Wypowiedzi
-
Chcesz pokryć swój dach sezon później niż planowałeś ? Skorzystaj z ich usług.
Po drodze wysłuchasz komunikatów w stylu : "Witam, w wyniku błedu fabryki realizacja zamówień opóźni sie, dostalismy w dostawie przez pomyłke producenta zupełnie inny produkt niz został zamówiony" i kolejne miesiące oczekiwania.
Najlepsze w tym to jak się wytłumaczyć ekipie, która miała kłaść pokrycie, że kolejny raz przekładamy.
Błąd fabryki ? hihihihi wicie-rozumicie
jassssne
Dodam, że towar oczywiście w 100% zaliczkowany. Inaczej nie chcą rozmawiać o zamówieniu. -
od czasu do czasu. :)
-
kolejny raz Yellowstone
Czy zbliża się największa katastrofa w dziejach ludzkości? Czy Homo sapiens znajdzie się na liście wymarłych gatunków obok diplodoka czy mamuta? Ile czasu nam jeszcze zostało? Zegar już tyka, bo największy superwulkan na Ziemi, kaldera w Yellowstone, zaczyna się budzić – po raz czwarty w historii planety. Jego wybuch może zniszczyć całą ludzkość. I może do tego dojść nawet jutro.
Pył wulkaniczny zakryje nam niebo. Cała Ameryka Północna zniknie pod metrową warstwą popiołu. Temperatura na całej Ziemi spadnie o kilka stopni, co sprawi, że polarne lodowce znacznie się rozszerzą. Na planecie zaczną zapanują mrozy jak w małej epoce lodowej. Większość gatunków zwierząt, w tym także człowiek, wyginie. Narodowy Park Yellowstone to tykająca bomba o apokaliptycznym potencjale. Pytanie nie brzmi wcale, czy wulkan wybuchnie, ale kiedy to się stanie.
Wystraszone zwierzęta uciekają z parku
Wiosną 2014 roku w Internecie zaczął krążyć film ukazujący zwierzęta uciekające z parku Yellowstone. Łosie i bizony w panice pierzchały, choć nie miały ku temu konkretnego powodu. Podobne zachowanie zwierząt jest charakterystyczne dla czasu poprzedzającego nadejście katastrofy naturalnej. Czy oznacza to, że w tym wypadku zwierzęta uciekają z obszarów, gdzie może dojść do wybuchu wulkanu? Naukowcy potwierdzają. Ujęcia pokazujące bizony spadające z górskich dróg wywołują wrażenie, że goniło je coś naprawdę groźnego i śmiercionośnego. Według mnie za tamto zagrożenie odpowiada superwulkan Yellowstone – twierdzi amerykański wulkanolog Tom Lupshu. Zwraca też uwagę, że koncentracja helu na tym obszarze jest obecnie 1000-krotnie wyższa niż normalnie.
Magma rozpuściła asfalt na ulicach
Turyści odwiedzając park Yellowstone mogli się przestraszyć. Na długości 5 kilometrów na drodze Firehole Lake Drive napotkali roztopiony asfalt. Droga, dziś zamknięta dla ruchu, przebiega nad kotłem magmy o gigantycznych rozmiarach. Według Jamiego Farrella, sejsmologa z Uniwersytetu Utah, kocioł ten jest co najmniej połowę większy, niż dotąd sądzono. To jezioro gorącej magmy drzemie zaledwie 5–14 kilometrów pod powierzchnią ziemi. Ma długość 90 kilometrów i szerokość 30 kilometrów. Z niego pochodzi ciepło i siła geotermalnych źródeł i gejzerów, którymi szczyci się Park Narodowy Yellowstone.
Jak wrzątek w garnku
Cały teren jest lekko wybrzuszony, ponieważ unosi się jak pokrywka nad garnkiem z wrzącą wodą. "Gorąca magma wytwarza ciśnienie, które lekko unosi teren, a magma rozszerza się na boki. Jest to podobne zjawisko, jakbyśmy naciskali palcem na gumową błonę" – wyjaśnia sejsmolog Bob Smith z Uniwersytetu Utah. Początkowo naukowcy myśleli, że obszar wulkaniczny tworzy jedna główna komora i kilka mniejszych. Pomiary fal sejsmicznych przekazały jednak inny obraz: pod ziemią w Yellowstone znajduje się jeden długi zbiornik magmy, który ma kształt zbliżony do banana, a jego końce skierowane są do powierzchni ziemi.
Kiedy nastąpi supererupcja?
Ten superwulkan w przeszłości wybuchał już kilkakrotnie, ale erupcje z fatalnymi dla planety skutkami były trzy – 2 000 000 lat temu, 1 300 000 lat temu i 640 000 lat temu. Powtarzają się zatem dość regularnie co 600 000 – 700 000 lat. Nietrudno zatem wyliczyć, że żyjemy w okresie zagrożenia kolejną. Skoro superwulkan, to i supererupcja, która wyrzuci w atmosferę ponad 1000 km3 materiału wulkanicznego.
Wybuch wulkanu czy zderzenie z asteroidą?
Naukowcy już od dłuższego czasu wiedzą, że superwulkan w najbardziej znanym amerykańskim parku narodowym to tykająca bomba i potencjalny niszczyciel życia na planecie. Niedawne odkrycia wykazały, że wulkan jest daleko bardziej aktywny, niż dotąd myśleli. Tak przynajmniej twierdzi amerykański wulkanolog Bel Ellis z Uniwersytetu w Waszyngtonie. Prawdopodobieństwo wybuchu superwulkanu jest, według niego, 5–10 razy wyższe niż ryzyko zderzenia naszej planety z asteroidą o średnicy jednego kilometra. Skutki byłyby w obu przypadkach porównywalne – apokalipsa.
Na planecie przeżyło tylko 5000 ludzi
Kiedy 74 000 lat temu doszło do wybuchu superwulkanu Toba w Indonezji, trwający okres lodowy się wydłużył, a rasie ludzkiej groziła zagłada. Masowe wymieranie gatunków wywołane tym właśnie wybuchem było jak dotąd ostatnim czasem wyginięcia tak wielu organizmów w historii naszej planety. Na Ziemi żył już wówczas człowiek, a eksplozja superwulkanu Toba omal nie przekreśliła jego przyszłej historii. Badacze szacują, że na całej planecie przeżyło wtedy zaledwie 1000–5000 ludzi.
Koniec istnienia cywilizacji
Superwulkan to morderca totalny, wobec którego człowiek jest bezbronny. Nie da się z nim walczyć, nie można powstrzymać ani nawet zmniejszyć skutków erupcji. Nie uciekniemy też przed nim, bo skutki wybuchu będą dotyczyć całej planety i to długotrwale. Cywilizacja w formie, jaką znamy, przestanie istnieć. Natychmiast po eksplozji zginą setki tysięcy ludzi na kontynencie amerykańskim. A to będzie dopiero początek.
Kwas siarkowy w chmurach
Po kilku godzinach na Amerykę opadnie ogromna ilość popiołu wulkanicznego, który pokryje jej powierzchnię warstwą o grubości 1 metra. Zginą kolejne miliony ludzi, tym razem w wyniku uduszenia. Zupełnie zniszczone będą też lasy. Pod ciężarem popiołu będą zarywały się dachy budynków. Chmura wulkaniczna nie będzie przepuszczała promieni słonecznych, co sprawi, że cała planeta zanurzy się w ciemności, a temperatura zacznie gwałtownie spadać. Niemożliwy będzie transport lotniczy ani żaden inny. Miliony ton tlenku siarki wyrzuconego przez superwulkan w chmurach zmienią się w żrący kwas siarkowy. Na ziemię zaczną padać kwaśne deszcze, które stopniowo zniszczą wszystko, co zdołało jeszcze przeżyć.
Powrót do epoki kamienia
Garstka ludzi, którzy będą mieli szczęście i przeżyją kataklizm, będzie umierać z głodu i walczyć między sobą o resztki jedzenia. Jeśli ludzie jako gatunek w ogóle przeżyją, cofną się do epoki kamienia – tak samo było 74 000 lat temu po erupcji superwulkanu Toba. Tamten wybuch był trzecim pod względem siły w dziejach naszej planety. Największa w dziejach erupcja wulkaniczna wydarzyła się 27 800 000 milionów lat temu. Palmę pierwszeństwa dzierży wulkan La Garita w dzisiejszym Kolorado na terenie Stanów Zjednoczonych.
Matka wszystkich wulkanów
Wielkość i siła supererupcji wulkanu La Garita przewyższa jakąkolwiek katastrofę w dziejach ludzkości. Poskutkowała największym masowym wymieraniem gatunków w trzeciorzędzie i wywołała nagłe ochłodzenie klimatu. Wulkan La Garita, właśnie z powodu swojej wielkości, bywa nazywany „matką wszystkich wulkanów”. Powstały krater ma średnicę 3600 kilometrów. Wybuch wyrzucił wtedy 4800 km3 magmy. Wulkanolodzy szacują, że erupcja superwulkanu w Yellowstone nie byłaby wcale wiele słabsza – przypuszcza się, że do atmosfery dostałoby się do 3000 km3 magmy i roztopionego materiału wulkanicznego. -
pomyśl, że nie chodzi o to czy mój pies dostał karmę, ale czy moje paczki wychodzą do klientów, a nie są przesuwane na kolejny, i kolejny, i kolejny dzień, przez dyspozytora, który nic nie wie, nic nie może i nic nie poradzi. Jeśli na tym zasadza się Twój biznes to DPD właśnie kładzie Ci go na łopatki.
DPD finalnie rozwiązało ze mną nierozwiązywalną umowę. Nawet nie musiałem się udawać do sądu. Niemniej nie przyznali się do winy, bo skan takiego pisma w sieci zrobiłby zapewne furorę. Mętne tłumaczenia dotyczyły tego, że po połączeniu nie mogą wozić moich paczek (sic!!!) , a jedyny dokument jaki będę miał to po prostu rozwiązanie umowy na mocy porozumienia stron... -
Wczoraj minął tydzień odkąd Siódemka przestała świadczyć usługi. Paczki wysyłam już DHL-em, niemniej martwi mnie, że niektórzy wysyłają do mnie rzeczy Siódemką. Najbardziej martwi mojego psa, którego karma leży gdzieś na magazynie od tygodnia, a on musi wcinać jakieś obco-smakujące guziki. Co ciekawe wpis mówi, że przesyłkę awizowano. Pani na infolinii jednak nawet jednak o tym nie wspomina zapewniając, że przesyłkę dostarczą na pewno jutro. To "jutro" było wczoraj. No i co im można zrobić ? :)
-
zdecydowanie nie warto dochodzić roszczeń - a jeśli ktoś na tym w końcu zarabia to chyba tylko prawnicy.
Po prostu trzeba odkurzyć wizytówki i odświeżyć kontakty. Nic nie trwa wiecznie. Choć akurat w tym wypadku trwało raptem pół roku. -
Nie łudź się, że którakolwiek z reklam zatytułowanych "Oferta dla Ciebie" jest ofertą dla Ciebie. Reklamy zajmują środek najważniejszej strony ale poza zawracaniem przysłowiowej gitary, nie niosą żadnej prawdziwej informacji.
Nic nie jest dla Ciebie przygotowane, ani żaden produkt czy usługa na Ciebie nie czeka. Dwa razy spróbowałem i dwa razy odszedłem z niczym.
Kredyt samochodowy.
Klucz jest tutaj w tym, że jest to kredyt internetowy. Zatem jak łatwo się domyśleć nigdy nie porozmawiasz z osobą, która cokolwiek może potwierdzić, albo za cokolwiek odpowiada. W skrócie wygląda to tak, że ustalisz wszystkie warunki ze sprzedawcą, i z bankiem. Po dwóch miesiącach, kiedy sprzedawca auta ma Cię za kretyna albo naciągacza, a bank wymawia ten sam prompterowy shit idziesz po inny kredyt, byle jaki, byle był. Na reklamację dostajesz uprzejmą odpowiedź, że sprawa była w toku, i że to ja zrezygnowałem, a przecież dokumenty szły kurierem. Drugi miesiąc.
Karta kredytowa.
Poświęcasz na zapoznanie się z ofertą czas. Wybierasz produkt. Dzwonisz na linię. Poświęcasz czas. Spowiadasz się szczerzej niż żonie z wydatków. Otrzymujesz zapewnienie, że :
1. w ciągu 48 h dostaniesz informację o decyzji
2. w wypadku decyzji odmownej dostaniesz informację o powodzie jej podjęcia (niska zdolność, za wysoki limit) i ew. zostaną zaproponowane inne warunki (np. niższy limit)
a dzieje się tak:
1. po dwóch tygodniach braku kontaktu z ciekawości dzwonisz sam, dowiadując się, że otrzymałeś odmowę
2. a o jej powodzie wiadomo tylko tyle, że decyzję podjął "analityk kredytowy"
Reasumując - wirtualne banki dobre są może dla studentów. Dla poważnych ludzi szkoda czasu na współpracę z tworami typu mBank, które mają problem z dookreśleniem nie tylko warunków funkcjonowania ale i procedur.
Podobnie jak BMW w obszarze aut tak mBank w obszarze bankowości - mBank to nie bank - to stan umysłu.
Jeśli ktoś potrzebuje czegoś więcej - polecam cokolwiek innego. -
Banda kretynów, która myślała, że pieniądze to wszystko. Kupili Siódemkę, zwolnili kurierów, resztę można sobie wyobrazić.
No dobrze - ta reszta to infolinia, gdzie jak po 30 minutach się połączysz usłyszysz, że nic nie wiedzą, nic nie mogą ustalić i mogą zaproponować podjęcie przesyłki na dzień następny. Który to już z kolei ? :)
Najlepiej na dziś, kliencie DPD, weź swoją paczkę w zęby i zawieź ją do klienta sam. A faktura za umowę o współpracy przyjdzie taka jak zwykle.
W dechę jest też tekst na powitanie w infolinii "Warunki współpracy pozostają bez zmian" podczas gdy zmieniono je diametralnie i nie mówię o wyglądzie listu przewozowego.
Ratuj się kto może !
Chwilę jeszcze popatrzyłem na system zamawiania usług. Informacja jest, że będzie działał do 30.04.2015. Czyli za dwa tygodnie wyłączają. Jest link do nowego systemu. Kliknięcie otwiera stronę. Na stronie jest przycisk "Nadaj online". Po kliknięciu otwiera się okno, które na całą szerokość ekranu informuje, że...
"Opłać paczkę online oraz wydrukuj etykietę w kilku krokach
To bardzo proste
Aplikacja będzie dostępna już wkrótce" (sic !!!)
Dodam, że na tę stronę zapraszają mnie Łukasz Zembowicz i Zbigniew Brzeziński. Podpisani własnoręcznie. Pytanie : czy zarząd czyta co podpisuje, czy "serdecznie" robi mnie w c*#%& ? -
Właściciel mBanku, czyli zasadniczo mBank ma problemy z uczciwością i chciwością :
Commerzbank, drugi co do wielkości niemiecki bank, będzie musiał zapłacić co najmniej 1,4 mld dolarów, by zakończyć amerykańskie dochodzenie w sprawie omijania sankcji USA - podała w czwartek agencja Bloomberg.
Commerzbank jest podejrzewany o złamanie amerykańskiego embarga dotyczącego Iranu, Sudanu i innych państw. Bank zgodził się na zawarcie ugody z amerykańskimi władzami, a spór, który dotyczy też nieprzestrzegania amerykańskich przepisów dotyczących prania brudnych pieniędzy, może zostać rozstrzygnięty już w marcu.
ŹRÓDŁO -
Najpierw zarzut delikatny. Ale świeży.
Bank tylko z pozoru jest internetowy. Tylko z pozoru czynności dzieją się w nim natychmiast.
Przykład z dnia bieżącego.
Data wprowadzenia przelewu : 27.02
Data księgowania : 27.02
Data uzyskania potwierdzenia : 02.03
Ponieważ mało osób korzysta z szybkich przelewów, te, które skorzystają ze zwykłych, są pozbawiane środków w piątek, choć potwierdzenie tego faktu otrzymają dopiero w poniedziałek. Chcesz uzyskać szybciej ? Wysupłaj pieniądze na szybki przelew, albo czekaj tyle co za króla Ćwieczka się czekało na potwierdzenie papierowe w oddziale. -
pozwalam sobie temat przykleić i zablokować, tak aby każdy się zastanowił dobrze, nim zechce zapukać do drzwi tej instytucji
Jeśli ktoś chce napisać w temacie mBanku to jest dostępny inny wątek dedykowany tej instytucji na "Nie polecam!" - ten subwątek postanowiłem uzupełniać sam. -
Wichury nad Polską: 238 tysięcy odbiorców bez prądu, 2400 interwencji straży pożarnej.
Polska już kolejny dzień zmaga się ze skutkami silnie wiejącego wiatru. Bez prądu pozostaje 238 tysięcy odbiorców, głównie w województwach północnych. Tylko do godziny 13 strażacy interweniowali prawie 2400 razy.
- Rannych zostało 12 osób, w tym dwóch strażaków - mówi starszy brygadier Paweł Frątczak, rzecznik Komendanta Głównego Państwowej Straży Pożarnej. Wichura zerwała ponad 300 dachów, w tym 250 na budynkach mieszkalnych.
Frątczak dodał, że strażacy najczęściej interweniowali w województwach północnych. Najwięcej działań odnotowano na terenie województw: pomorskiego, mazowieckiego, warmińsko - mazurskiego, kujawsko - pomorskiego, łódzkiego, wielkopolskiego i zachodniopomorskiego. Działania strażaków polegały głównie na usuwaniu tysięcy powalonych i połamanych drzew, które tarasowały wiele dróg i ulic. Służby zabezpieczały również elementy konstrukcyjne budynków i wolnostojące reklamy.
Anna Adamkiewicz z Rządowego Centrum Bezpieczeństwa poinformowała, że bez prądu pozostaje prawie ćwierć miliona odbiorców, choć sytuacja ulega poprawie. Najgorzej jest na Pomorzu, gdzie energii elektrycznej nie ma 96 tysięcy gospodarstw domowych. W województwie zachodniopomorskim prądu nie ma 38, a w wielkopolskim 16 tysięcy odbiorców.
Rzecznik Komendanta Głównego Państwowej Straży Pożarnej Paweł Frątczak zaznacza, że prognozy nie są optymistyczne. Na dzisiejszy wieczór i jutrzejszy poranek synoptycy przewidują, że wiatr nie ucichnie. W paśmie województw północnych wiatr wieje z prędkością sięgającą w porywach 100 kilometrów na godzinę. Na pozostałym obszarze porywy do 80 kilometrów na godzinę. Jak informuje IMGW, najsilniej będzie wiało wysoko w górach. Na Kasprowym Wierchu prędkość wiatru przekroczy 120 kilometrów na godzinę.
Służby na bieżąco monitorują sytuację. Po południu w Rządowym Centrum Bezpieczeństwa odbyła się wideokonferencja ministra administracji i cyfryzacji Andrzeja Halickiego, szefa RCB generała Janusza Skulicha i Marianny Sasin z IMGW. -
ŹRÓDŁO
Podlasie: 36 tysięcy odbiorców bez prądu
Niemal 36 tys. odbiorców województwa podlaskiego jest obecnie pozbawionych prądu. Awaria została wywołana opadami ciężkiego śniegu z deszczem - poinformowało TVN24. Na miejscu pracują służby, a usterki powinny być usunięte w ciągu kilku godzin.
Przerwy w dostawie prądu odnotowano m.in. w Bielsku Podlaskim, Korycinie, Siemiatyczach, Dąbrowie Białostockiej i Białowieży.
Specjalistka ds. komunikacji w PGE Dystrybucja S.A. w Białymstoku Agnieszka Tyszkiewicz mówiła, że awarie dotyczą w większości terenów leśnych - linie energetyczne obciążają drzewa, na których zalega śnieg. Dodała, że trudno jest te miejsca zlokalizować oraz dojechać specjalistycznym sprzętem. Dlatego - jak powiedziała - liczba uszkodzonych linii ulega ciągłym zmianom, bo lokalizowane są kolejne miejsca.
- Mam zapewnienie, że awaria zostanie usunięta około godziny 12 i wtedy też do gospodarstw powróci zasilanie - poinformowała Monika Stanisławek z PGE Dystrybucja i dodała, że pozbawione prądu zostało 3 tys. gospodarstw w rejonie energetycznym Bielska Podlaskiego i 16 tys. w rejonie Białegostoku.
Przyczyną awarii są trwające całą noc opady śniegu z deszczem. W ich wyniku gałęzie i drzewa zrywały linie energetyczne.
Dyżurny podlaskiej straży pożarnej poinformował, że strażacy od rana mieli tylko kilka zgłoszeń o powalonych drzewach. -
Jako, że myśl o wynajmie mnie mierzi, do przerażenia włącznie, sprzedaję mieszkanie :
TUTAJ ZNAJDZIESZ INFO O FAJNYM MIESZKANIU :)
pozdrawiam ! -
Nie spodziewaj się tego co znasz z amerykańskich filmów o prawnikach :)
Pani faktycznie jest i faktycznie działa, ale na tą chwilę określiłbym to "najmniejsza linia oporu" gwarantująca przede wszystkim to, żeby kancelaria nie działała za friko. Niemniej nie wiem jak jest gdzie indziej wobec tego po prostu dzielę się wrażeniami. -
...takiego, który pokaże mi jak cokolwiek zrobić w Optimie Comarchu. Wszelkie propozycje mile widziane.
pozdrawiam ! -
ŹRÓDŁO
Naukowcy: Spada aktywność Słońca. Europę mogą czekać mroźne zimy
Gwałtownie spada aktywność Słońca - ostrzegają astronomowie. Niewykluczone, że północną Europę mogą czekać długie i bardzo mroźne zimy.
Czy już wkrótce Europę czekają wyjątkowo mroźne zimy?
Aktywność Słońca zmienia się w jedenastoletnich cyklach. Obecnie przypada środek cyklu, i nasza gwiazda powinna być wyjątkowo burzliwa. Ale nie jest, jest jakby uśpiona i ten trend może się utrzymać - mówi BBC astronom, profesor Mike Lockwood.
- Bieżące i historyczne dane sugerują, że jest nawet 20-procentowe prawdopodobieństwo, iż w ciągu 40 lat wrócimy do tzw. Minimum Maundera - dodaje. Poprzednim razem gdy to się stało w XII wieku w Europie nastała mała epoka lodowcowa, zamarzł Bałtyk i Tamiza. Pojawił się głód.
Naukowcy podkreślają jednak, że dzisiejsze emisje gazów cieplarnianych mogłyby teoretycznie zmniejszyć efekt ochłodzenia. Poza tym to ochłodzenie byłoby zapewne regionalne i nie dotyczyłoby globalnego klimatu. -
Ataki terrorystyczne, pandemie, klęski żywiołowe, załamanie systemu finansowego: ”preppersi” biorą pod uwagę najczarniejsze scenariusze z upadkiem cywilizacji włącznie. I doskonalą się w sztuce przetrwania.
Jedno jest pewne: upadek cywilizacji jest pewny jak amen w pacierzu. Nie wiadomo tylko kiedy nadejdzie i jaki kataklizm przypieczętuje zagładę. A wtedy, ratuj się kto może. Rozpocznie się bezwzględna walka o przetrwanie, każdy będzie musiał zatroszczyć się o własne bezpieczeństwo. Wizja końca świata ma różne nazwy - Apokalipsa, Sąd Ostateczny, Armagedon. W katastroficzny sposób myślenia wpisuje się Hollywood - po filmach o kosmitach, gigantycznych meteorytach zmierzających w kierunku Ziemi i katastrofach przyrodniczych przyszła moda na zabójcze pandemie. Ulubionym straszakiem polityków jest walka z terroryzmem. Jeśli wierzyć ludziom, przygotowanym na czarną godzinę ludzkości, najbardziej realistyczną przyczyną końca naszego świata będzie globalny kryzys finansowy.
Ludzie, przekonani o nieuchronnym końcu cywilizacji, nazywają siebie preppersami. Już ponad trzy miliony Amerykanów przyłączyło się do nowego ruchu społecznego. Są kimś w rodzaju dorosłych harcerzy, gotowych stawić czoła każdemu zagrożeniu.
Bez zbytniej przesady można powiedzieć, że preppersi mają lekkie objawy paranoi. Przygotowują się do każdego rodzaju katastrofy, nawet jeśli wydaje się abstrakcyjna lub absurdalna - z inwazją kosmitów włącznie. Ostatni dzień w historii ludzkości nazywają w skrócie TEOTWAWKI - The End Of The World As We Know It. To jest koniec świata, jaki znamy.
Ruch preppersów istnieje od piętnastu lat. Jego korzenie sięgają jednego z największych ogólnoświatowych kryzysów finansowych. Po krachu na nowojorskiej giełdzie w dniu 24 października 1929 roku miliony Amerykanów stały się żebrakami, bo w nadmiernym optymiźmie nie pomyśleli o zabezpieczeniu się na czasy niedostatku. Ówcześni “survivalists“, “mistrzowie przetrwania” postanowili nie dać się zaskoczyć i rozpoczęli przygotowania na wypadek kolejnego kryzysu finansowego. W drugiej połowie XX wieku amerykańskie społeczeństwo paraliżował lęk przed globalnym konfliktem nuklearnym. Pokłosiem kryzysu naftowego była obawa przed hiperinflacją, a po 11 września pojawił się strach przed zamachami terrorystycznymi, kataklizmami przyrodniczymi i pandemiami. Dlatego współcześni preppersi są przygotowani na każdy rodzaj zagrożenia.
Coraz więcej Amerykanów żyje zgodnie z duchem preppersowskim. Ich liczba gwałtownie rośnie po kolejnym katakliźmie przyrodniczym, czy też gospodarczym. Niektórzy nazywają ich paranoikami i wariatami, ogarniętymi strachem nie tylko przed śmiercią, ale i życiem. Preppersi bronią się przed krzywdzącymi stereotypami. Tłumaczą swą zapobiegliwość różnymi wydarzeniami, zagrażającymi porządkowi społecznemu: strzelaniną na lotnisku w Los Angeles. Tajfunem na Filipinach. Trzęsieniami ziemi. Pożarami lasów. Napadami. Jak nie odczuwać strachu przed końcem świata, skoro niemalże codziennie pojawia się jeden z czterech Jeźdźców Apokalipsy?
W wyglądzie Mike`a Hansena przykuwa uwagę pewien szczegół. Mężczyzna ma na sobie elegancki, z pewnością drogi garnitur. Po prawej stronie marynarki widać dziwne wybrzuszenie. Dzieje się tak tylko wtedy, gdy ktoś ukrywa coś pod spodem. - Nie opuszczam domu bez broni palnej. Przeszedłem specjalistyczne szkolenie i nauczyłem się błyskawicznie wyciągać spluwę - opowiada, demonstrując nabyte umiejętności.
Hansen nie jest typem paranoidalnego rewolwerowca, który przegapił koniec epoki Dzikiego Zachodu. 44-letni mieszkaniec Kalifornii jest inteligentny, wykształcony, starannie dobiera słowa i nie daje się ponieść emocjom. Zajmuje odpowiedzialne, kierownicze stanowisko w niemieckim koncernie informatycznym SAP, jest żonaty, ma dwoje dzieci. Mierzy 190 centymetrów wzrostu. Przykuwa uwagę atletyczną sylwetką z pięknie wyrzeźbionymi mięśniami, bez grama tłuszczu. Ktoś taki bez większego wysiłku przebiegnie maraton, a na koniec zaliczy zawody judo.
Mike nosi broń nie dlatego, że rozpiera go poczucie władzy albo dowartościowuje swoje męskie ego. W jego przekonaniu posiadanie broni jest koniecznością. - Statystycznie rzecz biorąc już sam widok rewolweru odstrasza ponad 85 procent potencjalnych napastników. Im więcej broni palnej w społeczeństwie, tym bezpieczniej - podsumowuje. Hansen nosi przy sobie także metalowy długopis z ukrytym ostrzem w razie konieczności walki wręcz. Jest członkiem społeczności preppersów od początku narodzin ruchu.
Amerykanin najbardziej obawia się kryzysu finansowego, a w następnej kolejności zaburzenia ziemskiego pola magnetycznego i wybuchu pandemii. - We wszystkich trzech przypadkach trzeba liczyć się z wielomiesięcznymi przerwami w dostawach energii elektrycznej - stwierdza. - Kryzys gospodarczy albo energetyczny może wywindować w górę ceny energii. Nagle się okaże, że nie stać nas na jazdę samochodem albo ogrzanie domu. Nie wspominając o możliwości wyłączenia prądu z powodu strajku pracowników elektrowni.
Mike całkiem poważnie bierze pod uwagę możliwość wybuchu kryzysu finansowego, jeśli rząd amerykański będzie rozwiązywał problemy fiskalne dalszym drukowaniem pieniędzy. - Taka polityka może doprowadzić do hiperinflacji. Wystarczy przeanalizować przeszłość i wyciągnąć stosowne wnioski - mówi. Hiperinflacja zamieni ludzkie oszczędności w stertę bezwartościowej makulatury. Zresztą awaria skutecznie unieruchomi bankomaty. - W obecnej chwili największym zagrożeniem jest załamanie dostaw prądu - uważa Mike.
Tom Martin również ostrzega przed konsekwencjami globalnego kryzyu gospodarczego. Przed pięciu laty założył stowarzyszenie American Preppers Network, liczące obecnie ponad 40 tys. aktywistów. Tom Martin spopularyzował w amerykańskiem społeczeństwie preppersowski styl życia i postrzegania rzeczywistości. Dzięki niemu prepping przestał być ruchem niszowym. Mimo to wielu Amerykanów ignoruje zagrożenia, spowodowane załamaniem systemu finansowego. - Zaledwie garstka specjalistów przewidziała kłopoty Grecji, Włoch i Hiszpanii, choć kilka lat wcześniej podobna sytuacja wydarzyła się w Argentynie - opowiada Tom. - Peso straciło ponad 70 procent na wartości, ograniczono wypłaty pensji, rząd ogłosił niewypłacalność, doszło do rozruchów, głodu, grabieży supermarketów, demolowania banków - przypomina wydarzenia z 2001 roku. Pożywienie i wodę zdobywali nie ci, którzy mieli pieniądze, lecz broń.
- Zapanował chaos i anarchia - opowiada Martin. Jego zdaniem Amerykanie nie wyciągnęli żadnych wniosków z kryzysu w Argentynie, Grecji i Hiszpanii. Wręcz przeciwnie: minęło zaledwie kilka lat od ostatniego kryzysu finansowego, a ludzie znowu oddają się spekulacjom giełdowym. - Amerykanie żyją na kredyt zamiast wreszcie spłacać długi - przekonuje Martin. Kolejne załamanie jest tylko kwestią czasu. Tom Martin nie da się zaskoczyć i jest przygotowany na dowolne zawirowania ekonomiczne. - Właściwie jestem preppersem od urodzenia - opowiada. - Rodzice i dziadkowie nauczyli mnie polować i posługiwać się bronią, gdy miałem sześć lat. Zostałem wychowany w stałej gotowości. Dlatego jestem w stanie stawić czoła niemalże każdemu zagrożeniu - przekonuje.
Tom Martin bardzo często używa słów przeżyć, przetrwanie, broń. Preppersi nie tylko gromadzą pokaźne zapasy żywności. W razie potrzeby są gotowi bronić ich przy pomocy broni palnej. To ważny element strategii przetrwania. “New York Times” napisał, że jesteśmy świadkami narodzin apokaliptycznego sposobu myślenia, będącego odpowiedzią na wynaturzenia turbokapitalizmu. Strach skłania ludzi do wydawania miliardów dolarów, aby zapewnić sobie namiastkę bezpieczeństwa.
Ruch preppersów dotarł także do Niemiec. Federalny Urząd Ochrony Ludności i Reagowania Kryzysowego wydał nawet broszurę z instrukcjami, jak należy zachowywać się w sytuacjach kryzysowych. Koniunkturę na przetrwanie ewentualnej apokalipsy skutecznie nakręcają programy telewizyjne, nastawione na pogoń za tanią sensacją. (...)
Ogromnym powodzeniem cieszą się seriale poświęcone preppingowi, jak choćby kultowy “Prorocy końca świata” (National Geographic), czy “Doomsday Bunkers“ (Discovery Channel). Przybliżają widzom sylwetki i styl życia Amerykanów przygotowujących się na różne katastrofy. Całość jest doprawiona dużą dawką sensacji, adresowaną do spragnionej rozrywki publiczności. Bohaterzy programów już dawno przekroczyli granice absurdu: jakiś mężczyzna pokazuje z dumą owczarki, wytresowane na krwawe bestie. Inny chwali się sekretnym schowkiem w stodole, gdzie zmagazynował imponujący arsenał broni palnej i paliwa. Ktoś inny z dumą prezentuje własnoręcznie wykopaną ziemiankę, służącą za schron.
- Tego rodzaju programy są przydatne, bo informują o naszym istnieniu i popularyzują idee ruchu - uważa Tom Martin. - Oczywiście byłoby lepiej, gdyby kładły większy nacisk na aspekty praktyczne - jak zbudować dom odporny na trzęsienie ziemi, jak zachowywać się w razie wybuchu pożaru. Chcemy wytłumaczyć amerykańskiemu społeczeństwu, że nie można żyć stale na kredyt. Kiedyś przyjdą czasy zaciskania pasa.
Na rynku księgarskim nie brakuje poradników, jak przeżyć na zgliszczach cywilizacji. W książce “Surviving the Economic Collapse“ autor Fernando Aguirre Ferfal opowiada czytelnikom, jak udało mu się przetrwać argentyński kryzys gospodarczy z 2001 roku.
Innym bestsellerem jest “SEAL Survival Guide”. Były komandos Cade Courtley udziela praktycznych rad, jak powinniśmy zachować się w różnych, niecodziennych sytuacjach - napadzie na bank, katastrofie samolotu, czy ataku niedźwiedzia grizzly. Oparty na książce program telewizyjny ”Przeżyć katastrofę” (”Surviving Disaster“) odniósł spektakularny sukces, a surwiwalowe seminaria z udziałem Cade`a Courtley`a cieszą się ogromną popularnością.
W Seattle odbywają się targi ”Sustainable Preparedness Expo“, a w Arizonie ”Self Reliance Expo“.
Imponujące wyniki sprzedaży odnotowują firmy specjalizujące się w produkcji zestawów ratunkowych ("Shelf Reliance"), odbiorników radiowych i latarek (”Eton”), czy domów odpornych na huragany (”Vaughn Concrete Products“). Powstaje coraz więcej sieci handlowych (”Ready Store“) oferujących żywność z długą datą ważności. Najwyraźniej pojawiające się w mediach informacje o nowych katastrofach, czy kolejnym krachu giełdowym windują w górę wskaźniki sprzedaży.
Mike Hansen jest klientem wielu tego typu firm. Przygotowuje się nie tylko na wypadek ostatecznego kataklizmu, ale również małych apokalips o zasięgu lokalnym: - Człowiek, który uczy obywać się bez energii elektrycznej, poradzi sobie z kilkudniową przerwą w dostawie prądu spowodowaną klęską żywiołową. Kto zdobędzie niezbędną wiedzę i umiejętności praktyczne, będzie wiedział, jak zachować się w czasie wybuchu pandemii, czy chaosu i zamieszek w aglomeracjach miejskich, wywołanych trzęsieniem ziemi.
Amerykanin stale nosi przy sobie nie tylko broń i nóż, ale również tzw. Get Me Home Kit. Zestaw zawiera przedmioty niezbędne do pokonania 25 kilometrów i przeżycia pierwszych dwunastu godzin od kataklizmu. - Niezbędnik ułatwi mi dotarcie do samochodu, gdzie znajdę torbę z kolejnymi przydatnymi przedmiotami - przekonuje Hansen. W domu czeka w stałej gotowości bug-out-bag. ”Plecak ucieczkowy” pomoże przetrwać 72 godziny w razie konieczności natychmiastowego opuszczenia domu. - Mój plecak ucieczkowy waży 50 kilogramów i wystarczy na potrzeby całej rodziny - mówi Hansen.
Mike Hansen nie chce uchodzć za apokaliptycznego świra. Przygotowuje się na najgorsze nie ze strachu, lecz dlatego, żeby przestać się bać. - Nie wpadnę w panikę w razie zagrożenia, bo mam niezbędną wiedzę i praktyczne umiejętności. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby przetrwać - argumentuje Hansen. Jego zdaniem prepping kładzie nacisk na umiejętne zarządzanie potencjalnym ryzykiem, a nie bezkarne użycie broni. - Gdy w domu pojawia się włamywacz i kradnie telewizor, muszę podjąć decyzję: mam wystawić na niebezpieczeństwo własne zdrowie, a nawet życie? Za żadną cenę! Można kupić nowy telewizor, ale nie życie. Dlatego zachowam całkowity spokój i odczekam aż włamywacz się ulotni - zapewnia.
Hansen przygotowuje się na różnego rodzaju nieoczekiwane zagrożenia, tak jak inni wykupują polisy ubezpieczeniowe albo przechowują w bezpiecznym miejscu kopie ważnych dokumentów: - Pożar powoduje straty materialne. Tak naprawdę chodzi tylko o pieniądze. Tymczasem wiele osób nie ma pojęcia, jak zachować się w razie wybuchu pożaru: gdzie poszukać schronienia, jak opuścić dom po zablokowaniu drzwi wejściowych?
- Wielu moich sąsiadów mówi, że w razie jakiegoś kataklizmu poszukają schronienia pod moim dachem. Zapominają tylko o jednym, że dom będzie pusty, a ja zniknę. Najważniejszym zadaniem preppersa jest zbudowanie bezpiecznego schronienia, gdzie nic nie zostało pozostawione przypadkowi - wylicza.
Na pewno takim miejscem jest rezydencja w miejscowości Palos Verdes, kilka kilometrów na południe od Los Angeles. Nawet z zewnątrz dom robi niesamowite wrażenie. Wybudowany w stylu śródziemnomorskim, na działce o powierzchni 30 tys. metrów kwadratowych jedynie z pozoru jest wierną kopią willi z sąsiedztwa: ma szeroki, wygodny dojazd, kort tenisowy, odkryty basen.
Rezydencja zasadniczo różni się od okolicznych domów. W przeciwnym razie nie kosztowałaby 53 milionów dolarów. Dom zbudowano na wzór góry lodowej, widoczne jest tylko jedno piętro, pozostałe pięć kondygnacji ukryto pod ziemią. W podziemiach znajduje się kort tenisowy, na którym można z powodzeniem rozegrać turniej US Open. Sala balowa bez trudu pomieści orkiestrę i 350 gości. Ponadto dom posiada salę bilardową, mnóstwo tajnych przejść i labiryntów oraz dziewięć sypialni, 25 łazienek, no i dobrze zaopatrzoną spiżarnię.
Rezydencja nazywa się Hacienda de la Paz. Jej właścicielem jest John Blazevich. Milioner zbił fortunę na krewetkach. Po 22 latach postanowił sprzedać posiadłość i przeprowadzić się do Chorwacji. - Maklerzy bardzo często twierdzą, że prezentowane przez nich domy są jedyne i wyjątkowe. W tym wypadku to szczera prawda - przyznaje agentka nieruchomości Marcie Hartley. Znakomicie zabezpieczona i wyposażona rezydencja jest marzeniem każdego preppersa.
“Los Angeles Times” ochrzcił rezydencję przydomkiem ”Doomsday Prepper House“. Mike`a Hansena ogarnął pusty śmiech po lekturze artykułu. - W Los Angeles mieszka ponad 14 milionów ludzi. Po reklamie w prasie i telewizji każdy wie, że w pobliżu jest dom, zapewniający bezpieczeństwo, wodę i żywność na wypadek zagrożenia. Media podały nawet dokładny adres. Jak pan sądzi, dokąd podążą miliony głodnych i przerażonych mieszkańców Kalifornii w razie kataklizmu? - pyta retorycznie Hansen.
Dlatego Amerykanin trzyma w głębokiej tajemnicy miejsce swego schronienia. Nie chce rozgłosu w gazetach. Zainwestował w budowę domu zbyt dużo pieniędzy i czasu. Ma nadzieję, że zda egzamin w godzinie próby.
Mike Hansen zdradza jedynie, że dom leży na całkowitym odludziu. - Ważne, aby oddalić się od strefy zagrożenia i nie być celem szabrowników - wyjaśnia Hansen. Amerykanin kupił kawał ziemi o powierzchni 720 tys. metrów kwadratowych i zaprojektował na farmę przetrwania. Znajduje się na niej dwadzieścia domów zbudowanych na planie owalnym. Wszystkie są połączone podziemnymi tunelami, na środku znajduje się placyk, przeznaczony na spotkania mieszkańców. Każdy dom liczy od 100 do 170 metrów powierzchni mieszkalnej. Może w nim zamieszkać od czterech do ośmiu osób. - To nasza kryjówka - mówi Hansen. - Wprawdzie daleko jej do komfortu w Ritzu Carltonie, ale zapewni nam przetrwanie. Zgromadziliśmy zapasy wody i żywności przynajmniej na dwa lata. Możemy także się bronić, jeśli zajdzie taka potrzeba.
Hansen czyni przygotowania na wypadek, gdyby nieoczekiwanie musiał przedłużyć pobyt w samotni. Na terenie farmy zbudował szklarnię z aquaponiką, unikatową techniką rolną, łączącą uprawę roślin i hodowlę ryb w połączonym systemie obiegu wodnego.
- Możemy sami wytwarzać żywność i bez problemu
przedłużyć pobyt na farmie o pięć lat. Ważne, aby stworzyć społeczność, na której można polegać w sytuacji zagrożenia - tłumaczy. Bardzo często spędza na farmie urlop z rodziną. Chcą poznać system podziemnych korytarzy i przyzwyczaić się do obecności kamer monitoringu.
Hansen nic nie pozostawia przypadkowi. Przygotowuje się na dzień X, począwszy od wyboru samochodu (Land Cruiser, rocznik 97-99), przez dobór broni (pistolet Glock 22 jest na wyposażeniu wszystkich członków rodziny, aby mogli używać tej samej amunicji), a skończywszy na zastępczym środku płatniczym w razie wybuchu hiperinflacji: - Wybrałem srebro, bo łatwo je podzielić na mniejsze części. Na czarną godzinę zbieram rzadkie okazy srebrnych monet.
Jak widać Hansen jest przygotowany na każdą sytuację. Nie jest typem paranoika, czy szaleńca. W czasach apokalipsy każdy chciałby mieć u boku takiego przyjaciela. Mike starannie dobiera słowa i nie daje się ponieść emocjom. Doskonale wie, co robi. Na pytanie, czy byłby zdolny zabić człowieka w sytuacji zagrożenia, odpowiada bez wahania: - Tak, jestem gotowy!
Autor:
Jürgen Schmieder
Źródło: Süddeutsche Zeitung
ŹRÓDŁO -
ŹRÓDŁO
Erupcja superwulkanu znajdującego się w parku Yellowstone w USA może być kilkaset razy poważniejsza od wybuchu zwykłego wulkanu - twierdzą naukowcy. Wśród potencjalnych skutków wymieniają nawet "zagładę cywilizacji, jaką znamy" - informuje "The Independent".
Naukowcy wykonali analizę stopionej skały znajdującej się pod Parkiem Narodowym Yellowstone w USA i doszli do niepokojących ustaleń. Z ich raportu wynika bowiem, że erupcja superwulkanu jest możliwa bez udziału "zewnętrznego bodźca".
Do tej pory uważano, że wulkan może wybuchnąć jedynie w przypadku działania zewnętrznego tj. trzęsienia ziemi, które złamałoby skorupę ziemską. Najnowsze badania wskazują jednak, że do erupcji może dojść wskutek narastania ciśnienia wewnątrz superwulkanu.
Jak czytamy w "The Independent", superwulkany stanowią drugą - po uderzeniu asteroidy - najbardziej tragiczną w skutkach katastrofę znaną na Ziemi. W przeszłości wybuchy superwulkanów były odpowiedzialne za masowe wymieranie, długofalowe zmiany klimatyczne i krótkotrwałe "zimy wulkaniczne", które odcinały Ziemię od promieni słonecznych.
Ostatni znany wybuch superwulkanu odnotowano ok. 70 tys. lat temu w okolicach dzisiejszego jeziora Toba na Sumatrze. Erupcja doprowadziła wówczas do "zimy wulkanicznej" trwającej około 6-8 lat, a także globalnego ocieplenie, którego skutki były odczuwalne przez tysiąc lat.
Superwulkan znajdujący się pod parkiem Yellowstone wybuchł ostatnio około 600 tys. lat temu wyrzucając ponad 1000 metrów sześciennych lawy - to około 100 razy więcej niż podczas erupcji wulkanu Pinatubo na Filipinach, która spowodowała "zauważalny okres globalnego ochłodzenia".
Erupcja wulkanu Pinatubo spowodowała, jak czytamy w "The Independent", zmniejszenie średniej temperatury o około 0,4 stopni Celsjusza. Naukowcy szacują, że wybuch wulkanu pod parkiem Yellowstone zmniejszyłby temperaturę na świecie o około 10 stopni Celsjusza na około 10 lat i zmienił życie na Ziemi.
Skąd te przypuszczenia? Naukowcy przeanalizowali szeroki na około 55 mil fragment jaskini w parku Yellowstone, poddając go zmianom ciśnienia i temperatury. Stwierdzono m.in., że gęstość magmy znacznie spada w wysokich temperaturach i przy dużym ciśnieniu, a superwulkan może wyprodukować wystarczająco duże siły, aby przebić się przez skorupę ziemską.
Badania, których wyniki opublikowano w czasopiśmie "Nature Geoscience", prowadził szwajcarski Instytut Technologii z Zurychu. Naukowcy oparli swoje spostrzeżenia na wynikach badań przeprowadzonych na najnowocześniejszym sprzęcie rentgenowskim znajdującym się we francuskim instytucie w Grenoble.
Podano również, że ewentualnej erupcji wulkanu obecnie nie można zapobiec. Naukowcy próbują jednak opracować metodę monitorowania ciśnienia podziemnej magmy, co mogłoby pomóc w przewidzeniu ewentualnego wybuchu wulkanu. -
i coś z Polski
http://boungler.pl/