Wypowiedzi
-
E, tam. Takie ogłoszenie. A który z projektów z założenia nie jest ambitny? :P Ale racja - nic się za tym nie kryje. 2d, 3d, rastrowa, wektory, animacje, obróbka fotografii... WTH? I zero odpowiedzi... :/
-
Ryszard M.:
Marian Ośniałowski
Deszczowa piosenka
Asfaltu migotliwe srebro.
Nigdy nie powiem ci wszystkiego.
Uwierz we własną niepotrzebność.
Powraca człowiek wciąż do złego.
Ciemnych drzew granatowa fala.
Wśród deszczu dzwonią kroki czyjeś.
Dziś bez modlitwy bym oszalał.
Nie samymi sputnikami człowiek żyje.
Powraca człowiek wciąż do zła.
Deszcz spada piosnką srebrną.
Ulice zasrebrniła mgła.
Uwierz we własną niepotrzebność.
Rzeczywiście, krople deszczu potrafią dołować, podobnie jak istnienie samo w sobie. Odcinanie się od życia, niemożność jego akceptacji, wreszcie ucieczka w mantrę modlitwy... czy tak ma być? Czy wyjść, postawić swoje własne kroki w kałużach, stukać obcasami pod czyimś oknem i znaczyć sobą rzeczywistość? -
Agnieszka K.:
Dorota Nowakówna:
jak max jedna strona, to ja też się bawię :)
No na radzie mnie też 1 strona odpowiada. Myślę, że z czasem damy radę więcej. Na początek dobry shorcik, ze wszystkimi jego założeniami :-)
OK, to zapraszam serdecznie, może być jednostronicowy szorcik w tematyce jesiennej, byle by temat był taki, jak wspomniałem. Potem wylosujemy szczęśliwca/pechowca, który kolejny tytuł zaproponuje. OK? :D
Pozdrawiam! :D -
Szczerze mówiąc troszkę bałem się Twojej reakcji, Szymon, bo to dotychczas był nasz private project... ale co tam, alleluja i do przodu!^^ Czekam niecierpliwie :D
-
Hmmm, do wszystkich chyba, bo inaczej można się nie doczekać opowiadania na czas^^
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Poloniści
-
Equiwalenty uczuć
Tak przestronnie zamknięta w sobie
Przecież to naturalne
Wsuwa się w życie jak w masło
Przeprasza, trzepocze rzęsą
Jak dobrze być lubianym
Jak źle być lubianym
Odtrąca, trzepocze ręką
Wywija się jak ryba na haczyku
Przecież to nieludzkie
Tak wąsko spogląda na świat -
***
Garść śniegu
Garść pyłu
Zapach cynamonu
Palonego drewna
Ciasta
Metaliczny posmak
Kolędowanie
Na klęczkach wśród łez
Przybył
Odszedł -
Yare yare... ^^
Cieszę się, że mój apel spotkał się z żywym przyjęciem^^ Póki co bawię się w te warsztaty stricte via mail z Szymonem Urbanowiczem (też z GL, ale mój stary przyjaciel), więc to raczej szybko szło jak dotąd. Jeśli chodzi o terminy... Niedziela 21:00 to był ten deadline, jaki sobie nałożyliśmy, sądzę, że to nie najgorszy termin, jak na cotygodniową przygodę z pisarstwem (chyba że co 2 tygodnie chcecie...).
Pomysł z forum... cóż, no przyznam się, że to można zrobić, ale nie sądzę, żebyście mnie tam zbyt często widzieli. Jak się wziąłem za odpisywanie i śledzenie wątku z Tolkienem w grupie fantasy, to mi się niedobrze robiło od bezproduktywnych uwag. Jak kto woli, może być fajnie. Co do formy mailowej - myślałem o tym, żeby do opowiadań dopisywać ręcznie recenzję na koniec i odsyłać autorowi. Jeśli chodzi o maile na stronie - cóż, to trza zrobić, ale może nie tak bezpośrednio tutaj, tylko w ramach wiadomości goldenline'owych, co? Żeby nam spamerzy żyć dali... albo olać to w sumie^^ od czego są filtry^^
Pisząc short stories niekoniecznie miałem na myśli aż tak krótkie historyjki, jak jednostronicowe. Niemniej nie mam nic przeciwko takiej formie, tylko przeciwny jestem restrykcjom. Mam tu na myśli to, że jak się ktoś będzie buntował, to jego problem. Dla mnie strona to trochę mało... gadatliwy jestem^^
Co do pierwszego tematu i terminu... Do 4 listopada (niedziela) proponuję termin, tytuł "Palec na ustach". Mój mail to arayell@op.pl, chętnych zapraszam do pisania! :D
Ganbatte, mina-sama!^^ -
Witam!
Ech, trochę świeży jestem, jak na tę społeczność, ale mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto się odezwie. O co chodzi? Pisuję, głównie prozę. Źle czy dobrze, ciekawie czy nieciekawie... powiedzmy, że najbliżsi (z całym dla ich godności szacunkiem) niekoniecznie są obiektywnym źródłem krytyki dla mnie (wyjąwszy moją kochaną żonę i Szymona). Szukam więc podobnych mnie zapaleńców, którzy dołączyliby się do takich zewnętrznych, prozatorskich warsztatów literackich. Po co? Ano, żeby takie pisanie "dla siebie i nie-siebie" lepsze było.
Na czym zabawa polega? Cóż, jest ona w przeraźliwie nudny sposób prosta. Jedna z osób (co tydzień inna) rzuca tytuł opowiadania, jakie wszyscy (z tą osobą włącznie) muszą napisać na tydzień kolejny, vel dwa tygodnie.
Wiem, wszyscy niemal tutaj pracujemy, ale chyba tydzień na taki short story powinien starczyć. Tematyka dowolna, ważne, żeby opowiadanie było pisane pod tytuł zadany. Takie opowiadanie wysyła się mailem (w formacie .odt, .doc lub .txt, bez innych dziwadeł, proszę... i nie bezpośrednio w treści maila, tylko jako załącznik...) do reszty osób będących w takowej grupie pisarsko-krytycznej do oceny, po czym odbiera się od nich poprawki via mail i szlifuje do połysku. ;D No i vice versa - trzeba czytać uważnie opowiadania innych, zaznaczać (podkreśleniem najlepiej) ewentualne błędy, dopisywać w nawiasach sugestie (nie gotowe akapity!) i odsyłać. Ciężka robota dla wszystkich.
Każda z osób na warsztatach ma swój własny warsztat literacki i własne doświadczenia z literaturą, dlatego skupiamy się na krytykowaniu ewidentnych nieścisłości w fabule, błędach stylistycznych, i tym podobnych (matko, mam nadzieję, że nie ort'ów...). Staramy się, aby nasze upodobania literackie nie wpływały na ocenę opowiadań jako takich. Tu mam na myśli takich np. informatyków z zawodu, co mogą pisać coś w stylu: "Ej, w sumie błędów nie miałeś, ale opowiadanie jest ogółem do d... bo to fantasy jest przecież, a każdy wie, że fantasy to kicha, bo nielogiczne, tangens, cotangens!" (informatyków lubiących fantasy pozdrawiam serdecznie^^). Poglądy na literaturę chowamy do kieszeni, im większa rozpiętość gatunkowa, tym lepiej ;D Pamiętajmy, że to ma nas doskonalić; nie bawimy się w Kuby Wojewódzkie. Uwagi pisać należy z rozsądkiem. Jeśli mamy wątpliwość co do własnej wiedzy odnośnie prawideł rządzących językiem i składnią, piszemy "coś mi się tu i tu nie podoba" a nie "pisze się rzaba, nie żaba, dyftongu jeden!". To chyba jasne, nie? ;D
Jakie są plusy warsztatów? To pozostawiam do indywidualnego przemyślenia. Minusy pisania na warsztaty - zjada czas, wystawia "moje maleństwa" na krytykę nieznanych osób, zmusza do pisania, frustruje.^^ Po takiej "zachęcie" muszę dodać, że będąc w zamierzchłych czasach licealistą, uczęszczałem na takowe warsztaty, klnąc na czym świat stoi na tych, którzy "nie doceniali", na "wrednego i czepialskiego" prowadzącego. Dzisiaj jest to chyba moje najmilsze wspomnienie z liceum a i moje pióro zyskało na tamtych warsztatach wiele. Dlatego - zapraszam masochistów - fanatyków do cotygodniowego wypuszczania nowego potomstwa w świat. Czy wydruk i do szuflady, czy w skórę i na półki do np. EMPiK'u - to nie istotne. Piszcie na moją skrzynkę w GoldenLinie, jeśli chcecie ze mną popracować ;D
Ganbatte-yo! -
A zrobiliście już swoje daemony? Co wam wyszło? ;-P
-
Hmmm... A w corelu nie może być?^^
-
No właśnie. Przykładowo ja mam stałą pracę i niespecjalnie mi się widzi rezygnowanie z niej, ale po godzinach i w wolnym czasie można przecież działać na zasadzie choćby Umowy o Dzieło czy podobnego kontraktu. A dla Ciebie jako pracodawcy przecież w teorii liczy się gotowy projekt a nie godzinki na jego stworzenie poświęcone. Chyba że się mylę^^
-
Wiecie, z Jakubem L. jest trochę jak z Sapkowskim (nie mówię, że pisze równie ciekawie). Ot, poczytał nieco i już wie najlepiej, do czego służy czy też powinna służyć literatura. Nie, no, ja pięknie dziękuję wszelkim teoretykom literatury za ciężkie lata pracy, dobranoc, mamy pana Jakuba L. Wieki rozwoju literatury niemimetycznej też mogą się schować i kwilić.
W przeciwieństwie do języków programowania, wszelkie definicje literackie opierają się na "umowności", nie da się ich przełożyć na kod zero-jedynkowy ani zamknąć w ramach jednoznacznej definicji. Ale to przecież wiesz. To dotyczy właśnie tego, co nazywamy "wartością dzieła literackiego". Jeśli nie widzisz we Władcy niczego prócz logicznych niekonsekwencji, proszę przejdź do forum "C# w praktyce" lub "Czemu przyszłość należy do .net?" Tutaj zebrali się ci, co nie wychwytują syntax errorów i czytają Tolkiena na nieco wyższym niż C poziomie ;) (no, nawet jak wychwytują, to ich kompilatory olewają komunikaty o błędach^^)
Wracając do tematu - macie wszyscy absolutną rację, od Pauliny M. po Jakuba L. Każda książka istnieje tylko i wyłącznie w momencie odczytania i w postaci takiej, jaka jest odczytana przez czytelnika. Można czuć zniesmaczenie, niedosyt, uwielbienie i fanatyczną wręcz miłość. Wszystko odbierane jest subiektywnie w procesie współtworzenia literatury przez czytelnika w trakcie odbioru. Dzieło literackie musi bronić się samym sobą, nie biografią, komentarzem czy dodatkami. Jeśli tego wymaga, oznacza, że nie nawiązało kontaktu z czytelnikiem, więc się nie broni jako dzieło. To tylko oczywiście jedna z wielu teorii literatury, ale do mnie przemawia (tak mnie Burzyńska, Kaniewska, Markowski urobili, jak przypuszczam). Dla mnie, Szymona, czy Pauliny Władca jest czymś wyjątkowym i w głębokim poważaniu mam Pierścień i <% if (!params[:typ].frodo? && @operator.typ == Gandalf && params[:przec].Sauron?) || @operator.id == Gollum.id %> oznacza sukces, bo to moja recepcja książki i ją mógłbym wziąć ze sobą na bezludną wyspę. To "mój, zasmarkany interes". Tak samo jak czyimś "zasmarkanym interesem" będzie miłość do "szkiełka i oka", wychwytywaniu syntax errorów czy pisania nowej "Kartoteki Rozrzuconej".
No, to teraz raz jeszcze. Władca Pierścieni <i>moim</i> zdaniem jest wspaniałą książką, odpowiadającą moim potrzebom duchowym, posiadającą walory edukacyjne, kulturotwórcze i rozrywkowe mimo paskudnych dłużyzn. Czytam, bo lubię i nikogo do tego zmuszać nie mam zamiaru. Na pewno zaproponuję swoim dzieciom.
Dobrej nocki^^Przemysław Szewczak edytował(a) ten post dnia 08.10.07 o godzinie 16:10 -
A do takiego, wiesz, profesjonalnego śpiewania pt. "rzuć pracę i śpiewaj z nami" czy "hej, spotkajmy się po godzinach i zróbmy koncert z okazji takiej a siakiej"? Tak pytam, bo ten drobny aspekt może mieć wpływ na ilość odpowiedzi^^