Wypowiedzi
-
Nie uważam, że powinno się pominąć książki Mroziewicza, czy kogokolwiek innego, bo to zamyka całą dyskusję - bo jak dyskutować o czymś, czego się nie zna? (to tak na marginesie:)) Żeby napisać, że książka jest dobra, bądź słaba warto by przeczytać ciut więcej niż wrzutka na okładce :)
Ostatnio wynalazłem w Matrasie na jakichś przecenach Ryszarda Sługockiego "W pogoni za Imogeną". Nie jest to typowo podróżnicza książka, ale... raczej gawęda człowieka, który opowiada to, co widział pod koniec lat 50 i na początku 60 przebywając w Wietnamie. A jest bardzo kolorowo, bo przebywał tam z szychami ówczesnego aparatu partyjnego jako tłumacz. Ubaw po pachy, sporo anegdot. Tak jakby słuchało się opowieści dobrego wujka przy herbacie :) Jestem w trakcie, więc więcej napiszę za kilka dni ;)
A sam Sługocki to widać niezłe ziółko ;) - w 57 roku wybrał się Warszawą dookoła świata, a w latach 60 garbusem jechał przez Saharę. Niezły wariat - chyba wolę czytać historie wariatów, niż wystudiowane i głębokie opowieści podróżnicze (często pseudo antropologiczne). -
tradycyjny wqrw: zrywanie ze ściany farby paznokciami, wydzieranie sobie i przypadkowym przechodniom włosów, walenie głową o ścianę, płynne i rytmiczne uderzanie dużym drewnianym kijem w rzeczy znajdujące się w zasięgu wzroku, wyrywanie znaków drogowych, rysowanie aut kluczem na parkingu, itp. itd.
A po co to wszystko, skoro jest moja adrenalina, która to zastępuje...
:D
http://www.youtube.com/watch?v=395GYHWH4ZkPaweł Olszański edytował(a) ten post dnia 27.11.09 o godzinie 10:01 -
Tyle słyszałem o Pałkiewiczu, zwłaszcza o "Pasji życia". No to wziąłem to w końcu do ręki, i co? Słabiutko. Próbuje w niej opowiedzieć z (na oko) 50 przygód na 400 stronach. Ledwo się coś zaczyna dziać, a tu koniec i już kolejna. Słabo się to czyta, a właściwie w ogóle się tego nie czyta, a laurka wyprawiona we wstępie przez Gabriele Bordignon wręcz przyprawia o mdłości. Proszę oczywiście nie myśleć, że neguje wielkie wyczyny Pałkiewicza, bo tak nie jest, uważam że wychwalanie tej książki jest nieporozumieniem.
Tak samo wygląda sprawa z Cejrowskim, zmęczyłem jego książki, ale więcej w nich gloryfikowania własnej osoby aniżeli samej podróży. Takie mam odczucia.
Dlatego pozostaje przy Kapuścińśkim, Jagielskim, seria Terra Incognita, co prawda to reporterka, ale IMHO o wiele bardziej wartościowa.
Polecam cofnąć się kilkadziesiąt lat wstecz, kiedy to podróżowanie wcale nie było takie łatwe jak dzisiaj: Tadeusz Zimecki, Lech Niekrasz, Janusz Wolniewicz, Tadeusz Perkitny. -
Piotr K.:
Jaromir W.:
Będąc tam w marcu br otrzymałem namiary na lokalnego przewodnika "z polecenia", który odebrał mnie z lotniska, woził gdzie chcę (klimatyzowanym autem) także w wczesnoporannym wstawaniem na wschód słońca, tłumaczył przez 3,5 dnia - kosztowało mnie to 100 USD.
Sporo. Motoriksza kosztuje ok. 10 USD dziennie.
a wypożyczenie roweru 1 USD za dobę, pedałowania jest jakieś 15 minut z miasta do Angkor Wat i można wjechać w okoliczne wioski i być niezależnym od jakiegos rikszarza czy taksiarza. A za kolejne dwa dolce kupić książkę. I wcale nie trzeba tej setki dolarów i klimatyzowanego auta, które i tak utknie w korku przy wjezdzie. A wydaje mi sie, że frajda na rowerze się pokręcić jeszcze wieksza. -
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy GRUPA AKTYWNA - Spotkania i Zloty
-
Jeśli chcesz w miasteczku osiąść, to polecam Chiang Mai (północ Tajlandii, zdecydowanie taniej niż na południu i znacznie mniej turystów) w styczniu 2009 roku widziałem oferty wynajmu pokoju w guesthousie za ok 2200 Bahtów miesiecznie(10 B= ok. 85 gr. wiekszosc z nich byla w niezlym stanie, oczywisice bez luksusow, bez klimy - za to skromny pokoj, wiatrak, lazienka w pokoju). Okolica ciekawa, troche gór i miasteczko przyjemne. Swietne jedzenie, przyjazni ludzie, mnostwo swietnie wyposazonym sklepow z uzywanymi ksiazkami za grosze :). Ewentualnie mozna pojechac do Pai (o ile dobrze pamietam ok 80 km na wschod od Chiang Mai). Równie pieknie i pewnei taniej.
Jeśli szukasz czegos dalej od cywilizacji, to drugie miejsce, ktore moge polecic to wyspa Don Det na granicy Laosu i Kambodzy (wyspa znajduje sie po stronie laotanskiej)- tutaj jest zupełny OFF. Brak prądu, chaty bambusowe do wynajecia juz od ok. 1,5 $ za dobe. Tuz przy mekongu, jest troche turystów, ale nie sa to liczby zatrważające, zjeść swietny i duzy posiłek mozna za 1,5-2 $. PRad jedynie wieczorem właczony jest z na 2-3 godziny z generatorów na benzyne. Wspaniale miejsce, czas stoi w miejscul. :) -
Ja leciałem Kuala Lumpur - Perth i jest dokladnie tak, jak magda napisała - strasznie ciasno. Kilkugodzinny lot można odczuć w kościach. Ale poza tym wszystko jak najbardziej ok.
A przy krótszym locie (Phnom Pehn - Kuala Lumpur) można smiało sie pakować w Air Asia za kilkadziesiąt dolców, z tego co pamiętam, to samolot był zapełniony tylko do połowy. Oczywiscie ciasno, ale przy tak krotkim locie nawet sie tego nie czuje. -
o ciekawych projektach podróżniczych - http://ollox.wordpress.com
-
Nie powtarzając tego co padło już wyżej, tak na szybko co mi przychodzi to głowy, to z rodzimych rzeczy nie wypada pominąć Dick4Dick 'grey album' i Loco Star 'Herbs'.
A z zagranicznych M83 'Saturdays=Youth'. -
http://www.youtube.com/watch?v=CqptH_JNKCQ
czujecie to? :P