Roy

    Przyjaciel


    dla Simona Leysa

    Jest prawie w moim wieku Razem pracujemy
    Często się spotykamy Cóż ja o nim wiem
    Mówią że jest ambitny Że trzeba na niego uważać
    Że nie zawahałby się przejść po twoim trupie
    by wspiąć się szczebel wyżej po drabinie władzy
    władzy zresztą (jak myślę) niezbyt pociągającej
    W każdym razie zamknięty jest na cztery spusty
    Jest moim sąsiadem Cóż ja o nim wiem
    Su Dongpo żył w XI wieku w czasach dynastii Song
    Nigdy go nie widziałem Nie znam jego mowy
    I biedzę się wraz z moim przyjacielem sinologiem
    nad przekładami jego wierszy czasem bardzo trudnych
    Ale wiem co czuł gdy w śnieżną pogodę
    jechał konno przez las a gałęzie mu strząsały płatki na szyję
    Wiem o czym rozmyślał
    przepływając jesienią wody zbiegu rzek
    Jing i Jang-cy
    i razem z nim widzę
    tamte kolory wpółdojrzałych zbóż
    Owego dnia padał deszcz Był rok 107
    Słyszę głos jego żony:
    "Jesteś jeszcze bardziej niemądry niż twoje dzieci"
    i wiem jak jego pies Czarny Pysk
    merdał ogonem kiedy Su doń mówił
    Jego żona umarła Bolał po jej stracie
    aż do końca życia Cesarz go wypędził
    (intelektualista w Chinach nigdy nie miał łatwego życia)
    Su był smutny Pisał piękne wiersze
    Mam wrażenie że dość dobrze znam Su Dongpo
    Nie jest moim sąsiadem Jest przyjacielem

    30 czerwca 1983

    tłum. z francuskiego Krystyna Rodowska
    Ten post został edytowany przez Autora dnia 03.04.14 o godzinie 02:48

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Owady są wszędzie...
    6.03.2009, 22:10

    Josif Brodski

    Motyl

    I


    Mam rzec, że jesteś martwy?
    Lecz żyłeś tylko
    dobę; smutne, motylku,
    są Stwórcy żarty!
    Słowo ”żyć” pusto brzmi,
    gdy kilka godzin
    dzieli śmierć od narodzin,
    i trudno mi
    w jednej daty granice,
    w ten dzień niedługi
    wtłoczyć jedno i drugie -
    i śmierć, i życie.

    II

    Bo dni są dla nas, żywych,
    niczym. I tyle:
    niczym. Dni nie przyszpili
    wzrok, by się żywić
    ich barwą: one mkną
    na swym tle białym
    niewidzialne, bez ciała,
    ulotne. Są
    jak ty: powiem inaczej –
    dzień, pomniejszony
    do trwania twej agonii,
    czyż wiele znaczy?

    III

    Mam rzec, że ciebie wcale
    nie ma? Lecz barwy
    z twych skrzydeł się nie starły:
    istnieją dalej,
    jak istniały. Kto im
    wciąż podpowiada,
    jak mają się układać?
    A ja, ze swym
    gliniastym, ciężkim słowem,
    z mową bezbarwną,
    jak mam dorównać farbom
    palety owej?

    IV

    Na twych rozwartych skrzydłach
    rzęsy, źrenice, -
    dziewice pięknolice,
    ptaki, straszydła?
    Czyja na tobie twarz
    sportretowana
    w przelocie? W cętkach, w plamach,
    jakimi trwasz
    martwymi naturami
    pośród żywiołów?
    Co w tobie tkwi: ryb połów?
    stół z owocami?

    V

    Może jesteś pejzażem?
    Może przez lupę
    dostrzegę w tobie grupę
    nimf, pląsy, plażę?
    Czy jasno tam jak w dzień?
    czy mroki nocne
    panują? Jakie słońce
    rozjaśni cień,
    gdy nad pejzażem wstanie?
    Jakie w nim chmury?
    I jakiej jest natury
    odwzorowaniem?

    VI

    Myślę, żeś jest zarazem
    i tym, i owym:
    gwiazdą, głębiną, głową,
    rzeczą, pejzażem.
    Jakiż to złotnik siadł
    i, brwi nie chmurząc,
    w tobie jak w miniaturze
    wyrył ten świat,
    gdzie wszystko oszałamia,
    zwodzi i przeczy,
    gdzieś tyś jest - myśl o rzeczy,
    a my - rzecz sama?

    VII

    Powiedz, czemu ten deseń
    dostał się tobie
    na jedną tylko dobę,
    skoro trwa przestrzeń,
    odbita w rtęci wód
    wiecznie i wiernie?
    Tak krótki jest twój termin,
    że skrzydeł cud
    daremny jest: tak rzadko
    trzepoczesz w dłoni
    lub umykasz pogoni
    zbieracza z siatką.

    VIII

    Nie powiesz mi niczego;
    lecz nie z przyczyny
    bojaźni ani winy,
    i nie dlatego,
    żeś martwy i żeś motyl.
    Żywe czy zmarłe
    każde stworzenie marne
    na znak wspólnoty
    głos ma od Boga dla
    brzmienia, znaczenia:
    dla przedłużenia mgnienia,
    minuty, dnia.

    IX

    Tobie – nikt nie wypłacił
    owej zaliczki.
    Lecz po cóż na nią liczyć?
    I z jakiej racji
    masz się znaleźć w rejestrze
    dłużników nieba?
    Nie smuć się: widać trzeba,
    abyś był jeszcze
    niemy, słaby i wczesny
    (ciężar słów – męczy):
    bardziej niż czas bezdźwięczny
    i bezcielesny.

    X

    Zbyt śmiertelny, by bać się,
    lekki, nieczuły,
    wzlatujesz nad kopułę
    klombu, tak właśnie,
    jakby ci uciec przyszło
    z zaduchu więzień,
    gdzie tkwią „było” i „będzie”,
    przeszłość i przyszłość;
    i kiedy lecisz w dal,
    nad kwiaty polne,
    jest tak, jak gdybyś formę
    powietrzu dał.

    XI

    Tak właśnie pióro czyni,
    mknąc po otwartych
    równinach śnieżnej karty,
    nie wiedząc, czyli
    z zapisywanych stron
    sens czy nonsens powstaje –
    ono się tylko zdaje
    na mądrą dłoń,
    dłoń, w której palcach nieme
    słowo pulsuje,
    nie pył z kwiatów zdejmując,
    lecz z ramion brzemię.

    XII

    Takie piękno, z tak bliską
    śmiercią złączone,
    orze czoło zmęczoną
    bruzdą domysłu:
    trudno dowieść jaskrawiej,
    że – przyjacielu –
    świat stworzono bez celu,
    a jeśli nawet,
    to cel nie w nas jest, bracie
    Entomologu,
    ale w światła i mroku
    wiecznym kieracie.

    XIII

    Pożegnać cię już, skoro
    giniesz z dniem razem?
    Są ludzie, których rozum
    pokrywa porost
    zapomnienia; lecz czy
    winni są sami?
    Wszak mają za plecami
    nie miękkich dni
    małżeńską pościel, i nie
    mrok snu bez rojeń,
    i nie przeszłość – lecz twoje
    skrzydła jedynie!

    XIV

    Tyś jest bardziej niż Niczym.
    A raczej: jesteś
    widoczniejszy i przez to
    bliższy. Lecz wliczam
    cię do Nicości krewnych.
    Twoja śmierć wczesna
    Ją właśnie ucieleśnia;
    dlatego pewnie
    jesteś w zamęcie dnia
    godzien choć słowa,
    ty - przejrzysta przesłona,
    co dzieli ”Nic” od “Ja”.

    1972

    tłum. Stanisław Barańczak
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 06.03.09 o godzinie 22:20

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Ból
    6.03.2009, 20:35

    Dziękuję wszystkim, którzy przeczytali oba moje ostatnie wiersze o bólu, szczególnie Małgosi i Jurkowi, że w tym delikatnym temacie napisali merytorycznie cenne dla mnie, a przy tym odpowiednio do tematu taktowne, komentarze. Nawiązując zaś do pytania Małgosi, jak można ewentualnie pomóc autorowi? Właśnie tak, Małgosiu, jak to już zrobiłaś, przy wsparciu ze strony Jurka i Krzysztofa. Pozdrawiam - Ryszard

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Noce bezsenne...
    6.03.2009, 07:50

    Dziękuję, Jurku, za Szymborską. Nie znałem tego wiersza, a jego lektura tylko jeszcze bardziej mnie utwierdziła w przekonaniu, że godzina czwarta nad ranem, to godzina szczególna, której odrębności i siły nie tylko ja doświadczam. Pomyślałem też, że mój stary wiersz na ten temat, wpisany wcześniej na wątku "Wiersze na różne pory dnia", będzie bardziej pasował w tym miejscu, więc go przenoszę. Twój wiersz, jak zwykle, bardzo dobry. Pozdrawiam - Ryszard

    Ryszard Mierzejewski

    Czwarta rano


    czwarta
    rano to nie zwykła
    godzina
    jedni kładą się
    wtedy spać po
    pracowitym dniu bezczynności
    i nicnierobienia oczekiwania
    na cud
    nie tylko gospodarczy inni
    budzą się
    po pracowitej nocy
    zasłużonego odpoczynku
    i rzucają się do
    roboty to
    przodownicy socjalistycznych
    brygad pracy oni
    zbawiają świat pierwsi
    są smutni
    co gorsza smutku swego
    nie potrafią bądź
    nie chcą przekuć w nic
    wartościowego dla
    potomnych jak ci co już
    orzą
    im daleko do smutku w swej
    nieomylności
    zapomnieli tylko o zwykłej
    delikatności
    dla tych co spać
    nie mogą
    delikatność nieomylność to
    archaiczne słowa i nijak
    nie pasują do
    współczesnej poezji
    ta jest brutalna i chamska
    jak współczesna
    młodzież
    o czwartej rano
    mijają się nie widząc
    kiczowaci niewspółcześni
    i przodownicy
    chamskiej wizji świata

    czwarta rano
    to niezwykła godzinaRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 06.03.09 o godzinie 08:34

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Ból
    6.03.2009, 07:21

    Godzina bólu (2)

    Zjawił się punktualnie
    o godzinie swego imienia
    przepędził sen
    w który byłem wtulony
    przysiadł się niewidoczny
    bardzo blisko
    i zaczął mnie obmacywać
    posłusznie zmieniałem pozycje
    przekręcałam się
    z jednego boku na drugi
    kładłem się na wznak na brzuchu
    wstawałem
    kucałem klękałem zwijałem się
    w kłębek
    a on wkładał swoje łapy
    coraz głębiej
    i głębiej
    deflorował moje ciało
    szarpał trzewia
    nie miałem siły aby zawyć
    wykrzyczeć cierpienia
    byliśmy sami
    tylko ja i on
    bezradnie błądziłem wzrokiem
    po ścianach
    szukałem w ciemności znajomego cienia
    ale dzisiaj nawet Chrystus
    nie chciał na to patrzećRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 22.05.10 o godzinie 04:14

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Magia kina
    5.03.2009, 15:12

    To ja Johnny

    W sterylnej czystości bieli
    i ciszy leży
    pod prześcieradłem
    kadłub bez nóg bez rąk bez twarzy
    bez ruchu
    to nie okaleczony człowiek
    to okaleczony cień
    człowieka
    wokół grupa wojskowych notabli
    pielęgniarek lekarzy
    nie mamy wyrzutów sumienia
    mówią do dziennikarzy
    że podtrzymujemy wegetację
    to nieznany dotąd w historii
    przypadek kliniczny
    mózg nie pracuje nie ma żadnej
    świadomości
    ani kontaktu ze światem
    pacjent pozbawiony jest kończyn
    nie ma wzroku słuchu smaku
    i powonienia
    a serce bije nadal trwają procesy
    wegetatywne
    musimy je śledzić badać
    to ważny krok w poznaniu życia
    człowieka

    Lecz co to kadłub się rusza
    jakby słyszał rozumiał
    porusza regularnie głową
    chce coś powiedzieć
    ruchy pionowe poziome na przemian
    jak kropki i kreski alfabetu Morse’a
    to ja Johnny
    mam dwadzieścia lat
    walczyłem byłem na wojnie
    czuję was wokół wszystko rozumiem
    dajcie mi spokój
    pozwólcie umrzeć
    to ja Johnny mam dwadzieścia lat
    pozwólcie mi umrzeć

    Obrazek

    ”Johnny poszedł na wojnę” (Johnny Got His Gun) – scen. i reż. Dalton Trumbo,
    wyst. Donald Sutherland i in., prod. USA, 1971. Film autorski, Daltona Trumbo, według jego powieści pod tym samym tytułem. Opowiada o młodym chłopaku, który w czasie
    I wojny światowej zaciąga się na ochotnika do wojska i jedzie na front. Po wybuchu miny traci obie nogi, ręce i część twarzy, nie widzi, nie słyszy, nie mówi, nie czuje smaku ani węchu, ze wszystkich zmysłów pozostaje mu tylko dotyk. Lekarze orzekają, że stracił też świadomość i wszelki kontakt ze światem zewnętrznym, pomimo tego utrzymują go przy życiu. Po pewnym czasie chłopak za pomocą ruchów głowy, alfabetem Morse’a, komunikuje się z otoczeniem i błaga o skrócenie mu cierpień.
    Film wywołał burzliwą kampanię nie tylko antywojenną, ale też w sprawie eutanazji.
    W nawiązaniu do niego powstał znany przebój „One” grupy rockowej „Metallica”,
    w którym fikcyjny bohater filmu Johnny występuje jako podmiot liryczny. W teledysku promującym ten utwór wykorzystano też fragmenty filmu Daltona Trumbo.
    Tekst piosenki w oryginalnej wersji językowej oraz tłumaczeniu na polski w temacie Poezja anglojęzyczna

    http://www.youtube.com/watch?v=yvRN3Y1_nsk
    Johnny poszedł na wojnę – fragm.Ten post został edytowany przez Autora dnia 23.06.13 o godzinie 12:24

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Poezja anglojęzyczna
    5.03.2009, 15:06

    One*

    I can't remember anything
    Can't tell if this is true or dream
    Deep down inside i feel to scream
    This terrible silence stops me

    Now that the war is through with me
    I'm waking up i can not see
    That there is not much left of me
    Nothing is real but pain now

    Hold my breath as i wish for death
    Oh please god,wake me

    Back in the womb its much too real
    In pumps life that i must feel
    But can't look forward to reveal
    Look to the time when i'll live

    Fed through the tube that sticks in me
    Just like a wartime novelty
    Tied to machines that make me be
    Cut this life off from me

    Hold my breath as i wish for death
    Oh please god,wake me
    Now the world is gone i'm just one
    Oh god,help me hold my breath as i wish for death
    Oh please god help me

    Darkness imprisoning me
    All that i see
    Absolute horror
    I cannot live
    I cannot die
    Trapped in myself
    Body my holding cell

    Landmine has taken my sight
    Taken my speech
    Taken my hearing
    Taken my arms
    Taken my legs
    Taken my soul
    Left me with life in hell

    One – słowa i muzyka James Hetfield i Lars Ulrich,
    wyk. grupa Metallica na płycie „... And Justice for All”, 1988


    Jeden

    Nic nie pamiętam
    Nie wiem czy to jawa czy sen
    Gdzieś głęboko w mym wnętrzu pragnę krzyczeć
    Ta okropna cisza powstrzymuje mnie

    Teraz, kiedy skończono wojnę ze mną
    Budzę się i nic nie widzę
    Niewiele ze mnie zostało
    Nic nie jest teraz tak realne, jak ból

    Wstrzymaj mój oddech, gdyż pragnę śmierci
    O Boże, błagam cię, wskrześ mnie

    Powrót do łona jest zbyt realny
    Czuję jak wtłacza się we mnie życie
    Nie potrafię spojrzeć w przyszłość
    By ujrzeć moment gdy zacznę żyć

    Żywiony przez rurkę,
    Którą umieszczono w mym ciele
    Tak jak wojenna nowość
    Podłączony do maszyn
    Podtrzymujących moje życie
    Odetnij mnie od niego

    Wstrzymaj mój oddech, gdyż pragnę śmierci
    O Boże, błagam cię, wskrześ mnie
    Teraz kiedy świat przeminął pozostałem sam
    O Boże, pomóż mi zatrzymać oddech,
    Gdyż pragnę śmierci
    O Boże, proszę cię pomóż mi

    Ciemność jest moim więzieniem
    Wszystko co widzę
    Jest absolutnym horrorem
    Nie potrafię żyć
    Nie potrafię umrzeć
    Złapałem się w pułapkę samego siebie
    Moje ciało jest celą więzienną

    Mina odebrała mi słuch
    Odebrała mi wzrok
    Odebrała mi mowę
    Odebrała mi moje ramiona
    Odebrała mi moje nogi
    Odebrała mi moją duszę
    Zostawiła mnie w piekle

    przekład ze strony Metallica Art., brak informacji o autorze przekładu

    *Utwór nawiązuje do głośnego filmu Daltona Trumbo „Johnny poszedł na wojnę” (1971). Szerzej o filmie w temacie Magia kina – R. M.


    http://sinsemilla22.wrzuta.pl/film/99ZmXpnUmm/metallic...
    Teledysk utworu „One” z fragmentami filmu „Johnny poszedł na wojnę”Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 30.05.10 o godzinie 13:34

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Ból
    5.03.2009, 11:39

    Jerzy Nita:

    Przejmujący wiersz. Szczególnie przemówiło rozgarnianie jelit łopatą i przerzucanie z jednego stosu bólu na inny. I ten żywioł parzącego od wewnątrz ognia, któremu towarzyszy ciemniejszy niż ciemność cień Chrystusa na ścianie. Trudno o bardziej prawdziwe i i wyraziste oddanie czym potrafi być ludzki ból. Mam duży szacunek do pisania o najtrudniejszych ludzkich doznaniach i udrękach w taki właśnie, w żadnym szczególe niezakłamany, sposób. Pozdrawiam Cię Ryśku życząc Tobie, innym i sobie aby każdej nocy godzina czwarta była tylko porą spokojnego bezbolesnego snu.


    Jurku, dziękuję Ci za te słowa. To znaczący i ważny dla mnie komentarz.
    Pozdrawiam - RyszardRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 05.03.09 o godzinie 11:39

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Ból
    5.03.2009, 04:53

    Godzina bólu
                    O czwartej rano,
                    jak pożar,
                    budzi mnie ból.


                          Agnieszka Osiecka


    Jak co noc obudził go
    ból nie do zniesienia
    zegar wskazywał tę samą godzinę
    punktualnie co do minuty
    ktoś grzebał brutalnie
    w jego wnętrznościach
    łopatą
    rozgarniał jelita przerzucał
    z jednego stosu bólu na inny
    ogień wzniecony się rozzuchwalał
    upajał sobą i jego cierpieniem
    lizał swe łapy
    coraz dłuższe coraz bardziej
    parzące

    Jedna myśl tylko jedno pragnienie
    zanurzyć się zasnąć
    zatopić
    w tej obojętnej ciszy
    cień Chrystusa wyrósł na ścianie
    ciemniejszy niż ciemność dookoła
    stał nieruchomy milczący
    udając butelkę z wodą na stole

    Godzina czwarta nad ranem
    godzina bóluTen post został edytowany przez Autora dnia 15.07.13 o godzinie 14:04

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Miłość
    4.03.2009, 16:28

    Paul Celan

    Nocą


    Nocą, kiedy wahadło miłości się kołysze
    pomiędzy NA ZAWSZE i NIGDY,
    twoje słowa sięgają do serca księżyca,
    a ciemnobłękitne oczy
    schylają niebo ku ziemi.
    Co się teraz porusza i podnosi -
    to obłok tego, co zostało już głęboko pogrzebane -
    mroczne, jak spojrzenia które krzyżujemy -
    całuje usta czasu.
    Z dalekiego, ciemnego gaju
    nadchodzi to, co prześnione,
    a Niespełnione odchodzi ku czarnej Przyszłości.

    tłum. Antoni Skibiński

    Wiersz ten w innym tłumaczeniu, Adriany Szymańskiej
    (bez tytułu), w temacie Pocałunki - R. M.
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 04.03.09 o godzinie 16:46

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Poezja anglojęzyczna
    4.03.2009, 15:43


    Obrazek
    Robert Bringhurst (ur. 1946) – poeta, prozaik i tłumacz kanadyjski, urodzony
    w USA. W swojej twórczości łączy elementy europejskiego dziedzictwa kulturowego, zwłaszcza modernizmu (Ezra Pound, Basil Bunting) z kanadyjską, postmodernistyczną poetyką tropienia śladów pre-kolonialnej historii i prehistorii Ameryki. Wydał m. in. tomy wierszy: „The Shipwright's Log” (1972), “Eight Objects” (1975), “Tzuhalem's Mountain” (1982 ), “The Beauty of the Weapons: Selected Poems 1972–82” (1982, nominowany do prestiżowej w Kanadzie nagrody Governor General's Awards for Literary Merit), “Tending the Fire” (1985), “The Blue Roofs of Japan” (1986), “The Book
    of Silences” (2001), “Ursa Major” (2003), “New World Suite Number Three: A poem
    in four movements for three voices” (2006).

    These poems she said

    These poems, these poems,
    these poems, she said, are poems
    with no love in them. These are the poems of a man
    who would leave his wife and child because
    they made noise in his study. These are the poems
    of a man who would murder his mother to claim
    the inheritance. These are the poems of a man
    like Plato, she said, meaning something I did not
    comprehend but which nevertheless
    offended me. These are the poems of a man
    who would rather sleep with himself than with women,
    she said. These are the poems of a man
    with eyes like a drawknife, with hands like a pickpocket's
    hands, woven of water and logic
    and hunger, with no strand of love in them. These
    poems are as heartless as birdsong, as unmeant
    as elm leaves, which if they love love only
    the wide blue sky and the air and the idea
    of elm leaves. Self-love is an ending, she said,
    and not a beginning. Love means love
    of the thing sung, not of the song or the singing.
    These poems, she said. . . .
    You are, he said,
    beautiful.

    That is not love, she said rightly.

    przekład Krzysztofa Korżyka pt. „Te wiersze, rzekła”
    w temacie Czym jest wiersz?


    The Beauty of the Weapons

    El-Arish, 1967

    A long-armed man can
    carry the nine-millimeter
    automatic gun slung
    backward over the right shoulder.

    With the truncated butt
    caught in the cocked
    elbow, the trigger
    falls exactly to hand.

    These things I remember,
    and the fuel-pump gasket cut
    from one of the innumerable
    gas masks in the roadside dump.

    I bring back manuscript picked
    up around incinerated trucks
    and notes tacked next
    to automatic track controls.

    Fruits of the excavation.
    This is our archaeology.
    A dig in the debris
    of a civilization six weeks old.

    The paper is crisp and brittle
    with the dry rock and the weather.
    The Arabic is brittle
    with the students’ first exposure

    to air-war technology and speed.
    Ridiculous to say so, but
    the thought occurs,
    that Descartes would be pleased:

    the calculus is the language
    of the latest Palestinian
    disputations
    in the field of theology.

    The satisfying feel
    of the fast traverse
    on the anti-aircraft guns
    is not in the notes.

    It lies latent and cool
    in the steel, like the intricate
    mathematics
    incarnate in the radar:

    the antennae folded and rolled
    like a soldier’s tent,
    sweeping the empty
    sky and the barren horizon,

    the azimuth and the elevation,
    sweeping the empty air
    into naked abstraction,
    leading the guns.

    The signal is swirled until it
    flies over the lip like
    white, weightless
    wine from the canteen cup.

    Invisibly, the mechanism sings.
    It sings. It sings like a six-ton flute:
    east, west, always the same
    note stuck in the rivetless throat.

    And yet, a song as intricate
    as any composition by Varese,
    and seeming, for the moment, still
    more beautiful, because,

    to us, more deadly.
    Therefore purer, more
    private, more familiar,
    more readily feared, or desired:

    a dark beauty, with a steel sheen,
    caught in the cocked
    mind’s eye and brought
    down with an extension of the hand.

    przekład Krzysztofa Korżyka pt. „Piękno broni”
    w temacie Narzędzia - przedłużenie człowieka


    Inne wiersze Roberta Bringhursta w tematach: Zaśpiewam ci pieśń,
    Powroty, Trudne pytania, Śmierć, Przypowieść – R. M.
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 24.03.10 o godzinie 23:23

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Przypowieść
    4.03.2009, 15:12

    Robert Bringhurst

    Przypowieść o myślicielu


    Kochana, w jasnym
    zwierciadle twoich oczu
    w mroku dostrzegłem go
    znów: widziałem
    wielkiego, niekształtnego
    ptaka – karmi się twoją rozkoszą
    jak w górach napawa się
    bólem samotnika.

    Przypowieść o głosach

    Za sercem
    kryje się muzyk głuchy,
    wybija nierówny
    rytm. Baczy
    na prędki ruch zwierząt
    przez wrzawę naszych głosów.

    Powietrze – to inna
    ziemia pełna kryjówek,
    zwierzęta wchodzą
    i wychodzą drzwiami
    naszych głosów. W głębi

    nurkują wodne ptaki.

    tłum. Krzysztof Korżyk

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Śmierć
    4.03.2009, 14:50

    Robert Bringhurst

    Trzy śmierci


    Itzehecaian, Tlalocan, Ilhuicac

    Przez rozwarstwione powietrze i ciemne ostrza wiatru
    ku dziewięciu krainom. Ani śladu gór ani słońca
    ani gwiazd ani pogodnego deszczu,

    klatka na krew i krew
    zmieniająca się w homogeniczną
    papkę: śmierć od choroby.

    Żyłkowana zieleń, ogród zatopiony w spiżowym
    zmierzchu ponad lodową pokrywą Orizaby, nieuchwytny
    nastrój ponad ostatnim czarnym torfowiskiem:

    śmierć na otwartych wodach, śmierć od kamienia,
    od pioruna, z głodu, od ciemności,
    nigdy z wycieńczenia, ale samotna.

    Gwiezdne jądro, napięty rdzeń światła,
    biały odprysk: śmierć – odwracanie się
    plecami do niczego i obrót

    ku nim wszystkim – zawsze.

    tłum. Krzysztof KorżykRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 04.03.09 o godzinie 14:50

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Trudne pytania
    4.03.2009, 14:36

    Robert Bringhurst

    Esej o Adamie


    Mamy pięć możliwości. Pierwsza: Adam upadł.
    Druga: popchnięto go. Trzecia: skoczył. Czwarta:
    wyjrzał jedynie za krawędź i to sprawiło, że zamilkł.
    Piąta: Adamowi nie przydarzyło się nic godnego uwagi.

    Pierwsze – upadek Adama – to zbyt proste. Czwarte –
    strach – wypróbowaliśmy, ale nic z tego. Piąte –
    nic się nie wydarzyło – nuda. Pozostaje więc: skoczył
    albo został popchnięty. Ta różnica to tylko

    sposób działania demonów –
    od wewnątrz czy z zewnątrz:
    najważniejsza:
    kwestia teologii.

    tłum. Krzysztof KorżykRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 04.03.09 o godzinie 14:36

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Powroty
    4.03.2009, 11:50

    Robert Bringhurst

    Ararat*


    Coraz dalsze głębie ziarnistych wód
    przemierza statek. Nic więcej. Przesmyk, droga
    ku ujściu pięć
    tysięcy stóp ponad płaszczyzną wody.
    To są prawdziwe usta rzek: zęby,
    nie trzęsawiska i bagienne trzciny.

    Byliśmy tu
    przedtem, żywiąc się cierpkim powietrzem, ciągle jednak
    zapominamy;

    karmiących się jak dzień długi powietrzem światło
    przeszywa
    podchodzących osobliwego zwierza.

    Nie pamiętam już: rybę
    czy ptaka. Jak nie pamiętam, czy nasłuchiwaliśmy
    jego pieśni czy jego milczenia. Pamiętam
    kokardę w gałęziach czarnego drzewa i przysypany śniegiem
    lemiesz.
    Tu nie ma tropu ni drewnianych
    szczątków. Zwyczajnie błękit wślizguje się w
    bruzdy napierającego światła i fioletowe
    niebo wciąż rzuca te same białe odcienie.

    tłum. Krzysztof Korżyk

    *Ararat – masyw górski (wulkaniczny) na Wyżynie Armeńskiej (terytorium dzisiejszej Turcji), między jeziorami Wan i Sewan, opisany w „Biblii” jako góry królestwa Urartu –
    - po potopie miejsce spoczynku Arki Noego. Ararat jest częstym motywem występującym
    w twórczości artystycznej: literackiej, malarskiej i muzycznej – przyp. R. M.
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 04.03.09 o godzinie 11:51

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Zaśpiewam ci pieśń
    4.03.2009, 11:14

    Robert Bringhurst

    Pieśń o wierzchołku


    Różnica nie jest czymś, co możesz zobaczyć – tylko
    czyste ostrze powietrza
    ponad tamtymi kamieniami i powietrze wędruje

    w głąb płuc, jak długi kieł,
    gładkie i czyste jak magnez. Oddychanie
    zawsze napełnia arterie pustką,

    nie pozostawiając we krwi niczego
    prócz pustego
    kubka, z którego można pić

    wszystko, co odkrywa umysł – porażające
    światło, jasny mrok lub zimny
    narożnik o nieogarnionych wymiarach.

    I oto co pozostaje: osaczona krew
    wyrywająca się ku żyłom,
    smakująca hartowany ząb i niknący płomień.

    tłum. Krzysztof KorżykRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 04.03.09 o godzinie 11:16

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Noce bezsenne...
    4.03.2009, 08:34

    Witaj, Jurku. Chciałoby się napisać: znów miło zaskakujesz, ale Ty już nie zaskakujesz, bo już nas przyzwyczaiłeś, Ty miło witasz swoim kolejnym wierszem. Bardzo trafnie
    i pięknie opisałeś te sny "dopiero nad ranem". Tylko te pamiętamy, te z głębi nocy uciekają zbyt szybko i zacierają się w pamięci. Sny nad ranem są wyraziste i na długo, niekiedy na wiele lat, zapisują się w pamięci. Podoba mi się ta Twoja metaforyka,
    np. słuchać sny w kropce, zanim zamienią się w kleks.
    Pisz nam tak więcej, Poeto. Pozdrawiam na progu ziewającego dnia - RyszardRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 04.03.09 o godzinie 08:35

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Owady są wszędzie...
    3.03.2009, 21:38

    Powrót biedronki

    Mały robaczek
    piękny i bezbronny w przeogromnym świecie
    nie wiem jak tu się dostał
    ale wiem dlaczego wolał żyć w ciepłym
    świetle niż zginąć na mrozie
    chodzi sobie teraz po rozświetlonym monitorze
    towarzyszy myślom i wspomnieniom.

    Przerywam pracę i wracam
    do lat dzieciństwa widzę małego chłopca
    który podnosi z zaśnieżonej ulicy
    biedronkę nieruchomą ze zmarznięcia
    kładzie ją na dłoni
    i chucha na maleńki czerwony grzbiet
    ozdobiony czarnymi kropkami
    i po chwili to maleńkie stworzonko
    zaczyna się ruszać
    wędruje po dłoni chłopca
    ale nie chce odlecieć
    chłopiec przynosi ją czule do ciepłego mieszkania
    karmi kryształkiem cukru rozpuszczonym
    w kropli wody
    biedronka uśmiecha się dziękuje
    siada wdzięcznie na jego ramieniu
    przelatuje na głowę
    chodzi po policzku pieści jego skórę
    potem szuka sobie miejsca
    na liściach kwiatów doniczkowych
    i tak żyją sobie razem
    szczęśliwie aż do wiosny
    chłopiec i biedronka
    któregoś dnia ona
    wylatuje radośnie przez otwarte okno
    wolna i zdolna
    do samodzielnego życia.

    Wraca po czterdziestu latach
    odnajduje go
    jeszcze raz dziękuje że ją uratował
    przed śmiertelnym mrozem
    dzisiaj on potrzebuje
    jej ciepła
    patrzy jak chodzi po monitorze
    przelatuje na jego dłoń i się uśmiecha.Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 31.07.10 o godzinie 14:40

Dołącz do GoldenLine

Oferty pracy

Sprawdź aktualne oferty pracy

Aplikuj w łatwy sposób

Aplikuj jednym kliknięciem

Wyślij zaproszenie do