Wypowiedzi
-
Chodzi mi o w miarę rzeczową dyskusję, z argumentami ZA i PRZECIW a wnioski każdy sam wyciągnie. Tymczasem dziś ich strona wygląda na dość sekciarską: entuzjastyczne ZA, część informacji tylko dla swoich ("nie masz uprawnień... "), brak forum...
-
Czy ta strona jeszcze istnieje? Ja dopiero się zapoznaję...
Napisałam na innym forum (niestety zgubiłam linka):
Z Germanische Heilkunde zapoznaję się dopiero teraz. Od razu mnie uderzyło, że "coś w tym jest". Niestety, zaraz na wstępie słyszę, że trzeba zmienić paradygmat czyli przekonania. Wobec tego dr Hamer z jego systemem psychika-mózg-ciało zostanie okrzyknięty hosztaplerem a jego nauka wytłumiana. Dla oficjalnej medycyny nasz organizm jest mechanizmem TYLKO fizycznym. Zmiana przekonań jest po prostu ZA TRUDNA, oficjalna nauka jest materialistyczna.
Widzę tu analogie z "ustawieniami Hellingera", gdzie chodziło o usuwanie zaległych konfliktów w rodzinie – choć metoda działała, także nie znaleziono "racjonalnego" czyli materialistycznego wyjaśnienia, więc okrzyknięto twórcę oszołomem i zapomniano.
Obecnie zapoznaję się z "uzdrowieniami wiarą". Na YT ojciec Daniel Galus i Witek Wilk hurtowo cuda robią, a w. Wilk nawet stara się wytłumaczyć technikę. Tam osoba uleczana dostaje silny pozytywny ladunek w psychikę (opisy tych "zaśnięć w Duchu £w."- jako wyjątkowo przyjemne) po czym następuje wyleczenie. Natychmiastowa harmonia i usunięcie problemów w psychice a w ciele naprawa natychmiast albo stopniowa.
W latach 30-tych Lakhovsky skutecznie leczył raka rezonansem magnetycznym – i też go zabito (? – niewyjaśnione okoliczności śmierci) a wiedzę utajniono...
Ale kto i kiedy zbierze te informacje razem? -
Potrzebuję, prędko, jakichś metod na oczyszczenie serca z nienawiści. Źeby komuś pomóc. (Chrześcijaństwo mówi tylko CO, buddyzm CO i JAK –użyteczne metody, upaya.)
Nie znam ich, bo dla siebie nie potrzebowałam. Ale ktoś cierpi na rasizm, strach, paranoję ("cały świat przeciwko mnie") - i to od lat, i nadaje się właściwie do psychiatry a tam tylko zagłuszą chemią objawy a robaka w sercu pozostawią. Tam jest poczucie winy, bo "może i ja skrzywdziłam czy nie żywiłam najlepszych uczuć, ale i mnie skrzywdzono", i "czucie się ofiarą" (to z braku przebaczenia) ... No, po prostu piekło (co jest i stanem umysłu). I to już od lat.
Czy można tu jakoś pomóc? -
Och, nie, (fuj, wchodzic w cudze martwe cialo! obrzydliwosc, to jak obkleic sie trupem). Przeciez prosciej sie na nowo urodzic i mile dziecinstwo przezyc. Dostac cialo wlasne i nowe. A jesli karme mam dobra,to przeciez nie wyladuje gorzej niz mam teraz.
Zreszta przypuszczam, ze moje umiejetnosci w tej jodze sa niewystarczajace (i wcale mnie do tego nie ciagnie). -
Szukam dobrej reprodukcji Koła Zycia, a wszystko co znajduję na necie to nie to... Albo rozmazane, albo brak szczegółów (np że w każdym świecie znajduje się jakiś Boddhisattva, co pokazuje wyjście) , albo nieraz w 12 współzależnych przyczynach brak jakiegoś detalu...
Obejrzałam images pod linkami w googlach na Koło Zycia, wheel of life, Bhavacakra – i wszystko nie to. Paweł, przepraszam, że zawracam głowę takim drobiazgiem, ale będę wdzięczna pomoc.
A na co mi to potrzebne – to długa historia, chodzi o ciekawe odczytanie symboli religijnych.
Trochę podobnie jak to robi Nassim Haramein na http://swietageometria.info/przekroczyc-horyzont-zdarzen, co odczytał nawet kręgi zbożowe. -
Ofiarowanie mandali
Jak to szczegółowo wygląda w rytuałach tybetańskiego buddyzmu, Paweł opisał z precyzją erudyty.
Ja mogę dodać tylko co wiem na temat ogólnie.
Ofiary "w górę" : bogom, buddom, lamom zawsze dają nam zasługę, przynoszą pomyślność, zmniejszają złą karmę tzn są pożyteczne.
Ofiary mogą być materialne (odzież, pieniądze, jedzenie) , symboliczne i nawet tylko w umyśle (w wizualizacji).
"Ofiarowanie mandali" należy do symbolicznych. Ale mandala tutaj jest symbolem twojego świata! Twojego miasta, domu, życia i rodziny, wszystkiego, co się w twoim świecie znajduje. To cały twój świat ofiarowujesz swojemu guru, Bogowi czy Buddzie.
Odtąd – twój świat jest w mądrzejszych niż twoje rękach. Ma silniejszą opiekę. Już nie ty sam jesteś za wszystko odpowiedzialny. Masz oczywiście jak najlepsze intencje, działasz jak możesz najlepiej, lecz jeśli mimo wszystko nie wszystko dzieje się z zgodnie twoimi zamierzeniami, nie klniesz i nie pomstujesz i nie wpadasz w rozpacz lecz powiesz : "Niech będzie wola Twoja..."
Czytałam też o najwyższym poziomie mandali, sekretnym: w wizji Teilharda de Chardin, gdzie jego mandalą jest cały świat ze wszystkim co istnieje, a on, kapłan, ofiarowuje go Bogu jak hostię podczas Mszy. -
Wielki Namkhai Norbu ma za yidama Hewadżrę... (A ja, będąc w linii kagyu, nawet nie wiem dokładnie kto/co to jest; nieładnie.) Zyciorys Marpy czytałam (Tsang Nyon Heruka "Zycie Marpy Tłumacza"
Przel.: Artur Przybysławski , Wyd. HUNG – Opole, 2004)
i tam pisało, że ze śmiercią Tormedode, syna Marpy, przepadły w linii kagyu nauki, jak łatwo, bez wieloletnich medytacji, osiągnąć oświecenie.
Może przetrwały w innych liniach i to jest właśnie dzogczen?
Marpa miał "siedmiu synów z krwi" (w tekscie) a także uczniów. Czy żaden z nich tych nauk nie dostał? Dlaczego? Czy nie był zdolny zrozumieć, praktykować, przyswoić?
Tak tylko sobie głośno myślę... -
Zajrzalam. Wspaniala, wlasnie o to mi chodzilo! Szukam dla kolegi "wysokiego jogina" i wegana od lat w Poznaniu. Thx za strone i link do niej.
-
Tez sie przestraszylam . )))
-
Thx.
Slowa oswieconych koja wszelki bol.
(Tj "nie samym chlebem zyje czlowiek".) -
paweł włodarczyk:
Ø widzenia podczas ganapudży czasem używa się niewielkie
To nie z powodu nawiązywania pozytywnych relacji używa się takich substancji jak mięso czy odrobina alkoholu.
W dawnych Indiach substancje te były tematem tabu. Dlatego aby m.in. ćwiczyć się w widzeniu zjawisk z absolutnego punktu
Ø ilości np. mięsa czy np. alkoholu.:)
Mi to przypomina indyjski rytuał "5-ciu M". Chyba tantryczny, tajny, żeby złym językom nie dawać okazji. Pisze o nim Eliade.
Tam się używało 5-ciu zakazanych normalnie substancji, których nazwy rozpoczynają się w sanskrycie na literę M , a to: palone orzeszki, ryba, mięso, alkohol (wszystko afrodyzjaki) i stosunek seksualny, ten w pozycji lotosu, w unii Yab-Yum, jak Buddowie z partnerkami. Chodziło o kontrolowane wzniesienie Kundalini i osiągnięcie w ten sposób oświecenia.
Holy orgy in the forest. Oczywiście takie metody łatwo się degenerowały. Byś może ślad tego rytuału w naszych sabatach? -
Paweł, wspaniale tłumaczysz.
Ganapudża – czyli wspólna uroczysta uczta, joginów i oświeconych, gdzie ucztują wszyscy i wszyscy lub najmądrzejsi głos w sprawach duchowych zabierają. Jak w czasach Marpy, gdzie na cmentarzach (czy polach kremacji) zbierali się wielcy jogini.
Na polach kremacji wokół ognia palącego zwłoki zbierali się nocą wędrujący sannyasi. A tam na jednego oświeconego tysiąc szalonych. Tam i czarnej tantry uczono.
Byo drugie zebranie. Gdy cała wieś ucztowała razem (u nas pozostał zwyczaj dożynek). To na takim zebraniu raz syn Marpy wspaniale przemawiał. (I wuj mu za to konia ofiarował, a ten poniósł i rozbił chłopcu głowę..)
U nas – taką bardzo wysublimowaną ganapudżą jest Msza św. -
Bardzo ładnie, Arkadiusz. Na codzień jesteśmy wegetarianinami. Ale w tym rytuale chodzi o przełamanie wszystkich przyzwyczajeń, które mogłyby nas ograniczać na naszej drodze. (By nie bać się ani bogów ani demonów i niczym nie gardzić. Tantryczny rytuał, LOL).
Mi podano na dłoni kawałki surowego zwierzęcego ścierwa (które miało symbolizować ludzkie mięso). Ale tylko dotknęłam ustami i wystarczyło. Jeść tego nie musiałam. Ważniejsze było rozumieć (po co). -
A co za roznica? Nawet ta krotka, recytowana co dzien w macierzystym jezyku, wystarczy.
(Ale, sorry, mieszam sie w nie swoje pieniadze. Nie moja sprawa jak sobie kto powiesi fortepian na suficie. Przepraszam.) -
Thx, Paweł, że Ci się spodobało.
Pokłony są używane wszędzie, co dzień, całe życie. Siadając do porannej medytacji wykonuję 3 pokłony przed Buddą. Tak samo wchodząc do gompy. Alfabet gestów buddysty.
Na http://karmaling.org, w małym dojo Zen w Paryżu (metro Pernety) czy w pagodzie w Joinville (linia Theravady) widziałam też pokłony "krótkie" (ze względu na brak miejsca):
Zaczyna się tak samo : złożonymi dłońmi dotykam czoła, ust i serca, skłaniam się, prostuję, padam na polana -
- i tu różnica -
skulona na kolanach dotykam czołem ziemi. Łokcie na wysokości głowy, ręce też dotykają ziemi dłońmi w górę w pozycji otrzymywania daru czy "podtrzymuję stopy Buddy".
Uważać, by nie przygadano, jak Blofeldowi w taoistycznym klasztorze w Chinach: "nasz nowy towarzysz medytacji jest bardzo pobożny – nawet jego dupa robi za kopułę".
Z tego należy się zręcznie podnieść, nie przydeptując szaty i możliwie symetrycznie. Odpycham się rękami od ziemi też możliwie dyskretnie.
Gdy już stoję – sklon z dłońmi złączonymi na piersiach.
Tak to wygląda mniej więcej. -
Tja, ale jak ja się tam znalazłam... To długa i zwariowana histrioria. ( Którą może już czas opowiedzieć. W czasie wolnym.)
Andrzej Witosław O.:
Spoko, im więcej tym lepiej. "Szanujemy wszystkich bogów" – mój przyjaciel Pushkar, hinduista. A uprzejmi Tybetańczycy nawet demony tytułują "gniewnymi bóstwami".
i haraszo, podstawa to schronienie nie w Bogach, choć przydatni czasem. -
Oleg P.:
Ale mi link nie dziala. Mowi, ze "nie mam uprawnien do ogladania tej strony".
Unikalna okazja do zgromadzenia dobrej karmy!
http://www.goldenline.pl/forum/grupa-ludzi-zyczliwych
To jak? Scisle tajne czy podanie do nich trzeba pisac? -
paweł włodarczyk:
Akurat byłam w pobliżu... Lama dawał Schronienie , to wzięłam. Bo a nuż się przyda...
Napiszcie jak wyglądał wasz początek przygody z karma kagyu.
(Nie byłam do końca przekonana, ale Magali, moja matka chrzestna w Dharmie, namówiła. )
No i się przydało. -
Według moich, oczywiście niepełnych, informacji na temat pokłonów – należą one do 'nyndro' – oczyszczeń wstępnych; i dopiero po wykonaniu ich uczeń może skutecznie studiować dalej. A buddyzm to nie tylko książkowa wiedza do opanowania ale ma i nas samych zmieniać (ulepszać).
Analogicznie: i u nas najpierw dziecko uczy się alfabetu a potem literatury. Pokłony uczą nas jak się zachowywać przy spotkaniu z lamami. Dla naszej własnej korzyści – byśmy jak najlepiej ich nauki przyswoili.
Jak każde zalecane ćwiczenie - jest wielopoziomowe: zachodzi na poziomie ciała, mowy i umysłu (zewnętrznym, wewnętrznym i sekretnym) a być może nawet na poziomie absolutnym (dzogczen). I nawet wielki Namkhai Norbu 2 x w swoim życiu przerobił serię pokłonów.
Powtórzenie 100 000 razy każdego ćwiczenia – aby wbiło się w pamięć nawet najtępszemu.
Paweł Włodarczyk podał wystarczający rysunek i tekst Schronienia, Piotr Gałęziowski podkreślił znaczenie wizualizacji Linii i Drzewa Schronienia podczas, bo "inaczej to tylko zwykła gimnastyka".
(A kto stworzył przestrzeń? A kto założył forum? A kto dyskutuje? Kto przeczyta? )
Jak to działa na zewnątrz, na ciało, wytłumaczył Paweł Włodarczyk:
"Ze zdrowotnego punktu widzenia pokłony są świetną praktyką równoważącą nasze ciało. Równoważą nam lewą i prawą połowę ciała, wzmacniają mięśnie, ćwiczone z umiarkowaną intensywnością korzystnie wpływają na kręgosłup(do pewnego stopnia mają korygujący wpływ na naszą postawę). Ponadto pokłony dobrze oczyszczają kanały energii itd."
Widziałam doskonale sprawnego 80-letniego mistrza Zenu Jacquesa Brosse w idealnych pokłonach i wielu jego równolatków, co nawet nie potrafili już usiąść na podłodze.
Pokłony zachowają nasze ciała sprawne do późnej starości. (korzyść niezaprzeczalna).
Ale Paweł Ulicki pyta, jak to działa na umysł.
"Działacie inspirująco. Jak jeszcze Paweł dorzuci coś o tym jak praktyka pokłonów działa na umysł to znowu się za nie zabiorę"
Otóż...
być może, że to co napiszę, nie wchodzi w oficjalny przekaz dla wszystkich; być może, że to buddyzm nieco ezoteryczny – ale :
wszystko, co powyższe, to tylko połowa pokłonów.
Drugą połowę pokłonów wykonujesz przed wszystkimi!
Przed skłonieniem się przed Buddą, ukochanym lamą, guru – nikt nie ma oporów.
Przed skłonieniem się przed rodzicami – także nie. Należy się im wdzięczność za ciało i wychowanie w dzieciństwie.
Ale w końcu masz się skłonić nawet przed wredną sąsiadką i jej pieskiem, co sika na twoją słomiankę! I właśnie tu możesz dokładnie zauważyć, gdzie ego zaczyna protestować.
Chyba, że już z oświeconego poziomu, we wszystkim widzisz tylko "naturę buddy w jej niezliczonych przejawach".
To dzięki temu ćwiczeniu tybetańscy mnisi są najuprzejmiejszymi ludźmi na świecie.
Cwiczenie w pokorze? Ale traktowanie wszystkich z najwyższym szacunkiem spowoduje, że każdy i ciebie z szacunkiem potraktuje. (Karma działa jak lustro.) To ćwiczenie pozwala usunąć dwa pomniejsze skażenia umysłu: pychę i zawiść, odpowiedniki odpychania (strachu, nienawiści) i przyciągania (pożądania, zazdrości) w relacjach z ludźmi. A pycha (gardzę innym uważając się za lepszego) i zawiść (uważam się za gorszego i zazdroszczę mu czegoś) to nieprawidłowe postawy umysłu. Takie wahnięcia od stanu równowagi, gdzie : jestem w środku (buddyzm to "droga środka") i zawsze się znajdzie starszy i młodszy, bogatszy i biedniejszy, mądrzejszy i głupszy. Prawidłową postawą jest : "w górę szacunek, w dół opiekę, równym przyjaźń". A wszystkim odpowiedni szacunek i miłość (tu: życzliwa uprzejmość).
Wiem, co może dawać NIE przerobienie pokłonów.
Bo tak jakoś jest, że w rozwoju osobistym nieraz wystarczy przerobić problem symbolicznie, w medytacji (lecz rozumiejąc!)– a wtedy już nie trzeba tego (obciążenia karmicznego) przerabiać w realu.
Pokłony ustawiają naszą harmonijną relację z innymi ludźmi. Bez pokłonów – nieraz ktoś cierpi z powodu urażonego ego (korona mu z głowy spadnie) gdy z doktoratem z filozofii musi zmywać gary czy zamiatać metro.
I odwrotnie – przerobienie na symbolach (łatwiejsze!) uczyniłoby zbędnym wykonywanie ciężkich czy "upokarzających" prac w realu.
(To należy do "gry z karmą" – nowy temat.)
Także w depresji często występuje postawa "przepraszam, że żyję" i pozwalam każdemu sobie wchodzić na głowę (błąd w szacunku do samego siebie). Pokłony i wynikające z nich poczucie własnej wartości (bo i JA jestem w mojej czcigodnej linii przekazu od samego Buddy) – skutecznie przed takimi błędami zabezpieczą.
Nie wiem, czy powyższe jest bardzo ortodoksyjne, więc przedstawiam tu pod wasz wgląd.
"Odrzućcie wszystkie aurorytety, sami osądźcie".
Gassio. -
Nie,nie, im więcej wyjaśnień tym lepiej.
Właśnie tu, gdy słowa oświeconych brzmią nam paradoksalnie czy obrazoburczo – jak najbardziej należą się (szerokie) objaśnienia.
- 1
- 2