Wypowiedzi
-
Federico García Lorca*
Pieśń uschłego pomarańczowego drzewa
Drwalu,
ulżyj mojej męce,
Odrąb mój cień ode mnie,
bym bez owoców nie widział się więcej.
Czemu stoję między lustrami?
Dzień za dniem przy mnie wyrasta.
A noc mnie powtarza
we wszystkich gwiazdach.
Chcę żyć, nie widzący siebie.
I tylko będę śnił sobie,
że mrówki i puszki mleczów
są moim ptactwem i listowiem.
Drwalu,
ulżyj mojej męce.
Odrąb mój cień ode mnie,
bym bez owoców nie widział się więcej.
tłum. z hiszpańskiego Jerzy Ficowski
*notka o poecie, inne jego wiersze i linki
w temacie Poezja iberyjska i iberoamerykańskaTen post został edytowany przez Autora dnia 28.10.13 o godzinie 02:08 -
Zbigniew Herbert
Bajka japońska
Królewna Idianaki ucieka przed smokiem, który ma cztery łapy
purpurowe, a cztery złote. Królewicz Itanagi śpi pod drzewem.
Nie wie, w jakim niebezpieczeństwie znajdują się małe stopy Idianaki.
A smok jest coraz bliżej. Gna Idianaki do morza. W każdym oku ma
dziewięć czarnych piorunów. Królewicz Itanagi śpi.
Królewna rzuca za siebie grzebień. Staje siedemnastu rycerzy
i rozpoczyna się krwawa walka. Giną jeden po drugim. Zbyt długo
przebywali w czarnych włosach Idianaki. Zniewieścieli doszczętnie.
Królewicz Itanagi znalazł nad brzegiem morza ten grzebień. Zbudował
dla niego marmurowy grobowiec. Kto widział, aby dla grzebienia
budować grobowiec? Ja widziałem.
Działo się to w dzień drzewa i źrebca. -
Pięknie tu, ale mam pytanie, dlaczego pod żadnym utworem nie ma informacji,
kto i z jakiego języka to tłumaczył? Zakładam bowiem, że te utwory nie były pisane po polsku. Przecież w przypadku poezji, tłumacz utworu jest jakby drugim jego autorem. Dziwne, że żadnemu z miłośników tej poezji na tym forum nie przyszło to do głowy.
Pozdrawiam - RyszardRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 22.03.09 o godzinie 15:53 -
Michael Krűger
Klucze
Podczas sprzątania szopy
znalazłem skrzynkę pełną starych kluczy
ciężkie narzędzia o pięknych asyryjskich brodach.
Każdy marzył o innych drzwiach
w innym stuleciu
o pojedynkach i tłustych kiełbasach.
Jeden pasował do serca znużonego miłością.
Mogły znać Bismarcka
albo Fontanego, albo pannę
z powieści, co źle się skończyła.
Ponieważ nie chciał już ich żaden zamek
odłożyłem je ostrożnie.
Dom odetchnął z ulgą.
tłum. Andrzej Kopacki -
Michael Krűger
Nocą wśród drzew
Drzewa, w luźnym szeregu
nieśmiało rozstawione
na pochyłym zboczu.
Gwiazda już odkupiona
od potężnego czerepu nocy
przyniósł ją puszczyk.
Słowa zostaną ci wierne
a wnikając w ciebie, żadne
nie zdradzi siebie ani ciebie.
Dopiero u kresu nocy,
spędzonej wśród drzew,
nabiorą jasności twoje własne próby
bo zdoła się ustrzec odpowiedź
od pytań.
tłum. Andrzej Kopacki -
Michael Krűger
Letni uniwersytet
Kiedy otworzyłem dziś drzwi do mieszkania
nie rozpoznałem książek.
One również jak gdyby dziwiły się
intruzowi.
A przecież na drzwiach wciąż widniało moje nazwisko.
Jednak tych powieści nigdy nie miałem
ani mów Lenina, ani Nerudy
z jego rozlewną pochwałą miłości.
Tuż obok estetyka postmodernizmu
dwa okazałe tomy, bogato ilustrowane
które pozdrawiały mnie zuchwale. Nigdy w życiu
nie domagałem się od nich, by dzieliły
ze mną życie. Przypominało to letni
uniwersytet: uprzejmie kłaniamy się
obcym, ale właściwie nie mamy sobie
nic do powiedzenia.
tłum. Andrzej Kopacki -
Michael Krűger
Dom
Dom już spał
kiedy weszliśmy
znużeni ludźmi.
Tylko obca troska
czuwała nad żarem
oczekiwano nas.
Zerwałem kartkę z kalendarza:
Pokazywała świat, jaki jest.
Ciało, którego nie znamy
zna ten ruch
co łączy nas
i dzieli.
tłum. Andrzej Kopacki -
Haiku
Matsuo Munefusa (1644-1694),
podpisujący swoje utwory jako – Bashô (drzewo bananowe) .
* * *
Czemu tak różne
wspomnienia niosą zwiewne
kwiaty wiśniowe.
* * *
Nie widzę drzewa
nie wiem jakie to kwiaty
- czy tylko zapach.
* * *
Tylko snem będą
noworoczne ciasteczka
poduszką-liście paproci
* * *
W jasnym poranku
białe migocą ryby
cyt-biała chwilka
* * *
W żebraczych szatach
kim jest ta postać
wiosną rozkwitłą?
* * *
Tu staw wiekowy
skacze żaba - i oto
woda zagrała
* * *
Oto samotność
wśród ukwieconych wiśni
cyprys wyniosły.
* * *
Kiedy znużony
szukam noclegu – w zmroku
kwiaty wistarii.
* * *
Odchodzę z wiosną
ptak krzyknie w rybich oczach
zabłyśnie łza
z japońskiego przełożyła
Agnieszka Żuławska-Umeda -
Jerzy Andrzej Masłowski:
/.../
Lao - Tsy
TAO TE KING - KSIĘGA DROGI I CNOTY
(fragmenty)
Nie ma na świecie nic bardziej słabego i miękkiego od wody,
Jurku, doskonały ten tekst, każde zdanie przepełnione głęboką refleksją i prawdą, wielkie dzięki za to. Pozdrawiam - Ryszard -
Jack Kerouac
Chorus 67
Takość
To Tathagata, nazwa
Użyta,
Oznacza, Esencję
Wszystkie rzeczy są uczynione
z tej samej rzeczy
esencji Ta rzecz to czysta natura
nie Matka Natura
Ta rzecz wyraża
samą substancję twych myśli
gdy to czytasz
jest tym samym co pustka
przestrzeni
właśnie teraz i tym samym co cisza którą słyszysz
wewnątrz pustki
to jest tam
wszędzie,
więc w ten sposób nic
oprócz głupich sof
fantomów i krzeseł
nic oprócz obrazów
na filmie twego umysłu
Chorus 105
Esencja jest jak nieobecność realności,
Jak nieobecność nie-realności
Jest w jakiś sposób tą samą esencją.
Esencja jest tym czym jest światło księżyca,
Obydwie mają światło, obydwie mają kształt,
Mają też ciemność, obydwie się spóźniają:
Spóźniają się ponieważ są puste
Puste jest światło, pusta jest ciemność,
jaka jest różnica pomiędzy pustką
jasności i ciemności?
Jaka jest różnica pomiędzy nieobecnością
realności, radości czy znaczenia
W środku bańki mydlanej, który jest tym samym
Co środek człowieka, nie-bańki mydlanej
Człowiek jest tym samym co człowiek,
Tym samym co nie-człowiek, tym samym
Co Każdy człowiek, Wszelki człowiek
(głupi człowiek)
Człowiek jest nigdzie dopóki wie,
Esencja pustki
Jest esencją złota
tłum. Jacek SieradzanRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 22.03.09 o godzinie 14:17 -
Michael Krűger
Leopardi i ślimak
Ślimak pełznie po trasie,
maziowaty brzuchonóg, umknął szczęśliwie
przed niepokojem w ogrodzie. Wątki, gibki, rogaty
ssie posadzkę, wiedziony magnesem
pod kamienną płytą. Z podniesioną głową
to święte zwierzę, godne aż do bólu, krzyżuje swój szlak
ze szlakiem mrówek, na którym kwitną interesy
i trwa wymiana ładunków, aż się mąci
spojrzenie. Syzyfowy brat
co haruje na płaskim, naturalny wróg
powtórzeń.
Środek został osiągnięty tak bezgłośny, jakby
nie wolno było wstrząsnąć gmachem świata
na którym pełno niewidzialnych rys.
teraz nie myśl o czasie, nie myśl o szczęściu
bo tylko jako nieszczęśliwi jesteśmy nieśmiertelni.
Ale jakoś pojąć, że ład
funkcjonuje tylko przy udziale tego ślimaka, który właśnie
nadał skończony kształt białej wskazówce swojego zegara?
Po co byśmy się rodzili, powiada Leopardi
jeśli nie po to, by zrozumieć, jak bylibyśmy szczęśliwi
jako nienarodzeni?
tłum. Andrzej Kopacki -
Kultura Dalekiego Wschodu i buddyzm jako jeden z najważniejszych jej filarów filozoficzno-
-religijnych od dawna fascynuje ludzi Zachodu i to nie tylko ze względów turystycznych czy jako obiekt badań naukowych. Wielu wybitnych intelektualistów, ludzi biznesu, podróżników i artystów próbowało asymilować się w tej kulturze jako własnej. Wśród nich byli też i są wybitni poeci.
Obok więc oryginalnej poezji orientalnej, rozwija się nurt poezji o kulturze Dalekiego Wschodu. Rozpoczynamy ten wątek od prezentacji wierszy Jacka Kerouaca* – mało znanego w Polsce poety amerykańskiego, ale w USA uważanego za jednego z najwybitniejszych poetów współczesnych, najmłodszego z wielkich w znanym ruchu bitników, wymienianego obok Allena Ginsberga i Williama Sewarda Burroughsa jako najważniejszego reprezentanta tego ruchu. Jak wielu zachodnich poetów, Jack Kerouac był wyznawcą i propagatorem buddyzmu, czego dowody można odnaleźć
w jego oryginalnej twórczości.
Jack Kerouac
Chorus 66
Prawo Dharmy
Powiada
Wszystkie rzeczy są uczynione
z tej samej rzeczy
którą jest nic Wszystkie nic są takie same
jak coś
owe coś
są nie-niczym
są równie puste
Pusta
przejrzysta
jest ta cała scena
jeśli tylko pozwolisz aby twój wzrok
błąkał się ponad mułami
polami dywanami
butelkami na podłodze
i czystymi mahoniowymi radiami,
nie bój się
deszcz nie pada
nie wpadaj w panikę
jeszcze nadejdzie
lepszy dzień
A jego sensem Nic-ość
TAK-OŚĆ
Chorus 111
Niczego nie osiągnąłem
Kiedy osiągnąłem Najwyższą
Doskonałą
Mądrość
Znaną w sanskrycie jako
Anuttara Samyak Sambodhi
Nie osiągnąłem absolutnie niczego,
Nic się nade mną nie pojawiło,
nic co można by urzeczywistnić -
Porzucając wszystkie fałszywe koncepcje
na jakikolwiek temat
Porzuciłem nawet swoją koncepcję
najwyższej prastarej mądrości
I powróciłem do świata,
z Buddą wewnątrz,
Nie mówiąc nic.
Ludzie pytali mnie
o pomidory kradzież wina
i psujące się wino
a ja nie miałem pojęcia
o czym myślałem i pozostawałem
w czystej ekstazie
tłum. Jacek Sieradzan
*Jack Kerouac (1922 - 1969). Ukończył Uniwersytet Columbia w Nowym Jorku.
W czasie II Wojny Światowej służył w marynarce handlowej i US Navy. Pracował jako reporter, hamulcowy, stróż. W latach 1949-56 utrzymywał kontakty z Ginsbergiem i Burroughsem. Wytąpił w filmie „Pull My Daisy”. Pod wpływem deformacji jego książek przez środki masowego przekazu popadł w alkoholizm. Napisał osiemnaście powieści, z których najważniejsze to: "On the Road", "Dharma Bums","Desolation Angels", "Lonesome Traveller", "Maggie Cassidy", "Pic and Subterraneans", "Stori in Paris", "Town and the City", "Vanity of Duluoz", "Visions of Cody", "Dr Sax". Opublikowano również kilka tomów poetyckich Kerouaca: "Mexico City Blues", "Scipture of Golden Eterniy", "Heaven and Hell", "Scattered Poems". City Lights wydało też jego spisane sny jako "Book of Dreams".
Biogram za: Drogi Karmy i Ścieżka Dharmy. Antologia Poezji Buddyjskiej Ameryki, pod red. Jacka Sieradzana, Verbum, Katowice 1993.
Inne wiersze Jacka Kerouaca w dalszej części tego tematu, a także na wątkach:
Nihilizm..., W głąb siebie..., Mosty w poezji, W wynajętych pokojachRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 04.07.10 o godzinie 08:30 -
Pierogi z jagodami
Szedłem przez las
pod górę ciężko i powoli
stosownie do wieku
i bagażu
doświadczeń życiowych
które dźwigałem na plecach.
Parne powietrze wstrzymywało
ciężki oddech
lepki pot sączył się maleńkimi
strużkami z czoła
a nad głową rozbrzmiewał radośnie
koncert
bzyczących dookoła much.
Myśli krążyły wokół
młodzieńczych lat zostawionych
tu kiedyś na omszałych kamieniach
nad srebrzystym strumieniem
spadającym lekko w dół
jakby pozbawiony był całkowicie
ciężaru swojego sędziwego wieku.
Nagle pojawiła się przede mną
grupka dzieci
pędzących z góry ze śmiechem
ale one nie biegły
one leciały na rozpostartych skrzydłach
w których trzymały bańki
pełne czarnych pachnących jagód
gęby miały wszystkie wymalowane
od ucha do ucha
ich krwisto-fioletowym sokiem.
Minęły mnie szybko
pędząc na złamanie karku
wśród nich zdążyłem
jeszcze rozpoznać jednego
znajomego chłopca
ze starej pożółkłej fotografii
na której
z bańką pełną jagód
unosi się nad ziemią
na swych chłopięcych skrzydłach
do swojej cioci
która robiła najlepsze na świecie
pierogi z jagodami
posypywane grubo cukrem
i polewane tłustą wiejską śmietaną.Ten post został edytowany przez Autora dnia 30.06.13 o godzinie 06:14 -
Konstanty Ildefons Gałczyński
Poemat dla zdrajcy*
Tu gdzie szarą wiklinę iskrami
stroi słońce, zaś wiatr ptakami;
tu gdzie Wisła jak synogarlica
grucha falą płynąc do księżyca;
tu gdzie z dębu jemioła migotliwa
silnie złoci się, gdy dnia przybywa,
tu mój dom, w nim kos mój gwiżdże, drze się,
jakby nadal był w wesołym lesie;
tu mój czas jak syren włos schwytany,
tu te lampy razem z instrumentami,
tu łzy moje i architektura,
cień od łez i promień z mrocznej szpary;
tutaj wszystkie moje gałęzie i konary,
pośród których odpoczywam jak chmura.
A ty jesteś dezerter.
A ty jesteś zdrajca.
Okiem zdrajcy patrzysz na Rawennę,
na mozaik kamyczki promienne,
potem piórem, ręką dezertera
chciałbyś myślom swym kształt nadać trwały -
ale oto litery powstały
i splunęły ci w pysk. Wierszyk umiera.
A tyś myślał, że ci będzie lepiej,
a tyś myślał, że lutnia to sklepik,
z którym można koczować przez bruki -
byle tylko chleb i piżama -
tak, mój panie, nowojorski kramarz
rozumuje na temat sztuki.
Uch, przebolałem ja tę sprawę,
jakby mnie batem bili,
klnę się na matkę i Warszawę,
że to mnie jeszcze boli;
a ja sądziłem: minie, przejdzie,
że jakoś ból wypielę -
a ty mi ciągle z dna pamięci
wypływasz jak topielec -
topielca wiatr i strach przegania,
topielec spływa w nocy
z martwą maszyną do pisania,
zdziwiony, że nie tworzy.
Nie tak, bratku, zrobił Kochanowski:
on też jeździł, ale tutaj trwał -
i wyciągnął swoje gałęzie
aż po flagę czerwoną dni naszych -
i pozłocił swe liściaste zgłoski
wielkim światłem Południa i Wschodu;
nie zamienił Polski na walizkę -
i dlatego świeci tak jak laur,
tak jak Morze Śródziemne, wstążka
modra w złotych włosach kontynentu.
Lasy moje olsztyńskie,
jeziora mazurskie,
sianokosy i śniegi, co je dzik zakrwawią,
dziękuję warn za wszystko i pięknie pozdrawiam.
Od Węgorzowa po Wiartel,
od Ełku do Ostródy
witam sikorki w brzasku, na sosnach dzięcioły
i w lutym, choć mróz trzaska, kwitnące jemioły.
Pokłon wam biję, chmurki,
i wam, chyże pagórki,
żeście mi ułożyły rękę do pisania
i strunę odnalazłem, co srebrnie podzwania.
Bo to jest właśnie ona,
to jest ta srebrna struna,
podług niej zdania stroję, by gwarzyły razem,
by z robotnikiem zrosły się i z krajobrazem.
A ty jesteś dezerter.
A ty jesteś zdrajca,
mrok -
pleśń -
strach -
*Poemat dla zdrajcy był słynnym atakiem personalnym Gałczyńskiego na Czesława Miłosza, który postanowił nie wracać po wojnie do komunistycznej Polski. Jak wiadomo, Gałczyński, który po opuszczeniu hitlerowskiego stalagu, przebywał w latach 1945-1946 w Brukseli
i Paryżu, wrócił do Polski i włączył się aktywnie swoją twórczością pisaną w jedynie słusznej wówczas poetyce socrealistycznej w budowę nowego ustroju. Niewiele mu to jednak przyniosło satysfakcji i korzyści, ponieważ już w 1950 roku na Zjeździe Literatów Polskich twórczość jego została poddana ostrej krytyce, m. in. przez Jerzego Putramenta, z pozycji jeszcze bardziej wyrafinowanych ideologicznie, za rzekome odchylenia drobnomieszczańskie. - R. M. -
Konstanty Ildefons Gałczyński
Kwiaty na tor
Otdam wsiu duszu Oktiabriu i Maju no tolko liry miłoj
nie otdam.
Jesienin
My mówimy chór, oni – chór,
lecz jednaka jest tarcza i włócznia.
Rzucam kwiaty na tor.
Rzucam kwiaty na tor,
Rzucam kwiaty na tor,
którym przejeżdża rewolucja.
Że się komuś nie podoba, to cóż?
Tak jak my chcemy, Wisła popłynie.
Przemielemy ziarna polskich zbóż
w socjalistycznym młynie.
Socjalizm to słońce, mówię wam –
niech tam strzela w słońce zbir za zbirem.
Nasz Październik był w Lipcu. Jemu dam
nawet lirę.
Szczury w końcu same wyjdą z nor.
Nasza jest ziemia. Nasz firmament.
Rzucam kwiaty na tor,
którym przejeżdża rewolucja.
Panna roztropna.
Słońce sprawiedliwości.
Amen.
1948 -
Justinas Marcinkevičius
Dziś jest dzień urodzin Lenina
Dzisiaj, w dzień urodzin Lenina
cały czas będę myślał o nim;
przeglądając poranne gazety –
będę myślał o nim;
krając na śniadanie kromkę chleba –
będę myślał o nim;
posyłając do szkoły córeczkę -
będę myślał o nim;
spiesząc się do swojej własnej pracy –
będę myślał o nim;
widząc, jak się piętrzą nowe domy,
jak nad miastem w porannej mgiełce
przelatuje srebrzysty samolot,
jak rodzina ciężarówką wiezie
rzeczy swe do nowego mieszkania
i donicę z fikusem do piersi
tuli, niby dziecię, gospodyni,
a ten fikus wielkimi liśćmi
jak flagami na wietrze powiewa,
widząc to –
będę myślał o nim;
będę myślał
spotykając ludzi,
którzy idą właśnie do sklepów,
będę myślał o nim –
gdy usłyszę,
jak się grzecznie ze sobą witają
życząc wzajemnie i dnia dobrego,
i wiosennej pięknej pogody;
będę myślał o nim –
gdy przez radio
zabrzmią dźwięki Apassionaty;
będę myślał o nim –
gdy wieczorem
nad papierem czystym głowę schylę,
by odnaleźć do nowego wiersza
słowa o przyszłości;
będę myślał o nim.
tłum. Edward Fijałkowski -
Władysław Broniewski
Pokłon Rewolucji Październikowej
Kłaniam się rosyjskiej rewolucji
czapką do ziemi
po polsku:
radzieckiej sprawie,
sprawie ludzkiej,
robotnikom, chłopom i wojsku.
Ta w ukłonie czapka – nie hetmańska,
bez czaplego nad otokiem piórka,
lecz więzienna, polska, kajdaniarska
Waryńskiego czapka z Schlűsselburga.
My mamy sztywne karki
kłaniać się uczono nas długo
aż urwał się kańczug carski,
aż wyleźliśmy spod kańczuga.
Kłaniam się prochom Rylejewa,
kłaniam się prochom Żelazowa,
kłaniam się prochom wszystkich
rewolucjonistów.
Grób Lenina – prosty jak myśl,
myśl Lenina – prosta jak czyn,
czyn Lenin – prosty i wielki
jak Rewolucja.
Kłaniam się mogiłom Stalingradu,
mogiłom Berlina i Moskwy –
my, po latach stalowego gradu,
na nich w przyszłość mościmy mosty.
Na rosyjskiej i na polskiej ziemi,
na ziemi krwi i miłości,
rosną kwiaty
- my je znajdziemy –
pośród poległych kości.
1949 -
Agnieszka Osiecka
Hej, Hanno
A ja mam dziewczynę po słowackiej stronie,
wejdę na wyżynę i zawołam do niej:
Hej, Hanno!
Przez góry zielone,
przez lasy zielone,
tak zawołam do niej:
Hej, Hanno!
Hej, Hanno, usłysz mnie.
Wietrze wiej w siwej mgle,
zanieś moje słowa aż do Różenbergu,
spytaj, czy mnie chowa w pamięci kuferku
dziewczyna ma.
Hej, Hanno, kochaj mnie,
wietrze wiej w siwej mgle.
Jeszcze dobra sanna po słowackiej stronie,
już tam moja panna siada w cztery konie.
Hej, Hanno!
Przez wysokie śniegi,
nieruchome rzeki,
ja do ciebie wołam:
Hej, Hanno!
Hej, Hanno, usłysz mnie.
Wietrze wiej w siwej mgle,
spłyną moje słowa słowacką bystrzycą,
a może je ptaki na skrzydła pochwycą,
zaniosą jej, przyniosą jej:
Hej, Hanno, kochaj mnie,
wietrze wiej w siwej mgle.
Hej, Hanno!
Hej, Hanno!
Hej, Hanno - słowa Agnieszka Osiecka,
muzyka Katarzyna Gertner, śpiewa Tadeusz Woźniak, 1968Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 12.05.10 o godzinie 06:40 -
Nikos Chadzinikolau
Maria
Maria ma oczy pogańskie
i biodra ponętne przy pełni księżyca.
Lubi bawić się z psem
i spacerować z kasztanem w kieszeni
Uśmiecha się do mężczyzn
rozbierają ją oczami,
całują jej gęsią skórę,
piersi,
poniżej pępka.
Wtedy dorasta do życia
przez ciągłe zdziwienie
i zachwyt.
Były dwie Marie.
Jedną miał Chrystus,
drugą ja. -
Jack Kerouac
Meksykańska samotność
Jestem nieszczęśliwym nieznajomym
Bazgrzącym na ulicach Meksyku -
Moi przyjaciele mnie obumarli, moje
kochanki zniknęły, moje dziwki zakazane,
moje łóżko kołysane i drgane trzęsieniem ziemi - i nie ma świętej trawy
by odlecieć przy świetle świecy
i śnić - tylko opary autobusów
burze kurzu i panny podglądające mnie
przez dziurkę w drzwiach
sekretnie wywierconą aby podglądać
masturbatorów pieprzących poduszki
Jestem Gargulcem
Naszej pani
Śniącym w przestrzeni
Szaro mglistych snów
Moja twarz skierowana ku Napoleonowi
- Nie mam formy -
Mój zeszyt z adresami jest pełen ŚP
Nie mam wartości w pustce,
W domu bez honoru, -
Moim jedynym przyjacielem stary pedał
Bez maszyny do pisania
Który, jeśli jest mym przyjacielem
Niech będę przeklęty.
Zostało mi trochę majonezu,
Cała niechciana butelka oleju,
Wieśniak myjący moje niebiańskie światło
Świr czyszczący swe gardło
W łazience koło mojej
Sto razy dziennie
Dzieląc wspólny sufit -
Jeśli się upije będę spragnionym
- jeśli pójdę moja stopa się złamie
- jeśli się uśmiechnę moja maska farsą
- jeśli zapłaczę jestem tylko dzieckiem -
- jeśli zapamiętam jestem kłamcą
- jeśli napiszę zapisy dokończone -
- jeśli umrę umieranie skończone -
- jeśli będę żył umieranie się zacznie -
- jeśli zaczekam oczekiwanie dłuższym
- jeśli odejdę odejście odeszło -
jeśli zasnę błogostan ciężkim na mych powiekach -
- jeśli pójdę na tani film
dorwą mnie koszmary -
na drogie filmy mnie nie stać
- Jeśli nie zrobię nic
nic się nie stanie
tłum. Marcin WalkowiakRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 20.03.09 o godzinie 23:15