Ryszard Mierzejewski

poeta, tłumacz, krytyk literacki i wydawca; wolny ptak

Wypowiedzi

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Łzy, płacz, rozpacz...
    25.03.2009, 11:29

    Paul Verlaine

    Zapomniane melodyjki (III)


    Łzy padają w serce moje,
    Jak deszcz pada ponad miastem,
    Jakież dziwne niepokoje
    Przenikają serce moje?

    O łagodny szmerze słoty,
    Na ulicach i na szybach!
    Dla tych serc, co mrą z tęsknoty,
    O harmonio śpiewnej słoty.

    Łzy padają bez przyczyny
    W serce, które stygnie w męce.
    Jak to! nie ma żadnej winy,
    Smutek przyszedł bez przyczyny.

    I w tym ból największy gości,
    Że już nie wie się, dlaczego
    Bez niechęci, bez miłości
    Tyle smutku w sercu gości.

    tłum. z francuskiego Bronisława Ostrowska

    Wiersz ten w oryginalnej wersji językowej oraz w dwóch innych przekładach:
    Miriama i Janiny Kramsztyk w temacie W języku Baulelaire'a - R. M.Ten post został edytowany przez Autora dnia 26.03.14 o godzinie 05:09

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie W języku Baudelaire'a
    25.03.2009, 11:14

    Paul Verlaine

    Ariettes Oubliées (III)


    Il pleut doucement sur la ville.*

    Arthur Rimbaud

    Il pleure dans mon coeur
    Comme il pleut sur la ville;
    Quelle est cette langueur
    Qui pénčtre mon coeur?

    O bruit doux de la pluie
    Par terre et sur les toits!
    Pour un coeur qui s’ennuie
    O le chant de la pluie!

    Il pleure sans raison
    Dans ce coeur qui s’écoeure.
    Quoi! nulle trahison?...
    Ce deuil est sans raison.

    C’est bien la pire peine
    De ne savoir pourquoi
    Sans amour et sans haine
    Mon coeur a tant de peine!

    Romances sans paroles, 1874
    *”Deszcz pada łagodnie na miasto”. Zdania tego nie odnaleziono w żadnym ze znanych utworów Arthura Rimbauda, możliwe że Verlaine cytuje tu jakieś ulubione powiedzenie
    swojego przyjaciela – R. M.


    Zapomniane melodyjki (III)

    1


    Łzy mżą na dnie serca,
    Jak deszcz mży ponad miastem.
    Cóż za ból się wwierca
    Aż do głębi serca?

    O, słodki szelest deszczu
    Na ziemi, na dachach!
    Dla serca w męki dreszczu –
    O, ten miękki śpiew deszczu!

    Łzy mżą bez przyczyny
    W sercu, które się dręczy.
    Co? Żadnej zdrady, winy?
    Ten żal – bez przyczyny.

    Najgorsza to z żałości,
    Gdy się nie wie, dlaczego...
    Bez litości, bez miłości,
    Serce w takiej żałości!

    tłum. Miriam

    2

    Coś w moim sercu płacze,
    Jak płacze deszcz nad miastem...
    Czymże to wytłumaczę,
    Że moje serce płacze?

    Cichy śpiewie ulewny
    Na dachach i na ziemi...
    Gdy w sercu smutek rzewny,
    O szeleście ulewny!

    Coś płacze bez przyczyny
    W tym sercu, co omdlewa...
    Jak to, z niczyjej winy?
    Ten płacz jest bez przyczyny.

    W tym najwięcej żałości,
    Że ja sam nie wiem czemu,
    Bez gniewu, bez miłości
    Tyle w sercu żałości!

    tłum. Janina Kramsztyk

    3

    Łzy padają w serce moje,
    Jak deszcz pada ponad miastem,
    Jakież dziwne niepokoje
    Przenikają serce moje?

    O łagodny szmerze słoty,
    Na ulicach i na szybach!
    Dla tych serc, co mrą z tęsknoty,
    O harmonio śpiewnej słoty.

    Łzy padają bez przyczyny
    W serce, które stygnie w męce.
    Jak to! nie ma żadnej winy,
    Smutek przyszedł bez przyczyny.

    I w tym ból największy gości,
    Że już nie wie się, dlaczego
    Bez niechęci, bez miłości
    Tyle smutku w sercu gości.

    tłum. Bronisława Ostrowska


    Obrazek


    Gustave Caillebotte “Rue de Paris sous la pluie”, 1877Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 25.03.09 o godzinie 11:33

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Cisza w poezji
    24.03.2009, 23:49

    Charles Simic

    Demontaż ciszy


    Najpierw odśrubuj od niej uszy,
    Ostrożnie, żeby się nie pogubiły.
    Ostrym gwizdem rozplataj jej brzuch.
    Jeśli jest w nim popiół, zmruż oczy
    I dmuchnij – niech leci z wiatrem.
    Jeśli woda, uśpiona woda,
    Postaraj się o korzeń kwiatu, który od miesiąca nic nie pił.

    Kiedy dotrzesz do kości,
    A nie masz ze sobą psa
    Ani sosnowej trumny
    I wozu zaprzężonego w woły, aby z kości wydobyć klekot,
    Wsuń je szybko pod własną skórę.
    Gdy następnym razem się zgarbisz,
    Poczujesz, jak uciskają twój własny szkielet.

    Otacza cię głuchy mrok.
    Powoli i cierpliwie
    Szukaj jej serca. Będziesz musiał
    Długo czołgać się w głąb pustych niebios,
    Zanim posłyszysz jego bicie.

    tłum. z angielskiego Stanisław BarańczakTen post został edytowany przez Autora dnia 18.03.14 o godzinie 06:55

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Lęk
    24.03.2009, 23:39

    Charles Simic

    Strach


    Strach przechodzi z człowieka na człowieka
    Bezwiednie,
    Jak dreszcz, co udziela się liściom
    Od innych liści.

    I naraz całe drzewo drży,
    A nie ma ani śladu wiatru.

    tłum. z angielskiego Stanisław BarańczakTen post został edytowany przez Autora dnia 30.03.14 o godzinie 06:41

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Widzę ich w duszy teatrze...
    24.03.2009, 23:28

    Charles Simic

    Notatka


    Szczur wyskoczył na scenę
    Szkolnego teatru, w trakcie
    Przedstawienia jasełek.
    Matka boska wrzasnęła
    I upuściła Dzieciątko
    Na stopę Józefa.
    Trzej Królowie
    Zastygli
    W swych kolorowych szatach.
    W ciszy jak makiem zasiał
    Szczur zlustrował pobieżnie
    Żłób, po czym smyrgnął ze sceny
    I znikł za kulisami,
    Gdzie ktoś rąbnął go
    Zdrowo,
    Raz, drugi, i raz jeszcze ,
    Jakimś ciężkim przedmiotem.

    tłum. z angielskiego Stanisław BarańczakTen post został edytowany przez Autora dnia 28.03.14 o godzinie 02:43

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Starość
    24.03.2009, 23:21

    Charles Simic

    Para starych ludzi


    Oczekują, że padną ofiarą morderstwa
    Albo eksmisji. Spodziewają się,
    Że wkrótce nie będzie co jeść.
    Na razie siedzą.

    Przeczuwają nadejście gwałtownego bólu.
    Zacznie się – myślą – w sercu
    I podejdzie do ust.
    Zostaną wyniesieni wraz ze swym skowytem na nosach.

    Dziś wieczór wpatrują się w okno,
    Nie zamieniają ni słowa.
    Od pewnego czasu pada deszcz,
    Teraz zanosi się na trochę śniegu.

    Widzę jego, jak wstaje, żeby opuścić rolety.
    Jeśli w oknie będzie wciąż ciemno,
    Będę wiedział, że położył dłoń na jej dłoni
    Właśnie w chwili, gdy miała włączyć światło

    tłum. Stanisław Barańczak

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie poezja i taniec
    24.03.2009, 23:12

    Charles Simic

    Klasyczne tańce towarzyskie


    Babcie ukręcające łebki
    Kurczakom; stare zakonnice
    O imionach w rodzaju Teresa albo Marianna,
    Ciągnące uczniów za uszy;

    Zawiłe kroki kieszonkowców,
    Obrabiających tłum gapiów zebrany
    Na miejscu wypadku; powolne szuranie nóg
    Ulicznego kaznodziei z tablicami na piersi i plecach;

    Wahanie porannego klienta lombardu,
    Kiedy zagląda przez okienną kratę
    Do wnętrza; zygzak, jakim posuwa się dziecko,
    Idące z zamkniętymi oczami do szkoły;

    I pary sędziwych kochanków, z policzkiem przy policzku,
    Na parkiecie tanecznym miejscowego klubu,
    Gdzie odbywają się też dobroczynne loterie, w deszczowe
    Poniedziałkowe wieczory wiecznego listopada.

    tłum. z angielskiego Stanisław BarańczakTen post został edytowany przez Autora dnia 18.01.14 o godzinie 02:48

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie W świecie wróżb, zaklęć i sił tajemnych
    24.03.2009, 23:04

    Charles Simic

    Uzdrowiciel


    W odrapanej czynszówce
    Pod autostradą mieszka
    Uzdrowiciel, który nie wierzy
    W swą zdolność uzdrawiania.

    Staruch z opasłym brzuchem
    I dłońmi małej dziewczynki:
    Sam je schudnie manikuruje,
    Między jedną a drugą wizytą.

    Korytarz zagracony
    Inwalidzkimi krzesłami,
    Na schodach skowyt idioty
    Wiedzionego przez matkę na smyczy.

    tłum. Stanisław BarańczakRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 24.03.09 o godzinie 23:03

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Samobójstwo w wierszach: ... Nie lepiej od razu się...
    24.03.2009, 15:59

    Tą samą drogą

    16 marca 2009 roku popełnił samobójstwo
    Nicholas Hughes – syn Sylvii Plath i Teda Huhgesa,
    światowej sławy poetów


    Miał roczek zaledwie
    gdy go opuściła
    żył jeszcze w gasnącym cieple
    jej łona
    nieświadomy złożoności świata
    dowiedział się o niej
    kilka lat po tym
    nigdy zaś nie zrozumiał
    nosił w sobie piętno
    dorastał wraz z nim
    bez matki
    w obojętnym spojrzeniu ojca
    sławnego dandysa i kobieciarza
    też poety niestety który rozmienił życie
    na strofy i kobiety
    wersety i porównania
    erotyczne skandale i przenośnie
    podboje i zawody miłosne
    rymy i rytmy
    puste słowa
    żył w micie i legendzie
    ich burzliwego życia i żałośnie banalnego
    końca
    ponoć samobójca sam przedkłada
    swoją śmierć nad życie
    czy to prawda
    wie tylko On patrzący na nas od wieków
    i na wieki wieków
    Nicholas przez czterdzieści lat
    szukał odpowiedzi i poszedł szukać dalej
    na spotkanie z matką unoszącą się
    w otchłaniach niezgłębionych
    jak w jej poezji wyżej
    i dalej


    Obrazek


    Sylvia Plath z dziećmi, na rękach Nicholas, obok dwa lata starsza od niego Frieda Rebecca (obecnie znana poetka i pisarka). Zdjęcie zrobił w 1962 roku Ted Hughes. Rok później Sylvia Plath popełnia samobójstwo poprzez zatrucie gazem, po sześciu latach w identyczny sposób odbiera sobie życie Assia Wevill – druga żona Teda Hughesa, dla której w 1962 roku porzucił Sylvię Plath.

    Czytaj też w tematach:
    Kobiety ich życia i twórczości oraz Zbliżenia - eseje o poezji i poetach – R. M..Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 09.06.10 o godzinie 05:12

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie W głąb siebie... („Szaleństwo i geniusz”)
    23.03.2009, 22:26

    James Hetfield, Lars Ulrich i Kirk Lee Hammett

    Welcome Home (Sanitarium)


    Welcome to where time stands still
    no one leaves and no one will
    Moon is full, never seems to change
    just labeled mentally deranged
    Dream the same thing every night
    I see our freedom in my sight
    No locked doors, No windows barred
    No things to make my brain seem scarred

    Sleep my friend and you will see
    that dream is my reality
    They keep me locked up in this cage
    can't they see it's why my brain says rage

    Sanitarium, leave me be
    Sanitarium, just leave me alone

    Build my fear of what's out there
    and cannot breathe the open air
    Whisper things into my brain
    assuring me that I'm insane
    They think our heads are in their hands
    but violent use brings violent plans
    Keep him tied, it makes him well
    he's getting better, can't you tell?

    No more can they keep us in
    Listen, damn it, we will win
    They see it right, they see it well
    but they think this saves us from our Hell

    Sanitarium, leave me be
    Sanitarium, just leave me alone
    Sanitarium, just leave me alone

    Fear of living on
    natives getting restless now
    Mutiny in the air
    got some death to do
    Mirror stares back hard
    Kill, it's such a friendly word
    seems the only way
    for reaching out again.

    Welcome Home (Sanitarium)
    - słowa i muzyka James Hetfield, Lars Ulrich i Kirk Lee Hammett,
    wyk. "Metallica" na płycie Masters of Puppets, 1986


    http://www.youtube.com/watch?v=WElvEZj0Ltw

    Witajcie w domu (Wariatów)

    Witajcie tutaj gdzie czas stoi w miejscu
    Nikt nie odchodzi i nie przychodzi
    A księżyc w pełni jest ciągle ten sam
    Nazywają nas obłąkanymi
    Śnimy o tych samych rzeczach co noc
    W swych wyobrażeniach widzę wolność
    Bez zamkniętych drzwi i zakratowanych okien
    Bez tego co przeraża moje myśli

    Śpij mój przyjacielu, a zobaczysz
    Że ten sen się urzeczywistni
    Trzymają mnie zamkniętego w tej klatce
    Czyż nie widzą, że właśnie dlatego oszalałem

    Wariatkowo - pozwólcie mi żyć
    Wariatkowo - po prostu zostawcie mnie samego

    Zbudowali we mnie strach przed tym
    Co jest tam na zewnątrz
    I nie mogę oddychać świeżym powietrzem wolności
    Ciągłe szepty w moim mózgu
    Zapewniają mnie, że jestem obłąkany
    Myślą, że nasze głowy są w ich rękach
    Lecz gwałt rodzi gwałt
    Trzymajcie go związanego, tak mu dobrze
    Tak czuje się lepiej, czyż nie?

    Nie mogą dłużej trzymać nas tutaj
    Słuchajcie, przeklnijmy ich, zwyciężymy
    Myślą, że wszystko jest w porządku
    Myślą, że chronią nas przed naszym piekłem

    Wariatkowo - pozwólcie mi żyć
    Wariatkowo - po prostu zostawcie mnie samego
    Wariatkowo - po prostu zostawcie mnie samego

    Strach przed życiem
    Wzbudza niepokój
    Bunt wisi w powietrzu
    Śmierć będzie miała co robić
    Lustra wytrzeszczą oczy
    Zabić to jedyne przyjazne słowo
    To jedyna niestety droga
    Na odzyskanie wolności

    przekład ze strony Metallica Art., brak informacji o autorze przekładuRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 11.06.10 o godzinie 02:40

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Pocztówki poetyckie
    23.03.2009, 21:58

    Dołączam się do słów Joli. Piękna widokówka i piękny, wzruszający Twój powrót, Michale. Dziękuję w imieniu grupy i własnym - Ryszard.

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Powroty
    23.03.2009, 21:55

    Witaj, Michale! Brakowało tu nam Twojej mądrej i wyciszonej poezji, i też opiekuńczej ręki moderatora. Twój powrót jest oczywiście głównie Twoim powrotem, w osobistym
    i egzystencjalnym wymiarze, ale dla nas jest również powrotem do sił i zdrowia osłabionej Twoją nieobecnością grupy. Cieszę się ogromnie i pozdrawiam - Ryszard.Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 23.03.09 o godzinie 21:55

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Poezja iberyjska i iberoamerykańska
    23.03.2009, 16:57


    Obrazek
    Federico García Lorca (1898-1936) – najbardziej chyba znany i ceniony na świecie
    poeta hiszpański, również dramaturg, prozaik, kompozytor, pianista i malarz, przedstawiciel tzw. Pokolenia 27 i współzałożyciel w 1936 roku antyfaszystowskiego ruchu hiszpańskiej inteligencji . Został zamordowany przez chadecką bojówkę na początku wojny domowej
    w Hiszpanii. Do dzisiaj nie są znane motywy tej zbrodni, mogły one mieć związek
    z głoszonymi poglądami politycznymi, ale wskazuje się również na ewentualne motywy osobistych porachunków. Ukrywający się u znajomego Lorca, został wywleczony nocą
    z domu i rozstrzelany, a następnie pochowany w nieoznakowanym grobie w pobliżu Granady.
    Szerzej o życiu i twórczości poety: Łukasz Smuga „Federico García Loca” i Irena Kuran-
    -Bogucka "Federico García Lorca" w temacie Zbliżenia - eseje o poezji i poetach.

    Casida de la rosa

    A Angel Lázaro

    La rosa
    no buscaba la aurora:
    Casi eterna en su ramo
    buscaba otra cosa.

    La rosa
    no buscaba ni ciencia ni sombra:
    Confín de carne y sueño
    buscaba otra cosa.

    La rosa
    no buscaba la rosa:
    Inmóvil por el cielo
    ¡buscaba otra cosa!

    przekład Zofii Szleyen pt. „Kasyda o róży”
    w temacie Kwiaty


    Casida de las palomas oscuras

    A Claudio Guillén
    Nińo en Sevilla


    Por las ramas del laurel
    van dos palomas oscuras.
    La una era el sol,
    la otra la luna.
    "Vecinitas", les dije,
    "żdónde está mi sepultura?"
    "En mi cola", dijo el sol.
    "En mi garganta", dijo la luna.
    Y yo que estaba caminando
    con la tierra por la cintura
    vi dos águilas de nieve
    y una muchacha desnuda.
    La una era la otra
    y la muchacha era ninguna.
    "Aguilitas", les dije,
    "żdónde está mi sepultura?"
    "En mi cola", dijo el sol.
    "En mi garganta", dijo la luna.
    Por las ramas del laurel
    vi dos palomas desnudas.
    La una era la otra
    y las dos eran ninguna.

    przekład Ireny Kuran-Boguckiej pt. „Kasyda ciemnych gołębi”
    w temacie Pierzaści bracia mniejści


    Gacela del amor maravilloso

    Con todo el yeso
    de los malos campos
    eras junco de amor, jazmín mojado.

    Con sur y llama
    de los malos cielos
    eras rumor de nieve por mi pecho.

    Cielos y campos
    anudaban cadenas en mis manos.

    Campos y cielos
    azotaban las llagas de mi cuerpo.

    przekład Ireny Kuran-Boguckiej pt. „Gazela miłości cudownej”
    w temacie Miłość


    Gacela del amor con cien años

    Suben por la calle
    los cuatro galanes.

    Ay, ay, ay, ay.

    Por la calle abajo
    van los tres galanes.

    Ay, ay, ay.

    Se ciñen el talle
    esos dos galanes.

    Ay, ay.

    ¡Cómo vuelve el rostro
    un galán y el aire!

    Ay.

    Por los arrayanes
    se pasea nadie.

    przekład Ireny Kuran-Boguckiej pt. „Gazela miłości mającej sto lat”
    w temacie Z wyspy Lesbos i nie tylko...


    Casida del llanto

    He cerrado mi balcón
    por que no quiero oír el llanto
    pero por detrás de los grises muros
    no se oye otra cosa que el llanto.

    Hay muy pocos ángeles que canten,
    hay muy pocos perros que ladren,
    mil violines caben en la palma de mi mano.

    Pero el llanto es un perro inmenso,
    el llanto es un ángel inmenso,
    el llanto es un violín inmenso,
    las lágrimas amordazan al viento,
    no se oye otra cosa que el llanto.

    Kasyda płaczu

    Zamknąłem balkon, by móc
    nie słyszeć już więcej płaczu,
    lecz spoza szarych ścian do mnie
    nic nie dociera prócz płaczu.

    Jak mało jest aniołów śpiewających,
    jak mało jest psów szczekających,
    tysiąc skrzypiec w mojej dłoni zmieścić mogę.

    Ale płacz jest psem ogromnym,
    płacz jest aniołem ogromnym,
    płacz to są skrzypce ogromne.
    Łzy słone kneblują szum wiatru,
    i już nic nie słychać oprócz płaczu.

    tłum. Irena Kuran-Bogucka

    inny przekład Czesława Miłosza pt. „Lament”
    w temacie Łzy, płacz, rozpacz


    Los cuatro muleros

    1

    De los cuatro muleros
    que van al campo,
    el de la mula torda,
    moreno y alto.

    2

    De los cuatro muleros
    que van al agua,
    el de la mula torda
    me roba el alma.

    3

    De los cuatro muleros
    que van al río,
    el de la mula torda
    es mi marío.

    4

    ¿A qué buscas la lumbre
    la calle arriba,
    si de tu cara sale
    la brasa viva?

    http://www.youtube.com/watch?v=6u_1mjcvaF8
    Los cuatro muleros – słowa: Federico García Lorca,
    muzyka i wykonanie: Estrella Morente


    Inne wiersze Federico Garcíi Lorci powyżej w tym temacie, a także na stronach:
    Jak wysłowić konia czerń...?, Zaśpiewam ci pieśń, s. 3, s. 4, s. 5, Blaski i cienie małżeństwa, Cóż jest piękniejszego niż (wysokie) drzewa..., s. 4, s. 7, Miłość, Sonet, Noce bezsenne..., Imiona w poezji, Ballady, Być poetą, s. 5, s. 6, Co się poetom śni...?, Tęsknota, Trochę o duszy..., To (nie) jest rozmowa na telefon, "Wystarczył ci sutanna uboga".../Cyganie i ich kultura, s. 3, s. 2, s. 5, s. 6, Motyw wiatru w poezji, Fontanna..., Spotkania, Motyw dzwonu w poezji, 2, s. 3, Poezja i taniec, Kobiecy portret, Erotyka, Zamknięty echem..., Nagość, Noce bezsenne.../Mosty w poezji, Motyw studni w poezji, Motyw dłoni i rąk, Powroty, Krzyż, Cisza w poezji, Dzieciństwo, Ogród przedziwny, Dla nas śpiewa pustynia..., Latarnie - symbolika i poetyckie konteksty, Schyłek miłości..., Poezja i muzyka, Głosy i dźwięki, szepty i krzyki, O liściach, Gwiazdy, planety, kosmos w poezji..., Marynistyka, W labiryncie życia i poezji, Kwiaty, Czas, zegary..., Kalendarz poetycki na cały rok, s. 2, s. 7, Treny, epitafia i inne wiersze o tematyce żałobnej, s. 5,
    s. 6
    , Gdy otworzysz oczy.../Motyw zwierciadła, lustra i odbicia, s. 5, s. 6/Kołysanki, nie tylko dla dzieci, Miej serce i patrzaj w serce, Klatki schodowe, korytarze, windy...,
    W gniewie i złości
    , Tłum, który tłumi i tłumaczy/Turpizm, Krew, Ciało mojego ciała, Trochę o duszy, Zauroczenie, przygoda... i co dalej?, Dar słuchu, Dziecko jest chodzącym cudem.../Śmierć, s. 15, s. 12, s. s. 5, Wspomnienia, Ucieczki
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 10.09.12 o godzinie 05:43

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Zbliżenia - eseje o poezji i poetach
    23.03.2009, 15:43

    Łukasz Smuga

    Federico García Loca


    Zanim zacznę opowieść o najbardziej znanym poecie i dramaturgu hiszpańskim XX wieku, powinienem wytłumaczyć, że żaden chochlik nie podkradł litery "r" z drugiego nazwiska poety, jak zapewne myśli Czytelnik. Chodzi tu o grę słów w języku hiszpańskim, w którym rzeczownikiem loca (po polsku dosłownie "wariatka") określa się zniewieściałego homoseksualistę, czyli, krótko mówiąc, ciotę. Nazwisko García Lorca bywało w ten sposób zniekształcane przez nieprzychylnych poecie, homofobicznych "żartownisiów", co tylko pogłębiało jego stany depresyjne. Lorca bowiem przez całe życie zadręczał się z powodu swej konstytucji psychofizycznej[1], jak określiła z komiczną ostrożnością homoseksualizm poety Zofia Szleyen, wybitna tłumaczka jego dzieł.

    Federico García Lorca urodził się w Fuentevaqueros pod Grenadą 05.06.1898 r. w zamożnej rodzinie posiadaczy ziemskich. Wychowywał się w duchu liberalnym a rodzice starali się, aby ich syn otrzymał solidne wykształcenie. To dzięki matce młody Federico zapoznał się z dziełami największych poetów światowej literatury. Andaluzyjska rodzina słynęła z lewicowych i prorepublikańskich sympatii, co przyczyniło się do przedwczesnej śmierci poety i zmusiło pogrążonych w żałobie rodziców do emigracji. Zanim to jednak nastąpiło, Federico García Lorca stał się najważniejszym poetą tzw. "Pokolenia 27" i czołową postacią hiszpańskiej literatury.

    Sukcesowi i sławie niestety nie towarzyszyło poczucie szczęścia w życiu osobistym. Poeta podczas pobytu w Residencia de Estudiantes, madryckim akademiku, który był wówczas centrum życia artystycznego Hiszpanii, poznał Salvadora Dalí, swą wielką, niespełnioną miłość. Z jednej strony cierpiał z powodu nieodwzajemnionego uczucia a z drugiej przeżywał wyrzuty sumienia związane ze swym homoseksualizmem. Zdawał sobie sprawę z plotek, jakie na jego temat krążyły i wiedział, że nie wszyscy akceptują jego skłonności. Luis Bunuel, trzeci z trójki przyjaciół, początkowo zafascynowany wręcz Lorcą, kiedy dowiedział się, że jego przyjaciel jest "zboczeńcem", zaczął się o nim nieprzychylnie wypowiadać[2]. Federico uznał nawet, że słynny film Luisa Bunuela i Salvadora Dalí Pies andaluzyjski jest atakiem na jego osobę. Uważał, że przymiotnik "andaluzyjski" nie znalazł się w tytule przypadkowo. W przekonaniu tym utwierdzili Lorkę również krytycy, którzy napisali, że film ten to opowieść o mężczyźnie uwikłanym w konflikt ze swoimi homoseksualnymi instynktami a zwykłym pożądaniem[3]. Poczucie odosobnienia, zawód miłosny oraz nieudany romans z rzeźbiarzem Emilio Aladrenem skłoniły go do wyjazdu do Ameryki w nadziei na pokonanie pogłębiającej się depresji. W Nowym Jorku ani na Kubie nie odnalazł jednak ukojenia. Z pewnością ta niemożność pogodzenia się z samym sobą sprawiła, że zaczął coraz częściej zawierać treści homoseksualne w swoich utworach, jakby miało mu to pomóc w zrzuceniu ogromnego ciężaru.

    To właśnie z tego okresu pochodzi Oda do Walta Whitmana, gdzie wspomina o zielonookich mężczyznach, którzy kochają mężczyzn i muszą o tym milczeć. Również wtedy powstaje sztuka Publiczność, o której Lorca wypowiadał się, że jest zbyt śmiała i dlatego nie będzie można jej wystawić na deskach teatru. Jest to bowiem dramat, dzięki któremu publiczność ma zrozumieć istotę miłości homoseksualnej. Lorca zdawał sobie jednak sprawę z tego, że jego publiczność, publiczność z lat trzydziestych, jeszcze nie jest na to gotowa i, zanim będzie, sporo wody jeszcze upłynie w... Gwadalkiwirze. Ostatnim dziełem poety są słynne Sonety ciemnej miłości, w których miłość homoseksualna przedstawiana jest zawsze jako ból, cierpienie, słodka trucizna, ogień, tajemnica, śmierć. Zanim odważył się tak pisać o swych "ciemnych" namiętnościach, tworzył dzieła poruszające temat niesprawiedliwości społecznej, temat szczególnie mu bliski. Tak powstały dramaty o sytuacji kobiet w patriarchalnym społeczeństwie hiszpańskim: Krwawe gody, Yerma, Dom Bernardy Alba, Panna Rosita... W wierszach z tomu Poeta w Nowym Jorku staje z kolei w obronie mniejszości etnicznych, wyzyskiwanych i dyskryminowanych w Stanach Zjednoczonych. Nic więc dziwnego, że jest poetą wszystkich pokrzywdzonych, odrzuconych i nierozumianych. Jeszcze za życia stał się symbolem Republiki. Natomiast dla konserwatystów jako homoseksualista był symbolem "zgnilizny moralnej", co doprowadziło do tragedii...

    Kiedy hiszpańscy wojskowi zorganizowali powstanie przeciwko Republice i zajmowali Grenadę, Lorca nie brał pod uwagę zagrożenia, jakie na niego czyha. Jak co roku przyjechał na wakacje do rodziców i mimo ostrzeżeń przyjaciół nie chciał opuścić miasta ani też się ukryć. Dopiero gdy falangiści zamordowali jego szwagra, zdał sobie sprawę z niebezpieczeństwa. Znalazł schronienie w domu swego przyjaciela. Tam w nocy z 17 na 18 sierpnia 1936 roku aresztowano Lorkę. Zawieziono go do wąwozu Viznar pod Grenadą, gdzie o świcie 19 sierpnia został rozstrzelany przez frankistów a ciało - do tej pory nieodnalezione - wrzucono do zbiorowej mogiły. Różne źródła podają, że jeden z faszystowskich żołnierzy przechwalał się później na ulicach Grenady, że wsadził lufę w tyłek tego pedała i pociągnął za spust. Günter W. Lorenz, biograf Lorki, napisał, że w miejscu, gdzie poeta został bestialsko zamordowany, rośnie tylko ostra trawa i kilka hiacyntów. Trudno o bardziej wymowny symbol. Tak jak Hyakintos odradza się pod postacią kwiatu, tak Federico García Lorca odradza się wciąż na nowo w umysłach kolejnych czytelników...

    SONET Z ŁAGODNĄ SKARGĄ

    Boję się stracić cudowność wspaniałą
    twoich oczu posągu i słów twoich brzmienia,
    które mi nocą kładą na policzek małą
    różę samotną twojego westchnienia.

    Na tym brzegu ja dźwigam ciężar utrapienia,
    żem jest pniem bez gałęzi, mękę cierpię stałą,
    bo nie mam kwiatu, miąższu ni w glebie korzenia
    dla czerwia, który drąży mą istotę całą.

    Jeśli ty jesteś skarbem mym skrywanym,
    jeśliś ty moim krzyżem, moim bólem ciężkim,
    jeśli ja psem twym, ty mym panem władnym,

    nie pozwól zgubić tego, co mi dał trud wielki,
    i wodę swojej rzeki maluj liściem każdym
    mej jesieni zbłąkanej, ratuj ją od klęski.[4]

    Przypisy:

    1. Federico García Lorca, Od pierwszych pieśni do słów ostatnich, wybór i przekład Zofii Szleyen, Kraków 1987, s. 345.
    2. John Baxter, Luis Bunuel. Una biografía, Paidós, Barcelona 1996, s. 38.
    3. cyt. za: Román Gubern, Proyector de luna. La generación del 27 y el cine, Anagrama, Barcelona 1999, s. 421.
    4. w przekładzie Zofii Szleyen

    Tekst pochodzi ze strony homiki.pl- R. M.Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 23.03.09 o godzinie 15:55

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Sonet
    23.03.2009, 14:37

    Federico García Lorca*

    * * *


    Ach, głosie ciemnej miłości tajemny!
    Ach, igło z lodu! Krwi, płynąca z rany!
    Ach, kwiecie białej kamelii złamany!
    Miasto bez murów! Bez mórz nurcie ciemny!

    Nocy ogromna z profilem niezmiennym!
    Psie w sercu! Głosie — ach! — prześladowany!
    Dojrzała lilio! Ach, ciszo bez granic!
    Niebiańska góro trwogi bezimiennej!

    Gorący głosie lodu! Odejdź prędzej.
    Nie gub mnie w gąszczu, gdzie łka z bezsilności
    niebo i ciało w swej bezpłodnej męce.

    Zostaw mą głowę ze słoniowej kości.
    Zmiłuj się, połóż kres mojej udręce!
    Jam jest naturą! Wcieleniem miłości!

    tłum. Irena Kuran-Bogucka

    *notka o poecie, inne jego wiersze i linki
    w temacie Poezja iberyjska i iberoamerykańska
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 16.01.10 o godzinie 08:26

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Miłość
    23.03.2009, 12:04

    Federico García Lorca*

    Gazela miłości cudownej


    W gipsowym pyle
    okrutnych pól wyschłych,
    w tobiem trzcinę miłości miał, jaśmin kroplisty.

    W ogniu południa
    złych, okrutnych niebios,
    z ciebie pierś ma czerpała śnieżnych szmerów świeżość.

    Nieba i pola -
    to one moje ręce zakuły w kajdany.

    Pola i nieba
    bezlitośnie chłostały mego ciała rany.

    tłum. Irena Kuran-Bogucka

    w wersji oryginalnej pt. „Gacela del amor maravilloso”
    w temacie Poezja iberyjska i iberoamerykańska


    Gdyby ręce moje mogły ogołocić z liści

    W noce pociemniałe
    wymawiam imię twoje.
    Kiedy gwiazdy się schodzą
    na księżycowe wodopoje,
    kiedy usną już gałęzie
    z listowiem tajemnie
    i kiedy czuję namiętności
    i muzyki wzbierające we mnie.
    Zegar, co zmarłe godziny
    obłędny śpiewa bezsennie.

    Wymawiam imię twoje
    w tę noc uśpioną w mroku
    i twoje imię rozbrzmiewa
    dalekie jak nigdy dotąd.
    dalsze niż wszystkie gwiazdy,
    boleśniejsze niż deszcz przelotny.

    Czy jeszcze cię kiedy pokocham
    jak wtedy?Jaką nowinę
    moje serce ponosi?
    Jeśli mgła się rozpłynie,
    jakie są jeszcze pasje przede mną?
    Czy będą spokojne i czyste?
    Gdybyż moje palce mogły
    obedrzeć z księżyca liście!!

    tłum. Jerzy Ficowski

    *notka o poecie, inne jego wiersze i linki
    w temacie Poezja iberyjska i iberoamerykańska
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 09.09.12 o godzinie 06:26

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Kwiaty
    23.03.2009, 11:36

    Federico García Lorca

    Kasyda o róży


    Dla Ángela Lázaro

    Róża
    nie pragnęła jutrzenki;
    wieczna niemal na swej gałęzi
    pragnęła innej rzeczy.

    Róża
    nie pragnęła wiedzy ni ciemności
    na krawędzi ciała i marzenia
    czego innego pragnęła.

    Róża
    nie pragnęła róży.
    Nieruchoma na tle nieba
    czego innego pragnęła.

    tłum. Zofia Szleyen

    w wersji oryginalnej pt. „Casida de la rosa”
    w temacie Poezja iberyjska i iberoamerykańska
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 19.05.10 o godzinie 18:25

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Śmierć
    23.03.2009, 11:00

    Federico García Lorca*

    Piosenka o niewielkiej śmierci


    Łąka nowiu śmiertelna.
    Krew pod ziemią płynąca.
    Dawnej krwi łąka ciemna.
    Wczoraj i jutra jasność.
    Traw śmiertelne niebiosa.
    Noc piasku i blask piasku.
    Łąka ziemi śmiertelna.
    Spotkałem się ze śmiercią.
    Śmierć była niewielka.
    Pies gdzieś w szopie zaszczekał.
    Ku nieskończonym stertom
    zeschłych liści i płatków
    sunęła moja ręka.
    Spopielała katedra.
    Noc piasku i blask piasku.
    I ona: śmierć niewielka.
    Śmierć wobec mnie, człowieka.
    Człowiek sam, a z nim ona,
    Człowiek i śmierć niewielka.
    Łąka nowiu śmiertelna.
    Za drzwiami, dygocząca,
    jęczy śnieżna zawieja.
    Człowiek- i co? Jak zawsze.
    Człowiek sam, a z nim ona.
    Łąka, blask, miłość, piasek.

    tłum. Irena Kuran-Bogucka

    *notka o poecie, inne jego wiersze i linki
    w temacie Poezja iberyjska i iberoamerykańska
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 16.01.10 o godzinie 08:17

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Z wyspy Lesbos i nie tylko...
    23.03.2009, 10:17

    Federico García Lorca

    Gazela miłości mającej sto lat


    Nadchodzi ulicą
    czterech strojnych panów.

    ay, ay, ay, ay.

    Wracają ulicą
    trzej strojni panowie.

    ay, ay, ay.

    W pół się obejmują
    dwaj strojni panowie.

    ay, ay.

    Jakżesz ten pan strojny
    w górę wznosi głowę!

    Ay.

    Nikt się nie przechadza
    w alei mirtowej.

    tłum. Irena Kuran-Bogucka

    w wersji oryginalnej pt. „Gacela del amor con cien años”
    w temacie Poezja iberyjska i iberoamerykańska
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 16.01.10 o godzinie 08:01

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Pierzaści bracia mniejsi
    23.03.2009, 09:53

    Federico García Lorca

    Kasyda ciemnych gołębi



    Dla Claudio Guilléna,
    który był dzieckiem w Sewilli


    Wśród laurów ujrzałem raz
    dwa gołębie ciemne lecące.
    Jeden z nich księżycem był,
    drugi był słońcem.
    – Znajomkowie — rzekłem im –
    gdzie też będzie mój grobowiec?
    – W moim gardle — księżyc rzekł.
    – W mym ogonie — słońce odpowie.
    Ja zaś, po sam pas w ziemi brnący,
    kiedy tak szedłem, ujrzałem
    nadchodzącą nagą dziewczynę
    i dwa śnieżne orzełki dalej.
    Jeden z nich tym drugim był,
    a dziewczyny nie było wcale.
    – Orzełki — spytałem ich –
    gdzie też będzie mój grobowiec?
    – W moim gardle — księżyc rzekł.
    – W mym ogonie — słońce odpowie.
    Wśród gałęzi laurów raz
    zobaczyłem dwa nagie gołębie.
    Jeden z nich tym drugim był,
    a obydwóch nie ma, nie będzie.

    tłum. Irena Kuran-Bogucka

    w wersji oryginalnej pt. „Casida de las palomas oscuras”
    w temacie Poezja iberyjska i iberoamerykańska
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 16.01.10 o godzinie 07:59

Dołącz do GoldenLine

Oferty pracy

Sprawdź aktualne oferty pracy

Aplikuj w łatwy sposób

Aplikuj jednym kliknięciem

Wyślij zaproszenie do