Wypowiedzi
-
A ja po raz drugi miażdżę "Sylvia Plath i Ted Hughes" Erici Wagner. Bardzo ciekawe opracowanie poświęcone twórczości obojga poetów, widzianej przez pryzmat ich burzliwej relacji. Co istotne, Wagner odchodzi od popularnej, sensacyjnej teorii na temat przyczyn samobójstwa Sylvii, teorii bazującej na przekonaniu, że to Hughes, swoją niewiernością doprowadził do śmierci żony. Wagner nie podziela tej opinii, ukazuje poetkę jako osobę obarczoną fatum (jej pierwsza próba samobójcza miała miejsce we wczesnej młodości, na długo przed poznaniem Teda), nadwrażliwą, obsesyjnie powracającą w swej twórczości do okresu dzieciństwa, które skończyło się wraz ze śmiercią ukochanego ojca, gdy Sylvia miała 9 lat. W ujęciu Wagner, to właśnie pierwsze doświadczenie utraty zdeterminowało kształt twórczości i losy poetki.
Poza tym autorka podejmuje szalenie ciekawą kwestię wzajemnego wpływu Sylvii i Teda, inspirujących i wspierających swój rozwój, a także problem wysiłku, z jakim kobieta-poetka musiała walczyć o swoje miejsce w literaturze, żyjąc u boku mężczyzny, dużo częściej odnoszącego sukcesy.
Jednym słowem- serdecznie polecam :) -
Małgorzata Koziarek:
w dniu premiery kinowej byla tez premiera teatralna w jednym z warszawskich teatrow. barcis w jednej z glownych rol.
Inscenizacja w Teatrze Słowackiego w Krakowie była rewelacyjna, dużo lepsza niż film. Widownia ryczała ze śmiechu :) -
Michal S.:
Ja bym z pewna niesmialoscia dorzucil Harrego Pottera.
Byc moze jestem za stary na takie historie ale z drugiej strony chetnie siegam i dzis po Opowiesci z Narni czy Muminki wiec chyba nie o to chodzi...
Rzeczywiście z Harrym Potterem jest ten problem, że ostatnie dwa, trzy tomy z serii noszą znamiona zniecierpliwienia i zmęczenia autorki. Trudno się w sumie dziwić, siedemnaście lat pracowała nad tym cyklem, będąc pod ogromną presją swoich fanów, którzy próbowali wywierać na niej presję, by zakończyła Harry'ego w taki sposób, który byłby dla nich satysfakcjonujący. -
Dobry pomysł, uporządkujmy to :)
-
Jeśli dobrze zrozumiałam maila, którego wysłała nam Magda, wyśle nam recenzje i pierwszy tekst razem z drugim tekstem, sądzę więc, że możemy tu ustalić co teraz robimy i dać znać Magdzie.
Powiedzcie, co teraz robimy, bo troszkę się pogubiłam :) -
Czyli piszemy dalszy ciąg tego, co już mamy?
-
Andrzeju czytałeś może Buszującego w zbożu?
-
Piotr Wiernicki:
"Wojna polsko-ruska" Masłowskiej.
Dlaczego? -
Iwona P.:
Mistrz i Małgorzata. Irytuje mnie ta książka od a do z...Nic na to nie poradzę...
Dlaczego Cię irytuje? -
Ja stacjonuję w Krakowie :)
-
Tak :)
-
Świetnie :) W takim razie jaki jest "zadany temat"?
-
Też poproszę :)
-
Aneta J.:
Świetna!
Zgadzam się w stu procentach :) -
Anna B.:
Wciąż "Pięćdziesiąt twarzy Grey'a".
Wciąż zadzwiona: w jaki sposób wciągnęła mnie książka o zerowej wartości literackiej...? :)
Czytanie książek o zerowej wartości literackiej też jest ważne, bo pozwala zrozumieć różnicę między dobrą i kiepską literaturą. Plus daje wgląd w to, czego potrzebują i szukają czytelnicy takich literackich fenomenów, sprzedawanych w milionach egzemplarzy. -
Krzysztof Wróblewski:
Marcin M.:
Krzysztof Wróblewski:
kurczę, dwukrotnie piszecie że Tarantino łamie konwencje / żongluje konwencjami - napiszcie, proszę, gdzie, bo ni cholery nic tam takiego nie widzę :)
btw- jakby wcześniej tego nie robił :-)
a robił? :>
Odnoszę wrażenie, że "żonglowanie konwencjami" uznaliśmy za immanentną cechę metody twórczej Tarantino i w związku z tym doszukujemy się jej nawet tam, gdzie jej nie ma :) Django to według mnie pastisz westernu, ale w dalszym ciągu western. Wszystkie elementy fabuły, konstrukcja postaci i myśl przewodnia są zgodne z wyznacznikami gatunku, nie ma tylko sentymentalnego patriotyzmu, a to za sprawą komizmu, który jest właśnie konsekwencją pastiszu.