Ryszard Mierzejewski

poeta, tłumacz, krytyk literacki i wydawca; wolny ptak

Wypowiedzi

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Poezja anglojęzyczna
    30.04.2009, 09:10

    Zofia M.:
    C.K Williams

    THE SINGING


    I was walking home down a hill near our house
    on a balmy afternoon
    under the blossoms
    Of the pear trees that go flamboyantly mad here
    every spring with
    their burgeoning forth

    When a young man turned in from a corner singing
    no it was more of
    a cadenced shouting
    Most of which I couldn't catch I thought because
    the young man was
    black speaking black

    It didn't matter I could tell he was making his
    song up which pleased
    me he was nice-looking
    Husky dressed in some style of big pants obviously
    full of himself
    hence his lyrical flowing over

    We went along in the same direction then he noticed
    me there almost
    beside him and "Big"
    He shouted-sang "Big" and I thought how droll
    to have my height
    incorporated in his song

    So I smiled but the face of the young man showed nothing
    he looked
    in fact pointedly away
    And his song changed "I'm not a nice person"
    he chanted "I'm not
    I'm not a nice person"

    No menace was meant I gathered no particular threat
    but he did want
    to be certain I knew
    That if my smile implied I conceived of anything like concord
    between us I should forget it

    That's all nothing else happened his song became
    indecipherable to
    me again he arrived
    Where he was going a house where a girl in braids
    waited for him on
    the porch that was all

    No one saw no one heard all the unasked and
    unanswered questions
    were left where they were
    It occurred to me to sing back "I'm not a nice
    person either" but I
    couldn't come up with a tune

    Besides I wouldn't have meant it nor he have believed
    it both of us
    knew just where we were
    In the duet we composed the equation we made
    the conventions to
    which we were condemned

    Sometimes it feels even when no one is there that
    someone something
    is watching and listening
    Someone to rectify redo remake this time again though
    no one saw nor
    heard no one was there

    http://www.youtube.com/watch?v=W8NiuRx1a3k
    C. K. Williams czyta swój wiersz "The Singing"

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Wspomnienia
    29.04.2009, 22:48

    Julian Tuwim

    Wspomnienie


    Mimozami jesień się zaczyna,
    złotawa, krucha i miła,
    To ty, to ty jesteś ta dziewczyna,
    która do mnie na ulicę wychodziła.

    Od twoich listów pachniało w sieni,
    gdym wracał zdyszany ze szkoły,
    a po ulicach w lekkiej jesieni
    fruwały za mną jasne anioły.

    Mimozami zwiędłość przypomina
    nieśmiertelnik żółty - październik.
    To ty, to ty, moja jedyna,
    przychodziłaś wieczorem do cukierni.

    Z przemodlenia, z przeomdlenia senny,
    w parku płakałem szeptanymi słowy.
    Księżyc z chmurek prześwitywał jesienny,
    od mimozy złotej majowy.

    Ach czułymi, przemiłymi snami
    zasypiałem z nim gasnącym o poranku,
    w snach dawnymi bawiąc się wiosnami,
    jak ta złota, jak ta wonna wiązanka.

    http://www.youtube.com/watch?v=IjiAR3eVuYk

    Wspomnienie - słowa Julian Tuwim, muzyka i wykonanie Czesław NiemenTen post został edytowany przez Autora dnia 08.01.14 o godzinie 05:08

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Między bogactwem a ubóstwem
    29.04.2009, 01:24

    C. K. Williams*

    Park


    W tym pozbawionym pamięci, skupionym, niepohamowanie embrionalnym
    wyluzowaniu właściwym dla zgubionych,
    utytłany menel leży rozciągnięty na zielonej ławce obok piaskownicy,
    wlepiając puste spojrzenie w dzieci.
    "Chcesz się ze mną bawić?" - mały chłopczyk pyta drugiego, jego
    kształtna główka schyla się ulegle,
    ale ten drugi ma śliczny wóz strażacki, więc nie musi odpowiadać
    i znacząco nie odpowiada,
    po prostu przesuwa zabawkę, której koła unieruchomił piasek,
    po niskim, kamiennym murku.
    Pierwszy dzieciak schyla się niepocieszony i odciska dłonie w ziemi
    jak Budda.
    Kostki menela są kostropate i nabrzmiałe, stargane bolesnymi
    żylakami i naroślami.
    Kto zechce przyjść do nas teraz? Kto nas pocieszy? Kto weźmie nas
    w swe uzdrawiające dłonie?

    tłum. Paweł Marcinkiewicz

    *notka o autorze, inne jego wiersze i linki w temacie Poezja anglojęzyczna
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 07.11.11 o godzinie 17:38

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Poeci poetom
    29.04.2009, 01:17

    C. K. Williams*

    Marina


    Czytam eseje Cwietajewej
    "Sztuka w świetle sumienia",
    niezwykłe – Sztuka, szereg odpowiedzi
    do których nie ma pytań –

    mały owad, którego nie udaje mi się rozpoznać
    przechodzi na ukos przez stół.
    Ma urocze, przeźroczyste skrzydełka,
    które nie wiadomo dlaczego wloką się za nim,
    gdy przemierza przestrzeń laminatu
    i znika w szczelinie.

    Każdej odpowiedzi, zanim wyparuje
    przeciwstawić swoje pytanie:
    napisane w Paryżu
    podczas trudnych lat tułaczki.
    Ale czy którykolwiek rok jej egzystencji był łatwy?
    To przynajmniej było jeszcze, zanim jej mąż,
    szpieg i morderca, a potem także ona z synem,
    znaleźli się na powrót
    w sowieckim szaleństwie, na powrót...
    Owo zasypywanie przed odpowiedzi
    to właśnie natchnienie...
    Zasypywanie!

    Nadal wlokąc swój filigranowy odwłok,
    owad znów się pojawia: kruchy i zagubiony,
    nawet nie potrafi poruszać się po linii prostej,
    tylko okrąża stół.
    Czy wie, że wrócił do punktu wyjścia?
    Z uporem, cal za calem,
    posuwa się odważnie dalej...
    Sztuka... fizyczny świat tego,
    co uduchowione... duchowy świat tego,
    co fizyczne.


    Jedna córka, trzyletnia,
    umiera z głodu, druga córka
    i ta podarowana kostka cukru,
    przesiąknięta krwią w jej ustach...
    Poeta... jest odpowiedzią... nie na wstrząs,
    ale na falowanie powietrza.

    Lata tułaczki, pełen rezygnacji powrót,
    mąż, którego zdradzono
    i aresztowano, córka w obozie...
    Nasza dusza to zdolność do bólu.

    Poruszony moim oddechem owad przysiada,
    chwieje się, w końcu unosi się w powietrze.
    Czy ona nie mogła jeszcze raz podnieść się,
    jeszcze raz przeżyć uniesienie? Czyż nie mogła
    trzymając w ręce pętlę oznajmić
    "Jestem Cwietajewa" i wtedy nie?
    Nie, jest już za późno na "i teraz nie..."
    Ale Ponad poetą, coś więcej niż poeta...
    to zdążyła powiedzieć, to wyśpiewała:
    Koniec powietrza. Teraz firmament.

    tłum. Maja Wodecka
    frag. eseju Mariny Cwietajewej w tłum. Seweryna Pollaka


    *notka o autorze, inne jego wiersze i linki w temacie Poezja anglojęzycznaRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 07.11.11 o godzinie 17:37

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Dotknij mnie...
    29.04.2009, 00:44

    C. K. Williams*

    Archetypy


    Często, jeszcze zanim nasze palce spotkały się we śnie, w półśnie, zanim się splotły
    często nawet jeszcze wewnątrz mojego snu, ten łagodny, czuły dotyk przynosił mi ukojenie,
    lecz tego ranka twoja ręka leżała na mojej inaczej niż zwykle, niezgrabnie,
    tak, że wydawała mi się dziwnie obca, daleka - przedmiot,
    którego wagi, objętości i kształtu nigdy przedtem nie dostrzegałem; napięta,
    zwarta skóra, twarde płaszczyzny mięśni, subtelna, skomplikowana
    struktura, delikatna elegancja kości, układających się w równą linię, jak kolumny świątyni.

    Twoje palce zaczęły się poruszać szybko i nieregularnie, kurcząc się i rozluźniając,
    jakby twoja dłoń próbowała schwytać jakąś pierzastą, trzepotliwą istotę,
    żeby w końcu zdecydowanym gestem ją odrzucić; uniesiona na dłoniach i kolanach,
    z włosami opadającymi na twarz znieruchomiałaś, aż do momentu,
    gdy z gardłowym westchnieniem, prawie chrapnięciem, opadłaś na łóżko
    i leżałaś spokojnie, z dłońmi ciasto przywartymi do piersi, z głową
    odwróconą ode mnie, dla mnie niedostępną w tej wyzywającej pozycji, którą coś kazało ci przybrać.

    Czekałem z nadzieją, że się obudzisz, odwrócisz do mnie, obejmiesz, lecz ty byłaś nadal zatopiona sama w sobie,
    i znów zrozumiałem, jak bardzo jesteśmy wszyscy odseparowani, nawet nasze pasje,
    które wydają się ucieleśniać jednoczenie się poza czasem, mają moc zabliźniania tylko niegroźnych podziałów,
    natomiast naszym najbardziej uporczywym, najstarszym lękom, każdy z nas musi stawić czoła sam.
    Oddychałaś spokojnie teraz, więc przytulony do ciebie, nabrałem otuchy,
    a ty, jakby nic się nie stało, otworzyłaś oczy, uśmiechnęłaś się do mnie
    i wymamrotałaś - wzdrygnąłem się na dźwięk twego głosu
    - "śpij kochany".

    tłum. Maja Wodecka

    *notka o autorze, inne jego wiersze i linki w temacie Poezja anglojęzyczna

    Wiersz jest też w temacie Archetypy i symbole w poezji
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 07.11.11 o godzinie 15:18

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Wspomnienia
    29.04.2009, 00:37

    C. K. Williams*

    Stacja benzynowa


    To było jeszcze zanim czytałem Nietzschego. Przed Kantem i Kierkegaardem
    nawet przed Whitmanem i Yeatsem
    Raczej niewiele miałem wtedy w głowie. Domyślałem się chyba, że kiedyś
    będę cierpieć,
    przypominam sobie, że mogłem prawie płakać z powodu błahostki, o drobiazg,
    o nic ważnego.
    Tak pewnie przeżywałem rozpacz, że kończy się moje dzieciństwo, ale tego
    nie mogłem wówczas wiedzieć.
    Świta. Stacja benzynowa. Droga numer 22. Dokładnie pamiętam: droga
    numer 22 zakręcała
    i tam właśnie umieszczono pasiastą, betonową wysepkę po czarnej serii
    wypadków
    Stacja benzynowa? Texaco, Esso - nie wiem. To były wtedy tylko słowa, tylko
    nazwy z reklam.
    Nie miałem jeszcze nawet bladego pojęcia o tym, co to jest monopol, albo
    imperializm, czy też ucisk.
    Świta. Jest strasznie późno. Nawet wtedy, gdy nie znałem zmęczenia, ledwie
    trzymałem się na nogach.
    Oparty o ramię kumpla patrzę na nieuchronną, milczącą zagładę nieba nad
    drogą numer 22,
    które jakby oklejało mi twarz oleistą powłoką, ani jej zetrzeć, ani wetrzeć
    w skórę.
    Dlaczego jesteśmy tutaj? Ponieważ jeden z moich przyjaciół, w męskiej toalecie,
    me je zbyt pełne.
    I teraz musi bić konia. Nie wiem, co znaczy “mieć je pełne”, ani co on teraz
    może robić -
    zapewne coś ważnego, skoro zatrzymaliśmy się tutaj po tak długiej nocy, lecz
    nie pytam.
    Zdaje się, że rozpaczliwie próbuję utrzymać pustkę w głowie, najdłużej jak
    mogę.
    Drugi z moich przyjaciół zasnął. Wygląda okropnie, otwarte usta, zwiotczałe
    i wilgotne.
    Trzeci - tego już nigdy nie zobaczę potem - patrzy wciąż w okno jakby bał
    się czegoś.
    Oto nasz wyczyn. Byliśmy na Times Square, jakiś alfons nas zauważył,
    zebrał całe stadko i poprowadził gdzieś
    w dół, ciemną ulicą, potem drugą, przez ciemne schody, ciemną sień do
    ciemnego mieszkania,
    gdzie jego kurwa, jego dziewczyna, żona, a może matka, czy ja wiem,
    wyrwana ze snu,
    unosząc się na łokciu, rzuciła na nas okiem i wyraziła zgodę, żeby za dwa
    dolary od każdego, zaopiekować się nami.
    Zaopiekować się nami. Pewne słowa zapadają mi w pamięć, jakby się
    wczepiały.
    Mój przyjaciel, ten w toalecie, każe na siebie czekać. Brudne niebo powinno
    teraz zacząć jaśnieć.
    To mi zabrało dużo czasu, mnie także, to znaczy, z kobietą. Czy powiedziałem,
    że ona, ta kobieta, kurwa, czy matka -
    miała okres i jedyne, co nam udostępniła, to były jej usta? Czy to powiedziałem?
    Że udostępniła? Że usta
    Cóż za radość to była wówczas. Ustami! A następnego dnia, jaka opowieść.
    Ona tylko wyraziła zgodę, nic więcej. Była jak maszyna. Kiedy dziś
    przywołuję ją we wspomnieniu,
    widzę tylko skręcone włosy, ciemną głowę, poruszającą się mechanicznie
    w górę i w dół, i teraz
    Freud, Marks, Ojcowie, powiedzcie mi czym ja jestem, mówiąc tak o niej
    o mnie,
    skandując to, betonujac, grawerując, czym jestem, jeśli nie maszyną!
    Dlaczego to robię?
    Wciąż jeszcze nie czytałem Św. Augustyna. Nie wszystko rozumiem
    u Chomsky’ego. Czy to błąd?
    Mój przyjaciel w końcu wraca. A może najważniejsze słowa były przez cały czas
    tuż obok. Braterstwo. Zachwyt.
    Jak czyści byliśmy wówczas, przed Rimbaudem, przed Blakiem. Łasko.
    Miłości. Zaopiekujcie się nami. Proszę.

    tłum. Maja Wodecka

    *notka o autorze, inne jego wiersze i linki w temacie Poezja anglojęzyczna

    wiersz jest też w temacie Homo automobilus...
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 07.11.11 o godzinie 17:31

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Motyw zwierciadła, lustra i odbicia
    29.04.2009, 00:27

    C. K. Williams*

    Lustro


    Sposób, w jaki ostatnio ona ubiera się staranniej przed wyjściem z domu,
    kiedy chce spędzić popołudnie sama,
    na zakupach, jak mówi, lub na spacerze, a także kiedy wybierają się do
    restauracji czy na przyjęcie,
    to coś tak subtelnego - jak o tym mówić, jak on mógłby jej to powiedzieć?
    Sposób, w jaki ona przeciągle zagląda w lustro, kiedy się przygotowuje,
    nakłada makijaż,
    sposób w jaki wpatruje się w siebie, przygląda się swoim oczom, ustom,
    a potem niżej, piersiom: co on by mógł
    jej zarzucić, że ona to robi jak nigdy wcześniej, bardziej cieleśnie?
    Ona by mu odpowiedziała, że jest szalony, lub coś w tym rodzaju, nieważne,
    coś, czego z pewnością nie chciałby usłyszeć.
    Sposób, w jaki ona zalotnie narzuca żakiet i jak radośnie się uśmiecha,
    znikając za drzwiami;
    drzwi, jak one posłusznie zatrzaskują się za nią, i klamka porusza się tak
    porozumiewawczo.
    Co on ma myśleć? Do kogo się zwrócić, co powiedzieć? Lustro, żakiet,
    klamka, te obrzydliwe drzwi?
    Nie wolno mu ich dotykać, bo się boi, że wtedy mógłby zerwać zawarty
    z nimi pakt.
    Nie wolno mu również zaglądać do lustra, nie wolno patrzeć w złowrogą,
    ciemną otchłań, bo nie wiadomo, co mógłby tam zobaczyć.

    tłum. z angielskiego Maja Wodecka

    *notka o autorze, inne jego wiersze i linki w temacie Poezja anglojęzyczna
    Ten post został edytowany przez Autora dnia 21.01.14 o godzinie 07:32

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Poezja anglojęzyczna
    28.04.2009, 10:38


    Obrazek
    William Carlos Williams (1883-1963) – jeden z najwybitniejszych poetów amerykańskich, zaliczany do kierunków: modernizmu i imagizmu. Debiutował w 1909 roku tomem „Poems”.
    Inne jego tomy wierszy to: „The Tempers” (1913), „Al Que Quiere” (1917), “Kora in Hell: Improvisations” (1920), “Sour Grapes” (1921), “Spring and All” (1923), “Go Go” (1923),
    “The Cod Head” (1932), “An Early Martyr and Other Poems” (1935), „Adam & Eve & The Cit” (1936), “The Broken Span” (1941), “The Wedge” (1944), “Paterson”, vol. I-V (1948-1958), “Clouds, Aigeltinger, Russia” (1948), “The Desert Music and Other Poems” (1954), “Journey to Love” (1955), “Pictures from Brueghel and Other Poems” (1962). Pisał również prozę
    i dramaty. Poezję W. C. Williamsa cechuje prosty i klarowny język oraz duża obrazowość,
    w myśl wyznawanej przez niego zasady, że poezja jest rozległym polem, na którym autor umieszcza obrazy, aby w ten sposób przemawiać do zwykłych ludzi.
    Wiersze W. C. Williamsa ukazały się po polsku w tomach: William Carlos Williams: Poezje. Wybrał i przełożył Leszek Elektorowicz. PIW, Warszawa 1972; William Carlos Williams: Spóźniony śpiewak. Wybór, posłowie i przekład Julia Hartwig. Biuro Literackie, Wrocław 2009 oraz w numerze monograficznym "Literatury na Świecie" nr 1-2/2009 (w tłumaczeniu Krystyny Dąbrowskiej, Andrzeja Szuby i Piotra Sommera).

    Szerzej o życiu i twórczości W. C. Williamsa:
    Julia Hartwig „William Carlos Williams – nota o autorze”.

    Z tomu „Al Que Quiere!”, 1917


    Obrazek


    Apology

    Why do I write today?

    The beauty of
    the terrible faces
    of our nonentites
    stirs me to it:

    colored women
    day workers -
    old and experience -
    returning home at dusk
    in cast off clothing
    faces like
    old Florentine oak.

    Also

    the set pieces
    of your faces stir me -
    leading citizens -
    but not
    in the same way.

    przekład Julii Hartwig pt. „Usprawiedliwienie”
    w temacie Dlaczego piszę?


    Love Song

    I lie here thinking of you:---

    the stain of love
    is upon the world!
    Yellow, yellow, yellow
    it eats into the leaves,
    smears with saffron
    the horned branched the lean
    heavily
    against a smooth purple sky!
    There is no light
    only a honey-thick stain
    that drips from leaf to leaf
    and limb to limb
    spoiling the colors
    of the whole world-

    you far off there under
    the wine-red selvage of the west!

    przekład Teresy Truszkowskiej
    pt. „Pieśń miłosna” w temacie Miłość


    Z tomu „Kora in Hell: Improvisations”, 1920


    Obrazek


    Portrait of a Lady

    Your thighs are appletrees
    whose blossoms touch the sky.
    Which sky? The sky
    where Watteau hung a lady's
    slipper. Your knees
    are a southern breeze -- or
    a gust of snow. Agh! what
    sort of man was Fragonard?
    -- As if that answered
    anything. -- Ah, yes. Below
    the knees, since the tune
    drops that way, it is
    one of those white summer days,
    the tall grass of your ankles
    flickers upon the shore --
    Which shore? --
    the sand clings to my lips --
    Which shore?
    Agh, petals maybe. How
    should I know?
    Which shore? Which shore?
    -- the petals from some hidden
    appletree -- Which shore?
    I said petals from an appletree.

    przekład Teresy Truszkowskiej pt. „Portret
    damy” w temacie Kobiecy portret


    Z tomu „Sour Grapes”, 1921


    Obrazek


    The Late Singer

    Here it is spring again
    and I still a young man!
    I am late at my singing.
    The sparrow with the black rain on his breast
    has been at his cadenzas for two weeks past:
    What is it that is dragging at my heart?
    The grass by the back door
    is stiff with sap.
    The old maples are opening
    their branches of brown and yellow moth-flowers.
    A moon hangs in the blue
    in the early afternoons over the marshes.
    I am late at my singing.

    przekład Julii Hartwig pt. „Spóźniony śpiewak”
    w temacie W harmonii z przyrodą


    The Birds

    The world begins again!
    Not wholly insufflated
    the blackbirds in the rain
    upon the dead topbranches
    of the living tree,
    stuck fast to the low clouds,
    notate the dawn.
    Their shrill cries sound
    announcing appetite
    and drop among the bending roses
    and the dripping grass.

    przekład Julii Harrtwig pt. „Ptaki”
    w temacie Pierzaści bracia mniejsi


    The Widow's Lament in Springtime

    Sorrow is my own yard
    where the new grass
    flames as it has flamed
    often before but not
    with the cold fire
    that closes round me this year.
    Thirtyfive years
    I lived with my husband.
    The plumtree is white today
    with masses of flowers.
    Masses of flowers
    load the cherry branches
    and color some bushes
    yellow and some red
    but the grief in my heart
    is stronger than they
    for though they were my joy
    formerly, today I notice them
    and turn away forgetting.
    Today my son told me
    that in the meadows,
    at the edge of the heavy woods
    in the distance, he saw
    trees of white flowers.
    I feel that I would like
    to go there
    and fall into those flowers
    and sink into the marsh near them.

    przekład Julii Hartwig pt. „Lament wdowy na wiosnę”
    w temacie Blaski i cienie małżeństwa


    January

    Again I reply to the triple winds
    running chromatic fifths of derision
    outside my window:
                              Play louder.
    You will not succeed. I am
    bound more to my sentences
    the more you batter at me
    to follow you.
                                        And the wind,
    as before, fingers perfectly
    its derisive music.

    przekład Julii Hartwig pt. „Styczeń”
    w temacie Kalendarz poetycki na cały rok


    April

    If you had come away with me
    into another state
    we had been quiet together.
    But there the sun coming up
    out of the nothing beyond the lake was
    too low in the sky,
    there was too great a pushing
    against him,
    too much of sumac buds, pink
    in the head
    with the clear gum upon them,
    too many opening hearts of lilac leaves,
    too many, too many swollen
    limp poplar tassels on the
    bare branches!
    It was too strong in the air.
    I had no rest against that
    springtime!
    The pounding of the hoofs on the
    raw sods
    stayed with me half through the night.
    I awoke smiling but tired.

    przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. „Kwiecień”
    w temacie Kalendarz poetycki na cały rok


    Memory of April

    You say love is this, love is that:
    Poplar tassels, willow tendrils
    the wind and the rain comb,
    tinkle and drip, tinkle and drip--
    branches drifting apart. Hagh!
    Love has not even visited this country.

    przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. „Pamięć kwietnia”
    w temacie Kalendarz poetycki na cały rok


    Spouts

    In this world of
    as fine a pair of breasts
    as ever I saw
    the fountain in
    Madison Square
    spouts up of water
    a white tree
    that dies and lives
    as the rocking water
    in the basin
    turns from the stonerim
    back upon the jet
    and rising there
    reflectively drops down again.

    przekład Andrzeja Szuby pt. „Fontanna” w temacie
    Fontanna – co poetów i kochanków skłania do zadumy...


    Z tomu „Spring and All”, 1923


    Obrazek


    Spring and All

    By the road to the contagious hospital
    under the surge of the blue
    mottled clouds driven from the
    northeast-a cold wind. Beyond, the
    waste of broad, muddy fields
    brown with dried weeds, standing and fallen

    patches of standing water
    the scattering of tall trees

    All along the road the reddish
    purplish, forked, upstanding, twiggy
    stuff of bushes and small trees
    with dead, brown leaves under them
    leafless vines-

    Lifeless in appearance, sluggish
    dazed spring approaches-

    They enter the new world naked,
    cold, uncertain of all
    save that they enter. All about them
    the cold, familiar wind-

    Now the grass, tomorrow
    the stiff curl of wildcarrot leaf
    One by one objects are defined-
    It quickens: clarity, outline of leaf

    But now the stark dignity of
    entrance-Still, the profound change
    has come upon them: rooted, they
    grip down and begin to awaken

    przekład Krzysztofa Boczkowskiego pt. „Wiosna
    i wszystko” w temacie Nim przyjdzie wiosna...


    Z tomu „An Early Martyr and Other Poems”, 1935


    Obrazek


    Invocation and Conclusion

    January!
    The beginning of all things!
    Sprung from the old burning nest
    upward in the flame!

    I was married at thirteen
    My parents had nine kinds
    and we were on the street
    That's why thet old bugger -

    He was twenty-six
    snd I haden't evev had
    my changes yet. Now look at me!

    przekład Julii Hartwig pt. „Inwokacja i wniosek” w tematach:
    Los i przeznaczenie oraz Kalendarz poetycki na cały rok



    The Catholic Bells

    Tho' I'm no Catholic
    I listen hard when the bells
    in the yellow-brick tower
    of their new church

    ring down the leaves
    ring in the frost upon them
    and the death of the flowers
    ring out the grackle

    toward the south, the sky
    darkened by them, ring in
    the new baby of Mr. and Mrs.
    Krantz which cannot

    for the fat of its cheeks
    open well its eyes, ring out
    the parrot under its hood
    jealous of the child

    ring in Sunday morning
    and old age which adds as it
    takes away. Let them ring
    only ring! over the oil

    painting of a young priest
    on the church wall advertisng
    last week's Novena to St.
    Anthony, ring for the lame

    young man in black with
    gaunt cheeks and wearing a
    Derby hat, who is hurrying
    to 11 o'clock Mass (the

    grapes still hanging to
    the vines along the nearby
    Concordia Halle like broken
    teeth in the head of an

    old man) Let them ring
    for the eyes and ring for
    the hands and ring for
    the children of my friend

    who no longer hears
    them ring but with a smile
    and in a low voice speaks
    of the decisions of her

    daughter and the proposals
    and betrayals of her
    husband's friends. O bells
    ring for the ringing!

    the beginnng and the end
    of th ringing! Ring ring
    ring ring ring ring ring!
    Catholic bells-!

    przekład Grzegorza Musiała pt. "Katolickie dzwony"
    w temacie Motyw dzwonu w poezji


    Z tomu „The Broken Span”, 1941


    Obrazek


    These

    are the desolate, dark weeks
    when nature in its barrenness
    equals the stupidity of man.

    The year plunges into night
    and the heart plunges
    lower than night

    to an empty, windswept place
    without sun, stars or moon
    but a peculiar light as of thought

    that spins a dark fire -
    whirling upon itself until,
    in the cold, it kindles

    to make a man aware of nothing
    that he knows, not loneliness
    itself - Not a ghost but

    would be embraced - emptiness
    despair - (They
    whine and whistle) among

    the flashes and booms of war;
    houses of whose rooms
    the cold is greater than can be thought,

    the people gone that we loved,
    the beds lying empty, the couches
    damp, the chairs unused -

    Hide it away somewhere
    out of mind, let it get to roots
    and grow, unrelated to jealous

    ears and eyes - for itself.
    In this mine they come to dig - all.
    Is this the counterfoil to sweetest

    music? The source of poetry that
    seeing the clock stopped, says,
    The clock has stopped

    that ticked yesterday so well?
    and hears the sound of lakewater
    splashing - that is now stone.

    dwa przekłady: Artura Międzyrzeckiego pt. „To są właśnie...”
    w temacie Samotność i Krzysztofa Boczkowskiego pt. „To”,
    w temacie W nigdzie nic..., czyli o pustce w poezji


    The Last Words of My English Grandmother

    There were some dirty plates
    and a glass of milk
    beside her on a small table
    near the rank, disheveled bed--

    Wrinkled and nearly blind
    she lay and snored
    rousing with anger in her tones
    to cry for food,

    Gimme something to eat--
    They're starving me--
    I'm all right--I won't go
    to the hospital.No, no, no

    Give me something to eat!
    Let me take you
    to the hospital, I said
    and after you are well

    you can do as you please.
    She smiled, Yes
    you do what you please first
    then I can do what I please--

    Oh, oh, oh! she cried
    as the ambulance men lifted
    her to the stretcher--
    Is this what you call

    making me comfortable?
    By now her mind was clear--
    Oh you think you're smart
    you young people,

    she said, but I'll tell you
    you don't know anything.
    Then we started.
    On the way

    we passed a long row
    of elms. She looked at them
    awhile out of
    the ambulance window and said,

    What are all those
    fuzzy looking things out there?
    Trees?Well, I'm tired
    of them and rolled her head away.

    przekład Julii Hartwig pt. „Ostatnie słowa mojej angielskiej
    babki” w temacie Pożegnania, ostatnie słowa...

            
            
    Z tomu „The Wedge”, 1944


    Obrazek


    Perfection

          O lovely apple!
    beautifully and completely
          rotten,
    hardly a contour marred—

          perhaps a little
    shriveled at the top but that
          aside perfect
    in every detail! O lovely

          apple! What a
    deep and suffusing brown
          mantles that
    unspoiled surface! No one

          has moved you
    since I placed you on the porch
          rail a month ago
    to ripen.

          No one. No one!

    przekład Krystyny Dąbrowskiej pt. „Doskonałość”
    w tematach: Owoce i Piękno


    A Cold Front

    This woman with a dead face
    has seven foster children
    and a new baby of her own in
    spite of that. She want pills

    for an abortion and says,
    Uh hum, in reply to me while
    her blanketed infant makes
    unrelated grunts of salutation.

    She looks at me with her mouth
    open and blinks her expressionless
    carved eyes, like a cat
    on a limb too tired to go higher

    from its tormentors. And still
    the baby chortles in its spit
    and there is a dull flush
    almost of beauty to the woman's face

    as she says, looking at me
    quietly, I won't have any more.
    In a case like this I know
    quick action is the main thing.

    przekład Krystyny Dąbrowskiej pt. „Zimny
    front” w temacie Patologia wokół nas

            
            
    Z tomu „Pictures from Brueghel and Other Poems”, 1962


    Obrazek


    I. Self Portrait

    In a red winter hat blue
    eyes smiling
    just the head and shoulders

    crowded on the canvas
    arms folded one
    big ear the right showing

    the face slightly tilted
    a heavy wool coat
    with broad buttons

    gathered at the neck reveals
    a bulbous nose
    but the eyes red-rimmed

    from over-use he must have
    driven them hard
    but the delicate wrists

    show him to have been a
    man unused to
    manual labor unshaved his

    blond beard half trimmed
    no time for any-
    thing but his painting

    przekład Krystyny Dąbrowskiej pt. „Autoportret”
    w temacie Poezja i malarstwo


    V. Peasant Wedding

    Pour the wine bridegroom
    where before you the
    bride is enthroned her hair

    loose at her temples a head
    of ripe wheat is on
    the wall beside her the

    guests seated at long tables
    the bagpipers are ready
    there is a hound under

    the table the bearded Mayor
    is present women in their
    starched headgear are

    gabbing all but the bride
    hands folded in her
    lap is awkwardly silent simple

    dishes are being served
    clabber and what not
    from a trestle made of an

    przekład Krystyny Dąbrowskiej pt. „Chłopskie
    wesele” w temacie Poezja i malarstwo


    VI. Haymaking

    The living quality of
    the man’s mind
    stands out

    and its covert assertions
    for art, art, art!
    painting

    that the Renaissance
    tried to absorb
    but

    it remained a wheat field
    over which the
    wind played

    men with scythes tumbling
    the wheat in
    rows

    the gleaners already busy
    it was his own –
    magpies

    the patient horses no one
    could take that
    from him

    przekład Krystyny Dąbrowskiej pt. „Sianokosy”
    w temacie Poezja i malarstwo


    Inne wiersze Williama Carlosa Willliamsa wcześniej w tym temacie, a także w tematach:
    Sierściuchy, Kwiaty, Dlaczeg piszę?, Autoportret w lustrze wiersza, Czym jest wiersz?, Umysł i potęga myśli, Jak wysłowić konia czerń, Starość, Zima, Między bogactwem
    a ubóstwem
    , Motyw wiatru w poezji, s. 3, s. 5, Kobiecy portret, s. 6, s. 11, Czułość,
    Blaski i cienie małżeństwa/Rozstania, Kalendarz poetycki na cały rok
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 04.04.12 o godzinie 13:23

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Samotność
    28.04.2009, 08:59

    William Carlos Williams

    To są właśnie...


    te przygnębiające i ciemne tygodnie,
    kiedy jałowość natury
    dorównuje niedorzeczności ludzi.

    Rok zanurza się głęboko w noc,
    a serce zapada
    głębiej od nocy

    w przewiane pustkowie, gdzie nie ma
    słońca i gwiazd, i osobliwe
    światło, jakby światło myśli

    zapala ciemny
    ogień, wiruje
    w chłodzie, wyjawia

    nieświadomym przybyszom
    odsłaniające się dziedziny
    samotności - Nawet zjawa

    łaknie uścisku - otchłań,
    rozpacz - (Razem
    skowyczą i jęczą) pośród

    błyskawic i łoskotu wojny;
    domy, gdzie zimno mieszkań
    jest nie do wymówienia

    tłumy nieobecnych, których
    kochaliśmy, puste łóżka, wilgotne
    kanapy, opuszczone krzesła -

    Niech wezmą je dokądś poza świadomość,
    niech im pozwolą zakorzenić się
    i rozrosnąć, nie bacząc na zawistne

    oczy i uszy - dla samych siebie. Wszyscy
    przychodzą drążyć ten sam podziemny chodnik.
    Czy tam jest zawiązek najsłodszej

    muzyki? Źródłem poezji, która mówi
    na widok zatrzymanego zegara:
    Czyżby zatrzymał się zegar.

    co wczoraj szedł tak dzielnie?
    i słucha szmeru wody
    w jeziorze skamieniałym

    z tomu „The Broken Span”, 1941

    tłum. z angielskiego Artur Międzyrzecki

    w wersji oryginalna pt. „These”
    w temacie Poezja anglojęzyczna

    Inny przekład, Krzysztofa Boczkowskiego pt. „To”,
    w temacie W nigdzie nic..., czyli o pustce w poezji
    Ten post został edytowany przez Autora dnia 25.02.14 o godzinie 03:00

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie W harmonii z przyrodą
    28.04.2009, 08:42

    William Carlos Williams

    Spóźniony śpiewak


    Znowu jest wiosna,
    a ja jeszcze młody!
    Spóźniłem się ze śpiewem.
    Wróbel czarno nakrapiany na piersi
    już od dwóch tygodni wyćwierkuje swoje kadencje.
    Co sprawia, że moje serce zwleka?
    Trawa przy moich drzwiach kuchennych
    jest jędrna od soków.
    Gałęzie starych klonów otwierają się
    brązowożółtymi skrzydełkami kwiatów.
    Księżyc zwisa z błękitu
    wczesnym popołudniem nad rozlewiskami.
    Spóźniłem się ze śpiewem.

    z tomu „Sour Grapes”, 1921

    tłum. Julia Hartwig

    w wersji oryginalnej pt. "The Late Singer"
    w temacie Poezja anglojęzyczna
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 01.01.12 o godzinie 07:46

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Blaski i cienie małżeństwa
    27.04.2009, 22:31

    William Carlos Williams

    Lament wdowy na wiosnę


    Smutny jest mój trawnik,
    gdzie świeża trawa
    płonie jak płonęła
    dawniej, ale nie
    tym zimnym ogniem,
    który zamyka mnie kołem w tym roku.
    Trzydzieści pięć lat
    żyłam z moim mężem.
    Drzewo śliwy bieli się dziś
    mnóstwem kwiatów.
    Mnóstwo kwiatów
    obciąża gałęzie wiśni
    i barwi krzewy
    żółtością i czerwienią,
    ale ból w moim sercu
    jest od nich silniejszy
    i choć były kiedyś
    moją radością, dziś patrzę na nie
    i zapominam ledwie się odwrócę.
    Dzisiaj mój syn powiedział mi,
    że wśród łąk,
    na skraju gęstego lasu
    daleko stąd widział
    drzewa okryte białymi kwiatami.
    Chciałabym
    pójść tam,
    rzucić się w te kwiaty
    i utonąć w bagnach pod nimi.

    z tomu „Sour Grapes”, 1921

    tłum. Julia Hartwig

    w wersji oryginalnej pt. "The Widow's Lament
    in Springtime" w temacie Poezja anglojęzyczna
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 01.01.12 o godzinie 08:09

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Kobiecy portret
    27.04.2009, 22:05

    William Carlos Williams

    Portret damy


    Twoje uda to jabłonie
    których kwiaty sięgają nieba
    Jakiego nieba? Nieba,
    w którym Watteau zawiesił
    storczyk. Twe kolana
    to wiew z południa — lub
    śnieżny podmuch. Ach, jakim
    człowiekiem był Fragonard?
    — jakby to rozwiązywało
    cokolwiek. Ach, tak poniżej
    kolan, jeśli ton opada
    w ten sposób, trwa
    jeden z tych białych letnich dni,
    wysoka trawa twych kostek u nóg
    migoce na brzegu -
    Na jakim brzegu?
    Ach, kwiatów, być może. Skąd
    mam to wiedzieć?
    Na jakim brzegu? Na jakim brzegu?
    Tak jak mówiłem: kwiatów i jabłoni.

    z tomu „Kora in Hell: Improvisations”, 1920

    tłum. Teresa Truszkowska

    w wersji oryginalnej pt. "Portrait of a Lady"
    w temacie Poezja anglojęzyczna
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 31.12.11 o godzinie 13:03

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Miłość
    27.04.2009, 22:01

    William Carlos Williams

    Pieśń miłosna


    Leżę tu myśląc o tobie —

    Skaza miłości
    plami świat!
    Żółta, żółta, żółta
    wżera się w liście
    i szafranem znaczy
    rozwidlone gałęzie ciężko
    pochylające się
    na purpurowym niebie!

    Nie ma światła
    tylko ciężka od miodu plama
    co kapie z liścia na liść
    z gałęzi na gałąź
    niszcząc barwy
    całego świata —

    a ty daleko pod czerwonym
    jak wino skrajem zachodu!

    z tomu „Al Que Quiere!”, 1917

    tłum. Teresa Truszkowska

    w wersji oryginalnej pt. "Love Song"
    w temacie Poezja anglojęzyczna
    Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 31.12.11 o godzinie 12:47

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Wiersz na taki dzień, jak dzisiaj
    27.04.2009, 21:35

    Pamiętam Piotra Skrzyneckiego, nie tylko z ekranów telewizora. Kiedy mieszkałem
    w Krakowie na początku lat 90-tych, często widywałem Go na krakowskim rynku.
    I pomimo tego, że mijaliśmy się bez słowa, jakaś dziwna, wyraźnie wyczuwalna siła emanowała zawsze od Niego. Twój wiersz, Michale, to piękny, poetycki hołd złożony człowiekowi, który wpisał się na trwałe nie tylko w historię Krakowa, ale także
    w historię polskiego życia artystycznego drugiej połowy XX wieku. Dziękuję Ci za ten piękny wiersz, Michale - Ryszard.Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 27.04.09 o godzinie 21:37

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Poetyckie studium przedmiotu
    27.04.2009, 16:35

    Kij

    Długi płaski masywny dziób
    pelikana osadzony
    w małej główce wyrwany
    z wnętrzności konarów
    złamany niesiony przez wiatr
    rzucony bezimiennie na leśną ścieżkę

    Bezużyteczny wśród braci towarzyszy
    niedoli smukłej jaszczurki trąby słonia
    rozcapierzonych ramion ośmiornicy
    trzonowego zęba z zakrzywionym
    korzeniem

    Jego los nieznany może będzie tak
    leżał jeszcze długo witał i żegnał
    kolejne lata jesienie i zimy póki nie
    zbutwieje zgnije na gliniastej ziemi
    i zniknie którejś wiosny
    zamieniony w proch wdeptany
    lub porwany przez wiatr

    Albo go drwal lub leśnik rzuci
    gdzieś na stos spłonie żywcem jak
    Joanna d’Arc za relatywnie rozumianą
    wolność i prawdę

    A przecież mogę go podnieść
    dopasować do dłoni
    wesprzeć się na nim poczuć
    jego siłę zrobić do przodu krok
    potem drugi i trzeci i następne
    pójść stromym zboczem
    pod górę odpędzając swoją
    i jego samotność

    Usiąść z nim na szczycie
    podzielić się prowiantem i wodą
    ze źródła i cieszyć oczy obrazem
    naturalnego piękna

    Obrazek
    W Górach Sowich, w trakcie pisania wiersza o kijuRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 23.04.10 o godzinie 20:02

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie W zamieci słowa...
    27.04.2009, 00:21

    Charles Simic

    Errata


    Zamiast śnieg
    czytaj ślady ukąszeń dziewicy
    Zamiast nóż czytaj
    przenikasz mi przez kości
    jak policyjny gwizdek
    Zamiast stół czytaj koń
    Zamiast koń czytaj mój tobołek emigranta
    Jabłka mają pozostać jabłkami
    Ilekroć pojawia się kapelusz
    myśl o Isaacu Newtonie
    czytającym Stary Testament
    Usuń wszystkie kropki
    To blizny po słowach
    które nie mogły mi przejść przez gardło
    Połóż palec na każdy wschód słońca
    bo inaczej cię oślepi
    Ta przeklęta mrówka wciąż się rusza
    Czy starczy czasu na spisanie listy
    wszystkich błędów na wymianę
    wszystkich rąk rewolwerów talerzy i sów
    wszystkich cygar jeziorek lasów na dotarcie
    do butelki po piwie mojej największej pomyłki
    słowa które pozwoliłem sobie zapisać
    gdy powinienem był wykrzykiwać tylko
    jej imię.

    Charles Simic

    Charles Simic jest zdaniem.
    Zdanie ma początek i koniec.

    Jest zdaniem pojedynczym czy złożonym?
    To zależy od pogody,
    To zależy od gwiazd nad głową.

    Co jest podmiotem zdania?
    Podmiotem jest wasz ukochany Charles Simic.

    Ile w tym zdaniu orzeczeń?
    Je, śpi, spółkuje – to niektóre z nich.

    Co jest dopełnieniem zdania?
    Dopełnienia, moje dziatki,
    Jeszcze nie widać.

    A kto pisze to niezgrabne zdanie?
    Szantażysta, zakochana dziewczyna,
    Petent szukający posady.

    Czy postawią na końcu kropkę czy pytajnik?
    Postawią wykrzyknik i zostawią kleks.

    tłum. Stanisław BarańczakRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 31.10.09 o godzinie 09:35

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Motyw dłoni i rąk
    27.04.2009, 00:15

    Charles Simic

    Bestiarium dla palców mojej prawej ręki


    1

    Kciuk, rozchwiany ząb konia.
    Kogut ponad gromadką kur.
    Róg diabła. Tłusty robak
    Przyczepiony do mojego ciała
    W dniu narodzin.
    Trzeba aż czterech, żeby go przygnieść,
    Zgiąć wpół i trzymać, póki kość
    Nie zaskoczy.

    Odetnijcie go. Da sobie radę.
    Zapuści korzeń w ziemię
    Albo ruszy z wilkami na łowy.

    2

    Wskazujący wytycza drogę.
    Prawdziwą drogę. Szlak wiedzie
    Przez ziemię, księżyc i niektóre gwiazdy.
    Spójrzcie, wytycza jeszcze dalszą drogę.
    Wytyka mi siebie samego.

    3

    Środkowy cierpi na bóle w krzyżu.
    Sztywny, wciąż jeszcze nie przyzwyczajony
    Do tego życia. Starzec od chwili narodzin.
    Chodzi mu o coś, co miał i utracił,
    A teraz szuka tego w mojej garści,
    Tak jak pies szuka
    Pcheł
    Kłem.

    4

    Serdeczny jest tajemnicą.
    Czasami, kiedy ręka
    Spoczywa sobie na stole,
    On wzdryga się, sam z siebie, jakby
    Ktoś zawołał go po imieniu.

    Po wszystkich kościach i palcach
    Zawsze wracam z niepokojem do niego.

    5

    W małym coś się porusza,
    Coś bezustannie na progu
    Narodzin. Słaby i uległy,
    O delikatnym dotyku.
    Dźwiga odważnik łzy.
    Usuwa z oka źdźbło.

    tłum. Stanisław Barańczak

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Poetyckie studium przedmiotu
    27.04.2009, 00:00

    Zbigniew Herbert

    Studium przedmiotu


    1

    najpiękniejszy jest przedmiot
    którego nie ma

    nie służy do noszenia wody
    ani do przechowywania prochów bohatera

    nie tuliła do Antygona
    nie utopił się w nim szczur

    nie posiada otworu
    całe jest otwarte

    widziane
    z wszystkich stron
    to znaczy zaledwie
    przeczute

    włosy
    wszystkich jego linii
    łączą się
    w jeden strumień światła

    ani oślepienie
    ani
    śmierć
    nie wydrze przedmiotu
    którego nie ma

    2

    zaznacz miejsce
    gdzie stał przedmiot
    którego nie ma
    czarnym kwadratem
    będzie to
    prosty tren
    o pięknym nieobecnym

    męski żal
    zamknięty
    w czworobok

    3

    teraz
    cała przestrzeń
    wzbiera jak ocean

    huragan bije
    w czarny żagiel

    skrzydło zamieci krąży
    nad czarnym kwadratem

    i tonie wyspa
    pod słonym przyborem

    4

    masz teraz
    pustą przestrzeń
    piękniejszą od przedmiotu
    piękniejszą od miejsca po nim
    jest to przedświat
    biały raj
    wszystkich możliwości
    możesz tam wejść
    krzyknąć
    pion – poziom

    uderzy w nagi horyzont
    prostopadły piorun

    możemy na tym poprzestać
    i tak już stworzyłeś świat

    5

    słuchaj rad
    wewnętrznego oka

    nie ulegaj
    szeptom pomrukom mlaskaniu

    to niestworzony świat
    tłoczy się przed bramami obrazu

    aniołowie oferują
    różową watę obłoków

    drzewa wtykają wszędzie
    niechlujne zielone włosy

    królowie zachwalają purpurę
    i każą trębaczom
    wyzłacać

    6

    wyjmij
    z cienia przedmiotu
    którego nie ma
    z polarnej przestrzeni
    z surowych marzeń wewnętrznego oka
    krzesło

    piękne i bezużyteczne
    jak katedra w puszczy

    połóż na krześle
    zmiętą serwetę

    dodaj do idei porządku
    ideę przygody

    niech będzie wyznaniem wiary
    w obliczu pionu zmagającego się z horyzontem

    niech będzie
    cichsze od aniołów
    dumniejsze od królów
    prawdziwsze niż wieloryb
    niech ma oblicze rzeczy ostatecznych

    prosimy wypowiedz o krzesło
    dno wewnętrznego oka
    tęczówkę konieczności
    źrenicę śmierci

    z tomu "Studium przedmiotu", 1961

    Ostrożnie ze stołem

    Przy stole należy siedzieć spokojnie i nie marzyć. Pamiętajmy, ile trzeba było
    wysiłku, aby wzburzone prądy morskie ułożyły się w spokojne słoje. Chwila
    nieuwagi, a wszystko może spłynąć. Nie wolno także. Nie wolno także ocierać
    się o stołowe nogi, gdyż są one bardzo wrażliwe. Wszystko, co się robi przy
    stole, należy załatwiać chłodno i rzeczowo. Nie można zasiadać tu z rzeczami
    nie przemyślanymi do końca. Do marzeń dano nam inne przedmioty z drzewa:
    las, łóżko.

    z tomu "Studium przedmiotu". Wyd. II poprawione, 1997Ten post został edytowany przez Autora dnia 26.01.14 o godzinie 01:23

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Potrawy i napoje - degustacja, jedzenie i picie, wielkie...
    26.04.2009, 09:59

    Charles Simic

    Kuchnia wschodnioeuropejska


    Kiedy markiz de Sade oddawał się perwersjom –
    W tym samym czasie mniej więcej, gdy Turcy
    Przypiekali moich przodków na rożnach –
    Goethe pisał „Cierpienia młodego Wertera”.

    Był zimny, słotny, przygnębiający dzień,
    Siorbaliśmy fasolówkę z plasterkami wędzonej kiełbasy,
    Przy Drugiej Avenue, gdzie przed laty widziałem, jak szkapa
    Ciągnie wóz z wielkim stosem materaców z domu noclegowego.

    Tak czy inaczej, z ustami pełnymi golonki i wina
    Mówiłem właśnie wujowi Borysowi: - Gdy oni
    Trzymali się za rączki i wzdychali pod kolorowymi
    Parasolkami, nas wieszano za języki.

    - Ja tam nie robię różnicy między jednym a drugim draństwem -
    Odparł, i miał na myśli wszystkich, ich i nas:
    Plemię, na które składali się pomocnicy morderców,
    Węszący odór zła terminatorzy z izb tortur.

    Co kazało nam zamówić nową butelkę węgierskiego wina
    Oraz półmisek knedli ze śliwkami, które
    Pochłonęliśmy w milczeniu, gdy Turcy tymczasem
    Walili dalej w swoje bębny i cymbały.

    Na szczęście obsługiwał nas ten kelner z Siedmiogrodu,
    Ekskomunikowany ksiądz, były nauczyciel tańca,
    Co do którego zalet byliśmy w zupełnej zgodzie,
    Jako że nie zapomniał wraz z rachunkiem przynieść wykałaczek.

    Częściowe wytłumaczenie

    Minęły już chyba wieki,
    Odkąd mówiłem z kelnerem.
    Lepka od brudu garkuchnia,
    Na dworze pada śnieg.

    Zdążyło się chyba ściemnić,
    Odkąd słyszałem ostatnie
    Trzaśnięcie kuchennych drzwi
    Za plecami, odkąd ostatni
    Przechodzień mignął za oknem.

    Szklanka z wodą i lodem
    Dotrzymuje mi towarzystwa
    Przy tym stoliku, przy którym
    Zdecydowałem się usiąść.

    I pragnienie,
    Niewiarygodne pragnienie,
    Aby podsłuchać
    Rozmowę
    Kucharzy.

    tłum. Stanisław BarańczakRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 31.10.09 o godzinie 09:08

  • Ryszard Mierzejewski
    Wpis na grupie Ludzie wiersze piszą... w temacie Co się poetom śni ...?
    26.04.2009, 09:55

    Charles Simic

    Gobelin


    Zwisa z nieba do ziemi.
    Widać na nim drzewa, miasta, rzeki,
    prosięta i księżyce. W jednym rogu
    śnieg prószy ponad szarżą kawalerii,
    w drugim kobiety sadzą ryż.

    Można także zobaczyć
    porywane przez lisa kurczę,
    nagą parę w noc poślubną,
    słup dymu,
    wiedźmę o złym spojrzeniu plującą w skopek mleka.

    Co jest z tyłu?
    - Przestrzeń, mnóstwo przestrzeni.

    A kto w tej chwili mówi?
    - Człowiek nakryty kapeluszem snu.

    Co będzie, gdy się zbudzi?
    - Pójdzie di fryzjera.
    Tam zgoli mu się brodę, nos, uszy i włosy,
    Żeby wyglądał tak jak wszyscy inni.

    tłum. Stanisław Barańczak

Dołącz do GoldenLine

Oferty pracy

Sprawdź aktualne oferty pracy

Aplikuj w łatwy sposób

Aplikuj jednym kliknięciem

Wyślij zaproszenie do