Marcin Nowak

Handel B2B

Wypowiedzi

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie EuroAzja - Unia polityczna i gospodarcza w temacie Energia i broń wzmacniają oś Moskwa-Pekin
    14.08.2007, 01:01

    Energia i broń wzmacniają oś Moskwa-Pekin
    pon, 13. sierpnia 07, 05:24

    W tym roku wymiana handlowa między Rosją i Chinami może sięgnąć 40 mld USD. Dzięki ropie, gazowi, autom i broni.

    Rosja i Chiny z roku na rok są sobie coraz bliższe, nie tylko politycznie. Świadczy o tym rosnąca wymiana handlowa między nimi. W tym roku znów może paść rekord. Przedstawiciele Państwa Środka po dobrych wynikach półrocza prognozują, że w 2007 r. wyniesie ona nawet 40 mld USD, o 7 mld USD więcej niż przed rokiem.

    — W pierwszej połowie roku nasza wymiana handlowa wyniosła prawie 20,5 mld USD — mówi Liu Guchang, ambasador Chin w Moskwie.

    W Chinach, które przeżywają ekonomiczny boom, coraz bardziej wzrasta zapotrzebowanie na paliwa oraz energię elektryczną. Naprzeciw tym potrzebom wychodzi Rosja, która jest największym dostawcą ropy i gazu dla tego kraju. Poza tym Pekin masowo zaopatruje się w rosyjską broń.

    W zamian Moskwa importuje z Azji niemal wszystko. Państwo Putina jest np. największym odbiorcą chińskich samochodów.

    — Mimo że nasza wymiana handlowa wzrosła aż pięciokrotnie od 1999 r., to nadal nie osiągnęła maksimum — uważa Liu Guchang.

    Puls Biznesu

    źródło: http://www.cire.pl/item,28833,1.html

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Zen - medytacja w życiu codziennym w temacie OŚRODEK MEDYTACJI CHRZEŚCIJAŃSKIEJ o. Jana Berezy OSB
    14.08.2007, 00:19

    Witam!

    Do napisania kilku słów natchnęła mnie reakcja ( czyli wykasowanie artykułów z forum i potraktowanie ich jako spamu )z forum " buddyjskiego" na umieszczone wczoraj przeze mnie tam dwa artykuły związane z działalnością ojca Berezy z lubińskiego klasztoru Benedyktynów:

    DIALOG CHRZEśCIJAńSTWA Z BUDDYZMEM W POLSCE
    http://www.goldenline.pl/forum/zen-medytacja-w-zyciu-c...

    OŚRODEK MEDYTACJI CHRZEŚCIJAŃSKIEJ
    W KLASZTORZE BENEDYKTYNÓW W LUBINIU
    http://www.goldenline.pl/forum/zen-medytacja-w-zyciu-c...

    Pozwolę sobie na kilka słów wyjaśnienia.

    O. Jan Bereza i jego wieloletnia wytrwała działalność ekumeniczna i
    duchowa od kilkunastu lat napawa mnie podziwem. śledziłem jego działania na różnych etapach mojego życia z różną intensywnością, ale zawsze gzieś w tle echo jego działań docierało do mnie, budząc we mnie na nowo ukryty płomień.

    Po raz pierwszy zetknałem się z nim na poczatku lat 90-tych, najpierw poprzez informacje od znajomych, następnie przez kilkudniowy pobyt w Lubiniu i osobisty kontakt z Ojcem. Do dziś jest on dla mnie swego rodzaju niedoścignionym wzorem mnicha, zapewne wyidealizowanym, ale jak zapewne wiecie, jako aktualni lub przyszli adepci "buddyzmu", wszystko jet tylko grą pozorów, którą tak niewielu potrafi postrzec.

    To, że w Lubiniu ( w Polsce rydzyków i innych katolickich radykałów ) jest takie miejsce, gdzie ludzie niezależnie od światopoglądu i wyznania mogą wspólnie usiąść i zagłębić się w to, co poza słowami i myślami, jest wielką pracą Ojca Berezy i jego współbraci.

    I dlatego poruszyło mnie potraktowanie tych, moim zdaniem, bardzo interesujących, zwłaszcza dla młodego pokolenia, informacji jako śmiecia niegodnego poznania i polemiki.

    Jest to forum "buddyjskie", a buddyzm jest tolerancją, więc pozwoliłem sobie na te kilka słów.

    Pozdrawiam, Marcin

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Buddyzm w temacie Buddyzm - wolność i tolerancja

    Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Buddyzm

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Buddyzm w temacie Hezychazm - co sądzicie?

    Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Buddyzm

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Zen - medytacja w życiu codziennym w temacie Kursy medytacji Vipassana w tradycji nauczanej przez...
    12.08.2007, 23:30

    Następne kursy medytacji Vipassana w tradycji nauczanej przez S.N.Goenkę odbędą się w Polsce:
    w Grzegorzewicach koło Warszawy w dniach: 6-17.02.2008
    20.02-02.03.2008
    Najprawdopodobniej w Buczu koło Leszna w dniach: 02-13.07.2008
    16-27.07.2008
    30.07.-10.08.2008

    W celu uzyskania dodatkowych informacji prosimy o kontakt na adres:

    info@pl.dhamma.org lub: vipassana@wp.pl
    lub: Małgorzata
    Myć ul. Ekologiczna 8 m. 79 02-798 Warszawa

    Plan kursów i adresy
    ośrodków na całym świecie znajdziesz na stronie http://dhamma.org.

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie AI w temacie Zaproszenie do działania
    12.08.2007, 23:28

    Witam!

    Pilne akcje:

    http://amnesty.org.pl/dzialaj/centrum-pilnych-akcji.html

    http://web.amnesty.org/pages/ua-index-eng

    Pozdrawiam, Marcin

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie AI w temacie Przestrzeganie praw człowieka w Korei Północnej
    12.08.2007, 23:06

    http://pl.wikipedia.org/wiki/Prawa_cz%C5%82owieka_w_Ko...

    http://hrw.org/doc/?t=asia&c=nkorea

    http://web.amnesty.org/library/eng-prk/index


    Przestrzeganie praw człowieka w Korei Północnej (Koreańskiej Republice Ludowo-Demokratycznej) jest stałym przedmiotem troski rządów wielu państw i organizacji pozarządowych, donoszących o porażce północnokoreańskich władz w zapewnieniu ochrony praw człowieka własnym obywatelom. Organizacja Narodów Zjednoczonych wystosowała w stronę rządu Korei Północnej szereg rezolucji dotyczących przestrzegania praw człowieka w tym kraju, jednak władze Korei Północnej nie zgodziły się na wpuszczenie na jej terytorium żadnej niezależnej organizacji, która mogłaby ocenić sytuację. Z powodu zamkniętego systemu politycznego (obywatele Korei Północnej nie mogą dobrowolnie opuścić kraju) większość raportów na temat naruszeń praw człowieka i przypuszczeń, że północnokoreański stopień respektowania praw człowieka znajduje się na najniższym światowym poziomie nie może zostać poddane rzetelnej weryfikacji. Obywatele Korei Północnej znajdują się pod stałym nadzorem i nie wolno im prowadzić niekontrolowanych rozmów z cudzoziemcami. Jedynym nieocenzurowanym źródłem informacji z Korei Północnej są relacje uchodźców, którym udało się wydostać z kraju.

    Obozy koncentracyjne i praca przymusowa

    Korea Północna jest oskarżana o utrzymywanie systemu obozów koncentracyjnych, w których może przebywać do 200.000 więźniów, włączając w to dzieci, których jedyną zbrodnią jest posiadanie “wrogów klasowych” wśród rodziny. W niektórych obozach roczna śmiertelność może sięgać 25%. W relacjach uchodźców powtarzają się doniesienia o wysokiej śmiertelności wśród dzieci i głodzie panującym w obozach. Na porządku dziennym jest skrajna przemoc fizyczna stosowana wobec więźniów (bicie zwykle kończy się śmiercią).

    Miejsca, w których według ustaleń znajdują się obozy koncentracyjne to: Haengyong (Hoeryong), Yodok, Kaechon, Chongjin, Hwasong, Kyungsung, Ongsong (zamknięty w 1987 po zamieszkach i masakrze więźniów), Senghori.

    Głód

    Klęska głodu która dotknęła Koreę Północną w latach 90 spowodowała śmierć od 600.000 do 3,5 miliona ludzi. Do roku 1999 międzynarodowa pomoc znacznie obniżyła wskaźniki śmiertelności. Wiosną 2005 World Food Program oświadczył, że istnieje natychmiastowe niebezpieczeństwo powrotu stanu klęski a władze Korei Północnej zmobilizowały miliony mieszkańców miast do pracy w rolnictwie.

    Polityczna dyskryminacja i dystrybucja żywności

    W północnokoreańskim społeczeństwie istnieje silny podział klasowy ze względu na rodzinę obywatela i jego poglądy polityczne. Refugees International, Lekarze bez Granic i Amnesty International oskarżają Koreę Północną o dyskryminowanie “wrogich” klas przy dystrybucji artykułów zaspokajających podstawowe potrzeby, w tym żywności. Rząd przy rozdziale pomocy wydaje się zupełnie pomijać niektóre “zamknięte” rejony cechujące się wyższym stopniem koncentracji członków “wrogich” klas.

    Jednocześnie, w tym samym czasie, Korea Północna utrzymuje olbrzymią machinę wojenną i finansuje ekstrawagancki styl życia swojego lidera, Kim Dzong Ila. World Food Program obecnie stara się o 200 milionów dolarów na pomoc żywnościową dla Korei Północnej. Dla porównania północnokoreański budżet wojskowy za rok 2002 wyniósł 5,2 miliarda dolarów.

    Porwania

    Istnieje wiele raportów o zaangażowaniu instytucji rządowych Korei Północnej w porwania obywateli Korei Południowej, Japonii oraz innych państw. Celem tych porwań było użycie porwanych w procesie szkolenia północnokreańskich szpiegów. We wrześniu 2005, Kim Dzong Il w rozmowie z premierem Japonii Junichiro Koizumi potwierdził udział północnokoreańskich “specjalnych instytucji” w porwaniach japońskich obywateli i powiedział, że odpowiedzialni za te działania zostali ukarani. Pięciu porwanym osobom udzielono pozwolenia na odwiedzenie Japonii – wszyscy zdecydowali się nie wracać do Korei Północnej. Według oficjalnego stanowiska Korei Północnej ośmiu innych porwanych Japończyków zmarło w wyniku wypadków lub chorób.

    Szacuje się, że około 4000 obywateli Korei Południowej zostało uprowadzonych od końca wojny koreańskiej. Rząd Korei Południowej mówi o 486 osobach, które powróciły do kraju (w większości rybacy). Adwokaci i członkowie rodzin oskarżają rząd o zbyt mały wysiłek lub jego brak w staraniach o to by uprowadzeni odzyskali wolność.

    Pomimo przyznania się przed premierem Koizumi, rząd Korei Północnej w dalszym ciągu zaprzecza, że brał udział w porwaniach obywateli innych państw i odmawia współpracy w śledztwach, w których zachodzi podejrzenie takiego uprowadzenia.

    Cenzura

    Korea Północna sytuuje się na ostatnim miejscu indeksu wolności prasy publikowanym przez organizację Reporterzy bez Granic. Wszystkie media są kontrolowane przez partię rządzącą lub osobiście przez “Umiłowanego Przywódcę” Kim Dzong Ila. Narodowe media są poświęcone wyłącznie propagandzie politycznej i kulcie osób Kim Ir Sena i Kim Dzong Ila.

    Odbiorniki radiowe i telewizyjne, które mogą być kupione na terenie Korei Północnej są zaplombowane i uprzednio nastawione na odbieranie jedynie rządowych częstotliwości. Manipulowanie odbiornikami i odbieranie sygnału radiowego lub telewizyjnego spoza Korei Północnej jest poważnym przestępstwem. W 2003 podczas partyjnej kampanii, przewodniczący każdej z komórek partii w sąsiedztwach i na wsi otrzymali instrukcje by sprawdzać plomby na wszystkich odbiornikach radiowych.

    Jako, że Korea Północna i Południowa używają różnych systemów telewizyjnych (odpowiednio SECAM i NTSC) nie jest możliwe odbieranie transmisji telewizyjnej z zagranicy, jednak jest to możliwe przy granicy z Chinami.

    Więcej:

    http://pl.wikipedia.org/wiki/Prawa_cz%C5%82owieka_w_Ko...

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie AI w temacie Darfur nie może już czekać - Ratujmy Darfur! AI i PAH
    12.08.2007, 22:49

    Darfur nie może już czekać

    http://amnesty.org.pl/dzialaj/kampanie/darfur.html

    http://www.pah.org.pl/85890.html

    http://www.eyesondarfur.org/


    Siły międzynarodowe do Darfuru: szybko i dobrze wyposażone, aby chronić prawa człowieka
    Amnesty International z zadowoleniem przyjęła podjętą wczoraj wieczorem jednomyślną decyzję Rady Bezpieczeństwa ONZ o wysłaniu wzmocnionych sił Unii Afrykańskiej i ONZ do Darfuru, ale ostrzegła przy tym, że nowe jednostki należy...


    Darfur nie może już czekać


    „Milicja Dżandżawid i żołnierze przybyli do Abu Jidad w dniu, w którym odbywał się targ. Żołnierze otoczyli rynek, po czym weszli do środka, by zabrać pieniądze i bydło. Zabili parę osób. Widziałem ciała zabitych. Niektórych zastrzelili, innych zabili bagnetem.” - Ercouri Mahatma, student Koranu z wioski Abu Gamra, w pobliżu miasta Kornoy w Darfurze Północnym

    Darfur jest położony w zachodniej części Sudanu i zajmuje obszar, którego wielkość jest porównywalna do terytorium Francji lub Teksasu. Od wielu lat, Darfur jest miejscem walk między społecznościami farmerów, takimi jak plemiona Fur, Masalit i Zaghwa a grupami nomadów. Starcia doprowadziły do poważnych zniszczeń, a wiele rodzin straciło dachy nad głową. Konflikty miały w dużej mierze charakter walki o surowce – wodę i tereny uprawne.

    W lutym 2003 r., nowa opozycyjna grupa zbrojna – Sudańska Armia Wyzwolenia (ang. Sudan Liberation Army – SLA) podniosła broń przeciwko rządowi, domagając się większej ochrony dla ludności i pomocy rozwojowej dla regionu, który do tej pory był marginalizowany. Poparcie dla SLA przyszło głównie ze strony społeczności rolniczych Darfuru. Wkrótce potem, pojawiła się nowa, mniejsza niż SLA grupa zbrojna – Ruch na rzecz Sprawiedliwości i Pokoju (ang. Justice and Equality Movement – JEM).

    W odpowiedzi, rząd Sudanu dał wolną rękę arabskiej milicji, znanej jako Dżandżawid („uzbrojeni jeźdźcy”), która rozpoczęła ataki na wioski, zabijając, gwałcąc i porywając ludzi, niszcząc ich domu i inną własność, łącznie ze źródłami wody i całym dobytkiem życiowym. Równoległe ataki prowadziły siły rządowe, a należące do władz samoloty bombardowały wioski często poprzedzając ataki Dżandżawidów (ataki były więc prawdopodobnie koordynowane). Powiązania sił zbrojnych sudańskiego rządu i milicji Dżandżawid są niezaprzeczalne. Dżandżawidzi noszą obecnie mundury, dostarczone przez armię.



    „Dżandżawidzi przybyli i kazali nam odejść. Następnie bili kobiety i małe dzieci. Zabili małą dziewczynkę, Sarę Bisharę. Miała tylko dwa latka. Wbili jej nóż w plecy.” - Aisha Ali z wioski Sasa, w pobliżu miasta Kornoy w Darfurze Północnym



    Setki tysięcy ludzi zostało przymusowo wysiedlonych z domów w wyniku działań Dżandżawidów, sił rządowych i grup rebelianckich. Według ocen ONZ, około dwa miliony ludzi zostało przesiedlonych wewnątrz Darfuru. Opuszczając zrównane z ziemią wioski, udają się głównie do miasteczek i obozów, w których panują bardzo ciężkie warunki. Ponad 200 tys. uchodźców przekroczyło granicę i udało się do Czadu.

    Kryzys praw człowieka

    5 maja 2006 r., rząd Sudanu i jedna z grup rebelianckich w Darfurze podpisali umowę pokojową. 16 maja 2006 r. Rada Bezpieczeństwa ONZ zdecydowała o wysłaniu do Darfuru sił pokojowych, których zadaniem miała być pomoc żołnierzom Unii Afrykańskiej w nadzorowaniu implementacji umowy pokojowej.

    Jak do tej pory, Unia Afrykańska nie była w stanie skutecznie chronić cywilów przed atakami grup zbrojnych (spośród których część jest wspierana przez rząd), a ataki nie mają końca.

    Amnesty International wzywa Radę Bezpieczeństwa ONZ do wysłania w rejon Darfuru silnej misji pod egidą Narodów Zjednoczonych, której uczestnicy byliby upoważnieni do użycia siły w celu ochrony ludności cywilnej.

    Dowiedz się więcej:

    * Darfur: Analiza Kryzysu
    * Aresztować natychmiast - odpowiedzialność za zbrodnie w Darfurze
    * Darfur nie może już czekać

    Zobacz także:

    * Eyes on Darfur - to nowy projekt Amnesty International, dzięki któremu miliony ludzi na całym świecie mają możliwość stałego monitorowania rozwoju wydarzeń w ogarniętym wojną Darfurze. Użycie kamer satelitarnych pozwoliło na kontrolowanie 24 godziny na dobę sytuacji w dwunastu narażonych na łamanie praw człowieka wioskach. Każdy może przyjrzeć się z bliska losom mieszkańców Darfuru i dać wyraźny sygnał rządowi Sudanu, którego obowiązkiem jest doprowadzenie do natychmiastowej poprawy sytuacji w monitorowanym przez internautów regionie.

    * Materiały audiowizualne, przygotowane przez Amnesty International, dokumentujące rozmiar tragedii i cierpienia w Darfurze.
    * Podpisz petycję do rządu Sudanu, domagając się zapewnienia ochrony ludności cywilnej, bezzwłocznwego rozbrojenia milicji Dżandżawid, współpracy z Międzynarodowym Trybunałem Karnym w celu ukarania osób odpowiedzialnych za zbrodnie i umożliwienia wstępu na teren Darfuru misji pokojowej ONZ i Unii Afrykańskiej.


    Ratujmy Darfur!

    Polska Akcja Humanitarna pragnie powrócić z projektami pomocowymi do Darfuru, regionu Sudanu będącego sceną najbardziej przerażającej katastrofy humanitarnej XXI wieku. Wraz z lokalną organizacją SUDO (Sudan Social Development Organisation) Fundacja zamierza zapewnić uchodźcom wewnętrznym dostęp do wody pitnej realizując projekt wiercenia studni. Akcja wspierana jest przez Gazetę Wyborczą, portal Gazeta.pl i rozgłośnię TOK FM.

    Mieszkańcy przepełnionych obozów cierpią z powodu braku dostępu do wody, pożywienia i leków. Mimo obecności w regionie wielu międzynarodowych organizacji pomocowych, lista potrzeb jest nadal ogromna.

    Konflikt w Darfurze pochłonął już 200 tysięcy ofiar śmiertelnych, 2,5 miliona osób musiało opuścić swoje miejsca zamieszkania. Sytuacja w regionie może ulec poprawie dzięki zaangażowaniu ludzi dobrej woli.

    Pomóż mieszkańcom Darfuru wpłacając dowolną kwotę na konto:

    BPH PBK 63 1060 0076 0000 3310 0002 4999 z dopiskiem „DARFUR”

    Istnieje możliwość dokonania wpłaty za pośrednictwem karty kredytowej.

    Wesprzyj pomoc dla Darfuru kupując opaskę na rękę "ZBIERAM WODĘ" lub tiszert z logo akcji "RATUJMY DARFUR". Sprzedaż prowadzi Stowarzyszenie Przyjaciół Polskiej Akcji Humanitarnej - sppah@sppah.org.pl.

    Polska Akcja Humanitarna, dzięki wsparciu finansowemu Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP, w grudniu 2004 roku dostarczyła namioty, leki i sprzęt medyczny do obozu Zam – Zam w Darfurze. Od sierpnia 2006 PAH prowadzi stałą misje w Sudanie Południowym realizując projekty wodne oraz zapewniając lokalnym społecznościom dostęp do stałych źródeł pożywienia.

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Wiadomości o Chinach w polskich mediach w temacie WKRÓTCE CHINY BĘDĄ TRZECIĄ GOSPODARKĄ ŚWIATA
    12.08.2007, 22:21

    WKRÓTCE CHINY BĘDĄ TRZECIĄ GOSPODARKĄ ŚWIATA

    http://www.egospodarka.pl/23720,Tydzien-30-2007-23-29-...

    Rozwój chińskiej gospodarki wciąż zadziwia. Ostatnio rząd w Pekinie po dokładnym podsumowaniu danych skorygował wyniki gospodarcze za 2006 rok i ogłosił, że uzyskano w nim wzrost gospodarczy na poziomie 11,1% r/r, a nie jak podawano poprzednio 10,7%. Gospodarka chińska osiągnęła więc wynik 2,65 bln USD. Według ocen MFW ubiegłoroczny wynik niemieckiej gospodarki to 2,9 bln USD, japońskiej 4,4 bln USD, a amerykańskiej 13,2 bln USD.

    Warto w tym miejscu przypomnieć, że jeszcze w 1999 Chiny były siódmą gospodarka świata, dziś są już na czwartym miejscy, a jeszcze w tym roku wyprzedzając Niemcy mają szansę zająć trzecią pozycję!

    W 2001 roku Chiny stały się członkiem WTO i otworzyły się przed nimi światowe rynki. Wielkością swojej gospodarki od 2004 roku wyprzedziły kolejne kraje: Włochy, Francję i Wielką Brytanię. Za dziesięć lat wyprzedzą Japonię i zajmą drugie miejsce po Stanach Zjednoczonych. Coraz bardziej realna jest prognoza, że do 2030 roku dorównają gospodarce amerykańskiej. Nie ulega wątpliwości, że kraj liczący dziś 1,380 mld mieszkańców będzie w ścisłej czołówce gospodarczej świata, ale tempo rozwoju gospodarczego i wieloletni charakter tego procesu zaskakuje.

    Chińska gospodarka oferuje dziś na światowym rynku coraz szerszą gamę swoich produktów jeśli chodzi o branże i stopień zaawansowania technologicznego. Jest jednak prawdą, że chiński rząd też jest zaniepokojony dynamiką zachodzących procesów gospodarczych, obawiając się przegrzania gospodarki. Stąd tylko w 2007 roku ogłosił już dwie podwyżki stóp procentowych i pięć razy podniósł poziom rezerw bankowych! Ostatnio także ograniczył wielkość i zakres ulg dla eksporterów.

    Konkurencyjność chińskich towarów w dalszym ciągu wynika z niskich kosztów produkcji wspomaganych niedoszacowaną wartością chińskiej waluty. Stąd już od dłuższego czasu Chiny są naciskane przez rządy wielu krajów, by uwolniły kurs juana. Na razie Pekin ustosunkowuje się negatywnie do tych presji, chociaż stopniowo podnosi wartość swojej waluty.

    tytuł : Tydzień 29/2007 (16-22.07.2007)
    oprac. : Magdalena Kolka / Global Economy

    WIEŚCI Z RYNKU INWESTYCJI W ENERGETYCE JĄDROWEJ

    1. Wyważona polityka chińska w obdarowywaniu światowych firm dużymi zamówieniami świadczy o dużej staranności władz w Pekinie w budowaniu i rozwijaniu kontaktów gospodarczych i politycznych z czołówką gospodarczą świata. W 2007 rok amerykański koncern Westinghouse wszedł z kontraktem chińskim na budowę trzech elektrowni atomowych. Teraz czołowy francuski (a także europejski) koncern energetyczny Areva otrzymał zamówienie na budowę dwóch nowoczesnych elektrowni jądrowych. Wartość kontraktu szacowana jest na ok. 6 mld euro. Będą to tzw. reaktory III generacji EPR (European Pressurised water Reactor - Europejski Lekkowodny Reaktor Ciśnieniowy). Inwestorem jest chińska spółka energetyczna China Guangdong Nuclear Power Corp. To będą bardzo nowoczesne instalacje podobne do obecnie budowanych w Finlandii i do tych, które będą wkrótce budowane we Francji (Flamanville).

    Chiny od dawna rozwijają energetykę jądrową, a w ich planach do 2020 roku jest zwiększenie mocy tego typu elektrowni do 40 tys. MW.

    tytuł : Tydzień 30/2007 (23-29.07.2007)
    oprac. : Magdalena Kolka / Global Economy

    źródło: http://www.egospodarka.pl/23720,Tydzien-30-2007-23-29-...

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Chiny Biznes 中波商务 w temacie Rynek kosmetyczny: Chiny wyprzedzą USA?
    12.08.2007, 22:07

    Rynek kosmetyczny: Chiny wyprzedzą USA?

    oprac. : Regina Anam / eGospodarka.pl 19.07.2007, 13:02

    TNS, międzynarodowy instytut badawczy, poinformował, iż dane TNS Worldpanel China pokazują 17 proc. wzrost w chińskim sektorze kosmetycznym (środki do pielęgnacji skóry i makijażu) w ciągu ostatniego roku kalendarzowego, z 1,9 miliarda USD pod koniec 2005 roku do 2,2 miliarda USD do końca 2006 roku. TNS przewiduje w latach 2007, 2008 i 2009 wzrost wartości (w USD) chińskiego rynku kosmetycznego o 15 - 20 proc.
    Jeżeli Chiny osiągną 20 proc. wzrost w ciągu kolejnych trzech lat, ich rynek kosmetyczny będzie wart około 3,8 miliarda USD, przerastając amerykański rynek, którego wartość szacuje się na 3,6 miliarda USD pod koniec 2006 roku i którego wzrost był mniejszy niż 0,2 proc. w 2006 roku w porównaniu do roku 2005.

    Chiński rynek napędzany jest przez szereg czynników, są to: rosnące ceny, konsumenci kupujący droższe produkty, wzrost popytu na produkty opóźniające efekty starzenia, a także formalne złagodzenie w 2006 roku wcześniejszego zakazu sprzedaży bezpośredniej. Dane TNS Worldpanel Chiny pokazują, że w Chinach średni wzrost cen na produkty do makijażu wyniósł 15,7 proc. w 2006 roku w porównaniu do roku poprzedniego, podczas gdy ceny środków do demakijażu i kremów nawilżających wzrosły odpowiednio o 9,7 proc. i 8,4 proc.

    Jason Yu, Regional Account Development Director TNS Worldpanel, powiedział - “Nie jesteśmy pewni kiedy chiński rynek kosmetyczny przyćmi amerykański, ale zdarzy się to szybciej niż sądzimy – rok 2009 jest najbardziej prawdopodobny. Wzrost na amerykańskim rynku kosmetycznym w roku 2006 w porównaniu do roku 2005 był bardzo niski. Jeśli tak będzie również w ciągu najbliższych trzech lat Chiny najprawdopodobniej wyprzedzą Stany Zjednoczone. Nawet jeśli wzrost w USA będzie utrzymywać się na poziomie 2 proc. przez kolejne 3 lata, Chiny nadal będą rywalizować z rynkiem amerykańskim w 2009 roku i prawdopodobnie obejmą prowadzenie w roku kolejnym.”

    Niedawna liberalizacja sprzedaży bezpośredniej w Chinach ma ogromny wpływ na krajowy sektor kosmetyczny. Chiny nałożyły moratorium na sprzedaż bezpośrednią kosmetyków w 1998 roku, lecz rząd ustanowił nowe prawo w 2006, które zezwala na sprzedaż bezpośrednią wg bardziej rygorystycznych przepisów. Dane TNS pokazują, że część wydatków pochodzących z kanału sprzedaży bezpośredniej w Chinach gwałtownie wzrosła, o 82 proc. w 2006 roku w porównaniu do roku poprzedniego dla produktów przeznaczonych do ochrony skóry, i o 92 proc. dla produktów do makijażu.

    Pierwszą marką, która otrzymała pozwolenie na sprzedaż bezpośrednią w Chinach był Avon. Mary Kay także zezwolono na sprzedaż bezpośrednią i była jedną z najszybciej rozwijających się marek w 2006. Amway jest kolejnym graczem sprzedaży bezpośredniej, ze swoją prestiżową marką Artistry.

    Jak podkreśla Pan Yu - “Jest to niezwykle interesujący rynek dla amerykańskich i europejskich marek kosmetycznych, z obietnicą dalszego wzrostu w kolejnych latach. Chiny znacznie wyróżniają się na tle sąsiadów ze średnimi wydatkami na poziomie jedynie 26 USD na gospodarstwo domowe pod koniec 2006 roku w okręgach miejskich. W Korei wynoszą one 191 USD, a w Tajwanie 176 USD. Średnie wydatki na kosmetyki podczas jednej wyprawy na zakupy w Chinach kształtują się na poziomie 7 USD, w porównaniu do 31 USD w Korei i 26 USD w Tajwanie, co jeszcze bardziej uwydatnia możliwości zagranicznych marek do sprzedawania większej ilości produktów. Na jakiekolwiek dane patrzymy, wszędzie widzimy obiecujące obszary rozwoju w chińskim sektorze kosmetycznym.”

    TNS radzi głównym zagranicznym firmom, aby kontrolowały pięć głównych aspektów chińskiego rynku kosmetycznego:

    1. Zwiększenie wydatków konsumenckich:
    * Więcej niż 47 proc. produktów do pielęgnacji twarzy sprzedanych w Chinach w 2006 roku miało wartość powyżej 12,90 USD – 3 proc. więcej niż w roku poprzednim.
    * Produkty do makijażu powyżej 12,90 USD stanowiły mniej niż 24 proc rynku w 2005, ale wzrosły do prawie 28% w roku kolejnym.
    2. Wzrost popytu na produkty opóźniające efekty starzenia:
    * Produkty opóźniające efekty starzenia są popularne, głównie w sprzedaży bezpośredniej i stanowiły prawie 21 proc. wartości zakupów w 2006 (duży wzrost w porównaniu z 13,6 proc. udziałem w wydatkach na te produkty w 2005).
    * Wraz ze starzeniem się populacji chińskiej, zapotrzebowanie na te produkty będzie jeszcze większe.
    3. Sprzedaż bezpośrednia:
    * W Tajwanie około 1 na 4 gospodarstwa domowe kupuje produkty kosmetyczne poprzez sprzedaż bezpośrednią, podczas gdy w Chinach jest to nadal tylko 1 na 15 gospodarstw domowych – pomimo poprawy w 2006. Sprzedaż bezpośrednia ma nadal możliwości rozwoju w Chinach.
    4. Mniejsze miasta chińskie wyzwaniem dla zagranicznych marek kosmetycznych?
    * Mniejsze miasta generowały blisko 41,9 proc. popytu na produkty do makijażu w 2006 - jakieś 20 proc. więcej niż 38 proc. poziom w 2005 roku.
    * Konsumenci z mniejszych miast wydają niemal tyle samo co konsumenci z metropolii (podczas jednej wyprawy na zakupy), gdzie średnie wydatki konsumentów z mniejszych miast wyniosły w 2006 r. 49,8 RMB, a średnie wydatki konsumentów metropolii sięgały w tym samym roku średnio 51.3 RMB (podczas jednej wyprawy).
    5. Kombinacje i użytkowanie:
    * Chiny wykazują także silny potencjał wśród konsumentów kupujących i używających bardziej złożone kombinacje produktów kosmetycznych. Tylko 2,6% rodzin nabyło produkty z różnych kategorii od kremów do twarzy, płynów do demakijażu poprzez toniki, aż do produktów przeznaczonych do makijażu w 2006. Ten poziom jest bardzo niski i pozostawia sporo miejsca do rozwoju.

    Informacje o badaniu
    Wszystkie dane pochodzą z TNS Worldpanel China (National Urban Panel), z wyjątkiem danych dla 2006 roku na temat wielkości amerykańskiego rynku kosmetycznego (dane z Information Resources Inc. (IRI) w USA).

    http://tns-global.com
    oprac. : Regina Anam / eGospodarka.pl

    źródło: http://www.egospodarka.pl/23507,Rynek-kosmetyczny-Chin...

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Chiny Biznes 中波商务 w temacie Ekspansja gospodarcza Chin w Afryce - Analiza ekonomiczna...
    12.08.2007, 21:34

    Chiński rajd safari

    Autor:Jan Mazurek
    http://www.moneymarket.pl
    http://www.skarbiec.biz/analizy/safari.htm

    Spektakularna ekspansja gospodarcza Chin w Afryce zaczyna wzbudzać niepokój w wielu państwach Zachodu. Imponujący ponad 5-procentowy wzrost gospodarczy Afryki jest w znacznej mierze efektem chińskich inwestycji. Około tysiąca chińskich firm zbudowało już swoje przyczółki na Czarnym Lądzie. Dotychczasowi gracze, jak: USA, Francja czy Anglia są dziś sukcesywnie wypierani przez biznesmenów z dalekiego kraju. Na naszych oczach Chiny stają się trzecim po USA i Francji partnerem handlowym Afryki. Przyrost obrotów handlowych w ostatnich latach wynosi 50 - 70 proc. rocznie.

    Chińczycy potrafią doskonale grać kartami międzynarodowej polityki. Wiedzą też, że warunkiem rozwoju współpracy gospodarczej jest utrzymywanie jak najlepszych stosunków z innymi państwami. Dlatego też od lat mają miejsce spotkania na szczycie z udziałem najwyższych osobistości Państwa Środka oraz krajów afrykańskich. Przywódca Chin, Hu Jintao, osobiście odwiedza kraje afrykańskie, torując w ten sposób drogę dla chińskiego biznesu.

    Wparcie państwa

    Ekonomiczna ekspansja chińskiego biznesu na Czarny Ląd rozpoczęła się w latach 60., kiedy państwa Zachodu i ZSRR były zajęte zimną wojną. Zbiegła się ona w czasie z ostatecznym rozpadem systemu kolonialnego w Afryce. Zainicjowane wówczas chińskie zaangażowanie gospodarcze w tym regionie daje dziś niezwykłe profity w postaci dostępu do coraz cenniejszych surowców, w szczególności ropy naftowej, gazu ziemnego, metali czy drewna.

    Śmiałe poczynania chińskiego biznesu zyskują wsparcie polityczne ze strony władz tego kraju. Organizowane coraz częściej w Pekinie rządowe spotkania na szczycie przedstawicieli państw afrykańskich bez wątpienia służą rozwojowi doskonałych stosunków gospodarczych.

    Nowy etap dynamicznego rozwoju gospodarczej ekspansji chińskiej w Afryce datuje się od 2000 r., kiedy to odbyło się pierwsze chińsko-afrykańskie forum w Pekinie. W ciągu dwóch lat (2002 i 2003) między Chinami oraz państwami Afryki wzrosły dwukrotnie, osiągając wartość 18,5 mld dolarów, a w 2004 r. wzrost ten wyniósł już 60 proc. W tym samym roku chińskie bezpośrednie inwestycje w na kontynencie afrykańskim wynosiły 900 mln dolarów, co stanowiło wówczas 6% wszystkich światowych inwestycji na tym kontynencie.

    W 2006 r. obroty handlowe Chin z państwami Afryki osiągnęły 40 mld dolarów. Do końca dekady ich wartość może stanowić niebagatelną kwotę 100 mld dolarów - szacują eksperci.

    Jak się okazało, lata umiejętnej polityki dały owoce. Obecnie Chiny osiągają korzyści w postaci coraz większego dostępu do strategicznych surowców. W pierwszej kolejności należy wskazać na ropę naftową, metale i drewno. Z drugiej strony, 680 milionów ludzi na kontynencie afrykańskim kreuje ogromny rynek zbytu dla chińskich produktów. Dziś 48 z 53 państw afrykańskich utrzymuje stosunki dyplomatyczne z Chinami. W celu wsparcia interesów chińskich przedsiębiorstw w Afryce, Chiny umorzyły łącznie 10 mld dolarów długów krajom tego regionu, wysyłają lekarzy i przyjmują tysiące studentów i pracowników afrykańskich na uniwersytety i szkolenia w Chinach.

    Skarby afrykańskiej ziemi

    Chińczycy dostrzegli, że kontynent afrykański, ze swymi licznymi bogactwami naturalnymi stanowi doskonałe miejsce dla zaspokojenia rosnącego zapotrzebowania na surowce chińskiego sektora produkcyjnego. Obecnie Chiny są drugim po USA konsumentem ropy naftowej. W ciągu ostatnich dwudziestu lat zużycie ropy w Chinach wzrosło czterokrotnie i obecnie przekracza siedem mln baryłek dziennie. Krajowe wydobycie tego surowca zaspokaja połowę aktualnych potrzeb chińskiej gospodarki.

    Tak więc afrykańskie złoża ropy stanowią nie lada gratkę dla chińskiej gospodarki. Ponadto, import ropy z Afryki pozwala na zapewnienie dywersyfikacji dostaw nośników energii i większe uniezależnienie się od sytuacji na Bliskim Wschodzie. Dlatego też, chińskie firmy inwestują w eksploatację złóż ropy naftowej i gazu ziemnego w różnych rejonach Afryki. Około 25 proc. importowanej przez Chiny ropy pochodzi z Sudanu, który jest drugim po Nigerii producentem tego surowca w Afryce oraz z Zatoki Gwinejskiej. Pozyskuje się także nowe pola roponośne w zachodniej Afryce, np. Mauretanii.

    W państwach posiadających duże zasoby ropy, jak: Sudan, Nigeria, Angola i Czad, wpływy tradycyjnych państw kolonialnych nieustannie maleją na rzecz Chin. Dzieje się tak dlatego, że chiński rząd przed podpisaniem kontraktu na eksplorację lub produkcję nie przedstawia politycznych warunków rządom afrykańskim.

    Biznes bez barier

    Największym zainteresowaniem chińskiego biznesu cieszy się przemysł wydobywczy, elektroenergetyczny, budownictwo, telekomunikacja, hutnictwo i przeróbka drewna. Budowane w ekspresowym tempie przez pracowitych Chińczyków budynki, drogi, mosty, tamy posiadają dobrą jakość a koszty realizacji inwestycji są niższe niż dotychczas.

    Chińczycy inwestują w różnych miejscach, nawet takich, które na Zachodzie są uważane za mało dochodowe. W rezultacie, zamknięte niegdyś kopalnie miedzi w Zambii wznowiły wydobycie tego metalu. Ponownie uruchomiono dawno opuszczone szyby naftowe w Gabonie. Kraj ten znany z tradycyjnej dominacji biznesmenów znad Sekwany, stanowi dziś istotny cel chińskiego biznesu. Chińczycy stawiają tam budynki administracyjne, szpitale, szkoły i zakłady przemysłowe. Imponujące wystroje budynków rządowych z marmurów i cennych drzew egzotycznych zawsze będą przypominać gabońskim politykom o chińskiej potędze gospodarczej. Nic dziwnego, że taka sytuacja wzbudza zdenerwowanie w Paryżu.
    Działania chińskiego biznesu otrzymują wsparcie w postaci przemyślanej polityki ze strony własnego państwa, które również angażuje się w projekty gospodarcze w Afryce. Około 500 inwestycji drogowych jest kierowanych przez państwowe przedsiębiorstwo China Road and Bridge Corporation, co zapewnia kontrakty dla kilkudziesięciu chińskich firm z tej branży.

    Największym partnerem gospodarczym Chin na kontynencie jest Afryka Południowa. Obroty handlowe z tym krajem osiągnęły kwotę 7,27 mld dolarów w 2005 r., a ich dynamika wzrostowa przekracza 20% rocznie. Chiński eksport do Południowej Afryki obejmuje głównie wyroby przemysłu elektro-maszynowego, urządzenia elektryczne i elektroniczne, odzież i tekstylia a także zboża i przetwory. Nie bez znaczenia jest wartość kontraktów inżynierskich realizowanych przez chińskie przedsiębiorstwa w tym kraju, które opiewają na 530 mln dolarów.

    Chińskie firmy są niezwykle aktywne w Nigerii, gdzie wznoszą wiele fabryk, w tym w strefie wolnego handlu południowo-wschodnim regionie kraju. China National Offshore Oil Corporation za 2,27 mld dolarów stała się właścicielem 45% akcji nigeryjskiego pola naftowego. Zawarto również umowę kupna kontrolnego pakietu udziałów w rafinerii w Kadun. Chińczycy otrzymali licencję na eksploatację ropy w czterech regionach Nigerii. Przewiduje się rozbudowę infrastruktury tego kraju za kwotę 4 mld dolarów. W efekcie zostanie zbudowana hydroelektrownia w Mambilla, system połączeń kolejowych oraz sieć telefonii na terenach wiejskich.

    W maju chińscy specjaliści umieścili na orbicie pierwszego nigeryjskiego satelitę telekomunikacyjnego NIGCOMSAT-1.

    W Etiopii Chińczycy angażują kapitał w sektor telekomunikacyjny. Gigantycznym przedsięwzięciem będzie realizacja największej w Afryce zapory wodnej, która rozwiąże wiele problemów dotyczących zaopatrzenia w wodę znacznej części kontynentu.

    W Sudanie chińskie inwestycje w pola naftowe oraz rurociąg do Port Sudan kosztowały 8 mld dolarów. W pracach wzięło udział dziesięć tysięcy chińskich specjalistów.

    Dobrze rozwija się współpraca z Republiką Środkowoafrykańską, gdzie Chińczycy inwestują w budownictwo mieszkaniowe oraz obiekty sportowe. Wybudowano tu także fabrykę chińskich rowerów.

    Kenia nie stanowi dla pracowitych Chińczyków wyłącznie kraju atrakcji turystycznych w postaci safari. Po ulicach Nairobi jeździ coraz więcej chińskich samochodów dostawczych, stanowiących konkurencję dla uznanych marek japońskich. Ten kraj afrykański eksportuje do Chin produkty codziennego użytku, jak włókna, skórę, kawę a nawet ... herbatę.

    Kwitnie współpraca Pekinu z Egiptem, szczególnie w zakresie pokojowego wykorzystania energii nuklearnej oraz transferu nowoczesnych technologii, ochrony zdrowia oraz wspierania inwestycji.

    Z Maroka do Chin są wysyłane tysiące ton fosfatów. Kraj ten, traktowany jako pomost do Europy, prowadzi współpracę z Chinami również w dziedzinie turystyki, kultury, opieki medycznej oraz badań naukowych.

    Na specjalną uwagę zasługuje casus Angoli. Po wznowieniu zerwanych ponad 30 lat temu stosunków, była portugalska kolonia, stała się drugim co do wielkości partnerem handlowym Chin w Afryce. Obecnie eksport ropy do Chin stanowi tu około 1/4 całkowitego wydobycia. Otwarta na 17 lat linia kredytowa, o wartości 2 mld dolarów i oprocentowaniu 1,7 proc., może wydawać się nieopłacalna dla banku chińskiego. Jednak Chińczycy zarobią na tym znacznie więcej niż wyniosą utracone odsetki. Otrzymają bowiem lwią część lukratywnych kontraktów na odbudowę tego państwa, zniszczonego 30-letnią wojną domową. A jest co odbudowywać: linie kolejowe, szkoły, drogi, mosty, szpitale, budynki administracyjne, telekomunikacja itp.

    W zamian za pomoc, już dziś Chiny otrzymują 10 tys. baryłek ropy dziennie. Około 30 proc. wartości kredytu będzie zakontraktowane przez rodzime firmy.

    Warto wspomnieć o budowanych przez firmy chińskie 44 piętnastokondygnacyjnych apartamentowcach w Cabinda City, stolicy prowincji Cabinda.

    Chińczycy wykorzystują Afrykę również dla unikania barier gospodarczych. W odpowiedzi na europejskie i amerykańskie ograniczenia rozpoczęli lokowanie swej produkcji tekstylnej na Czarnym Lądzie.

    Jak widać chińscy przedsiębiorcy czują się w Afryce coraz swobodniej. Szacuje się, że pracuje tam około 100 tysięcy specjalistów z tego dalekiego kraju. W Luandzie powstało Chinatown, stanowiące afrykański dom chińskich specjalistów, a w Maputo - hipermarket zaopatrzony wyłącznie towarami sprowadzonymi z Chin. Nic więc dziwnego, że powstają sklepy z chińskimi towarami i są wydawane chińskie czasopisma. China Radio International (CRI) nadaje z Nairobi program dla trzech milionów słuchaczy w języku chińskim, angielskim i kiswahili.

    Problematyczna aktywność

    Poczynania gospodarcze chińskich przedsiębiorstw głęboko przeobrażają Afrykę. Chińczycy nie zapominają także o nader specyficznych i tradycyjnie kontrowersyjnych obszarach możliwej aktywności gospodarczo-politycznej. Nie od dziś wiadomo, że Afryka stanowi doskonały rynek zbytu sprzętu wojskowego. W latach 90., podczas wojny w Erytrei, Chiny sprzedały tu uzbrojenie za ponad mld dolarów. W dalszym ciągu są zaangażowane w handel uzbrojeniem z wieloma krajami. Sprzedaż broni bez wątpienia umacnia więzi z politycznymi liderami tych krajów, lecz celem tych działań jest także ochrona chińskich interesów w Afryce.

    Aktywna eksploracja zasobów ropy naftowej wymaga ich zabezpieczenia, co prowadzi także do tego, że Pekin wysyła do Afryki swych ekspertów wojskowych, aby szkolili kontrpartnerów gospodarczych. Obok wymiernych korzyści ekonomicznych, na skutek takich posunięć, Chiny zyskują także ważnych afrykańskich sojuszników dla swych politycznych celów na forum ONZ. Nie ignorują również postaci uważanych za kontrowersyjne w kręgach zachodnich, jak prezydent Zimbabwe, Robert Mugabe, z którym współpraca układa się dobrze. Kraj ten przeżywa ogromne problemy gospodarcze, z których Chiny chcą go wyciągnąć (a dokładniej rzecz biorąc: coś zarobić - przyp. Skarbiec.Biz). W czasach, gdy biali farmerzy dominowali w rolnictwie w Zimbabwe, tytoń sprzedawano na międzynarodowych aukcjach. Dziś na takich aukcjach panuje błogi spokój, ponieważ tytoń trafia bezpośrednio do Chin, jako spłata kredytów z chińskich banków, zaciąganych na inwestycje w bankrutujące przedsiębiorstwa państwowe. W kraju tym Chińczycy przejmują ziemię od rządu tego kraju, skonfiskowaną niegdyś białym farmerom.

    Taka aktywność chińska w Afryce musi rodzić również pewne problemy. Gdy w 2004 r. deficyt obrotów handlowych RPA z Chinami, osiągnął kwotę 400 mln dolarów, wezwano do bojkotu chińskich produktów, których import był przyczyną wzrostu bezrobocia. Ten sam problem pojawił się także w innych krajach, np. Senegalu, gdzie import taniego chińskiego obuwia stanowił poważne zagrożenie dla miejscowej produkcji.

    Należy dodać, że Chiny nie są zbyt wrażliwe na żądania organizacji międzynarodowych dotyczących poszanowania praw człowieka, ochrony środowiska a także walki z korupcją. Nie powinno więc dziwić, że tacy wygodni inwestorzy są mile widziani przez polityków afrykańskich, natomiast Chińczycy doskonale czują się w takim środowisku.

    Wnioski

    Dla każdego uważnego obserwatora jest dziś oczywiste, że chiński biznes w poważnym stopniu zagroził europejskim interesom w Afryce. Obecność firm z Dalekiego Wschodu na tym kontynencie prowadzi do konfliktu interesów z byłymi państwami kolonialnymi, jak Francja czy Wielka Brytania.

    Chińczycy są świetnymi kontrahentami dla krajów afrykańskich, a ich rosnące doświadczenie w rozmowach z krajami rozwijającymi się przynosi coraz lepsze efekty.

    Przegrywają na tym polu państwa zachodnie, które, nie mogąc się pogodzić ze utratą lukratywnych kolonii, nie umieją rozmawiać z tymi krajami na zasadach partnerskich. A tego nikt w Afryce nie lubi.

    Dokonując oceny chińskiej ekspansji gospodarczej na kontynencie afrykańskim nie sposób nie zauważyć, że proces ten jest głęboko przemyślany, konsekwentnie realizowany i na ile to możliwe - wspierany przez państwo.

    Chiny budują stosunki z Afryką poprzez dostarczanie jej zintegrowanego pakietu pomocy, która kreuje warunki udziału w rynku afrykańskim chińskim firmom na długie lata. Nieodparcie nasuwa się wniosek, że Chiny postępują właściwie według opracowanej przez Zachód strategii ekonomicznej wobec biednych państw, polegającej na zgrabnym połączeniu biznesu z pomocą.

    W świetle faktów gospodarczych, poza dyskusją pozostaje, że imponujący ponad 5-procentowy wzrost gospodarczy Afryki jest w znacznej mierze efektem chińskich inwestycji.

    źródło: http://www.skarbiec.biz/analizy/safari.htm

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Wiadomości o Chinach w polskich mediach w temacie Ekspansja gospodarcza Chin w Afryce - Analiza ekonomiczna...
    12.08.2007, 21:30

    Chiński rajd safari

    Autor:Jan Mazurek
    http://www.moneymarket.pl
    http://www.skarbiec.biz/analizy/safari.htm

    Spektakularna ekspansja gospodarcza Chin w Afryce zaczyna wzbudzać niepokój w wielu państwach Zachodu. Imponujący ponad 5-procentowy wzrost gospodarczy Afryki jest w znacznej mierze efektem chińskich inwestycji. Około tysiąca chińskich firm zbudowało już swoje przyczółki na Czarnym Lądzie. Dotychczasowi gracze, jak: USA, Francja czy Anglia są dziś sukcesywnie wypierani przez biznesmenów z dalekiego kraju. Na naszych oczach Chiny stają się trzecim po USA i Francji partnerem handlowym Afryki. Przyrost obrotów handlowych w ostatnich latach wynosi 50 - 70 proc. rocznie.

    Chińczycy potrafią doskonale grać kartami międzynarodowej polityki. Wiedzą też, że warunkiem rozwoju współpracy gospodarczej jest utrzymywanie jak najlepszych stosunków z innymi państwami. Dlatego też od lat mają miejsce spotkania na szczycie z udziałem najwyższych osobistości Państwa Środka oraz krajów afrykańskich. Przywódca Chin, Hu Jintao, osobiście odwiedza kraje afrykańskie, torując w ten sposób drogę dla chińskiego biznesu.

    Wparcie państwa

    Ekonomiczna ekspansja chińskiego biznesu na Czarny Ląd rozpoczęła się w latach 60., kiedy państwa Zachodu i ZSRR były zajęte zimną wojną. Zbiegła się ona w czasie z ostatecznym rozpadem systemu kolonialnego w Afryce. Zainicjowane wówczas chińskie zaangażowanie gospodarcze w tym regionie daje dziś niezwykłe profity w postaci dostępu do coraz cenniejszych surowców, w szczególności ropy naftowej, gazu ziemnego, metali czy drewna.

    Śmiałe poczynania chińskiego biznesu zyskują wsparcie polityczne ze strony władz tego kraju. Organizowane coraz częściej w Pekinie rządowe spotkania na szczycie przedstawicieli państw afrykańskich bez wątpienia służą rozwojowi doskonałych stosunków gospodarczych.

    Nowy etap dynamicznego rozwoju gospodarczej ekspansji chińskiej w Afryce datuje się od 2000 r., kiedy to odbyło się pierwsze chińsko-afrykańskie forum w Pekinie. W ciągu dwóch lat (2002 i 2003) między Chinami oraz państwami Afryki wzrosły dwukrotnie, osiągając wartość 18,5 mld dolarów, a w 2004 r. wzrost ten wyniósł już 60 proc. W tym samym roku chińskie bezpośrednie inwestycje w na kontynencie afrykańskim wynosiły 900 mln dolarów, co stanowiło wówczas 6% wszystkich światowych inwestycji na tym kontynencie.

    W 2006 r. obroty handlowe Chin z państwami Afryki osiągnęły 40 mld dolarów. Do końca dekady ich wartość może stanowić niebagatelną kwotę 100 mld dolarów - szacują eksperci.

    Jak się okazało, lata umiejętnej polityki dały owoce. Obecnie Chiny osiągają korzyści w postaci coraz większego dostępu do strategicznych surowców. W pierwszej kolejności należy wskazać na ropę naftową, metale i drewno. Z drugiej strony, 680 milionów ludzi na kontynencie afrykańskim kreuje ogromny rynek zbytu dla chińskich produktów. Dziś 48 z 53 państw afrykańskich utrzymuje stosunki dyplomatyczne z Chinami. W celu wsparcia interesów chińskich przedsiębiorstw w Afryce, Chiny umorzyły łącznie 10 mld dolarów długów krajom tego regionu, wysyłają lekarzy i przyjmują tysiące studentów i pracowników afrykańskich na uniwersytety i szkolenia w Chinach.

    Skarby afrykańskiej ziemi

    Chińczycy dostrzegli, że kontynent afrykański, ze swymi licznymi bogactwami naturalnymi stanowi doskonałe miejsce dla zaspokojenia rosnącego zapotrzebowania na surowce chińskiego sektora produkcyjnego. Obecnie Chiny są drugim po USA konsumentem ropy naftowej. W ciągu ostatnich dwudziestu lat zużycie ropy w Chinach wzrosło czterokrotnie i obecnie przekracza siedem mln baryłek dziennie. Krajowe wydobycie tego surowca zaspokaja połowę aktualnych potrzeb chińskiej gospodarki.

    Tak więc afrykańskie złoża ropy stanowią nie lada gratkę dla chińskiej gospodarki. Ponadto, import ropy z Afryki pozwala na zapewnienie dywersyfikacji dostaw nośników energii i większe uniezależnienie się od sytuacji na Bliskim Wschodzie. Dlatego też, chińskie firmy inwestują w eksploatację złóż ropy naftowej i gazu ziemnego w różnych rejonach Afryki. Około 25 proc. importowanej przez Chiny ropy pochodzi z Sudanu, który jest drugim po Nigerii producentem tego surowca w Afryce oraz z Zatoki Gwinejskiej. Pozyskuje się także nowe pola roponośne w zachodniej Afryce, np. Mauretanii.

    W państwach posiadających duże zasoby ropy, jak: Sudan, Nigeria, Angola i Czad, wpływy tradycyjnych państw kolonialnych nieustannie maleją na rzecz Chin. Dzieje się tak dlatego, że chiński rząd przed podpisaniem kontraktu na eksplorację lub produkcję nie przedstawia politycznych warunków rządom afrykańskim.

    Biznes bez barier

    Największym zainteresowaniem chińskiego biznesu cieszy się przemysł wydobywczy, elektroenergetyczny, budownictwo, telekomunikacja, hutnictwo i przeróbka drewna. Budowane w ekspresowym tempie przez pracowitych Chińczyków budynki, drogi, mosty, tamy posiadają dobrą jakość a koszty realizacji inwestycji są niższe niż dotychczas.

    Chińczycy inwestują w różnych miejscach, nawet takich, które na Zachodzie są uważane za mało dochodowe. W rezultacie, zamknięte niegdyś kopalnie miedzi w Zambii wznowiły wydobycie tego metalu. Ponownie uruchomiono dawno opuszczone szyby naftowe w Gabonie. Kraj ten znany z tradycyjnej dominacji biznesmenów znad Sekwany, stanowi dziś istotny cel chińskiego biznesu. Chińczycy stawiają tam budynki administracyjne, szpitale, szkoły i zakłady przemysłowe. Imponujące wystroje budynków rządowych z marmurów i cennych drzew egzotycznych zawsze będą przypominać gabońskim politykom o chińskiej potędze gospodarczej. Nic dziwnego, że taka sytuacja wzbudza zdenerwowanie w Paryżu.
    Działania chińskiego biznesu otrzymują wsparcie w postaci przemyślanej polityki ze strony własnego państwa, które również angażuje się w projekty gospodarcze w Afryce. Około 500 inwestycji drogowych jest kierowanych przez państwowe przedsiębiorstwo China Road and Bridge Corporation, co zapewnia kontrakty dla kilkudziesięciu chińskich firm z tej branży.

    Największym partnerem gospodarczym Chin na kontynencie jest Afryka Południowa. Obroty handlowe z tym krajem osiągnęły kwotę 7,27 mld dolarów w 2005 r., a ich dynamika wzrostowa przekracza 20% rocznie. Chiński eksport do Południowej Afryki obejmuje głównie wyroby przemysłu elektro-maszynowego, urządzenia elektryczne i elektroniczne, odzież i tekstylia a także zboża i przetwory. Nie bez znaczenia jest wartość kontraktów inżynierskich realizowanych przez chińskie przedsiębiorstwa w tym kraju, które opiewają na 530 mln dolarów.

    Chińskie firmy są niezwykle aktywne w Nigerii, gdzie wznoszą wiele fabryk, w tym w strefie wolnego handlu południowo-wschodnim regionie kraju. China National Offshore Oil Corporation za 2,27 mld dolarów stała się właścicielem 45% akcji nigeryjskiego pola naftowego. Zawarto również umowę kupna kontrolnego pakietu udziałów w rafinerii w Kadun. Chińczycy otrzymali licencję na eksploatację ropy w czterech regionach Nigerii. Przewiduje się rozbudowę infrastruktury tego kraju za kwotę 4 mld dolarów. W efekcie zostanie zbudowana hydroelektrownia w Mambilla, system połączeń kolejowych oraz sieć telefonii na terenach wiejskich.

    W maju chińscy specjaliści umieścili na orbicie pierwszego nigeryjskiego satelitę telekomunikacyjnego NIGCOMSAT-1.

    W Etiopii Chińczycy angażują kapitał w sektor telekomunikacyjny. Gigantycznym przedsięwzięciem będzie realizacja największej w Afryce zapory wodnej, która rozwiąże wiele problemów dotyczących zaopatrzenia w wodę znacznej części kontynentu.

    W Sudanie chińskie inwestycje w pola naftowe oraz rurociąg do Port Sudan kosztowały 8 mld dolarów. W pracach wzięło udział dziesięć tysięcy chińskich specjalistów.

    Dobrze rozwija się współpraca z Republiką Środkowoafrykańską, gdzie Chińczycy inwestują w budownictwo mieszkaniowe oraz obiekty sportowe. Wybudowano tu także fabrykę chińskich rowerów.

    Kenia nie stanowi dla pracowitych Chińczyków wyłącznie kraju atrakcji turystycznych w postaci safari. Po ulicach Nairobi jeździ coraz więcej chińskich samochodów dostawczych, stanowiących konkurencję dla uznanych marek japońskich. Ten kraj afrykański eksportuje do Chin produkty codziennego użytku, jak włókna, skórę, kawę a nawet ... herbatę.

    Kwitnie współpraca Pekinu z Egiptem, szczególnie w zakresie pokojowego wykorzystania energii nuklearnej oraz transferu nowoczesnych technologii, ochrony zdrowia oraz wspierania inwestycji.

    Z Maroka do Chin są wysyłane tysiące ton fosfatów. Kraj ten, traktowany jako pomost do Europy, prowadzi współpracę z Chinami również w dziedzinie turystyki, kultury, opieki medycznej oraz badań naukowych.

    Na specjalną uwagę zasługuje casus Angoli. Po wznowieniu zerwanych ponad 30 lat temu stosunków, była portugalska kolonia, stała się drugim co do wielkości partnerem handlowym Chin w Afryce. Obecnie eksport ropy do Chin stanowi tu około 1/4 całkowitego wydobycia. Otwarta na 17 lat linia kredytowa, o wartości 2 mld dolarów i oprocentowaniu 1,7 proc., może wydawać się nieopłacalna dla banku chińskiego. Jednak Chińczycy zarobią na tym znacznie więcej niż wyniosą utracone odsetki. Otrzymają bowiem lwią część lukratywnych kontraktów na odbudowę tego państwa, zniszczonego 30-letnią wojną domową. A jest co odbudowywać: linie kolejowe, szkoły, drogi, mosty, szpitale, budynki administracyjne, telekomunikacja itp.

    W zamian za pomoc, już dziś Chiny otrzymują 10 tys. baryłek ropy dziennie. Około 30 proc. wartości kredytu będzie zakontraktowane przez rodzime firmy.

    Warto wspomnieć o budowanych przez firmy chińskie 44 piętnastokondygnacyjnych apartamentowcach w Cabinda City, stolicy prowincji Cabinda.

    Chińczycy wykorzystują Afrykę również dla unikania barier gospodarczych. W odpowiedzi na europejskie i amerykańskie ograniczenia rozpoczęli lokowanie swej produkcji tekstylnej na Czarnym Lądzie.

    Jak widać chińscy przedsiębiorcy czują się w Afryce coraz swobodniej. Szacuje się, że pracuje tam około 100 tysięcy specjalistów z tego dalekiego kraju. W Luandzie powstało Chinatown, stanowiące afrykański dom chińskich specjalistów, a w Maputo - hipermarket zaopatrzony wyłącznie towarami sprowadzonymi z Chin. Nic więc dziwnego, że powstają sklepy z chińskimi towarami i są wydawane chińskie czasopisma. China Radio International (CRI) nadaje z Nairobi program dla trzech milionów słuchaczy w języku chińskim, angielskim i kiswahili.

    Problematyczna aktywność

    Poczynania gospodarcze chińskich przedsiębiorstw głęboko przeobrażają Afrykę. Chińczycy nie zapominają także o nader specyficznych i tradycyjnie kontrowersyjnych obszarach możliwej aktywności gospodarczo-politycznej. Nie od dziś wiadomo, że Afryka stanowi doskonały rynek zbytu sprzętu wojskowego. W latach 90., podczas wojny w Erytrei, Chiny sprzedały tu uzbrojenie za ponad mld dolarów. W dalszym ciągu są zaangażowane w handel uzbrojeniem z wieloma krajami. Sprzedaż broni bez wątpienia umacnia więzi z politycznymi liderami tych krajów, lecz celem tych działań jest także ochrona chińskich interesów w Afryce.

    Aktywna eksploracja zasobów ropy naftowej wymaga ich zabezpieczenia, co prowadzi także do tego, że Pekin wysyła do Afryki swych ekspertów wojskowych, aby szkolili kontrpartnerów gospodarczych. Obok wymiernych korzyści ekonomicznych, na skutek takich posunięć, Chiny zyskują także ważnych afrykańskich sojuszników dla swych politycznych celów na forum ONZ. Nie ignorują również postaci uważanych za kontrowersyjne w kręgach zachodnich, jak prezydent Zimbabwe, Robert Mugabe, z którym współpraca układa się dobrze. Kraj ten przeżywa ogromne problemy gospodarcze, z których Chiny chcą go wyciągnąć (a dokładniej rzecz biorąc: coś zarobić - przyp. Skarbiec.Biz). W czasach, gdy biali farmerzy dominowali w rolnictwie w Zimbabwe, tytoń sprzedawano na międzynarodowych aukcjach. Dziś na takich aukcjach panuje błogi spokój, ponieważ tytoń trafia bezpośrednio do Chin, jako spłata kredytów z chińskich banków, zaciąganych na inwestycje w bankrutujące przedsiębiorstwa państwowe. W kraju tym Chińczycy przejmują ziemię od rządu tego kraju, skonfiskowaną niegdyś białym farmerom.

    Taka aktywność chińska w Afryce musi rodzić również pewne problemy. Gdy w 2004 r. deficyt obrotów handlowych RPA z Chinami, osiągnął kwotę 400 mln dolarów, wezwano do bojkotu chińskich produktów, których import był przyczyną wzrostu bezrobocia. Ten sam problem pojawił się także w innych krajach, np. Senegalu, gdzie import taniego chińskiego obuwia stanowił poważne zagrożenie dla miejscowej produkcji.

    Należy dodać, że Chiny nie są zbyt wrażliwe na żądania organizacji międzynarodowych dotyczących poszanowania praw człowieka, ochrony środowiska a także walki z korupcją. Nie powinno więc dziwić, że tacy wygodni inwestorzy są mile widziani przez polityków afrykańskich, natomiast Chińczycy doskonale czują się w takim środowisku.

    Wnioski

    Dla każdego uważnego obserwatora jest dziś oczywiste, że chiński biznes w poważnym stopniu zagroził europejskim interesom w Afryce. Obecność firm z Dalekiego Wschodu na tym kontynencie prowadzi do konfliktu interesów z byłymi państwami kolonialnymi, jak Francja czy Wielka Brytania.

    Chińczycy są świetnymi kontrahentami dla krajów afrykańskich, a ich rosnące doświadczenie w rozmowach z krajami rozwijającymi się przynosi coraz lepsze efekty.

    Przegrywają na tym polu państwa zachodnie, które, nie mogąc się pogodzić ze utratą lukratywnych kolonii, nie umieją rozmawiać z tymi krajami na zasadach partnerskich. A tego nikt w Afryce nie lubi.

    Dokonując oceny chińskiej ekspansji gospodarczej na kontynencie afrykańskim nie sposób nie zauważyć, że proces ten jest głęboko przemyślany, konsekwentnie realizowany i na ile to możliwe - wspierany przez państwo.

    Chiny budują stosunki z Afryką poprzez dostarczanie jej zintegrowanego pakietu pomocy, która kreuje warunki udziału w rynku afrykańskim chińskim firmom na długie lata. Nieodparcie nasuwa się wniosek, że Chiny postępują właściwie według opracowanej przez Zachód strategii ekonomicznej wobec biednych państw, polegającej na zgrabnym połączeniu biznesu z pomocą.

    W świetle faktów gospodarczych, poza dyskusją pozostaje, że imponujący ponad 5-procentowy wzrost gospodarczy Afryki jest w znacznej mierze efektem chińskich inwestycji.

    źródło: http://www.skarbiec.biz/analizy/safari.htm

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Zen - medytacja w życiu codziennym w temacie DIALOG CHRZEśCIJAńSTWA Z BUDDYZMEM W POLSCE
    12.08.2007, 20:31

    O. Jan Mirosław Bereza OSB

    Dialog międzyreligijny w kościele u progu III tysiąclecia

    http://lubin.benedyktyni.pl/przeczytaj/dialog.shtm

    „Żadna kultura nie może przeżyć, jeśli stara się być jedyną i wykluczającą inne” - napisał Jan Paweł II w księdze pamiątkowej przy mauzoleum Mahatmy Gandhiego w czasie swej pielgrzymki do Indii w listopadzie 1999 roku. Na spotkaniu z przedstawicielami religii Indii Papież zaś powiedział: „Wolność religijna jest sercem wszystkich praw człowieka. Jest ona niepodważalne do tego stopnia, że powinno być szanowane prawo poszczególnych ludzi do zmiany religii, jeśli im to nakazuje ich własne sumienie”. W podpisanej w Indiach adhortacji posynodalnej Ecclesiam in Asia napisał: ”Azja jest kolebką największych religii świata: judaizmu, chrześcijaństwa, islamu i hinduizmu. Jest miejscem narodzin wielu innych tradycji duchowych, jak buddyzm, taoizm, konfucjanizm, zoroastryzm, dżajnizm, sikhizm i sintoizm. (...) Kościół żywi głęboki szacunek dla tych tradycji i stara się nawiązać szczery dialog z ich wyznawcami”.

    Droga do takiej postawy wobec innych religii i kultur była długa. Przypomnijmy tu chociażby sprawę tego, co dziś nazywamy inkulturacją i co zapoczątkowali już jezuici m. in. na Makao na początku XVIII w. Jezuici zezwolili chrześcijanom na sprawowanie kultu przodków nadając mu nową, chrześcijańską interpretację. Dominikanie uznali to za herezję. Papież Klemens XI zgodził się z zarzutami i wysłał swego legata aby zbadał sprawę na miejscu. Papieski wysłannik wydał dekret potępiający praktyki chińskich chrześcijan. Trzymający stronę jezuitów biskup Makao nie przyjął jednak dekretu. Decyzji biskupa zaś sprzeciwili się augustianie i dominikanie. Wtedy biskup nałożył na ich kościoły interdykt, legat papieski znów podważył interdykt biskupa i kazał wywiesić swoje obwieszczenie, które gubernator Makao kazał zdjąć. Gdy żołnierze gubernatora próbowali je zdjąć z kościoła dominikanów wybiegł tłum wiernych i zaatakowali żołnierzy bambusowymi pałkami. Wspomagali ich przy tym sami dominikańscy zakonnicy. Po kilku dniach dopiero żołnierze opanowali sytuację. Walki te przegrali właściwie wszyscy chrześcijanie, których zaczęto przedstawiać jako barbarzyńców, wrogów i mądrości chińskiej.

    Podstawy teologiczne dla międzyreligijnego dialogu w Kościele katolickim dał Sobór Watykański II w Deklaracji o stosunku Kościola do religii niechrześcijańskich, Nostra aetate. Dekret o dzialalności misyjnej Kościola, Ad gentes divinitus, wprowadzał międzyreligijny dialog na jak najbardziej praktyczną płaszczyznę i zalecał, aby instytuty zakonne zastanawiały się uważnie: "w jaki sposób ascetyczne i kontemplacyjne tradycje, których nasiona Bóg niekiedy złożył w starożytnych kulturach jeszcze przed głoszeniem Ewangelii, można by przejąć do zakonnego życia chrześcijańskiego". Wiele lat później Papież Jan Paweł II w przemówieniu do uczestników plenarnego posiedzenia Sekretariatu ds. Niechrześcijan powiedział: "Jest rzeczą możliwą, że każdy będąc w zgodzie z własną wiarą, ubogaca się wzajemnie poprzez wymianę duchowych doświadczeń i dzielenie się formami modlitwy, które są drogami spotkania z Bogiem ...". Na posiedzeniu zaś Papieskiej Rady ds. Dialogu Międzyreligijnego, w kwietniu 1990 roku powiedział: "Dialog jest nie tyle jakąś ideą do studiowania, co sposobem życia w pozytywnym odniesieniu do drugich. Stąd ważne jest, abyście doszli do poznania i zrozumienia poprzez osobisty kontakt i doświadczenie religijnych przekonań innych ludzi. Takie wzajemne spotkanie może rzeczywiście wzbogacić wszystkich, którzy w nim uczestniczą".

    Trudno podchodzić do dialogu kultur i religii bez odniesienia do życia monastycznego gdyż duchowość wczesnych reguł monastycznych jest w znacznej mierze identyczna z duchowością pierwotnego Kościoła. z drugiej strony, zgodnie z tym, co pisał w 1973 roku kardynał Sergio Pignedoli: ”mnich jest podstawowym gatunkiem homo religiosus wszystkich czasów i służy za punkt odniesienia, tak samo dla chrześcijan jak i dla niechrześcijan. Istnienie monastycyzmu w samym sercu Kościoła katolickiego jest samo w sobie pomostem łączącym wszystkie religie”. Zapewne też z tego powodu benedyktyni byli wielokrotnie zachęcani przez Stolicę Apostolską do podjęcia dialogu z mnichami innych tradycji religijnych. Dziś widzimy wyraźnie, że religie mimo wielu różnic filozoficznych, doktrynalnych czy obrzędowych, na płaszczyźnie życia monastycznego i życia kontemplacyjnego wykazują zadziwiające podobieństwa i dialog międzyreligijny na płaszczyźnie monastycznej staje się najbardziej owocny.

    Reguła św. Benedykta

    W Kościele zachodnim Reguła świętego Benedykta jest jedyną regułą monastyczną. Jej wartość tkwi nie tyle w oryginalności w stosunku do wcześniejszych reguł ile w całościowej syntezie różnorodnych doświadczeń chrześcijańskiego życia monastycznego zarówno Wschodu jak i Zachodu. Chociaż święty Benedykt nie opuszcza terenów północnej Italii to jednak w swej nauce scala najbardziej wartościowe źródła tradycji pochodzącej z Egiptu, Syrii, greckiej Azji Mniejszej, północnej Afryki, południowej Galii i Jury. Benedykt pozostaje pod dużym wpływem Jana Kasjana. Podróżował on przez czternaście lat przebywając wśród mnichów Egiptu, Palestyny, Syrii i Mezopotamii. W Rozmowach i Instytucjach, których czytanie zleca święty Benedykt dwukrotnie w swej Regule Jan Kasjan propaguje duchowość egipską ale zaleca dostosowanie jej do warunków klimatycznych Zachodu. Św. Benedykt czyni podobnie. Ceni duchowość chrześcijańskiego Wschodu choć dokonuje istotnego przesunięcia akcentów zastępując ostre ćwiczenia ascetyczne propagowane na Wschodzie bezinteresowną pracą fizyczną – „aby we wszystkim Bóg był uwielbiony (1 P 4,11)”. Św. Benedykt jest tu zgodny z nauką Ojców Jurajskich. W ich Żywotach czytamy: ”W żadnym wypadku, powodowani niestosowną pychą, nie chcemy usuwać tych ustaw, jakie wydał święty Bazyli, biskup stolicy Kapadocji, święci ojcowie Lerynu, a także św. Pachomiusz, dawny opat Syryjczyków (!), a w czasach nowszych czcigodny Kasjan. Wprawdzie codziennie czytamy ich reguły, to jednak pragniemy stosować się do niniejszej reguły, uwzględniając klimat i warunki pracy. Przedkładamy tę Regułę (zapewne chodzi tu o Regułę Mistrza) nad owe ze Wschodu, ponieważ, uwzględniając temperament Galów, skuteczniej i łatwiej może być ona wprowadzona w życie”.

    Widzimy, że Regule św. Benedykta jak i inne chrześcijańskie reguły monastyczne od początku czerpały z różnych tradycji i ceniły nawet te, których nie stosowały w praktyce. Wydaje się, że takie podejście do różnych tradycji owocuje również współcześnie, chociaż pojęcia Wschodu i Zachodu obejmują znacznie szerszy obszar geograficzny i większą różnorodność kultur. Problem dostosowania Reguły św. Benedykta pojawił się na nowo w obecnym stuleciu gdy powstawały fundacje benedyktyńskich klasztorów w Indiach i Chinach.

    Ewangelizacja i dialog

    Najważniejszym „eksperymentem” w dziele inkulturacji okazał się benedyktyński aśram Saccidananda w Shantivanam w Indiach, w którym chrześcijańscy mnisi żyją na wzór indyjskich sanjasinów. Założyli go dwaj benedyktyni francuscy: ojciec Henri Le Saux OSB i Jules Monchanin OSB a spopularyzował ojciec Bede Griffiths. Chciałbym dziś przybliżyć wam dzieło ojca Monchanina. Opublikował niewiele pism, w związku z tym nie był tak znany jak jego następca ojciec Bede Griffiths OSB cam. Wydaje się jednak, że nikt nie zrobił tak wiele jak on dla rozwoju nowej teologii i nowej, praktycznej metody ewangelizacji, opartej na międzyreligijnym dialogu i wymianie duchowej. Śledząc jego zmagania w budowaniu chrześcijaństwa na gruncie kultury indyjskiej możemy zapewne dotknąć wielu problemów, które pojawiają się i dziś w dziele inkulturacji. Musimy przy tym pamiętać, że ojciec Monchanin żył w okresie, w którym nieśmiałe początki międzyreligijnego dialogu nie otrzymywały wsparcia zarówno ze strony hierarchii jak i wiernych. Było to przecież dwadzieścia lat przed ogłoszeniem przez Sobór Watykański II Deklaracji o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich, Nostra aetate i Dekretu o działalności misyjnej Kościoła, Ad gentes divinitus, gdzie zalecano, aby instytuty zakonne zastanawiały się uważnie: "w jaki sposób ascetyczne i kontemplacyjne tradycje, których nasiona Bóg niekiedy złożył w starożytnych kulturach jeszcze przed głoszeniem Ewangelii, możnaby przejąć do zakonnego życia chrześcijańskiego".

    Inkulturacja jako „wcielenie”

    Centralnym terminem dla ojca Monchanina w opisie teologii duchowości misyjnej (te dwa pojęcia są dla niego nierozłączne) jest "wcielenie", które prowadzi nas ku tajemnicy Boga, Świętej Trójcy i ku ludzkiej rzeczywistości, w której natura i kultura nierozłącznie się przeplatają. ”Wcielenie” wskazuje na proces i cel przebóstwienia, określony jako "rzeczywisty i substancjalny udział w życiu Boga Trójjednego". Proces ten rozpoczyna się wraz z przyjęciem do Kościoła jako Mistycznego Ciała, prowadzi do spotkania z Wcielonym Słowem i ostatecznie wprowadza w życie Trójcy Świętej. Monchanin nazywa to Chrystusowym punktem.

    W praktyce ewangelizacji ojciec Monchanin używa terminu „wcielenie” w odniesieniu do wyrażenia wspólnej ludzkiej natury w każdej religijnej kulturze, i to zarówno w odniesieniu do krajów islamu, Indii jak i Chin. Powołanie misjonarza (w możliwie najszerszym sensie) realizuje się poprzez pełne wcielenie w (językową, artystyczną, filozoficzną, religijną) kulturę ludzi, do których został posłany. "Nie jest możliwe – pisze ojciec Monchanin - zestawienie osobistej religijności z misyjnym doświadczeniem. Apostolat, który zmierza w kierunku rozwoju Kościoła, musi być zakorzeniony w jego tajemnicy, w której Chrystus wzrasta do pełni ludzkiej dojrzałości". Wzrost liczby członków Kościoła i jego rozprzestrzenienie się w świecie staje się pozornym rozwojem jeśli proces ten nie przebiega w łączności z wewnętrznym rozwojem Chrześcijańskiego Ciała (Chrystusa żyjącego w Jego członkach) poprzez i w życiu społecznym, kulturowym i religijnym ludzi, dla których sprawowany jest apostolat. "Mistyczne Ciało Chrystusa [...] nie osiągnie swej pełnej jedności dopóki nie zintegruje w sobie każdego człowieka, każdej cywilizacji, każdej epoki historycznej... Bez tego pragnienia powszechności, Kościół przestałby być sobą i zredukował by się do poziomu sekty."

    Monchanin zakłada wprawdzie pozytywną naturę wszystkich cywilizacji i epok, ale także w pełni dostrzega wymiar ludzkiej niedoli i grzeszności. Jest przekonany że jak przedwieczne Słowo zstąpiło w ludzką rzeczywistość, nie wyłączając z niej możliwości grzechu, tak Kościół zstępuje w pełną rzeczywistość każdej kultury, nie wyłączając tego, co skarzone jest zepsuciem i błędem (w przeciwnym razie, mielibyśmy doketyczną eklezjologię). Jest to konsekwencja Chrystusowej kenozy i paschalnej tajemnicy.

    Przed wyjazdem do Indii Monchanin pragnął nawiązać kontakt z hinduskimi intelektualistami. Nie myślał jednak o nawracaniu elit, które później nawróciłyby "masy", ale raczej szukał ich towarzystwa, aby uformować w sobie "indyjski umysł". Jego zdaniem - "Wszystko rozpoczyna się od umysłu: formowanie w sobie indyjskiej duszy, myślenie według indyjskiego sposobu myślenia, prowadzi do nawrócenia...”.

    Jego pragnieniem było, aby Indie mogły któregoś dnia stać się całkowicie chrześcijańskie i uważał, że gdyby tego nie pragnął, nie byłby chrześcijaninem. Ale to pragnienie nie miało nic wspólnego z prozelityzmem, ponieważ był jednocześnie przekonany, że musi bezgranicznie szanować sumienie każdego człowieka. ”To nie misjonarz dokonuje nawrócenia, ale Duch Boży. Muszę tylko pozwolić, aby Jego działanie pogłębiło się we mnie, abym mógł ponownie przemyśleć chrześcijaństwo jako człowiek Indii i ponownie przemyśleć Indie jako chrześcijanin. Celem jest przebóstwienie nie tylko poszczególnych mieszkańców Indii, ale całej ich cywilizacji." Misjonarz powinien zatem zostać przeniknięty myślą indyjską, aby móc ponownie przemyśleć chrześcijaństwo dla Indii. Wtedy również jego rozumienie chrześcijańskiej wiary będzie wzrastać, wraz ze zrozumieniem Indii.

    Medytacja jako droga inkulturacji

    Monchanin był człowiekiem kontemplacji, dlatego potrafił zrozumieć prawdziwy sens kontemplacji w hinduizmie, wyrażonej w systemie praktyk jogi. Jego uwagi odnośnie niebezpieczeństw praktyki pozostawały często w całkowitej zgodności z ostrzeżeniami starożytnych indyjskich tekstów i prawdziwych guru. Monchanin sugeruje, że powinna zostać wypracowana "chrześcijańska joga"; której celem byłoby nie tyle zatopienie się w przedmiocie medytacji, co pozwolenie przedmiotowi, aby stał się czystym symbolem, do czasu zatopienia się w Bogu. Uważał także, że nauka Ewergiusza z Pontu bliska jest doświadczeniu jogi.

    W notatkach zatytułowanych - Duchowość Indii, definiuje on jogę jako "praktykę ascezy ciała i umysłu, opanowanie zmysłów, wyobraźni i myśli; wyrzeczenia się wszystkiego, co nie istotne, co nie jest Jaźnią; w końcu, w szczytowym punkcie koncentracji, joga wymaga wyrzeczenia się siebie, w obliczu zaledwie dostrzeżonej pełni". Tak pojęta joga prowadzi do medytacji, która "wypełnia pustkę pomiędzy słowami dzielonymi z innymi ludźmi, a samotnością ciszy dzielonej z Bogiem - jest to jednak samotność zanurzona w obcowaniu świętych. Inicjuje ona proces powolnego przenikania - całej naszej natury, myśli, uczuć, nawet naszej podświadomości - tajemnicą Chrystusa i Kościoła.

    Monchanin powraca do jogi objaśniając problem "ciemnej nocy" św. Jana od Krzyża: „Koncentracja i samoogołocenie prowadzi do biernego stanu, do wyzbycia się ‘nie –ja’, a następnie i samego ‘ja’ - wyzbycia się posiadania, a następnie wyzbycia się istnienia jako formy posiadania. Ta bramińska i buddyjska mistyka negacji: czy nie wyznacza ona progu lub nawet wejścia w tę noc? Zostaje zburzony całokształt rzeczy, istnień, struktury osobowości, a negacja odnosząca się do samego Absolutu wydaje się być projekcją, stanu w którym obecność Absolutu jest postrzegana tylko w formie jego nieobecności. Poza tak pojętą pustką, Indie przeczuwają pełnię: sat-cit-ananda (byt-świadomość-szczęśliwość) - a buddyzm potrójne urzeczywistnienie przemiany, błogości i istoty". Zatem każdy kto poddaje się rygorom prawdziwej jogi przechodzi przez całkowite samoogołocenie, które otwiera go na mistyczne doświadczenie Absolutu, który przez chrześcijan może być rozpoznany jako Trójca Święta.

    W 1948 roku Monchanin ponownie podejmuje problem "chrześcijańskiej jogi". Przytacza dziesięć argumentów przeciw tej idei a także pięć na jej korzyść. W "adogmatyzmie" jogi widzi zarówno aspekt pozytywny jak i negatywny, z jednej strony może on prowadzić do obojętności na prawdę i jej teologiczne ujęcia, z drugiej - gwarantuje możliwość rozdzielenia praktyki jogi od doktryn i rytuałów hinduizmu. Jednak – jego zdaniem - joga w swej istocie nie może zostać odłączona od indyjskiej cywilizacji jako całości, jest to także argumentem za wypracowaniem „chrześcijańskiej jogi”. Monchanin dodaje bardzo stanowczo: "Jeśli [joga] nie zostanie schrystianizowana, wtedy cały istotny aspekt wcielenia Indii, umknie Chrystusowi".

    Tak radykalne postawienie problemu jogi – zdaniem ojca Thomasa Mathusa OSB – sugeruje, że Monchanin próbuje nie tylko przezwyciężyć swe własne wątpliwości, ale także odpowiedzieć na zarzuty chrześcijańskich misjonarzy, odnośnie wszystkich kierunków jogi. Wydaje się być przekonanym, że chrześcijanin, przepojony głębokim duchem wiary i pełnym przylgnięciem do Chrystusa, będzie potrafił bezpiecznie pokonać pułapki pojawiające się na ścieżkach jogi. Nie oznacza to, że Monchanin nie bagatelizuje niebezpieczeństwa praktyki jogi. W notatkach z 1952 roku wylicza ich cztery rodzaje: filozoficzne, psychologiczne, moralne i duchowe. Są to „klasyczne” powtarzane do dziś argumenty przeciwników jogi takie jak: niebezpieczeństwo ulegania sugestii guru i autosugestii, niebezpieczeństwo narcyzmu, pelagianizmu, czy monizmu, który nie pozostawia miejsca na braterską miłość - agape. Powyższe określenia ukazują nam, że wielu zachodnich badaczy ma trudności w przezwyciężaniu zachodnich kategorii myślenia w określaniu tego, co uważają za "błędy" indyjskiego systemu filozoficznego. „Zachowując wszelki szacunek - pisze ojciec Thomas Mathus - osoba, która krytycznie, ale rzetelnie studiowała różne systemy jogi nie może nie skrytykować Monchanina za to, że pozwolił swemu "greckiemu" czy nawet "kartezjańskiemu" nastawieniu umysłu, wziąć górę nad rzetelnym historycznym osądem.”

    Monchanin w zarysie eseju zatytułowanym Problems du yoga chretien, (pochodzącym z 1952 lub 1953 roku) podkreśla, że joga jest metodą, a nie doktryną i że nie jest w swej istocie specyficznie hinduistyczna, co ułatwia „wcielenie” metod jogi w duchowość chrześcijańską. Z drugiej jednak strony jest tak ważnym elementem cywilizacji indyjskiej, że odmowa jej „chrystianizacji” jest równoznaczna z odmową chrystianizacji samych Indii innymi słowy, pełna inkulturacja indyjskiego chrześcijaństwa zakłada integrację jogi z chrześcijańską duchowością.

    Monchanin dąży do odsłonięcia pierwotnego punktu czy pierwotnej filozofii a więc tej formy jogi, która poprzedza wszelką historyczną krystalizację. Łączył on jednak jogę z filozofią sankhja, jako jej pierwotną filozofią. Dzisiejsze badania ukazują jogę jako wcześniejszą w stosunku do sankhji, co gwarantuje chrześcijańskim teologom znacznie większą swobodę w adaptacji jogi niż sądził Monchanin.

    W późniejszym okresie, zarówno sam ojciec Monchanin jak i inni badacze dostrzegają możliwość pokonania niektórych trudności związanych z adaptacją jogi poprzez posłużenie się innym modelem jogi niż joga Patańdżalego. Ojciec Thomas Mathus OSB cam, który praktykuje jogę od 25 lat sugeruje, aby posłużyć się tu koncepcją jogi kaszmirskiej szkoły Trika, a szczególnie pismami Abhinavagupty.

    Pod koniec 1956 roku na konferencji w Madrasie, w której uczestniczyli także ojciec Ojciec Bede Griffiths i ks. Raimon Panikkar, Jules Monchanin wygłosił swój ostatni odczyt zatytułowany Dążenie do Absolutu i traktowany przez wielu jako jego testament. Monchanin dokonał w nim porównania tradycji mistycznych chrześcijaństwa i hinduizmu ukazując, że także w tradycji hinduskiej istnieje autentyczne doświadczenie mistyczne. Mówił wtedy: "Stoimy w obliczu dwóch problemów, gdy próbujemy porównać przez analogię i przeciwstawienia chrześcijański mistycyzm z mistycyzmem hinduskim. Czy wedyjska wizja istnienia sat, stanowi wyzwanie dla naszej post-arystotelesowskiej ontologii? Analogicznie, czy mistyczne doświadczenie nie jest wezwaniem, w Trójcy Jedynej Boskiej Istoty, aby rozpatrzyć na nowo naszą ideę esse?... Dialog pomiędzy hinduskim mistycyzmem a mistycyzmem chrześcijańskim musi odbywać się na tym samym metafizycznym i teologicznym poziomie: tylko taki dialog może rozbić mur".

    Jego ostatnie słowa pozwalają nam określić dalszy kierunek jego poszukiwań dialogu z kulturami i religiami Indii, jeśliby żył dłużej. Wydaje się jednak, że są także ważnym wskazaniem dla nas wszystkich.

    "Aktualnie, naszym zadaniem jest utrzymanie wszystkich drzwi otwartych w cierpliwym oczekiwaniu i z teologiczną nadzieją, na czas, w którym nastąpi adwent Indii, aby urzeczywistniona została pełnia Kościoła i pełnia Indii. Pamiętajmy, w tym długim czuwaniu, że bardzo często amor intrat ubi intellectus ad ostium – Miłość może wejść, podczas gdy intelekt zmuszony jest do stania u drzwi.”

    ZAKOŃCZENIE

    W roku 1984 Sekretariat ds. nie-chrześcijan opublikował dokument: Postawa Kościoła katolickiego w stosunku do wyznawców innych religii, Uwagi dotyczące dialogu i misji. Przypominał on słowa Ojca Świętego Jana Pawła II, iż „jest rzeczą możliwą, że każdy będąc w zgodzie z własną wiarą, ubogaca się wzajemnie poprzez wymianę duchowych doświadczeń i dzielenie się formami modlitwy, które są drogami spotkania z Bogiem". „Dialog religijny – czytamy w dokumencie – prowadzi w naturalny sposób do przedstawienia innym ludziom zasad swojej wiary i nie zatrzymuje się przed różnicami – czasami bardzo głębokimi – ale poddaje się z uniżeniem i zaufaniem Bogu, który większy jest niż nasze serce (1 J 3,20). W ten sposób chrześcijanin ma okazję ofiarować innemu człowiekowi możliwość poznania wartości Ewangelii, opierając się na własnych doświadczeniach”.

    W roku 1993 w ramach benedyktyńskiej komisji do spraw dialogu międzyreligijnego (Commission Internationale pour le Dialogue Interreligieux Monstique) i przy współpracy Papieskiej Rady do Dialogu międzyreligijnego powstał dokument Kontemplacja i Dialog Międzyreligijny, który stworzono w oparciu o doświadczenia katolickich mnichów i mniszek praktykujących od wielu lat wschodnie formy medytacji takie, jak joga czy zen.

    Wydaje się, że tych wszystkich dokumentach, tak ważnych dla duchowej wymiany i dialogu kultur i religii doświadczenia ojca Monchanin nie były obojętne a co jemu, 50 lat temu, wydawało się niemożliwe, dziś dla wielu mnichów jest codzienną praktyką.

    [ Jan Mirosław Bereza OSB, Lubiń ]

    http://lubin.benedyktyni.pl/przeczytaj/dialog.shtm

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Zen - medytacja w życiu codziennym w temacie DIALOG CHRZEśCIJAńSTWA Z BUDDYZMEM W POLSCE
    12.08.2007, 20:29

    O. Jan Mirosław Bereza OSB

    DIALOG Z BUDDYZMEM W POLSCE

    http://lubin.benedyktyni.pl/przeczytaj/buddyzm.shtm

    Początki buddyzmu w Polsce sięgają połowy lat 70-tych. Latem 1975 roku przyjechał do Polski nauczyciel buddyzmu-zen Philip Kapleau z USA i poprowadził pierwsze w Polsce seśsin zen, które zakończyło się ceremonią dziukai, w czasie której ok. 20 osób przyjęło buddyjskie wskazania i stało się w ten sposób formalnie buddystami. O dialogu chrześcijaństwa z buddyzmem w Polsce niewiele pisano, niewiele też było okazji, aby chrześcijanie mogli spotkać się z autentycznymi przedstawicielami tej starożytnej religii. Kilka jednak spotkań zasługuje na uwagę. Poniższe informacje z konieczności mają dość osobisty charakter.

    Pieniężno

    Prawdopodobnie najwcześniej dzieła dialogu z religiami niechrześcijańskimi podjęli się werbiści w ramach Pieniężniejskich Spotkań z religiami. W 1985 roku odbyło się spotkanie poświęcone islamowi, w latach następnych judaizmowi, karaimom i hinduistom. W kwietniu 1987 roku odbyły się Dni buddyjskie. Spotkania organizował i prowadził ks. Eugeniusz Śliwka. Materiały z sesji naukowej poświęconej buddyzmowi zostały wydane przez Muzeum Misyjno-Etnograficzne Seminarium Duchownego Księży Werbistów, Pieniężno 1990 r.

    Tyniec – Lubiń

    Jedno z ważniejszych spotkań odbyło się w dniach 25 i 26 października 1987 roku w klasztorze benedyktynów w Tyńcu pod hasłem: W duchu Asyżu. Benedyktyni gościli w tym czasie patriarchę koreańskiej szkoły zen czogie mistrza Seung Sahna i rosiego Kwonga Chinczyka z USA, mistrza buddyzmu zen z tradycji japońskiej. Spotkanie było nie tyko okazją do wymiany myśli ale także do wspólnej medytacji. Buddyści uczestniczyli w modlitwach i posiłkach wspólnoty benedyktyńskiej, kilku zaś mnichów i kilkudziesięciu gości (księży i świeckich) uczestniczyło w buddyjskich śpiewach i recytacjach.

    Po spotkaniu w Tyńcu pojechaliśmy do Częstochowy. W kaplicy Czarnej Madonny przywitał nas biskup częstochowski, który w tym czasie wręczał kopie obrazu delegacjom z różnych parafii. Rosi Kwong wraz z towarzyszącymi mu buddystami oddali głęboki (do samej ziemi) pokłon przed obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej. Również i rosi Kwong otrzymał od Ojców Paulinów wizerunek Czarnej Madonny, który umieścił w swym centrum zen w Kalifornii. Tego samego dnia odbyło się jeszcze spotkanie w Falenicy w Centrum buddyzmu zen koreańskiego szkoły Kwan Um a dnia następnego w podziemiach kościoła przy ul. Żytniej w Warszawie. Razem z nami była też Margarita Biezgłasnaja mniszka z tradycji buddyzmu tybetańskiego

    W latach następnych rosi Kwong kilkakrotnie odwiedzał klasztor benedyktynów w Lubiniu uczestnicząc w modlitwach, pracy i posiłkach mnichów. Dla zainteresowanych (duchownych i świeckich) prowadził sesje medytacyjne.

    Warszawa - Kościół na ul. Żytniej

    Oprócz wspomnianego wyżej spotkania odbyło się szereg spotkań w kościele przy ul. Żytniej w duchu dialogu międzyreligijnego. Prowadził je ks. Wojciech Czarnkowski. Tutaj też zaczynali swą pieszą pielgrzymkę po Europie buddyjscy mnisi pokoju. Pielgrzymowali z Warszawy do Londynu. W czasie drogi recytowali swe sutry mówiące o pokoju. W Polsce zatrzymywali się głównie w na plebaniach. Spotkałem się z nimi także w Poznaniu. Nocowali na plebani przy kościele na Osiedlu Warszawskim. W kościele na Żytniej odbyło się też spotkanie z Dalajlamą w czasie jego pobytu w Polsce w 1993 roku.

    Światowy Dzień Modlitw o Pokój

    Najważniejszym wydarzeniem na płaszczyźnie dialogu międzyreligijnego w Polsce był Światowy Dzień Modlitw o Pokój w Warszawie. 1. Września 1989 roku w rocznicę wybuchu II wojny światowej na zaproszenie Prymasa Polski kardynała Józefa Glempa i włoskiej Wspólnoty św. Idziego przybyli do Warszawy i spotkali się na placu Zamkowym przedstawiciele chrześcijaństwa, buddyzmu, hinduizmu, islamu, judaizmu, dżinizmu, zoroastryzmu i sintoizmu aby dać świadectwo wspólnemu zaangażowaniu się religii świata na rzecz pokoju. Nie byli sobie obcy spotykali się już wcześniej m. in. w 1986 w Asyżu czy w 1987 na górze Hiei niedaleko Kyoto. Również w Warszawie był obecny i przemawiał główny kapłan szkoły Tendai z klasztoru buddyjskiego na górze Hiei 90-letni Etai Yamada. Mówił o swoich przeżyciach z okresu II wojny światowej i o mocy i znaczeniu modlitwy. Wiele serdecznych słów wypowiedział pod adresem Polaków i Papież Jana Pawła II. Innym ważnym przedstawicielem buddyzmu był w Warszawie rosi Tairyu Furukawa, który w Japonii wybudował świątynie im Alberta Schweitzera z którą związanych jest trzech buddystów, trzech chrześcijan i jeden muzułmanin.

    Spotkanie transmitowane było przez polską telewizję. Pisał o nim szerzej ojciec Jarosław Różański OMI w Misyjnych Drogach (styczeń - marzec /1990).

    Riviera - Remont

    W Warszawie także w dniach od 9 do10 grudnia 1989 roku odbyło się też międzyreligijne spotkanie w klubie studenckim Riviera-Remont pod hasłem „Cały świat jest jednym kwiatem”. Spotkanie rozpoczęło się mszą świętą w podziemiach kościoła Zbawiciela w Warszawie. W spotkaniu brali udział buddyści, hinduiści i chrześcijanie.

    Fundacja Aśram Anavim Ekumeniczny Klasztor sztuki

    W 1994 roku medale im. Anny Kamieńskiej , przyznawane przez Gdańskie Duszpasterstwo środowisk twórczych otrzymali Nina Smolarz i Janusz Bogucki twórcy Fundacji Aśram Anavim. Zorganizowali oni wiele ciekawych przedsięwzięcie artystycznych w duchu międzyreligijnego dialogu, które nazywali łączeniem podzielonego i poszerzaniem wyobraźni. M. in. W grudniu 1993 roku zorganizowali szereg spotkań z cyklu Wieczerza czyli Widzialne i Niewidzialne. Jednym z nich byłą procesja w Laskach. W pochodzie ze świecami spotkali się przedstawiciele różnych wyznań chrześcijańskich z wyznawcami judaizmu, islamu, buddyzmu i hinduizmu. Na leśnej polanie w kręgu ołtarzy przedstawiciele różnych grup religijnych modlili się o pokój w naszych sercach i na całym świecie.

    Kościół św. Krzyża

    24 września 1999 w ramach Międzynarodowego Kongresu Dialog i Uniwersalizm odbyło się międzyreligijne spotkanie, w którym uczestniczyli ks. prof. Andrzej Woźnicki z Uniwersytetu San Francisco, ojciec Laurence Freeman, benedyktyn z Londynu, Jacek Kryg (taolista), biskup Tranda (Kościł reformowany), Lama z Butamu i ojciec Jan Bereza. Spotkanie było tęż okazją do molitwy o rozwój dialogu w Polsce i na świecie.

    Kraków – Jezuici

    Inne ważne spotkanie odbyło się 19 maja 1991 roku w klasztorze Jezuitów w Krakowie. Brali w nim udział mnisi z tradycji buddyzmu korańskiego; Mu Deung Sunim, Mu Sang Sunim i Seung Sahn, patriarcha szkoły czogie. Materiały z sesji wydała drukiem Szkoła Zen Kwan Um w Polsce (Warszawa ul. Małowiejska 22/24).

    Oświęcim - Spotkanie z Dalajlamą

    W maju 1993 roku przebywał w Polsce Tenzin Ghyatso XIV Dalajlama Tybetu. Przebywał m. in. Na terenie byłego obozu zagłady w Oświęcimiu. Towarzyszył mu rosi Kwong, co miało szczególnie symboliczne znaczenie, gdyż rosi jest z pochodzenia Chińczykiem. Dalajlama i rosi Kwong ukazywali światu, że Chińczycy i Tybetańczycy mogą żyć w przyjaźni, mimo niezliczonych zbrodni ludobójstwa, jakich dokonano w Tybecie. Wizyta w Oświęcimiu była także okazją do modlitwy o pokój z przedstawicielami różnych religii. W swym wystąpieniu Dalajlama podkreślił, że naturą człowieka jest łagodność oraz dobro i szczególnie w miejscach gdzie dokonano wielu zbrodni powinniśmy zastanawiać się jak przekształcać ludzką energię. Dalajlama wierzy w przywrócenie pokoju w swojej ojczyźnie. Na pytanie: „Skąd bierze się jego optymizm?” - odpowiedział: „Jako osoba wierząca, jestem przekonany, że bez względu na to, jak wielkie jest zło, prawda zawsze zwycięża”. W czasie spotkania spytałem Dalajlamę o owoce dialogu międzyreligijnego dla mnichów tybetańskich. Dalajlama odpowiedział: „Zawsze uważałem, że rzeczą niezwykle ważną jest zbliżenie się do siebie różnych religii. Nie chodzi tu o zbliżenie na płaszczyźnie intelektualnej lecz duchowej. Od kilkunastu lat – jak ojciec wie – prowadzony jest między klasztorami Program duchowej Wymiany Wschód – Zachód. T wymiana – jak mi się wydaje dała obustronne korzyści. Obie religie bardziej się do siebie zbliżyły, bardziej zrozumiały, a im więcej się rozumie, tym większy jest szacunek dla innej religii i tego z pewnością nauczyli się mnisi i mniszki. (...) Najważniejszą rzeczą jakiej mogliśmy się nauczyć od braci chrześcijańskich jest wasze zaangażowanie w życie społeczeństwa i na rzecz społeczeństwa, zwłaszcza na płaszczyźnie oświaty i opieki zdrowotnej. Buddyzm z reguły, poza Japonią, nie pełnił takiej roli. Sądzę, ze jest to bardzo ważne i tego zdążyliśmy się nauczyć.”

    Medytacje - Dawanie świadectwa

    W połowie listopada 99 r. na terenie byłego obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu odbyło się już po czwarty międzynarodowe i międzyreligijne spotkanie medytacyjne: DAWANIE ŚWIADECTWA (The Auschwitz Bearning Witness Retreat).

    Część spotkań odbywała się w CENTRUM DIALOGU, o którym mówił Ojciec Święty Jan Paweł II w Wiedniu w 1988 roku: „Spośród wielorakich inicjatyw, jakie w duchu Soboru podejmowane są dzisiaj na rzecz dialogu żydowsko-chrześcijańskiego, pragnę wskazać na powstający w Polsce ośrodek informacji, wychowania, spotkań i modlitwy. Ma on służyć badaniom nad Shoach oraz nad martyrologią narodu polskiego i innych narodów europejskich w okresie narodowego socjalizmu, a także duchowej konfrontacji z tymi problemami. Należy sobie życzyć, aby przyniósł obfite owoce i mógł stanowić wzór również dla innych narodów”.

    Medytacyjne spotkania w Oświęcimiu zorganizowano z inspiracji rosiego Tetsugena Glassmana z Nowego Jorku. Co roku bierze w nich udział ponad sto osób z różnych krajów, środowisk i różnych religii - Amerykanie, Niemcy, Polacy, Żydzi, Francuzi, Szwajcarzy, Holendrzy, Belgowie, Włosi; rabini, kapłani chrześcijańscy różnych obrządków, buddyjscy mnisi i nauczyciele oraz suficki imam.

    Codziennie rano chodziliśmy z Oświęcimia do Brzezinki, aby medytować na rampie kolejowej, gdzie przed laty segregowano ludzi na śmierć. Recytowaliśmy imiona pomordowanych, śpiewaliśmy Kaddisz (żydowskie modlitwy żałobne). Odmawiane były także w różnych miejscach modlitwy innych tradycji religijnych.

    Majdanek

    Również na terenie byłego obozu zagłady n Majdanku odbywały się spotkania w duchu międzyreligijnego dialogu. Jednym z nich była sesja naukowa pod hasłem: „Religie o Drogach Pokoju i Bezdrożach Wojny”. Zorganizowana została w dniach 14 i 15 listopada 1994 roku przez państwowe Muzeum na Majdanku oraz Światową Konferencję Religie świata dla Pokoju (World Conference on Religion and Peace). Pisał o niej autor programu ideowego, dr Eugeniusz Sakowicz w Collectanea Theologica (65/1995/ nr 2).



    Wymieniłem tu tylko oficjalne spotkania. Trudno jednak pisać o tych nieformalnych, osobistych kontaktach czy przyjaźniach, które są często ważniejsze dla dialogu gdyż wypływają z potrzeby serca i dają możliwość bardziej bezpośredniego wzajemnego poznania.

    [ Jan Mirosław Bereza OSB, Lubiń ]

    http://lubin.benedyktyni.pl/przeczytaj/buddyzm.shtm

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Zen - medytacja w życiu codziennym w temacie OŚRODEK MEDYTACJI CHRZEŚCIJAŃSKIEJ o. Jana Berezy OSB
    12.08.2007, 20:28

    DALAJLAMA W POLSCE

    (SPOTKANIA W DUCHU DIALOGU MIEDZYRELIGIJNEGO)

    http://lubin.benedyktyni.pl/przeczytaj/dalajlama.shtm

    W roku 1994 pisałem o medytacjach z Jego Świątobliwością XIV Dalajlamą Tybetu podczas Seminarium Johna Maina w Londynie. Sześć lat później spotkaliśmy się ponownie, w Polsce. W połowie maja r. 2000 J. S. Dalajlama przebywał w naszym kraju. Był to jego drugi pobyt w Polsce. Podczas pierwszego pobytu w 1993 roku spotkał się m. in. z Prezydentem Lechem Wałęsą i Ks. Prymasem Józefem Glempem. Z J. Ś. Dalajlamą, rosi Kwongiem i rabinem M. Schudrichem zwiedzaliśmy też w 1993 r. obóz zagłady w Oświęcimiu.

    Pierwsze pytanie na pierwszej konferencji prasowej dotyczyło tego, czy uważa siebie bardziej za polityka czy przywódcę duchowego. Dalajlama odpowiedział, że 90% swojego czasu i swojej energii poświęca sprawom duchowym. Nie jest to bez znaczenia skoro w swej książce Wizje Nowego Milenium profesor Henryk Skolimowski pisze: „Wiek XXI –– będzie wiekiem duchowym ze względu na konieczność przetrwania gatunku, a gatunek ludzki może przetrwać tylko za sprawą osobników silnych duchowo”.

    W czasie spotkania w studio Programu III Polskiego Radia w Warszawie miałem okazję zadać Jego Świątobliwości kilka pytań. W pierwszym z nich poruszyłem sprawę dialogu międzyreligijnego - „Dialog polityczny jest bardzo trudny, myślę, że dialog międzyreligijny jest łatwiejszy. Benedyktyni byli wielokrotnie zachęcani przez Stolice Apostolską do podjęcia dialogu międzyreligijnego, stworzono nawet w ramach naszej benedyktyńskiej federacji organizacje do dialogu, wielu też mnichów i mniszek zaczęło praktykować różne formy medytacji czy stosować pewne praktyki wywodzące się z buddyzmu, było też wiele spotkań w klasztorach benedyktyńskich z mnichami buddyjskimi i odwrotnie. Chciałem się zapytać Waszej Świątobliwości jak ocenia ten dialog i czy on przynosi jakieś korzyści dla samych buddystów”.

    Dalajlama odpowiedział: „Myślę, że dialog pomiędzy różnymi religiami nie jest wcale łatwiejszy niż dialog pomiędzy politykami. Ponieważ temat religijny jest bardzo delikatny i wrażliwy, mocno powiązany z emocjami, dlatego też przekonania religijne bywają często bardzo destruktywne. Ale z przyjemnością mogę stwierdzić, że czasy się zmieniają ponieważ rozwija się komunikacja, jest więcej porozumienia pomiędzy ludźmi różnych tradycji religijnych. Dzisiaj więcej mówimy o harmonii i rozwoju jaki dzięki temu następuje, jest to bardzo wspierające i dające dużo odwagi Również osobiście miałem wiele okazji do spotkań z przywódcami różnych tradycji religijnych a szczególnie z katolikami, katolickimi mnichami i mniszkami. Kiedy nasza relacja staje się bliższa, wtedy okazuje się, że mamy wiele wspólnych praktyk. Szczególnie na płaszczyźnie monastycznej jest wiele podobieństw; prostota, zadowolenie, oddanie się dyscyplinie, medytacji, modlitwie, dlatego praktyka i przekaż, który jest podstawą w różnych tradycjach religijnych jest podobny; miłość, pokojowe podejście do rzeczywistości... Ponieważ mamy wiele podobnych praktyk toteż poprzez zbliżenie naszych relacji możemy przekazywać sobie wiele doświadczeń z naszego własnego życia, w ten sposób możemy wzajemnie się wzbogacać. Buddyści mogą wiele się nauczyć od innych tradycji i inni mogą się uczyć patrzeć na świat z perspektywy buddyzmu. Także myślę, że ważne jest, aby trzymać się własnej religii i jednocześnie rozwinąć w sobie pewien szacunek do innych tradycji”.

    Następne pytanie dotyczyło duchowości – „Co to znaczy być człowiekiem duchowym, na czym polega duchowość?”.

    „Zawsze wierzyłem – odpowiedział Dalajlama – że różne tradycje religijne mają ogromne możliwości, aby stworzyć człowieka istotą bardziej współczującą i pełną spokoju umysłu. Równocześnie musi istnieć inny sposób do osiągnięcia umysłu bez zaangażowania religijnej wiary i to nazywam etyką świecką. Poprzez analizę zewnętrznych rzeczy - jeśli je uznajemy za dobre, to wtedy nie tylko je oceniamy ale i wzmacniamy. Są sprawy, które nas ranią, które są szkodliwe, to nie tylko powinniśmy ich unikać, ale i redukować. Podobnie ma się sprawa z naszym umysłem. Powstaje wiele myśli w naszym umyśle, niektóre są bardzo pomocne, a niektóre nam szkodzą. Współczucie, wzajemna troska o siebie nawzajem - to są bardzo pozytywne, bardzo konstruktywne myśli. Konstruktywne to znaczy dające nam wewnętrzną siłę i w rezultacie większy pokój, większe zaufanie. Dzięki temu istota ludzka staje się bardziej szczęśliwa i w każdym miejscu stwarza szczęśliwą atmosferę wokół siebie, a z kolei nienawiść i potrzeba rewanżu czy zemsty sprawia, że stajemy się nieszczęśliwi wewnętrznie i ta osoba nie może się nawet przez moment zrelaksować i prowadzi to do choroby, negatywne emocje są destruktywne, stąd to rozróżnienie na pozytywne i negatywne, te myśli, które nas wzmacniają, wspierają, są pozytywne, te które nam szkodzą, są negatywne. Zgodnie ze współczesną wiedzą medyczną spokój i entuzjazm są bardzo dobre dla szczęśliwego życia i sukcesu w życiu; lęk umysłu, pesymizm, depresja, nienawiść do samego siebie, niska ocena swojej wartości są bardzo szkodliwe dla zdrowia, dla naszego życia i powodzenia. Także na poziomie współczesnej nauki ludzie zaczynają uświadamiać sobie jak bardzo ważny jest umysł dla naszego życia, dlatego, gdy patrzymy na zewnętrzny świat, na stosunek do pieniędzy i władzy z oczekiwaniem, że przyniosą nam szczęście, to wtedy niedoceniamy i nie dążymy do tych wewnętrznych wartości i w rezultacie, tak czuję, pojawia się wiele nieszczęśliwych wypadków we współczesnym społeczeństwie, ma to miejsce dlatego, że poniechaliśmy naszych wewnętrznych wartości. Buddyzm zachęca do analitycznej medytacji, to znaczy do analizowania naszych emocji. Na podstawie reakcji naszej świadomości na zewnętrzny świat możemy z czasem przemieniać naszą myśl i to jest droga do doceniania wartości ludzkich, troszczenia się wzajemnie o siebie, dzielenia się również bólem, poczuciem wspólnoty i odpowiedzialności”.

    Spytałem się też o praktykę medytacji - „Dziś wiele ludzi mówi, że nie ma czasu ma modlitwę medytację nie ma czasu na praktyki duchowe, w jaki sposób Wasza Świątobliwość zachęciłby tych ludzi do tego, aby próbowali modlić się, próbowali medytować, próbowali praktykować?”.

    „Tak jak wspomniałem wcześniej – mówił Dalajlama - kiedy uświadomimy sobie siłę umysłu, ważność naszego serca, wtedy w naturalny sposób zainteresujemy się medytacją. Nawet z powodu zdrowia nie mówiąc o Bogu, o nirwanie ludzie uświadamiają sobie potrzebę zwrócenia się ku wnętrzu i tą drogą będzie narastało zainteresowanie także religijną wiarą, i w takim przypadku mogę obudzić się nieco wcześniej każdego ranka, może godzinę wcześniej, może pół godziny i pomyśleć o swoim umyśle, o umyśle świata i popatrzeć w tą wewnętrzną przestrzeń. Po to, aby jeszcze wcześniej wstać następnego ranka, być może będę musiał poświęcić wizytę w nocnym klubie, może pójdę raz w miesiącu czy raz w tygodniu, ale w inne wieczory pójdę wcześniej spać i wcześniej wstanę, aby medytować”.

    12 maja w Kościele Środowisk Twórczych w Warszawie odbyło się międzyreligijne spotkanie modlitewne. Na wstępie przemówił Ks. dr Wiesław Niewęgłowski:

    „Wasza Świątobliwość, Bracia w Chrystusie,
    Szanowni przedstawiciele religii Mojżeszowej oraz Islamu, Mili Goście,

    Gromadzimy się dzisiaj, aby wspólnie modlić się o pokój na świecie, o życie wyznawców różnych religii we wzajemnej zgodzie między sobą. Obecność Waszej Dostojności XIV Dalajlamy w Polsce jest sposobnością do tego szczególnego spotkania przed Bogiem, spotkania w modlitwie.

    Pokój jest darem Boga, złożonym w ludzkie serca. Z serc przychodzi na świat. Jest niejako ich owocem. Dlatego potrzebna jest taka postawa, która poprzez wysiłek wewnętrzny, poprzez duchową przemianę, czyni człowieka siewcą pokoju.

    Podzielony świat pilnie wymaga jedności, a ludzie – wzajemnego zrozumienia. Ani pokoju na ziemi, ani wzajemnej jedności między ludźmi nie wypracuje się w oparciu o międzynarodowe umowy i traktaty. Aby one były trwałe, winny być oparte o prawo moralne. Powinno być w nich odniesienie do transcendencji, do świata ducha. Na ludziach wierzących w Boga, na całym kręgu ziemi, spoczywa szczególny obowiązek budowania mostów. Im przedłożone jest zadanie, aby zmierzali ku jedności i nieśli ją wszędzie.

    O dar zgody wynikający z pokoju, o dar rzetelnego dialogu, który prowadzi ku jedności ludzi, bez względu na ich rasę, religię, kulturę, wołajmy dzisiaj tutaj wspólnie do Boga.”

    Następnie przemówił Dalajlama:

    „Jestem bardzo szczęśliwy, że mogę tu być w towarzystwie przedstawicieli innych religii oraz praktykujących je osób. Jestem szczęśliwy i zaszczycony, że będziemy mogli wspólnie się tutaj modlić.

    Polska, choć doznała w przeszłości straszliwych cierpień, nigdy nie straciła ducha. Dzięki determinacji owego ducha udało się jej odzyskać wolność. Dziś, za sprawą odzyskanej wolności, dokonuje się tutaj ogromny postęp. Po siedmiu latach, jakie upłynęły od mojej pierwszej wizyty, widzę, że w ludziach jest znacznie więcej zdecydowania, pewności i wiary w siebie, co napawa mnie wielką radością i szczęściem. Jestem głęboko przekonany, że wiara religijna odgrywa ogromną rolę w walce o wolność. Wydaje mi się, że człowiek – kiedy musi stawić czoła wielkim wyzwaniom, problemom i trudnościom – szuka, z natury, otuchy i inspiracji w wierze religijnej. Odzyskawszy wolność staracie się, co oczywiste i naturalne, pospiesznie budować dobrobyt materialny. Jednak nie wolno przy tym stracić z oczu wartości duchowych – to sprawa wielkiej wagi. Kiedy decydujemy się na wyznawanie jakiejś wiary, powinniśmy traktować religię z najwyższą powagą, najwyższą szczerością. I stosować, spełniać, żyć tym, czego naucza nasza tradycja. Religia jest podobna lekowi, który ma leczyć chorobę, a nie pełnić rolę dekoracji. Kiedy przeżywamy jakiś trudny okres, borykamy się z problemami – religia, jak lekarstwo, musi być w nas żywa. Jedno z tybetańskich przysłów mówi, że gdy wszystko układa się pomyślnie, ludzie wydają się bardzo religijni. Kiedy jednak zaczynają się trudności, z owej wiary nie zostaje nic. To bardzo niewłaściwe. Nauki naszej tradycji duchowej, naszej religii, muszą stanowić część naszego codziennego życia. W ten sposób zyskujemy wewnętrzną wartość, wewnętrzną siłę. Kiedy już – dzięki praktyce naszej własnej tradycji – pojawi się w nas coś na kształt doświadczenia, rzeczą niezwykłej wagi jest rozwijanie szacunku wobec innych tradycji duchowych. Jeśli religia jest tylko w głowie, jeżeli sprowadza się wyłącznie do intelektu, to dostrzegamy mnóstwo różnic. Wtedy też bywa wykorzystywana do wywoływania dalszych podziałów, a nawet do podsycania konfliktów. Kiedy jednak rzeczywiście praktykujemy religię, kiedy rodzi się w nas autentyczne doświadczenie, służy ona budowaniu prawdziwej harmonii. Choć różne religie – tak jak te, które są reprezentowane na tym spotkaniu – mają odmienne tradycje i filozofie, to na poziomie praktyki we wszystkich tkwi ów potencjał, nasienie wewnętrznej siły i wewnętrznego przeobrażenia. I na tym fundamencie możemy budować prawdziwą harmonię między religiami. Harmonię, której, jestem o tym głęboko przekonany, bardzo dziś potrzebujemy. My, ludzie, znajdujemy wiele powodów do konfliktów, do sprzeczek, do kłótni. Ta skłonność do waśni i sporów, wszechobecna w gospodarce, polityce i im podobnych, nie może przenieść się na płaszczyznę religijną. Wszystkie wielkie światowe religie niosą przesłanie miłości, współczucia, wybaczenia, pokory, dyscypliny. Jeśli głębiej się na tym zastanowić, ich przesłanie, mimo wszelkich doktrynalnych różnic, jest takie samo.

    Na koniec: wszyscy jesteśmy ludźmi, wszyscy mamy to ciało i ten umysł. Ciało potrzebuje wygód, a co za tym idzie – materialnego postępu. Niemniej pokoju, spokoju i szczęścia umysłu nie da się kupić w żadnym sklepie, nie zapewni go nam żadna, nawet najbardziej skomplikowana maszyna. Szczęście i spokój umysłu musimy znaleźć i rozwinąć w sobie. Moim zdaniem, aby nasze życie mogło być naprawdę pełne – pełne treści i sensu – trzeba połączyć rozwój materialny z rozwojem wewnętrznym. Ten kraj zawsze był głęboko religijny. Teraz macie w nim wolność. Proszę więc, korzystajcie z wolności tak, by nadać jej pełnię sensu – by budować szczęśliwe społeczeństwo. Jako brat w wierze modlę się i zawsze będę się modlił o Waszą szczęśliwą przyszłość. Dziękuję.”

    W spotkaniu uczestniczył także Ks. prof. Henryk Paprocki, przedstawiciel Cerkwi Prawosławnej, który powiedział:

    „Wasza Świątobliwość i Szanowni Zgromadzeni! W Ewangelii znajdujemy słowa, że wszyscy jesteśmy braćmi. Te słowa przymuszają nas do tego, że nie może nas tutaj dzisiaj nie być – ponieważ nasza obecność tutaj jest wyrazem braterstwa ludzkiego, braterstwa między wyznawcami wszystkich religii. Właśnie w tym mijającym wieku, wieku przerażających zbrodni, deptania ludzkiej godności i praw, mamy nadzieję, że każda tragedia może stać się życiem, nowym życiem, że wszystkie klęski przeradzają się w zwycięstwo ducha. Kierowani właśnie tą nadzieją, zwracamy się dzisiaj do Pana Dziejów, aby pobłogosławił nasze wszystkie wysiłki, które mają zmierzać do budowania społeczeństwa międzyludzkiego braterstwa prawdziwej wolności i miłości. Zwracamy się do Boga z tą pokorną prośbą w intencji narodu, który reprezentuje Wasza Świątobliwość, ażeby w swojej historii zaznał on także wolności, miłości, braterstwa. Jest to obowiązek, który wynika z przesłania nie tylko chrześcijaństwa, ale każdej religii – żeby troskę o bliźnich włączyć w troskę o potrzeby swoje i najbliższych, żeby ogarniać modlitwą potrzeby całego świata. Dzisiaj – choć mam nadzieję, że nie tylko dzisiaj – nasza modlitwa będzie towarzyszyć tym wszystkim, którzy są doświadczani, ażeby ich doświadczenie stało się dla wszystkich punktem wyjścia do życia w braterstwie, miłości i wolności.”

    Następnie przemawiał Ks. prof. Zachariasz Łyko, przedstawiciel Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego:

    „Wasza Świątobliwość! Dostojni Bracia i Siostry! W tej uroczystej chwili głębokiej zadumy, ale także ogromnej tęsknoty – za ideałami pokoju, wolności, harmonii wśród ludzi, religii i narodów – chcemy prosić Wiekuistego Boga, tak jak właśnie my, Protestanci, zwracamy się do Niego w imieniu Jezusa Chrystusa, Pana Naszego, o pokój, po pierwsze – o pokój w sercach i sumieniach ludzkich, po drugie – o pokój w naszych rodzinach, po trzecie – o pokój w naszych narodach, po czwarte – o pokój w świecie człowieka, po piąte – o pokój między światem człowieka i światem Bożego stworzenia, a wreszcie po szóste – o pokój i harmonię między dissidentes de religione, tj. różniących się w wierze. Nasze refleksje, tęsknoty i życzenia, wysiłki i współdziałania niech staną się znakiem jedności rodzaju ludzkiego, a równocześnie jakimś dynamizmem, powstrzymującym siły zła i rozwijającym dobro, zwłaszcza tak wielką wartość, jaką właśnie jest pokój. I to w imię powszechnej życzliwości, w imię miłości chrześcijańskiej, miłości trójwymiarowej i potrójnie się warunkującej, tj. miłości do Boga, miłości do bliźniego i miłości do siebie samego. Nie można bowiem prawdziwie kochać Boga bez umiłowania człowieka – bliźniego i siebie samego, i nie można prawdziwie kochać człowieka bez umiłowania Boga i siebie samego, oraz miłować prawdziwie siebie samego bez miłości do Boga i do człowieka. Dziękuję bardzo.”

    Przedstawicielem judaizmu był Dr Paweł Wildstein, Honorowy Przewodniczący Związku Gmin Żydowskich, który powiedział:

    „Wasza Świątobliwość, Szanowni i Dostojni Goście, Szalom Uwracha – Pokój i Błogosławieństwo. Nasi mędrcy mówią: Raw ha szimon ben gamliel omer al, szelosza dewarim haolam kajam: al, haemet, weal hadin, weal naszalom, szeneemar emet umiszpat szalom sziftu beszerejchu.
    Raw Szimon, syn Gamaliela, mawiał:
    Świat stoi na trzech rzeczach: prawdzie, sprawiedliwości i pokoju, prawdą, sprawiedliwością i pokojem sądźcie w bramach waszych (Zachariasz 6, 16). Ale tymi wartościami można posługiwać się tylko wtedy, gdy społeczność jest wolna, zarówno wewnętrznie, duchowo, jak i politycznie. Dlatego co najmniej raz w roku, w Święta Pesach, w kwietniu, modlimy się: Haszana awdej – leszana habaa bnej horin. (W tym roku jeszcze niewolnikami, lecz następnego roku synami wolności.) Oby Wiekuisty obdarzył lud Tybetu i cały świat pokojem i wolnością. Dziękuję. Szalom.”

    W imieniu muzułmanów w Polsce mówił Imam Mahmud Taha Żuk:

    „Jako Muzułmanie przyłączamy się do głosu Jego Świątobliwości Dalajlamy do braci prawosławnych, protestantów, Żydów i do modlitwy Ojca Świętego Jana Pawła II, której naród będzie obchodził osiemdziesiątą rocznicę w najbliższych dniach. Ofiarujemy Bogu w imię pokoju na całym świecie i w Tybecie pierwszą surę Koranu Al-Fatiha: W imię Boga Miłosiernego, Litościwego! Chwała Bogu, Panu światów, Miłosiernemu, Litościwemu, Królowi Dnia sądu. Oto Ciebie czcimy i Ciebie prosimy o pomoc. Prowadź nas drogą prostą, drogą tych, których obdarzyłeś dobrodziejstwami, nie zaś tych, na których jesteś zagniewany, i nie tych, którzy błądzą

    Azan:
    Allahu Akbar, Allahu Akbar, Allahu Akbar, Allahu Akbar
    Ash-hadu an la ilaha ill-Allah
    Ash-hadu an la ilaha ill-Allah Hayya ‘alas-Salah
    Hayya ‘alas-Salah
    Hayya ‘alal-falah
    Hayya ‘alal-falah
    Allahu Akbar
    Allahu Akbar
    La ilaha il-Allah

    Bóg jest Wielki, Bóg jest Wielki, Bóg jest Wielki, Bóg jest Wielki,
    Świadczę, że nie ma innego Boga nad Allaha,
    Świadczę, że nie ma innego Boga nad Allaha,
    Świadczę, że Muhammed jest wysłannikiem Allaha,
    Świadczę, że Muhammed jest wysłannikiem Allaha,
    Chodźcie na modlitwę,
    Chodźcie na modlitwę,
    Chodźcie do Zbawienia,
    Chodźcie do Zbawienia,
    Bóg jest Wielki, Bóg jest Wielki
    Nie ma Boga nad Allaha

    Na zakończenie spotkania Ks. dr Wiesław Niewęgłowski powiedział:

    „Powoli nasze spotkanie dobiega końca, odmawiamy ostatnią modlitwę, po czym po muzyce będzie chwila ciszy, chwila medytacji i modlitwy osobistej. Następnie J.Ś. Dalajlama i przedstawiciele religii udadzą się na spotkanie zamknięte na kilka minut, po czym Dostojny Gość opuści naszą świątynię.

    Boże, miłości, która nie oczekuje niczego w zamian, nadziei, która nie zawodzi, mocą Twych świętych darów wspomagaj wszystkich, zwłaszcza pokojem i jednością. Rok 2000. Rok Jubileuszowy, od Twego przyjścia, Królu Wieków, ponawiamy wolę należenia do Ciebie składamy w Twoje ręce przyszłość.

    Duchu Święty, Boże tchnienie, które porusza wszechświat, przyjdź i odnów oblicze Ziemi. Wzbudź w sercach ludzi pragnienie pełnej jedności, aby byli dla świata skutecznym znakiem i narzędziem wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem oraz jedności całego rodzaju ludzkiego.

    Duchu Pocieszycielu, niewyczerpane źródło radości i pokoju, pobudzaj do solidarności wobec potrzebujących, wystawionych na próbę obdarz ufnością i nadzieją, obdarz wolnością, ożyw we wszystkich chęć czynnego zaangażowania w budowie lepszych dni. Dziś polecamy Ci szczególnie lud Tybetu.

    Duchu Mądrości, który nawiedzasz umysły i serca, spraw, aby postęp wiedzy i techniki służył życiu, pokojowi i sprawiedliwości. Wspieraj dialog i harmonię z wyznawcami innych religii, pomóż różnym kulturom otworzyć się na świat ducha.”

    W czasie wykładu dla społeczności buddyjskiej na dziedzińcu Zamku Ujazdowskiego w Warszawie Dalajlama powiedział m. in.: „Jestem przekonany, że ludzie z różnych regionów świata powinni podążać za swoimi własnymi tradycjami religijnymi. Na Zachodzie wielokrotnie powtarzałem, że najlepiej zostać przy swojej religii. Ale jest to także naturalne, że wśród wielu milionów ludzi znajdzie się garstka, która zainteresuje się buddyzmem. Tak jak w społeczności tybetańskiej są wyznawcy islamu i chrześcijanie, to również zrozumiałe jest, że buddyzm może wzbudzić zainteresowanie na Zachodzie. Jednak niezależnie od tego, jaką tradycję religijną przyjęliśmy, niezwykle ważne jest przenoszenie jej w codzienne życie, stosowanie, a nie tylko trwanie przy niej na poziomie intelektualnym. Buddyzm jest jedną z ważnych religii Wschodu, kiedy ludzie dochodzą do wniosku, że tradycje, w których się wychowali, nie oddziałują na nich, tracą zainteresowanie religią. Niemniej w niektórych nadal jest silna potrzeba wiary. Zaczynają więc poszukiwać w innych tradycjach. Wśród nich znajdują się i tacy, którzy szukają w buddyzmie. Jednak myślcie o buddyzmie bardzo realistycznie i rozważnie, sprawdzajcie tę filozofię nie raz. Jeśli po długotrwałych i głębokich przemyśleniach nabierzecie pewności, iż buddyzm jest dla was odpowiedni i skuteczny, jeśli dojdziecie do przekonania, najbardziej odpowiada waszym predyspozycjom, wtedy macie prawo wybrać sobie właśnie tę religię.”

    Po spotkaniu w Warszawie Dalajlama odjechał do Szczecina, gdzie odbyło się spotkanie na Zamku Książat Pomorskich.

    http://lubin.benedyktyni.pl/przeczytaj/dalajlama.shtm

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Zen - medytacja w życiu codziennym w temacie OŚRODEK MEDYTACJI CHRZEŚCIJAŃSKIEJ o. Jana Berezy OSB
    12.08.2007, 20:27

    ROSI KWONG W LUBINIU 2000

    http://lubin.benedyktyni.pl/przeczytaj/rosi.shtm

    W dniach 9 – 11 czerwca rosi Kwong z Kalofornii poprowadził sesję medytacyjną w Lubiniu. Brało w niej udział ponad 40 osób z całej Polski, zarówno chrześcijanie jak i buddyści .Mowy Rosiego tłumaczył Mikołąj Markiewicz

    Rosi Kwong: „Jest to dla mnie zaszczyt, że jestem tutaj, że mogę wracać do Lubinia. Podziwiam was i wasz wysiłek, który czynicie, aby praktykować, również, że robicie przerwę w waszym codziennym zapracowanym życiu. Czuję, że tempo życia i ilość zajęć jest rodzajem spisku przeciwko duchowi. Tempo życia i bycie zajętym jest rodzajem agresji. Dlatego jestem pod takim wrażeniem tego, że możemy wspólnie spędzić czas. Również podziwiam tatę i syna, oraz mamę i córkę, którzy tutaj są z nami. Mam czterech synów. Najmłodszy, Damian ma 31 lat, a najstarszy 40. Jako rodzice możemy dać naszym dzieciom wszystko, ale myślę, że to, co najważniejsze, to dać im taką nić, która wszystko łączy. Miłość, jedzenie, dach nad głową, ale gdzieś za tym wszystkim z tyłu, w tle, musiało tak być, kiedy byliście dziećmi, myśleliście co jest tam głębiej, jakie to ma znaczenie. Gdy byłem w liceum, w weekendy siadaliśmy wieczorami patrząc na gwiazdy i staraliśmy się wymyślić o co w tym wszystkim chodzi. Mój dobry przyjaciel Ed Johns, był synem naukowca, fizyka zajmującego się przestrzenią kosmiczną. Staraliśmy się dosięgnąć tego, co jest poza. Rozkładaliśmy siedzenia w Fordzie z 1948 roku i patrzyliśmy w niebo na gwiazdy. Jest zdumiewające jak daleko sięga wzrok, szczególnie nocą, gdy nie ma punktów odniesienia i niełatwo ocenić odległość. Parę lat temu przeleciała kometa Halleya, mówiło się, że leciała jakieś 18 mln km stąd. Gdy byłem na południowym-zachodzie Stanów to ją widziałem. Zdumiewające jest, że można zobaczyć gwiazdy oddalone więcej niż te 18 milionów km. Mój przyjaciel i ja wymyśliliśmy, że tą nicią, która wszystko łączy jest przestrzeń. Było to niezłe odkrycie. Bez żadnego treningu, bez znajomości filozofii czy religii wymyśliliśmy to sami. Jest to coś bardzo uniwersalnego. Kiedy byłem trochę starszy, cały czas zadawałem sobie to samo pytanie. Mam nadzieję, że wy też nie tracicie tego rodzaju ciekawości. Niebezpieczeństwo zaczyna się wtedy, gdy tracimy tego rodzaju ciekawość, ta ciekawość sprawia, że poszukujemy. Najważniejsze jest poszukiwanie w sobie.

    Kiedyś moja rodzina była zaproszona przez Trungpa Rinpoche, na wykład na Uniwersytet Naropa. Udało mi się pożyczyć od jednego z uczniów samochód i pojechaliśmy w góry. Chciałem odkryć gdzie jest początek rzeki. Poszliśmy daleko w góry, mieliśmy jakieś wskazówki od ludzi i kiedy tam doszliśmy były tylko kropelki wody. Byłem zdumiony, że te kropelki mogą stworzyć wielką wodę. Myślę, że większość ludzi, kiedy jest nad oceanem, nad morzem, albo, jeśli możecie, wyobraźcie sobie krajobraz Islandii - ludzie bez względu na kulturę, w której się wychowali, cenią sobie taki widok. Jest tam ogromna przestrzeń. Jesienią czy zimą jest bardzo czyste powietrze i pojawia się poczucie czegoś pierwotnego, niemal jak klejnot. Mogą to być góry, może to być las, jest tam cisza i spokój, wielki przestronny spokój. Ludzie nie wiedzą tego, ale to jest pierwotny umysł. Jeśli mogę tak powiedzieć, jest to Bóg. Nazywamy to różnymi imionami. Ludzie tak bardzo lubią chodzić nad morze, w góry, do lasu. Myślę, że z dyscypliną i treningiem można to również widzieć w wielkim mieście, w mieście, w którym żyjemy. Wspaniale jest przyjeżdżać do Lubinia - dobre powietrze, bardzo dobre jedzenie, w pewien sposób to wspaniałe życie. Na całym świecie czy w jakimś klasztorze w Korei, wszędzie tak jest, że jedzenie jest po prostu wspaniałe. Ludzie w klasztorach jedzą inne jedzenie niż przeciętni, inna jakość. Jest jakieś inne podejście do jedzenia. W kuchni kiedy się kroi marchew to pamięta się, że to jest żyjąca istota, zwłaszcza kiedy się ją wyrywa w ogrodzie. I ta żyjąca istota idzie do tej, a potem z powrotem do ziemi i jest to pewien cykl. W Japonii nieraz przed imieniem czy nazwą rzeczy dodaje się „O!” np. O! kubek, O! kesa; to jest taki przedrostek pokazujący szacunek. Znaczy to tyle, że te materialne i niematerialne rzeczy również mają Naturę Buddy. Wczoraj mówiłem o wodzie. To jest bardzo prosty przykład. Kiedyś w jakiejś książce to znalazłem i czytałem ten fragment trzy razy. Było to w książce, która jest zapisem rozmowy mistrza zen Shengyana z Jego Świątobliwością Dalajlamą; Dalajlama mówił o praktyce tybetańskiej dzogchen. Powiedział, że dopóki istnieje woda, to tak długo istnieje czysta natura tej wody. Np. ludzie; tak długo, jak jesteśmy ludźmi, istnieje czysta natura, wielki przestronny duch nie do zniszczenia. Gdy Bodhidharma przyszedł do Chin z Indii, mówi się, że on był pierwszym patriarchą zen, miał ponad 100 lat. Z Cejlonu płynął statkiem, trwało to 3 lata. Nauczał sutry Lanktavara, że wszyscy mamy tego ducha, że wszyscy mamy Naturę Buddy. Praktyka polega na tym, aby odkryć, czy to prawda czy nie? Myślę, że to jest prawda bo inaczej buddyzm już dawno by umarł, jest to jakiś dowód. Z praktyką medytacji jest podobnie jak ze szklanką wody. Jestem dużo starszy od was, ale moje ciało jest być może w lepszym stanie niż niektórych z was. Wszyscy jesteście dość młodzi, więc powinniście zadbać o ciało, nie w takim sensie, żeby chodzić na siłownię, ale ruszać nim, odkrywać naturalny wdzięk, naturalną godność, która jest w naszym ciele. Wszyscy mamy mnóstwo nawyków fizycznych. Wielu ludzi, gdy siedzi w ten sposób, to myśli o czymś, te myśli są gdzieś daleko, to jest nawyk. Musicie odkryć jakiego typu naczyniem jesteście. W tej samej rozmowie o wodzie, mówi się, że czysta natura wody jest nie do odnalezienia poza błotem, czyli - patrz tutaj, nie gdzieś na zewnątrz, musisz pamiętać, że to jest woda, to jest szklanka, to jest błoto. Wszystko, co mamy zrobić, to nauczyć się jak to utrzymać w bezruchu, kiedy zamieszamy, wtedy osad się tylko unosi. Spytałem moją uczennicę Marinę, co robisz kiedy tańczysz? Odpowiedziała: „nie myślę”. Zadziwiające jest, że to jest możliwe, że ludzie tak robią - nie myślą. Słyszeliście coś takiego? To, co mnie zawsze fascynowało, to bąk który się rozkręca. Jest takie miejsce w środku, że kiedy jest rozkręcony to przestajemy go widzieć, kolory się zlewają. Tak samo jest z ludźmi, każdy z nas ma pełne możliwości. Zazwyczaj, wybaczcie, że to mówię, podchodzimy do duchowości jak do czegoś, czego mamy się nauczyć - tak jak w szkole. Jeśli będę coś studiować, powiedzmy 10 lat, to może będę niezły - ale to jest uwarunkowane uczenie się, dualistyczne rozumienie. Ty już jesteś dobry, lepszy niż całkiem niezły. Zamiast patrzeć na zewnątrz siebie, odwrócić wzrok, patrz do siebie. Praktyka medytacji to tak, jakby skierować światło do środka, iść poza siebie, iść poza, poza...

    Kiedy przyjeżdżasz lub kiedy przychodzisz to bądź jak rzeka, która wpada do oceanu. Ocean jest wielki, ponieważ akceptuje wszystkie strumienie i rzeki, nie w sposób bierny - on aktywnie je wchłania. Wpadasz do oceanu i to powoduje, że zaczynasz inaczej postępować w życiu, nasz gniew, pożądanie, niewiedza zaczynają maleć. To, co powiedziałem, to w największym skrócie zarys tego, czym jest medytacja. Jest to również ponowne odkrycie, ponowne narodzenie twojej mądrości i współczucia. Mądrości i współczucia, które zawsze miałeś. To tak jak trwanie góry, która zawsze jest, cały czas istnieje, bez względu na to, czy zdajemy sobie z tego sprawę czy nie. Nie można zakłócić trwania góry... Może to jest dobry czas, żeby się zatrzymać. Jeśli macie jakieś pytania to bardzo proszę”.

    Uczestnik: „Teraz jest taki czas kiedy różne kultury i różne tradycje duchowe się przenikają. Np. w Polsce mamy zen koreański, zen japoński, tybetańskie praktyki, naszą miejscową, powiedzmy najbardziej powszechną formę religii jaką jest religia katolicka, i chciałem prosić, żeby Rosi rozwinął ten temat, jak to widzi, jakby to mogło razem być, w jednym miejscu, jak one mogą razem współżyć?”

    Rosi: „Co mam powiedzieć? Właśnie to robimy. Proszę o następne pytanie”.

    Uczestnik: „Widzę, że Rosi nosi wizerunek Karmapy. Którego Karmapę Rosi popiera?”

    Rosi: „To nie jest dobra sytuacja. Mój nauczyciel rosi Suzuki mówił do swego syna, który też jest moim nauczycielem - kamień w pustce. Nie wiem czy dziewczyny tak robią, ale chłopcy często to robią - gdy widzą kałużę czy staw, to rzucają kamień w wodę, wtedy powstają fale. Ta sytuacja, do której ty się odnosisz to jest taki kamień w pustce. Czy to jest ten, czy ten? Jeśli twoja praktyka nie jest mocna, fundament słaby, to będziesz ciągnięty w jedną stronę, albo w drugą. To powoduje podziały i walkę. Myślałem, że to się nie zdarza w religii, ale to się często zdarza. Religie robią ludzie, czyli istnieją podziały. Moja siostra przysłała mi kiedyś zdjęcie mnichów koreańskich z dwóch klasztorów, którzy walczyli między sobą. Jeden mnich z deską, którą próbował uderzyć drugiego. Nie wiedziałem, co mam jej odpowiedzieć. Napisałem list do mistrza zen Soen Sa Nima, napisałem wiersz:

    Mnisi walczący na ulicy
    Bardzo smutne
    Bardzo smutne
    Czyż nie słyszeli
    Że góry są wysokie
    A rzeki płyną daleko.

    Szybko dostałem odpowiedź. Soen Sa Nim napisał: Nie ma problemu, bardzo młodzi mnisi”.

    Uczestniczka: „Czy zawsze bardzo młodzi mnisi walczą w ten sposób na deski. Czy to jest naturalne?”

    Rosi: „To może dotyczyć również starszych mnichów, nie ma znaczenia. Oni walczyli o świątynię najlepiej położoną w Seulu. Młodzi duchem. Nawet starzy mogą być młodzi”.

    Uczestnik: „Czy ta świątynia najlepiej położona przynosiła najlepsze dochody?”

    Rosi: „To jedna z najbardziej humorystycznych opowieści Thich Nhat Hanha o pewnej Koreance, która praktykowała recytacje imienia przez 10 lat. Codziennie przez 10 lat śpiewała używając dzwonka; dobra praktyka. Sąsiad dostał przypadkiem list do niej i wołał: Pani Lee!, Pani Lee! Pani Lee usłyszała, że ją woła i pomyślała, że będzie głośniej śpiewać i mocniej uderzała w dzwonek. W myśli sobie powtarzała: Czy ty nie widzisz, że ja robię tę świętą praktykę. On wołał dalej: Pani Lee! Pani Lee! Tak się zezłościła w końcu, że rzuciła dzwonek na ziemię, otworzyła drzwi i powiedziała: Czy ty nie widzisz, że robię tę mocną praktykę? On odpowiedział: Pani Lee, ja tylko 12 razy zawołałam panią, pani musiała 100 tysięcy razy wołać Buddę. On chyba jest bardzo zły na panią, że nie słucha.

    Wiem, że wkładacie wiele wysiłku w praktykę, ale ważne jest jaki jest to wysiłek. Musicie wiedzieć, jak wejść do strumienia. Każdy z nas ma jakiś sposób, aby wejść do niego - woda jest chłodna. Musimy wiedzieć jak wejść do strumienia”.

    Uczestniczka: „Czy recytowanie imienia Boga nie jest dobrą praktyką?”

    Rosi: „To jest dobra praktyka. Wszystkie praktyki są dobre. To jest sposób skierowania cię do strumienia. Ważne jest w jaki sposób to robimy. Pani Lee wykonywała tę praktykę, ale w gruncie rzeczy budowała swoje ego. To miałem na myśli. Pomału musisz to ego odpuścić sobie. Myślę, że to jest to, czego się boimy; ja się bałem, puszczenie ego wzbudza lęk. Kiedy kontynuujesz praktyką medytacyjną, wtedy różnych rzeczy będziesz doświadczać, ale to nie jest jak narkotyk. Kiedy bierzesz jakiś narkotyk, wtedy drzwi się otwierają, ale nie jesteś gotów. Medytacja to jest jakby wewnętrzny, ostateczny narkotyk. Coś się otwiera, patrzysz do środka i potem zamyka się; ale ty wiesz, że tam w środku coś jest. Myślę, że zwyczajni ludzie, bez żadnego treningu doświadczają tego w codziennym życiu. Wypadek samochodowy, bycie na progu śmierci czy w wielkim zagrożeniu, albo podczas maratonu jest taki moment, że pojawia się przed nami ściana. Człowiek wpada jakby w trans, traci swoją tożsamość. Myślę, że w praktyce mamy trochę lepsza sytuację, bo wiemy jak być w bezruchu. Przestajemy potrząsać tą szklanką, wtedy osad w sposób naturalny opada. Widzimy czystą naturę wody”.

    Uczestnik: „Rosi, mówi się o zwracaniu światła do wewnątrz. Rozumiem, że światło jest metaforą a może nie. Nie rozumiem tego do końca, o jakie światło tu chodzi”.

    Rosi: „Tak naprawdę to nie ma znaczenia. Jeśli chcesz to zrozumieć to nie ma to sensu. Ważne jest, abyś spróbował to przyjąć. Przyjąć tę metaforę. Coś innego w tobie zrozumie. Nie-rozumienie jest dobre, wtedy jest ta ciekawość, żeby odkryć co to znaczy. Musimy to zrozumieć w inny sposób”.

    Uczestniczka: „Mam takie wrażenie, że dużo rzeczy do mnie dociera, ale nie wtedy, kiedy siedzę na poduszce i dlatego trochę zaniechałam siedzenie, ale wtedy, kiedy coś robię, kiedy poświęcam temu dużą uwagą, jeżeli nawet są to rzeczy drobne. Wtedy jest mnie jakby więcej i dla mnie światłem jest jakby samo bycie, to jest takie poddanie się, bycie w dobrej relacji, jedności z otoczeniem”.

    Rosi: „Jego Świątobliwość Dalajlama cały czas, cztery razy dziennie praktykuje medytacje i ja też. Ostateczną wartością jest, tak jak mówisz, odkryć to w codzienności, to jest test - spokój w działaniu. ale też bardzo ważne jest, żeby to pielęgnować, żeby to kultywować. Czy jest to szkolny sposób traktowania tego? Ponieważ mogę to zrobić tutaj, w życiu , to nie muszę siedzieć”.

    Uczestniczka: „Nie tak. Mam większą potrzebę robienia niż siedzenia. Czy mam odłożyć siedzenie?”.

    Rosi: „Myślę, że większość ludzi preferuje działanie niż siedzenie w ciszy. Jeśli naprawdę wiesz, czym jest bezruch i działanie, to nie będziesz miała trudności z bezruchem w działaniu. Jedno zawiera drugie. To jest prawda. Trudność pochodzi z tego, że preferujemy coś”.

    Uczestniczka: „Jeszcze jedna sprawa. Czy to znaczy, że powinnam jakoś wyważyć siedzenie i działanie? Czy mam pójść za głosem wewnętrznej intuicji i robić to, czego akurat potrzebuję w danym momencie?

    Rosi: „Jak długo siedziałaś wcześniej?”

    Uczestniczka: „Ze sporymi przerwami 8 - 10 lat”.

    Rosi: „Ze sporymi przerwami? Co to znaczy? Myślę, że szukanie równowagi jest dobre”.

    Uczestnik: „Mistrzowie często wskazują na umysł zen, czyli na to, że są w strumieniu, często mają jakiś swój ulubiony gest jak np. pokazywanie palca itp. Czy Rosi ma jakiś swój ulubiony gest, jakieś wskazanie dla ucznia?”

    Rosi: „Wcześniej dużo krzyczałem”.

    Uczestnik: „Chcę podziękować za odpowiedź o Karmapie”.

    Rosi: „To bardzo bolesne i trudne, z tymi Karmapami. Myślę, że Jego Świątobliwość Dalajlama wie, że ludzie to ludzie i jeśli nie mają silnej praktyki to będą się dzielić. Najgorsze to dzielić, dokonać rozdziału. Nawet kiedy idziemy ulicą w Warszawie, jest wielu różnych ludzi - czarni buddowie, czerwoni buddowie, biali buddowie; ciekawy świat, ale wszyscy są buddami. Czasem jest tak, że tego czerwonego nie można wpuścić do domu; mimo że jest buddą, to go nie wpuszczamy. Mówimy nie. Ty musisz wiedzieć. To jest dobra miarka, której nauczył mnie Rosi..... T.H.P.P. (Time, How, Person. Place, po polsku to będzie inny skrót)...

    T - Która godzina? Czyli Czas. Osoba - kogo to dotyczy. Ile mam powiedzieć człowiekowi? To są cztery takie kategorie. Np. chcesz coś powiedzieć synowi, nie zrobisz tego zaraz jak on się obudzi albo jak właśnie się kładzie spać, albo kiedy je, albo kiedy jest w toalecie. Czyli właściwy czas, czas żeby coś powiedzieć. H - to ile mam powiedzieć córce czy synowi, czy komuś, czy 3 godziny: jakość, zawartość, obecność, intymność tego; może w 3 minuty to zrozumieją. Ty musisz wiedzieć, co chcesz powiedzieć człowiekowi. Jeszcze osoba i miejsce. Kiedy jedziemy samochodem, kiedy reperujemy samochód, miejsce. To dotyczy wszystkich nas”.

    Uczestniczka: „Czy jesteś osobą oświeconą?”

    Rosi: „Nie wiem. Czy bardziej byś mnie lubiła jakbym powiedział nie?”

    Uczestniczka: „Nie, miałabym pewność, gdyby Rosi powiedział mi jak to się odczuwa, i jeszcze wiedziałabym, że to się naprawdę uzyskuje na skutek takiego długiego siedzenia.”

    Rosi: „Staram się połączyć to, przenieść do naszego życia, odnieść do codzienności. Tak jak mówiłem, to jest tak, jakby być nad morzem, patrzeć na morze, ponieważ czujesz jak jest wielkie, czasem odkrywasz, że to pochodzi z ciebie, bo jak byłoby to możliwe zobaczyć tą wielkość, jeśli sama nie jesteś wielka. Jesteś szczęśliwa, z czystym umysłem, zainspirowana i z uczuciem wielkiej wdzięczności za swoje życie. Za takie, jakie ono jest, bez chcenia czegoś więcej. Więc jestem oświecony czy nie?”

    Uczestniczka: „Czy u Rosiego rozwinęły się energie uzdrowicielskie? Czy Rosi może pomóc sobie i innym ludziom w chorobie czy uwarunkowaniach psychicznych?”

    Rosi: „Po 16 latach praktyki medytacyjnej odkryłem, że mam raka. Buddyzm czy zen odnosi się inaczej do choroby niż potocznie się myśli. Kiedy pierwszy mistrz chiński przyjechał do San Francisco, rosi Suzuki przyszedł do mnie i tak mi powiedział: Słyszałem, że ten chiński mistrz zen umie uzdrowić siebie z każdej choroby, a ja jestem tutaj, twój nauczyciel i jestem przeziębiony. Czyli - jeśli jesteś zaziębiona to jesteś zaziębiona. To tak, jak opowieść o tym, że jeśli jest gorąco, to czy jest jakieś miejsce, gdzie możesz iść, gdzie nie jest gorąco. Sprawa jest taka: jeśli jest gorąco to jesteś buddą, któremu jest gorąco; stań się buddą, któremu jest gorąco. Kiedy jest zimno, stań się buddą, któremu jest zimno. Ponieważ nie chcemy, żeby nam było gorąco, nie chcemy, żeby nam było zimno - to powoduje, że cierpimy”.

    Uczestnik: „Dlaczego okno zamyka się tak szybko?”

    Rosi: „Myślę, że wszyscy tego doświadczamy, że okno zamyka się szybko. Nie wiem dlaczego tak jest. Wierzymy w to działanie, polegające na tym, że szybko się zamyka. Wierzymy w tą aktywność, ale nie wierzymy, że to się rzeczywiście stanie, że ono się szybko zamyka. Myślę, iż jest to bardzo ważne. Ono zamyka się kilka razy w ciągu dnia i w końcu uczymy się, że to jest prawdą. W medytacji tak naprawdę chodzi o ostateczną świadomość, podstawową świadomość. Mówi się, i też odkryjecie to na podstawie własnego doświadczenia, że jest to prawdą, że kiedy siedzi się w medytacji i jesteś świadomy swojego myślenia, wtedy twoja myśl znika. To jest tak potężne, bo myśl nie jest realna, nie jest substancjalna. Myśl nie ma substancji i dlatego zniknie. To dobre pytanie. Tak jest jak duch. Pewnie są osoby w tym pomieszczeniu, które doświadczyły albo były świadkami działania duchów. Nie wierzymy w nie. To nie jest prawda, wierzymy w NIC, ale to NIC zawiera w sobie wszystko, na tym polega wielkość tego. Nie ma początku, nie ma końca, nie można go dotknąć, złapać. Nie można się przywiązać do niego. Prawie już powiedziałem, jak to odkryć, pewnie to jest ten problem. Odkrywasz je poza swoim codziennym ja, na którym zazwyczaj polegasz. Odkrywasz je wychodząc poza siebie, zapominając o sobie. Kiedy wyszedłeś już poza siebie, to już to masz. Możemy zastanawiać się dlaczego to okno zamyka się? Można całe życie poświęcić na to, żeby opracować jakąś technikę. I można całe życie spędzić odpowiadając na pytania. To są ważne pytania, chociaż nie często się je zadaje. Natomiast stawianie takich pytań pomaga nam”.

    Uczestnik: „Mam pytanie dotyczące seksualności. Wchodzenie do strumienia - jak to się ma do tego, że mnisi żyją w celibacie a inni ludzie żyją w związkach monogamicznych”.

    Rosi: „Wielu ludzi wchodzi do tego strumienia w różny sposób. Każda praktyka ma swoje cechy, swoją jakość. Tak trudno je porównywać, szczególnie w buddyjskiej tradycji. Jeśli chodzi o ludzi urodzonych na Zachodzie, bycie mnichem jest sposobem porzucenia świata. W niektórych przypadkach nie jest to właściwa droga, nie jest to wystarczający powód, żeby stać się mnichem. Myślę, że taki człowiek miał po prostu problemy z dziewczynami, z relacją do kobiet, i postanowił, zostać mnichem, i myślał, że to rozwiąże jego problem. Jednak w medytacji wszystko wraca do ciebie, wszystko się pojawia. Taki jest świat. Nie możesz nic ominąć bo podczas medytacji stoisz codziennie przed lustrem. Medytacja jest takim czasem, kiedy to może się w tobie pojawić, stajesz się tego świadomy. Z myślenia biorą się wszystkie uczucia. Często ktoś mówi o sobie: jestem taką osobą, która dużo przeżywa. Przed uczuciem jest myśl. Zawsze uczucie wraca do myślenia. Te myśli, te uczucia pojawiają się w medytacji, nie jest tak, że się nimi nie zajmujemy. Staramy się zwracać uwagę na wszystko, co się pojawia. Nie jest to taki system, w którym złe rzeczy się wyrzuca, a dobre zachowuje dla siebie. Chociaż to jest coś, co społeczeństwo robi, społeczeństwo, które zakreśla jakąś granicę i mówi: to są ci mądrzy i oni będą dobrze zdawać egzaminy, a po drugiej stronie są ci mniej mądrzy, ci niedobrzy. Tworzymy, tak jak my teraz, jakieś małe społeczeństwo, każdy jest dobrą osobą, wszyscy zdali egzamin. Nie ma granicy. Ta granica istnieje tylko w tobie, bo ty siebie tworzysz. Jeśli ty o sobie myślisz, że jesteś niewarty czegoś, to jesteś niewarty. Ale gdy myślisz, że jesteś bardzo dużo wart, to może nie jesteś wart. To nie jest dobry system. To jest nasze społeczeństwo, wszędzie, więcej Mc Donald`s, więcej Pizza Hut, amerykańska inwazja świata. To wcale nie są odpowiedzi. W społeczności zen są rożne funkcje, każda taka funkcja, każda pozycja ma zakres obowiązków, tak jak np. w czasie praktyki medytacji w ośrodku na Islandii, Szymon został tenzo czyli kucharzem. Jego żona był zszokowana. Nigdy wcześniej nie gotował. Teraz musiała jeść po cztery posiłki dziennie przez niego przygotowane. W zen jest taka zasada, że trzeba jeść to, co ktoś przygotuje. Pożywienie służy temu, żeby odżywiać ciało, ale również, żeby odżywiać ducha dharmy. Jeśli odżywiasz ducha dharmy, wtedy ciało i umysł to otrzymują. Przewodniczący sanghi, albo ktoś, kto kieruje pracą, ktoś kto zajmuje się pieniędzmi... Dawanie pieniędzy, szczodrość, coś z nas wydobywa, jakiś aspekt. Nie jest tak, że ja tylko będę jeździł, ja nie gotuję, bo ja nie umiem gotować. Różne aspekty w tobie są przez daną sytuację przywoływane i doskonalone. Jest jakiś charakter, jakaś osobowość w każdym z nas. Praktyka bodhisattwy polega na pomaganiu innym. Tego nie wiemy oczywiście, ale kiedy komuś pomagasz, wtedy pomagasz sobie. Pewnie łatwiej jest pomóc synowi niż pomóc sobie. Ten rodzaj pomocy, o którym mówię jest bez ja, bez ego, bez tego, że ja pomagam tobie. Czyż nie jesteś szczęśliwy, że ja tobie pomagam? Ty powinieneś cenić, że ja tobie pomagam. Jest to proces, który inspiruje obie strony. Odbiorca i dawca stają się jednym. Tak jak księżyc i słońce, które dzielą to samo niebo. To jest nieskończona przestrzeń”.

    Uczestniczka: „Chciałam podzielić się doświadczeniem, które jest bliskie temu, co Rosi powiedział. Pracuję w hospicjum jako wolontariusz. Raz w tygodniu odwiedzam 78 letnią kobietę. Pomagam jej. Zawsze kiedy wychodzę od niej, mam wrażenie, że tyle od niej dostałam, że aż trudno mi to określić. W ogóle nie pamiętam, że coś dałam. Jest to pewnego rodzaju szczęście. To nic specjalnego, ale szczęście z życia”.

    Uczestnik: „Wiele lat temu, podczas medytacji przeżyłem uczucie strachu. Było to dosyć trudne dla mnie przeżycie i później przez jakiś czas musiałem się jakby z tego wydobywać. W pewnym momencie odkryłem dokładnie to, co Rosi powiedział, że ten strach pojawiał się z myślenia. Pojawiała się myśl o strachu i ten strach się po prosu pojawiał. Zdałem sobie sprawę, że w pewnym sensie jestem jakby stwórcą, tworzę pewien stan umysłu i mógłbym jednocześnie tworzyć jakiś stan odmienny. Jak od strony technicznej powinienem sobie wtedy poradzić? Powiem jak poradziłem sobie z tym uczuciem później. Zdałem sobie sprawę, że jeśli to jest tylko uczucie, które u podstaw ma myśl, to siedząc w medytacji, kiedy to uczucie się pojawiało, mówiłem sobie że to po prostu tylko myśl, która jest tylko myślą i to uczucie odeszło. To był długi okres wychodzenia z tego i czy można by technicznie szybciej uporać się z tym?”

    Rosi: „Kiedy pierwszy raz spotkałem ojca Jana, kiedy byłem w Polsce, też pierwszy raz w 1987 r., było to w kościele na Żytniej, prawda? Ja i Soen Sa Nim mieliśmy mowę dla 300 - 400 osób, 14 lat temu. Przed nami było 400 osób i to była moja pierwsza jesień w Polsce, a ja pochodzę z Kalifornii. Kiedy mówiłem, przyszła mi taka myśl do głowy - nie zadawajcie mi żadnych pytań. Bardzo się zdziwiłem, nie przywiązałem się do tej myśli, nic nie powiedziałem, pozwoliłem żeby weszła, tylko świadomość, nie podjąłem dialogu z tą myślą i odeszła. Siedzieliśmy naprzeciwko tych ludzi ze trzy godziny i potem znowu ta myśl przyszła. To jest bardzo ciekawe, potem odeszła i znowu przyszła. To jest bardzo ciekawe. Jest taki wiersz: Zamiataj tyle, ile tylko możesz, a i tak nie wyczyścisz umysłu. Wszystkie tradycje, wszyscy ludzie chcą czegoś doskonałego, ale doskonałość powinna zawierać w sobie niedoskonałość i to dopiero jest doskonałość. Czyż nie chcemy wszyscy być bez problemów? Dobre życie, długie, szczęśliwe, dobry chłopak, dziewczyna, rodzina, dzieci. Ale to nie tak działa. Kiedy obserwujesz życie innych ludzi, inne rodziny i też swoje doświadczenia w życiu, widzisz, że jest inaczej - nie powinniście wykluczać rzeczy. Mam nadzieję, że wasza praktyka medytacyjna będzie regularna, stała. Nie tylko w tych okresach, kiedy czujecie, że jej potrzebujecie. To powinna być bardzo żywa część waszego życia i to jest najważniejsza rzecz w życiu, to jest priorytet, bo to daje radość ducha, nieustraszoność waszemu życiu. To jest wspaniałe, ale musicie w to wierzyć, musicie to robić i wtedy to będzie działało. Moja obserwacja jest taka, że ludzie, kiedy zauważają, że coś się źle dzieje, wtedy jest podobnie, jak z tym kamieniem w przestrzeni, w pustce - ktoś rzucił kamień do stawu. Będzie wiele kamieni w waszym życiu. Ta pustka to jest doskonałe życie, czyli można powiedzieć, że będą kamienie w pustce. Im bardziej staramy się uniknąć tego, boimy się tego i nienawidzimy, tym ich będzie więcej. One już tam są. I może już istnieją, na całe lata, zanim je zauważasz, ale powinniśmy je widzieć jako kamienie w pustce, jako część naszego życia. Nie ma takiego sposobu, żeby to wykluczyć, mamy ciało, jeśli się skaleczę to będzie krwawić, mamy czucie, mamy serce, mamy umysł. Nie można uniknąć tych kamieni. Obawiam się, że wszyscy musicie się ze mną zgodzić”.

    Uczestnik: „Czy nie jest tak, że te kamienie są w pewien sposób potrzebne, skoro się pojawiają pojawią?”

    Rosi: „Może nie to, że potrzebujemy, ale będą. Jak masz na imię? - Piotrek. Może Piotrek będzie miał malutki kamień, ktoś średni, to zależy czego trzeba. Można powiedzieć: poczekaj, poczekaj... On jest. Praktyka medytacji jest bardzo ważna, nie możemy czekać, aż ten kamień spadnie na nas. W praktyce medytacyjnej, mam nadzieją, że zanim spadnie kamień, to już on się zbliża, już bąbelki wylatują, bo jesteś gotowy na to. Wychodzisz do świata i tam ten kamień jest, wtedy mówisz - w porządku. Nie narzekasz, nie skarżysz się, jesteś przygotowany na niego. To może być piękne życie, zależy jak na to się patrzy. Z wyjaśnienia, które daje Jego Świątobliwość, o czystej naturze wody, wiemy, że nie można jej znaleźć poza błotem. Czy ta metafora jest zrozumiała? Zawsze patrzymy na zewnątrz. Patrzymy na Dalajlamę, jak na boga, ale on ma swoje problemy. Pomału uczymy się, żeby nie patrzeć na zewnątrz, najlepsze miejsce do patrzenia jest w środku. Kiedy praktykujemy, a każdy z nas ma tę naturę buddy, będziemy mieć w którymś momencie wgląd w tę naturę, nawet jeśli to trwa pół sekundy to zaczynasz sobie zdawać sprawę, że to naprawdę tak jest i nie ma co, tego nazywać buddyzmem, to jest przed buddyzmem. To jest to, skąd religia się bierze, przed religią...

    Ktoś mi powiedział, że Duch Święty zstępuje dzisiaj, to prawda? Duch Święty już stąpił. Jest jakaś uroczystość z tym związana?”

    O. Jan: „Są specjalne teksty w czasie mszy świętej i już dzisiejsze nieszpory były z tym związane”.

    Uczestnik: „To znaczy, że Duch Święty już zszedł, wszystkich oświecił i nie ma pytań”.

    Rosi: „Ja się nie załapałem”.

    Uczestniczka: „Moim dużym problemem jest, aby znaleźć równowagę między emocjami, a rozumem. Co jest ważniejsze?”

    Rosi: „Czy jesteś emocjonalną osobą? Jeśli odkrywasz, że w medytacji płytko oddychasz i trzymasz mudrę i mudra idzie w górę, a kciuki tak mocno na siebie naciskają - to jest psychologia. Zauważasz to, kiedy siedzisz, staraj się wtedy odzyskać równowagę bo świadomość mówi, że coś się dzieje. To nie jest złe, bycie emocjonalnym nie jest złą rzeczą, ale nie jest też dobrą”.

    Uczestnik: „Jedni ludzie rozumieją tak, a inni inaczej.

    Rosi: „Najważniejsze jest, żeby wejść w siebie, żeby to się tam pojawiło. Największą obawą Ojców Pustyni czy benedyktynów w Stanach jest lęk przed spotkaniem Boga. Boimy się własnej jasności, własnej wielkości. Co potem się stanie? Czy dalej będziesz w stanie jeść frytki, czy dalej będziesz chodzić do kina? To śmieszne, ale sam się zastanawiałem, czy jak zostanę nauczycielem buddyjskim to będę mógł chodzić do kina?”

    Uczestnik: „Jak często teraz Rosi chodzi do kina?”

    Rosi: „Nie często”.

    O. Jan: „Napisałem pracę magisterską pod tytułem: Czy można widzieć Boga i pozostać przy życiu? To jest zdanie z Pisma Świętego, z Księgi Rodzaju. Izraelici byli przekonani, że nie można widzieć Boga i pozostać przy życiu. Dlatego bali się Boga. W mistyce chrześcijańskiej śmierć rozumie się symbolicznie i mówi się, że trzeba umrzeć tzn. przemienić się i wtedy można zobaczyć Boga. Zrozumiałem to, kiedy zaczynałem praktykować zen, wtedy przeczytałem w książce Philipa Kapleau - Koło życia i śmierci wypowiedź chrześcijańskiego mistyka z XII wieku: Kto umrze zanim umrze, nie umrze kiedy umrze.

    To, co było powiedziane na temat zesłania Ducha Świętego to też jest zgodne z Pismem Świętym. Na początku przed zesłaniem Ducha Świętego pierwsze gminy chrześcijańskie były przekonane, że tylko one mają Ducha Św. Niektórym to do dzisiaj zostało. Dzisiejsze teksty z mszy św. mówią, że Duch Św. zstąpił na wszystkich. Mają go wszyscy, nie tylko chrześcijanie”.

    Rosi: „Lubiń to szczególne miejsce. Zazwyczaj nie zdajemy sobie sprawy z tego, co mamy i jak jest to blisko nas”.

    http://lubin.benedyktyni.pl/przeczytaj/rosi.shtm

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Zen - medytacja w życiu codziennym w temacie OŚRODEK MEDYTACJI CHRZEŚCIJAŃSKIEJ o. Jana Berezy OSB
    12.08.2007, 20:25

    OŚRODEK MEDYTACJI CHRZEŚCIJAŃSKIEJ
    W KLASZTORZE BENEDYKTYNÓW W LUBINIU

    http://www.lubin-medytacje.pl/

    Powstał z inicjatywy o. Jana Berezy OSB w roku 1988. Do niedawna był jedynym miejscem w Polsce, gdzie uczono i praktykowano medytację według starochrześcijańskiej tradycji modlitwy monologicznej.Praktyka tej formy modlitwy rozwinęła się w IV – VII w., i polega na powtarzaniu jednego krótkiego, niezmiennego: wezwania, wersu, zdania zaczerpniętego z Pisma Świętego takiego na przykład jak:Jezus, Abba czy Maranatha.Spośród wielu wezwań używanych w pierwszych wiekach, jedno z nich zajęło z czasem miejsce uprzywilejowane:
    „Panie Jezu Chryste, Synu Boży zmiłuj się nade mną”
    i stało się standardową formułą modlitwy Jezusowej.
    Ta stara tradycja modlitwy wypływająca ze źródeł starożytnego monastycyzmu jest dzisiaj stale praktykowana i nauczana.
    Klasztor Benedyktynów od wielu lat jest duchowym domem dla wielu chrześcijan podążających tą drogą medytacji. Wspólnota medytujących chrześcijan z roku na rok w Polsce się powiększa.
    Powstają liczne grupy medytacyjne.
    Ośrodek medytacji chrześcijańskiej w Lubiniu stanowi dla nich oazę intensywniejszej modlitwy, ciszy i duchowego prowadzenia.
    Praktyka w klasztorze benedyktyńskim stwarza rzadką sposobność bezpośredniego doświadczenia
    misterium życia wspólnotowego.Jej rytm wyznaczany jest nie tylko przez medytację, lecz również przez wspólną modlitwę z mnichami, posiłki i pracę.
    Klasztor Benedyktynów jest także jednym z nielicznych miejsc spotkań i dialogu międzyreligijnego.
    Od bieżącego roku duchową opiekę nad Ośrodkiem po wielu latach posługi jego założyciela o. Jana Berezy OSB
    przejął: Br. Maksymilian Nawara OSB


    Ośrodek Medytacji Chrześcijańskiej w Klasztorze Benedyktynów w Lubiniu współpracuje z
    Krakowskim Centrum Medytacji Chrześcijańskiej
    http://medytacja-chrzescijanska.pl

    Niech dusza nieustannie trzyma się bardzo krótkiej formuły, aż wzmocniona nieprzerwanym i ciągłym jej medytowaniem, porzuci bogate i rozległe myśli i zgodzi się na ubóstwo ograniczając się do jednego wersetu…

    W ten sposób nasza dusza dojdzie do modlitwy bez skazy, gdzie umysł nie zajmuje się już postaciami wyobraźni, nie wymawia nawet głośno słów, nie zatrzymuje się nad sensem wyrazów, lecz gdzie serce płonie ogniem, pełne jest niewysłowionego zachwytu, a w duchu panuje nienasycone pragnienie. Jan Kasjan, Collationes Patrum XXVI

    Ekumenizm i dialog międzyreligijny

    Dążenie do jedności i pokoju tak bardzo potrzebne współczesnemu światu rozdartemu przez niezgodę znajduje również swoje miejsce w życiu mnichów lubińskich. Przez wiele lat prowadził tu spotkania ekumeniczne głównie z protestantami z Niemiec, ojciec Karol, ale także z polskimi buddystami zen i buddystami tradycji tybetańskiej.
    Od kilku zaś lat ojciec Jan uczestniczy w pracach benedyktyńskiej Komisji do Dialogu Międzyreligijnego MID-DIM
    Grafik sesji medytacyjnych 2007.

    1 sierpnia (środa) – 5 sierpnia (niedziela) 2007
    Sesja dłuższa:
    prowadzący; Br. Maksymilian Nawara OSB
    (sesja z pierwszeństwem dla tych, którzy byli w Lubiniu
    przynajmniej trzy razy)
    Koszt: 200 zł

    21 września – 23 września 2007
    Sesja medytacyjna;
    prowadzący: Br. Maksymilian Nawara OSB
    (sesja otwarta dla wszystkich)
    Koszt: 100 zł

    26 października – 28 października 2007
    Sesja medytacyjna zaproszonym gościem;
    (sesja otwarta dla wszystkich)
    Koszt: 150 zł

    23 listopada- 25 listopada 2007
    Sesja medytacyjna;
    prowadzący: Br. Maksymilian Nawara OSB
    (sesja otwarta dla wszystkich)
    Koszt: 100 zł

    28 grudnia (piątek) – 2 stycznia (środa) 2008
    Sesja noworoczna.
    (sesja z pierwszeństwem dla tych, którzy byli w Lubiniu
    przynajmniej trzy razy)
    Koszt: 200 zł


    Plan sesji weekendowej

    PIĄTEK
    16:00 - Formalne rozpoczęcie sesji
    16:30 - Nieszpory
    17:00 - Medytacja (2x25 min)
    18:00 - Kolacja
    19:15 - Medytacja (30 min)
    20: 00 - Modlitwy wieczorne

    SOBOTA
    6.00 - Modlitwy poranne
    6.30 - Metania (praktyka pokłonów)
    medytacja (2X25 min)
    8.15 - Śniadanie
    8.55- 10.45 - Praca
    11.00 - Medytacja (2X25 min.)
    12.15 -Modlitwy południowe
    obiad
    czas na odpoczynek
    15.00 - Nieszpory
    15.30 - Medytacja (25 min)
    Konferencja
    Medytacja (25 min.)
    17.30 - Kolacja
    18:45 - Medytacja (2x25 min)
    20.00 - Modlitwy wieczorne
    21.00 - Msza św. (sala medytacyjna)

    NIEDZIELA
    6.00 - Modlitwy poranne
    6.30 - Medytacja (2x25 min.)
    8:00 - Śniadanie
    9:00 - Medytacja (25 min)
    Spotkanie w kręgu
    Medytacja (25min)
    Formalne zakończenie
    11:30 - Msza święta
    13:00 - Modlitwy w południe
    13:15 - obiad


    http://www.lubin-medytacje.pl/

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Biznes Azja Indie w temacie W Indiach budowana będzie nowa wersja Volkswagena Polo
    12.08.2007, 19:57

    Polo prosto z Indii

    środa, 13 czerwiec 2007, 11:16
    źródło: mojeauto.pl

    Od 2009 roku w Indiach budowana będzie nowa wersja Volkswagena Polo, której głównymi odbiorcami będą rynki azjatyckie. Samochód będzie posiadał przede wszystkim mocniejszą konstrukcję. Roczna produkcja zmodyfikowanego Polo wynosić ma 110 000 egzemplarzy.


    Rynek motoryzacyjny w Indiach w ciągu najbliższych siedmiu lat według prognoz będzie rozwijał się bardzo dynamicznie. Roczna sprzedaż pojazdów będzie wówczas wynosić około jednego miliona. To duża szansa dla producentów samochodowych aby osiągać jeszcze większe zyski.

    Volkswagen postanowił "przekazać" Azji kolejny model, reprezentanta segmentu aut małych, Polo. W porównaniu z wersją europejską samochód zostanie gruntownie przebudowany. Dotyczy to przede wszystkim podzespołów mechanicznych, które muszą zostać wzmocnione ze względu na kiepski stan dróg w Indiach oraz wysokie temperatury sięgające nawet do 40 stopni Celsjusza.

    Na początku roczna produkcja aut utrzyma się na poziomie 50 procent możliwości produkcyjnych fabryki. Po trzech latach wolumen produkcji w zakładach VW, położonych w zachodniej części kraju w mieście Pune wyniesie już 100 procent, a więc 110 000 aut rocznie. W dostosowanie fabryki do wymagań produkcyjnych Volkswagen wyda blisko 400 milionów euro. Polo prawdopodobnie nie będzie budowane tylko w Indiach. Niemcy zastanawiają się również nad wersjami dla Rosji i Chin.Źródło: Auto Presse

    źródło:http://www.twoja-firma.pl/wiadomosc/16042750,polo-pros...

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Chiny Biznes 中波商务 w temacie Informacje z giełd azjatyckich - 10.08.2007 Xinhua
    12.08.2007, 16:21

    Xinhua summary of Asia-Pacific stocks news at 1100 GMT, Aug. 10

    MANILA -- Philippine stock prices closed sharply lower on Friday following another slump in global equities markets amid worry about that the U.S. credit crisis was spreading elsewhere, dealers said.
    The main composite index ended down 103.24 points or 3 percent at 3,281.96.
    ----
    SHANGHAI -- China's benchmark Shanghai Composite Index on the Shanghai Stock Exchange closed at 4,749.37 on Friday, down 4.73 points, or 0.10 percent, from the previous close.
    ----
    SHENZHEN -- The Shenzhen Component Index on the Shenzhen Stock Exchange closed at 16,323.44 points on Friday, down 356.94 points, or 2.14 percent from the previous close.
    ----
    TOKYO -- Japan's key Nikkei stock index dived more than 400 points Friday.
    The 225-issue Nikkei Stock Average lost more than 500 points at one point before ending down 406.51 points, or 2.37 percent, at 16, 764.09, the lowest close since mid-March.
    ----
    WELLINGTON -- New Zealand share market closed lower Friday with the benchmark the NZSX-50 index falling 50.58 points at 4,109.84 on turnover of 163.5 million NZ dollars (117 million U.S. dollars).
    ----
    HONG KONG -- Hong Kong stocks closed sharply lower in a shortened session due to a tropical cyclone, with the benchmark Hang Seng index plunging 646.65 points or 2.88 percent to 21,792. 71.
    ----
    HANOI -- Vietnam's stock market index, VN-Index, closed at 935. 68 points on Friday, down 2.53 points, or 0.27 percent against Thursday.
    ----
    TAIPEI -- Share prices on the Taiwan Stock Exchange slumped Friday with the weighted index, the market's key barometer, moving down 251.29 points to close at 8,931.31.
    ----
    CANBERRA -- The Australian stock exchange market closed lower sharply Friday as the benchmark S&P/ASX200 plunged 229.6 points to 5,936, while the all ordinaries sank 222.5 points to 5,965.2.
    ----
    BANGKOK -- The Stock Exchange of Thailand (SET) index on Friday moved down 6.99 points to close at 804.84 points.
    ----
    SINGAPORE -- The shares prices in Singapore closed sharply lower on Friday with the benchmark Straits Times Index (STI) reducing 54 points to end at 3,359.2 points.
    ----
    COLOMBO -- Share prices on the Colombo Stock Exchange closed lower on Friday, with the key Colombo All Share Price Index decreasing by 12.82 points or 0.53 percent to close at 2,422.17 points.
    ----
    JAKARTA -- Share prices on the Jakarta Stock Exchange ended 1.5 percent lower Friday led by slides in auto firm Astra International and Bank Mandiri.
    The composite index fell 34 points (0.94 percent) to close at 2, 207.4 points, with 3.2 billion shares worth 3.07 trillion rupiah ( 328.2 million U.S. dollars) changing hands.
    ----
    MUMBAI -- Bombay Stock Exchange (BSE) Sensex closed at 14868.25 points on Friday, down 231.90 points or 1.54 percent over the previous day close.

    Zródło: http://BiznesChiny.pl

    Source: http://ChinaItzen.com

    Forum http://www.goldenline.pl/forum/bizneschiny-pl-20013-27...

    Blog: http://chiny.biznes.net/

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Chiny Biznes 中波商务 w temacie BiznesChiny.pl Informacje ekonomiczne - 11-12.08.2007...
    12.08.2007, 15:48

    http://RynekChinski.pl
    http://Chiny.KomentarzeRynkowe.pl
    http://RynkiAzjatyckie.plMarcin Nowak edytował(a) ten post dnia 24.02.12 o godzinie 21:39

Dołącz do GoldenLine

Oferty pracy

Sprawdź aktualne oferty pracy

Aplikuj w łatwy sposób

Aplikuj jednym kliknięciem

Wyślij zaproszenie do