Wypowiedzi
-
Tylko że nie sam fakt pracy w sobotę jest sensem wypowiedzi kolegi, tylko sprawa nadgodzin (co zresztą wyjaśnił). Ja sam mogę i w niedzielę pracować, jeśli oczywiście miałbym możliwość odebrać należne nadgodziny w innym dniu tygodnia (swoją drogą dzień wolny w środku tygodnia ma moim zdaniem wiele zalet, dużo więcej spraw można załatwić). Także wszystko jest kwestią przyzwyczajenia.
Jednak łatwo jest teoretyzować patrząc z boku. Niestety realia są zupełnie inne i naprawdę tylko niewielki procent znanych mi kolegów z branży pracuje 40h tygodniowo, a nadgodziny naprawdę rzadko są rozliczane.
Dariusz Krawczyński:
Tak wiec moim zdaniem jesli salon jest czynny w soboty i nie zatrudnia na weekendy osobnego skladu, to najlepiej dogadac sie poprostu z wlascicielem na jakas lepsza pensje i juz. W soboty takie firmy zarabiaja najwiecej wedlug mnie, wiec nawet stawka godzinowa x2 w stosunku do dni w tygodniu bedzie ok.
Z całym szacunkiem ale dziwi mnie, że (wnioskując z Twojego profilu) masz kontakt z branżą motoryzacyjną, a mimo tego prezentujesz tak bardzo wyidealizowany pogląd na motoryzacyjny rynek pracy. To co napisałeś zachwyciłoby każdego handlowca w salonie samochodowym, niestety na palcach jednej ręki można policzyć firmy które w taki sposób rozwiązują kwestię nadgodzin i pracę w weekendy. A szczególnie teraz, gdy powraca rynek pracodawcy, nie pracownika.Piotr Biliński edytował(a) ten post dnia 12.09.09 o godzinie 17:39 -
Daniel Piaskowski:
Niekoniecznie, zależy od pracodawcy. Na samych prowizjach od sprzedaży samochodów nie zrobisz kariery finansowej.
Jak w każdej branży... Najwięcej zależy od pracodawcy. Ale jak ktoś jest obrotny to z zarobków będzie zadowolony :)
Tak jak wspomniał kolega powyżej- dużo sprzedajesz, dużo zarobisz... -
Tylko widzisz, to co napisałeś można wykorzystać dopiero na rozmowie. A żeby się na nią "załapac" trzeba mieć na tyle ciekawe CV, aby potencjalnego pracodawcę zachęcić do spotkania. I to tu jest właśnie sedno sprawy- dobrze napisane, ciekawe i nie za długie CV z listem motywacyjnym. To naprawdę 70% sukcesu.
Ja sam załapałem się do pracy w salonie po wysłaniu wielu CV, zawsze wychodziłem z założenia że trzeba próbować. No i w końcu się udało :)
I to bez doświadczenia w branży motoryzacyjnej.
Także mogę podpowiedzieć tylko jedno- wytrwałości!!!
Aczkolwiek zgadzam się z opinią, że teraz do pracy w salonie załapać jest się znacznie trudniej niż jeszcze w zeszłym roku... -
I tu się zgadzam z koleżanką. Sam jestem przykładem handlowca, którego do pracy w salonie przyjęto bez doświadczenia w handlu i bez żadnych znajomości. Trzeba po prostu być pewnym siebie (oczywiście bez przesady), a reszta przyjdzie sama.
Ja na swoją rozmowę o pracę nauczyłem się prawie całej specyfikacji i to też na pewno pomogło mi zrobić pozytywne wrażenie.
No i podstawą jest dobrze zrobione CV i list motywacyjny!
I mam znajomego który również startował od zera i też udało mu się załapać do pracy w salonie... I to ekskluzywnej marki.
Grunt to przestać sobie wmawiać że się nie da, a po prostu poświęcić trochę czasu i próbować, próbować i jeszcze raz próbować! A wtedy zapewniam każdego, że się uda.Piotr Biliński edytował(a) ten post dnia 17.07.09 o godzinie 12:27 -
Michał G.:
Przemysław Wiechecki:
Legendarna jakość TOYOTY ciągnie się od ok. 1995 r., ale od tego czasu wiele się zmieniło, oczywiście na niekorzyść tej marki. TOYOTA stara się podtrzymać jakość produktów obligując użytkownika raz do roku lub co 15 000 km. Wizyta trwa prawie dzień roboczy. Wiem, że sporo tego czasu to działania prewencyjne.
Generalnie jakość produkowanych samochodów w tym koreańskich jest na porównywalnym poziomie. Jedne modele psują się rzadziej inne częściej. Podobnie jak pralki, lodówki etc. Są to tylko urządzenia.
TOYOTA w Europie nie ma wcale takiej mocnej i mitologicznej pozycji jak w Polsce ba traci ona dość szybko rynek.
Jakbyście mieli pytanka służę poradą.
A co do bezawaryjnosci 'koreancow' jak znajdziesz chwile czasu wejdz na ponizsze linki:
http://mojaceed.pl/forum/viewtopic.php?t=3219
http://mojaceed.pl/forum/viewtopic.php?t=3218
http://mojaceed.pl/forum/viewtopic.php?t=3178
A ja powiem tyle- podaj mi jakikolwiek obecnie produkowany model, a w przeciagu paru minut znajde Ci na jego temat przynajmniej kilka negatywnych opinii.
Zadziwia mnie Twoja znajomosc Kii- skoro twierdzisz, ze problemy tych aut sa czestsze niz innych, to widac znasz te marke lepiej ode mnie...
Powiedzmy sobie uczciwie- obecne diesle sa bardzo wrazliwe (czyt. trzeba o nie dbac) a problemy w postaci padajacych kol dwumasowych czy wtryskiwaczy dotycza kazdego Common Raila- i zapewniam Cie, ze w takim samym stopniu dotyczy to Citroena, Kie czy Mercedesa.
Akurat auta Kia znam naprawde dobrze i na ich temat moge cos powiedziec. Maja swoje wady, ale z czystym sumieniem moge powiedziec, ze pod wzgledem awaryjnosci (moze poza Carnivalem, ktoremu zdarzaja sie irytujace usterki) okazuja sie lepsze niz wiekszosc konkurentow (a juz jak ktos mowi ze niemieckie samochody sa bezawaryjne to mi sie smiac chce, to co sie dzieje obecnie z nowymi Volkswagenami i BMW to po prosu zenada).
Prawda jest taka, ze stereotypy o danych markach juz dawno nie maja swojego pokrycia w rzeczywistosci. W przypadku pewnych marek na niekorzysc (np. BMW, Volkswagen, Toyota) a w przypadku innych- odwrotnie.
A internetowe fora maja to do siebie, ze jakby czlowiek tylko na ich podstawie mial decydowac sie na zakup auta, to chyba zadnego by nie kupil :)Piotr Biliński edytował(a) ten post dnia 20.04.09 o godzinie 14:01 -
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy KIA
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy KIA
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy KIA
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy KIA
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy KIA
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy KIA
-
Cezary Walczak:
Panowie,
To co jest tematem tego forum to właśnie subiektywne odczucia kierowców, a nie uzasadnień ekonomicznych koncernów samochodowych, czy też grupy docelowej.
Paweł,
Twoja wypowiedź powinna się znaleźć w temacie co się opłaca i co jest bardziej bepieczne.
A Ty Piotr pewnie jeździsz Fiatem, albo Alfą.
Starajcie się nie zmieniać tematu.
Pozdrawiam
Nie wiem Czarek, może i się mylę, ale ja żadnej zmiany tematu nie zauważyłem. To, co napisałem i to, co napisali poprzednicy to właśnie nic innego, jak opinie różnych ludzi na to samo zagadnienie.
Natomiast jeśli chodzi o mnie to owszem, jeżdżę Fiatem, co już na tym forum pisałem. Także jeżdżę autem włoskim, zawodowo sprzedaję koreańskie, a co sobie kupię w 2009 roku (bo już czas na zmianę)- jeszcze nie wiem.
Daleko mi jednak do ślepej miłości względem jednej marki. -
Święte słowa Paweł, zgadzam się ze wszystkim co napisałeś :)
Dodam tylko od siebie, że nie sposób oceniać awaryjności ośmio czy dziesięcioletniego BMW lub Mercedesa jeśli nie jeździło się nim od nowości... To są samochody, które w 90% mają tak olbrzymie przebiegi, że jak widzę w ogłoszeniach C-klasę 200 CDi lub BMW trójkę z 2001 roku i z przebiegiem 98 000 km to nie wiem czy śmiać się czy płakać :)
Jak się kupi skatowany samochód to nie pomoże fakt, że to Toyota bądź Mercedes... To samo dotyczy marek mniej "prestiżowych". Ostatnie lata pokazują jednak, że te granice mocno się zacierają i i to eksploatacja decyduje w 90% o awaryjności auta, a nie jego znaczek na masce.
A zresztą... Z obecnych Toyot to na ogół takie japończyki, jak z Ceed'a koreańczyk, który w sumie nigdy Korei na oczy nie widział ;] -
Ja jezdze od 2,5 roku Fiatem Punto HGT, rocznik 2000. I powiem tyle- bardzo sobie go chwale, z tym ze tak jak pisano wczesniej wszystko sprowadza sie do egzemplarza- ja go kupilem od pierwszego wlasciciela, krajowy, stan techniczny i wizualny perfekt...
A jak czytam fora gdzie ludzie pisza ile to juz napraw zrobili w swoich hgt-kach, to w szoku jestem, o niektorych czesciach nawet nie slyszalem wczesniej :)
I o to wlasnie chodzi- nie o marke, ale o egzemplarz. Wbrew pozorom znacznie latwiej jest kupic skatowana Toyote niz np. Fiata...
A co do niemcow to doswiadczenia mam tragiczne- Vectra B 2.2 DTi- padly wtryskiwacze przy 60 000 km, a tankowalem tylko na Orlenie... Za naprawe w Oplu krzykneli 15 000 zl, zrobilem za 10 000- taniej nie znalazlem...
I uraz do nowoczesnych diesli pozostal mi do dzisiaj, nie kupie sobie ropniaka. Za duzy uraz :)
Chociaz ojciec jezdzi Citroenem C4 1.6 HDi, zrobil nim 140 000 km i NIC, kompletnie nic... Zadnych usterek. A fura z 2004 roku, czyli teoretycznie powinna miec choroby wieku dzieciecego.
Ja sam przymierzam sie do zmiany w przyszlym roku, moze Alfa (kocham ta stylistyke), moze Citroen C2 VTS... Lubie male samochodziki z dosc mocnymi silnikami :)