Ryszard Mierzejewski

poeta, tłumacz, krytyk literacki i wydawca; wolny ptak

Wypowiedzi

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Miasto
    18.03.2009, 13:37

    Zofia M.:
    Super, Rysiu-znalazłeś czego ja nie mogłam znależć, ale się cieszę! Dzięki, dzięki! :-)

    Bo nie mogłaś, Zosiu, znaleźć czegoś, czego nie było. To dopiero niejaki rymierz wrzucił na "Wrzutę" kilka minut temu. Dzięki więc powinny być dozgonne! Pozdrawiam - R.

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Miasto
    18.03.2009, 13:26

    Zofia M.:
    Zbigniew Hołdys

    Pałac Nasz

    Pałac - słowa, muzyka i wykonanie: Zbigniew Hołdys, z płyty Holdys.com, 2000Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 18.03.09 o godzinie 13:26

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Z wyspy Lesbos i nie tylko...
    18.03.2009, 13:06

    Inicjacja

    Że ten facet jest gejem wiedział
    od dawna ćwierkały o tym
    wszystkie wróble w parku
    a wtórowała im
    ostra woń dezodorantu i jakiegoś
    jeszcze kolońskiego paskudztwa
    które wlókł za sobą
    podobnie jak te niewinne spojrzenia
    dziewczęce wachlowane
    od niechcenia
    podmalowanymi rzęsami.

    Miała na niego apetyt ta ruda
    ścięta na zapałkę dziwka
    która przyszła
    w tak krótkiej kiecce że widać było
    jej drżące z podniecenia
    pośladki wylewające się
    z obcisłych majtek
    jak nęcą do wyuzdanego seksu
    ale w tym osobliwym trójkącie
    nie miała żadnych szans
    bo jej obiekt pożądania wlewał do ust
    z każdym kieliszkiem wódki
    nie jej lecz jego organy
    kiedy wreszcie i ona zrozumiała
    tę prawdę uniosła się
    z nieukrywanym obrzydzeniem i niechęcią
    podczepiona do swoich lśniących balonów
    wyleciała przez otwarte okno
    w tę noc upojną duszącą
    zapachem kwitnącego bzu i słowików.

    W mgnieniu oka zdarł obie
    pary spodni jego i własne zarżał
    radośnie jak źrebak
    ojej jakie ty masz nogi owłosione
    takich jeszcze nie głaskałem
    przysuń się bliżej
    tak bardzo ciebie pragnę
    poczuł na policzku
    ukłucia twardego zarostu
    gorący oddech
    i ślinę lepką która zaczęła
    spływać powoli po nagim ciele
    coraz niżej
    i członka swojego w jego
    rozpalonej gębie
    zerwał się z wrzaskiem porażony
    prądem na równe nogi
    wybiegł na korytarz golusieńki
    jak święty turecki

    po chwili wypełzły za nim
    duże okrągłe
    zdziwione i rozczarowane oczy.Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 13.03.13 o godzinie 03:30

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Nasze wiersze - do poczytania i skomentowania
    18.03.2009, 12:56

    Brawo Milenka! Podoba się, przemyślany, wypieszczony stylistycznie,
    subtelny i skłaniający do refleksji. Pozdrawiam serdecznie - Ryszard.Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 18.03.09 o godzinie 12:57

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Listy poetyckie
    18.03.2009, 11:42

    List do Syna (5)
               Nie odległością mierzy się oddalenie.

                              Antoine de Saint-Exupery

    Mój Boże
    to już ćwierć wieku
    tyle długiego okrutnie
    co krótkiego zarazem
    odcinka na twej drodze

    Tyle żyjesz synku
    życiem własnym i moim
    swoim szczęściem i problemami
    i moją okaleczoną radością
    samotnością tęsknotą i bólem
    cieszę się twoim życiem
    choć niewiele poza nim
    ci dałem
    jutro twoje święto daleko
    ode mnie
    lecz nie odległością mierzy się
    oddalenie
    będę przy tobie
    blisko
    podam ci uśmiech na dłoni
    która cię szuka
    tak często
    ukrytego głęboko w moich
    najpiękniejszych
    choć smutnych wspomnieniachTen post został edytowany przez Autora dnia 17.08.13 o godzinie 04:56

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Nudzę się, nudzę piekielnie...
    17.03.2009, 22:18

    John Berryman*

    Z cyklu "Piosenki przyśnione, 14


    Życie jest nudne, przyjaciele. Tak mówić nie należy.
    Bądź co bądź, niebo błyska, wielkie morze dyszy tęsknotą,
    nam też coś zabłyśnie albo se tęsknie westchniemy,
    a poza tym matka pouczała mnie, jak byłem mały
    (i to nie raz):" Samo przyznanie się, że ci nudno,
    oznacza, że nie masz w sobie

    Życia Wewnętrznego". Dochodzę teraz do wniosku, że nie mam
    w sobie Życia Wewnętrznego, bo nudzę się na potęgę.
    Nudzą mnie ludzie,
    nudzi mnie literatura szczególnie wielka literatura,
    nudzi mnie Henry, z tymi jego przejściami & rozterkami
    achillesowo fatalnymi,
    i z tą sympatią dla ludzi i mężnej sztuki, co mnie osobiście nudzi.
    I niezmącony spokój wzgórz & gin - wszystko wygląda na wściekłe nudy

    tłum. Stanisław Barańczak

    *notka o autorze, inne wiersze i linki
    w temacie Poezja anglojęzyczna
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 14.05.11 o godzinie 07:45

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Ból
    17.03.2009, 22:07

    John Berryman*

    Piosenka torturowanej dziewczyny


    Po jakimś czasie już bym nie mogła powiedzieć
    - Choć wcale nikt nie pytał - skąd ja się tam wzięłam.
    Pytałam więc. W tym miejscu sufit był wysoko,
    A ze mnie dobiegały jakieś nagłe dźwięki.
    Musiałam tam przebywać dzisiaj bardzo długo.
    Nie było miski z zupą, kiedy mnie odnieśli.

    Często "Już być nie może czarniejszego losu"
    Myślałam, tamtej zimy, gdy zabrakło mężczyzn,
    Mój wujek umarł, matka złamała swój kostur.
    A potem dziwny pokój, gdzie najbielsze światło
    Nie świeci na tych dziwnych mężczyzn: świeci na mnie.
    Ktoś z nich rozciąga mnie i naciska przekładnię.

    Słodki wiatr wieje przez bezlistne drzewa,
    Czyniąc łagodny poszum, miększy od westchnienia.
    Wysoko w górach, gdzie raz rozbiliśmy namiot,
    Zbudzona leżę długo, wsłuchując się w szczęście.
    - Teraz już nie pamiętam, o co mnie pytają. -
    Zbudzona leżę długo, wsłuchując się w szczęście.

    tłum. Paweł Tomanek

    *notka o autorze, inne wiersze i linki
    w temacie Poezja anglojęzyczna
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 14.05.11 o godzinie 07:40

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Poetycka garderoba, czyli łaszki, fatałaszki, buty, paski...
    17.03.2009, 18:33

    W ciucholandzie

    Wśród stosów skarpet i biustonoszy,
    slipów męskich i bokserek,
    pończoch, rajstop, damskich kapeluszy,
    bluzek, spódnic i żakietów, koszul,
    pidżam i wieszaków zobaczyłem
    śliczną buzię bez makijażu.

    Nie znam pana, Dagmara mam
    na imię i jestem wolną najmitką.
    Te wszystkie ciuchy nie są moje,
    własne mam na sobie. Ja tu tylko
    pracuję u pani właścicielki,
    dla dobra wszystkich mieszkańców
    miasteczka.

    Ach, taaak...

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Imiona w poezji
    17.03.2009, 16:49

    Arthur Rimbaud

    Michał i Krystyna


    Cyt! gdy po brzegach słońce się zachmurza,
    Zmykaj, jasny potopie! Oto są dróg mroki.
    W wierzby płaczące, w stary dziedziniec głęboki
    Swe krople płaskie naprzód miota burza.

    O, stadko jagniąt, płowi żołnierze idylli,
    Akwedukty, wychudłe pastwiska, o łęgi!
    Zmykajcie! Widnokręgi, zarośla, doliny
    W gotowalni nawałnic przepłukują zęby.

    Psie, pastuszku, którego płaszcz rudy się moczy,
    Umykajcie w godzinie, gdy grom widny płonie;
    Stadko płowe, żar siarki gdy wyżera oczy,
    Biegnijcie w dół, by znaleźć pewniejsze ustronie.

    Ale ja, Panie! oto duch mój już wzlatuje
    Ku niebiosom, zmrożonym czerwienią, pod chmury
    Niebiańskie, które biegną, dudnią i szybują
    Nad sto trzęsawisk, długich, jak pociąg ponury.

    Tysiące wilków, źdźbeł dzikich tysiące,
    Które unosi, pieszcząc po drodze powoje,
    To popołudnie burzy, religią dyszące,
    Nad Europą, która spustoszą rozboje!

    Poczem pełnia księżyca! Wrzosowiska śniade,
    Krwawi, z czołem na niebie czarnym, wypuszczają
    Wojacy wolnym kłusem swe rumaki blade!
    O, jakież głazy dźwięczą pod tą dumną zgrają!

    - A czyż ujrzę pożółkły gaj, jasne wąwozy,
    Małżonkę modrooką, zbrojne Galii wozy,
    Oraz Białe Jagniątko, Chrystusa baranki:
    Michała i Krystynę? – Ot, koniec sielanki.

    tłum. Stefan Napierski

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Poezja i malarstwo
    17.03.2009, 15:30

    Arthur Rimbaud

    Głowa fauna


    Pośród gąszczy zieleni, okwieconej, wiotkiej,
    Jak w szmaragdowym pudrze nakrapianym złotem,
    W bujnym kwieciu, gdzie drzemie pocałunek słodki,
    Przez misterną koronkę, tkaną liści splotem,

    Wygląda faun zbłąkany, ukryty gęstwiną,
    Gryzie czerwone kwiaty białymi zębami,
    A wargi ciemnozłote i krwiste jak wino
    Parskają pod gałęźmi śmiechem-chichotami.

    Potem znikł; jak wiewiórka czmychnął w las zielony
    I jeszcze na listowiu drżą jego chichoty,
    I widać go, jak zmyka, przez gila spłoszony:
    Zadumanego lasu pocałunek złoty.

    tłum. Julian Tuwim

    Obrazek

    Marianne Stokes „Faun żywiąca się wiewiórka”Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 16.06.09 o godzinie 20:12

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie W języku Baudelaire'a
    17.03.2009, 13:49

    Stéphane Mallarmé

    L'APRE-MIDI D'UN FAUNE

    Eglogue


    Le faune:

    Ces nymphes, je les veux perpétuer. -Si clair,
    Leur incarnat léger, qu'il voltige dans l'air
    Assoupi de sommeils touffus. -Aimai-je un rêve ?
    Mon doute, amas de nuit ancienne, s'achève
    En maint rameau subtil, qui, demeuré les vrais
    Bois même, prouve, hélas! que bien seul je m'offrais
    Pour triomphe la faute idéale de roses --
    Réfléchissons...

    --ou si les femmes dont tu gloses
    Figurent un souhait de tes sens fabuleux!
    Faune, l'illusion s'échappe des yeux bleus
    Et froids, comme une source en pleurs, de la plus chaste:
    Mais, l'autre tout soupirs, dis-tu qu'elle contraste
    Comme brise du jour chaude dans ta toison?
    Que non! par l'immobile et lasse pâmoison
    Suffoquant de chaleurs le matin frais s'il lutte,
    Ne murmure point d'eau que ne verse ma flûte
    Au bosquet arrosé d'accords; et le seul vent
    Hors des deux tuyaux prompt à s'exhaler avant
    Qu'il disperse le son dans une pluie aride,
    C'est, à l'horizon pas remué d'une ride
    Le visible et serein souffle artificiel
    De l'inspiration, qui regagne le ciel.

    O bords siciliens d'un calme marécage
    Qu'à l'envi de soleils ma vanité saccage
    Tacite sous les fleurs d'étincelles,

    Contez

    Que je coupais ici les creux roseaux domptés
    Par le talent; quand, sur l'or glauque de lointaines
    Verdures dédiant leur vigne à des fontaines,
    Ondoie une blancheur animale au repos :
    Et qu'au prélude lent où naissent les pipeaux
    Ce vol de cygnes, non! de naïades se sauve
    Ou plonge...


    --Inerte, tout brûle dans l'heure fauve
    Sans marquer par quel art ensemble détala
    Trop d'hymen souhaité de qui cherche le la:
    Alors m'éveillerai-je à la ferveur première,
    Droit et seul, sous un flot antique de lumière,
    Lys! et l'un de vous tous pour l'ingénuité.

    Autre que ce doux rien par leur lèvre ébruité,
    Le baiser, qui tout bas des perfides assure,
    Mon sein, vierge de preuve, atteste une morsure
    Mystérieuse, due à quelque auguste dent;
    Mais, bast! arcane tel élut pour confident
    Le jonc vaste et jumeau dont sous l'azur on joue:
    Qui, détournant à soi le trouble de la joue,
    Rêve, dans un solo long, que nous amusions
    La beauté d'alentour par des confusions
    Fausses entre elle-même et notre chant crédule;
    Et de faire aussi haut que l'amour se module
    Évanouir du songe ordinaire de dos
    Ou de flanc pur suivis avec mes regards clos,
    Une sonore, vaine et monotone ligne.

    Tâche donc, instrument des fuites, ô maligne
    Syrinx, de refleurir aux lacs où tu m'attends!
    Moi, de ma rumeur fier, je vais parler longtemps
    Des déesses; et par d'idolâtres peintures
    À leur ombre enlever encore des ceintures:
    Ainsi, quand des raisins j'ai sucé la clarté,
    Pour bannir un regret par ma feinte écarté,
    Rieur, j'élève au ciel d'été la grappe vide
    Et, soufflant dans ses peaux lumineuses, avide
    D'ivresse, jusqu'au soir je regarde au travers.

    O nymphes, regonflons des SOUVENIRS divers.
    Mon oeil, trouant les joncs, dardait chaque encolure
    Immortelle, qui noie en l'onde sa brûlure
    Avec un cri de rage au ciel de la forêt;
    Et le splendide bain de cheveux disparaît
    Dans les clartés et les frissons, ô pierreries!
    J'accours; quand, à mes pieds, s'entrejoignent (meurtries
    De la langueur goûtée à ce mal d'être deux)
    Des dormeuses parmi leurs seuls bras hasardeux;
    Je les ravis, sans les désenlacer, et vole
    À ce massif, haï par l'ombrage frivole,
    De roses tarissant tout parfum au soleil,
    Où notre ébat au jour consumé soit pareil.


    Je t'adore, courroux des vierges, ô délice
    Farouche du sacré fardeau nu qui se glisse
    Pour fuir ma lèvre en feu buvant, comme un éclair
    Tressaille ! la frayeur secrète de la chair:
    Des pieds de l'inhumaine au coeur de la timide
    Qui délaisse à la fois une innocence, humide
    De larmes folles ou de moins tristes vapeurs.

    Mon crime, c'est d'avoir, gai de vaincre ces peurs
    Traîtresses, divisé la touffe échevelée
    De baisers que les dieux gardaient si bien mêlée:
    Car, à peine j'allais cacher un rire ardent
    Sous les replis heureux d'une seule (gardant
    Par un doigt simple, afin que sa candeur de plume
    Se teignît à l'émoi de sa soeur qui s'allume,
    La petite, naïve et ne rougissant pas:)
    Que de mes bras, défaits par de vagues trépas,
    Cette proie, à jamais ingrate se délivre
    Sans pitié du sanglot dont j'étais encore ivre.


    Tant pis! vers le bonheur d'autres m'entraîneront
    Par leur tresse nouée aux cornes de mon front:
    Tu sais, ma passion, que, pourpre et déjà mûre,
    Chaque grenade éclate et d'abeilles murmure;
    Et notre sang, épris de qui le va saisir,
    Coule pour tout l'essaim éternel du désir.
    À l'heure où ce bois d'or et de cendres se teinte
    Une fête s'exalte en la feuillée éteinte:
    Etna ! c'est parmi toi visité de Vénus
    Sur ta lave posant tes talons ingénus,
    Quand tonne une somme triste ou s'épuise la flamme.
    Je tiens la reine!

    --O sûr châtiment...--Non, mais l'âme
    De paroles vacante et ce corps alourdi
    Tard succombent au fier silence de midi:
    Sans plus il faut dormir en l'oubli du blasphème,
    Sur le sable altéré gisant et comme j'aime
    Ouvrir ma bouche à l'astre efficace des vins!

    Couple, adieu; je vais voir l'ombre que tu devins.

    przekład Ryszarda Matuszewskiego pt. "Popołudnie Fauna"
    w temacie Antyczne korzenie cywilizacji



    Obrazek


    Obrazek


    Eduard Manet: ilustracje do pierwszego wydania książki "L'après-midi d'un faune" (1866)Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 17.03.09 o godzinie 14:58

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Antyczne korzenie cywilizacji
    17.03.2009, 13:20

    Stéphane Mallarmé

    POPOłUDNIE FAUNA

    Sielanka


    Faun:

    Te nimfy, tak bym chciał uwiecznić je. Tak lekka
    Ich ciał karnacja jasna, iż w przestwór ucieka
    Ucichły w snach puszystych. Kocham li złudzenie?
    Niepewność mą, minionej nocy chaos, cienie
    Gałązki kruchej kończą, która nawet jeśli
    Z prawdziwych gajów jest, niestety! błąd mój kreśli,
    Żem róż brak idealny za triumf przyjmował.
    Rozważmy...

    Czyż kobiety, któreś komentował,
    Są bajecznym życzeniem twoich zmysłów głodnych!
    Faunie, z oczu najczystszej, błękitnych i chłodnych,
    Jak gdyby źródło we łzach złuda się wymyka:
    Lecz druga pełna westchnień, powiesz, że przenika
    Na Skroś, niby ciepłego powiew dnia, twe runo!
    A jeśli nie! i gdyby świeży ranek runął
    W tę dyszącą upałem nieruchomą głuszę,
    Nie drgnie ni kropla, której graniem nie poruszę
    W zroszonym akordami gaju; i jedynie
    Podmuch, co przez dwie rurki fletni mojej spłynie,
    Zanim dźwięk czysty w suchej ulewie rozproszy,
    Jest tym, na widnokręgu, którego nie płoszy
    Żadna zmarszczka, kunsztownym natchnienia powiewem,
    Przejrzystym i pogodnym, co łączy się z niebem.

    O, brzegi sycylijskie spokojnej topieli,
    Gdzie próżność ma plądruje na przekór słońc bieli,
    Milcząca pod kwiatami iskier, niechaj zabrzmi

    Opowieść::

    Żem tu trzciny ciął, które ujarzmi
    Talent; gdy w morskookiej patynie zieleni
    Dalekiej, co swe pnącze kładzie do strumieni,
    Biel zwierzęca leniwie faluje na wodzie:
    I w preludium, co z wolna ton fujarek rodzi,
    Lot łabędzi, nie! najad - podrywa się drżący
    Lub zatapia...


    Godziny tej bezwład gorący,
    Bez znaku, jaki razem w nim składała sztuka,
    Tyle pragnień rozkoszy tego, kto jej szuka:
    Czyż więc znów się obudzę, w swej żądzy pierwotny,
    W antycznej fali światła, prosty i samotny,
    Lilie! do was podobny w swojej niewinności.

    Inny niż słodkie nie, co na ich wargach gości,
    Pocałunek, dla zdrajczyń pełen obietnicy,
    Moje łono dziewicze świadkiem tajemnicy
    Ukąszenia jakiegoś dostojnego zęba.
    Lecz dość! trzcina, na której pod błękitem nieba
    Gram, długa i podwójna, tych jest powierniczką
    Sekretów: ł oddechu ujmując policzkom,
    Marzy w solo przeciągłym, by fałszywą gamą
    Urodę okolicy pokłócić z nią samą
    I tej naszej naiwnej piosenki weselem;
    I by równie wysoko jak miłość swym trelem
    Ulotnić ze snów zwykłych o' karku i łonie
    Czystym, które oczyma zamkniętymi gonię,
    Jedną pustą i dźwięczną, monotonną linię.

    Próbuj więc, tam gdzie czekasz mnie, na wód głębinie
    Zakwitnąć, chytra Syrinx, ucieczek narzędzie!
    Faun, z hałasów swych dumny, długo prawić będzie
    O boginkach; i jego wyobraźnia chciwa
    Jeszcze ich cieniom z bioder przepaski pozrywa:
    Tak czasem, gdym już wyssał z gron świetlistość winną,
    By żal łakomy przegnać iluzją niewinną,
    Ze śmiechem kiść już pustą w letnie niebo wznoszę
    I dmuchając w jej łuski lśniące, chętkę płoszę
    Pijaństwa, gdy pod światło patrzę w grona próżne,

    O nimfy, niech WSPOMNIENIA Wzbiorą w nas przeróżne.
    Moje oko, sitowia prując, przeszywało
    Każdą z tych nieśmiertelnych, co brązowe ciało
    Pławiła w gniewnych do leśnego nieba krzykach;
    Patrzyłem, jak przepyszna kąpiel włosów znika
    W światłości ach i rozpryskach, o boskie klejnoty!
    Biegnę; u stop mych leżą (omdlałe z pieszczoty,
    Poznając smak znużenia, gdy się jest we dwoje)
    Śpiące, wplątane w ramion swych zuchwałych zwoje;
    Porywam je i ciągnę tak, nie rozłączone,
    W gęstwinę, płochym cieniom nienawistną, w stronę
    Róż, których zapach ginie, słońcem wysuszony,
    Gdzie psota nasza dzień niech przypomni skończony.


    Wielbię ten gniew dziewiczy, o rozkoszy dzika
    Świętego ich ciężaru, co nagi umyka
    Od mej wargi w płomieniu, niczym błyskawicy
    Drżenie! ten przestrach słodkiej ciała tajemnicy:
    Od stóp jednej nieludzkiej do drugiej strwożonej,
    Którą naraz opuszcza niewinność, zroszonej
    Przez głupie łzy lub inny opar nie tak smutny.

    Moją zbrodnią, żem strachy te zdradzieckie, butny,
    Poskramiał i sczochrane pocałunków kępy,
    Tak mieszane przez bogów, rozrywał na strzępy:
    Bo zaledwie zdołałem ukryć śmiech płonący
    W rozkosznych fałdkach jednej skrycie pilnującej
    Paluszkiem małym, aby czysta biel jej pióra,
    Barwiąc się, podniecała małą siostrę, która
    Nie rumieni się nawet, maleństwo naiwne;
    Kiedy z ramion zwątlałych przez omdlenie dziwne
    Zdobycz ma bezlitośnie wymyka się zręczna,
    Na mój spazm niewrażliwa, na zawsze niewdzięczna,


    Więc mech fam! Wnet mnie inne powiodą w swawole
    Warkoczem, zaplątanym w rogi na mym czole;
    Wiesz, namiętności, że gdy purpurą się plami
    Dojrzały granat - pęka i brzęczy pszczołami,
    Krew nasza, rozkochana w tym, co ją przemienia,
    Przelewa się na cały wieczny rój pragnienia.
    Kiedy las gra barwami z popiołu i złota,
    Listowiem obumarłym święty ogień miota:
    Etno! to na twym zboczu, gdy Wenus ku ziemi
    Po twej lawie piętami stąpa niewinnemi,
    Gdy grzmi sen smutny, albo płomień gaśnie z wolna.
    Mam królową!

    O sroga karo!... Nie, lecz wolna
    Od słów dusza i ciało nazbyt ociężałe
    Późno ulega ciszy z południa upałem:
    W zapomnieniu bluźnierstwa spać trzeba, na skraju
    Odmienionego piasku lec, ku gwieździe urodzajów
    Winnych otwarłszy usta, którym wina mało!

    Żegnaj, stadło; niech widzę, żeś cieniem się stało.

    tłum. Ryszard Matuszewski

    http://www.youtube.com/watch?v=uFRUK2SVeQc
    Popołudnie Fauna - muzyka: Claude Debussy, choreografia: Wacław Niżyński,
    wyk. Balet Opery Paryskiej, w roli Fauna: Charles Jude
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 17.03.09 o godzinie 14:15

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Miłość
    17.03.2009, 10:02

    Witaj Patryku w naszej grupie. Twój wiersz podoba mi się i chociaż od dawna sam nie potrafię już tak subtelnie pisać, nawet o miłości, to wyczuwam w twoim wierszu szczerość i spontaniczność, i wcale nie zamierzam Cię przekonywać, abyś naśladował twórczość swoich rówieśników. Pozostań sobą i pisz tak, jak Ci w sercu gra. Mam nadzieję, że uczestnictwo w naszej grupie pomoże Ci rozwijać Twój niewątpliwy talent literacki. Pozdrawiam - Ryszard

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Erotyka
    17.03.2009, 08:20

    Nic się nie zmienia
    (rzecz o miłości oralnej)

    Noc
    ciemno cicho dookoła
    słychać tylko
    szum wiatru smętne wycie
    wilka w oddali
    i tykanie tego ruskiego budzika
    co go ostatnio kupiłaś gdy stary
    kitę odwalił
    stoję przed tobą
    na baczność wyprężony prosty jak struna
    głaszczesz mnie palcami dłonią
    delikatnie całujesz
    masujesz
    zanurzasz w rozpalone usta
    i tak trwa to od wieków
    zabawa szalona
    w różnych częściach świata i kulturach
    te same dotyki
    uciski wargami językiem
    te same ruchy posuwiste
    powolne ssanie
    wypijasz mnie jak pijawka
    stoję posłusznie na baczność
    stoję
    choć leżę czasami siedzę i też stoję
    a ty mnie pochłaniasz
    nic się nie zmienia od wieków
    ten sam spektakl oglądany do znudzenia
    ta sama sceneria gra aktorów muzyka
    reżyseria
    aplauz i burzliwe oklaski
    a mówią że to miłość właśnie
    oralna laska lub lody jak kto woli
    tak było jest i pozostanie
    i pewnie mają rację o tak rób tak jeszcze
    nie przestawaj już dochodzę
    eksploduję
    jak supernowa spermowa
    czarna dziura

    a dzieci śpią już?


    Obrazek
    ze zbiorów Luwru, sztuka starożytnej GrecjiTen post został edytowany przez Autora dnia 18.10.13 o godzinie 05:47

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Szczęście
    16.03.2009, 12:04

    Szczęście

    Tej, która uwierzyła w szczęście

    Już tyle sobie wytłumaczyliśmy
    opowiedzieliśmy wyznali
    obiecaliśmy sobie wierność szczerość
    i oddanie
    wymyśliliśmy najsubtelniejsze najpiękniejsze
    metafory i obrazy
    uczucia nasze porównali
    do najdelikatniejszych podmuchów
    wiosennego wiatru
    teraz musimy tylko ufać w swoje słowa
    żyć wiarą i nadzieją
    czekać na życzliwy uśmiech Pana Boga
    zasypiać codziennie z pozytywnym
    myśleniem
    i budzić się rano ze słowami
    dzień dobry moje szczęścieRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 16.03.09 o godzinie 12:04

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Z wyspy Lesbos i nie tylko...
    15.03.2009, 23:08

    Arthur Rimbaud

    Moje kochaneczki


    Pluchy ciecz niebiosa myje
    Zielonkawe:
    Pod pniem w pączkach, które pije
    Piany łzawe,

    Wy, białawe księżycowo,
    Zderzcie czule
    Kolankami się na nowo,
    Me brzydule!

    Ach! kochałem wtedy białą
    Pośród wioski:
    Miękkie jaja się jadało
    I pierwiosnki!

    Uczyniłaś mnie, ty naga,
    Ach, poetą:
    Pozwól, że cię znów wysmagam
    Pod sztachetą!

    Czarne znów wyrzygam włosy
    Oraz ślinę:
    Darłaś moją pod niebiosy
    Mandolinę.

    Brr! plwociny księżycowe,
    Ścierwo bose,
    Zarażają piersi płowe,
    Ryżowłose!

    Nienawistne dawne smutki,
    O, kochane!
    Szpetne zanurzacie sutki
    W wstrętną pianę!

    Depczcie stare me nocniczki
    Uczuciowe:
    Hopla! – skaczcie, baletniczki,
    Ponad głowę!

    Do góry, dziewuszki, jazda,
    Hej, łopatki:
    Biodrami toczcie, jak gwiazdy,
    Mdłe dzierlatki!

    Czyż, aby śpiewać te zady
    Rymowałem?
    Żem kochał. Pastwię się, blady,
    Nad ich ciałem!

    Kupo gwiazd zgniłych, za progiem
    Zżarte nerwy,
    Wyzdychacie wreszcie, z Bogiem,
    Miłe ścierwa!

    Bielejące księżycowo,
    Zderzcie czule
    Kolankami się na nowo,
    Me brzydule!

    tłum. Stefan Napierski


    Obrazek
    Édouard-Henri Avril: ilustracja do francuskiego wydania książki Friedricha Karla
    Forberga „De Figuris Veneris. Manuel d’érotologie classique”, Paris 1906
    Ten post został edytowany przez Autora dnia 28.06.13 o godzinie 11:25

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Śmiech
    15.03.2009, 15:51

    Tadeusz Różewicz

    Śmiech


    Klatka była tak długo zamknięta
    aż wyląg się w niej ptak

    ptak tak długo milczał
    aż klatka otwarła się
    rdzewiejąc w ciszy

    cisza tak długo trwała
    aż za czarnymi prętami
    rozległ się śmiech

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Potrawy i napoje - degustacja, jedzenie i picie, wielkie...
    15.03.2009, 15:47

    Stanisław Grochowiak

    Jedzenie lodów


    Najpiękniej jesz białe czerwonym językiem
    Ty lekko niebieska
    Z piwnicznego chłodu
    Kleksy zaś kleksom
    Nierówne
    Tworzą
    Małe lodowce
    W kawiarnianym szkle

    Czerwone jesz czujnie
    Brunatne z powagą
    I tylko dla czarnych nie zgadłaś sposobu

    Przynosi je długa
    Kelnerka zielona
    O niebezpiecznie zjeżonych wąsikach

    wiersz jest też w temacie Wachlarz smaków - R. M.Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 15.03.09 o godzinie 15:47

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Ból
    15.03.2009, 08:45

    Godzina bólu (4)

    weź mnie
    weź mnie całego zasłoń
    ukryj
    zamknij w swych ustach
    w tę noc rozciętą
    rozdartą
    na
    części krwawiące
    wbrew logice ciemnej
    zdrowemu rozsądkowi
    weź mnie
    pozbieraj myśli rozpierzchłe
    w panice
    drżące po kątach
    w jedną silną rodzinę modlącą się
    głośno
    weź mnie całego
    pieść przełknij słonogorzką ślinę
    nie będę długo
    łykiem wody powita nas
    słońce
    ptak śpiewem przetnie ciszę

    15. 03. 2009

    z tomiku:
    Ryszard Mierzejewski „W ciszy samotność”, 2018
    Ten post został edytowany przez Autora dnia 23.02.20 o godzinie 23:49

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Wiersz na taki dzień, jak dzisiaj
    13.03.2009, 16:51

    Wojciech Młynarski

    Jesteśmy na wczasach


    Za oknami noc, w górach śniegu moc okrywa wszystko
    czort jedyny wie, co rzuciło mnie w to uzdrowisko.
    Na parkiecie tłum, wczasowiczów tłum spleciony gęsto,
    siedzę tutaj sam, a przed sobą mam orkiestrę męską.
    Typ, co szarpie bas wie, że nadszedł czas, gdy w kimś na bańce
    czuła struna drgnie i rozpoczną się góralskie tańce.
    Jest górala wart taniec, gdy masz fart, gdy dziewczę kwili.
    Z basem typ to wie, więc uśmiecha się i już po chwili:

    Dla sympatycznej panny Krysi z turnusu trzeciego
    od przystojnego pana Waldka: bucio! bucio!

    Jesteśmy na wczasach w tych góralskich lasach,
    w promieniach słonecznych opalamy się.
    Orkiestra przygrywa skocznego begina,
    to nie twoja wina, że podrywam cię...

    A panna Krysia, panna Krysia
    królowała na turnusach nie od dzisiaj,
    a każdego roku właśnie o tej porze
    przyjeżdżała tu, do pensjonatu "Orzeł".
    Kuracjuszy rozmarzony wzrok
    śledził wciąż jej każdy gest i krok.

    Za oknami noc, w górach śniegu moc na drzewach wisi,
    czort jedyny wie, że basista też się kocha w Krysi...
    Wie jedyny czort, co kosztuje to, by wciąż od nowa
    brać kontrabas i tłumiąc pożar krwi tak anonsować:

    Dla sympatycznej panny Krysi z turnusu trzeciego
    od sympatycznego oczywiście niewątpliwie pana Mietka: bucio! bucio!

    Jesteśmy na wczasach w tych góralskich lasach,
    w promieniach słonecznych opalamy się.

    A panna Krysia, panna Krysia
    z panem Mietkiem, co się tuż przed chwilą przysiadł
    przemierzała wzdłuż i wszerz parkietu przestrzeń,
    ale nigdy nie spojrzała ku orkiestrze,
    skąd basisty rozmarzony wzrok
    śledził wciąż jej każdy gest i krok.

    Za oknami noc, w górach śniegu moc okrywa wszystko,
    cały turnus śpi, a wśród innych śni i nasz basista,
    że dokoła tłum, na parkiecie tłum, przy czołach czoła,
    a on rzuca bas i ma w oczach blask i głośno woła:

    "STOP ORKIESTRA!!!
    Teraz... dla sympatycznej panny Krysi...
    z turnusu trzeciego... ode mnie...
    Panno Krysiu... kocham panią!... Wszystko..."

    Ha ha ha ha ha ha ha ha!!! Co to się działo, co się działo!
    Uzdrowiska pół ze śmiechu sie skręcało
    i skręciło by do końca biednych ludzi,
    gdyby wreszcie się basista nie obudził...
    Bo miewamy często głupie sny,
    ale potem się budzimy, i:

    Dla sympatycznej panny Krysi z turnusu trzeciego
    od sympatycznego oczywiście, niewątpliwie, pana Mietka:
    bucio! bucio!

    Jesteśmy na wczasach – słowa i wykonanie: Wojciech Młynarski,
    muzyka Janusz Sent



    Obrazek


    Teraz... dla sympatycznej pani Krysi...
    z grupy „Ludzie wiersze piszą...” ode mnie...
    Pani Krysiu... kocham Panią!... Wszystko...


    Rysio
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 13.03.09 o godzinie 16:52

Dołącz do GoldenLine

Oferty pracy

Sprawdź aktualne oferty pracy

Aplikuj w łatwy sposób

Aplikuj jednym kliknięciem

Wyślij zaproszenie do