Marcin Nowak

Handel B2B

Wypowiedzi

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Chiny Biznes 中波商务 w temacie Jak polscy biznesmeni mogą zarobić w Chinach?
    21.03.2007, 20:48

    Jak znaleźć wiarygodnego partnera handlowego w Chinach, jak przebrnąć przez kulturowe manowce i czego można się spodziewać po chińskich biznesmenach - to kwestie niepokojące wielu polskich przedsiębiorców, którzy swoją szansę na sukces wiążą z Chinami.

    Na pytania odpowiadają zaproszeni przez redakcję RYNKÓW ZAGRANICZNYCH eksperci, którzy dzięki własnym doświadczeniom doskonale orientują się, na czym polega biznes w Chinach. Na chińską debatę nieprzypadkowo wybraliśmy warszawską restaurację Cesarski Pałac, gdzie przy zielonej herbatce zaproszeni goście mogli wczuć się w nastrój. Na zaproszenie Rynków Zagranicznych odpowiedzieli: Zdzisław Góralczyk, przedstawiciel firmy Prokom, były ambasador RP w ChRL, Krzysztof Gołębiewski, pełnomocnik zarządu firmy Zentis Polska, Halina Buczkowska, dyrektor Międzynarodowych Targów Poznańskich w Warszawie, Donata Naumienko, redaktor Poznańskiego Magazynu Targowego, a także Radosław Pyffel, znawca kultury Chin i konsultant do spraw rynku chińskiego. Debatę prowadził Tomasz Mazur, redaktor naczelny Rynków Zagranicznych.

    Tomasz Mazur: Panie Zdzisławie, prosimy się pochwalić i opowiedzieć coś o ostatnim sukcesie Prokomu.

    Zdzisław Góralczyk: Jak państwo wiecie, pod koniec maja, w hotelu Marriott w Warszawie, podpisano umowę o budowie fabryki Biotonu w Hefei, w prowincji Anhui. Pod koniec września lub na początku października planujemy wmurowanie kamienia węgielnego. Będzie to trzecia fabryka. Pierwsza jest pod Warszawą, a druga na pograniczu rosyjsko-ukraińskim.

    Tomasz Mazur: Czy produkowana tam insulina trafi na rynek polski?

    Zdzisław Góralczyk: Niekoniecznie. W Chinach jest 30 milionów oficjalnie zarejestrowanych diabetyków, a więc prawie tyle, ile wynosi populacja Polski. Zatem rynek dla insuliny produkowanej przez naszą firmę jest spory. W skład tej inwestycji weszły trzy firmy: Bioton - jedna z wielu spółek grupy kapitałowej Prokom, ulubione dziecko Ryszarda Krauzego, spółka chińska wytypowana przez lokalne władze Hefei i spółka pana Krauzego zarejestrowana w Singapurze. Będzie to - a może nawet już jest - największa polska inwestycja przemysłowa w Chinach.

    Tomasz Mazur: Rozmawiałem z wieloma przedsiębiorcami, którzy boją się wchodzić na rynek chiński. Wiele osób twierdzi, że zarejestrować patent w Chinach jest bardzo łatwo, lecz jego ochrona czy też egzekwowanie podpisanych porozumień często pozostaje na papierze... Zdarza się, że za parę miesięcy podobne produkty są już kopiowane i produkowane przez inne fabryki i nikt nie jest w stanie temu zapobiec... Nie radzą sobie z tym światowi giganci, a cóż dopiero dużo mniejsze i biedniejsze polskie firmy. Tu przykładem jest nieszczęsna sprawa kotłów Rafako, inwestycji nie do końca udanej.

    Zdzisław Góralczyk: Ale Rafako jest zadowolone z tej inwestycji! Byłem w Chinach przy podpisaniu umowy w obecności ministra Marka Pola. Było to za rządów premiera Waldemara Pawlaka w 1994 roku. Rafako od początku nie wywiązywało się z umowy, bo nie wniosło wkładu dewizowego 1,5 miliona dolarów. Później tłumaczono się powodzią, która w 1997 roku nie ominęła Raciborza, gdzie mieści się siedziba firmy, i spowodowała wielkie straty materialne przedsiębiorstwa. Umówiony wkład Rafako w końcu wpłaciło, ale było to z zysków osiągniętych właśnie ze sprzedaży tych kotłów. Natomiast ja nic nie słyszałem o tym, że inne zakłady kopiowały ten produkt, bo to przecież jest spółka polsko--chińska i nikt nie musi tej technologii kopiować, skoro prawa do niej miała chińska firma.

    Pytanie z sali: Było wiele polskich inwestycji w Chinach, zaprawiona w bojach spółka żeglugowa Chipolbrok...

    Zdzisław Góralczyk: Tak jest, przetrwała rewolucję kulturalną w Chinach, przemiany ustrojowe i wiele rządów RP przychylnych i nieprzychylnych Chinom. Uważam, że Rafako ma szansę wyjść na swoje, ale tu od początku był błąd. Strona polska nie wywiązała się ze zobowiązań kontraktowych i od początku to kulało. Strona chińska dała to, co zazwyczaj - czyli załogę oraz pracowników - i oczekiwała, że Polacy zrobią to, czego oczekuje się od zagranicznych inwestorów, czyli wyłożą gotówkę na rozruch inwestycji. A Rafako nie dało ani grosza, może 300 tysięcy dolarów.

    Kolejnymi głośnymi polskimi inwestycjami w ostatnim czasie były oczyszczalnie ścieków. Ale pan Horodecki - człowiek, który pierwszy w Chinach zaczął taką oczyszczalnię budować - zostawił ją nieukończoną i niespłaconą, a sam zbankrutował. Przejęła to po nim firma Energa, i to ona ma kłopot z ukończeniem tej oczyszczalni. Natomiast na własny rachunek Energa wybudowała już oczyszczalnię w mieście Wuhan, a teraz inwestuje w trzecią oczyszczalnię w mieście Kaifeng. Oferta Energi to oczyszczalnie ścieków dla 100 tysięcy osób, czyli dla całych dzielnic w dużych miastach. Jedna taka oczyszczalnia to eksport rzędu 5-6 milionów dolarów. Polskie Ministerstwo Finansów próbowało wspierać polski eksport inwestycyjny, ale - mówię to jako były ambasador i uczestnik wielu rządowych negocjacji polsko-chińskich - myśmy nigdy nie byli w stanie zaproponować prawdziwego kredytu rządowego. Najpierw za Pawlaka był to kredyt kupiecki wynoszący 340 milionów dolarów, ale oprocentowanie było tak wysokie, że nikt z tego nie skorzystał. A cztery lata temu wynegocjowano 85 milionów dolarów kredytu rządowego dostępnego dla eksporterów. Obecnie obsługuje go BGK i ze strony chińskiej Bank of China, ale przedsiębiorcy niechętnie z tego korzystają ze względu na trudne do spełnienia kryteria. Wciąż jest 70 milionów do wzięcia, a oprocentowanie wynosi tylko 0,5%. Przedstawiciele wspomnianej firmy Energa jako pierwsi uszczknęli trochę tego kredytu. Będzie on kontynuowany i jest już rozszerzony o inne artykuły inwestycyjne, w tym też na wszystkie maszyny i urządzenia, ale nadal nie ma wzięcia. Wiem, że szef Energi zaangażował się osobiście, by złagodzić warunki tego kredytu. Bowiem przez cztery lata wykorzystano zaledwie 15 milionów.

    Tomasz Mazur: Jaką opinią cieszą się w Chinach polskie inwestycje?

    Zdzisław Góralczyk: Niestety, sprawa bankructwa pana Horodeckiego rozeszła się po Chinach i wyrobiła nam bardzo złą opinię w całym kraju. Przyklejono nam łatkę cwaniaków z Polski, którzy na Chińczykach chcą zarobić, a sami nie chcą nic włożyć. Inni inwestują na potęgę. Weźmy taką firmę Siemens, która ma dwadzieścia fabryk i liczy na ogromne zyski w Chinach.

    Radosław Pyffel: To nie tak! Chiny po prostu nie są łatwym rynkiem i można się tam pogubić. Przytrafiło się to wielu gigantom światowego biznesu. Polecam wszystkim książkę "Mr China, Amerykanin w Pekinie", której autor nazwał amerykańskie inwestycje w Chinach w latach 90. wojną wietnamską amerykańskiego biznesu. Szereg nieformalnych reguł niezrozumiałych dla cudzoziemców, brak kultury prawnej i dość swobodny stosunek do pisanego kontraktu, który często jest wyrazem intencji, a nie zobowiązania. Do tego brak wiarygodnych danych - przecież nie wiemy, ile dokładnie ludzi mieszka w tej chwili w Chinach. Władze same podają przybliżoną liczbę mieszkańców, zastrzegając, że jest to około 100 milionów... Wszystko to tworzy wielki chaos, z którym często nie radzą sobie i w którym gubią się światowi giganci dysponujący sztabami fachowców i ogromnym budżetem, a cóż dopiero nasze mniejsze firmy. Trzeba więc myśleć pozytywnie i nie bać się, ale pamiętać, że jest to kraj pod wieloma względami inny, w którym przykre niespodzianki czekać mogą i naszych przedsiębiorców.

    Głos z sali: A jak wygląda korupcja?

    Zdzisław Góralczyk: Jesteśmy na zaszczytnym miejscu - w sąsiedztwie Chińczyków. Zajmujemy 63. pozycję, między Meksykiem a Chinami. Więc szybko znajdujemy wspólny język.

    Tomasz Mazur: Wróćmy jednak do inwestycji. Czym sugerują się inwestorzy, wybierając lokalizację fabryki?

    Zdzisław Góralczyk: Zachętami lokalnych władz i tych, na które się trafi - bo trzeba jeszcze trafić...

    Krzysztof Gołębiewski: Niektórzy dają bardzo dobre warunki, żeby przyciągnąć inwestora. My przy naszej inwestycji braliśmy pod uwagę bliskość naszych odbiorców i dostawców surowca.

    Zdzisław Góralczyk: Pozytywne nastawienie chińskich władz lokalnych ma moim zdaniem kluczowe znaczenie dla powodzenia przedsięwzięcia.



    Radosław Pyffel: Nie zapominajmy o ważnych w Chinach "znajomościach".

    Zdzisław Góralczyk: Dokładnie, bardzo ważne jest to, że ludzie się znają. W naszym wypadku - nie mogę tu całkowicie ujawniać kulisów - duże znaczenie miała spółka singapurska, która jest własnością pana Krauzego, a na czele której stoją Chińczycy z Singapuru. Jej szef, anglojęzyczny Chińczyk, od wielu lat był obecny w Chinach w branży farmaceutycznej. Przypuszczam, że to jego "powiązania" bardzo nam pomogły.

    Tomasz Mazur: Ponieważ nasza dyskusja ma pomóc polskim przedsiębiorcom znaleźć kontrahentów w Chinach, chcielibyśmy porozmawiać o imprezach targowych. Czy warto jeździć na targi do Chin?

    Radosław Pyffel: Nie tylko warto, ale nawet trzeba. Nie da się inaczej, niezależnie czy jest to import, czy eksport. Internet i faks to nie to samo co kontakt bezpośredni. Polskim importerom rozpoczynającym biznes polecałbym targi w Kantonie. Największą zaletą jest fakt, że w jednym miejscu możemy zobaczyć pełną ofertę eksportową z Chin.

    W tym roku odbędzie się już setna edycja tych targów, uważanych przez globalnych przedsiębiorców za najlepszy wykres gospodarki chińskiej - pokazujący trendy, jakie tam zachodzą, a także obrazujący kondycję, w jakiej się znajduje.

    Wadą targów jest ich gigantyczny rozmach - 29 tysięcy stoisk na 576 tysiącach metrów kwadratowych - więc często słyszy się z ust przedsiębiorców, że jest to trochę "mydło i powidło". Utrudnia to zadanie przedsiębiorcom z wyspecjalizowanego segmentu rynku, którzy szukają jednego konkretnego produktu. Wówczas warto wybrać się na targi specjalistyczne, branżowe. Jednak dla obserwacji rynku, ogólnej orientacji, a zwłaszcza kiedy przyjeżdża się do Chin pierwszy raz, targi kantońskie mają najwięcej zalet.

    Obserwuję rozwój targów kantońskich od końca lat 90. Poza nieprawdopodobnym rozwojem wyraźnie daje się zaobserwować zmianę struktury chińskiego eksportu, nowe produkty typu odtwarzacze MP3, telewizory LCD i inne modne techniczne nowinki.

    Dość ciekawym trendem w nowych czasach jest fakt, że w ramach chińskiego eksportu coraz częściej występują firmy założone przez obcokrajowców. W tym roku widziałem prospekt spółki odzieżowej, w którym na pierwszej stronie - obok motta i krótkiego przedstawienia firmy - widniało zdjęcie egipskiego szefa. Wiem, że pierwszą falą Polaków inwestujących w Guandongu i w Chinach są Polacy z USA. Przy okazji wizyty w Guandongu, do którego teraz się wybieram, zamierzam złożyć wizytę jednemu z nich. Niewykluczone zatem, że w przyszłości spotkamy na chińskich targach eksportowych polskojęzycznych szefów.

    Tomasz Mazur: A jakie jest zainteresowanie przedsiębiorców polskich?

    Radosław Pyffel: Z roku na rok w Kantonie widać coraz więcej Polaków. Ci, którzy jeździli do Chin, w latach 90. albo jeszcze pięć lat temu, wyprzedzili konkurencję o całą epokę. Dziś wyjazd do Chin nie jest nowatorskim pomysłem na biznes, ale koniecznością, i targi kantońskie są najlepszym miejscem na zrobienie pierwszego kroku.

    Wszyscy tam jeżdżą, a nawet rezerwują bilety samolotowe i miejsca w hotelach. Jeśli ktoś zatem myśli o wyprzedzeniu konkurencji, musi szukać dostawców poza targami w Kantonie.

    Halina Buczkowska: Właśnie ze względu na to wielkie zainteresowanie Międzynarodowe Targi Poznańskie zamierzają pozyskać partnerów--organizatorów targów w Chinach, by pomóc polskim przedsiębiorcom skutecznie zaistnieć na tym niezwykle perspektywicznym rynku.

    Tomasz Mazur: No ale jak ma wejść na chiński rynek polski eksporter albo inwestor?

    Radosław Pyffel: Jest wiele imprez targowych, lokalnych i międzynarodowych. Nie na wszystkie wstęp mają "niechińskie firmy" - gdyż charakter imprezy jest lokalny. Można jednak uzyskać informacje na temat branżowych targów. Problemem Chin, i tu na pewno pan Góralczyk się ze mną nie zgodzi, jest to, że nie ma wiarygodnych biznesowych danych, analiz rynkowych, statystyk. A bez tego do końca nie wiadomo, na czym się stoi.

    Przytoczę tu anegdotkę z wyjazdu na targi budowlane, największe i najsłynniejsze w całych Chinach. W internecie pojawiały się na ten temat sprzeczne informacje. Kilkakrotnie przed rozpoczęciem imprezy dzwoniłem do organizatorów i po chińsku potwierdzałem, czy chodzi dokładnie o te targi. Dopiero na miejscu okazało się, że impreza to kompletny niewypał, a "właściwe targi" odbyły się dwa dni później, na szczęście w tym samym mieście. Zresztą nie tylko ja się na to nabrałem, bo po hali targowej chodziło wielu zdezorientowanych cudzoziemców oraz chińskich biznesmenów.

    Zdzisław Góralczyk: Nie zgadzam się, panie Radku. Można, a nawet powinno się kontaktować z pracownikami Wydziałów Ekonomiczno--Handlowych (obecnie Wydziały Ekonomiczne - przyp. red.).

    Radosław Pyffel: Niestety, nasze placówki nie są na to przygotowane. Zatrudniamy w Pekinie trzy osoby, a one - choćby nawet nie wiem jak chciały - niewiele mogą zrobić w kraju miliarda ludzi. W tym wypadku okazało się, że konkurują ze sobą dwie imprezy targowe i prowadzą kampanię dezinformującą. Nie było innego wyjścia, niż samemu przekonać się, jak jest...

    Tomasz Mazur: Jaką drogę by Pan polecał przedsiębiorcom?

    Zdzisław Góralczyk: Zgadzam się z panem Radkiem, że sam wyjazd na targi niewiele daje. Warto pojechać do Chin na imprezę zorganizowaną, ale później należy rozbić się i rozdzielić, gdyż w każdej grupie jest kilka branż. I od razu odwiedzić najlepiej kilku bezpośrednich producentów towaru. Trzeba uważać na "bibao gongsi", czyli tak zwane firmy teczkowe, które opierają się na mistyfikacjach, pokazują biura w najdroższych hotelach, żądają drogich prezentów, pieniędzy na rzekome łapówki i 100% przedpłaty, a potem znikają. Na szczęście zdarza się to rzadko.

    Radosław Pyffel: Chciałbym dodać, iż w przypadku importerów płatność to z reguły 30% przed i 70% po. Specyfiką wielu branż jest jednak to, że nie zawsze pośrednicy oferują gorsze ceny. Wiąże się to z systemem licencji w Chinach. Po prostu szereg fabryk nie ma licencji na prowadzenie działalności eksportowej i musi towar najpierw odsprzedać pośrednikowi. A te fabryki, które licencję posiadają, muszą utrzymać własny dział marketingu oraz handlu i okazuje się, że nierzadko ich oferty są mniej konkurencyjne. Co gorsza, chińscy sprzedawcy do perfekcji opanowali sztukę maskowania się. Zawsze mają oni wstęp do zaprzyjaźnionych fabryk na linie produkcyjne i nigdy nie przyznają się do tego, że są po prostu agentami-pośrednikami, zapewniając, że są zatrudnieni w fabryce na stałe. Weryfikować tego i tracić na to czas nie ma chyba sensu, jeśli ich oferta jest po prostu korzystna czy najlepsza z dostępnych.

    Krzysztof Gołębiewski: Zajmuję się produkcją wsadów owocowych do jogurtów i chciałbym opowiedzieć trochę o moich doświadczeniach w Chinach. Wcześniej Chińczycy prawie wcale nie pili krowiego mleka. Produkcja mleka przemysłowego zaczęła się tam nie tak dawno. Dopiero 10-15 lat temu zaczęto sprowadzać duże ilości bydła mlecznego, całe stada po 5-10 tysięcy sztuk.



    Zdzisław Góralczyk: Mieli sprzedawać je Polacy, ale polskie Ministerstwo Rolnictwa nie potrafiło zorganizować oferty...

    Krzysztof Gołębiewski: Dlatego bydło mleczne ściągano do Chin z Kanady, Holandii, Nowej Zelandii, Australii. Od wielu lat docierały do nas informacje o tym, że rynek jogurtów zaczyna w Chinach dość szybko się rozwijać. Wnikliwie śledziliśmy wszelkie analizy na ten temat. W końcu zapadła decyzja. Po analizie rynku zrobiliśmy ranking największych chińskich mleczarni i udało mi się z nimi skontaktować i umówić spotkanie. Był rok 2001. Wziąłem próbki i "zapakowałem się" w samolot. Pierwszym szokiem była dla mnie wizyta w dużym chińskim supermarkecie w Pekinie, bo... nie znalazłem tam jogurtu!

    Bardzo pomogli mi przedstawiciele polskiego WEH z ambasady w Pekinie. Więc dementuję pogłoski, jakoby WEH traktował przedsiębiorców po macoszemu. Trzeba po prostu wiedzieć, czego się chce. Nam na przykład oddał część swojego, polskiego stoiska na targach.

    (gromki śmiech...)

    Tomasz Mazur: Jesteście firmą niemiecką. Jak na wasze pomysły ekspansji na rynku chińskim zapatrywali się właściciele i centrala w Niemczech?

    Krzysztof Gołębiewski: Dali nam wolną rękę. Niemcy, przynajmniej z naszej firmy, niechętnie wyjeżdżają poza swój kraj. Działania w Chinach były inicjatywą oddziału polskiego.

    Ponieważ przywiozłem próbki, mogliśmy sprawdzić, jak będzie smakował jogurt w Chinach. Chodziło bowiem tylko o wymieszanie mleka z "esencją" jogurtową, którą przywiozłem.

    Wtedy nawiązaliśmy pierwsze kontakty z wybranymi mleczarniami. Były one na tyle zachęcające, że postanowiliśmy pójść za ciosem i dalej interesowaliśmy się chińskim rynkiem. Po drodze zaliczyliśmy kilka imprez targowych, na których także sami się wystawialiśmy, ale przede wszystkim obserwowaliśmy rynek na targach branżowych. Patrzyliśmy, kto i jak się wystawia, co oferuje na chińskim rynku...

    Odwiedzaliśmy targi między innymi w Szanghaju, Pekinie, Kantonie, Dongguanie - zwłaszcza w tym ostatnim mieście nowa hala targowa zrobiła na nas wielkie wrażenie.

    Radosław Pyffel: I tu dochodzimy do sedna sprawy. Podejrzewam, że to rozeznanie rynku chińskiego i wszystkie te działania kosztowały firmę co najmniej kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Dla polskiego przedsiębiorcy jest to często kwota zaporowa, zwłaszcza gdy nie ma pewności, że inwestycja się zwróci, wiąże się z jakimś ryzykiem. Dla dużych zachodnich firm, a taką reprezentuje pan Gołębiewski, kilkadziesiąt tysięcy dolarów zapewne nie jest problemem.

    Krzysztof Gołębiewski: Ale tu nie chodzi o koszty, tylko o to, żeby pojechać do Chin i zobaczyć, co się dzieje.

    Radosław Pyffel: Dokładnie o tym mówię. Niewiele jest polskich firm, które zdecydowałyby się na podobne wydatki...

    Krzysztof Gołębiewski: Ale nie można poważnie myśleć o inwestycji, nie robiąc najpierw rozeznania, bo to jest za duże ryzyko.

    Radosław Pyffel: Tak jest, bo Chiny to kraj potencjalnie wielkich zysków, ale też wielkich nakładów, często nie do przeskoczenia dla średnich polskich firm.

    Zdzisław Góralczyk: Panowie, Chiny nie są dla drobnych polskich firm, które sądzą, że z pięciu tysięcy dolarów natychmiast zrobi się pięćdziesiąt. Handel bazarowy nie ma perspektyw.

    Radosław Pyffel: Problem tylko w tym, że większość naszych firm to firmy małe, i z pewnością typowego polskiego przedsiębiorcy nie stać na te wszystkie działania, które przeprowadził pan Gołębiewski w Chinach. Niemieckie firmy na to stać, polskie nie. I to jest nasz problem.

    Zdzisław Góralczyk: Musimy pamiętać o jednej rzeczy. Chiny to kraj wielkości Europy, od Uralu po Portugalię. Kto o tym nie pamięta, ten nawet nie rozplanuje dobrze podróży. Musimy uzmysłowić sobie także, że polski handel tobołkowy, który kwitł na początku lat 90. w Chinach i Mongolii, już się skończył. Teraz nawet handel kontenerowy przestaje być opłacalny. Polskie firmy po prostu zaczynają produkować swój asortyment samodzielnie na miejscu, tak jak firma Redan, która swoją odzież wytwarza nie w Łodzi, a w Chinach. Dzisiaj szanse ma kooperacja i ta droga, którą przechodzi pan Gołębiewski oraz Zentis, jest klasyczna.

    Tomasz Mazur: Co ma Pan na myśli, mówiąc o końcu handlu kontenerowego?

    Zdzisław Góralczyk: Nasz rynek jest tak nasycony, że na jednym kontenerze trudno już dużo zarobić, a nie mówię już o wyszukiwaniu niszy i wchodzeniu na rynek.

    Tomasz Mazur: I jak wchodziliście na rynek chiński?

    Krzysztof Gołębiewski: Zorganizowałem w ambasadzie polskiej w Pekinie seminarium dla wszystkich chińskich notabli z czołowych chińskich mleczarni. Bałem się, że nie wszyscy przyjadą, ale wszyscy, którzy otrzymali zaproszenie, się pojawili. Była degustacja naszych i miejscowych jogurtów. Seminarium wygłosiliśmy w języku polskim, natomiast wszystko dokładnie tłumaczyła pani Li YuJun, wybitna chińska polonistka (przetłumaczyła na chiński "Pana Tadeusza" - przyp. red.). Efektem seminarium były już bardzo precyzyjne zapytania ze strony mleczarni - o próbki i partie testowe. Wzrosło zatem zapotrzebowanie i trzeba było dostarczyć 200 kilogramów masy jogurtowej, żeby po zmieszaniu z mlekiem wypróbowali to klienci.

    Bardzo ważne są też różnice smaków. Jogurty oparte na naszym wsadzie były bardzo słodkie. Jeździliśmy po Chinach z walizkami jogurtów wyprodukowanych w Polsce na naszych wsadach, kontrolujemy bowiem 60% polskiego rynku wsadów owocowych, i w każdej fabryce przy pomocy kilku tak zwanych testerów próbowaliśmy osiągnąć jak najlepszy smak. W Chinach dużą popularnością cieszył się smak muesli, a także jagoda i wiśnia. Pierwsza partia poszła w 2003 roku.

    Radosław Pyffel: A jakie zyski osiągnęliście po pięciu latach obecności w Chinach?

    Krzysztof Gołębiewski: Na tak postawione pytanie trudno dać jednoznaczną odpowiedź. Nie bilansowaliśmy jeszcze kosztów i zysków. Nie mamy zakładu w Chinach i jesteśmy obecnie na etapie szukania miejsca pod inwestycje. Mamy trzy miejsca do wyboru i prawdopodobnie zdecydujemy się na Hebei. Zresztą branża mleczarska koncentruje się na północy kraju, wokół Pekinu. Widzimy, że moda na jogurty tam się nasila i chcemy być gotowi na ten moment. Można powiedzieć, że mamy wpływ na wykreowanie, powstanie rynku jogurtów w Chinach. Więc działamy w perspektywie długoterminowej.

    Zdzisław Góralczyk: Podziwiam pana Gołębiewskiego, bo wszedł w branżę najtrudniejszą w Chinach - produktów rolno-spożywczych. Chińczycy piją bardzo mało mleka i niezwykle powoli się do niego przekonują, a jeszcze mniej przekonują się do przetworów mlecznych. A więc przekonać do jogurtu, to jest ogromna sztuka. Ale są już w Chinach międzynarodowe firmy, które narzuciły pewien standard, wytworzyła już się moda na mleko i wyroby mleczne. Coraz bardziej popularne są margaryny. Ja podziwiam to, że pan Gołębiewski się w tej branży przebił.

    Tomasz Mazur: A jakie miałby Pan rady dla polskich przedsiębiorców?

    Krzysztof Gołębiewski: Myśląc o otwarciu zakładu inwestycyjnego w Chinach, każdy przedsiębiorca musi odpowiedzieć sobie na kilka podstawowych pytań: co będzie produkował, w jakiej skali będzie produkował, przez ile lat. Przypominam, że w Chinach wybudowane fabryki dzierżawione są na okres 50 lat.

    Zdzisław Góralczyk: Tak. Nie ma tam własności ziemi...

    Krzysztof Gołębiewski: Trzeba policzyć, ile chcemy uzyskać na rynku chińskim, i 5-10% tej kwoty wydać na inwestycje.

    Tomasz Mazur: Panie Krzysztofie, to trudne pytanie, ale trzeba je zadać: wiadomość o tym, że przenosicie produkcję do Chin, nie jest chyba dobrą nowiną dla polskich rolników, zwłaszcza że walczą oni teraz z zalewem tanich truskawek z Chin.

    Krzysztof Gołębiewski: Ale ta cała sprawa to lipa! Tu chodzi nie o truskawki, ale o mrożonki. Żadna chińska truskawka nie dotrze do Europy świeża... Produkujemy 30 tysięcy ton wyrobu rocznie. I to idzie na rynek Polski oraz Europy Środkowo-Wschodniej. To się nie zmieni. Nadal będziemy kupować polskie owoce i zaopatrywać miejscowe rynki w naszym regionie, a ekspansja chińska z tym nie koliduje, gdyż jej celem jest wyłącznie zaopatrzenie rynku chińskiego.

    Zdzisław Góralczyk: Dla mnie to też jest lipa.

    Krzysztof Gołębiewski: Chińczycy nie są zainteresowani mrożeniem swoich owoców i wysyłaniem ich do Europy, gdyż mają dobry zbyt na świeże owoce. Produkują dziesięć razy więcej niż w Polsce, 1 mln 300 tysięcy ton rocznie, konsumpcja wewnętrzna rośnie w bardzo szybkim tempie. W Chinach dominuje świeży owoc i dlatego chińscy producenci nie są zainteresowani, gdyż mrożenie oznacza dodatkowe koszty. Do tego dochodzi transport i oczekiwanie na dobrą cenę. A cena świeżej truskawki, na którą mają zbyt, jest przecież wyższa. Po co więc mieliby walczyć z polską truskawką?

    Tomasz Mazur: A jaka jest w takim razie rola rządu i co może zrobić?

    Zdzisław Góralczyk: Przede wszystkim kredyt i gwarancje eksportowe, trzeba to ułatwić. Problem wizowy: jeśli polityka Ministerstwa Gospodarki względem MSWiA będzie sprzeczna, to daleko nie zajedziemy. Uproszczenie prawa: założenie spółki w Polsce to gehenna, prawo jest tak nieprecyzyjne, że urzędnicy mogą je interpretować tak, by działało na niekorzyść chińskiego inwestora, tym samym oddalając od siebie podejrzenia o jakąkolwiek korupcję.

    Krzysztof Gołębiewski: Myślę, że trzeba zwiększyć personel w Wydziałach Ekonomicznych. Obecnie w Pekinie pracują trzy osoby i jest im ciężko cokolwiek zrobić, żeby nie wiem jak się starały. Trzeba rozbudować te placówki, ponieważ potrzebujemy ich pomocy.

    Radosław Pyffel: No właśnie, w Szanghaju w placówkach takich krajów jak Hiszpania czy Niemcy pracuje po kilkadziesiąt osób, a my mamy jednego urzędnika.

    Zdzisław Góralczyk: Firmy zagraniczne, np. Siemens, mają w swoim przedstawicielstwie więcej pracowników niż polskie ambasady w całej Azji.

    Krzysztof Gołębiewski: I oni robią czarną propagandę wokół polskich maszyn, bo mają na to czas i skoro są w Chinach, to muszą się czymś zajmować. A my nie możemy się przed tym obronić.

    Zdzisław Góralczyk: Weźmy górnictwo, gdzie powoli wypierają nas Niemcy, którzy mówią, że Polacy są nieterminowi w dostawach, mają słaby serwis i tak dalej.


    Radosław Pyffel: Do tego klimat wokół Chin tworzony przez media był bardzo zniechęcający. Przez wiele lat ten kraj kojarzył nam się z totalitarną dyktaturą. Podczas gdy od lat 90. trwał w Chinach rozkwit gospodarczy, z którego korzystali inni, myśmy w ogóle tego poważnie nie brali pod uwagę. Teraz jest nam dużo ciężej, bo wielu globalnych graczy już tam jest i broni zdobytych pozycji. Ważne, by nie bać się, dużo mówić, dyskutować - wtedy ten obraz będzie po prostu pełniejszy i okaże się, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Mamy nadzieję, że nasza dzisiejsza dyskusja w Rynkach Zagranicznych przyczyni się właśnie do poprawy tego klimatu i że Polacy także znajdą swoje szanse w Chinach.


    spisał Tomasz Molga, Rynki Zagraniczne 2006-08-07, ostatnia aktualizacja 2006-08-18 12:16

    spisał Tomasz Molga, Rynki Zagraniczne

    http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,72797,3535764...

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Chiny Biznes 中波商务 w temacie Intel w końcu w Chinach?
    19.03.2007, 14:23

    Chińska Narodowa Komisja Rozwoju i Reform wydała Intelowi zgodę na wybudowanie w Państwie Środka fabryki 300-milimetrowych plastrów krzemowych. Budowa zakładu pochłonie 2,5 miliarda dolarów. Będzie on korzystał z technologii 90 nanometrów, a jego miesięczna wydajność wyniesie 52 000 plastrów. Fabryka stanie w mieście Dalian.
    O samym zakładzie niewiele więcej wiadomo. Przedstawiciele Intela odmawiają podania szczegółów i skomentowania plotek.

    Fabryka Intela będzie pierwszym tego typu zakładem w Chinach i może mieć olbrzymi wpływ na amerykańskich producentów półprzewodników. Rząd USA sprawuje ścisłą kontrolę nad wysoko zaawansowanymi technologiami, gdyż nie chce dopuścić, by dostały się one w ręce rządzących Chinami komunistów. Waszyngton jest w stanie zabronić Intelowi wykorzystywania w Państwie Środka swoich najnowocześniejszych technologii. Dlatego też nowa fabryka nie będzie, jak należałoby się spodziewać, wykorzystywała 45-nanometrowego procesu produkcyjnego.

    Jednak sam fakt, iż taki zakład powstanie, oznacza, że Biały Dom łagodzi swoją politykę. Wkrótce w ślady Intela mogą pójść inni producenci. Tym bardziej, że z jednej strony inne kraje prowadzą wobec Chin łagodniejszą politykę, a z drugiej - ChRL jest największym po USA rynkiem i zbudowanie tam fabryki może być bardzo opłacalne.

    Pamiętać jednak trzeba, że plotki o zamiarach zbudowania przez Intela fabryki w Chinach pojawiają się od pięciu lat. Podobne pogłoski krążą o rzekomej budowie zakładu w Indiach.

    Mariusz Błoński 14 marca 2007 08:29
    PC World Komputer

    http://www.idg.pl/news/107778.html

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Biznes Azja Indie w temacie Indie rosną coraz szybciej
    19.03.2007, 14:19

    Gospodarka Indii wzrośnie w tym roku finansowym o 9,2% - wynika z danych rządowych. Sektory przemysłu i usług będą napędzać hinduską gospodarkę w tempie najszybszym od półtora roku. Oficjalne dane rządowe na temat wzrostu w kończącym się w marcu roku podatkowym przekraczają estymacje banku centralnego (8,5-9%).

    Urząd statystyczny Indii podaje, że sektor przemysłu wzrośnie o 11,3% wobec 9,1% w ubiegłym roku. Sektor usług wzrośnie o 11,2% wobec 9,8% w poprzednim roku finansowym. Rolnictwo, które odpowiada za jedną piątą hinduskiej gospodarki i zatrudnia ok. 60% populacji ma wzrosnąć jedynie o 2,7%.

    Wanda Żółcińska 7 lutego 2007

    http://www.idg.pl/news/106245.html

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Chiny Biznes 中波商务 w temacie Co mają chińskie akcje do amerykańskich nieruchomości
    19.03.2007, 14:09

    Gwałtowny 8,8-proc. spadek na chińskiej giełdzie 27 lutego przetoczył się jak odgłos grzmotu po całym świecie. Kursy akcji ucierpiały prawie wszędzie. Amerykańscy inwestorzy przyjrzeli się najnowszym danym statystycznym o własnej gospodarce i dodatkowo usłyszeli od Alana Greenspana, byłego szefa Fed, że nadchodzi recesja. I nie na żarty się przestraszyli. Przyszedł najgorszy dzień na amerykańskiej giełdzie od marca 2003 roku. W górę szła tylko cena, jaką trzeba zapłacić za podejmowanie ryzyka.

    Na razie nie wiadomo, czy ubiegłotygodniowe wstrząsy poprzedzają tylko dalszy wzrost cen akcji, czy też oznaczają początek poważniejszych spadków - pisze "The Economist". Jedna z możliwych przyczyn paniki w Szanghaju - plotka o wprowadzeniu podatku od zysków kapitałowych - została zdementowana przez chińskie władze, ale to nie powstrzymało dalszych przecen. Rynki w Europie i w Azji cały czas wykazują dużą nerwowość, mimo że następca Greenspana w Fed Ben Bernanke uspokoił nieco Wall Street. Wziąwszy pod uwagę, że specjaliści do dziś nie są zgodni co do przyczyn krachów w 1929, 1987 i 2000 roku, byłoby co najmniej przedwczesne przypisywać obecnym spadkom przyczyny bezpośrednio związane z sytuacją gospodarczą.

    Jednak zdaniem "The Economist" chińskie przeceny były potrzebne tamtejszej giełdzie dla zdrowia. Naturalnym zaś początkiem wszelkich rozważań o koniunkturze światowej jest giełda amerykańska. Już od dawna spodziewano się korekty w dół prognozy wzrostu gospodarczego w USA dla czwartego kwartału do 2,2 proc. Również początek roku nie wypadł najlepiej, częściowo ze względu na wyjątkowo złą pogodę w Stanach. Wszystko to rynek wziął pod uwagę dopiero teraz.

    Jednym z sygnałów, że sprawy nie mają się zbyt dobrze, były niskie zamówienia na dobra trwałe, które spadły w styczniu o 7,8 proc. To, że amerykańskie firmy nie wierzą w tej chwili w rentowność inwestowania, widać w ich własnych prognozach wzrostu na ten rok, które spadły do jednocyfrowych wartości po z górą trzech latach szybowania.

    Drugą, może nawet poważniejszą przyczyną zmartwienia jest amerykański rynek nieruchomości. Choć w większości komentarzy brzmią optymistyczne tony, wciąż rośnie odsetek niesprzedanych nowych domów. Ten rosnący zator może w końcu spowodować, że ceny spadną, a wraz z nimi koniunktura w budownictwie, które napędza całą gospodarkę. Trudno uwierzyć, żeby nie wpłynęło to na nastroje konsumentów, gdy okaże się, że ich domy nie wyręczają ich w oszczędzaniu, dzięki swojej wciąż rosnącej wartości. Do tego dochodzi problem kredytów mieszkaniowych zwanych "subprime loans", czyli przeznaczonych dla kredytobiorców niecieszących się najlepszą opinią w banku, takich którzy nie mają gotówki potrzebnej na znaczny depozyt. Wobec rosnących stóp procentowych i stagnacji cen mieszkań tacy klienci banków popadają w tarapaty. Według Fed odsetek niespłacanych kredytów tego typu sięgnął w ostatnim kwartale 2006 roku najwyższego poziomu od trzech lat. Dziś różnica w oprocentowaniu pomiędzy tymi kredytami, a obligacjami skarbowymi urosła z 2 pkt w ubiegłym roku aż do ponad 7 pkt proc.

    Na razie, po giełdowych spadkach w ubiegłym tygodniu, zwrot z innych rodzajów papierów dłużnych, takich jak obligacje firm, specjalnie nie wzrósł. Gdyby jednak tendencja ta nasiliła się i okazałoby się, że mniej jest pieniędzy na rynku na kredyty mieszkaniowe, ucierpi na tym cała gospodarka amerykańska. W styczniu sprzedaż nowych mieszkań spadła najbardziej od roku 1994. Freddie Mac, rządowa agencja zajmująca się skupem kredytów mieszkaniowych, ich sekurytyzacją i emisją, zapowiedziała, że od września zaprzestanie skupu najbardziej ryzykownych subprime loans. Brak chętnych na finansowanie może doprowadzić do dalszego spadku cen domów.

    Czy świat powinien martwić się sytuacją w Ameryce? Zdaniem brytyjskiego tygodnika obecnie reszta świata ma się całkiem nieźle. W ostatnim kwartale ubiegłego roku to świat dzięki handlowi ciągnął Amerykę, a nie na odwrót. Wydatki konsumentów w Chinach na przykład są wyższe, niż wynikałoby to z oficjalnych statystyk. Gospodarki europejskie, zwłaszcza niemiecka, obudziły się z letargu. Główną lokomotywą strefy euro jest obecnie popyt wewnętrzny, choć część czynionych dziś inwestycji ma na celu eksport.

    Amerykańskiego spowolnienia w każdym razie można było się spodziewać. I choć rynki, a także zapewne Ben Bernanke, krytykowali wypowiedź Greenspana, to nie sposób nie przyznać mu racji. Nie powiedział przecież, że recesja jest bardzo prawdopodobna. Powiedział jedynie, że zyski amerykańskich firm zaczęły się stabilizować, co oznacza, że zbliżamy się ku końcowi obecnego cyklu koniunktury.

    Jeden z rozmówców "Financial Times" stwierdził, że to, z czym mamy do czynienia, to klasyczna wyprzedaż akcji związana ze zbyt wysokim ryzykiem po długim okresie boomu. Spadki pogłębiły jeszcze decyzje o zamykaniu pozycji podejmowane przez graczy o dużym zasięgu, takich jak fundusze hedgingowe. Ubiegły tydzień zakończył się na Wall Street spadkiem indeksu S&P 500 o 4,4 proc., a DJIA o 4,2 proc. Giełdy europejskie borykają się z największą wyprzedażą od czterech lat. Indeks FTSE Euro-first 300 spadł w ubiegłym tygodniu o 5,2 proc., FTSE 100 - o 4,55 proc. W Azji sytuacja wygląda podobnie - Nikkei 225 Average stracił 5,34 proc., a Shanghai Composite - 5,57 proc.

    W dzisiejszych czasach, skutki zawirowań są ogólnoświatowe, przypomina "The Economist", a wynikająca z nich niepewność na całym świecie może łatwo stać się pożywką dla samej siebie.

    Agnieszka Mitraszewska 2007-03-04,

    http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33211,3962347...

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Chiny Biznes 中波商务 w temacie Chiny uspokajają świat: panujemy nad gospodarką
    19.03.2007, 14:07

    Utrzymujemy kontrolę nad gospodarką chińską i nie ma się czego obawiać. To najkrótsze podsumowanie wczorajszej konferencji premiera Wen Jiabao w Pekinie.

    A świat ma powody do obaw, bo niedawne tąpnięcie na światowych giełdach zaczęło się od spadku na chińskich. Premier zapewnił, że chińska giełda jest w trakcie reform i w przyszłości stanie się "otwarta, przejrzysta i respektująca zasadę równości".

    Niepokój budzi też bilion chińskich rezerw dewizowych. Chiny swoje 235 miliardów nadwyżki handlowej lokują w 70 proc. w dolarach, m.in. amerykańskich bonach skarbowych. Innymi słowy oszczędni do bólu Chińczycy finansują amerykańską rozpustę konsumpcyjną. Ale mówią od niedawna o dywersyfikacji rezerw. Chcą powołać do życia rządową instytucję do obrotu dewizami. Wczoraj premier potwierdził taki zamiar. Pytany, jakie waluty rząd zakupi, nie odpowiedział, ale zapewnił, że nie odbije się to na wartości aktywów dolarowych.

    mak 2007-03-16

    http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33181,3993655...

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Chiny Biznes 中波商务 w temacie Chińczycy budują zagraniczne rurociągi
    19.03.2007, 14:04

    Chińskie koncerny paliwowe już nie tylko kupują zagraniczne złoża ropy naftowej i gazu, ale także zaczęły się angażować w budowę zagranicznych rurociągów.

    Państwowy chiński koncern CNPC ujawnił, że już od stycznia buduje w Indiach gazociąg o długości 1,6 tys. km. Warunków finansowych tej inwestycji nie ujawniono. Wielkie znaczenie CNPC przywiązuje też do umowy o budowie ropociągu w Libii. Ta rura ma tylko 7,7 km długości, ale Chińczycy z nieujawnionych powodów oceniają, że to bardzo ważny projekt, otwierający drogę CNPC do wielkich inwestycji w Chinach. W marcu rząd w Pekinie zapowiedział ulgi podatkowe i inne zachęty dla firm, które będą inwestować w poszukiwanie i wydobycie ropy naftowej i gazu w Libii.

    qub, AP 2007-03-18

    http://www.gazetawyborcza.pl/1,76842,3995491.html

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Chiny Biznes 中波商务 w temacie Chiny zbudują konkurenta dla Airbusa i Boeinga
    19.03.2007, 14:02

    Chińskie władze zaaprobowały plan zbudowania rodzimego dużego samolotu pasażerskiego, mogącego konkurować ze światowymi gigantami w tej dziedzinie jak airbus czy boeing - podano w poniedziałek w Pekinie.

    Decyzja w sprawie budowy takiego samolotu zapadła w końcu lutego na posiedzeniu rządu. Jak podano na oficjalnej rządowej stronie internetowej, na tym posiedzeniu "podjęto ważną strategiczną decyzję" - powołano specjalną grupę roboczą, mającą jak najszybciej opracować program budowy takiego samolotu. Rozpatrzono także istniejące już wstępne plany takiego przedsięwzięcia.

    Chiny ogłaszały już zamiar budowy własnego dużego samolotu pasażerskiego w latach 70-tych, jednakże projekt nie doczekał się realizacji.

    Zdaniem zachodnich źródeł, Chiny potrzebować będą w ciągu najbliższych 20 lat około trzech tysięcy takich samolotów. W ostatnim czasie zawarto porozumienie ws. budowy w chińskim porcie Tianjin (Thiendzin) montowni samolotów koncernu Airbus. Na miejscu mają być montowane przede wszystkim maszyny A320. Obecnie chińskie linie korzystają z ponad stu airbusów a także ponad 700 boeingów.

    wys, PAP 2007-03-19

    http://serwisy.gazeta.pl/swiat/1,34199,3996896.html

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Chiny Biznes 中波商务 w temacie Chiny: parlament uchwalił ustawę o własności prywatnej i...
    19.03.2007, 13:57

    Po wielu latach dyskusji i kontrowersji parlament chiński uchwalił w piątek, na zakończenie dorocznej sesji, ustawę uznającą własność prywatną jako podlegającą ochronie na równi z własnością zbiorową.
    Reklama

    Ustawa stanowi przełom w traktowaniu własności prywatnej w Chinach. Ustawa podkreśla jednak, że podstawą systemu gospodarczego Chin pozostaje własność zbiorowa.

    W ub. roku podobny projekt zdjęto z porządku obrad parlamentu po tym jak jego przeciwnicy zaczęli argumentować, iż pogłębi on nierówności społeczne i doprowadzi do spekulacyjnej wyprzedaży własności państwowej.

    Ustawa stwierdza, że "własność państwowa, kolektywna i indywidualna korzysta z ochrony prawa i nie może być naruszana".

    Parlament uchwalił też ustawę, która zniosła ulgi podatkowe dla zagranicznych firm działających w Chinach i wprowadzającą jednolity podatek dla przedsiębiorstw chińskich i zagranicznych w wysokości 25 proc.

    Dotychczas obce firmy płaciły podatki według stopy 15 proc. podczas gdy chińskie ok. 33 proc., chociaż w praktyce nie przekraczała ona 25 proc.

    Ulgowy 15 procentowy próg podatkowy utrzymano dla zagranicznych firm z sektora wysokiej technologii. Wprowadzono też pięcioletni okres przejściowy, który ma umożliwić zagranicznym formom przystosowanie się do nowej sytuacji. (PAP)16-03-2007

    http://www.pb.pl/News.aspx?id=f1de2821-5d94-463e-b6ea-...

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Chiny Biznes 中波商务 w temacie Chińczycy zdążą na Księżyc przed Amerykanami NASA
    19.03.2007, 13:53

    Wskutek niedoinwestowania amerykańskiego programu kosmicznego, Chiny wyślą swoich pierwszych kosmonautów na Księżyc, zanim Stany Zjednoczone tam powrócą - powiedział administrator NASA Michael Griffin.

    Szef amerykańskiej agencji kosmicznej powiedział to w czwartek na przesłuchaniach przed Komisją ds. Nauki i Technologii Izby Reprezentantów.

    Oświadczył on, że Chiny są w stanie w ciągu najbliższych dziesięciu lat wysłać na Księżyc kosmonautów, którzy wylądują tam i powrócą na Ziemię, podobnie jak amerykańscy astronauci na statkach Apollo w latach 1969-1973.

    Tymczasem przy obecnym i planowanym budżecie NASA - dodał Griffin - USA będą mogły wznowić loty załogowe na Księżyc najwcześniej za 19 lat. Poinformował, że przy realizacji chińskiego programu kosmicznego pracuje 200 tysięcy ludzi, podczas gdy amerykańskiego - około 75 tysięcy.

    Kongresmani ostrzegali w czasie przesłuchania szefa NASA, że niedoinwestowanie agencji może z czasem doprowadzić także do nasilenia się problemów z bezpieczeństwem lotów kosmicznych.

    Tomasz Zalewski (PAP) 16-03-2007

    http://www.pb.pl/News.aspx?id=f541057f-83db-44b6-8fd5-...

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Chiny Biznes 中波商务 w temacie Pracodawcy "importują" pracowników z Chin
    15.03.2007, 15:42

    Dobry polski spawacz żąda dziś około czterech tysięcy złotych miesięcznie. Chińczycy są znacznie tańsi

    Śląscy robotnicy wyjeżdżają na Zachód, więc firmy w regionie postanowiły "importować" tanich obcokrajowców ze Wschodu. Mostostal Zabrze chce sprowadzić z Chin trzystu pięćdziesięciu spawaczy. Azjaci będą pracować za dwukrotnie niższe stawki niż Polacy, których do pozostania w kraju nie przekonują podwyżki płac sięgające nawet kilkudziesięciu procent.

    Pomysł na zatrudnianie Chińczyków zrodził się w Mostostalu pod koniec ubiegłego roku. Mamy w tym kraju dobre kontakty. Pomyśleliśmy, że warto byłoby je wykorzystać - przyznaje Paweł Gaworzyński, dyrektor Biura Zarządu Mostostalu Zabrze.




    REKLAMA Czytaj dalej





    Szefowie Mostostalu założyli więc w Chinach firmę, która w porozumieniu z miejscową agencją pracy poszukuje wykwalifikowanych robotników. Jeszcze przed przyjazdem do Polski ich umiejętności sprawdzi na miejscu wysłannik Mostostalu, który w tym miesiącu zostanie wysłany do Pekinu. Jeśli przejdą testy, pierwsza grupa spawaczy pojawi się w Polsce już w czerwcu.

    Na początku zatrudnimy około pięćdziesięciu. Potem możemy ściągnąć nawet trzysta osób - wyjaśnia Gaworzyński.

    Azjaci przyjadą do Polski na kilkunastomiesięczne kontrakty. Zarobią około sześciuset dolarów miesięcznie. O konkretnych kwotach nie chciałbym na razie mówić. Na pewno nikogo nie sprowadzimy tu siłą. Zamierzamy sięgnąć po robotników ze środkowych rejonów Chin, gdzie płace są niższe niż w regionach bogatych - mówi Paweł Gaworzyński.

    Spawacze z Państwa Środka wypełnią lukę po polskich robotnikach Mostostalu, którzy pojadą na kontrakt do Norwegii, gdzie Mostostal ma tam budowy. Polacy będą zarabiali nawet kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie.

    Mostostal Zabrze zamierza sprowadzić nawet trzystu spawaczy z Chin. Dlaczego? Bo swoich fachowców firma wysyła na kontrakty do Norwegii, gdzie będą mogli zarobić nawet kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie. Zysk Mostostalu na "imporcie" Chińczyków będzie znaczny. Fachowiec z Dalekiego Wschodu zarobi za miesiąc około 600 dolarów.

    Chińczycy zajmą ich miejsca pracy w naszych krajowych zakładach montażowo-produkcyjnych - mówi Paweł Gaworzyński, dyrektor zarządu zabrzańskiej firmy.

    Stawki, za które będą pracować goście z Azji, są nawet dwukrotnie niższe niż te oferowane Polakom. Dobry spawacz żąda na dzień dobry około czterech tysięcy złotych. Za połowę tej kwoty nikt pracy nie podejmie - mówi Marek, właściciel zakładu obróbki metali w Gliwicach.

    Dlaczego nie chce podać nazwiska? Bo obawia się, że konkurencja podkupi mu pracowników. Już raz przyszedł do niego jakiś człowiek, który przedstawił się jako ankieter. Po cichu zaproponował moim pracownikom robotę, a na drugi dzień do firmy nie przyszło czterech spawaczy. Trudno uzupełnić takie braki, bo z urzędu pracy od dawna nikogo mi nie podsyłają - dodaje Marek.

    Braki kadrowe są na tyle poważne, że wiele firm ostatnio znacznie podwyższa pensje pracownikom. Stosujemy motywacyjny system płac. Poszukamy jeszcze innych rozwiązań, jeśli kryzys na rynku pracy się pogłębi - zapowiada Marcin Gesing, rzecznik Polimexu Mostostal.

    Czy takim rozwiązaniem są Chińczycy? Poszukamy na Wschodzie, ale może Ukraińców albo Rosjan. Są nam bliżsi kulturowo. Łatwiej byłoby im współpracować z polskimi robotnikami - przyznaje Gesing.

    Przemysław Koperski, dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Katowicach, ma dobre rozeznanie na rynku. Jego zdaniem już teraz firmy muszą myśleć o stosowaniu specjalnych zachęt dla swych wykwalifikowanych pracowników. Polski system edukacyjny nie jest dostosowany do potrzeb pracodawców. Nic dziwnego, że w takich zawodach jak spawacz brakuje chętnych do pracy. To normalne, że pracodawcy sięgają po pracowników ze Wschodu - uważa Koperski. Ale Grzegorz Grabik, robotnik budowlany z Zabrza, pracy z Azjatami sobie nie wyobraża. Pracować z Chińczykiem? To jakaś totalna egzotyka! - denerwuje się Grabik. - Polacy będą ich traktować jak konkurencję, która pracuje za żenujące pieniądze i tylko psuje rynek.

    Obawy przed zalewem tanich robotników z zagranicy podzielają związkowcy. Ryszard Drabek ze śląsko-dąbrowskiej "Solidarności": Zamiast myśleć o ściąganiu taniej siły roboczej z Azji, lepiej zastanowić się, jak pomóc Polakom pozostającym bez pracy. Robi się w tej kwestii skandalicznie mało - zauważa Drabek.

    Michał Wojak
    08:45 15.03.2007
    czwartek

    http://finanse.wp.pl/POD,1,wid,8772951,wiadomosc.html?...

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Chiny Biznes 中波商务 w temacie Mostostal zatrudni spawaczy z Chin
    15.03.2007, 00:12


    Śląscy robotnicy wyjeżdżają na Zachód, więc firmy w regionie postanowiły "importować" tanich obcokrajowców ze Wschodu. Mostostal Zabrze chce sprowadzić z Chin trzystu pięćdziesięciu spawaczy - ujawnia "Dziennik Zachodni".
    Azjaci będą pracować za dwukrotnie niższe stawki niż Polacy, których do pozostania w kraju nie przekonują podwyżki płac sięgające nawet kilkudziesięciu procent. Pomysł na zatrudnianie Chińczyków zrodził się w Mostostalu pod koniec ubiegłego roku. - Mamy w tym kraju dobre kontakty. Pomyśleliśmy, że warto byłoby je wykorzystać - przyznaje Paweł Gaworzyński, dyrektor Biura Zarządu Mostostalu Zabrze.

    Szefowie Mostostalu założyli więc w Chinach firmę, która w porozumieniu z miejscową agencją pracy poszukuje wykwalifikowanych robotników. Jeszcze przed przyjazdem do Polski ich umiejętności sprawdzi na miejscu wysłannik Mostostalu, który w tym miesiącu zostanie wysłany do Pekinu. Jeśli przejdą testy, pierwsza grupa spawaczy pojawi się w Polsce już w czerwcu.

    - Na początku zatrudnimy około pięćdziesięciu. Potem możemy ściągnąć nawet trzysta osób - wyjaśnia Gaworzyński. Azjaci przyjadą do Polski na kilkunastomiesięczne kontrakty. Zarobią około sześciuset dolarów miesięcznie. - O konkretnych kwotach nie chciałbym na razie mówić. Na pewno nikogo nie sprowadzimy tu siłą. Zamierzamy sięgnąć po robotników ze środkowych rejonów Chin, gdzie płace są niższe niż w regionach bogatych - mówi Paweł Gaworzyński.

    Spawacze z Państwa Środka wypełnią lukę po polskich robotnikach Mostostalu, którzy pojadą na kontrakt do Norwegii, gdzie Mostostal ma tam budowy. Polacy będą zarabiali nawet kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie.

    http://gazeta.pl 14.03.2006

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie EuroAzja - Unia polityczna i gospodarcza w temacie Podsumowanie wizyty delegacji SLD w Chinach
    14.03.2007, 23:49

    Olejniczak: Nie jesteśmy pępkiem świata

    Z Wojciechem Olejniczakiem, wicemarszałkiem Sejmu i przewodniczącym SLD, na łamach "Trybuny" rozmawia Jakub Rzekanowski

    Wrócił Pan z Chin. O co chodziło w tej wizycie?

    – To była wizyta ważna, bo tworząca dobry klimat do współpracy z Chinami tak bardzo Polsce potrzebnej i tak zaniedbywanej przez rządzącą prawicę. Symbolem takiej dobrej współpracy było odsłonięcie w Szanghaju w pierwszym dniu wizyty pomnika Fryderyka Chopina. To pierwszy pomnik obcokrajowca w Chinach od wielu lat.

    Co możemy zyskać na kontaktach z odległym Państwem Środka?

    – Na Chiny są dziś zwrócone wszystkie oczy. Szanghaj jest stolicą świata, jeśli chodzi o ekonomię, rozwój gospodarczy, rynki finansowe. Wszyscy są tam obecni. W Szanghaju trwają przygotowania do wystawy Expo 2010. Oglądaliśmy dzielnicę, w której się będzie odbywała i byliśmy pod wrażeniem. Mamy też wieloletnie tradycje współpracy gospodarczej, które warto odnawiać i kontynuować. Na przykład w mieście Tatung – chińskiej stolicy węgla – w prowincji Szansi są zainteresowani naszymi maszynami i urządzeniami przemysłowymi.

    PiS-owski rząd nie potrafi rozmawiać z Chińczykami?

    – Rząd w ogóle nic nie robi w tej sprawie. Jedyne kontakty odbywają się na poziomie wiceministrów, żadnych poważnych wizyt nie ma. Polska prawica boi się rozmawiać z rządzącą w Chinach partią komunistyczną.

    To wynika, jak rozumiem, z antykomunizmu polskiej prawicy?

    – Z antykomunizmu, ale i z zakompleksienia, a pewnie i z braku elementarnej wiedzy o tym, czym są dzisiejsze Chiny. Miałem spotkanie z panią wicemarszałek chińskiego parlamentu, która odwiedzała Polskę, gdy rządziła lewica. Przekazałem pozdrowienia od marszałka Jurka i ponowiłem zaproszenie dla szefa chińskiego parlamentu, aby odwiedził Warszawę. Gdyby do tego doszło, byłaby to cenna wizyta. Spotkaliśmy się również z ministrem odpowiedzialnym w chińskiej partii za kontakty z Europą. Okazuje się, że Komunistyczna Partia Chin ma kontakty z różnymi partiami w Parlamencie Europejskim: i z socjalistami, i z Partią Ludową, więc tym bardziej niezrozumiałe jest podejście polskiej prawicy do Chin.

    W Polsce o Chinach można usłyszeć głównie, że tłamszą tam demokrację i że okupują Tybet.

    – Nie. To jest przede wszystkim potęga gospodarcza. Od ponad 20 lat nieprzerwanie wzrost gospodarczy przekracza 10 proc. Mają wielką nadwyżkę budżetową szacowaną obecnie na tysiąc miliardów dolarów. Inwestują w nowe technologie. To czwarta gospodarka świata, a szacuje się, że w ciągu dwóch lat wyprzedzą Niemcy i staną się trzecią gospodarką po USA i po Japonii. Chiny to nowoczesna infrastruktura. Rocznie buduje się tam cztery tysiące kilometrów autostrad. Mają najnowocześniejszą i najszybszą w świecie kolej w Szanghaju. Będą gospodarzem olimpiady w 2008 roku. Pokazano mi główne obiekty olimpijskie. Są tak nowoczesne i budowane z takim rozmachem, że drugich takich nie ma nigdzie na świecie. Jeśli więc ktoś pyta, czy pojechałem do Chin utrwalać komunizm, to ja odpowiadam, że nie wie, o czym mówi.

    A czy SLD zamierza współpracować z chińskimi komunistami?

    – Tak, jesteśmy uważani przez partię rządzącą w Chinach za strategicznego partnera w Polsce. Zaprosiłem przedstawicieli KPCh do złożenia rewizyty w naszym kraju. W czerwcu przyjedzie na zaproszenie Federacji Młodych Socjaldemokratów, czyli młodzieżówki SLD, delegacja młodzieży chińskiej wysokiego szczebla. Zresztą Chińczycy bardzo szanują Polaków, dużo wiedzą o Polsce i są zainteresowani współpracą. Nie zraża ich obecna niechęć polskiej prawicy, uważają, że jest to okres przejściowy. Tylko my w Polsce musimy się wyzbyć poczucia, że jesteśmy pępkiem świata, a współpraca między naszymi krajami ma duże perspektywy.

    2007-03-12

    źródło: http://www.sld.pl/

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie EuroAzja - Unia polityczna i gospodarcza w temacie Marszałek Wojciech Olejniczak odsłonił w Szanghaju...
    14.03.2007, 23:43

    Gadzinowski: Dlaczego Polacy są biedni

    Marszałek Wojciech Olejniczak odsłonił w Szanghaju pomnik Chopina. Była to ważna, wielka uroczystość. Bo Chińczycy wielce kochają Chopina i to najsłynniejszy znany im Polak. Bo to drugi, po Puszkinie, pomnik obcokrajowca w Szanghaju. Bo odsłonięto go w reprezentacyjnym parku, gdzie gospodarze wybudują też pawilon poświęcony historii polskiego kompozytora i amfiteatr, gdzie odbywać się będą szopenowskie koncerty - pisze poseł SLD, Piotr Gadzinowski, na łamach "Trybuny".

    O tym, że marszałek Olejniczak odsłaniał i reprezentował Polskę na tak ważnej imprezie, rzadko kto w Polsce mógł wiedzieć, bo telewizja publiczna dała jedynie migawki z relacji, ale starannie wykasowując obecność marszałka Olejniczaka. Bo to postkomunista. Zatem w PiS-owskiej telewizji, kiedyś publicznej, nie wolno pokazywać gorąco przyjmowanego w Chinach Olejniczaka i delegacji SLD. Polska Agencja Prasowa, również PiS-owska, też nie informowała o tym niezwykle ważnym dla współpracy polsko-chińskiej wydarzeniu.

    O tym, że Chiny będą niebawem trzecią gospodarką świata, każdy na świecie już wie. Tylko nie w Polsce. Tylko w Polsce dziennikarze i publicyści nie potrafią tego dostrzec. Chociaż kiedy na giełdzie w Szanghaju kichnęło, to na warszawskiej od razu sporo spadło. W Polsce mieniący się gwiazdami dziennikarze i publicyści nadal uważają Chiny za kraj zacofany, kraj Trzeciego Świata. No i ortodoksyjnie komunistyczny.

    Kiedy delegacja SLD szykowała się do Chin, media atakowały ją, wyśmiewały, że jadą do starych komunistów. „Rzeczpospolita“ pytała, czy będziemy rozmawiać o prawach człowieka, radziła mi, abym to tam czynił. Po powrocie nikt mnie o to już nie pytał. Może ze wstydu, bo właśnie w„Rzeczpospolitej“ znalazłem relację z uroczystości w Szanghaju. Ale o naszej obecności nie było tam słowa. Jesteśmy potrzebni „Rzeczpospolitej“ tylko jako chłopcy do bicia. Podobnie jak w „Super Expressie“, gdzie autor dramatycznie pytał, czemu marszałek Olejniczak miał kupiony przez Sejm bilet, skoro tylko w Szanghaju reprezentował Sejm, a potem w prowincji Shanxi i Pekinie już SLD. Odpowiadam młodszemu, żarliwie pro-PiS-owskiemu koledze. Bo właśnie w Szanghaju reprezentował Sejm. I dla Sejmu tak było wygodniej, a dla podatnika taniej, bo inaczej musiałby lecieć drugi marszałek. Bo podatnik tylko płacił za jeden bilet, za resztę pobytu chińscy gospodarze. Dzięki temu, że marszałek był też na zaproszenie Chińczyków, polski podatnik zaoszczędził. No, ale to przerasta przeciętne krajowe media.

    W Pekinie codziennie ląduje przynajmniej trzech wicepremierów. Kanclerz Merkel bywa tam kilka razy do roku. Zawsze z towarzyszącymi jej, mieszczącymi się na pokładach dwóch samolotów biznesmenami. Polscy biznesmeni, ludzie nauki, kultury żalili się nam, że polskich oficjalnych delegacji przylatuje tam niewiele. A w Chinach nadal bez parasola oficjeli trudno robić interesy, wymianę naukowo-kulturalną. Cały świat robi interesy z Chinami, bogaci się, a my nie. Dlaczego Polacy mają być biedni - słyszałem.

    Otóż wyjaśniam. Jest w Polsce powiedzenie: „Biednyś, boś głupi“. Nie dziwmy się, że Polacy są biedni, skoro odpowiedzialne m.in. za promocję Polski media zachowują się jak głupie.

    źródło: http://www.sld.pl/

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Chiny Biznes 中波商务 w temacie China-Poland Centrum Współpracy Gospodarczej Sp. z o.o.
    14.03.2007, 14:47


    Zapraszamy do zapoznania się z ofertą China-Poland Centrum Współpracy Gospodarczej spółka z ograniczoną odpowiedzialnością.

    Chiny, to jedno z najciekawszych państw świata - jak niektórzy twierdzą - kolebka współczesnej cywilizacji. Jednakże, nie tylko względy historyczne czy kulturowe, ale również zachodzące w Państwie Środka zmiany gospodarcze i polityczne są przyczyną wielkiego zainteresowania tym krajem. Dynamika i rozmach, z jakim rozwiją się na naszych oczach Chiny, stały się inspiracją do powołania spółki "China-Poland".

    Podstawowym celem "China-Poland" jest inicjowanie i wspieranie współpracy pomiędzy przedsiębiorami z Chin i Polski. Zachęcamy do poznawania Chin - państwa pełnego nieograniczonych możliwości gospodarczych, niezwykłego piękna i bogatej kultury.

    Świadomi różnic kulturowych, oferujemy Państwu pomoc w charakterze przewodnika i tłumacza w środowisku chińskiego biznesu. Pokazujemy możliwości, jakie daje odpowiednio zorganizowana współpraca z firmami chińskimi. Świadczymy usługi doradcze niezbędne w kontaktach biznesowych i poza biznesowych. Udostępniamy narzędzia, które chronią przed popełnianiem błędów i pomagają skutecznie realizować zamierzone cele.

    W pracy dla naszych klientów łączymy wiedzę, doświadczenie i znajomość chińskiej kultury i obyczajów, wszystkich pracowników oraz współpracowników "China-Poland" - obywateli Polski i Chin.

    W imieniu zespołu "China-Poland" zapraszam do współpracy instytucje, firmy i osoby prywatne zainteresowane Chinami. Jesteśmy otwarci na każde propozycje.

    Państwa zadowolenie i satysfakcja są wyznacznikiem naszego wspólnego sukcesu.

    Rzetelnie i profesjonalnie inicjujemy i wspieramy współpracę gospodarczą pomiędzy przedsiębiorcami z Rzeczypospolitej Polskiej i Chińskiej Republiki Ludowej.

    Pracujemy ze wszystkimi zainteresowanymi poznaniem Chin oraz ze wszystkimi, którzy Chiny znają ale pragną je poznać jeszcze lepiej...

    Cele gospodarcze

    - kreowanie dobrego wizerunku polskiej gospodarki w Chinach

    - poprawa konkurencyjności polskich firm na terenie Chin

    - promowanie polskich regionów gospodarczych, gmin i miast

    - stworzenie polskim przedsiębiorcom warunków do bezpiecznego i efektywnego funkcjonowania na rynku chińskim

    - stworzenie platformy promocyjnej dla polskich inwestycji, firm i produktów

    - zwiększenie zainteresowania polskich firm rynkiem chińskim i pomoc w wykorzystaniu możliwości rynku chińskiego

    - skrócenie czasu i obniżenie kosztów wejścia polskich firm na rynek chiński

    - redukcja ryzyka poprzez reprezentowanie interesu polskich firm bezpośrednio w Chinach


    Cele pozagospodarcze

    - propagowanie kultury chińskiej w Polsce i polskiej w Chinach

    - pomoc obywatelom Rzeczypospolitej Polskiej w Chinach i Chińskiej Republiki
    Ludowej przebywającym w Polsce


    Tak sformułowane cele chcemy osiągnąć poprzez

    - wszechstronne i wielopłaszczyznowe wsparcie polskich przedsięwzięć w Chinach i chińskich w Polsce

    - udostępnianie narzędzi niezbędnych do zaistnienia na rynku chińskim: kupowania, produkcji, promocji i sprzedaży

    - redukcję nakładów kapitałowych i kosztów operacyjnych, niezbędnych do wejścia i istnienia na chińskim rynku, poprzez wykorzystanie korzyści skali i dostępu do wspólnych zasobów centrum

    - świadczenie kompleksowych usług doradczych z zakresu zarządzania, marketingu i sprzedaży

    - stworzenie uprzywilejowanego dostępu do niezależnych i profesjonalnych usług konsultingowych i prawniczych

    - inicjowanie i wspieranie współpracy pomiędzy firmami, władzami miast, prowincji i województw, izb gospodarczych itp.

    - stworzenie systemu bezpośrednich zakupów i sprzedaży

    - powołanie w przyszłości Polskiego Centrum Wystawowego w Chinach i Polskiego Parku Przemysłowego w Chinach

    Pełna nazwa firmy
    China-Poland Centrum Współpracy Gospodarczej spółka z ograniczoną odpowiedzialnością

    Siedziba
    61-039 Poznań, ul. Witkowska 6
    tel. + 48 61 6535840
    fax + 48 61 6535841


    Oddział firmy
    Biuro Przedstawicielskie
    China-Poland Economic Co-operation Centre–Shanghai Representative Office w skrócie CPECC-Shanghai z siedzibą w Szanghaju, Chiny.

    Room1805,Second Building,Jialibuyecheng,No.218,Tianmu West Road,
    Shanghai 200070,
    China
    Tel: +86-21-63174185
    fax: +86-21-63174564

    Dyrektor CPECC-Shanghai - Pani Aleksandra Kozłowska


    Historia firmy

    Spółka China-Poland Centrum Współpracy Gospodarczej Sp. z o.o. powstała w marcu 2002r. z inicjatywy specjalistów od lat aktywnie współpracujących z przedsiębiorcami chińskimi w Polsce i w Chinach.

    Spółką kierują wykwalifikowani menadżerowie z doświadczeniem w zarządzaniu i realizacji projektów na terenie Polski i Chin.

    W październiku 2002r. zarząd spółki podjął decyzję o uruchomieniu przedstawicielstwa na terenie Chińskiej Republiki Ludowej. Na siedzibę wybrano miasto Szanghaj. Już w grudniu 2002r. rozpoczęto realizację projektu.

    Prezentujemy zakres działania ośrodka obsługi firm polskich w Chińskiej Republice Ludowej. Wybranym podmiotom proponujemy funkcjonowanie w oparciu o zasoby i możliwości podmiotu o nazwie China-Poland Economic Co-operation Centre – Representative Office Shanghai (CPECC – Shanghai).

    Zadaniem CPECC – Shanghai jest organizowanie i koordynowanie wielopłaszczyznowego wsparcia dla polskich przedsiębiorców – uczestników CPECC – Shanghai.

    Idea CPECC - Shanghai adresowana jest do firm zainteresowanych rynkiem chińskim i szukających w nim nowych źródeł przewagi konkurencyjnej i szans rozwoju. Takie możliwości daje bowiem potencjał produkcyjny i nabywczy Chin i Azji.

    CPECC – Shanghai to rozwiązanie dla podmiotów silnych i stabilnych finansowo, dla przedsiębiorstw przewidujących oraz aktywnych uczestników rynku międzynarodowego. To narzędzie dla menadżerów, których ambicje i możliwości wykraczają poza obszar Polski, a siłę kierowanych przez nich przedsiębiorstw potwierdza sukces na terenie kraju.


    Do dyspozycji uczestników CPECC-Shanghai oddajemy:
    - wyspecjalizowany personel dysponujący wieloletnim doświadczeniem na rynku chińskim
    - znajomość specyfiki chińskiego rynku, biznesu i kultury
    - umiejętność i doświadczenie w komunikowaniu się z władzami i decydentami chińskimi
    - doświadczenie w pracy dla polskich firm zagranicą
    - pomieszczenia biurowe i zaplecze techniczne w Szanghaju

    Z przyjemnością prezentujemy konkretne rozwiązania dla polskiego biznesu; inwestorów, eksporterów i importerów.

    Targi i wystawy

    Na terenie Chińskiej Republiki Ludowej odbywają się jedne z największych targów na świecie. Na licznych imprezach wystawienniczych prezentują swoje wyroby przedstawiciele najważniejszych producentów chińskich.

    Targi w Chinach to także miejsce prezentacji najnowszych technologii i zaawansowanych technologicznie produktów. Najwięksi producenci z całego świata prezentują każdego roku swoje wyroby, usługi i technologie. Najbardziej znaczące imprezy targowe odbywają się w Szanghaju, Kantonie (Guangzhou) i Pekinie.

    Coraz częściej, eksporterzy i importerzy zainteresowani sprzedażą na rynku chińskim lub planujący współpracę z producentami z Chin, decydują się na osobiste kontakty i negocjacje na miejscu w Chinach.

    China-Poland w sposób profesjonalny zajmuje się przygotowywaniem i kompleksową obsługą uczestnictwa w targach oraz planowaniem i obsługą wizyt handlowych.


    Zapraszamy do współpracy.


    http://www.chinapoland.org


    http://BiznesChiny.pl

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Chiny Biznes 中波商务 w temacie HKTDC oferuje atrakcyjny pakiet promocyjny, m.in. szereg...
    14.03.2007, 14:43

    Rada Rozwoju Handlu Hong Kongu HKTDC zaprasza importerów i eksporterów do korzystania z usług w polskim oddziale w Warszawie. Oferta HKTDC skierowana jest zarówno do tych którzy stawiają pierwsze kroki w imporcie lub eksporcie i potrzebują kompleksowej pomocy.

    Więcej: http://www.rynekchinski.pl/hktdc.htmlTen post został edytowany przez Autora dnia 26.09.14 o godzinie 13:08

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Chiny Biznes 中波商务 w temacie Samochody z Chin
    14.03.2007, 09:33

    Witam!

    Zapraszam na stronę http://BiznesChiny.pl zakładka " Chińskie samochody" oraz " Import Eksport Firmy".
    Znajdzie tam Pan kontakt do polskiego importera ( na stronie mają cenniki, ale więcej informacji uzyska Pan telefonicznie ), link do bardzo dobrej polskiej strony AutoChiny.pl oraz strony chińskiej ( ang.) przedstawiającej całościową ofertę chińskiej motoryzacji oraz ofertę firmy Soyat wraz z cennikiem.

    Pozdrawiam, Marcin Nowak
    BiznesChiny.pl

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Chiny Biznes 中波商务 w temacie Nowy Newsletter w serwisie www.BiznesChiny.pl
    13.03.2007, 13:24

    Witam!

    Zapraszam wszyskie osoby zainteresowane tematem współpracy gospodarczej i wymiany handlowej pomiędzy Chinami a Polską do prenumeraty Newslettera w naszym serwisie http://BiznesChiny.pl

    Poza aktualnymi informacjami biznesowymi, prenumeratorzy będą mieli dostęp do zaproszeń na spotkania, konferencje i eventy biznesowe, powiązane tematycznie m.in. z Chinami.

    Zapraszam,
    Marcin Nowak
    BiznesChiny.pl

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Chiny Biznes 中波商务 w temacie Chiński eksport: pora na high-tech
    13.03.2007, 10:42

    Ponad 23,8 mld dol.: aż o tyle chiński eksport był w lutym wyższy niż import. A ta różnica będzie rosła, bo Chiny mają zamiar sprzedawać za granicę towary zaawansowane technologicznie.

    Ostatnia zadyszka giełd w Szanghaju i Shenzhen nie zaszkodziła chińskim eksporterom. Okazało się, że pomimo starań ministerstwa handlu przedsiębiorcy z Państwa Środka nadal znacznie więcej sprzedają za granicę, niż stamtąd kupują. W lutym wartość eksportu z Chin wyniosła aż 82,1 mld dol. Wartość towarów i surowców, które w tym czasie napłynęły do Chin, była aż o 23,8 mld dol. niższa.

    - Ta nadwyżka w handlu otarła się o rekord - a luty jest przecież najkrótszym miesiącem w roku i w marcu rekord nadwyżki może zostać pobity - mówią ekonomiści. To, że Chiny pędzą w tempie jeszcze do niedawna niewyobrażalnym, najlepiej pokazuje porównanie z danymi z ubiegłego roku. W lutym 2006 r. nadwyżka handlowa wyniosła... 2,3 mld dol., a więc była dziesięć razy niższa niż w lutym tego roku! W całym ubiegłym roku Państwo Środka miało nadwyżkę handlową ponad 177,5 mld dol. W tym roku ekonomiści przewidują nierównowagę sięgającą ponad 230 mld dol. Oczywiście kosztem państw rozwiniętych, do których trafia gros azjatyckiego eksportu.

    - Chiny starają się, żeby zwiększyć wartość importowanych towarów i nieco zmniejszyć tempo wzrostu eksportu. Powzięliśmy specjalne kroki w tym kierunku - tak za pośrednictwem agencji Xinhua próbował uspokajać Bo Xilai, minister handlu Chin.

    Na próżno. Dla amerykańskich ekonomistów, polityków i związkowców kolejne fantastyczne wyniki chińskiej gospodarki to już nie dzwonek alarmowy, ale poważny problem. Choć Państwo Środka już od dawna obiecuje, że zmniejszy strumień towarów, który wywołuje nierównowagę w jego wymianie z USA, niewiele wskazuje, by miało się to udać. Amerykanie naciskają więc na dalsze poluzowanie reżimu kursowego juana - oskarżają otwarcie chińskich eksporterów o to, że ich niedowartościowana w stosunku do dolara czy euro waluta pomaga im w zalewaniu globalnego rynku miliardami par butów, telewizorów i parasolek. Jednocześnie USA zastanawiają się, czy nie zmniejszyć strumienia towarów z Chin administracyjnie - czyli broniąc się cłami.

    Ma być jeszcze gorzej. Chiny chcą bowiem specjalizować się nie tylko w najtańszych na świecie butach, koszulkach czy długopisach. Państwo Środka ma spore ambicje technologiczne - w poniedziałek AVIC, chińska firma lotnicza z Szanghaju, ogłosiła plany produkcji... samolotu długodystansowego! Dziś takie samoloty produkują tylko Airbus i Boeing. Prezes AVIC Liu Daxiang deklaruje, że do końca 2010 r. projekt takiego samolotu będzie gotowy. To, że Chińczycy będą do tego samolotu produkować silniki, to drobiazg, o którym prezes jedynie wspomniał. Już dziś AVIC produkuje ARJ-21 - samolot obsługujący średnie dystanse, który konkuruje z kanadyjskim Bombardierem i brazylijskim Embraerem.

    Oczywiście samoloty miałyby obsługiwać chiński rynek, ale już dziś wiadomo, że Chiny chciałyby je również eksportować. A to znaczy, że nadwyżka handlowa nie tylko nie spadnie, ale zacznie szybko rosnąć.

    Maciej Kuźmicz 2007-03-12,

    ŹRÓDŁO: GW

    http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,69866,3982386...

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Chiny Biznes 中波商务 w temacie Chiny wybudują w Tybecie najwyżej położone lotnisko na...
    13.03.2007, 10:38

    Chiny wybudują w Tybecie najwyżej położone lotnisko na świecie. Będzie to jeden z 37 nowych portów lotniczych, które mają powstać w zachodniej części kraju w ciągu najbliższych 4 lat - poinformowała w poniedziałek prasa chińska.
    Lotnisko zostanie wybudowane w Ngari w zachodnim Tybecie. Jest to jedna z najbardziej niedostępnych okolic na świecie. Średnia wysokość terenu wynosi tam 4500 m n.p.m.

    Obecnie najwyżej położonym lotniskiem na świecie jest port w Banga, także w Tybecie, ale we wschodniej jego części.

    Po zakończeniu nowej inwestycji Tybet będzie mieć 4 lotniska - oprócz wyżej wymienionych także jedno w stolicy, Lhasie, oraz w Nyingchi. To ostatnie jest uważane za jedno z najtrudniejszych do lądowania na świecie, leży bowiem w wąskiej dolinie. (PAP)


    Puls Biznesu http://www.pb.pl 12-03-2007

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Chiny Biznes 中波商务 w temacie Spotkanie biznesowe firm polskich z INWESTORAMI CHIŃSKIMI...
    13.03.2007, 10:37

    Odbędzie się ono 28 marca br. w Warszawie. Organizator: Vortal Nowoczesnego Eksportera http://eksportuj.pl
    Udział w spotkaniu płatny.

    " Branża nieruchomości należy do jednej z najprężniej rozwijających się sektorów polskiej gospodarki. Boom, jaki przeżywa przyciąga liczne inwestycje zagraniczne.
    Z przyjemnością chcielibyśmy Państwu zaproponować udział w wydarzeniu, które dostarczy możliwości nawiązania cennych kontaktów biznesowych z inwestorami chińskimi.Serdecznie zapraszamy do uczestnictwa w:

    Spotkanie biznesowe firm polskich
    z INWESTORAMI CHIŃSKIMI sektora nieruchomości oraz branży budowlanej.

    Business meeting of polish companies and CHINESE INVESTORS - the real estate and construction industries.

    Strona chińska będzie reprezentowana przez najwyższą kadrę zarządzającą grupy China International Industry and Commerce Co., Ltd. oraz general i top managerów działających w ramach tego konglomeratu firm.

    CIIC Group jest liczącym się na rynku chińskim konglomeratem kilkunastu przedsiębiorstw. Cieszy się silnym wsparciem rządowym. Oprócz dużego kapitału finansowego dysponuje także znacznym zapleczem w postaci siły roboczej. Jako strategiczny kierunek swoich działań objął on inwestycje w Polsce. Zakres możliwej do podjęcia kooperacji jest szeroki (zakup obiektów, projekty inwestycyjno-budowlane, joint venture z firmami polskimi). Obejmuje ewentualną budowę centrów biznesowych, ośrodków hotelowych, restauracji, itd.

    W celu ułatwienia prowadzenia rozmów, firmy zainteresowane udziałem w spotkaniu prosimy o przesyłanie swoich ofert (w języku angielskim) na adres rmikolajczyk@globalmarketing.pl

    Dodatkowe informacje udzielane są telefonicznie: (022) 540-15-80; 440-85-80

    Zostaną one przekazane oraz wstępnie zopiniowane przez stronę chińską. Na życzenie polskich firm istnieje możliwość włączenia prezentacji wybranych ofert w oficjalny program spotkania.

    CIIC Group
    China International Industry and Commerce Co., Ltd została założona w 1988 roku i rozwinęła się w prężnie działającą grupę kilkunastu firm związanych z branżą nieruchomości. Schemat organizacyjny CIIC Group zawiera się w idei: "Three Verticals, Four Horizons"

    Trzy filary ("Three Verticals") działalności CIIC Group to:

    - rozwój branży nieruchomości (Real Estate Development),

    - technologii (Technology Industry) oraz

    - międzynarodowa współpraca ekonomiczna (International Economic Cooperation).

    "Four Horizons" oznacza, iż obszar działań CIIC obejmuje regiony: Pekin, Hainan, Wybrzeże oraz obszary zamorskie. Każda z firm w ramach spółki ma za sobą wiele zrealizowanych prestiżowych projektów. Wśród najbardziej znanych wymienić można m.in. generalny plan rozwoju Yangpu Development Area w Hainan, generalną renowację centrum biznesowego Qianmen w Pekinie, renowację i rozwój Beijing State Guest Avenue oraz State Guest Garden itd. Strategiczny plan rozwoju spółki zakłada, iż do 2008 roku wartość rynkowa osiągnie ponad 10 miliardów dolarów, a firma stanie się czołową wizytówką sektora prywatnej przedsiębiorczości w Chinach. CIIC posiada certyfikat - Grade-A Development Qualification Certificate w sektorze rozwoju nieruchomości, Grade-A Building & Design Qualification Certificate oraz potwierdzone przez rząd CHRL prawa do prowadzenia importu i eksportu.

    Polecamy Państwu również seminarium szkoleniowe pt. Realizacja importu towarów z Chin – wypracowanie optymalnych strategii współpracy handlowej z Państwem Środka 15-16 marca 2007r.Warszawa "


    http://www.eksportuj.pl/index.php?a=konf&id=46&z=162

    http://BiznesChiny.pl

Dołącz do GoldenLine

Oferty pracy

Sprawdź aktualne oferty pracy

Aplikuj w łatwy sposób

Aplikuj jednym kliknięciem

Wyślij zaproszenie do