„Podróbki (nie) lubimy”
W prasie bardzo modnym tematem stały się „podróbki”. Pisze się o nich często i w różnych ujęciach, jednak generalne przesłanie pozostaje podobne – „podróbki” towarzyszą nam w życiu codziennym, mieszają się z towarami oryginalnymi, stanowią zagrożenie, „biznes podróbkowy” rozwija się.
Ze wszystkimi tymi stwierdzeniami nie sposób polemizować. Szczególnie interesujący wydaje się temat zagrożeń, jakie fałszerstwo ze sobą niesie. Obniżenie jakości, obniżenie prestiżu marki, zagrożenie zdrowia użytkowników (np. leki), czarna strefa podatkowa itd. Wydawać by się mogło, że na podróbkach wszyscy tracą: przedsiębiorcy, budżet państwowy, klienci.
Problem w tym, że w Polsce poza szeroką debatą na temat konieczności walki z „podróbkami” robi się naprawdę mało.
Przykładów „z życia” mogę wymienić naprawdę sporo. Zaczynając od najprostszych – „podróbki” papierosów. Koncerny tytoniowe wydają fortunę na kampanie ostrzegające użytkowników o „podróbkach”. Jednocześnie zabezpieczenie paczek papierosów po prostu nie istnieje. Przy nakładach, w których sprzedaje się papierosy, można by zastosować zabezpieczenie, które znacznie utrudniłoby „podróbki” i kosztowało mniej więcej 3 grosze. / szt. Paczka papierosów to koszt ok. 10 zł.
Dokumenty państwowe – zabezpieczane pieczątką. W dzisiejszych czasach kuriozalne i niewyobrażalnie wręcz naiwne. Konkretnym przykładem mogłaby być np. Legitymacja Przewodnika Miejskiego. Kurs na przewodnika jest drogi, czasochłonny i wymagający wiedzy. Oprowadzanie wycieczek bez uprawnień grozi grzywną. Sprawa wydaje się poważna. Dotychczas legitymacje zabezpieczone były pieczątką. Podrobienie takiej legitymacji zajęłoby nastolatkowi kooperującemu z pobliskim sklepem papierniczym, władającemu sztuką obsługi skanera ok. 15 min. Wielokrotnie próbowaliśmy przekonać Urzędy Marszałkowskie do legitymacji zabezpieczonych hologramem – nieskutecznie. W ostatnim czasie ustawodawca zmienił zapis – od niedawna legitymacja może być zabezpieczona hologramem lub pieczątką…Urzędnicy zamawiając dodruki chcą unikać wydawania dwóch różnych modeli legitymacji, wybierają więc starą, „sprawdzoną” pieczątkę. Różnica w cenie – żadna lub znikoma. Co więcej, legitymacja z hologramem może okazać się tańsza…
Natychmiast przychodzi na myśl podpis notariusza, który powinien być chroniony w sposób szczególny, a jednak nie jest. Wystarczyłaby prosta transparentna etykieta holograficzna. Nikt nie jest tym zainteresowany. Koszt takiej etykiety przy małych nakładach wyniósłby kilkadziesiąt groszy – średnia wartość aktu notarialnego – mniemam, że w granicach kilku tysięcy złotych.
Kolejny przykład dotyczy tym razem firm prywatnych. Kilka powszechnie znanych, prestiżowych marek założyło coś na wzór stowarzyszenia walczącego z „podróbkami”, działając w ramach jednego z portali aukcyjnych. Niestety wszelkie moje próby włączenia się do programu jako specjalista od zabezpieczeń nie powiodło się. Dodam, że usługi doradcze oraz rzeczoznawcze chcieliśmy świadczyć bezpłatnie. Nikt nie był zainteresowany współpracą ani jakimkolwiek działaniem, które mogłoby w sposób prosty i skuteczny przeciwdziałać „podróbkom”. „Formuła programu nie przewiduje tego typu współpracy…”
Ciekawie wygląda również sytuacja w branży „sportowej” – kluby mają rzekomo ogromny problem z tzw. „lewym” kanałem sprzedaży gadżetów. Gadżety klubowe nie są niczym zabezpieczone. Jednocześnie popyt na nie wzrasta wraz z osiągnięciami klubu. Czemu koszulka sprzedawana za 130 zł nie jest opatrzona metką z hologramem…? Czemu władze klubów nie są zainteresowane zabezpieczaniem gadżetów, a jednocześnie narzekają na podróbki...?
Największym horrorem są jednak leki. Artykuły alarmują o podrabianych lekach nie tylko na miejskich „bazarkach”, lecz również w prawdziwych, „legalnych” aptekach. Co robi się w tej sprawie? Absolutnie nic! Wszelkie nasze próby zainteresowania zarówno przedstawicieli przemysłu farmaceutycznego, jak i osób władnych decyzji po stronie państwowej kończyły się fiaskiem. W tym przypadku sprawa jest o tyle poważna, że poza pieniędzmi gra toczy się o zdrowie, a czasem i życie chorych zażywających leki.
Na koniec podam przykład zasłyszany na ulicy.
Młodzieniec A: „(…) no i po cholerę mam kupować te bilety, kiedy Piotras zeskanował i miał wlotkę za free a nie dwie stówy (…)”
Młodzieniec B: „(…) super następnym razem sami to ogarniemy (…)”
Rozmowa dotyczyła prestiżowego koncertu w Poznaniu.
Wnioski pozostawiam czytelnikom. Zapraszam do kontaktu i debaty na temat „podróbek”, tak bardzo przez nas (nie) lubianych.
Michał Skrzypczak
http://holografia.waw.pl
Specjalista ds. zabezpieczeń
mskrzypczak@holografia.waw.pl
+48501029088