Wypowiedzi
-
Zofia M.:
C.K Williams
THE SINGING
I was walking home down a hill near our house
on a balmy afternoon
under the blossoms
Of the pear trees that go flamboyantly mad here
every spring with
their burgeoning forth
When a young man turned in from a corner singing
no it was more of
a cadenced shouting
Most of which I couldn't catch I thought because
the young man was
black speaking black
It didn't matter I could tell he was making his
song up which pleased
me he was nice-looking
Husky dressed in some style of big pants obviously
full of himself
hence his lyrical flowing over
We went along in the same direction then he noticed
me there almost
beside him and "Big"
He shouted-sang "Big" and I thought how droll
to have my height
incorporated in his song
So I smiled but the face of the young man showed nothing
he looked
in fact pointedly away
And his song changed "I'm not a nice person"
he chanted "I'm not
I'm not a nice person"
No menace was meant I gathered no particular threat
but he did want
to be certain I knew
That if my smile implied I conceived of anything like concord
between us I should forget it
That's all nothing else happened his song became
indecipherable to
me again he arrived
Where he was going a house where a girl in braids
waited for him on
the porch that was all
No one saw no one heard all the unasked and
unanswered questions
were left where they were
It occurred to me to sing back "I'm not a nice
person either" but I
couldn't come up with a tune
Besides I wouldn't have meant it nor he have believed
it both of us
knew just where we were
In the duet we composed the equation we made
the conventions to
which we were condemned
Sometimes it feels even when no one is there that
someone something
is watching and listening
Someone to rectify redo remake this time again though
no one saw nor
heard no one was there
http://www.youtube.com/watch?v=W8NiuRx1a3k
C. K. Williams czyta swój wiersz "The Singing" -
Julian Tuwim
Wspomnienie
Mimozami jesień się zaczyna,
złotawa, krucha i miła,
To ty, to ty jesteś ta dziewczyna,
która do mnie na ulicę wychodziła.
Od twoich listów pachniało w sieni,
gdym wracał zdyszany ze szkoły,
a po ulicach w lekkiej jesieni
fruwały za mną jasne anioły.
Mimozami zwiędłość przypomina
nieśmiertelnik żółty - październik.
To ty, to ty, moja jedyna,
przychodziłaś wieczorem do cukierni.
Z przemodlenia, z przeomdlenia senny,
w parku płakałem szeptanymi słowy.
Księżyc z chmurek prześwitywał jesienny,
od mimozy złotej majowy.
Ach czułymi, przemiłymi snami
zasypiałem z nim gasnącym o poranku,
w snach dawnymi bawiąc się wiosnami,
jak ta złota, jak ta wonna wiązanka.
http://www.youtube.com/watch?v=IjiAR3eVuYk
Wspomnienie - słowa Julian Tuwim, muzyka i wykonanie Czesław NiemenTen post został edytowany przez Autora dnia 08.01.14 o godzinie 05:08 -
C. K. Williams*
Park
W tym pozbawionym pamięci, skupionym, niepohamowanie embrionalnym
wyluzowaniu właściwym dla zgubionych,
utytłany menel leży rozciągnięty na zielonej ławce obok piaskownicy,
wlepiając puste spojrzenie w dzieci.
"Chcesz się ze mną bawić?" - mały chłopczyk pyta drugiego, jego
kształtna główka schyla się ulegle,
ale ten drugi ma śliczny wóz strażacki, więc nie musi odpowiadać
i znacząco nie odpowiada,
po prostu przesuwa zabawkę, której koła unieruchomił piasek,
po niskim, kamiennym murku.
Pierwszy dzieciak schyla się niepocieszony i odciska dłonie w ziemi
jak Budda.
Kostki menela są kostropate i nabrzmiałe, stargane bolesnymi
żylakami i naroślami.
Kto zechce przyjść do nas teraz? Kto nas pocieszy? Kto weźmie nas
w swe uzdrawiające dłonie?
tłum. Paweł Marcinkiewicz
*notka o autorze, inne jego wiersze i linki w temacie Poezja anglojęzycznaRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 07.11.11 o godzinie 17:38 -
C. K. Williams*
Marina
Czytam eseje Cwietajewej
"Sztuka w świetle sumienia",
niezwykłe – Sztuka, szereg odpowiedzi
do których nie ma pytań –
mały owad, którego nie udaje mi się rozpoznać
przechodzi na ukos przez stół.
Ma urocze, przeźroczyste skrzydełka,
które nie wiadomo dlaczego wloką się za nim,
gdy przemierza przestrzeń laminatu
i znika w szczelinie.
Każdej odpowiedzi, zanim wyparuje
przeciwstawić swoje pytanie: napisane w Paryżu
podczas trudnych lat tułaczki.
Ale czy którykolwiek rok jej egzystencji był łatwy?
To przynajmniej było jeszcze, zanim jej mąż,
szpieg i morderca, a potem także ona z synem,
znaleźli się na powrót
w sowieckim szaleństwie, na powrót...
Owo zasypywanie przed odpowiedzi
to właśnie natchnienie... Zasypywanie!
Nadal wlokąc swój filigranowy odwłok,
owad znów się pojawia: kruchy i zagubiony,
nawet nie potrafi poruszać się po linii prostej,
tylko okrąża stół.
Czy wie, że wrócił do punktu wyjścia?
Z uporem, cal za calem,
posuwa się odważnie dalej...
Sztuka... fizyczny świat tego,
co uduchowione... duchowy świat tego,
co fizyczne.
Jedna córka, trzyletnia,
umiera z głodu, druga córka
i ta podarowana kostka cukru,
przesiąknięta krwią w jej ustach...
Poeta... jest odpowiedzią... nie na wstrząs,
ale na falowanie powietrza.
Lata tułaczki, pełen rezygnacji powrót,
mąż, którego zdradzono
i aresztowano, córka w obozie...
Nasza dusza to zdolność do bólu.
Poruszony moim oddechem owad przysiada,
chwieje się, w końcu unosi się w powietrze.
Czy ona nie mogła jeszcze raz podnieść się,
jeszcze raz przeżyć uniesienie? Czyż nie mogła
trzymając w ręce pętlę oznajmić
"Jestem Cwietajewa" i wtedy nie?
Nie, jest już za późno na "i teraz nie..."
Ale Ponad poetą, coś więcej niż poeta...
to zdążyła powiedzieć, to wyśpiewała:
Koniec powietrza. Teraz firmament.
tłum. Maja Wodecka
frag. eseju Mariny Cwietajewej w tłum. Seweryna Pollaka
*notka o autorze, inne jego wiersze i linki w temacie Poezja anglojęzycznaRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 07.11.11 o godzinie 17:37 -
C. K. Williams*
Archetypy
Często, jeszcze zanim nasze palce spotkały się we śnie, w półśnie, zanim się splotły
często nawet jeszcze wewnątrz mojego snu, ten łagodny, czuły dotyk przynosił mi ukojenie,
lecz tego ranka twoja ręka leżała na mojej inaczej niż zwykle, niezgrabnie,
tak, że wydawała mi się dziwnie obca, daleka - przedmiot,
którego wagi, objętości i kształtu nigdy przedtem nie dostrzegałem; napięta,
zwarta skóra, twarde płaszczyzny mięśni, subtelna, skomplikowana
struktura, delikatna elegancja kości, układających się w równą linię, jak kolumny świątyni.
Twoje palce zaczęły się poruszać szybko i nieregularnie, kurcząc się i rozluźniając,
jakby twoja dłoń próbowała schwytać jakąś pierzastą, trzepotliwą istotę,
żeby w końcu zdecydowanym gestem ją odrzucić; uniesiona na dłoniach i kolanach,
z włosami opadającymi na twarz znieruchomiałaś, aż do momentu,
gdy z gardłowym westchnieniem, prawie chrapnięciem, opadłaś na łóżko
i leżałaś spokojnie, z dłońmi ciasto przywartymi do piersi, z głową
odwróconą ode mnie, dla mnie niedostępną w tej wyzywającej pozycji, którą coś kazało ci przybrać.
Czekałem z nadzieją, że się obudzisz, odwrócisz do mnie, obejmiesz, lecz ty byłaś nadal zatopiona sama w sobie,
i znów zrozumiałem, jak bardzo jesteśmy wszyscy odseparowani, nawet nasze pasje,
które wydają się ucieleśniać jednoczenie się poza czasem, mają moc zabliźniania tylko niegroźnych podziałów,
natomiast naszym najbardziej uporczywym, najstarszym lękom, każdy z nas musi stawić czoła sam.
Oddychałaś spokojnie teraz, więc przytulony do ciebie, nabrałem otuchy,
a ty, jakby nic się nie stało, otworzyłaś oczy, uśmiechnęłaś się do mnie
i wymamrotałaś - wzdrygnąłem się na dźwięk twego głosu
- "śpij kochany".
tłum. Maja Wodecka
*notka o autorze, inne jego wiersze i linki w temacie Poezja anglojęzyczna
Wiersz jest też w temacie Archetypy i symbole w poezjiRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 07.11.11 o godzinie 15:18 -
C. K. Williams*
Stacja benzynowa
To było jeszcze zanim czytałem Nietzschego. Przed Kantem i Kierkegaardem
nawet przed Whitmanem i Yeatsem
Raczej niewiele miałem wtedy w głowie. Domyślałem się chyba, że kiedyś
będę cierpieć,
przypominam sobie, że mogłem prawie płakać z powodu błahostki, o drobiazg,
o nic ważnego.
Tak pewnie przeżywałem rozpacz, że kończy się moje dzieciństwo, ale tego
nie mogłem wówczas wiedzieć.
Świta. Stacja benzynowa. Droga numer 22. Dokładnie pamiętam: droga
numer 22 zakręcała
i tam właśnie umieszczono pasiastą, betonową wysepkę po czarnej serii
wypadków
Stacja benzynowa? Texaco, Esso - nie wiem. To były wtedy tylko słowa, tylko
nazwy z reklam.
Nie miałem jeszcze nawet bladego pojęcia o tym, co to jest monopol, albo
imperializm, czy też ucisk.
Świta. Jest strasznie późno. Nawet wtedy, gdy nie znałem zmęczenia, ledwie
trzymałem się na nogach.
Oparty o ramię kumpla patrzę na nieuchronną, milczącą zagładę nieba nad
drogą numer 22,
które jakby oklejało mi twarz oleistą powłoką, ani jej zetrzeć, ani wetrzeć
w skórę.
Dlaczego jesteśmy tutaj? Ponieważ jeden z moich przyjaciół, w męskiej toalecie,
me je zbyt pełne.
I teraz musi bić konia. Nie wiem, co znaczy “mieć je pełne”, ani co on teraz
może robić -
zapewne coś ważnego, skoro zatrzymaliśmy się tutaj po tak długiej nocy, lecz
nie pytam.
Zdaje się, że rozpaczliwie próbuję utrzymać pustkę w głowie, najdłużej jak
mogę.
Drugi z moich przyjaciół zasnął. Wygląda okropnie, otwarte usta, zwiotczałe
i wilgotne.
Trzeci - tego już nigdy nie zobaczę potem - patrzy wciąż w okno jakby bał
się czegoś.
Oto nasz wyczyn. Byliśmy na Times Square, jakiś alfons nas zauważył,
zebrał całe stadko i poprowadził gdzieś
w dół, ciemną ulicą, potem drugą, przez ciemne schody, ciemną sień do
ciemnego mieszkania,
gdzie jego kurwa, jego dziewczyna, żona, a może matka, czy ja wiem,
wyrwana ze snu,
unosząc się na łokciu, rzuciła na nas okiem i wyraziła zgodę, żeby za dwa
dolary od każdego, zaopiekować się nami.
Zaopiekować się nami. Pewne słowa zapadają mi w pamięć, jakby się
wczepiały.
Mój przyjaciel, ten w toalecie, każe na siebie czekać. Brudne niebo powinno
teraz zacząć jaśnieć.
To mi zabrało dużo czasu, mnie także, to znaczy, z kobietą. Czy powiedziałem,
że ona, ta kobieta, kurwa, czy matka -
miała okres i jedyne, co nam udostępniła, to były jej usta? Czy to powiedziałem?
Że udostępniła? Że usta
Cóż za radość to była wówczas. Ustami! A następnego dnia, jaka opowieść.
Ona tylko wyraziła zgodę, nic więcej. Była jak maszyna. Kiedy dziś
przywołuję ją we wspomnieniu,
widzę tylko skręcone włosy, ciemną głowę, poruszającą się mechanicznie
w górę i w dół, i teraz
Freud, Marks, Ojcowie, powiedzcie mi czym ja jestem, mówiąc tak o niej
o mnie,
skandując to, betonujac, grawerując, czym jestem, jeśli nie maszyną!
Dlaczego to robię?
Wciąż jeszcze nie czytałem Św. Augustyna. Nie wszystko rozumiem
u Chomsky’ego. Czy to błąd?
Mój przyjaciel w końcu wraca. A może najważniejsze słowa były przez cały czas
tuż obok. Braterstwo. Zachwyt.
Jak czyści byliśmy wówczas, przed Rimbaudem, przed Blakiem. Łasko.
Miłości. Zaopiekujcie się nami. Proszę.
tłum. Maja Wodecka
*notka o autorze, inne jego wiersze i linki w temacie Poezja anglojęzyczna
wiersz jest też w temacie Homo automobilus...Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 07.11.11 o godzinie 17:31 -
C. K. Williams*
Lustro
Sposób, w jaki ostatnio ona ubiera się staranniej przed wyjściem z domu,
kiedy chce spędzić popołudnie sama,
na zakupach, jak mówi, lub na spacerze, a także kiedy wybierają się do
restauracji czy na przyjęcie,
to coś tak subtelnego - jak o tym mówić, jak on mógłby jej to powiedzieć?
Sposób, w jaki ona przeciągle zagląda w lustro, kiedy się przygotowuje,
nakłada makijaż,
sposób w jaki wpatruje się w siebie, przygląda się swoim oczom, ustom,
a potem niżej, piersiom: co on by mógł
jej zarzucić, że ona to robi jak nigdy wcześniej, bardziej cieleśnie?
Ona by mu odpowiedziała, że jest szalony, lub coś w tym rodzaju, nieważne,
coś, czego z pewnością nie chciałby usłyszeć.
Sposób, w jaki ona zalotnie narzuca żakiet i jak radośnie się uśmiecha,
znikając za drzwiami;
drzwi, jak one posłusznie zatrzaskują się za nią, i klamka porusza się tak
porozumiewawczo.
Co on ma myśleć? Do kogo się zwrócić, co powiedzieć? Lustro, żakiet,
klamka, te obrzydliwe drzwi?
Nie wolno mu ich dotykać, bo się boi, że wtedy mógłby zerwać zawarty
z nimi pakt.
Nie wolno mu również zaglądać do lustra, nie wolno patrzeć w złowrogą,
ciemną otchłań, bo nie wiadomo, co mógłby tam zobaczyć.
tłum. z angielskiego Maja Wodecka
*notka o autorze, inne jego wiersze i linki w temacie Poezja anglojęzycznaTen post został edytowany przez Autora dnia 21.01.14 o godzinie 07:32 -
William Carlos Williams (1883-1963) – jeden z najwybitniejszych poetów amerykańskich, zaliczany do kierunków: modernizmu i imagizmu. Debiutował w 1909 roku tomem „Poems”.
Inne jego tomy wierszy to: „The Tempers” (1913), „Al Que Quiere” (1917), “Kora in Hell: Improvisations” (1920), “Sour Grapes” (1921), “Spring and All” (1923), “Go Go” (1923),
“The Cod Head” (1932), “An Early Martyr and Other Poems” (1935), „Adam & Eve & The Cit” (1936), “The Broken Span” (1941), “The Wedge” (1944), “Paterson”, vol. I-V (1948-1958), “Clouds, Aigeltinger, Russia” (1948), “The Desert Music and Other Poems” (1954), “Journey to Love” (1955), “Pictures from Brueghel and Other Poems” (1962). Pisał również prozę
i dramaty. Poezję W. C. Williamsa cechuje prosty i klarowny język oraz duża obrazowość,
w myśl wyznawanej przez niego zasady, że poezja jest rozległym polem, na którym autor umieszcza obrazy, aby w ten sposób przemawiać do zwykłych ludzi.
Wiersze W. C. Williamsa ukazały się po polsku w tomach: William Carlos Williams: Poezje. Wybrał i przełożył Leszek Elektorowicz. PIW, Warszawa 1972; William Carlos Williams: Spóźniony śpiewak. Wybór, posłowie i przekład Julia Hartwig. Biuro Literackie, Wrocław 2009 oraz w numerze monograficznym "Literatury na Świecie" nr 1-2/2009 (w tłumaczeniu Krystyny Dąbrowskiej, Andrzeja Szuby i Piotra Sommera).
Szerzej o życiu i twórczości W. C. Williamsa:
Julia Hartwig „William Carlos Williams – nota o autorze”.
Z tomu „Al Que Quiere!”, 1917
Apology
Why do I write today?
The beauty of
the terrible faces
of our nonentites
stirs me to it:
colored women
day workers -
old and experience -
returning home at dusk
in cast off clothing
faces like
old Florentine oak.
Also
the set pieces
of your faces stir me -
leading citizens -
but not
in the same way.
przekład Julii Hartwig pt. „Usprawiedliwienie”
w temacie Dlaczego piszę?
Love Song
I lie here thinking of you:---
the stain of love
is upon the world!
Yellow, yellow, yellow
it eats into the leaves,
smears with saffron
the horned branched the lean
heavily
against a smooth purple sky!
There is no light
only a honey-thick stain
that drips from leaf to leaf
and limb to limb
spoiling the colors
of the whole world-
you far off there under
the wine-red selvage of the west!
przekład Teresy Truszkowskiej
pt. „Pieśń miłosna” w temacie Miłość
Z tomu „Kora in Hell: Improvisations”, 1920
Portrait of a Lady
Your thighs are appletrees
whose blossoms touch the sky.
Which sky? The sky
where Watteau hung a lady's
slipper. Your knees
are a southern breeze -- or
a gust of snow. Agh! what
sort of man was Fragonard?
-- As if that answered
anything. -- Ah, yes. Below
the knees, since the tune
drops that way, it is
one of those white summer days,
the tall grass of your ankles
flickers upon the shore --
Which shore? --
the sand clings to my lips --
Which shore?
Agh, petals maybe. How
should I know?
Which shore? Which shore?
-- the petals from some hidden
appletree -- Which shore?
I said petals from an appletree.
przekład Teresy Truszkowskiej pt. „Portret
damy” w temacie Kobiecy portret
Z tomu „Sour Grapes”, 1921
The Late Singer
Here it is spring again
and I still a young man!
I am late at my singing.
The sparrow with the black rain on his breast
has been at his cadenzas for two weeks past:
What is it that is dragging at my heart?
The grass by the back door
is stiff with sap.
The old maples are opening
their branches of brown and yellow moth-flowers.
A moon hangs in the blue
in the early afternoons over the marshes.
I am late at my singing.
przekład Julii Hartwig pt. „Spóźniony śpiewak”
w temacie W harmonii z przyrodą
The Birds
The world begins again!
Not wholly insufflated
the blackbirds in the rain
upon the dead topbranches
of the living tree,
stuck fast to the low clouds,
notate the dawn.
Their shrill cries sound
announcing appetite
and drop among the bending roses
and the dripping grass.
przekład Julii Harrtwig pt. „Ptaki”
w temacie Pierzaści bracia mniejsi
The Widow's Lament in Springtime
Sorrow is my own yard
where the new grass
flames as it has flamed
often before but not
with the cold fire
that closes round me this year.
Thirtyfive years
I lived with my husband.
The plumtree is white today
with masses of flowers.
Masses of flowers
load the cherry branches
and color some bushes
yellow and some red
but the grief in my heart
is stronger than they
for though they were my joy
formerly, today I notice them
and turn away forgetting.
Today my son told me
that in the meadows,
at the edge of the heavy woods
in the distance, he saw
trees of white flowers.
I feel that I would like
to go there
and fall into those flowers
and sink into the marsh near them.
przekład Julii Hartwig pt. „Lament wdowy na wiosnę”
w temacie Blaski i cienie małżeństwa
January
Again I reply to the triple winds
running chromatic fifths of derision
outside my window:
Play louder.
You will not succeed. I am
bound more to my sentences
the more you batter at me
to follow you.
And the wind,
as before, fingers perfectly
its derisive music.
przekład Julii Hartwig pt. „Styczeń”
w temacie Kalendarz poetycki na cały rok
April
If you had come away with me
into another state
we had been quiet together.
But there the sun coming up
out of the nothing beyond the lake was
too low in the sky,
there was too great a pushing
against him,
too much of sumac buds, pink
in the head
with the clear gum upon them,
too many opening hearts of lilac leaves,
too many, too many swollen
limp poplar tassels on the
bare branches!
It was too strong in the air.
I had no rest against that
springtime!
The pounding of the hoofs on the
raw sods
stayed with me half through the night.
I awoke smiling but tired.
przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. „Kwiecień”
w temacie Kalendarz poetycki na cały rok
Memory of April
You say love is this, love is that:
Poplar tassels, willow tendrils
the wind and the rain comb,
tinkle and drip, tinkle and drip--
branches drifting apart. Hagh!
Love has not even visited this country.
przekład Ryszarda Mierzejewskiego pt. „Pamięć kwietnia”
w temacie Kalendarz poetycki na cały rok
Spouts
In this world of
as fine a pair of breasts
as ever I saw
the fountain in
Madison Square
spouts up of water
a white tree
that dies and lives
as the rocking water
in the basin
turns from the stonerim
back upon the jet
and rising there
reflectively drops down again.
przekład Andrzeja Szuby pt. „Fontanna” w temacie
Fontanna – co poetów i kochanków skłania do zadumy...
Z tomu „Spring and All”, 1923
Spring and All
By the road to the contagious hospital
under the surge of the blue
mottled clouds driven from the
northeast-a cold wind. Beyond, the
waste of broad, muddy fields
brown with dried weeds, standing and fallen
patches of standing water
the scattering of tall trees
All along the road the reddish
purplish, forked, upstanding, twiggy
stuff of bushes and small trees
with dead, brown leaves under them
leafless vines-
Lifeless in appearance, sluggish
dazed spring approaches-
They enter the new world naked,
cold, uncertain of all
save that they enter. All about them
the cold, familiar wind-
Now the grass, tomorrow
the stiff curl of wildcarrot leaf
One by one objects are defined-
It quickens: clarity, outline of leaf
But now the stark dignity of
entrance-Still, the profound change
has come upon them: rooted, they
grip down and begin to awaken
przekład Krzysztofa Boczkowskiego pt. „Wiosna
i wszystko” w temacie Nim przyjdzie wiosna...
Z tomu „An Early Martyr and Other Poems”, 1935
Invocation and Conclusion
January!
The beginning of all things!
Sprung from the old burning nest
upward in the flame!
I was married at thirteen
My parents had nine kinds
and we were on the street
That's why thet old bugger -
He was twenty-six
snd I haden't evev had
my changes yet. Now look at me!
przekład Julii Hartwig pt. „Inwokacja i wniosek” w tematach:
Los i przeznaczenie oraz Kalendarz poetycki na cały rok
The Catholic Bells
Tho' I'm no Catholic
I listen hard when the bells
in the yellow-brick tower
of their new church
ring down the leaves
ring in the frost upon them
and the death of the flowers
ring out the grackle
toward the south, the sky
darkened by them, ring in
the new baby of Mr. and Mrs.
Krantz which cannot
for the fat of its cheeks
open well its eyes, ring out
the parrot under its hood
jealous of the child
ring in Sunday morning
and old age which adds as it
takes away. Let them ring
only ring! over the oil
painting of a young priest
on the church wall advertisng
last week's Novena to St.
Anthony, ring for the lame
young man in black with
gaunt cheeks and wearing a
Derby hat, who is hurrying
to 11 o'clock Mass (the
grapes still hanging to
the vines along the nearby
Concordia Halle like broken
teeth in the head of an
old man) Let them ring
for the eyes and ring for
the hands and ring for
the children of my friend
who no longer hears
them ring but with a smile
and in a low voice speaks
of the decisions of her
daughter and the proposals
and betrayals of her
husband's friends. O bells
ring for the ringing!
the beginnng and the end
of th ringing! Ring ring
ring ring ring ring ring!
Catholic bells-!
przekład Grzegorza Musiała pt. "Katolickie dzwony"
w temacie Motyw dzwonu w poezji
Z tomu „The Broken Span”, 1941
These
are the desolate, dark weeks
when nature in its barrenness
equals the stupidity of man.
The year plunges into night
and the heart plunges
lower than night
to an empty, windswept place
without sun, stars or moon
but a peculiar light as of thought
that spins a dark fire -
whirling upon itself until,
in the cold, it kindles
to make a man aware of nothing
that he knows, not loneliness
itself - Not a ghost but
would be embraced - emptiness
despair - (They
whine and whistle) among
the flashes and booms of war;
houses of whose rooms
the cold is greater than can be thought,
the people gone that we loved,
the beds lying empty, the couches
damp, the chairs unused -
Hide it away somewhere
out of mind, let it get to roots
and grow, unrelated to jealous
ears and eyes - for itself.
In this mine they come to dig - all.
Is this the counterfoil to sweetest
music? The source of poetry that
seeing the clock stopped, says,
The clock has stopped
that ticked yesterday so well?
and hears the sound of lakewater
splashing - that is now stone.
dwa przekłady: Artura Międzyrzeckiego pt. „To są właśnie...”
w temacie Samotność i Krzysztofa Boczkowskiego pt. „To”,
w temacie W nigdzie nic..., czyli o pustce w poezji
The Last Words of My English Grandmother
There were some dirty plates
and a glass of milk
beside her on a small table
near the rank, disheveled bed--
Wrinkled and nearly blind
she lay and snored
rousing with anger in her tones
to cry for food,
Gimme something to eat--
They're starving me--
I'm all right--I won't go
to the hospital.No, no, no
Give me something to eat!
Let me take you
to the hospital, I said
and after you are well
you can do as you please.
She smiled, Yes
you do what you please first
then I can do what I please--
Oh, oh, oh! she cried
as the ambulance men lifted
her to the stretcher--
Is this what you call
making me comfortable?
By now her mind was clear--
Oh you think you're smart
you young people,
she said, but I'll tell you
you don't know anything.
Then we started.
On the way
we passed a long row
of elms. She looked at them
awhile out of
the ambulance window and said,
What are all those
fuzzy looking things out there?
Trees?Well, I'm tired
of them and rolled her head away.
przekład Julii Hartwig pt. „Ostatnie słowa mojej angielskiej
babki” w temacie Pożegnania, ostatnie słowa...
Z tomu „The Wedge”, 1944
Perfection
O lovely apple!
beautifully and completely
rotten,
hardly a contour marred—
perhaps a little
shriveled at the top but that
aside perfect
in every detail! O lovely
apple! What a
deep and suffusing brown
mantles that
unspoiled surface! No one
has moved you
since I placed you on the porch
rail a month ago
to ripen.
No one. No one!
przekład Krystyny Dąbrowskiej pt. „Doskonałość”
w tematach: Owoce i Piękno
A Cold Front
This woman with a dead face
has seven foster children
and a new baby of her own in
spite of that. She want pills
for an abortion and says,
Uh hum, in reply to me while
her blanketed infant makes
unrelated grunts of salutation.
She looks at me with her mouth
open and blinks her expressionless
carved eyes, like a cat
on a limb too tired to go higher
from its tormentors. And still
the baby chortles in its spit
and there is a dull flush
almost of beauty to the woman's face
as she says, looking at me
quietly, I won't have any more.
In a case like this I know
quick action is the main thing.
przekład Krystyny Dąbrowskiej pt. „Zimny
front” w temacie Patologia wokół nas
Z tomu „Pictures from Brueghel and Other Poems”, 1962
I. Self Portrait
In a red winter hat blue
eyes smiling
just the head and shoulders
crowded on the canvas
arms folded one
big ear the right showing
the face slightly tilted
a heavy wool coat
with broad buttons
gathered at the neck reveals
a bulbous nose
but the eyes red-rimmed
from over-use he must have
driven them hard
but the delicate wrists
show him to have been a
man unused to
manual labor unshaved his
blond beard half trimmed
no time for any-
thing but his painting
przekład Krystyny Dąbrowskiej pt. „Autoportret”
w temacie Poezja i malarstwo
V. Peasant Wedding
Pour the wine bridegroom
where before you the
bride is enthroned her hair
loose at her temples a head
of ripe wheat is on
the wall beside her the
guests seated at long tables
the bagpipers are ready
there is a hound under
the table the bearded Mayor
is present women in their
starched headgear are
gabbing all but the bride
hands folded in her
lap is awkwardly silent simple
dishes are being served
clabber and what not
from a trestle made of an
przekład Krystyny Dąbrowskiej pt. „Chłopskie
wesele” w temacie Poezja i malarstwo
VI. Haymaking
The living quality of
the man’s mind
stands out
and its covert assertions
for art, art, art!
painting
that the Renaissance
tried to absorb
but
it remained a wheat field
over which the
wind played
men with scythes tumbling
the wheat in
rows
the gleaners already busy
it was his own –
magpies
the patient horses no one
could take that
from him
przekład Krystyny Dąbrowskiej pt. „Sianokosy”
w temacie Poezja i malarstwo
Inne wiersze Williama Carlosa Willliamsa wcześniej w tym temacie, a także w tematach:
Sierściuchy, Kwiaty, Dlaczeg piszę?, Autoportret w lustrze wiersza, Czym jest wiersz?, Umysł i potęga myśli, Jak wysłowić konia czerń, Starość, Zima, Między bogactwem
a ubóstwem, Motyw wiatru w poezji, s. 3, s. 5, Kobiecy portret, s. 6, s. 11, Czułość,
Blaski i cienie małżeństwa/Rozstania, Kalendarz poetycki na cały rokRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 04.04.12 o godzinie 13:23 -
William Carlos Williams
To są właśnie...
te przygnębiające i ciemne tygodnie,
kiedy jałowość natury
dorównuje niedorzeczności ludzi.
Rok zanurza się głęboko w noc,
a serce zapada
głębiej od nocy
w przewiane pustkowie, gdzie nie ma
słońca i gwiazd, i osobliwe
światło, jakby światło myśli
zapala ciemny
ogień, wiruje
w chłodzie, wyjawia
nieświadomym przybyszom
odsłaniające się dziedziny
samotności - Nawet zjawa
łaknie uścisku - otchłań,
rozpacz - (Razem
skowyczą i jęczą) pośród
błyskawic i łoskotu wojny;
domy, gdzie zimno mieszkań
jest nie do wymówienia
tłumy nieobecnych, których
kochaliśmy, puste łóżka, wilgotne
kanapy, opuszczone krzesła -
Niech wezmą je dokądś poza świadomość,
niech im pozwolą zakorzenić się
i rozrosnąć, nie bacząc na zawistne
oczy i uszy - dla samych siebie. Wszyscy
przychodzą drążyć ten sam podziemny chodnik.
Czy tam jest zawiązek najsłodszej
muzyki? Źródłem poezji, która mówi
na widok zatrzymanego zegara:
Czyżby zatrzymał się zegar.
co wczoraj szedł tak dzielnie?
i słucha szmeru wody
w jeziorze skamieniałym
z tomu „The Broken Span”, 1941
tłum. z angielskiego Artur Międzyrzecki
w wersji oryginalna pt. „These”
w temacie Poezja anglojęzyczna
Inny przekład, Krzysztofa Boczkowskiego pt. „To”,
w temacie W nigdzie nic..., czyli o pustce w poezjiTen post został edytowany przez Autora dnia 25.02.14 o godzinie 03:00 -
William Carlos Williams
Spóźniony śpiewak
Znowu jest wiosna,
a ja jeszcze młody!
Spóźniłem się ze śpiewem.
Wróbel czarno nakrapiany na piersi
już od dwóch tygodni wyćwierkuje swoje kadencje.
Co sprawia, że moje serce zwleka?
Trawa przy moich drzwiach kuchennych
jest jędrna od soków.
Gałęzie starych klonów otwierają się
brązowożółtymi skrzydełkami kwiatów.
Księżyc zwisa z błękitu
wczesnym popołudniem nad rozlewiskami.
Spóźniłem się ze śpiewem.
z tomu „Sour Grapes”, 1921
tłum. Julia Hartwig
w wersji oryginalnej pt. "The Late Singer"
w temacie Poezja anglojęzycznaRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 01.01.12 o godzinie 07:46 -
William Carlos Williams
Lament wdowy na wiosnę
Smutny jest mój trawnik,
gdzie świeża trawa
płonie jak płonęła
dawniej, ale nie
tym zimnym ogniem,
który zamyka mnie kołem w tym roku.
Trzydzieści pięć lat
żyłam z moim mężem.
Drzewo śliwy bieli się dziś
mnóstwem kwiatów.
Mnóstwo kwiatów
obciąża gałęzie wiśni
i barwi krzewy
żółtością i czerwienią,
ale ból w moim sercu
jest od nich silniejszy
i choć były kiedyś
moją radością, dziś patrzę na nie
i zapominam ledwie się odwrócę.
Dzisiaj mój syn powiedział mi,
że wśród łąk,
na skraju gęstego lasu
daleko stąd widział
drzewa okryte białymi kwiatami.
Chciałabym
pójść tam,
rzucić się w te kwiaty
i utonąć w bagnach pod nimi.
z tomu „Sour Grapes”, 1921
tłum. Julia Hartwig
w wersji oryginalnej pt. "The Widow's Lament
in Springtime" w temacie Poezja anglojęzycznaRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 01.01.12 o godzinie 08:09 -
William Carlos Williams
Portret damy
Twoje uda to jabłonie
których kwiaty sięgają nieba
Jakiego nieba? Nieba,
w którym Watteau zawiesił
storczyk. Twe kolana
to wiew z południa — lub
śnieżny podmuch. Ach, jakim
człowiekiem był Fragonard?
— jakby to rozwiązywało
cokolwiek. Ach, tak poniżej
kolan, jeśli ton opada
w ten sposób, trwa
jeden z tych białych letnich dni,
wysoka trawa twych kostek u nóg
migoce na brzegu -
Na jakim brzegu?
Ach, kwiatów, być może. Skąd
mam to wiedzieć?
Na jakim brzegu? Na jakim brzegu?
Tak jak mówiłem: kwiatów i jabłoni.
z tomu „Kora in Hell: Improvisations”, 1920
tłum. Teresa Truszkowska
w wersji oryginalnej pt. "Portrait of a Lady"
w temacie Poezja anglojęzycznaRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 31.12.11 o godzinie 13:03 -
William Carlos Williams
Pieśń miłosna
Leżę tu myśląc o tobie —
Skaza miłości
plami świat!
Żółta, żółta, żółta
wżera się w liście
i szafranem znaczy
rozwidlone gałęzie ciężko
pochylające się
na purpurowym niebie!
Nie ma światła
tylko ciężka od miodu plama
co kapie z liścia na liść
z gałęzi na gałąź
niszcząc barwy
całego świata —
a ty daleko pod czerwonym
jak wino skrajem zachodu!
z tomu „Al Que Quiere!”, 1917
tłum. Teresa Truszkowska
w wersji oryginalnej pt. "Love Song"
w temacie Poezja anglojęzycznaRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 31.12.11 o godzinie 12:47 -
Pamiętam Piotra Skrzyneckiego, nie tylko z ekranów telewizora. Kiedy mieszkałem
w Krakowie na początku lat 90-tych, często widywałem Go na krakowskim rynku.
I pomimo tego, że mijaliśmy się bez słowa, jakaś dziwna, wyraźnie wyczuwalna siła emanowała zawsze od Niego. Twój wiersz, Michale, to piękny, poetycki hołd złożony człowiekowi, który wpisał się na trwałe nie tylko w historię Krakowa, ale także
w historię polskiego życia artystycznego drugiej połowy XX wieku. Dziękuję Ci za ten piękny wiersz, Michale - Ryszard.Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 27.04.09 o godzinie 21:37 -
Kij
Długi płaski masywny dziób
pelikana osadzony
w małej główce wyrwany
z wnętrzności konarów
złamany niesiony przez wiatr
rzucony bezimiennie na leśną ścieżkę
Bezużyteczny wśród braci towarzyszy
niedoli smukłej jaszczurki trąby słonia
rozcapierzonych ramion ośmiornicy
trzonowego zęba z zakrzywionym
korzeniem
Jego los nieznany może będzie tak
leżał jeszcze długo witał i żegnał
kolejne lata jesienie i zimy póki nie
zbutwieje zgnije na gliniastej ziemi
i zniknie którejś wiosny
zamieniony w proch wdeptany
lub porwany przez wiatr
Albo go drwal lub leśnik rzuci
gdzieś na stos spłonie żywcem jak
Joanna d’Arc za relatywnie rozumianą
wolność i prawdę
A przecież mogę go podnieść
dopasować do dłoni
wesprzeć się na nim poczuć
jego siłę zrobić do przodu krok
potem drugi i trzeci i następne
pójść stromym zboczem
pod górę odpędzając swoją
i jego samotność
Usiąść z nim na szczycie
podzielić się prowiantem i wodą
ze źródła i cieszyć oczy obrazem
naturalnego piękna
W Górach Sowich, w trakcie pisania wiersza o kijuRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 23.04.10 o godzinie 20:02 -
Charles Simic
Errata
Zamiast śnieg
czytaj ślady ukąszeń dziewicy
Zamiast nóż czytaj
przenikasz mi przez kości
jak policyjny gwizdek
Zamiast stół czytaj koń
Zamiast koń czytaj mój tobołek emigranta
Jabłka mają pozostać jabłkami
Ilekroć pojawia się kapelusz
myśl o Isaacu Newtonie
czytającym Stary Testament
Usuń wszystkie kropki
To blizny po słowach
które nie mogły mi przejść przez gardło
Połóż palec na każdy wschód słońca
bo inaczej cię oślepi
Ta przeklęta mrówka wciąż się rusza
Czy starczy czasu na spisanie listy
wszystkich błędów na wymianę
wszystkich rąk rewolwerów talerzy i sów
wszystkich cygar jeziorek lasów na dotarcie
do butelki po piwie mojej największej pomyłki
słowa które pozwoliłem sobie zapisać
gdy powinienem był wykrzykiwać tylko
jej imię.
Charles Simic
Charles Simic jest zdaniem.
Zdanie ma początek i koniec.
Jest zdaniem pojedynczym czy złożonym?
To zależy od pogody,
To zależy od gwiazd nad głową.
Co jest podmiotem zdania?
Podmiotem jest wasz ukochany Charles Simic.
Ile w tym zdaniu orzeczeń?
Je, śpi, spółkuje – to niektóre z nich.
Co jest dopełnieniem zdania?
Dopełnienia, moje dziatki,
Jeszcze nie widać.
A kto pisze to niezgrabne zdanie?
Szantażysta, zakochana dziewczyna,
Petent szukający posady.
Czy postawią na końcu kropkę czy pytajnik?
Postawią wykrzyknik i zostawią kleks.
tłum. Stanisław BarańczakRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 31.10.09 o godzinie 09:35 -
Charles Simic
Bestiarium dla palców mojej prawej ręki
1
Kciuk, rozchwiany ząb konia.
Kogut ponad gromadką kur.
Róg diabła. Tłusty robak
Przyczepiony do mojego ciała
W dniu narodzin.
Trzeba aż czterech, żeby go przygnieść,
Zgiąć wpół i trzymać, póki kość
Nie zaskoczy.
Odetnijcie go. Da sobie radę.
Zapuści korzeń w ziemię
Albo ruszy z wilkami na łowy.
2
Wskazujący wytycza drogę.
Prawdziwą drogę. Szlak wiedzie
Przez ziemię, księżyc i niektóre gwiazdy.
Spójrzcie, wytycza jeszcze dalszą drogę.
Wytyka mi siebie samego.
3
Środkowy cierpi na bóle w krzyżu.
Sztywny, wciąż jeszcze nie przyzwyczajony
Do tego życia. Starzec od chwili narodzin.
Chodzi mu o coś, co miał i utracił,
A teraz szuka tego w mojej garści,
Tak jak pies szuka
Pcheł
Kłem.
4
Serdeczny jest tajemnicą.
Czasami, kiedy ręka
Spoczywa sobie na stole,
On wzdryga się, sam z siebie, jakby
Ktoś zawołał go po imieniu.
Po wszystkich kościach i palcach
Zawsze wracam z niepokojem do niego.
5
W małym coś się porusza,
Coś bezustannie na progu
Narodzin. Słaby i uległy,
O delikatnym dotyku.
Dźwiga odważnik łzy.
Usuwa z oka źdźbło.
tłum. Stanisław Barańczak -
Zbigniew Herbert
Studium przedmiotu
1
najpiękniejszy jest przedmiot
którego nie ma
nie służy do noszenia wody
ani do przechowywania prochów bohatera
nie tuliła do Antygona
nie utopił się w nim szczur
nie posiada otworu
całe jest otwarte
widziane
z wszystkich stron
to znaczy zaledwie
przeczute
włosy
wszystkich jego linii
łączą się
w jeden strumień światła
ani oślepienie
ani
śmierć
nie wydrze przedmiotu
którego nie ma
2
zaznacz miejsce
gdzie stał przedmiot
którego nie ma
czarnym kwadratem
będzie to
prosty tren
o pięknym nieobecnym
męski żal
zamknięty
w czworobok
3
teraz
cała przestrzeń
wzbiera jak ocean
huragan bije
w czarny żagiel
skrzydło zamieci krąży
nad czarnym kwadratem
i tonie wyspa
pod słonym przyborem
4
masz teraz
pustą przestrzeń
piękniejszą od przedmiotu
piękniejszą od miejsca po nim
jest to przedświat
biały raj
wszystkich możliwości
możesz tam wejść
krzyknąć
pion – poziom
uderzy w nagi horyzont
prostopadły piorun
możemy na tym poprzestać
i tak już stworzyłeś świat
5
słuchaj rad
wewnętrznego oka
nie ulegaj
szeptom pomrukom mlaskaniu
to niestworzony świat
tłoczy się przed bramami obrazu
aniołowie oferują
różową watę obłoków
drzewa wtykają wszędzie
niechlujne zielone włosy
królowie zachwalają purpurę
i każą trębaczom
wyzłacać
6
wyjmij
z cienia przedmiotu
którego nie ma
z polarnej przestrzeni
z surowych marzeń wewnętrznego oka
krzesło
piękne i bezużyteczne
jak katedra w puszczy
połóż na krześle
zmiętą serwetę
dodaj do idei porządku
ideę przygody
niech będzie wyznaniem wiary
w obliczu pionu zmagającego się z horyzontem
niech będzie
cichsze od aniołów
dumniejsze od królów
prawdziwsze niż wieloryb
niech ma oblicze rzeczy ostatecznych
prosimy wypowiedz o krzesło
dno wewnętrznego oka
tęczówkę konieczności
źrenicę śmierci
z tomu "Studium przedmiotu", 1961
Ostrożnie ze stołem
Przy stole należy siedzieć spokojnie i nie marzyć. Pamiętajmy, ile trzeba było
wysiłku, aby wzburzone prądy morskie ułożyły się w spokojne słoje. Chwila
nieuwagi, a wszystko może spłynąć. Nie wolno także. Nie wolno także ocierać
się o stołowe nogi, gdyż są one bardzo wrażliwe. Wszystko, co się robi przy
stole, należy załatwiać chłodno i rzeczowo. Nie można zasiadać tu z rzeczami
nie przemyślanymi do końca. Do marzeń dano nam inne przedmioty z drzewa:
las, łóżko.
z tomu "Studium przedmiotu". Wyd. II poprawione, 1997Ten post został edytowany przez Autora dnia 26.01.14 o godzinie 01:23 -
Charles Simic
Kuchnia wschodnioeuropejska
Kiedy markiz de Sade oddawał się perwersjom –
W tym samym czasie mniej więcej, gdy Turcy
Przypiekali moich przodków na rożnach –
Goethe pisał „Cierpienia młodego Wertera”.
Był zimny, słotny, przygnębiający dzień,
Siorbaliśmy fasolówkę z plasterkami wędzonej kiełbasy,
Przy Drugiej Avenue, gdzie przed laty widziałem, jak szkapa
Ciągnie wóz z wielkim stosem materaców z domu noclegowego.
Tak czy inaczej, z ustami pełnymi golonki i wina
Mówiłem właśnie wujowi Borysowi: - Gdy oni
Trzymali się za rączki i wzdychali pod kolorowymi
Parasolkami, nas wieszano za języki.
- Ja tam nie robię różnicy między jednym a drugim draństwem -
Odparł, i miał na myśli wszystkich, ich i nas:
Plemię, na które składali się pomocnicy morderców,
Węszący odór zła terminatorzy z izb tortur.
Co kazało nam zamówić nową butelkę węgierskiego wina
Oraz półmisek knedli ze śliwkami, które
Pochłonęliśmy w milczeniu, gdy Turcy tymczasem
Walili dalej w swoje bębny i cymbały.
Na szczęście obsługiwał nas ten kelner z Siedmiogrodu,
Ekskomunikowany ksiądz, były nauczyciel tańca,
Co do którego zalet byliśmy w zupełnej zgodzie,
Jako że nie zapomniał wraz z rachunkiem przynieść wykałaczek.
Częściowe wytłumaczenie
Minęły już chyba wieki,
Odkąd mówiłem z kelnerem.
Lepka od brudu garkuchnia,
Na dworze pada śnieg.
Zdążyło się chyba ściemnić,
Odkąd słyszałem ostatnie
Trzaśnięcie kuchennych drzwi
Za plecami, odkąd ostatni
Przechodzień mignął za oknem.
Szklanka z wodą i lodem
Dotrzymuje mi towarzystwa
Przy tym stoliku, przy którym
Zdecydowałem się usiąść.
I pragnienie,
Niewiarygodne pragnienie,
Aby podsłuchać
Rozmowę
Kucharzy.
tłum. Stanisław BarańczakRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 31.10.09 o godzinie 09:08 -
Charles Simic
Gobelin
Zwisa z nieba do ziemi.
Widać na nim drzewa, miasta, rzeki,
prosięta i księżyce. W jednym rogu
śnieg prószy ponad szarżą kawalerii,
w drugim kobiety sadzą ryż.
Można także zobaczyć
porywane przez lisa kurczę,
nagą parę w noc poślubną,
słup dymu,
wiedźmę o złym spojrzeniu plującą w skopek mleka.
Co jest z tyłu?
- Przestrzeń, mnóstwo przestrzeni.
A kto w tej chwili mówi?
- Człowiek nakryty kapeluszem snu.
Co będzie, gdy się zbudzi?
- Pójdzie di fryzjera.
Tam zgoli mu się brodę, nos, uszy i włosy,
Żeby wyglądał tak jak wszyscy inni.
tłum. Stanisław Barańczak