Wypowiedzi
-
Z dłonią na gałce obłej
Trzaśnięcie furtki ulgę przyniosło
Krótkotrwałą, niewielką.
Nie muszę dzisiaj wychodzić nocą.
Tutaj byłem poprzednio.
Sam nie wiem, co czynię.
Do drogi co dzień bardziej gotowy
W domniemaniu prywatnym.
Zarazem wzbiera, płynie do głowy
Ten sceptycyzmu słodki zaczyn
O kwaśnym odczynie.
Po furtki stronach obu bywałem
Jednocześnie, w rozkroku,
By chłonąć ciemność całym swym ciałem,
Nawet gdy jej brak wokół.
W świetle się rozpłynie?
Kiedyś ją wyżre jasnych kwasów moc,
Ta zachłanna, poranna,
Okrutna, moja. Odbierze mi noc.
Może ktoś ją już zabrał?
Bez śladu zaginie.
Płot tak, jak linia przemiany daty.
Tu jest inna półsfera.
Po tamtej też noc, lecz postulaty
Me inaczej odbiera.
Gdzie racja wypłynie?
Jak zwykle.
Po trzeciej stronie. -
Od-do przez początek
ONI:
To dopiero koniec
Nawet niedokończony
Od nowa wypada serial
Kręcić: scenariusz, reżyseria.
Klapsa trzaśnięcie. Akcja bieży
W holu, piwnicy, rosłej wieży.
Nieobiektywne obiektywy.
Pasji, talentów wielkie zrywy.
A dlaczegóż to aż piętnaście razy
Scenę powtarzać kazano, a przecież
Trzecie podejście już perfekcyjnie
Ujęło całe obecne ujęcie.
Dlaczego ciągle te same obrazy...?
JA:
Piętnaście razy z rzędu
Podchodzę, no wiecie,
Oglądam na parapecie,
Czy nie usychają, nie więdną.
Ciąg tych moich podejść
Stale niedokończony.
Film? Nie. Chyba też nie powieść.
Ujmuję stale z jednej strony... -
No, nie przewiduję
Gdybym wiedział, co się wydarzy
tuż za załomem czasu,
za pomyślunku mego zakrętem,
Stałbym z halabardą na tego zdarzenia straży.
Gdybym wiedział, jakie sprawy
szykuje dla mnie los przebiegły
(uwzględniając, że właśnie przebiegły
przez mą drogę koty dwa czarne)
nie siedziałbym tak spokojnie
nad kubkiem takiej właśnie czarnej
Codziennej, porannej kawy.
Gdybym wiedział, jakie przyczyny
a jakie skutki złożone, nieliniowe
powiązania tworzą w codzienności,
w dociekaniach nad tym wszystkim
Przegapiłbym słodkie dnia kruszyny.
Gdybym wiedział o sobie wszystko,
jaki ten dzień byłby nudny,
podobny do wszystkich innych,
nie dane byłoby mi odkrywać
na nowo owo arcyciekawe
W mojej osobie ukryte zjawisko.
A ja
Nie chcę wiedzieć, co się wydarzy
(choć przed poznaniem w ogólności
tak bardzo się nie wzbraniam)
nawet jeśli ten dzień przyniesie mi
(podobno z wiekiem przystojnieję)
Tylko jedną więcej zmarszczkę na mojej twarzy. -
Podważyć, nawet skomplikowanie
Ukaż, proszę, zawilców plantacje odwieczne.
Stąpasz między grządkami wieloletnich zjawisk
Dla mnie w mroku wciąż skrytych. Kto nareszcie przetrze
Oczy moje od wewnątrz? Świetliście przyprawi
Szczyptą swych sceptycyzmów mój entuzjazm ciemny?
Drobniutko posiekane konary, łodygi
Innych roślin zaległy w schronach znów podziemnych.
Więdnących melancholii ukośne podrygi...
Czy wzbudzą spontanicznie, jak fitolaserem
Zielonych włókien strzałki, zawsze skrzyżowane
Prostopadle? Wektorów będzie wszak niewiele
Nowych. Z obawy drżę już, że ugrzęzną w ścianie.
Zdarzenia wyzwól, wesprzyj! Spraw dzisiaj, by liny
Opadły krępujące wszystkie ich przyczyny. -
Niewielokąt
Przemeblowałem mój niepokój
Z kąta każdego przedmiot jeden
przeniosłem w inny zgodnie z ruchem
niepodległościowym na tarczy
minutnika do gotowania jajek
na twardo-miękko Słodko-kwaśno
mi w ustach spieczonych na rożnie
obracającym się powoli
przeciwnie do kierunku tego
właśnie zgodnie z którym przedmioty
krążyły wszystkie moje szkolne
Jakoś dawałem sobie radę
przyjacielską z nimi Świadectwo
jednak zwykle pokazywało
że oblewałem egzaminy
wodą zaczerpniętą ze studni
Siedzę na jej dnie już dość długo
Co ja gadam o moich kątach
skoro ta studnia jest okrągłaTen post został edytowany przez Autora dnia 08.11.19 o godzinie 08:55 -
Ostrzeżenia Laury
Włóż mi na skronie wieńce błyszczące.
Jasny aromat również się przyda.
Niech się przyda w dni posępne.
A jeszcze dodaj ziarna frasunku.
Goryczy słodycz właśnie odkrywam.
Niech się przyda w dni wygodne.
I nie zapomnij o kilku pęczkach
Dzikich idei. Zwichrzona grzywa
Niech się przyda w dni bezwietrzne.
Na pewno będzie trochę też gliny,
Którą oblepię stęchłe powietrze.
Niech się przyda w ranki rześkie.
Ręce mi grzęzną w nadmiarze darów -
Nieodebrania kto drogę przetrze?
Niech się przyda w południa wir.
Wir wciągający do głębi potrzeb
Już nadmiarowych. Nie! Puste wnętrze
Się nie przyda w samotną noc!
Kto wykuł w skale
Hiperpodstępu
Groty głębokie?
Groty dosięgną
Jutro mnie ostre.
Zadźwięczą jasno,
Rozetną pasmo
Nadmiaru wreszcie.
Jak nożyce, gdy w stół... -
nie-dojrzały
a ja dzisiaj chciałbym parę
pąków dotknąć; niezrogowaciała
powierzchnia przyozdobiona
zawijasami wspomnień przybocznych
- z boku łatwiej mi o miarę -
wodzi tuż nad powierzchnią ciała
ciała, które wyda wkrótce...
bogate chlorofilu zasoby
dają nadzieję niepłonną,
zacierają ręce ze wzruszenia,
wiedzą, że zaraz tu wrócę;
przed oczyma wspomnienie osoby
oczy moje zasłonięte,
namacalny ten ogląd trwa dalej;
kolce przecież jeszcze wiotkie
pogłaszczą przecież tylko powierzchnię
mnie, a ja przecież coś więcej
chciałbym, przecież nie dotknę wcale
ani jednego, ani jednej;
wśród nich jest nieduży,
niedojrzały; nie dojrzały dłonie
jeszcze pąka mojej miłej