Marcin Nowak

Handel B2B

Wypowiedzi

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Chiny Biznes 中波商务 w temacie Alibaba.com - skuteczny handel międzynarodowy. Szkolenie...
    16.06.2008, 20:48

    Alibaba.com - skuteczny handel międzynarodowy. Szkolenie dla średnich i małych firm.

    Witam!

    Największy na świecie serwis B2B, Alibaba.com przygotowuje się do realizacji serii spotkań edukacyjnych w Warszawie i w wybranych miastach w Polsce pod nazwą " Alibaba.com dla Twojej firmy - sukces w handlu międzynarodowym ".

    Szkolenia mają na celu przybliżenie średnim i małym firmom zainteresowanym importem i eksportem, najnowszych narzędzi handlowych dostępnych na stronach serwisu Alibaba.com.

    Zaprezentowane zostaną m.in.:
    - praktyczne metody pozyskiwania klientów na rynkach zagranicznych,
    - skuteczne metody weryfikacji potencjalnych partnerów,
    - prezentacja możliwości promocji własnej oferty handlowej na rynkach zagranicznych,
    - prezentacja najnowszych trendów w handlu międzynarodowym w sektorze SME.

    Koszt udziału w szkoleniu: 149 PLN za osobę.

    Promocja:
    - dla osób, które zgłoszą swój udział w szkoleniu do 13.07.2008 całkowity koszt udziału wynosi tylko 99 PLN za osobę,
    - dla osób, które podzielą się swoimi pozytywnymi doświadczeniami związanymi z działalnością handlową poprzez serwis Alibaba.com
    całkowity koszt udziału wynosi tylko 99 PLN za osobę,

    Termin najbliższego szkolenia: 13.09.2008(sobota),Warszawa

    Rejestracja i informacje dla osób i firm zainteresowanych udziałem w szkoleniu:

    Marcin Nowak
    euroasiatime@gmail.com
    http://Alibaba.BBlog.pl

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie IMPORT- EXPORT w temacie Alibaba.com - skuteczny handel międzynarodowy. Szkolenie...

    Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy IMPORT- EXPORT

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie EuroAzja - Unia polityczna i gospodarcza w temacie Najważniejsze są Chiny
    8.06.2008, 16:22

    Najważniejsze są Chiny - Dziennik.pl

    twierdzi Mark Leonard, politolog

    sobota 7 czerwca 2008, Dziennik.pl

    Inna nowoczesność?

    Na pytanie, kto mógłby zastąpić Stany Zjednoczone w roli globalnego lidera, najczęściej słychać odpowiedź: Chiny. Może jeszcze nie dziś, może za 10 - 20 lat - wskazują zwolennicy tej tezy - ale Państwo Środka na pewno zdystansuje Amerykę. W końcu już teraz uzależniło ją od siebie, finansując jej ogromne zadłużenie... Dla naszego dzisiejszego rozmówcy Marka Leonarda błyskawiczny wzrost znaczenia Chin na arenie międzynarodowej jest najważniejszym wydarzeniem epoki, w której żyjemy. Oto po raz pierwszy w dziejach niezachodni kraj ma szansę stać się supermocarstwem decydującym o losach świata. Chiny zyskują wpływy nie tylko za sprawą dynamicznej gospodarki. Ich pozycja umacnia się, bo wedle Leonarda wypracowały model rozwoju stanowiący realną alternatywę dla liberalno-demokratycznego modelu zachodniego. Sukcesy Pekinu są nadzieją dla krajów, które z różnych powodów nie chcą kopiować europejskich czy amerykańskich wzorców. Tam gdzie Zachód domaga się przestrzegania standardów, Chińczycy oferują pomoc bez żadnych warunków wstępnych. Nic dziwnego więc, że coraz liczniejsza grupa państw azjatyckich i afrykańskich właśnie Chiny uznaje za wiarygodnego gwaranta własnego bezpieczeństwa ekonomicznego i politycznego.

    rozmowę prowadzi Maciej Nowicki

    Prowokacyjnie podkreśla pan, że za 50 czy 100 lat nikt już nie będzie pamiętał o 11 września czy wojnie w Iraku. Jedynym naprawdę istotnym wydarzeniem rozgrywającym się na naszych oczach są narodziny potęgi Chin - to zmiana na skalę upadku Związku Sowieckiego czy zmierzchu imperium rzymskiego...

    Dlaczego nie ulega wątpliwości, że narodziny chińskiej potęgi to największe wydarzenie naszych czasów? Bo chodzi tu o strukturalną zmianę w porządku światowym, a zamachy 11 września czymś takim nie były - nie podważały zasadniczego układu sił. Na naszych oczach Chiny stały się państwem, bez którego nie sposób rozwiązać właściwie żadnego problemu uznawanego za istotny. Kiedy mówimy o zmianach klimatycznych, wszyscy zdają sobie sprawę, że bez współpracy ze strony Chin nie znajdziemy tu rozwiązania. A kiedy dyskutujemy w Europie na temat tego, czy uda się nam powstrzymać Iran od zbudowania bomby jądrowej, doskonale wiemy, że Chiny stanowić będą część rozwiązania albo część problemu. Nie poprawimy katastrofalnej sytuacji w Birmie bez udziału Chin. To samo jest z ludobójstwem w Darfurze. I tak dalej...

    Już od dawna jesteśmy świadomi, że Chiny mają ogromny wpływ na światową gospodarkę. Teraz przechodzimy do kolejnego etapu - zaczynamy postrzegać ten kraj nie tylko jako superpotęgę ekonomiczną, ale także superpotęgę polityczną...

    I na tym nie koniec - do niedawna skupialiśmy uwagę na kwestiach ekonomicznych związanych z Chinami, dziś skupiamy ją na kwestiach politycznych, a niedługo wielka zmiana będzie dotyczyć sfery idei i ideologii. Dlatego właśnie sądzę, że Chiny to naprawdę wielka sprawa. Mamy do czynienia z państwem, które być może jeszcze za mojego życia stanie się największą gospodarką świata. Już dziś co drugie ubranie czy buty na świecie noszą naszywkę "Made in China". Chiny produkują najwięcej komputerów na świecie. Zużywają 40 procent światowego cementu, 40 procent węgla, 30 procent stali i 12 procent energii. Mają wpływ na życie codzienne każdego z nas: podwyższając cenę ropy i jednocześnie obniżając ceny elektroniki, zatapiając europejski przemysł tekstylny i jednocześnie pompując niewyobrażalne pieniądze w amerykańską gospodarkę. Szybkość, z jaką wszystko się tam toczy, jest oszałamiająca. Przez trzy lata jeździłem do Chin bardzo często - nierzadko po dwóch miesiącach nie byłem w stanie rozpoznać miejsca, które wcześniej wielokrotnie widziałem. Chiny wprowadziły 300 milionów ludzi w nowoczesność - z absolutnego wiejskiego zacofania - w ciągu zaledwie 30 lat! Europie zajęło to 200 lat. Ale to oszołomienie statystykami, szybkością, skalą zmian nie powinno nam przesłaniać jeszcze istotniejszej kwestii: do jakiego stopnia narodziny chińskiej potęgi zmienią naturę naszego świata. Chiny mają zupełnie inny od Stanów Zjednoczonych pomysł na globalny ład. Po raz pierwszy od zakończenia zimnej wojny potęga niezachodnia będzie miała wpływ na definiowanie i reguły rozwiązywania najistotniejszych kwestii. Chiny zaczynają myśleć na własny rachunek i cały świat będzie to musiał wziąć pod uwagę.

    Jedno widzimy od razu: we wszystkich chińskich sporach ideowych demokracja jest właściwie nieobecna. A jeśli już się pojawia, to jako synonim chaosu...

    W latach 80. czy 90. Chiny były naśladowcami modelu amerykańskiego. Czytano Friedmana i Hayeka - filozofia wolnego rynku stała się jedynym wyznacznikiem reform ekonomicznych. Polityka zagraniczna Stanów Zjednoczonych określała to, co pożądane na światowej scenie, a Chińczycy byli gotowi niemal na wszystko, byle uniknąć gniewu hegemona. Wang Xiaodong, jeden z chińskich ideologów nowego nacjonalizmu, twierdzi, że ta bezwarunkowa akceptacja amerykańskiego punktu widzenia wynikała przede wszystkim z nienawiści do samych siebie. Chińczycy uważali się za podrzędny naród z podrzędną historią. Xiaodong mówi wręcz: "To nie różniło się bardzo od rasizmu Hitlera, tyle że w przeciwieństwie do nazizmu głównym celem oddziaływania rasistowskiej ideologii stał się własny naród". Ten zwrot ku Zachodowi oznaczał również, że liberalna demokracja była standardem dla reform politycznych. Dziś Chińczycy już tak nie myślą. Mówią coraz częściej: "Wy, ludzie Zachodu, mówicie o demokracji tak, jakby to była religia, na którą musi zostać nawrócony cały świat. Tymczasem wybory nie rozwiążą żadnego problemu, z którym mają do czynienia dzisiejsze Chiny".

    Skąd wzięła się ta zmiana? Bardzo często mówi się, że wszystkiemu winien jest Gorbaczow. Upadek Związku Sowieckiego, a potem gigantyczne kłopoty gospodarcze nowej Rosji przekonały Chińczyków ostatecznie, że najgorszym z możliwych rozwiązań jest polityczna liberalizacja. Rosja stała się swego rodzaju antymodelem dla Chin...

    Związek Sowiecki stanowił absolutny wzorzec dla Mao, kiedy tworzył on komunistyczne państwo. Niemal wszystko - od instytucji po propagandę - zostało przeniesione z Moskwy i poddane jedynie nieznacznemu lokalnemu retuszowi. Chińczykom wydawało się, że na zawsze pozostaną mniejszym bratem Moskwy, że Rosjanie mają nad nimi technologiczną przewagę. Upadek Związku Sowieckiego był dla nich gigantyczną traumą, jednym z kilku najboleśniejszych obrazów w chińskiej psyche. Chińska elita nie miała wątpliwości, gdzie Rosjanie się pomylili: nie należało zaczynać reform politycznych przed reformami ekonomicznymi. Był jeszcze jeden powód odrzucenia demokracji związany z innym traumatycznym doświadczeniem - rewolucją kulturalną. Rewolucja kulturalna była wojną wszystkich ze wszystkimi, przyniosła mnóstwo ofiar. Nikt nie przestrzegał prawa, niezliczone frakcje walczyły do krwawego końca. Wielu obawia się, że demokratyczne wybory oznaczałyby dziś ponowne wypuszczenie dżina z butelki: powstałby chaos, biedni wieśniacy wystąpiliby przeciwko rodzącej się klasie średniej, a Chiny - i to jest najgorsze - rozpadłyby się. Ale o tej zmianie stosunku do liberalnej demokracji nie zdecydowały jedynie klęski. Ona dokonuje się w ogromnym stopniu także z powodu dzisiejszej sytuacji - z powodu tego, że Chińczycy tak doskonale sobie radzą. I dalej chcą podążać tą ścieżką. Wierzą, że wybierając rządy prawa bez demokracji - tak jak zrobił to w przeszłości Singapur - zapewnią sobie dalszy wzrost, przyciągną kolejne zagraniczne inwestycje, wykorzenią korupcję i zbudują silną tożsamość narodową.

    Robert Kagan w swojej ostatniej książce przedstawia dzisiejszy świat jako pole konfliktu ideologicznego między demokracjami i autokracjami. Na pytanie, czym różnią się obecne Chiny od autokracji XIX-wiecznych, Kagan odpowiedział mi, że niemal niczym, tyle że w przeciwieństwie do nich funkcjonują w świecie zglobalizowanej gospodarki. A jak pan odpowiedziałby na to pytanie? Czy wystarczy nazwać Chiny autokracją, by zrozumieć zasady, na jakich funkcjonują?

    Nie ulega wątpliwości, że Chiny nie są demokratycznym krajem, gdzie szanuje się uprawnienia jednostki. Tamtejsze prawa dotyczące zgromadzeń publicznych są przerażające. Lekcja kolorowych rewolucji - na Ukrainie, w Gruzji - przekonała Pekin, że organizacje pozarządowe to wróg publiczny. Okrucieństwo, z jakim potraktowano łagodne Falun Gong, zaskoczyło wszystkich. Widzieliśmy też, co stało się ostatnio w Tybecie. Tak więc Chiny nie stają się wolne, ale jednocześnie ogromnie się zmieniają. Nie chodzi tu o staromodną formę autorytaryzmu - to jest forma znacznie nowocześniejsza, zdolna do wielu adaptacji. Chińczycy nieustannie eksperymentują, korzystając z zachodnich doświadczeń demokracji partycypacyjnej czy socjologicznych metod w rodzaju grup fokusowych. Ich celem jest zbudowanie stabilniejszej, odporniejszej na wstrząsy formy autorytaryzmu. Można ją nazwać dyktaturą deliberatywną. Nie ma w niej wyborów, zwiększa się natomiast pole konsultacji. Albo inny przykład: upłynie oczywiście bardzo dużo czasu, zanim Chiny staną się państwem prawa - nigdy zresztą nim nie były. Jednocześnie jest to jedyny monopartyjny kraj świata, który pozwala na pozywanie państwa przez obywateli.

    W ciągu pięciu lat liczba takich spraw wzrosła z 10 do 100 tysięcy. Liczba spraw wygranych przez obywateli jeszcze niedawno ograniczała się do kilku wyjątków, dziś wygrywają ich prawie połowę...

    W jakim stopniu zmiany te dotyczą partii komunistycznej? Kishore Mahbubani, jeden z ludzi odpowiedzialnych za sukces Singapuru, jest pełen podziwu dla KPCh. Twierdzi, że stała się ona dziś merytokracją wzorowaną na wielkich firmach międzynarodowych i nie ma nic wspólnego ze zmurszałym aparatem, którym zarządzali starcy.

    Oczywiście dziś nie jest tak jak dawniej, gdy Deng Xiaoping siedział sam w pokoju i zastanawiał się, co zrobić, w jakim kierunku powinny pójść Chiny. Partia jest w znacznym stopniu odmłodzona, jej zwykli członkowie częściej niż dotychczas kandydują

    w wyborach - w ostatnich latach na lokalnych i narodowych kongresach partii było o jedną czwartą więcej kandydatów niż stanowisk. A wracając do pańskiego pytania: porównanie z wielką międzynarodową korporacją rzeczywiście jest trafne. Tylko czy chcielibyśmy żyć w kraju zarządzanym przez Microsoft? Ja na pewno nie. I pan też nie, jak sądzę... Każda korporacja zarządzałaby na przykład Zimbabwe lepiej niż Robert Mugabe, ale to jeszcze nie oznacza, że jest ona formą władzy, której demokracja liberalna ma cokolwiek do pozazdroszczenia. Innymi słowy to, że KPCh staje się merytokracją, potwierdza jedynie moje wcześniejsze stwierdzenie: celem Pekinu jest zbudowanie inteligentniejszej formy dyktatury, gdzie partia stara się lepiej niż dotychczas zrozumieć, czego ludzie chcą. Ale nie robi tego przez wybory powszechne, tylko przez pewne formy publicznej konsultacji.

    Na razie Chiny szybko się rozwijają i mają sporo pieniędzy do redystrybuowania w razie jakiegoś mniejszego czy większego kryzysu. Co się jednak stanie, gdy dojdzie do zasadniczego załamania na rynku światowym, gdy rynek ten zacznie się kurczyć, a popyt na chińskie towary dramatycznie spadnie?

    Nie jestem futurologiem. Ale odpowiem panu w następujący sposób: tyle razy już przewidywano, że Chiny upadną z takiego czy innego powodu i za każdym razem okazywało się, że te prognozy były całkowicie błędne.

    Chodzi mi głównie o jedno: Chiny dowiodły, że można mieć bardzo szybki wzrost gospodarczy bez demokracji. Ale czy to oznacza, że można bez niej rozwiązywać zasadnicze kryzysy społeczne? To jest dziś argument ludzi powątpiewających w trwałość chińskiego sukcesu: demokracje zazwyczaj zwycięsko wychodzą z wielkich kryzysów, dyktatury znacznie rzadziej...

    Zachodnie analizy sytuacji w Chinach mają dziś jeden główny cel: ocalenie starej, dobrej teorii dowodzącej, że demokratyzacja jest nieunikniona. Niektórzy twierdzą, że Chiny staną się demokratyczne, gdy dochód na głowę osiągnie pięć tysięcy dolarów. Inni mówią z kolei, że wymogi współczesnej gospodarki - swobodny obieg informacji, wolność poszukiwań, rządy prawa - spowodują, że Chiny już niedługo będą miały wybór między demokratyzacją a bankructwem. Nie twierdzę, że teorie te okażą się nieprawdziwe w dłuższej perspektywie. Prawie każda teoria sprawdza się, jeśli zastosujemy wystarczająco długą perspektywę. Jednak to prowadzi do sytuacji,

    w której Zachód wielu rzeczy po prostu nie widzi. Na ślepo zakładamy na przykład, że klasa średnia będzie za demokracją. Tymczasem tak wcale nie musi być - i tak nie jest. W Rosji klasa średnia jest przeciwna demokracji, ponieważ posiada liczne dobra zdobyte często w dość dziwny sposób - i nie chce, by jej te dobra odebrano. W Chinach widzimy dokładnie to samo: klasa średnia jest przeciwko demokracji, ponieważ boi się, że 700 milionów biednych ogołoci ją z pieniędzy, które udało jej się w ciągu ostatnich lat zdobyć.

    Pankaj Mishra, z którym rozmawiałem o Indiach - a te w przeciwieństwie do Chin i Rosji są demokracją - powiedział mi dokładnie to samo: tamtejsza klasa średnia aż kipi ze złości na demokrację. Uważa, że demokracja szkodzi gospodarce, wszystko spowalnia. Stwierdził, że gdyby losy Indii potoczyły się inaczej - gdyby nie odziedziczyły one demokracji - na pewno dzisiaj by się nią nie stały...

    Jest jeszcze coś poza nieufnością klasy średniej do demokracji, czego Zachód nie widzi. Twierdzi się, że Chiny to niemal stalinowskie państwo odcięte od reszty świata przez aparat represyjny i cenzurę. To wielki błąd. Analogie z Rosją i Europą Wschodnią z lat 80. nie mają sensu. Rządy komunistyczne ujawniły swoją nicość, kiedy stworzony przez nie szary świat został za pomocą telewizji i innych mediów skonfrontowany z obrazem lepszego życia na Zachodzie...

    Tymczasem Chiny już są częścią kapitalistycznego świata...

    Właśnie. Są pełne wszelkiego rodzaju symboli konsumerystycznego świata, są nimi dosłownie zalane. I każdego roku wzrasta liczba ludzi, którzy mają do nich dostęp. To pokazuje, że Chiny są w stanie zasymilować niemal wszystko. Internet jest świetnym przykładem. Przypuszczano, że zmieni on oblicze Chin. Tymczasem to Chiny zmieniły oblicze internetu, zmuszając Google czy Microsoft do grania zgodnie z zasadami narzuconymi przez Pekin.

    W relacjach międzynarodowych Chiny starały się za wszelką cenę stosować taktykę stanowiącą odwrotność rosyjskiej. Putin uwielbia wygrażać, o wszystko się wykłócać, nieustannie prężyć muskuły. Tymczasem Chińczycy starali się wszystkich uspokajać, zapewniając, że chodzi im wyłącznie o pokojowy rozwój - ze strachu, że cały świat może się zmobilizować przeciwko nim. Wszystko było tu obliczone na uniknięcie konfliktu...

    Chińczycy byli przerażeni tym, do jakiego stopnia świat postrzega ich coraz większą potęgę jako zagrożenie. Dla Chin celem numer jeden jest to, by zapewnić sobie spokojne otoczenie zewnętrzne i dzięki temu nadal kontynuować reformy ekonomiczne. Dlatego zapewniają, że w przeciwieństwie do USA nie będą starali się stworzyć hegemonicznej potęgi nastawionej na budowanie sojuszy przeciwko innym państwom. Przekonują, że chiński rozwój stworzy sytuację, w której będą jedynie wygrani, że jedynym rezultatem będzie ogólna prosperity i zwycięstwo pokoju. Ta zmiana zaczęła się już za Denga - w sferze gospodarczej wycofał się on z centralnego planowania, a w polityce zagranicznej porzucił sponsorowanie komunistycznych piątych kolumn w południowo-wschodniej Azji, zakończył spory graniczne z Indiami, przestał traktować instytucje międzynarodowe jako wcielenie wszelkiego zła. Chiny miały pozostać neutralne w wojnach i wszelkich konfliktach. A chińska polityka zagraniczna miała stać się niewidzialna zgodnie z zaleceniem Denga: "Nie wystawiaj głowy na zewnątrz".

    Kłopot z podobną strategią polega, jak wiadomo, na tym, że im stajemy się więksi, tym trudniej zachować niewidzialność. Za Denga Chiny były słabym państwem i - mimo swych rozmiarów - ekonomicznym karłem. Dziś już tak nie jest...

    To prawda. Im bardziej chińska potęga wzrasta, tym cała ta linia staje się trudniejsza do utrzymania. Trudno schylać głowę nisko, gdy rosnąc w siłę, wchodzi się w konflikt interesów z innymi krajami. Inni też zaczynają domagać się coraz więcej - choćby zaangażowania w rozwiązywanie światowych konfliktów. A to jest często mało wygodne z gospodarczego punktu widzenia. Tu jednak trzeba sobie powiedzieć dwie rzeczy. Po pierwsze, teoria pokojowego wzrostu mimo swych zasadniczych braków (nie mówiła na przykład nic o tym, jak powinny wyglądać reformy polityczne wewnątrz kraju ani jak powinien wyglądać ład światowy) okazała się sukcesem. Oczywiście utrwalenie chińskiej soft power będzie wymagało politycznych reform. Jednak jak dotychczas - przynajmniej przed wydarzeniami w Tybecie - Chiny okazały się głównym beneficjentem kryzysu popularności Ameryki po wojnie w Iraku. Właśnie dlatego, że tam gdzie Amerykanie mówią o wojnie, Chińczycy mówią o pokoju. Tam gdzie Amerykanie mówią o sankcjach, Chińczycy oferują pomoc bez żadnych warunków wstępnych. Tam gdzie Amerykanie są symbolem terapii szokowej i neoliberalizmu, Chińczycy zalecają gradualizm, stopniowe zmiany. Po drugie, kiedy ludzie stają się silniejsi, stają się także bardziej asertywni. To główny powód, dla którego chińska polityka zagraniczna przechodzi dziś zasadniczą zmianę. Chiny nadal chcą utrzymać spokojne otoczenie zagraniczne, ale jednocześnie nieustannie toczy się tam dyskusja, jak poradzić sobie z resztą świata...

    Aby stać się responsible stakeholder, odpowiedzialnym udziałowcem światowego porządku, jak to kilka lat temu ujął ówczesny zastępca sekretarza stanu w administracji Busha Robert Zoellick?

    Oni tego sformułowania nienawidzą. Lepiej go nigdy nie używać przy Chińczykach. Ich zdaniem jedyny sens tych słów sprowadza się do tego, że to Amerykanie mają decydować, kto jest odpowiedzialny, a kto nie. A Chińczycy chcą czegoś zupełnie innego - chcą na dłuższą metę zbudować światowy porządek na wzór i podobieństwo Chin. Chcą świata, gdzie rządy narodowe są panami swego własnego przeznaczenia i są całkowicie niezależne od kaprysów światowego kapitału czy polityki zagranicznej prowadzonej przez USA. Chcą inwestycji, technologii i dostępu do światowych rynków, ale nie chcą być zarażeni przez zachodnie wartości. Nie chcą, by Chiny zostały spłaszczone przez globalizację. Chcą tak zmienić reguły światowego współzawodnictwa, aby stały się one odzwierciedleniem chińskiej siły.

    Podkreśla pan, że Chiny rywalizują z amerykańskim wzorcem neoliberalnego płaskiego świata, gdzie wszędzie stosuje się te same procedury, aby osiągnąć sukces. Ale

    w równym stopniu stanowią zagrożenie także dla europejskiego wzorca...

    To prawda. Organizacje międzynarodowe, którym patronują Chiny - jak choćby Szanghajska Organizacja Współpracy - na pozór przypominają Unię Europejską nastawioną na liberalny multilateralizm. Jednak w rzeczywistości stanowią zaczątki chińskiego porządku światowego, gdzie liczy się jedynie suwerenność państwowa, gdzie państwa całkowicie odrzucają obcą interwencję w obronie praw jednostki - nawet gdy prawa te są gwałcone w drastyczny sposób. Dziś coraz wyraźniej widzimy, że w przeciwieństwie do lat 90. nie mamy do czynienia z rozwojem światowych demokracji, lecz wprost przeciwnie - ze stagnacją wolności. Chiny nie są co prawda jedyną przyczyną tego stanu rzeczy (Bush podważył wszelką prawomocność promowania demokracji za sprawą wojny w Iraku, a Putin też zrobił swoje), ale w ogromnym stopniu się do tego przyczyniły. Kontrast między ich sukcesem a Rosją czasów Jelcyna przyczynił się do rozpowszechnienia przekonania, że reformy gospodarcze muszą poprzedzać reformy polityczne. Ten mit założycielski stał się gigantyczną przeszkodą dla państw promujących demokrację. Co gorsza, Chiny pokazały, że nie ma związku między wzrostem gospodarczym a demokracją. One same są dziś największym aktywnym promotorem autokracji. Dyktatorzy, aby dostać pomoc gospodarczą od Zachodu, musieli obiecywać poprawę, respektowanie praw człowieka. Dziś mają inną możliwość - wystarczy poprosić Pekin. Ale to nie są jedynie pieniądze. Chiny oferują także wsparcie polityczne w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, szkolenia w zakresie tłumienia opozycji czy dostawy sprzętu do szpiegowania ludności. Nawiasem mówiąc, ONZ staje się w coraz większym stopniu narzędziem promowania chińskiej wizji świata na tle malejącego wpływu USA. W ciągu ostatnich dziesięciu lat w głosowaniach dotyczących praw człowieka liczba amerykańskich zwycięstw spadła z 50 procent do niecałych 25, podczas gdy Chiny podwoiły swój wynik: z 40 do ponad 80 procent wygranych...

    Dziś cały Zachód obawia się dalszego wzrostu potęgi Chin - choćby dlatego, że zaczynamy odczuwać ekonomiczne efekty tej wielkiej zmiany. Boimy się spadku płac

    w niektórych sektorach gospodarki związanego z chińską konkurencją albo szybkiego wzrostu cen związanego z tym, że Chiny konsumują nie tylko mnóstwo surowców energetycznych, ale także mleka, mięsa itd. Ten strach Zachodu ma swoje lustrzane odbicie w Pekinie - tam obawiają się konsekwencji schyłku Zachodu...Chiny budują swój własny model międzynarodowego ładu

    Przez lata władze Państwa Środka uznawały, że najskuteczniejszą metodą modernizacji kraju jest zastosowanie zachodnich recept ekonomicznych - zauważa Leonard. Kopiowały więc liberalne rozwiązania i nie sprzeciwiały się dominacji Ameryki. Ale ta epoka należy już do przeszłości. Dziś Chińczycy zaczynają budować zręby międzynarodowego ładu, który wciela w życie ich własne reguły gry. "Chińczycy chcą na dłuższą metę zbudować światowy porządek na wzór i podobieństwo Chin. Chcą świata, gdzie rządy narodowe są panami swego własnego przeznaczenia i są całkowicie niezależne od kaprysów światowego kapitału czy polityki zagranicznej prowadzonej przez USA. Nie chcą, by Chiny zostały spłaszczone przez globalizację. Chcą tak zmienić reguły światowego współzawodnictwa, aby stały się one odzwierciedleniem chińskiej siły".

    Mark Leonard, brytyjski analityk i teoretyk spraw zagranicznych. Był specjalistą ds. stosunków międzynarodowych Centre for European Reform, kierował również Foreign Policy Centre, think tankiem założonym z inicjatywy premiera Tony'ego Blaira i sekretarza Robina Cooka. Obecnie jest dyrektorem wykonawczym ogólnoeuropejskiego think tanku European Council on Foreign Relations. W 2005 roku opublikował głośną książkę "Why Europe Will Run the 21st Century". Argumentował w niej, że Unia Europejska stworzyła model organizacji politycznej, który w XXI wieku będzie wzorem dla państw na całym świecie. Ostatnio w "Europie" nr 207 z 22 marca opublikowaliśmy jego tekst "O czym myślą Chiny".


    http://www.dziennik.pl/dziennik/europa/article187727/N...

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Biznes Azja w temacie Chiny zastępują USA w roli globalnego lidera - Dziennik.pl
    8.06.2008, 16:19

    Najważniejsze są Chiny

    twierdzi Mark Leonard, politolog

    sobota 7 czerwca 2008, Dziennik.pl

    Inna nowoczesność?

    Na pytanie, kto mógłby zastąpić Stany Zjednoczone w roli globalnego lidera, najczęściej słychać odpowiedź: Chiny. Może jeszcze nie dziś, może za 10 - 20 lat - wskazują zwolennicy tej tezy - ale Państwo Środka na pewno zdystansuje Amerykę. W końcu już teraz uzależniło ją od siebie, finansując jej ogromne zadłużenie... Dla naszego dzisiejszego rozmówcy Marka Leonarda błyskawiczny wzrost znaczenia Chin na arenie międzynarodowej jest najważniejszym wydarzeniem epoki, w której żyjemy. Oto po raz pierwszy w dziejach niezachodni kraj ma szansę stać się supermocarstwem decydującym o losach świata. Chiny zyskują wpływy nie tylko za sprawą dynamicznej gospodarki. Ich pozycja umacnia się, bo wedle Leonarda wypracowały model rozwoju stanowiący realną alternatywę dla liberalno-demokratycznego modelu zachodniego. Sukcesy Pekinu są nadzieją dla krajów, które z różnych powodów nie chcą kopiować europejskich czy amerykańskich wzorców. Tam gdzie Zachód domaga się przestrzegania standardów, Chińczycy oferują pomoc bez żadnych warunków wstępnych. Nic dziwnego więc, że coraz liczniejsza grupa państw azjatyckich i afrykańskich właśnie Chiny uznaje za wiarygodnego gwaranta własnego bezpieczeństwa ekonomicznego i politycznego.

    rozmowę prowadzi Maciej Nowicki

    Prowokacyjnie podkreśla pan, że za 50 czy 100 lat nikt już nie będzie pamiętał o 11 września czy wojnie w Iraku. Jedynym naprawdę istotnym wydarzeniem rozgrywającym się na naszych oczach są narodziny potęgi Chin - to zmiana na skalę upadku Związku Sowieckiego czy zmierzchu imperium rzymskiego...

    Dlaczego nie ulega wątpliwości, że narodziny chińskiej potęgi to największe wydarzenie naszych czasów? Bo chodzi tu o strukturalną zmianę w porządku światowym, a zamachy 11 września czymś takim nie były - nie podważały zasadniczego układu sił. Na naszych oczach Chiny stały się państwem, bez którego nie sposób rozwiązać właściwie żadnego problemu uznawanego za istotny. Kiedy mówimy o zmianach klimatycznych, wszyscy zdają sobie sprawę, że bez współpracy ze strony Chin nie znajdziemy tu rozwiązania. A kiedy dyskutujemy w Europie na temat tego, czy uda się nam powstrzymać Iran od zbudowania bomby jądrowej, doskonale wiemy, że Chiny stanowić będą część rozwiązania albo część problemu. Nie poprawimy katastrofalnej sytuacji w Birmie bez udziału Chin. To samo jest z ludobójstwem w Darfurze. I tak dalej...

    Już od dawna jesteśmy świadomi, że Chiny mają ogromny wpływ na światową gospodarkę. Teraz przechodzimy do kolejnego etapu - zaczynamy postrzegać ten kraj nie tylko jako superpotęgę ekonomiczną, ale także superpotęgę polityczną...

    I na tym nie koniec - do niedawna skupialiśmy uwagę na kwestiach ekonomicznych związanych z Chinami, dziś skupiamy ją na kwestiach politycznych, a niedługo wielka zmiana będzie dotyczyć sfery idei i ideologii. Dlatego właśnie sądzę, że Chiny to naprawdę wielka sprawa. Mamy do czynienia z państwem, które być może jeszcze za mojego życia stanie się największą gospodarką świata. Już dziś co drugie ubranie czy buty na świecie noszą naszywkę "Made in China". Chiny produkują najwięcej komputerów na świecie. Zużywają 40 procent światowego cementu, 40 procent węgla, 30 procent stali i 12 procent energii. Mają wpływ na życie codzienne każdego z nas: podwyższając cenę ropy i jednocześnie obniżając ceny elektroniki, zatapiając europejski przemysł tekstylny i jednocześnie pompując niewyobrażalne pieniądze w amerykańską gospodarkę. Szybkość, z jaką wszystko się tam toczy, jest oszałamiająca. Przez trzy lata jeździłem do Chin bardzo często - nierzadko po dwóch miesiącach nie byłem w stanie rozpoznać miejsca, które wcześniej wielokrotnie widziałem. Chiny wprowadziły 300 milionów ludzi w nowoczesność - z absolutnego wiejskiego zacofania - w ciągu zaledwie 30 lat! Europie zajęło to 200 lat. Ale to oszołomienie statystykami, szybkością, skalą zmian nie powinno nam przesłaniać jeszcze istotniejszej kwestii: do jakiego stopnia narodziny chińskiej potęgi zmienią naturę naszego świata. Chiny mają zupełnie inny od Stanów Zjednoczonych pomysł na globalny ład. Po raz pierwszy od zakończenia zimnej wojny potęga niezachodnia będzie miała wpływ na definiowanie i reguły rozwiązywania najistotniejszych kwestii. Chiny zaczynają myśleć na własny rachunek i cały świat będzie to musiał wziąć pod uwagę.

    Jedno widzimy od razu: we wszystkich chińskich sporach ideowych demokracja jest właściwie nieobecna. A jeśli już się pojawia, to jako synonim chaosu...

    W latach 80. czy 90. Chiny były naśladowcami modelu amerykańskiego. Czytano Friedmana i Hayeka - filozofia wolnego rynku stała się jedynym wyznacznikiem reform ekonomicznych. Polityka zagraniczna Stanów Zjednoczonych określała to, co pożądane na światowej scenie, a Chińczycy byli gotowi niemal na wszystko, byle uniknąć gniewu hegemona. Wang Xiaodong, jeden z chińskich ideologów nowego nacjonalizmu, twierdzi, że ta bezwarunkowa akceptacja amerykańskiego punktu widzenia wynikała przede wszystkim z nienawiści do samych siebie. Chińczycy uważali się za podrzędny naród z podrzędną historią. Xiaodong mówi wręcz: "To nie różniło się bardzo od rasizmu Hitlera, tyle że w przeciwieństwie do nazizmu głównym celem oddziaływania rasistowskiej ideologii stał się własny naród". Ten zwrot ku Zachodowi oznaczał również, że liberalna demokracja była standardem dla reform politycznych. Dziś Chińczycy już tak nie myślą. Mówią coraz częściej: "Wy, ludzie Zachodu, mówicie o demokracji tak, jakby to była religia, na którą musi zostać nawrócony cały świat. Tymczasem wybory nie rozwiążą żadnego problemu, z którym mają do czynienia dzisiejsze Chiny".

    Skąd wzięła się ta zmiana? Bardzo często mówi się, że wszystkiemu winien jest Gorbaczow. Upadek Związku Sowieckiego, a potem gigantyczne kłopoty gospodarcze nowej Rosji przekonały Chińczyków ostatecznie, że najgorszym z możliwych rozwiązań jest polityczna liberalizacja. Rosja stała się swego rodzaju antymodelem dla Chin...

    Związek Sowiecki stanowił absolutny wzorzec dla Mao, kiedy tworzył on komunistyczne państwo. Niemal wszystko - od instytucji po propagandę - zostało przeniesione z Moskwy i poddane jedynie nieznacznemu lokalnemu retuszowi. Chińczykom wydawało się, że na zawsze pozostaną mniejszym bratem Moskwy, że Rosjanie mają nad nimi technologiczną przewagę. Upadek Związku Sowieckiego był dla nich gigantyczną traumą, jednym z kilku najboleśniejszych obrazów w chińskiej psyche. Chińska elita nie miała wątpliwości, gdzie Rosjanie się pomylili: nie należało zaczynać reform politycznych przed reformami ekonomicznymi. Był jeszcze jeden powód odrzucenia demokracji związany z innym traumatycznym doświadczeniem - rewolucją kulturalną. Rewolucja kulturalna była wojną wszystkich ze wszystkimi, przyniosła mnóstwo ofiar. Nikt nie przestrzegał prawa, niezliczone frakcje walczyły do krwawego końca. Wielu obawia się, że demokratyczne wybory oznaczałyby dziś ponowne wypuszczenie dżina z butelki: powstałby chaos, biedni wieśniacy wystąpiliby przeciwko rodzącej się klasie średniej, a Chiny - i to jest najgorsze - rozpadłyby się. Ale o tej zmianie stosunku do liberalnej demokracji nie zdecydowały jedynie klęski. Ona dokonuje się w ogromnym stopniu także z powodu dzisiejszej sytuacji - z powodu tego, że Chińczycy tak doskonale sobie radzą. I dalej chcą podążać tą ścieżką. Wierzą, że wybierając rządy prawa bez demokracji - tak jak zrobił to w przeszłości Singapur - zapewnią sobie dalszy wzrost, przyciągną kolejne zagraniczne inwestycje, wykorzenią korupcję i zbudują silną tożsamość narodową.

    Robert Kagan w swojej ostatniej książce przedstawia dzisiejszy świat jako pole konfliktu ideologicznego między demokracjami i autokracjami. Na pytanie, czym różnią się obecne Chiny od autokracji XIX-wiecznych, Kagan odpowiedział mi, że niemal niczym, tyle że w przeciwieństwie do nich funkcjonują w świecie zglobalizowanej gospodarki. A jak pan odpowiedziałby na to pytanie? Czy wystarczy nazwać Chiny autokracją, by zrozumieć zasady, na jakich funkcjonują?

    Nie ulega wątpliwości, że Chiny nie są demokratycznym krajem, gdzie szanuje się uprawnienia jednostki. Tamtejsze prawa dotyczące zgromadzeń publicznych są przerażające. Lekcja kolorowych rewolucji - na Ukrainie, w Gruzji - przekonała Pekin, że organizacje pozarządowe to wróg publiczny. Okrucieństwo, z jakim potraktowano łagodne Falun Gong, zaskoczyło wszystkich. Widzieliśmy też, co stało się ostatnio w Tybecie. Tak więc Chiny nie stają się wolne, ale jednocześnie ogromnie się zmieniają. Nie chodzi tu o staromodną formę autorytaryzmu - to jest forma znacznie nowocześniejsza, zdolna do wielu adaptacji. Chińczycy nieustannie eksperymentują, korzystając z zachodnich doświadczeń demokracji partycypacyjnej czy socjologicznych metod w rodzaju grup fokusowych. Ich celem jest zbudowanie stabilniejszej, odporniejszej na wstrząsy formy autorytaryzmu. Można ją nazwać dyktaturą deliberatywną. Nie ma w niej wyborów, zwiększa się natomiast pole konsultacji. Albo inny przykład: upłynie oczywiście bardzo dużo czasu, zanim Chiny staną się państwem prawa - nigdy zresztą nim nie były. Jednocześnie jest to jedyny monopartyjny kraj świata, który pozwala na pozywanie państwa przez obywateli.

    W ciągu pięciu lat liczba takich spraw wzrosła z 10 do 100 tysięcy. Liczba spraw wygranych przez obywateli jeszcze niedawno ograniczała się do kilku wyjątków, dziś wygrywają ich prawie połowę...

    W jakim stopniu zmiany te dotyczą partii komunistycznej? Kishore Mahbubani, jeden z ludzi odpowiedzialnych za sukces Singapuru, jest pełen podziwu dla KPCh. Twierdzi, że stała się ona dziś merytokracją wzorowaną na wielkich firmach międzynarodowych i nie ma nic wspólnego ze zmurszałym aparatem, którym zarządzali starcy.

    Oczywiście dziś nie jest tak jak dawniej, gdy Deng Xiaoping siedział sam w pokoju i zastanawiał się, co zrobić, w jakim kierunku powinny pójść Chiny. Partia jest w znacznym stopniu odmłodzona, jej zwykli członkowie częściej niż dotychczas kandydują

    w wyborach - w ostatnich latach na lokalnych i narodowych kongresach partii było o jedną czwartą więcej kandydatów niż stanowisk. A wracając do pańskiego pytania: porównanie z wielką międzynarodową korporacją rzeczywiście jest trafne. Tylko czy chcielibyśmy żyć w kraju zarządzanym przez Microsoft? Ja na pewno nie. I pan też nie, jak sądzę... Każda korporacja zarządzałaby na przykład Zimbabwe lepiej niż Robert Mugabe, ale to jeszcze nie oznacza, że jest ona formą władzy, której demokracja liberalna ma cokolwiek do pozazdroszczenia. Innymi słowy to, że KPCh staje się merytokracją, potwierdza jedynie moje wcześniejsze stwierdzenie: celem Pekinu jest zbudowanie inteligentniejszej formy dyktatury, gdzie partia stara się lepiej niż dotychczas zrozumieć, czego ludzie chcą. Ale nie robi tego przez wybory powszechne, tylko przez pewne formy publicznej konsultacji.

    Na razie Chiny szybko się rozwijają i mają sporo pieniędzy do redystrybuowania w razie jakiegoś mniejszego czy większego kryzysu. Co się jednak stanie, gdy dojdzie do zasadniczego załamania na rynku światowym, gdy rynek ten zacznie się kurczyć, a popyt na chińskie towary dramatycznie spadnie?

    Nie jestem futurologiem. Ale odpowiem panu w następujący sposób: tyle razy już przewidywano, że Chiny upadną z takiego czy innego powodu i za każdym razem okazywało się, że te prognozy były całkowicie błędne.

    Chodzi mi głównie o jedno: Chiny dowiodły, że można mieć bardzo szybki wzrost gospodarczy bez demokracji. Ale czy to oznacza, że można bez niej rozwiązywać zasadnicze kryzysy społeczne? To jest dziś argument ludzi powątpiewających w trwałość chińskiego sukcesu: demokracje zazwyczaj zwycięsko wychodzą z wielkich kryzysów, dyktatury znacznie rzadziej...

    Zachodnie analizy sytuacji w Chinach mają dziś jeden główny cel: ocalenie starej, dobrej teorii dowodzącej, że demokratyzacja jest nieunikniona. Niektórzy twierdzą, że Chiny staną się demokratyczne, gdy dochód na głowę osiągnie pięć tysięcy dolarów. Inni mówią z kolei, że wymogi współczesnej gospodarki - swobodny obieg informacji, wolność poszukiwań, rządy prawa - spowodują, że Chiny już niedługo będą miały wybór między demokratyzacją a bankructwem. Nie twierdzę, że teorie te okażą się nieprawdziwe w dłuższej perspektywie. Prawie każda teoria sprawdza się, jeśli zastosujemy wystarczająco długą perspektywę. Jednak to prowadzi do sytuacji,

    w której Zachód wielu rzeczy po prostu nie widzi. Na ślepo zakładamy na przykład, że klasa średnia będzie za demokracją. Tymczasem tak wcale nie musi być - i tak nie jest. W Rosji klasa średnia jest przeciwna demokracji, ponieważ posiada liczne dobra zdobyte często w dość dziwny sposób - i nie chce, by jej te dobra odebrano. W Chinach widzimy dokładnie to samo: klasa średnia jest przeciwko demokracji, ponieważ boi się, że 700 milionów biednych ogołoci ją z pieniędzy, które udało jej się w ciągu ostatnich lat zdobyć.

    Pankaj Mishra, z którym rozmawiałem o Indiach - a te w przeciwieństwie do Chin i Rosji są demokracją - powiedział mi dokładnie to samo: tamtejsza klasa średnia aż kipi ze złości na demokrację. Uważa, że demokracja szkodzi gospodarce, wszystko spowalnia. Stwierdził, że gdyby losy Indii potoczyły się inaczej - gdyby nie odziedziczyły one demokracji - na pewno dzisiaj by się nią nie stały...

    Jest jeszcze coś poza nieufnością klasy średniej do demokracji, czego Zachód nie widzi. Twierdzi się, że Chiny to niemal stalinowskie państwo odcięte od reszty świata przez aparat represyjny i cenzurę. To wielki błąd. Analogie z Rosją i Europą Wschodnią z lat 80. nie mają sensu. Rządy komunistyczne ujawniły swoją nicość, kiedy stworzony przez nie szary świat został za pomocą telewizji i innych mediów skonfrontowany z obrazem lepszego życia na Zachodzie...

    Tymczasem Chiny już są częścią kapitalistycznego świata...

    Właśnie. Są pełne wszelkiego rodzaju symboli konsumerystycznego świata, są nimi dosłownie zalane. I każdego roku wzrasta liczba ludzi, którzy mają do nich dostęp. To pokazuje, że Chiny są w stanie zasymilować niemal wszystko. Internet jest świetnym przykładem. Przypuszczano, że zmieni on oblicze Chin. Tymczasem to Chiny zmieniły oblicze internetu, zmuszając Google czy Microsoft do grania zgodnie z zasadami narzuconymi przez Pekin.

    W relacjach międzynarodowych Chiny starały się za wszelką cenę stosować taktykę stanowiącą odwrotność rosyjskiej. Putin uwielbia wygrażać, o wszystko się wykłócać, nieustannie prężyć muskuły. Tymczasem Chińczycy starali się wszystkich uspokajać, zapewniając, że chodzi im wyłącznie o pokojowy rozwój - ze strachu, że cały świat może się zmobilizować przeciwko nim. Wszystko było tu obliczone na uniknięcie konfliktu...

    Chińczycy byli przerażeni tym, do jakiego stopnia świat postrzega ich coraz większą potęgę jako zagrożenie. Dla Chin celem numer jeden jest to, by zapewnić sobie spokojne otoczenie zewnętrzne i dzięki temu nadal kontynuować reformy ekonomiczne. Dlatego zapewniają, że w przeciwieństwie do USA nie będą starali się stworzyć hegemonicznej potęgi nastawionej na budowanie sojuszy przeciwko innym państwom. Przekonują, że chiński rozwój stworzy sytuację, w której będą jedynie wygrani, że jedynym rezultatem będzie ogólna prosperity i zwycięstwo pokoju. Ta zmiana zaczęła się już za Denga - w sferze gospodarczej wycofał się on z centralnego planowania, a w polityce zagranicznej porzucił sponsorowanie komunistycznych piątych kolumn w południowo-wschodniej Azji, zakończył spory graniczne z Indiami, przestał traktować instytucje międzynarodowe jako wcielenie wszelkiego zła. Chiny miały pozostać neutralne w wojnach i wszelkich konfliktach. A chińska polityka zagraniczna miała stać się niewidzialna zgodnie z zaleceniem Denga: "Nie wystawiaj głowy na zewnątrz".

    Kłopot z podobną strategią polega, jak wiadomo, na tym, że im stajemy się więksi, tym trudniej zachować niewidzialność. Za Denga Chiny były słabym państwem i - mimo swych rozmiarów - ekonomicznym karłem. Dziś już tak nie jest...

    To prawda. Im bardziej chińska potęga wzrasta, tym cała ta linia staje się trudniejsza do utrzymania. Trudno schylać głowę nisko, gdy rosnąc w siłę, wchodzi się w konflikt interesów z innymi krajami. Inni też zaczynają domagać się coraz więcej - choćby zaangażowania w rozwiązywanie światowych konfliktów. A to jest często mało wygodne z gospodarczego punktu widzenia. Tu jednak trzeba sobie powiedzieć dwie rzeczy. Po pierwsze, teoria pokojowego wzrostu mimo swych zasadniczych braków (nie mówiła na przykład nic o tym, jak powinny wyglądać reformy polityczne wewnątrz kraju ani jak powinien wyglądać ład światowy) okazała się sukcesem. Oczywiście utrwalenie chińskiej soft power będzie wymagało politycznych reform. Jednak jak dotychczas - przynajmniej przed wydarzeniami w Tybecie - Chiny okazały się głównym beneficjentem kryzysu popularności Ameryki po wojnie w Iraku. Właśnie dlatego, że tam gdzie Amerykanie mówią o wojnie, Chińczycy mówią o pokoju. Tam gdzie Amerykanie mówią o sankcjach, Chińczycy oferują pomoc bez żadnych warunków wstępnych. Tam gdzie Amerykanie są symbolem terapii szokowej i neoliberalizmu, Chińczycy zalecają gradualizm, stopniowe zmiany. Po drugie, kiedy ludzie stają się silniejsi, stają się także bardziej asertywni. To główny powód, dla którego chińska polityka zagraniczna przechodzi dziś zasadniczą zmianę. Chiny nadal chcą utrzymać spokojne otoczenie zagraniczne, ale jednocześnie nieustannie toczy się tam dyskusja, jak poradzić sobie z resztą świata...

    Aby stać się responsible stakeholder, odpowiedzialnym udziałowcem światowego porządku, jak to kilka lat temu ujął ówczesny zastępca sekretarza stanu w administracji Busha Robert Zoellick?

    Oni tego sformułowania nienawidzą. Lepiej go nigdy nie używać przy Chińczykach. Ich zdaniem jedyny sens tych słów sprowadza się do tego, że to Amerykanie mają decydować, kto jest odpowiedzialny, a kto nie. A Chińczycy chcą czegoś zupełnie innego - chcą na dłuższą metę zbudować światowy porządek na wzór i podobieństwo Chin. Chcą świata, gdzie rządy narodowe są panami swego własnego przeznaczenia i są całkowicie niezależne od kaprysów światowego kapitału czy polityki zagranicznej prowadzonej przez USA. Chcą inwestycji, technologii i dostępu do światowych rynków, ale nie chcą być zarażeni przez zachodnie wartości. Nie chcą, by Chiny zostały spłaszczone przez globalizację. Chcą tak zmienić reguły światowego współzawodnictwa, aby stały się one odzwierciedleniem chińskiej siły.

    Podkreśla pan, że Chiny rywalizują z amerykańskim wzorcem neoliberalnego płaskiego świata, gdzie wszędzie stosuje się te same procedury, aby osiągnąć sukces. Ale

    w równym stopniu stanowią zagrożenie także dla europejskiego wzorca...

    To prawda. Organizacje międzynarodowe, którym patronują Chiny - jak choćby Szanghajska Organizacja Współpracy - na pozór przypominają Unię Europejską nastawioną na liberalny multilateralizm. Jednak w rzeczywistości stanowią zaczątki chińskiego porządku światowego, gdzie liczy się jedynie suwerenność państwowa, gdzie państwa całkowicie odrzucają obcą interwencję w obronie praw jednostki - nawet gdy prawa te są gwałcone w drastyczny sposób. Dziś coraz wyraźniej widzimy, że w przeciwieństwie do lat 90. nie mamy do czynienia z rozwojem światowych demokracji, lecz wprost przeciwnie - ze stagnacją wolności. Chiny nie są co prawda jedyną przyczyną tego stanu rzeczy (Bush podważył wszelką prawomocność promowania demokracji za sprawą wojny w Iraku, a Putin też zrobił swoje), ale w ogromnym stopniu się do tego przyczyniły. Kontrast między ich sukcesem a Rosją czasów Jelcyna przyczynił się do rozpowszechnienia przekonania, że reformy gospodarcze muszą poprzedzać reformy polityczne. Ten mit założycielski stał się gigantyczną przeszkodą dla państw promujących demokrację. Co gorsza, Chiny pokazały, że nie ma związku między wzrostem gospodarczym a demokracją. One same są dziś największym aktywnym promotorem autokracji. Dyktatorzy, aby dostać pomoc gospodarczą od Zachodu, musieli obiecywać poprawę, respektowanie praw człowieka. Dziś mają inną możliwość - wystarczy poprosić Pekin. Ale to nie są jedynie pieniądze. Chiny oferują także wsparcie polityczne w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, szkolenia w zakresie tłumienia opozycji czy dostawy sprzętu do szpiegowania ludności. Nawiasem mówiąc, ONZ staje się w coraz większym stopniu narzędziem promowania chińskiej wizji świata na tle malejącego wpływu USA. W ciągu ostatnich dziesięciu lat w głosowaniach dotyczących praw człowieka liczba amerykańskich zwycięstw spadła z 50 procent do niecałych 25, podczas gdy Chiny podwoiły swój wynik: z 40 do ponad 80 procent wygranych...

    Dziś cały Zachód obawia się dalszego wzrostu potęgi Chin - choćby dlatego, że zaczynamy odczuwać ekonomiczne efekty tej wielkiej zmiany. Boimy się spadku płac

    w niektórych sektorach gospodarki związanego z chińską konkurencją albo szybkiego wzrostu cen związanego z tym, że Chiny konsumują nie tylko mnóstwo surowców energetycznych, ale także mleka, mięsa itd. Ten strach Zachodu ma swoje lustrzane odbicie w Pekinie - tam obawiają się konsekwencji schyłku Zachodu...Chiny budują swój własny model międzynarodowego ładu

    Przez lata władze Państwa Środka uznawały, że najskuteczniejszą metodą modernizacji kraju jest zastosowanie zachodnich recept ekonomicznych - zauważa Leonard. Kopiowały więc liberalne rozwiązania i nie sprzeciwiały się dominacji Ameryki. Ale ta epoka należy już do przeszłości. Dziś Chińczycy zaczynają budować zręby międzynarodowego ładu, który wciela w życie ich własne reguły gry. "Chińczycy chcą na dłuższą metę zbudować światowy porządek na wzór i podobieństwo Chin. Chcą świata, gdzie rządy narodowe są panami swego własnego przeznaczenia i są całkowicie niezależne od kaprysów światowego kapitału czy polityki zagranicznej prowadzonej przez USA. Nie chcą, by Chiny zostały spłaszczone przez globalizację. Chcą tak zmienić reguły światowego współzawodnictwa, aby stały się one odzwierciedleniem chińskiej siły".

    Mark Leonard, brytyjski analityk i teoretyk spraw zagranicznych. Był specjalistą ds. stosunków międzynarodowych Centre for European Reform, kierował również Foreign Policy Centre, think tankiem założonym z inicjatywy premiera Tony'ego Blaira i sekretarza Robina Cooka. Obecnie jest dyrektorem wykonawczym ogólnoeuropejskiego think tanku European Council on Foreign Relations. W 2005 roku opublikował głośną książkę "Why Europe Will Run the 21st Century". Argumentował w niej, że Unia Europejska stworzyła model organizacji politycznej, który w XXI wieku będzie wzorem dla państw na całym świecie. Ostatnio w "Europie" nr 207 z 22 marca opublikowaliśmy jego tekst "O czym myślą Chiny".


    http://www.dziennik.pl/dziennik/europa/article187727/N...

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Biznes Azja Chiny w temacie Chiny zastępują USA w roli globalnego lidera - Dziennik.pl
    8.06.2008, 16:18

    Najważniejsze są Chiny

    twierdzi Mark Leonard, politolog

    sobota 7 czerwca 2008, Dziennik.pl

    Inna nowoczesność?

    Na pytanie, kto mógłby zastąpić Stany Zjednoczone w roli globalnego lidera, najczęściej słychać odpowiedź: Chiny. Może jeszcze nie dziś, może za 10 - 20 lat - wskazują zwolennicy tej tezy - ale Państwo Środka na pewno zdystansuje Amerykę. W końcu już teraz uzależniło ją od siebie, finansując jej ogromne zadłużenie... Dla naszego dzisiejszego rozmówcy Marka Leonarda błyskawiczny wzrost znaczenia Chin na arenie międzynarodowej jest najważniejszym wydarzeniem epoki, w której żyjemy. Oto po raz pierwszy w dziejach niezachodni kraj ma szansę stać się supermocarstwem decydującym o losach świata. Chiny zyskują wpływy nie tylko za sprawą dynamicznej gospodarki. Ich pozycja umacnia się, bo wedle Leonarda wypracowały model rozwoju stanowiący realną alternatywę dla liberalno-demokratycznego modelu zachodniego. Sukcesy Pekinu są nadzieją dla krajów, które z różnych powodów nie chcą kopiować europejskich czy amerykańskich wzorców. Tam gdzie Zachód domaga się przestrzegania standardów, Chińczycy oferują pomoc bez żadnych warunków wstępnych. Nic dziwnego więc, że coraz liczniejsza grupa państw azjatyckich i afrykańskich właśnie Chiny uznaje za wiarygodnego gwaranta własnego bezpieczeństwa ekonomicznego i politycznego.

    rozmowę prowadzi Maciej Nowicki

    Prowokacyjnie podkreśla pan, że za 50 czy 100 lat nikt już nie będzie pamiętał o 11 września czy wojnie w Iraku. Jedynym naprawdę istotnym wydarzeniem rozgrywającym się na naszych oczach są narodziny potęgi Chin - to zmiana na skalę upadku Związku Sowieckiego czy zmierzchu imperium rzymskiego...

    Dlaczego nie ulega wątpliwości, że narodziny chińskiej potęgi to największe wydarzenie naszych czasów? Bo chodzi tu o strukturalną zmianę w porządku światowym, a zamachy 11 września czymś takim nie były - nie podważały zasadniczego układu sił. Na naszych oczach Chiny stały się państwem, bez którego nie sposób rozwiązać właściwie żadnego problemu uznawanego za istotny. Kiedy mówimy o zmianach klimatycznych, wszyscy zdają sobie sprawę, że bez współpracy ze strony Chin nie znajdziemy tu rozwiązania. A kiedy dyskutujemy w Europie na temat tego, czy uda się nam powstrzymać Iran od zbudowania bomby jądrowej, doskonale wiemy, że Chiny stanowić będą część rozwiązania albo część problemu. Nie poprawimy katastrofalnej sytuacji w Birmie bez udziału Chin. To samo jest z ludobójstwem w Darfurze. I tak dalej...

    Już od dawna jesteśmy świadomi, że Chiny mają ogromny wpływ na światową gospodarkę. Teraz przechodzimy do kolejnego etapu - zaczynamy postrzegać ten kraj nie tylko jako superpotęgę ekonomiczną, ale także superpotęgę polityczną...

    I na tym nie koniec - do niedawna skupialiśmy uwagę na kwestiach ekonomicznych związanych z Chinami, dziś skupiamy ją na kwestiach politycznych, a niedługo wielka zmiana będzie dotyczyć sfery idei i ideologii. Dlatego właśnie sądzę, że Chiny to naprawdę wielka sprawa. Mamy do czynienia z państwem, które być może jeszcze za mojego życia stanie się największą gospodarką świata. Już dziś co drugie ubranie czy buty na świecie noszą naszywkę "Made in China". Chiny produkują najwięcej komputerów na świecie. Zużywają 40 procent światowego cementu, 40 procent węgla, 30 procent stali i 12 procent energii. Mają wpływ na życie codzienne każdego z nas: podwyższając cenę ropy i jednocześnie obniżając ceny elektroniki, zatapiając europejski przemysł tekstylny i jednocześnie pompując niewyobrażalne pieniądze w amerykańską gospodarkę. Szybkość, z jaką wszystko się tam toczy, jest oszałamiająca. Przez trzy lata jeździłem do Chin bardzo często - nierzadko po dwóch miesiącach nie byłem w stanie rozpoznać miejsca, które wcześniej wielokrotnie widziałem. Chiny wprowadziły 300 milionów ludzi w nowoczesność - z absolutnego wiejskiego zacofania - w ciągu zaledwie 30 lat! Europie zajęło to 200 lat. Ale to oszołomienie statystykami, szybkością, skalą zmian nie powinno nam przesłaniać jeszcze istotniejszej kwestii: do jakiego stopnia narodziny chińskiej potęgi zmienią naturę naszego świata. Chiny mają zupełnie inny od Stanów Zjednoczonych pomysł na globalny ład. Po raz pierwszy od zakończenia zimnej wojny potęga niezachodnia będzie miała wpływ na definiowanie i reguły rozwiązywania najistotniejszych kwestii. Chiny zaczynają myśleć na własny rachunek i cały świat będzie to musiał wziąć pod uwagę.

    Jedno widzimy od razu: we wszystkich chińskich sporach ideowych demokracja jest właściwie nieobecna. A jeśli już się pojawia, to jako synonim chaosu...

    W latach 80. czy 90. Chiny były naśladowcami modelu amerykańskiego. Czytano Friedmana i Hayeka - filozofia wolnego rynku stała się jedynym wyznacznikiem reform ekonomicznych. Polityka zagraniczna Stanów Zjednoczonych określała to, co pożądane na światowej scenie, a Chińczycy byli gotowi niemal na wszystko, byle uniknąć gniewu hegemona. Wang Xiaodong, jeden z chińskich ideologów nowego nacjonalizmu, twierdzi, że ta bezwarunkowa akceptacja amerykańskiego punktu widzenia wynikała przede wszystkim z nienawiści do samych siebie. Chińczycy uważali się za podrzędny naród z podrzędną historią. Xiaodong mówi wręcz: "To nie różniło się bardzo od rasizmu Hitlera, tyle że w przeciwieństwie do nazizmu głównym celem oddziaływania rasistowskiej ideologii stał się własny naród". Ten zwrot ku Zachodowi oznaczał również, że liberalna demokracja była standardem dla reform politycznych. Dziś Chińczycy już tak nie myślą. Mówią coraz częściej: "Wy, ludzie Zachodu, mówicie o demokracji tak, jakby to była religia, na którą musi zostać nawrócony cały świat. Tymczasem wybory nie rozwiążą żadnego problemu, z którym mają do czynienia dzisiejsze Chiny".

    Skąd wzięła się ta zmiana? Bardzo często mówi się, że wszystkiemu winien jest Gorbaczow. Upadek Związku Sowieckiego, a potem gigantyczne kłopoty gospodarcze nowej Rosji przekonały Chińczyków ostatecznie, że najgorszym z możliwych rozwiązań jest polityczna liberalizacja. Rosja stała się swego rodzaju antymodelem dla Chin...

    Związek Sowiecki stanowił absolutny wzorzec dla Mao, kiedy tworzył on komunistyczne państwo. Niemal wszystko - od instytucji po propagandę - zostało przeniesione z Moskwy i poddane jedynie nieznacznemu lokalnemu retuszowi. Chińczykom wydawało się, że na zawsze pozostaną mniejszym bratem Moskwy, że Rosjanie mają nad nimi technologiczną przewagę. Upadek Związku Sowieckiego był dla nich gigantyczną traumą, jednym z kilku najboleśniejszych obrazów w chińskiej psyche. Chińska elita nie miała wątpliwości, gdzie Rosjanie się pomylili: nie należało zaczynać reform politycznych przed reformami ekonomicznymi. Był jeszcze jeden powód odrzucenia demokracji związany z innym traumatycznym doświadczeniem - rewolucją kulturalną. Rewolucja kulturalna była wojną wszystkich ze wszystkimi, przyniosła mnóstwo ofiar. Nikt nie przestrzegał prawa, niezliczone frakcje walczyły do krwawego końca. Wielu obawia się, że demokratyczne wybory oznaczałyby dziś ponowne wypuszczenie dżina z butelki: powstałby chaos, biedni wieśniacy wystąpiliby przeciwko rodzącej się klasie średniej, a Chiny - i to jest najgorsze - rozpadłyby się. Ale o tej zmianie stosunku do liberalnej demokracji nie zdecydowały jedynie klęski. Ona dokonuje się w ogromnym stopniu także z powodu dzisiejszej sytuacji - z powodu tego, że Chińczycy tak doskonale sobie radzą. I dalej chcą podążać tą ścieżką. Wierzą, że wybierając rządy prawa bez demokracji - tak jak zrobił to w przeszłości Singapur - zapewnią sobie dalszy wzrost, przyciągną kolejne zagraniczne inwestycje, wykorzenią korupcję i zbudują silną tożsamość narodową.

    Robert Kagan w swojej ostatniej książce przedstawia dzisiejszy świat jako pole konfliktu ideologicznego między demokracjami i autokracjami. Na pytanie, czym różnią się obecne Chiny od autokracji XIX-wiecznych, Kagan odpowiedział mi, że niemal niczym, tyle że w przeciwieństwie do nich funkcjonują w świecie zglobalizowanej gospodarki. A jak pan odpowiedziałby na to pytanie? Czy wystarczy nazwać Chiny autokracją, by zrozumieć zasady, na jakich funkcjonują?

    Nie ulega wątpliwości, że Chiny nie są demokratycznym krajem, gdzie szanuje się uprawnienia jednostki. Tamtejsze prawa dotyczące zgromadzeń publicznych są przerażające. Lekcja kolorowych rewolucji - na Ukrainie, w Gruzji - przekonała Pekin, że organizacje pozarządowe to wróg publiczny. Okrucieństwo, z jakim potraktowano łagodne Falun Gong, zaskoczyło wszystkich. Widzieliśmy też, co stało się ostatnio w Tybecie. Tak więc Chiny nie stają się wolne, ale jednocześnie ogromnie się zmieniają. Nie chodzi tu o staromodną formę autorytaryzmu - to jest forma znacznie nowocześniejsza, zdolna do wielu adaptacji. Chińczycy nieustannie eksperymentują, korzystając z zachodnich doświadczeń demokracji partycypacyjnej czy socjologicznych metod w rodzaju grup fokusowych. Ich celem jest zbudowanie stabilniejszej, odporniejszej na wstrząsy formy autorytaryzmu. Można ją nazwać dyktaturą deliberatywną. Nie ma w niej wyborów, zwiększa się natomiast pole konsultacji. Albo inny przykład: upłynie oczywiście bardzo dużo czasu, zanim Chiny staną się państwem prawa - nigdy zresztą nim nie były. Jednocześnie jest to jedyny monopartyjny kraj świata, który pozwala na pozywanie państwa przez obywateli.

    W ciągu pięciu lat liczba takich spraw wzrosła z 10 do 100 tysięcy. Liczba spraw wygranych przez obywateli jeszcze niedawno ograniczała się do kilku wyjątków, dziś wygrywają ich prawie połowę...

    W jakim stopniu zmiany te dotyczą partii komunistycznej? Kishore Mahbubani, jeden z ludzi odpowiedzialnych za sukces Singapuru, jest pełen podziwu dla KPCh. Twierdzi, że stała się ona dziś merytokracją wzorowaną na wielkich firmach międzynarodowych i nie ma nic wspólnego ze zmurszałym aparatem, którym zarządzali starcy.

    Oczywiście dziś nie jest tak jak dawniej, gdy Deng Xiaoping siedział sam w pokoju i zastanawiał się, co zrobić, w jakim kierunku powinny pójść Chiny. Partia jest w znacznym stopniu odmłodzona, jej zwykli członkowie częściej niż dotychczas kandydują

    w wyborach - w ostatnich latach na lokalnych i narodowych kongresach partii było o jedną czwartą więcej kandydatów niż stanowisk. A wracając do pańskiego pytania: porównanie z wielką międzynarodową korporacją rzeczywiście jest trafne. Tylko czy chcielibyśmy żyć w kraju zarządzanym przez Microsoft? Ja na pewno nie. I pan też nie, jak sądzę... Każda korporacja zarządzałaby na przykład Zimbabwe lepiej niż Robert Mugabe, ale to jeszcze nie oznacza, że jest ona formą władzy, której demokracja liberalna ma cokolwiek do pozazdroszczenia. Innymi słowy to, że KPCh staje się merytokracją, potwierdza jedynie moje wcześniejsze stwierdzenie: celem Pekinu jest zbudowanie inteligentniejszej formy dyktatury, gdzie partia stara się lepiej niż dotychczas zrozumieć, czego ludzie chcą. Ale nie robi tego przez wybory powszechne, tylko przez pewne formy publicznej konsultacji.

    Na razie Chiny szybko się rozwijają i mają sporo pieniędzy do redystrybuowania w razie jakiegoś mniejszego czy większego kryzysu. Co się jednak stanie, gdy dojdzie do zasadniczego załamania na rynku światowym, gdy rynek ten zacznie się kurczyć, a popyt na chińskie towary dramatycznie spadnie?

    Nie jestem futurologiem. Ale odpowiem panu w następujący sposób: tyle razy już przewidywano, że Chiny upadną z takiego czy innego powodu i za każdym razem okazywało się, że te prognozy były całkowicie błędne.

    Chodzi mi głównie o jedno: Chiny dowiodły, że można mieć bardzo szybki wzrost gospodarczy bez demokracji. Ale czy to oznacza, że można bez niej rozwiązywać zasadnicze kryzysy społeczne? To jest dziś argument ludzi powątpiewających w trwałość chińskiego sukcesu: demokracje zazwyczaj zwycięsko wychodzą z wielkich kryzysów, dyktatury znacznie rzadziej...

    Zachodnie analizy sytuacji w Chinach mają dziś jeden główny cel: ocalenie starej, dobrej teorii dowodzącej, że demokratyzacja jest nieunikniona. Niektórzy twierdzą, że Chiny staną się demokratyczne, gdy dochód na głowę osiągnie pięć tysięcy dolarów. Inni mówią z kolei, że wymogi współczesnej gospodarki - swobodny obieg informacji, wolność poszukiwań, rządy prawa - spowodują, że Chiny już niedługo będą miały wybór między demokratyzacją a bankructwem. Nie twierdzę, że teorie te okażą się nieprawdziwe w dłuższej perspektywie. Prawie każda teoria sprawdza się, jeśli zastosujemy wystarczająco długą perspektywę. Jednak to prowadzi do sytuacji,

    w której Zachód wielu rzeczy po prostu nie widzi. Na ślepo zakładamy na przykład, że klasa średnia będzie za demokracją. Tymczasem tak wcale nie musi być - i tak nie jest. W Rosji klasa średnia jest przeciwna demokracji, ponieważ posiada liczne dobra zdobyte często w dość dziwny sposób - i nie chce, by jej te dobra odebrano. W Chinach widzimy dokładnie to samo: klasa średnia jest przeciwko demokracji, ponieważ boi się, że 700 milionów biednych ogołoci ją z pieniędzy, które udało jej się w ciągu ostatnich lat zdobyć.

    Pankaj Mishra, z którym rozmawiałem o Indiach - a te w przeciwieństwie do Chin i Rosji są demokracją - powiedział mi dokładnie to samo: tamtejsza klasa średnia aż kipi ze złości na demokrację. Uważa, że demokracja szkodzi gospodarce, wszystko spowalnia. Stwierdził, że gdyby losy Indii potoczyły się inaczej - gdyby nie odziedziczyły one demokracji - na pewno dzisiaj by się nią nie stały...

    Jest jeszcze coś poza nieufnością klasy średniej do demokracji, czego Zachód nie widzi. Twierdzi się, że Chiny to niemal stalinowskie państwo odcięte od reszty świata przez aparat represyjny i cenzurę. To wielki błąd. Analogie z Rosją i Europą Wschodnią z lat 80. nie mają sensu. Rządy komunistyczne ujawniły swoją nicość, kiedy stworzony przez nie szary świat został za pomocą telewizji i innych mediów skonfrontowany z obrazem lepszego życia na Zachodzie...

    Tymczasem Chiny już są częścią kapitalistycznego świata...

    Właśnie. Są pełne wszelkiego rodzaju symboli konsumerystycznego świata, są nimi dosłownie zalane. I każdego roku wzrasta liczba ludzi, którzy mają do nich dostęp. To pokazuje, że Chiny są w stanie zasymilować niemal wszystko. Internet jest świetnym przykładem. Przypuszczano, że zmieni on oblicze Chin. Tymczasem to Chiny zmieniły oblicze internetu, zmuszając Google czy Microsoft do grania zgodnie z zasadami narzuconymi przez Pekin.

    W relacjach międzynarodowych Chiny starały się za wszelką cenę stosować taktykę stanowiącą odwrotność rosyjskiej. Putin uwielbia wygrażać, o wszystko się wykłócać, nieustannie prężyć muskuły. Tymczasem Chińczycy starali się wszystkich uspokajać, zapewniając, że chodzi im wyłącznie o pokojowy rozwój - ze strachu, że cały świat może się zmobilizować przeciwko nim. Wszystko było tu obliczone na uniknięcie konfliktu...

    Chińczycy byli przerażeni tym, do jakiego stopnia świat postrzega ich coraz większą potęgę jako zagrożenie. Dla Chin celem numer jeden jest to, by zapewnić sobie spokojne otoczenie zewnętrzne i dzięki temu nadal kontynuować reformy ekonomiczne. Dlatego zapewniają, że w przeciwieństwie do USA nie będą starali się stworzyć hegemonicznej potęgi nastawionej na budowanie sojuszy przeciwko innym państwom. Przekonują, że chiński rozwój stworzy sytuację, w której będą jedynie wygrani, że jedynym rezultatem będzie ogólna prosperity i zwycięstwo pokoju. Ta zmiana zaczęła się już za Denga - w sferze gospodarczej wycofał się on z centralnego planowania, a w polityce zagranicznej porzucił sponsorowanie komunistycznych piątych kolumn w południowo-wschodniej Azji, zakończył spory graniczne z Indiami, przestał traktować instytucje międzynarodowe jako wcielenie wszelkiego zła. Chiny miały pozostać neutralne w wojnach i wszelkich konfliktach. A chińska polityka zagraniczna miała stać się niewidzialna zgodnie z zaleceniem Denga: "Nie wystawiaj głowy na zewnątrz".

    Kłopot z podobną strategią polega, jak wiadomo, na tym, że im stajemy się więksi, tym trudniej zachować niewidzialność. Za Denga Chiny były słabym państwem i - mimo swych rozmiarów - ekonomicznym karłem. Dziś już tak nie jest...

    To prawda. Im bardziej chińska potęga wzrasta, tym cała ta linia staje się trudniejsza do utrzymania. Trudno schylać głowę nisko, gdy rosnąc w siłę, wchodzi się w konflikt interesów z innymi krajami. Inni też zaczynają domagać się coraz więcej - choćby zaangażowania w rozwiązywanie światowych konfliktów. A to jest często mało wygodne z gospodarczego punktu widzenia. Tu jednak trzeba sobie powiedzieć dwie rzeczy. Po pierwsze, teoria pokojowego wzrostu mimo swych zasadniczych braków (nie mówiła na przykład nic o tym, jak powinny wyglądać reformy polityczne wewnątrz kraju ani jak powinien wyglądać ład światowy) okazała się sukcesem. Oczywiście utrwalenie chińskiej soft power będzie wymagało politycznych reform. Jednak jak dotychczas - przynajmniej przed wydarzeniami w Tybecie - Chiny okazały się głównym beneficjentem kryzysu popularności Ameryki po wojnie w Iraku. Właśnie dlatego, że tam gdzie Amerykanie mówią o wojnie, Chińczycy mówią o pokoju. Tam gdzie Amerykanie mówią o sankcjach, Chińczycy oferują pomoc bez żadnych warunków wstępnych. Tam gdzie Amerykanie są symbolem terapii szokowej i neoliberalizmu, Chińczycy zalecają gradualizm, stopniowe zmiany. Po drugie, kiedy ludzie stają się silniejsi, stają się także bardziej asertywni. To główny powód, dla którego chińska polityka zagraniczna przechodzi dziś zasadniczą zmianę. Chiny nadal chcą utrzymać spokojne otoczenie zagraniczne, ale jednocześnie nieustannie toczy się tam dyskusja, jak poradzić sobie z resztą świata...

    Aby stać się responsible stakeholder, odpowiedzialnym udziałowcem światowego porządku, jak to kilka lat temu ujął ówczesny zastępca sekretarza stanu w administracji Busha Robert Zoellick?

    Oni tego sformułowania nienawidzą. Lepiej go nigdy nie używać przy Chińczykach. Ich zdaniem jedyny sens tych słów sprowadza się do tego, że to Amerykanie mają decydować, kto jest odpowiedzialny, a kto nie. A Chińczycy chcą czegoś zupełnie innego - chcą na dłuższą metę zbudować światowy porządek na wzór i podobieństwo Chin. Chcą świata, gdzie rządy narodowe są panami swego własnego przeznaczenia i są całkowicie niezależne od kaprysów światowego kapitału czy polityki zagranicznej prowadzonej przez USA. Chcą inwestycji, technologii i dostępu do światowych rynków, ale nie chcą być zarażeni przez zachodnie wartości. Nie chcą, by Chiny zostały spłaszczone przez globalizację. Chcą tak zmienić reguły światowego współzawodnictwa, aby stały się one odzwierciedleniem chińskiej siły.

    Podkreśla pan, że Chiny rywalizują z amerykańskim wzorcem neoliberalnego płaskiego świata, gdzie wszędzie stosuje się te same procedury, aby osiągnąć sukces. Ale

    w równym stopniu stanowią zagrożenie także dla europejskiego wzorca...

    To prawda. Organizacje międzynarodowe, którym patronują Chiny - jak choćby Szanghajska Organizacja Współpracy - na pozór przypominają Unię Europejską nastawioną na liberalny multilateralizm. Jednak w rzeczywistości stanowią zaczątki chińskiego porządku światowego, gdzie liczy się jedynie suwerenność państwowa, gdzie państwa całkowicie odrzucają obcą interwencję w obronie praw jednostki - nawet gdy prawa te są gwałcone w drastyczny sposób. Dziś coraz wyraźniej widzimy, że w przeciwieństwie do lat 90. nie mamy do czynienia z rozwojem światowych demokracji, lecz wprost przeciwnie - ze stagnacją wolności. Chiny nie są co prawda jedyną przyczyną tego stanu rzeczy (Bush podważył wszelką prawomocność promowania demokracji za sprawą wojny w Iraku, a Putin też zrobił swoje), ale w ogromnym stopniu się do tego przyczyniły. Kontrast między ich sukcesem a Rosją czasów Jelcyna przyczynił się do rozpowszechnienia przekonania, że reformy gospodarcze muszą poprzedzać reformy polityczne. Ten mit założycielski stał się gigantyczną przeszkodą dla państw promujących demokrację. Co gorsza, Chiny pokazały, że nie ma związku między wzrostem gospodarczym a demokracją. One same są dziś największym aktywnym promotorem autokracji. Dyktatorzy, aby dostać pomoc gospodarczą od Zachodu, musieli obiecywać poprawę, respektowanie praw człowieka. Dziś mają inną możliwość - wystarczy poprosić Pekin. Ale to nie są jedynie pieniądze. Chiny oferują także wsparcie polityczne w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, szkolenia w zakresie tłumienia opozycji czy dostawy sprzętu do szpiegowania ludności. Nawiasem mówiąc, ONZ staje się w coraz większym stopniu narzędziem promowania chińskiej wizji świata na tle malejącego wpływu USA. W ciągu ostatnich dziesięciu lat w głosowaniach dotyczących praw człowieka liczba amerykańskich zwycięstw spadła z 50 procent do niecałych 25, podczas gdy Chiny podwoiły swój wynik: z 40 do ponad 80 procent wygranych...

    Dziś cały Zachód obawia się dalszego wzrostu potęgi Chin - choćby dlatego, że zaczynamy odczuwać ekonomiczne efekty tej wielkiej zmiany. Boimy się spadku płac

    w niektórych sektorach gospodarki związanego z chińską konkurencją albo szybkiego wzrostu cen związanego z tym, że Chiny konsumują nie tylko mnóstwo surowców energetycznych, ale także mleka, mięsa itd. Ten strach Zachodu ma swoje lustrzane odbicie w Pekinie - tam obawiają się konsekwencji schyłku Zachodu...Chiny budują swój własny model międzynarodowego ładu

    Przez lata władze Państwa Środka uznawały, że najskuteczniejszą metodą modernizacji kraju jest zastosowanie zachodnich recept ekonomicznych - zauważa Leonard. Kopiowały więc liberalne rozwiązania i nie sprzeciwiały się dominacji Ameryki. Ale ta epoka należy już do przeszłości. Dziś Chińczycy zaczynają budować zręby międzynarodowego ładu, który wciela w życie ich własne reguły gry. "Chińczycy chcą na dłuższą metę zbudować światowy porządek na wzór i podobieństwo Chin. Chcą świata, gdzie rządy narodowe są panami swego własnego przeznaczenia i są całkowicie niezależne od kaprysów światowego kapitału czy polityki zagranicznej prowadzonej przez USA. Nie chcą, by Chiny zostały spłaszczone przez globalizację. Chcą tak zmienić reguły światowego współzawodnictwa, aby stały się one odzwierciedleniem chińskiej siły".

    Mark Leonard, brytyjski analityk i teoretyk spraw zagranicznych. Był specjalistą ds. stosunków międzynarodowych Centre for European Reform, kierował również Foreign Policy Centre, think tankiem założonym z inicjatywy premiera Tony'ego Blaira i sekretarza Robina Cooka. Obecnie jest dyrektorem wykonawczym ogólnoeuropejskiego think tanku European Council on Foreign Relations. W 2005 roku opublikował głośną książkę "Why Europe Will Run the 21st Century". Argumentował w niej, że Unia Europejska stworzyła model organizacji politycznej, który w XXI wieku będzie wzorem dla państw na całym świecie. Ostatnio w "Europie" nr 207 z 22 marca opublikowaliśmy jego tekst "O czym myślą Chiny".


    http://www.dziennik.pl/dziennik/europa/article187727/N...

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Biznes Azja Chiny w temacie Linki różne 3
    20.05.2008, 22:44

    Ministerstwo Gospodarki Portal Promocji Eksportu

    http://www.polishproducts.gov.pl/ppe/glowna?jezyk=pl&k...

    Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych S.A.

    http://www.paiz.gov.pl/index/

    Konsulat Generalny w Szanghaju

    http://www.polandshanghai.org/pdefault.htm

    Ambasada RP w Pekinie

    http://www.polandembassychina.net/PO/ambsasda.htm

    Wydział Ekonomiczno-Handlowy Ambasady RP w Pekinie

    http://www.polecom.com.cn/poland/about.htm

    Konsulat Generalny w Hong Kongu

    http://www.polandtrade.com.hk/main.htm

    Wydział Ekonomiczno-Handlowy Konsulatu RP w Hong Kongu

    http://www.polandtrade.com.hk/new/linki.htm

    Wydział Ekonomiczno-Handlowy Konsulatu RP w Kantonie

    http://www.polandguangzhou.com/pl/content.htm

    Ambasada ChRL w Warszawie

    http://www.chinaembassy.org.pl/pol/

    Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Chińskiej

    http://tppch.pl/

    W języku angielskim:

    Bogate źródło informacji biznesowych:

    http://www.internationalist.com/business/China.php

    http://www.chinainfo.org/

    Informacje praktyczne:

    http://hongkong.fateback.com/Chiny.html

    Informacje promocja:

    http://www.parp.gov.pl/doc/forum/forum06/formu6_1_19.pdf

    http://www.csm.org.pl/pl/files/Program_%20Promocja_Pol...

    Służba Celna Rzeczypospolitej Polskiej
    System ISZTAR - Informacja Taryfowa

    http://isztar.mf.gov.pl:7080/taryfa_celna/web/main_PL

    http://www.mf.gov.pl/sluzba_celna/aktualnosci/index.php

    http://ec.europa.eu/taxation_customs/dds/pl/home.htm

    https://www.celina.krakow.uc.gov.pl/kalkulator/index.jsp

    Portal Promocji Eksportu:

    http://www.eksporter.gov.pl/ppe/glowna

    Podstawowe terminy Incoterms:

    http://www.exporter.pl/zarzadzanie/eksport/2incoterms....

    Zdjęcie: DCI http://www.discoverychannel.pl

    Informacje:

    Xinhua

    http://www.chinaview.cn/

    China View

    http://www.xinhuanet.com/english/index.htm

    People's Daily

    http://english.peopledaily.com.cn/

    China News

    http://www.chinanews.cn/

    China Daily

    http://www.chinadaily.com.cn/

    China Online

    http://chinaonline.com/

    CCTV

    http://www.cctv.com/english/index.shtml

    CRI Online

    http://pl.chinabroadcast.cn/index.htm

    Shanghai Daily

    http://www.shanghaidaily.com/

    Eastday

    http://english.eastday.com/

    China.org.cn

    http://www.china.org.cn/english/index.htm

    Inside China Today

    http://www.einnews.com/china/

    South China Morning Post

    http://www.scmp.com/

    World newspapers

    http://www.onlinenewspapers.com/china.htm

    China in brief 2006

    http://www.china.org.cn/english/features/Brief/191523.htm

    http://english.china.com/

    http://www.baidu.com

    Linki do stron w języku polski:

    http://www.portal.chinese.pl

    http://www.chiny.fora.pl/index.php

    http://www.orient.fora.pl/index.php

    http://sinodr.blogspot.com/

    http://foto.xip.pl

    http://www.szanghaj.net/

    http://www.ctpoland.com.pl/polish/about_china/china_in...

    http://www.russellwong.neostrada.pl/

    http://www.gavagai.pl/chiny/index.php

    http://shenzhen.blog.onet.pl/2,ID69767217,index.html

    http://zhao.blox.pl/html

    http://www.republika.pl/dalekie_podroze/chiny.html

    http://www.piotrmorawski.com/galeria/galeria30.html

    http://przewodnik.onet.pl/1111,7,,Chiny,kraj.html

    http://www.ga.com.pl/chiny1.htm

    http://tramp.travel.pl/publikacja.php?p=id48strona1

    http://chiny.blox.pl/html

    http://www.odyssei.com/pl/travel-gallery-directory/chi...

    http://my.opera.com/%20kania/blog/index.dml/tag/Chiny

    http://www.wiadomosci24.pl/tag/Chiny

    http://pclab.pl/art19741.html

    http://www.joemonster.org/article/6796/chinskie_klony_...

    http://jakilinux.org/newsy/chiny-maja-wlasny-komputer-...

    Linki do stron w języku angielskim:

    http://hongkong.asiaxpat.com

    http://tomyee3.home.comcast.net/WriteChinese.htm

    http://www.friedlnet.com/index.php

    http://shanghai.asiaxpat.com/

    Użyteczne informacje praktyczne dotyczące studiowania w Chinach:

    http://www.csc.edu.cn/en/

    Tarasowe pola Longji. Fot. Dawid Juraszek

    Wszystkie firmy współpracujące z Chinami w jednym miejscu!

    Zapraszamy do współpracy w zakresie promocji polskie firmy i portale zajmujące się współpracą handlową i wymianą kulturalną z Chinami, spedycją, usługami celnymi i innymi usługami. W celu ustalenia warunków współpracy proszę o kontakt: itzentrade@gmail.com

    Zapraszamy do udziału w prestiżowym Klubie Biznesu. Promuj dzięki naszej firmie swoją firmę w Polsce, w Niemczech i w Chinach.

    Zapraszamy!

    http://www.chinatrade.pl/

    http://www.pchig.pl/

    http://www.importchiny.pl/

    http://www.hongkong.egn.pl/

    http://www.china-poland.org

    http://chinapoland.com.pl/

    http://www.erpekin.com/

    http://www.symecconsulting.com/

    http://www.lunalibra.pl

    http://www.wsparcie.biz/import.htm

    http://www.wmnord.pl/

    http://www.handel-chiny.com/

    http://www.orientis.lt/

    http://made-in-china.com.pl

    http://www.phk.pl

    http://www.sinica.pl/

    http://www.comsell.com.pl/china/

    http://www.turalp.eu/

    http://sever.pl/

    http://www.cedar-import.com.pl

    http://www.kabros.pl/

    http://www.nimisha.eu/

    http://www.chiny.verico.pl/

    http://www.china-importer.pl

    http://www.wings1980.pl

    http://bizneschina.pl/

    http://www.monpol.pl/kontakt.html

    Doka-Kelly International Group Co.,Ltd
    http://company.yellowpages.pl/Polska/mazowieckie/60973...

    Info:

    http://www.twoja-firma.pl/forum/read.php?6,6919,page=1

    http://www.biznesforum.pl/topics32/import-chiny-vt2376...

    http://www.biznesforum.pl/search.htm?mode=results

    http://grupy-dyskusyjne.money.pl/oferty,pracy,wyszukaj...

    http://www.sejm.gov.pl/wm/grupy/chiny.htm

    http://www.ampe.pl/conference.php?id=109&action=info

    http://www.eksportuj.pl/index.php?a=konf&id=15&z=29

    Inni imhttp://www.mfa.gov.pl/index.phpporterzy:

    http://www.podszewki.pl/

    http://www.egn.pl/index.php

    http://www.jagarsc.com.pl/

    http://www.akton.com.pl/firma.html

    Angielskie wersje:

    http://www.asiainspection.com/

    http://smallvolume.com

    http://www.yp.com.mo/en/

    Inne:

    http://www.chinaembassy.org.pl

    http://www.paiiz.gov.pl

    http://www.gdpoland.pl/plan.phphttp://www.chinapoland....

    http://chinese.pl/

    http://www.procan.pl/

    http://import.livenet.pl/

    http://www.pl.all-biz.info/import_export/extpart.php?c...

    http://www.exporter.pl

    http://chiny.gavagai.pl/

    http://korporacja-remix.com

    https://www.qi.com.pl/eshop/

    http://www.chiny.republika.pl/

    http://www.maxy.pl/

    http://www.china-motors.pl/

    http://www.autochiny.pl/

    http://www.greatwallcars.pl

    http://www.landwind.com.pl/

    http://www.minhoong.com.pl/start.asp?id=content

    http://www.maximus.ch/index.php?option=com_content&tas...

    http://www.eacc.pl/o%20nas.html

    http://www.lpp.com.pl/firma.htm

    http://kghm.pl

    http://www.athletic.com.pl

    http://www.goldenline.pl/group_site.php?id=665

    http://www.ropczyce.com.pl

    http://www.bravaex.com/pl.html

    http://www.rusak.pl/

    http://www.hermes.com.pl/

    http://www.muzeumazji.pl/htm/kon.html

    http://www.chinaadventure.pl/?gclid=CL7zppHigYoCFSlaMA...

    http://www.ctpoland.com.pl/

    http://www.polsupply.com.pl/

    http://www.aandt.pl/

    http://www.polimpex.com.pl/glowna.htm

    http://cargohelper.pl

    Serwisy anglojęzyczne:

    http://www.asianews.it

    http://www.macauhub.com.mo

    http://www.klubeksportera.org/

    http://www.kuke.com.pl/page.php?cat=16

    http://www.parp.gov.pl/index6.php

    http://www.unido.pl/index.php?option=com_content&task=...

    http://www.export-import.pl/

    http://www.ikchz.warszawa.pl/

    http://www.kigcp.pl/szkolenia.php?id=97

    http://www.polskieksport.pl/linki.php

    http://www.frpe.org.pl/linki.htm

    http://www.konkurencyjnosc.gov.pl/

    http://www.mgip.gov.pl/SPOWKP/

    http://www.wyginternational.pl/

    http://www.liderzyeksportu.pl/node.php?id=144

    Linki polskie:

    http://www.ubergizmo.com/pl/2007/02/pqi_u510_na_chinsk...

    http://gracekrist.mojeforum.net/index.php?c=2

    http://wiadomosci.wp.pl/kat,1515,wid,8706116,wiadomosc...

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Biznes Azja Chiny w temacie Informacje różne
    20.05.2008, 22:41

    Import z Chin

    http://www.import-chiny.7it.eu/index.php?go=import-china

    http://www.import-chiny.7it.eu/ Import z Chin

    Spedycja importu z Chin /towary drobnicowe/
    Wybór spedytora

    Optymalne zorganizowanie transportu do Europy towarów kupowanych w Chinach stanowi często wyzwanie równie istotne jak wybór odpowiedniego towaru i znalezienie wiarygodnego dostawcy. Na szczęście nie jesteśmy z tym problemem pozostawieni sami sobie. Istnieje w Polsce rozwinięty rynek usług spedycyjnych. Na tym rynku działa szereg firm spedycyjnych czyli spedytorów, którzy profesjonalnie organizują na rzecz klientów dostawę towaru do Polski. Niektóre z tych firm, poprzez własne agencje celne dokonują również czynności związanych z odprawami celnymi.

    Wybierając firmę spedycyjna, której zamierzamy powierzyć te usługi warto wziąć pod uwagę jej doświadczenie w obsłudze klientów konkretnego rynku, pozycję na rynku w Polsce, reputację wśród klientów i cenę. Przestrzegamy natomiast przed stosowaniem ceny jako najważniejszego kryterium przy wyborze spedytora.

    Warto pamiętać, że tzw. łańcuch dostawy - od bramy producenta do magazynu w Polsce składa się z wielu ogniw, a problem powstający w jednym z tych ogniw może zadecydować o powodzeniu lub klęsce całej transakcji importowej. Tylko obsługa wykonywana przez profesjonalna firmę spedycyjną może uchronić was przed poważnymi ryzykami nie otrzymania kupionego towaru, nie otrzymania go na czas lub poniesienia nieprzewidzianych, dodatkowych kosztów transportu.

    więcej informacji na temat importu towarów z Chin...

    Chiny - informacje podstawowe

    Chiny, Pekin - informacje podstawowe

    Chiny, Pekin - informacje podstawowe

    Chiński ujednolicony podatek dochodowy od firm

    16 marca 2007 r. chiński parlament uchwalił nowa ustawę o podatku dochodowym od firm, która zunifikowała podatki od firm chińskich i zagranicznych. Wiele rozwiązań podatkowych korzystnych dla inwestorów zagranicznych zostało wyeliminowanych lub zmienionych.
    Nowa ustawa podatkowa wejdzie w życie 1.01.2008 r. W międzyczasie wydane zostaną podatkowe akty wykonawcze.

    Jednolite stawki podatkowe

    Podatek dochodowy od firm będzie wynosił 25% bez względu na to, czy firma posiada kapitał chiński czy zagraniczny. Oznacza to wzrost podatku dla większości funkcjonujących w Chinach firm zagranicznych i spadek podatku dla firm chińskich. Przewiduje się, że nowa ustawa dotknie przede wszystkim małe i średnie firmy zagraniczne nastawione na przetwórstwo towarów przeznaczonych do reeksportu. Zamiarem chińskiego fiskusa jest bowiem, aby takie firmy relokowały się np. do Indii. Pozwoliło by to bowiem zmniejszyć nierównowagę w chińskim bilansie płatniczym. Podobnie mocno nowe podatki odczują firmy zagraniczne prowadzące nieefektywna gospodarkę energią, nie tworzące wartości dodanej lub nie będące źródłem podatków.

    Duże firmy zagraniczne przygotowały się do tej zmiany. Wiele z nich zachowa dawne przywileje podatkowe, ponieważ nowy system zmienił kryteria ich przyznawania � z kryterium miejsca pochodzenia kapitału na kryterium sektora, w którym jest prowadzona działalność.

    Stawki preferencyjne

    Preferencyjne stawki podatkowe wykorzystywane są w nowej ustawie podatkowej jako narzędzia rozwoju inwestycji w wybranych sektorach: rolnictwie, leśnictwie, hodowli zwierząt, rybołówstwie, budownictwie wodnym i lądowym. Nieduże firmy w tych sektorach będą mogły liczyć na stawkę 20%.
    Państwo wspiera również wszystkie działania nakierowane na ochronę środowiska naturalnego .Dlatego firmy inwestujące w nowe i wysoko rozwinięte technologie będą płacić podatek w wysokości 15%. Chodzi tu zwłaszcza o technologie energooszczędne i technologie przyjazne dla środowiska.

    Od końca lat 90 tych XX wieku Chiny podejmowały szereg działań zmierzających do aktywizacji zachodnich prowincji. Przewiduje się zatem , że w oparciu o nowa ustawę utrzymane a nawet wzbogacone zostaną przywileje podatkowe dla inwestorów zagranicznych rozwijających interesy w Chinach Zachodnich.
    Nowo założone firmy / przed 16.03.2007/ w Specjalnych Strefach w sektorach nowych technologii oraz firmy zajmujące się transferem technologii również będą mogły skorzystać ze stawek preferencyjnych. Szczegóły zasad ich opodatkowania nie są jeszcze znane.

    Przejściowe rozwiązania dla firm w Specjalnych Strefach Ekonomicznych.
    Działalność firm przetwórczych w Specjalnych Strefach Ekonomicznych w sektorach o dużym udziale siły roboczej będzie ulegać stopniowym zmianom, aby mogły one skutecznie konkurować w zmieniających się warunkach rynkowych, wiele z tych firm podjęło już stosowne działania w oczekiwaniu nadchodzących zmian podatkowych.
    Władze chińskie przewidują jednak 5 letni okres przejściowy w latach 2008-2013, w czasie którego podatki będą stopniowo wzrastać / o ca 2% rocznie/ do poziomu 25%.

    2007-06-14 | Chiny w bieżącym roku wykorzystały 25 miliardów kapitałów zagranicznych

    13 czerwca Ministerstwo Handlu Chin poinformowało, że w pierwszych pięciu miesiącach bieżącego roku Chiny praktycznie wykorzystały kapitały zagraniczne o wartości ponad 25 miliardów USD, co jest prawie 10% wzrostem w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku. W tym okresie założono w Chinach 15 tysięcy spółek joint venture.

    Ministerstwo Handlu poinformowało także, że w okresie od stycznia do maja wartość handlu Chin towarami nowej i zaawansowanej technologii wyniosła 232.4 miliarda USD, w czym wartość eksportu wyniosła 125.76 miliarda USD.

    Source: Chińskie Radio Międzynarodowe

    2007-06-13 | Stock index breaks 4,100-point mark in morning session

    On a strong growth trend, Chinese stocks leaped high to the 4,100-point platform this morning, after a 1.9 percent rise to reach the 4,000-point level just yesterday.

    The Shanghai Composite Index opened 38 points higher from 4,110.74, and closed at 4,157.71 by the noon break, up 85.57 or 2.1 percent from yesterday's closing.

    The Shenzhen Component Index, tracking the smaller Shenzhen Stock Exchange, also opened higher and ended at 13,959.81, up 380.09 points or 2.8 percent.

    Source: China Daily

    http://chinadaily.cn - informacje z Chin

    Bilety lotnicze do Chin: http://www.esky.pl

    Legalny import z Chin USA i UE - Zarób 200-500%

    Zapytacie pewnie dlaczego to wszystko jest takie tanie. To nie jest tanie :) To u nas jest drogo.Nawet w USA możecie kupić towar 50% taniej (markowe jeansy, oryginalne obuwie), a kupując na Tajwanie, Chinach, Hongkongu zapłacicie nawet 1/10 naszej ceny. W USA takie ceny to normalka, natomiast w Azji siła pracownicza jest bardzo tania - najtańsza na świecie. To ogromnie obniża koszty wytworzenia towaru. Produkuje się tam wszystko i dla wszystkich. 90% sprzętu jaki posiadacie w domu powstało właśnie w Azji (głównie w Chinach i na Tajwanie) Wspaniałe telewizory produkowane na zlecenie potentatów, sprzęt komputerowy, odzież, to wszystko powstaje właśnie w Azji. Jednak żeby trafiło do Polski musi przejść przez 2-3-5 pośredników - a każdy z nich sobie narzuca marżę. I potem wychodzi taka cena jaką mamy w sklepie. Więc na co czekać sam stań się pośrednikiem dla innych. Od autorki towary kupowały hurtownie, od nich sklepy a dopiero tam końcowy klient dla którego cena była wyższa nawet o 1000% od tej po jakiej Ona zakupiła towar w HongKongu. Może już prowadzisz jakiś sklep lub hurtownię i chcesz wzbogacić ofertę? Duże dyskonty handlowe typu Media Markt już to robią

    Co najważniejsze - nie musisz mieć fortuny. Startując z kwotą 500 zł w ciągu 2 miesięcy możesz zarobić nawet 2500 zł (podkreślam zarobić na CZYSTO - po odliczeniu opłat, podatków i kwoty z którą startujemy). Nie jest to może dużo ale każdy chciałby zarobić 2500 zł czyli 1250 zł na miesiąc nie wychodząc z domu. Oczywiście jeśli jesteśmy w stanie zainwestować większą kwotę � wyciągniemy z tego ZNACZNIE więcej. Dla przykładu � w grudniu ubiegłego roku autorka książki potrzebowała dość szybko pieniędzy. Znalazła chodliwy towar który dobrze sprzedawał się na Allegro, zainwestowała 2000 zł i w ciągu 3 tygodni (7 dni szła przesyłka z Tajwanu) zarobiła prawie 8000 zł (po odjęciu tego co włożyła i różnych opłat zostało jej niecałe 5000 zł - tyle zarobiła w 21 dni !!!) Nie wierzysz? ZAPYTAJ AUTORKĘ. Sam decydujesz czy robisz "jeden duży numer" inwestujesz sporą kwotę i wyciągasz z tego kilkadziesiąt/kilkaset tysięcy (np sprowadzając kontener telefonów), czy też zadowalasz się stałym mniejszym comiesięcznym zyskiem (np takim żeby Ci wystarczyło na utrzymanie poziomu supersprzedawcy :) Taka transakcja naprawdę nie jest niczym skomplikowanym, całości można dokonać przez internet, nie trzeba znać chińskiego (językiem biznesu w krajach azjatyckich jest angielski)

    Spedycja importu z Chin /towary drobnicowe/
    Wybór spedytora

    Optymalne zorganizowanie transportu do Europy towarów kupowanych w Chinach stanowi często wyzwanie równie istotne jak wybór odpowiedniego towaru i znalezienie wiarygodnego dostawcy. Na szczęście nie jesteśmy z tym problemem pozostawieni sami sobie. Istnieje w Polsce rozwinięty rynek usług spedycyjnych. Na tym rynku działa szereg firm spedycyjnych czyli spedytorów, którzy profesjonalnie organizują na rzecz klientów dostawę towaru do Polski. Niektóre z tych firm ,poprzez własne agencje celne dokonują również czynności związanych z odprawami celnymi.

    Wybierając firmę spedycyjna, której zamierzamy powierzyć te usługi warto wziąć pod uwagę jej doświadczenie w obsłudze klientów konkretnego rynku, pozycję na rynku w Polsce, reputację wśród klientów i cenę. Przestrzegamy natomiast przed stosowaniem ceny jako najważniejszego kryterium przy wyborze spedytora.

    Warto pamiętać, że tzw. łańcuch dostawy - od bramy producenta do magazynu w Polsce składa się z wielu ogniw, a problem powstający w jednym z tych ogniw może zadecydować o powodzeniu lub klęsce całej transakcji importowej. Tylko obsługa wykonywana przez profesjonalna firmę spedycyjną może uchronić was przed poważnymi ryzykami nie otrzymania kupionego towaru, nie otrzymania go na czas lub poniesienia nieprzewidzianych, dodatkowych kosztów transportu.

    Do realizacji usług spedycyjnych w relacji Chiny -Europa polecamy firmę

    TERRAMAR Sp. z o.o. w Gdyni -http://terramar.com.pl.

    Firma TERRAMAR powstała w 1992 r zatrudniając 29 doświadczonych spedytorów i agentów celnych, oferuje szeroki wachlarz usług spedycji i obsługi celnej eksporterom i importerom.
    Firma TERRAMAR obsługuje każdy rodzaj towaru, w tym przesyłki drobnicowe i ładunki skonteneryzowane.

    Co trzeba wiedzieć przed podjęciem decyzji o zakupie towaru

    Termin "ładunki drobnicowe" lub "drobnica" obejmuje towary, których optymalnym ( i korzystniejszym finansowo) sposobem przewozu jest transport "luzem" z wykorzystaniem zbiorczych kontenerów.
    Średnio jest to przesyłka do ok. 11-15 m3 / w j. angielskim cbm /
    Towary te są kompletowane w ładunki kontenerowe w porcie załadunku. Czynności te wykonuje przewoźnik morski na zlecenie spedytora importera.

    Serwis drobnicowy w imporcie czy eksporcie z / do Polski obejmuje kilkanaście portów chińskich i jest obsługiwany przez kilku przewoźników specjalizującym się w obsłudze ładunków nie pełno kontenerowych.

    Negocjując warunki zakupu towaru od eksportera / dostawcy bądź jego dystrybutora/ konieczne jest określenie też tzw. warunków dostawy czyli formuły, z której wynika podział kosztów, obowiązków i ryzyka dostawy towaru pomiędzy kupującym i sprzedającym.

    Najbardziej uznaną wykładnią formuł określających warunki dostawy towarów jest INCOTERMS 2000. Ta wykładnia jest powszechnie stosowana w handlu z Chinami.
    Spośród wielu możliwych do zastosowania formuł w transporcie morskim najczęściej importer spotka się z określeniem "FOB (port załadunku)" np. FOB SHANGHAI
    czy "CIF (port przeznaczenia)" np. CIF Gdynia.

    Polecaną, pozwalającą zachować importerowi gestię transportową powinna być formuła
    FOB (port załadunku):

    "Gestię transportową posiada kupujący, który ma obowiązek zawrzeć, na swój koszt umowę o przewóz towaru morzem, a także poinformować sprzedającego o nazwie statku, miejscu załadunku i wymaganym terminie dostawy; obowiązkiem sprzedającego jest dostarczenie towaru, w uzgodnionym dniu lub okresie, na wyznaczony przez kupującego statek w oznaczonym porcie załadunku; sprzedający ponosi koszty oraz ryzyko uszkodzenia lub utraty towaru, dopóki towar nie przekroczy linii nadburcia statku w porcie załadunku."1

    Zgodnie z formułą CIF/ port przeznaczenia/:

    "Sprzedający posiada gestię transportową i do jego obowiązków należy zawarcie umowy przewozu towaru do określonego portu przeznaczenia i opłacenia frachtu, natomiast ryzyko uszkodzenia lub utraty towaru ponosi tylko do linii nadburcia statku w porcie załadunku.
    Sprzedający jest również zobowiązany do zawarcia umowy ubezpieczenia i pokrycia jego kosztów"1.

    Gestia transportowa to nic innego, jak prawo jednej ze stron kontraktu kupna sprzedaży towaru do organizacji transportu.

    Warto zdawać sobie sprawę, że z punku widzenia kupującego zawsze warto posiadać gestię transportową. Dlaczego?. Po pierwsze: warto samemu zadbać o swe interesy, skoro i tak ryzyko transportu ponosisz, niezależnie od wybranych warunków, to dlaczego nie mieć wpływu na jego realizację! . Dostawca chiński może mieć wiele swoich powodów aby zorganizować Ci transport biorąc pod uwagę swoje interesy. Po drugie: w efekcie końcowym transport organizowany przez dostawcę jest droższy.
    Posiadanie gestii transportowej nakłada jednak na kupującego obowiązek zadbania o właściwą organizację transportu. Jak wiemy, usługę te wykona spedytor, doradzając również wybór optymalnej formuły warunków dostawy.

    Z praktyki handlu morskiego wynika, że najczęściej przy imporcie z Chin stosuje się formułę FOB /np. Szanghaj/ W tej formule , jak wiadomo faktura dostawcy obejmuje wyłącznie koszt towaru. Koszty dodatkowe : fracht i np. ubezpieczenie pokrywa importer.

    Średnia długość rejsu na trasie Szanghaj - Gdynia wynosi 5-6 tygodni.!!!

    Przebieg usługi z gestią transportową w imporcie

    1.Po złożeniu zamówienia na towar u dostawcy chińskiego i wybraniu firmy spedycyjnej importer przekazuje do spedytora podstawowe informacje dot. przesyłki: nazwę dostawcy, nazwę towaru , wielkość kontraktu / ilość, wagę, kubaturę jednorazowej partii towaru, port załadunku i planowany termin gotowości do załadunku.

    2.Spedytor przekazuje te informacje agentowi armatora w Polsce, składając tzw. booking,
    czyli zlecenie wykonania przewozu morskiego.

    3. Agent armatora z portu załadunku kontaktuje się z eksporterem w celu potwierdzenia wszystkich warunków przewozu.

    4. Równocześnie spedytor wysyła do dostawcy tzw." routing order", w którym informuje dostawcę o działaniu w imieniu polskiego importera, awizując kontakt, jaki zostanie nawiązany z dostawca przez lokalnego agenta armatora. Wszystko po to, aby zainteresowane strony posiadały komplet informacji niezbędnych dla wykonania przewozu.

    5. Dostawca może przesłać do spedytora wstępne dokumenty handlowe jak: fakturę pro forma/Pro Forma Invoice/,specyfikację ilościowo-wagową (packing list), certyfikaty, celem sprawdzenia prawidłowości ich wystawienia tak aby np. dokumenty nie zostały zakwestionowane w trakcie odprawy celnej.

    6. Po załadunku towaru na statek / przesyłka znajduje sie w kontenerze zbiorczym/ spedytor otrzymuje informację od agenta armatora o przewidzianej dacie nadejścia towaru do portu przeznaczenia. Podobną awizację otrzymuje importer od spedytora.

    Czas transportu morskiego jest to dogodny moment na zebranie wszelkich dokumentów handlowych, przygotowanie upoważnienia dla wybranej agencji celnej do reprezentowania importera przed Urzędem Celnym w porcie /często ten sam spedytor działa także jako agencja celna/

    7. Dokumenty przewozowe /konosament = Bill of Lading = i inne wymienione w pkt. 5 zostają przekazane przez importera spedytorowi , najlepiej przed terminem dowozu towaru do portu.

    8. Po nadejściu towaru do portu przeznaczenia:
    - spedytor przejmuje "opiekę" nad towarem, który złożony zostaje do magazynu portowego
    - równocześnie agencja celna przystępuje do przygotowania zgłoszenia celnego towaru, kontaktu z Urzędem Celnym celem zakończenia procedury celnej
    - importer otrzymuje informację o wielkości długu celnego /cło+VAT/.
    - towar odbierany jest przez importera z magazynu portowego dopiero po opłaceniu należności celno-podatkowych / bezpośrednio przez importera lub za pośrednictwem tzw. zabezpieczenia majątkowego spedytora/
    - bądź transportowany jest do miejsca przeznaczenia o ile przewidywało to zlecenie spedycyjne od importera.

    9. Spedytor wystawia fakturę /-y dla importera za wykonane czynności spedycyjne i poniesione wydatki: na fracht morski, ubezpieczenie, i inne koszty związane np. przeładunkiem, magazynowaniem i transportem w Polsce do odbiorcy.
    Fakturowanie może przebiegać dwu etapowo. Najpierw wystawiana jest faktura za koszty frachtu i ubezpieczenia. Jest ona częścią składową podstawy naliczenia należności celnych i podatkowych. Ta faktura wystawiana jest zaraz po nadejściu towaru do portu.

    Druga faktura wystawiana jest po zakończeniu procesu spedycyjnego i jest jednoznaczna z całkowitym rozliczeniem transakcji.

    Artykuł powstał dzięki życzliwej pomocy z firmy TERRAMAR Sp. z o.o., Gdynia
    - jednej z wiodących firm spedycyjnych w Polsce.

    1/ Podręcznik Spedytora srt.82-83 - Polska Izba Spedycji i Logistyki, Gdynia 2003.

    Import Chiny - Internetowe Portale Eksportowo - Importowe

    Poniżej podajemy spis głównych portali internetowych zajmujących się problematyką eksportu i importu. Warto je odwiedzać, aby rozszerzyć swą bazę partnerów i zdobyć dodatkowa wiedzę. Twoja działalność eksportowo-importowa będzie bowiem w naturalny sposób rozwijać się, obejmując kolejne rynki.

    Asian Product Directory: http://asianproducts.com

    Boletin.net: http://www.boletin.net

    BuySellOffers: http://buyselloffers.com

    ChinaBigGlobal: http://gtdchina.yp.com.hk

    Export 911: http://www.export911.com

    ExportFocus: http://exportfocus.com

    Foreign Trade Online: http://foreign-trade.com

    Global Importers Directory: http://www.export-import-companies.com

    Go East Direct: http://www.goeastdirect.com

    Importer List: http://www.importerlist.com

    Trade India: http://trade-india.com

    Trade Key: http://www.tradekey.com

    TOBOC: http://www.toboc.com

    Portale aukcyjne, na których możesz sprzedawać
    towary kupione w Chinach:

    Allegro: http://www.allegro.pl

    Amazon Auctions: http://amazon.com

    Auction: http://auction.com

    Bidstar: http://bidstar.net

    Daily Bidz: http://www.dailybidz.co.uk

    eBay: http://www.ebay.com, http://www.ebay.pl

    Half: http://half.com

    Overstock: http://auctions.overstock.com

    uBid: http://www.ubid.com

    Yahoo Auctions: http://auctions.yahoo.com

    Koleje chińskie. Kolejowy rozkład jazdy w Chinach

    Koleje w Chinach są na przyzwoitym poziomie a sieć kolejowa w Chinach jest bardzo rozbudowana. Podróżując po Chinach warto korzystać z kolei. Bilety kolejowe są tańsze niż lotnicze. Przemierzając Chiny koleją można lepiej poznać ten fascynujący kraj i zawrzeć wartościowe znajomości. Chińskie koleje oferują wygodne połączenia również wagonami sypialnymi .Bilety dostarczane są do hoteli.

    Najczęściej turyści i ludzie biznesu korzystają z następujących połączeń:

    � Pekin - Szanghaj
    � Pekin - Guangzhou czyli Kanton
    � Szanghaj - Guangzhou

    Bilety kolejowe na wszystkich trasach kolei chińskich można rezerwować i kupować online na poniższej witrynie:

    http://www.china-train-ticket.com

    Poszukiwanie dostawców:

    Najlepszą metodą na znalezienie dostawcy z Chin jest internetowa platforma biznesowa - made-in-china lub alibaba. Można też szukać dostawców poprzez google (np. szukać jakiegoś produktu na stronach w domenach .cn (Chiny) lub .tw (Tajwan)).
    Na powyższych platformach możemy spotkać 2 typ kontrahentów:
    Producenci - handlują swoim towarem który sami wyprodukowali
    Pośrednicy - handlują towarem którego nie wyprodukowali
    Pośredników raczej należy unikać - nie gwarantują oni towaru dobrej jakości oraz mogą być problemy z certyfikatami.
    Najłatwiejszym sposobem rozróżnienia pośredników od producentów jest przejrzenie oferty - jeśli jest szeroka tzn. zawiera produkty które nie są spokrewnione z sobą np. pamięci RAM i miskami wówczas mamy do czynienia z pośrednikiem i należy zachować szczególną ostrożność przy ewentualnym. Import tych towarów może być ryzykowny. Pośrednicy zazwyczaj nie mają swojej strony internetowej � reklamują się tylko w serwisach internetowych. Gdy znajdziemy interesujący nas produkt np. na made-in-china.com należy sprawdzić stronę domową producenta. Szczególną uwagę należy zwrócić na certyfikaty CE, UL, TUW.

    Nawiązanie kontaktu:

    Gdy znajdziemy interesujący towar należy wysłać zapytanie o cenę. Należy skorzystać z formularza kontaktowego umieszczonego na platformie lub też napisać bezpośrednio na adres który znajduje się na stronie internetowej. Należy zwrócić szczególną uwagę na profesjonalne zredagowanie wiadomości, standardowe "What is your price for 1000 pcs" to raczej za mało i szanse że ktoś na to odpowie są raczej nikłe. Profesjonalnie przygotowane zapytanie o cenę powinno zawierać wstęp - 2-3 zdania o firmie - jeśli jest się osobą prywatną należy napisać ze planuje się rozpoczęcie działalności i jest się zainteresowanym rozpoczęciem współpracy właśnie z nimi, lub też wymyślić sobie jakieś 2 zdania o wirtualnej firmie. Następnie należy zapytać się o towar - trzeba sprecyzować który model/wersje nas interesują - gdy poprosimy o cały asortyment zazwyczaj zostaniemy poproszeni o sprecyzowanie zapytania - szanse że dostaniemy od razu cały cennik wynoszą kilkanaście procent. Należy też zapytać o opakowanie (wymiar i masę) produktu, certyfikaty, oraz przesyłkę i formy płatności oraz koszt przesyłki do miejsca docelowego (zazwyczaj towar jest sprzedawany na warunkach FOB - producent dostarczy towar do firmy która zajmuje się przesyłaniem towaru) Bardzo ważną sprawą jest podpisanie się oraz umieszczenie danych takich jak adres strony www, nr telefonu, adresu firmy.


    Przygotowaliśmy pakiet motywacyjny, edukacyjny, ebiznesowy i perswazyjny... szczególnie polecam ten pierwszy, bo opinie jakie zebrały książki, które się w nim znajdują są po prostu zabójcze.

    Zapraszam: http://pakiety.zlotemysli.pl/bestebooks.php

    źródło: http://www.import-chiny.7it.eu/index.php?go=import-china

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Biznes Azja Chiny w temacie Linki różne 2
    20.05.2008, 22:38

    Wybrane firmy i organizacje polskie:


    http://www.chinatrade.pl/

    http://www.pchig.pl/

    http://www.importchiny.pl/

    http://www.hongkong.egn.pl/

    http://www.china-poland.org

    http://chinapoland.com.pl/

    http://www.erpekin.com/

    http://www.symecconsulting.com/

    http://www.lunalibra.pl

    http://www.wsparcie.biz/import.htm

    http://www.wmnord.pl/

    http://www.handel-chiny.com/

    http://www.orientis.lt/

    http://made-in-china.com.pl

    http://www.phk.pl

    http://www.sinica.pl/

    http://www.comsell.com.pl/china/

    http://www.turalp.eu/

    http://sever.pl/

    http://www.cedar-import.com.pl

    http://www.kabros.pl/

    http://www.nimisha.eu/

    http://www.chiny.verico.pl/

    http://www.china-importer.pl

    http://www.wings1980.pl

    http://bizneschina.pl/

    http://www.monpol.pl/kontakt.html

    Doka-Kelly International Group Co.,Ltd
    http://company.yellowpages.pl/Polska/mazowieckie/60973...
    Info:

    http://www.twoja-firma.pl/forum/read.php?6,6919,page=1

    http://www.biznesforum.pl/topics32/import-chiny-vt2376...

    http://www.biznesforum.pl/search.htm?mode=results

    http://grupy-dyskusyjne.money.pl/oferty,pracy,wyszukaj...

    http://www.sejm.gov.pl/wm/grupy/chiny.htm

    http://www.ampe.pl/conference.php?id=109&action=info

    http://www.eksportuj.pl/index.php?a=konf&id=15&z=29

    Inni importerzy:

    http://www.mfa.gov.pl/index.php

    http://www.podszewki.pl/

    http://www.egn.pl/index.php

    http://www.jagarsc.com.pl/

    http://www.akton.com.pl/firma.html

    Angielskie wersje:

    http://www.asiainspection.com/

    http://smallvolume.com

    http://www.yp.com.mo/en/

    Inne:

    http://www.chinaembassy.org.pl

    http://www.paiiz.gov.pl

    http://www.gdpoland.pl/plan.phphttp://www.chinapoland....

    http://chinese.pl/

    http://www.procan.pl/

    http://import.livenet.pl/

    http://www.pl.all-biz.info/import_export/extpart.php?c...

    http://www.exporter.pl

    http://chiny.gavagai.pl/

    http://korporacja-remix.com

    https://www.qi.com.pl/eshop/

    http://www.chiny.republika.pl/

    http://www.maxy.pl/

    http://www.china-motors.pl/

    http://www.autochiny.pl/

    http://www.greatwallcars.pl

    http://www.landwind.com.pl/

    http://www.minhoong.com.pl/start.asp?id=content

    http://www.maximus.ch/index.php?option=com_content&tas...

    http://www.eacc.pl/o%20nas.html

    http://www.lpp.com.pl/firma.htm

    http://kghm.pl

    http://www.athletic.com.pl

    http://www.goldenline.pl/group_site.php?id=665

    http://www.ropczyce.com.pl

    http://www.bravaex.com/pl.html

    http://www.rusak.pl/

    http://www.hermes.com.pl/

    http://www.muzeumazji.pl/htm/kon.html

    http://www.chinaadventure.pl/?gclid=CL7zppHigYoCFSlaMA...

    http://www.ctpoland.com.pl/

    http://www.polsupply.com.pl/

    http://www.aandt.pl/

    http://www.polimpex.com.pl/glowna.htm

    http://cargohelper.pl

    Serwisy anglojęzyczne:

    http://www.asianews.it

    Serwisy polskojęzyczne:

    http://www.macauhub.com.mo

    http://www.klubeksportera.org/

    http://www.kuke.com.pl/page.php?cat=16

    http://www.parp.gov.pl/index6.php

    http://www.unido.pl/index.php?option=com_content&task=...

    http://www.export-import.pl/

    http://www.ikchz.warszawa.pl/

    http://www.kigcp.pl/szkolenia.php?id=97

    http://www.polskieksport.pl/linki.php

    http://www.frpe.org.pl/linki.htm

    http://www.konkurencyjnosc.gov.pl/

    http://www.mgip.gov.pl/SPOWKP/

    http://www.wyginternational.pl/

    http://www.liderzyeksportu.pl/node.php?id=144

    Linki polskie:

    http://www.ubergizmo.com/pl/2007/02/pqi_u510_na_chinsk...

    http://gracekrist.mojeforum.net/index.php?c=2

    http://wiadomosci.wp.pl/kat,1515,wid,8706116,wiadomosc...



    Informacje:

    Xinhua

    http://www.chinaview.cn/

    China View

    http://www.xinhuanet.com/english/index.htm

    People's Daily

    http://english.peopledaily.com.cn/

    China News

    http://www.chinanews.cn/

    China Daily

    http://www.chinadaily.com.cn/

    China Online

    http://chinaonline.com/

    CCTV

    http://www.cctv.com/english/index.shtml

    CRI Online

    http://pl.chinabroadcast.cn/index.htm

    Shanghai Daily

    http://www.shanghaidaily.com/

    Eastday

    http://english.eastday.com/

    China.org.cn

    http://www.china.org.cn/english/index.htm

    Inside China Today

    http://www.einnews.com/china/

    South China Morning Post

    http://www.scmp.com/

    World newspapers

    http://www.onlinenewspapers.com/china.htm

    China in brief 2006

    http://www.china.org.cn/english/features/Brief/191523.htm

    http://english.china.com/

    http://www.baidu.com

    Linki do stron w języku polski:

    http://www.portal.chinese.pl

    http://www.chiny.fora.pl/index.php

    http://www.orient.fora.pl/index.php

    http://sinodr.blogspot.com/

    http://foto.xip.pl

    http://www.szanghaj.net/

    http://www.ctpoland.com.pl/polish/about_china/china_in...

    http://www.russellwong.neostrada.pl/

    http://www.gavagai.pl/chiny/index.php

    http://shenzhen.blog.onet.pl/2,ID69767217,index.html

    http://zhao.blox.pl/html

    http://www.republika.pl/dalekie_podroze/chiny.html

    http://www.piotrmorawski.com/galeria/galeria30.html

    http://przewodnik.onet.pl/1111,7,,Chiny,kraj.html

    http://www.ga.com.pl/chiny1.htm

    http://tramp.travel.pl/publikacja.php?p=id48strona1

    http://chiny.blox.pl/html

    http://www.odyssei.com/pl/travel-gallery-directory/chi...

    http://my.opera.com/%20kania/blog/index.dml/tag/Chiny

    http://www.wiadomosci24.pl/tag/Chiny

    http://pclab.pl/art19741.html

    http://www.joemonster.org/article/6796/chinskie_klony_...

    http://jakilinux.org/newsy/chiny-maja-wlasny-komputer-...

    Linki do stron w języku angielskim:

    http://hongkong.asiaxpat.com

    http://tomyee3.home.comcast.net/WriteChinese.htm

    http://www.friedlnet.com/index.php

    http://shanghai.asiaxpat.com/

    Użyteczne informacje praktyczne dotyczące studiowania w Chinach:

    http://www.csc.edu.cn/en/

    Służba Celna Rzeczypospolitej Polskiej
    System ISZTAR - Informacja Taryfowa

    http://isztar.mf.gov.pl:7080/taryfa_celna/web/main_PL

    http://www.mf.gov.pl/sluzba_celna/aktualnosci/index.php

    http://ec.europa.eu/taxation_customs/dds/pl/home.htm

    https://www.celina.krakow.uc.gov.pl/kalkulator/index.jsp

    Portal Promocji Eksportu:

    http://www.eksporter.gov.pl/ppe/glowna

    Podstawowe terminy Incoterms:

    http://www.exporter.pl/zarzadzanie/eksport/2incoterms....

    Ministerstwo Gospodarki Portal Promocji Eksportu

    http://www.polishproducts.gov.pl/ppe/glowna?jezyk=pl&k...

    Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych S.A.

    http://www.paiz.gov.pl/index/

    Konsulat Generalny w Szanghaju

    http://www.polandshanghai.org/pdefault.htm

    Ambasada RP w Pekinie

    http://www.polandembassychina.net/PO/ambsasda.htm

    Wydział Ekonomiczno-Handlowy Ambasady RP w Pekinie

    http://www.polecom.com.cn/poland/about.htm

    Konsulat Generalny w Hong Kongu

    http://www.polandtrade.com.hk/main.htm

    Wydział Ekonomiczno-Handlowy Konsulatu RP w Hong Kongu

    http://www.polandtrade.com.hk/new/linki.htm

    Wydział Ekonomiczno-Handlowy Konsulatu RP w Kantonie

    http://www.polandguangzhou.com/pl/content.htm

    Ambasada ChRL w Warszawie

    http://www.chinaembassy.org.pl/pol/

    Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Chińskiej

    http://tppch.pl/

    W języku angielskim:

    Bogate źródło informacji biznesowych:

    http://www.internationalist.com/business/China.php

    http://www.chinainfo.org/

    Informacje praktyczne:

    http://hongkong.fateback.com/Chiny.html

    Informacje promocja:

    http://www.parp.gov.pl/doc/forum/forum06/formu6_1_19.pdf

    http://www.csm.org.pl/pl/files/Program_%20Promocja_Pol...

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Biznes Azja Chiny w temacie Linki różne
    20.05.2008, 22:36

    Linki różne

    Wszystkie firmy współpracujące z Chinami i Rynkami azjatyckimi w jednym miejscu!

    Zapraszamy do współpracy w zakresie promocji polskie firmy i portale zajmujące się współpracą handlową i wymianą kulturalną z Chinami, spedycją, usługami celnymi i innymi usługami. itzentrade@gmail.com


    Ministerstwo Gospodarki Portal Promocji Eksportu

    http://www.polishproducts.gov.pl/ppe/glowna?jezyk=pl&k...

    Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych S.A.

    http://www.paiz.gov.pl/index/

    Konsulat Generalny w Szanghaju

    http://www.polandshanghai.org/pdefault.htm

    Ambasada RP w Pekinie

    http://www.polandembassychina.net/PO/ambsasda.htm

    Wydział Ekonomiczno-Handlowy Ambasady RP w Pekinie

    http://www.polecom.com.cn/poland/about.htm

    Konsulat Generalny w Hong Kongu

    http://www.polandtrade.com.hk/main.htm

    Wydział Ekonomiczno-Handlowy Konsulatu RP w Hong Kongu

    http://www.polandtrade.com.hk/new/linki.htm

    Wydział Ekonomiczno-Handlowy Konsulatu RP w Kantonie

    http://www.polandguangzhou.com/pl/content.htm

    Ambasada ChRL w Warszawie

    http://www.chinaembassy.org.pl/pol/

    Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Chińskiej

    http://tppch.pl/

    W języku angielskim:

    Bogate źródło informacji biznesowych:

    http://www.internationalist.com/business/China.php

    http://www.chinainfo.org/

    Informacje praktyczne:

    http://hongkong.fateback.com/Chiny.html

    Informacje promocja:

    http://www.parp.gov.pl/doc/forum/forum06/formu6_1_19.pdf

    http://www.csm.org.pl/pl/files/Program_%20Promocja_Pol...

    Służba Celna Rzeczypospolitej Polskiej
    System ISZTAR - Informacja Taryfowa

    http://isztar.mf.gov.pl:7080/taryfa_celna/web/main_PL

    http://www.mf.gov.pl/sluzba_celna/aktualnosci/index.php

    http://ec.europa.eu/taxation_customs/dds/pl/home.htm

    https://www.celina.krakow.uc.gov.pl/kalkulator/index.jsp

    Portal Promocji Eksportu:

    http://www.eksporter.gov.pl/ppe/glowna

    Podstawowe terminy Incoterms:

    http://www.exporter.pl/zarzadzanie/eksport/2incoterms....

    Zdjęcie: DCI http://www.discoverychannel.pl

    Informacje:

    Xinhua

    http://www.chinaview.cn/

    China View

    http://www.xinhuanet.com/english/index.htm

    People's Daily

    http://english.peopledaily.com.cn/

    China News

    http://www.chinanews.cn/

    China Daily

    http://www.chinadaily.com.cn/

    China Online

    http://chinaonline.com/

    CCTV

    http://www.cctv.com/english/index.shtml

    CRI Online

    http://pl.chinabroadcast.cn/index.htm

    Shanghai Daily

    http://www.shanghaidaily.com/

    Eastday

    http://english.eastday.com/

    China.org.cn

    http://www.china.org.cn/english/index.htm

    Inside China Today

    http://www.einnews.com/china/

    South China Morning Post

    http://www.scmp.com/

    World newspapers

    http://www.onlinenewspapers.com/china.htm

    China in brief 2006

    http://www.china.org.cn/english/features/Brief/191523.htm

    http://english.china.com/

    http://www.baidu.com

    Linki do stron w języku polski:

    http://www.portal.chinese.pl

    http://www.chiny.fora.pl/index.php

    http://www.orient.fora.pl/index.php

    http://sinodr.blogspot.com/

    http://foto.xip.pl

    http://www.szanghaj.net/

    http://www.ctpoland.com.pl/polish/about_china/china_in...

    http://www.russellwong.neostrada.pl/

    http://www.gavagai.pl/chiny/index.php

    http://shenzhen.blog.onet.pl/2,ID69767217,index.html

    http://zhao.blox.pl/html

    http://www.republika.pl/dalekie_podroze/chiny.html

    http://www.piotrmorawski.com/galeria/galeria30.html

    http://przewodnik.onet.pl/1111,7,,Chiny,kraj.html

    http://www.ga.com.pl/chiny1.htm

    http://tramp.travel.pl/publikacja.php?p=id48strona1

    http://chiny.blox.pl/html

    http://www.odyssei.com/pl/travel-gallery-directory/chi...

    http://my.opera.com/%20kania/blog/index.dml/tag/Chiny

    http://www.wiadomosci24.pl/tag/Chiny

    http://pclab.pl/art19741.html

    http://www.joemonster.org/article/6796/chinskie_klony_...

    http://jakilinux.org/newsy/chiny-maja-wlasny-komputer-...

    Linki do stron w języku angielskim:

    http://hongkong.asiaxpat.com

    http://tomyee3.home.comcast.net/WriteChinese.htm

    http://www.friedlnet.com/index.php

    http://shanghai.asiaxpat.com/

    Użyteczne informacje praktyczne dotyczące studiowania w Chinach:

    http://www.csc.edu.cn/en/

    Tarasowe pola Longji. Fot. Dawid Juraszek

    http://www.chinatrade.pl/

    http://www.pchig.pl/

    http://www.importchiny.pl/

    http://www.hongkong.egn.pl/

    http://www.china-poland.org

    http://chinapoland.com.pl/

    http://www.erpekin.com/

    http://www.symecconsulting.com/

    http://www.lunalibra.pl

    http://www.wsparcie.biz/import.htm

    http://www.wmnord.pl/

    http://www.handel-chiny.com/

    http://www.orientis.lt/

    http://made-in-china.com.pl

    http://www.phk.pl

    http://www.sinica.pl/

    http://www.comsell.com.pl/china/

    http://www.turalp.eu/

    http://sever.pl/

    http://www.cedar-import.com.pl

    http://www.kabros.pl/

    http://www.nimisha.eu/

    http://www.chiny.verico.pl/

    http://www.china-importer.pl

    http://www.wings1980.pl

    http://bizneschina.pl/

    http://www.monpol.pl/kontakt.html
    Doka-Kelly International Group Co.,Ltd
    http://company.yellowpages.pl/Polska/mazowieckie/60973...

    Info:

    http://www.twoja-firma.pl/forum/read.php?6,6919,page=1

    http://www.biznesforum.pl/topics32/import-chiny-vt2376...

    http://www.biznesforum.pl/search.htm?mode=results

    http://grupy-dyskusyjne.money.pl/oferty,pracy,wyszukaj...

    http://www.sejm.gov.pl/wm/grupy/chiny.htm

    http://www.ampe.pl/conference.php?id=109&action=info

    http://www.eksportuj.pl/index.php?a=konf&id=15&z=29

    Inni imhttp://www.mfa.gov.pl/index.phpporterzy:

    http://www.podszewki.pl/

    http://www.egn.pl/index.php

    http://www.jagarsc.com.pl/

    http://www.akton.com.pl/firma.html

    Angielskie wersje:

    http://www.asiainspection.com/

    http://smallvolume.com

    http://www.yp.com.mo/en/

    Inne:

    http://www.chinaembassy.org.pl

    http://www.paiiz.gov.pl

    http://www.gdpoland.pl/plan.phphttp://www.chinapoland....

    http://chinese.pl/

    http://www.procan.pl/

    http://import.livenet.pl/

    http://www.pl.all-biz.info/import_export/extpart.php?c...

    http://www.exporter.pl

    http://chiny.gavagai.pl/

    http://korporacja-remix.com

    https://www.qi.com.pl/eshop/

    http://www.chiny.republika.pl/

    http://www.maxy.pl/

    http://www.china-motors.pl/

    http://www.autochiny.pl/

    http://www.greatwallcars.pl

    http://www.landwind.com.pl/

    http://www.minhoong.com.pl/start.asp?id=content

    http://www.maximus.ch/index.php?option=com_content&tas...

    http://www.eacc.pl/o%20nas.html

    http://www.lpp.com.pl/firma.htm

    http://kghm.pl

    http://www.athletic.com.pl

    http://www.goldenline.pl/group_site.php?id=665

    http://www.ropczyce.com.pl

    http://www.bravaex.com/pl.html

    http://www.rusak.pl/

    http://www.hermes.com.pl/

    http://www.muzeumazji.pl/htm/kon.html

    http://www.chinaadventure.pl/?gclid=CL7zppHigYoCFSlaMA...

    http://www.ctpoland.com.pl/

    http://www.polsupply.com.pl/

    http://www.aandt.pl/

    http://www.polimpex.com.pl/glowna.htm

    http://cargohelper.pl

    Serwisy anglojęzyczne:

    http://www.asianews.it

    http://www.macauhub.com.mo

    http://www.klubeksportera.org/

    http://www.kuke.com.pl/page.php?cat=16

    http://www.parp.gov.pl/index6.php

    http://www.unido.pl/index.php?option=com_content&task=...

    http://www.export-import.pl/

    http://www.ikchz.warszawa.pl/

    http://www.kigcp.pl/szkolenia.php?id=97

    http://www.polskieksport.pl/linki.php

    http://www.frpe.org.pl/linki.htm

    http://www.konkurencyjnosc.gov.pl/

    http://www.mgip.gov.pl/SPOWKP/

    http://www.wyginternational.pl/

    http://www.liderzyeksportu.pl/node.php?id=144

    Linki polskie:

    http://www.ubergizmo.com/pl/2007/02/pqi_u510_na_chinsk...

    http://gracekrist.mojeforum.net/index.php?c=2

    http://wiadomosci.wp.pl/kat,1515,wid,8706116,wiadomosc...

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Biznes Azja Kazachstan w temacie Ałmaty, dawna stolica Kazachsatnu
    19.05.2008, 21:11

    Ałmaty – otoczona górami

    Ałmaty, leżąca na południu dawna stolica Kazachsatnu, to miasto nowoczesne, z licznymi kawiarniami, restauracjami z wielonarodową kuchnią, parkami, targami, miasteczkiem wodnym, obiektami sportowymi, centrami handlowymi, klubami sportowymi, z wszystkim tym co charakteryzuje aglomeracje miejskie o różnorodnych wpływach kulturowych i otwarciu handlowym na świat. To także plac budowy i nieustannego ruchu.



    Nad centrum góruje Koktube – Zielone lub Niebieskie Wzgórze, na które można wyjechać wygodnymi wagonikami i przy muzyce na żywo, podziwiając panoramę miasta, zjeść dobrą kolację zakrapianą winem rodzimej produkcji. Wzgórze obłożone jest domkami letniskowymi i willami, z tarasowymi ogródkami i saunami przydomowymi. Miasto oferuje szereg rozrywek: kluby nocne, kina, teatr, filharmonia, koncerty, muzyka na żywo w wielu restauracjach, kluby sportowe, a w nich jazda konna, sztuki walki wschodu, joga, salony masażu i sauny, butiki z najlepszymi kolekcjami ciuchów, za ogromne pieniądze, salony fryzjerskie i kosmetyczne.......uf! Ałmaty otoczona jest górami, które oferują, poza możliwością wspaniałych trekkingów, także uprawianie sportów zimowych.

    Zielony Bazar
    Jest atrakcją turystyczną, ale dla mnie było to miejsce częstych zakupów: pieczywa, warzyw i owoców i mięsa. Po miesiącu pobytu, już rozluźniona, na zakończenie udanych zakupów popijałam z kazachskim kolegą wodę z sokiem malinowym z saturatora, w szklaneczkach wielokrotnego użycia, a smak napoju był taki sam jak w dzieciństwie gdy piłam tę „gruźliczankę” serwowaną przez Kobietę z Wąsem z saturatora w Bielsku-Białej, przy byłej ulicy Feliksa Dzierżyńskiego (bez sentymentu do tego ostatniego). Zielony bazar zajmuje sporą powierzchnię w centrum miasta, składa się z ogromnej hali targowej, w której spotykają się sprzedawcy oferujący warzywa, egzotyczne owoce świeże i suszone, setki kilogramów aromatycznych przypraw, grzyby, produkty marynowane, sałatki, mięso z głowami i bez, ryby z różnych regionów Kazachstanu, wyroby z Chin, Kirgizji, Uzbekistanu, Tadżykistanu. Z porozumiewaniem się nie ma problemu, na bazarze i ulicy językiem „urzędowym” jest rosyjski. Należy ostrożnie podchodzić do cen i nie dać się „nabić w melona”, którego zakup udało mi się raz przepłacić dziesięciokrotnie. Halę główną otacza zadaszona hala mniejsza i szereg kiosków z nabiałem i chlebem, a także setki handlarzy rozkładających swój towar w okolicach targowiska bezpośrednio na chodniku. Poza jedzeniem możemy tu kupić także wszystkie akcesoria życia codziennego, ubrania, kosmetyki, zabawki i pampersy i wszystko inne na co mamy ochotę.



    Muzeum kazachskich instrumentów
    W pobliżu Zielonego Bazaru znajduje się przepiękny architektonicznie (co niestety jest tu rzadkością) drewniany budynek, w którym kryją się prawdziwe skarby i którego zwiedzanie daje wspaniałe odprężające przeżycia. To muzeum instrumentów. Jeśli Kazachstan nie kojarzył nam się z muzyką, to teraz jest okazja, aby zapoznać się z jednym z elementów kultury tego kraju, elementu, który pomógł temu narodowi na przetrwanie i nie pozwolił na zniszczenie jego tożsamości, a nie było to łatwe gdyż statystycznie z wszystkich narodowości pod panowaniem Związku Radzieckiego to właśnie procentowo najwięcej eksterminowano Kazachów, ponad 50 procent ludności. W muzyce i śpiewie znajdują wyraz umiłowanie wolności i przestrzeni. To w często monotonnych śpiewach wielkich bardów pobrzmiewa step, pustynia, przestrzeń, lot ptaka i tętent kopyt końskich (a o koniach będzie dalej). Łatwo wyobrazić sobie kazachskiego pieśniarza, poetę np. Abaia czy Zambyla, siedzących przy ognisku przed białą jurtą, zapatrzonych w step, grających na dombrze albo kobyzie i śpiewających, mniej czuły meloman powie „zawodzących”, swe tęskne pieśni. Mogłabym spróbować usiąść w kącie sali i zagrać tym bardziej, że i jeden i drugi instrument mają tylko po dwie struny. Niestety są one zamknięte w przeszklonych gablotach, w których zgromadzono ponad tysiąc eksponatów. Można jednak przycisnąć na guziczki umieszczone przy niektórych gablotach i posłuchać nagrań z brzmieniem instrumentów.



    Parki
    Idąc w dół od muzeum instrumentów dojdziemy do największego, stuhektarowego parku w Ałmaty, w obrębie którego znajduje się także przestronny ogród zoologiczny z bardzo bogatą fauną, wesołe miasteczko, staw, na którym można popływać łódką. W towarzystwie dzieci zawsze dojdziemy do zoo, ale uwaga tu zwierzęta nie wypoczywają w spokoju, lecz są otoczone przez sprzedawców waty cukrowej, lodów, zabawek maide in China, fotografów z wężami na ramionach i małpkami na smyczy. Jednakże to zamieszanie wynagradzają rozmiary ogrodu, zieleń i mnogość zwierzątek, wśród których występują nieznane u nas okazy np. misia z pobliskiego pasma górskiego Tien-Szan, czarnego bociana i wiele innych. Trzeba także uważać aby nie zostać rozjechanym przez bryczki zaprzęgnięte w osiołki, przez wielbłądy i kucyki wodzone najczęściej przez dziesięciolatków, którzy w ten sposób oferują usługi transportowe na tym rozległym terenie. W zoo towarzyszy nam przyjaciółka Lena (jej babka była Polką) z synkiem Rusłanem, który wciąż krzyczy „smatriiiiiii!” i prowadzi nas podniecony szlakiem zwierzaków. Ku uciesze małoletniego towarzystwa kupuję trzy chińskie gumowe kule napełnione podejrzaną cieczą.



    Mój ukochany ałmatyński park, leży 10 minut piechotą od Zielonego Bazaru. To Park Panfilowa (generała) z częścią dystyngowaną z wysokimi drzewami i tablicami upamiętniającymi bohaterów II wojny światowej, gdzie w zakamarkach przytulają się młode pary i z częścią bardziej rozrywkową z piękną cerkwią, przed którą znajduje się centralny placyk parku z mnóstwem ławeczek, mini-estradą karaoke, lodami, balonami, gabinetem krzywych luster i cudowną atmosferą słodkiego fa niente, dolce vita, pole-pole, mora mora.

    Jest jeszcze, a raczej był ogromny ogród botaniczny z niezwykle bogatą florą, położony w bardzo atrakcyjnej części miasta, ale właśnie ta masa zieleni w centrum spowodowała iż wybudowano tu osiedle dla bogatych „Ogród Botaniczny”, ale nikt na razie tego tematu nie poruszył, a według przewodników turystycznych nadal istnieje w niezmienionej formie i możemy go zwiedzać podziwiając różne gatunki roślin, co prawda częściowo teraz pokrytych nowoczesnymi budowlami.

    Ponadto w Ałmaty skorzystać można z rodzinnego parku rozrywki, gdzie za równowartość 15 zł od osoby, możemy cały dzień bawić się na karuzelach w stylu Rabkolandu.



    Ramstor
    Ramstor to świat Zachodu i dla zachodnich gości w Kazachstanie, oddech wśród fast foodów dla zmęczonych życiem na obczyźnie rodzin amerykańskich pracowników i dyplomatów, tu można mieć wszystko!! Kawałki pizzy, udka z kurczaka, hamburgery, gumowe ciastka... Tu spotkać można było czasami Jacka, polskiego dyplomatę, który tak odpoczywał od Azji. Ta sieć centrów handlowych została założona przez Turków. Na piętrze są eleganckie butiki, bank. Tu przychodzę na lodowisko, otoczone stolikami z tutejszych restauracji, na którym co tydzień odbywają się pokazy tancerzy figurowych. Tu trenuje łyżwiarzy Jewgienij Wasiljewicz. Jego praca to mistrzostwo świata wśród trenerów, to on „wyhodował” mistrzów Kazachsatnu w jeździe figurowej. W przeciwieństwie do Krakowa w Ałamaty można jeździć na łyżwach nawet podczas trzydziestokilkustopniowych upałów. Kupuję używane łyżwy za równowartość dwóch nowych par, które mogłabym kupić w Polsce i na taflę! To co europejskie jest tu drogie.



    Hipodrom
    Postawić i wygrać na wyścigach konnych! To można zrobić w Ałmacie na hipodromie. Jestem tu z Nurikiem, młodym, wykształconym Kazachem, mówiącym po kazachsku, rosyjsku, polsku i angielsku. Nurłan studiował w USA i w Polsce, ma plany wyjechać na dalsze studia do Hiszpanii, ale przyszłość zawodową wiąże z Kazachstanem. W Kazachstanie widoczny jest wyraźny zwrot w kierunku integracji narodowej. Język kazachski przez lata tępiony przez władze radzieckie, teraz rozkwita. Kosztuje to wiele wysiłku gdyż duża część rdzennych Kazachów już go nie używała. Ale ten kto chce tu coś osiągnąć musi znać język kazachski. Potrzebni są młodzi, dobrze wykształceni Kazachowie. Trudno się dziwić narodowi przez lata ciemiężonemu i prześladowanemu za używanie kazachskiego iż teraz pragnie mówić we własnym języku. Ale wróćmy na hipodrom. Aby nieco zrozumieć panującą tu atmosferę, trzeba wiedzieć, że ludność tutejsza kocha konie. Konno uczą się już jeździć małe dzieci, które początkowo przywiązuje się do siodła. Jazda konna daje poczucie wolności, w stepie umożliwia wędrówki. Poza standardowymi gonitwami, na hipodromie rozgrywana jest także superszybka gonitwa bez siodeł, a koni dosiadają już ośmiolatkowie. Konia do takiej gonitwy wystawiają ludzie, którzy przyjechali z odległych rejonów i liczą, że ich syn i koń zdobędą upragnione trofeum i splendor. Stojąc i przypatrując się rozpędzonej końskiej masie z dzieciakami na grzbietach odczuwałam chwile grozy. Wyobrażenie, że każdy upadek grozi małym chłopcom w najlepszym razie trwałym kalectwem lub co gorsza śmiercią pod kopytami galopujących zwierząt. Jednak tutaj to normalne. Dzieciaki dosiadające koni uczyły się jazdy od wczesnego dzieciństwa, niejednokrotnie były kopnięte, ugryzione przez zwierzaka, spadały już wiele razy. To profesjonaliści i niejeden instruktor jazdy konnej w Europie mógłby u nich brać dodatkowe lekcje. Ich stosunek do konia jest naturalny. Kazachstan trudno wyobrazić sobie bez koni.

    Przed standardowymi gonitwami postawiłam na 3 konie. Porady udzielił nam stojący w ogonku do kasy Kazach w poszarpanych tenisówkach. Biorąc pod uwagę, że nasz informator nie wyglądał na kogoś komu udało się zbić fortunę, postawiłam bardzo skromną sumę. Nie wierzyłam własnym oczom i musiałam pożałować szczęścia, które chciał nam dać ten skromny człowiek. Wszystkie konie, których imiona podał wygrały po kolei. Zlekceważyłam szansę na sukces!

    autor: Anna van der Kotteck

    http://www.bankier.pl/wiadomosc/Almaty-otoczona-gorami...

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Biznes Azja Chiny w temacie Jak zrobić biznes w Chinach
    19.05.2008, 20:44

    Jak zrobić biznes w Chinach

    http://Businessman.pl

    AFP

    Niedziela, 4 maja

    Rozmowa z Mariuszem Jawoszkiem, współwłaścicielem Pronox Technology.

    Jak zaczęła się Pańska przygoda z Chinami?

    Mariusz Jawoszek: Na pierwszym roku studiów Akademii Ekonomicznej w Katowicach, w 1992 r., odpowiedziałem na ogłoszenie firmy komputerowej Dagma. Zostałem specjalistą ds. handlowych i sprzedawałem ekrany ochronne do monitorów komputerowych. Po kilku miesiącach byłem już kierownikiem. Szef, Grzegorz Sikorski, mój prawdziwy profesor biznesu, nawiązał kontakty z USA. Firma została wyłącznym przedstawicielem kalifornijskiej firmy OCLI w Polsce, a po pewnym czasie największym dystrybutorem tej marki na świecie. Kolejnym, naturalnym etapem rozwoju było - w związku z rozszerzaniem zakresu działalności - nawiązanie bezpośrednich kontaktów z Tajwanem. OCLI kupowało tam wiele akcesoriów. Zacząłem jeździć na Tajwan w roku 1995, jako dyrektor zarządzający Dagmą (później zostałem współwłaścicielem firmy). Okazało się, że choć byliśmy niewielką firmą, dzięki kontaktom osobistym - które są w Chinach niezwykle ważne - udało się nam zdobyć bardzo dobrą reputację i zaufanie.
    czytaj dalej


    Co kryje się za słowami "kontakty osobiste"?

    M. J.: Wspólne biesiadowanie, karaoke - ważny element chińskiej tradycji. Jeżeli biznesmen uważa, że wszystko jest w stanie załatwić pod krawatem, przy stole w biurze - to się myli. Często partner jest wybierany nie tylko ze względu na swój potencjał, lecz na tzw. twarz, czyli umiejętność zdobycia zaufania. Na każdym spotkaniu powtarzam żartobliwie, że jestem pół-Chińczykiem.

    Mariusz Jawoszek, współtwórca (razem z Dariuszem Smagorowiczem) spółki giełdowej Pronox Technology, pełni funkcję wiceprezesa tej firmy. Odpowiada za spółkę Easy Touch (planowane wejście na GPW), której jest CEO. Zarządza także kontaktami zewnętrznymi kolejnej spółki-córki, ESM Logistic (dawna Dagma).

    Jak się Pan tego nauczył?

    M. J.: Ktoś, kto 10 lat temu jeździł do Chin, zwłaszcza na prowincję, budził ciekawość. Zdarzało się, że dzieci na granicy dotykały mnie palcami, a miejscowi robili mi zdjęcia. Każdy chciał się dowiedzieć, jak jest w Europie. Na dodatek już wtedy moje wyjazdy nie były delegacjami czysto biznesowymi, na jeden czy dwa dni. Zawsze rezerwuję więcej czasu - a jestem w Chinach co najmniej raz w miesiącu - i dzielę go na dwie części, pół na pół: połowa to biznes, połowa to czas relaksu z przyjaciółmi. Tak też poznałem Davida Chow z Tajwanu, który później przeniósł się do Chin i prowadzi tam nasze biuro. Obecnie jest 25-procentowym udziałowcem Easy Touch - naszej spółki-córki. Naszej, czyli Pronox Technology SA, która przejęła w 2001 r. Dagmę. David Chow był moim nauczycielem, wprowadzał mnie w lokalne zwyczaje. Co mnie wtedy uderzyło: przy stole, z przyjaciółmi, wszystko było tak, jakbyśmy się znali od lat. Jeżeli ktoś zostaje przedstawiony jako przyjaciel, trudno to później zepsuć. Zupełnie inaczej zachowują się nieznajomi. Na ulicy wszyscy traktują cię jak konkurenta. Można to odczuć na każdym kroku. Podczas targów w Guangzou, kiedy staliśmy w kolejce do windy, czterech Chińczyków wyciągnęło kartki i zaczęło rysować plan, jak się do niej dostać przed nami. A przecież windy jeździły co pół minuty i niewiele można było zyskać w ten sposób. Gdybyśmy się spotkali gdzieś prywatnie, w gronie znajomych, byliby przyjacielscy, ale tu byłem potencjalnym przeciwnikiem.

    A jak się nawiązuje kontakty?

    M. J.: W Chinach najważniejsze są dobre relacje i spędzanie z partnerami biznesowymi również wolnego czasu. Karaoke dla nas jest pewną egzotyką, dla wielu Chińczyków to sposób życia. To tzw. druga runda - wpisana w tamtejsze kanony. Jeżeli firma chińska zaprasza na kolację i po niej następuje ta druga runda, to znaczy, że relacje wykraczają poza zwykłe spotkanie biznesowe w biurze. Podczas kolacji nie omawia się już strategicznych spraw, ale większość decyzji zapada właśnie wtedy. Podczas jednej z pierwszych moich wizyt na Tajwanie, na zaproszenie dużej firmy Power Com produkującej ups-y, trafiłem sam na kolację z dwunastoma Chińczykami. Na samym początku wstał prezes, wygłosił mowę i wzniósł toast; po chwili to samo zrobił jeden wiceprezes, po nim następni. Zorientowałem się, że robi się niebezpiecznie i będę miał problem z takim przejawem uprzejmości. Postanowiłem sam wygłosić krótkie przemówienie dodając, że polska tradycja nakazuje, by wszyscy pili razem. Na marginesie - wcześniej zapytałem obsługę, jak po chińsku brzmi słowo "razem", i gdy wypowiedziałem to po chińsku, podziałało. Takie sytuacje zdarzają się często - jest to forma okazania szacunku.

    A kto jest wtedy najważniejszy?

    M. J.: Co ciekawe nigdy nie wiadomo, ile osób przyjdzie na takie spotkanie. Jest taki zwyczaj, szczególnie w sferach biznesowych, że każdy może zaprosić kogoś dodatkowego - współpracownika, dostawcę, odbiorcę, nawet szefa banku. W mentalności europejskiej, a na pewno polskiej, jeśli przy stole nic się nie mówi, oznacza to nietakt. W Chinach milczenie jest naturalne: nie wolno mówić na siłę. Należy szanować chwile kontemplacji. Do tego rytmu trzeba się przyzwyczaić. Jeżeli ktoś reaguje zbyt nerwowo, nie jest w stanie osiągnąć z Chińczykami atmosfery prywatności.

    A czy ten, kto pierwszy się odezwie, nie stawia się w gorszej pozycji?

    M. J.: To funkcjonuje, ale tylko w oficjalnych rozmowach. Obowiązuje etykieta. Na przykład, wizytówkę należy trzymać w obu rękach, nie chować od razu do tylnej kieszeni. Wizytówka jest własnością osoby, z którą się rozmawia i szanując ją, okazuje się szacunek tej osobie. Ale jeśli ktoś bazuje tylko na tym etapie biznesowych relacji, nie ma prawa osiągnąć sukcesu - chyba że reprezentuje naprawdę wielki koncern. W prywatnej strefie zawsze gospodarz - nawet, jeśli nie jest Chińczykiem - jest osobą decydującą: ustala rytm spotkania. Podczas posiłku, czy to oficjalnego lunchu, na herbacie w domu czy karaoke, gospodarz podaje danie gościowi. Pokazuje w ten sposób, że bardziej dba o niego niż o siebie.

    Czy opanowanie języka chińskiego jest niezbędne?

    M. J.: Znajomość kilku chociaż podstawowych zwrotów po chińsku otwiera wszystkie drzwi. Każdy powinien nauczyć się przynajmniej "jak się masz", "smaczne", "proszę", dziękuję", żeby pokazać choćby minimalną znajomość kraju i jego kultury. Poza tym, jak wszędzie w biznesie, dominuje angielski, choć w specyficznej formie. Choć uzyskałem dyplom MBA w Bristolu, musiałem zapomnieć o prawidłowej wymowie i zaawansowanych konstrukcjach języka angielskiego.

    O czym nie należy rozmawiać z Chińczykami?

    M. J.: Bardzo jest ważne, by nie dotykać tematów politycznych. To jednak wciąż inny system niż u nas i nawet zakładając, że wszyscy przy stole uważają, że komunizm jest zły, to oni tego nie będą mówić i nie będą zadowoleni, jeżeli ktoś poruszy taki temat. Często tabu łamią Amerykanie, którzy na ogół nie wiedzą o Chinach nic więcej niż to, że łamane są tam prawa człowieka. To poważny błąd, nierzadko w ten sposób tracą kontrakty, gdyż pokazują, iż nie przyłożyli się zbytnio do zdobycia minimalnej wiedzy na temat Chin. Ja staram się nie rozmawiać o polityce w Chinach. Jeżeli ktoś zada mi pytanie, oczywiście, wyrażam swój pogląd na temat systemu komunistycznego - ale na przykładzie Polski.
    czytaj dalej


    Jak się pracuje z Chińczykami?

    M. J.: Jestem bardzo zadowolony z naszych pracowników. Od siedmiu lat nie zdarzyło się, by z biura Easy Touch odeszła chociaż jedna osoba - a w mieście Shenzhen, gdzie jest ono zlokalizowane, istnieje ponad 50-procentowa rotacja pracowników w skali roku. To ważne, bo przeszkolenie miejscowego pracownika trwa znacznie dłużej niż w Europie. Nasze postrzeganie rzeczywistości jest diametralnie inne. Często patrząc na tę samą sprawę, Chińczycy widzą ją zupełnie inaczej niż Europejczycy. Największym wyzwaniem była komunikacja. Podczas przygotowywania produkcji wiedzieliśmy, że wszystko powinno być dokładnie opisane, każda rzecz musi mieć zdjęcie ze strzałkami. Niemniej jednak i takie perfekcyjne przygotowanie opisu nie uchroniło nas przed błędami. Dla przykładu, zamówiliśmy 50 tys. klawiatur. W miejscu, gdzie trzeba było umieścić numer seryjny, daliśmy strzałkę i napis "serial number". I cóż się okazało? Wszędzie było wydrukowane "serial number" zamiast konkretnych numerów seryjnych. Nie należy jednak generalizować. Nasze chińskie pracownice są bardzo kreatywne. Doskonale wiedzą, jak przygotować system doboru komponentów, produkcję i kontrolę jakości, aby produkt spełniał najwyższe standardy i wymagania topowych klientów. Do dziś przywiązujemy szczególną uwagę do tego, aby nasi polscy i chińscy product managerowie mieli możliwość częstych kontaktów i wspólnych szkoleń.

    Notowany na GPW Pronox Technology zajmuje się produkcją i sprzedażą sprzętu elektronicznego pod własnymi markami m.in. na terenie Azji, głównie Chin. W 2007 r. spółka współpracowała z ponad 70 fabrykami chińskimi. Obecnie planuje zredukowanie liczby dostawców do ok. 50. Oprócz tego produkuje w polskich fabrykach i sprzedaje sprzęt elektroniczny przeznaczony na rynek europejski. Zarządza i kontroluje logistycznie dwukierunkowy przepływ towarów, usług, technologii, modeli biznesowych oraz wzornictwa przemysłowego między partnerami z Azji i Unii Europejskiej. Jego marka Easy Touch jest zarejestrowana globalnie. W 2007 r. obroty firmy wyniosły 560,4 mln zł, o niemal 34 proc. więcej niż rok wcześniej.

    Czy nadal musi Pan regularnie odwiedzać chińskie biuro?

    M. J.: Nie da się robić takiego biznesu z Polski czy Europy. Obok osobistego zaangażowania, jednym z elementów naszego sukcesu był dobry partner i inwestycja w chińską część firmy. Podczas transformacji gospodarki, kiedy firmy pojawiają się i znikają, działa wielu oszustów. Mój przyjaciel, Holender, który wcześniej był naszym odbiorcą, zamówił towar kilka dolarów taniej przez singapurskiego pośrednika. Kiedy przyszła dostawa okazało się, że w większości kartonów były kamienie. Nas nigdy nikt tak nie oszukał, mimo że prób było kilkadziesiąt. Pracownicy naszego chińskiego biura przed każdą wysyłką towaru sprawdzają paczki. Nawet po kontroli jakości firmy potrafiły zamieniać produkty. Dziś mamy tylko sprawdzonych partnerów, rynek się ustabilizował, zostali na nim ewidentni liderzy. Ale coś za coś - niełatwo jest dzisiaj zaczynać biznes w Chinach. Prawie niemożliwe jest stworzenie takiego projektu, jak Easy Touch. Po pierwsze, potrzebne są wielkie pieniądze, po drugie, dużo czasu. Bardzo jest ważne, by szukając dostawców, nie sugerować się stronami internetowymi czy wydrukowanymi katalogami (na ogół nie są aktualizowane). Nie należy pytać chińskiego handlowca o ofertę: nigdy nie pokaże tego, co jest najnowsze, lecz to, o co akurat zapytamy. Ja zawsze proszę o pokazanie magazynu wysyłkowego, tam szukam towarów przygotowanych dla znanych, dużych kontrahentów. Potem oglądam linię produkcyjną i sprawdzam, co aktualnie jest produkowane. To jest najlepszy sposób na dowiedzenie się, co w danej fabryce jest nowego i wartościowego.

    Zaczął Pan sprzedawać chińskie produkty Chińczykom.

    M. J.: Jest to wynik prostej obserwacji, że miejscowym odbiorcom najbardziej podobają się produkty w europejskim stylu. Nasza marka Easy Touch odpowiada tym wyobrażeniom, podoba się zarówno wzornictwo, jak i opakowania. Przy zakupie naszych produktów decydują emocje, kolory, styl, design. Dobieramy kolorystykę zgodnie z najnowszymi trendami mody, wzorujemy opakowania, katalogi, reklamy zgodnie z tendencjami produktów "fashion". Z dużym sukcesem sprzedajemy produkty Easy Touch w największym internetowym sklepie świata, Amazon.com, i to zarówno w części europejskiej, jak i w chińskim Amazon.cn. Jesteśmy tam jedyną europejską marką poza światowymi liderami i A Brandami. Produkty te są uznawane za atrakcyjne także w innych krajach. W Wielkiej Brytanii Easy Touch jest dostępny w większości dużych sieci handlowych, nawet w Toys"R"Us. Mamy własne biura w kilku krajach, m.in. na Tajwanie, w Indonezji, Holandii, Niemczech, Rosji, na Ukrainie, w Rumunii. Udało nam się wejść na bardzo trudny rynek USA, gdzie w Nowym Jorku otworzyliśmy nasze biuro handlowe. Sprzedajemy w Azji, myślimy o południowej Ameryce. Chciałbym, żeby już wkrótce Easy Touch był równie dobrze rozpoznawalny jak "Philips". Szerokość oferty i jej zdecydowanie zachodnie, nowoczesne wzornictwo powoduje, iż dla azjatyckich sieci handlowych jesteśmy bardzo ciekawym partnerem. Niestety, mają oni swoje wymagania logistyczne. W Europie radzimy sobie z logistyką perfekcyjnie, natomiast Azja stanowi dla nas nowe wyzwanie.

    .................................................................

    Szybki wzrost, szybkie statystyki

    W 2007 r. produkt krajowy brutto Chin wynosił nominalnie ok. 3 bln dolarów. Gdy uwzględni się niski poziom cen w tym kraju, wartość tę trzeba zwiększyć - Międzynarodowy Fundusz Walutowy podaje tu kwotę prawie 13 bln dolarów, co przekłada się na ponad 17 proc. gospodarki świata (dla porównania - Polska, z niespełna 0,65 bln USD, ma 0,9 proc.). Mierząc w ten sposób, Chiny dogonią niebawem USA (prawie 14 bln USD) i liczoną łącznie Unię Europejską (ponad 15 bln USD). Tym bardziej że dla USA czy UE wzrost gospodarczy na poziomie 5 proc. to marzenie, tymczasem w Chinach od 2000 r. średnia dynamika to prawie 10 proc., a w latach 2006-07 nawet ponad 11 proc. Co więcej, za szybki wzrost odpowiadają nowocześniejsze sektory chińskiej gospodarki. Tamtejsze rolnictwo w PKB ma niespełna 12-proc. udziału, podczas gdy przemysł - 48 proc., a usługi aż 40 proc.

    Choć trudno negować wysoką dynamikę rozwoju Chin, trzeba mieć jednak na uwadze to, że niemal wszystko, co wiemy na temat gospodarki tego kraju, pochodzi z oficjalnych, a więc partyjnych statystyk. Mimo ogromnych rozmiarów kraju, braków w łączności i komputeryzacji, chińskie władze podają dane makroekonomiczne o wiele wcześniej niż Japonia czy USA. Znacznie rzadziej pojawiają się tam korekty tych danych i gdy już, mają one mniejszą skalę niż w krajach rozwiniętych, o bardziej ustabilizowanej ekonomii.

    Gdzie inwestować?

    Według Teda Plafkera, autora książki "Jak robić interesy w Chinach" wydanej przez MT Biznes, w nadchodzących latach najatrakcyjniejszymi obszarami inwestowania w Państwie Środka będą:

    1. Branża samochodowa.

    2. Branża biotechnologii i medyczna.

    3. Sektor chemiczny.

    4. Budownictwo i infrastruktura.

    5. Energetyka.

    6. Sektor finansowy.

    7. Branża informatyczna i telekomunikacyjna.

    8. Media i rozrywka.

    http://Businessman.pl

    http://biznes.interia.pl/prasa/businessman-pl/news/jak...

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Portishead w temacie Nowy Portishead
    18.05.2008, 17:19

    http://youtube.com/watch?v=igRvZ46Gc4w

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Chiny Biznes 中波商务 w temacie Trzęsienie ziemi w Chinach
    18.05.2008, 16:28

    Trzęsienie ziemi w Chinach

    Aktualne wiadomości na temat sytuacji w Syczuanie - Chińskie Radio Międzynarodowe Sekcja Polska

    http://polish.cri.cn/141/2008/05/13/Zt2@75935.htm

    Jak i gdzie przesyłać pomoc materialną i finansową dla ofiar trzęsienia ziemi w Chinach - Alibaba.com

    http://www.alibaba.com/activities/wencuan_en.html

    http://www.biznesazja.pl

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Biznes Azja Chiny w temacie Człowiek z pierwszych stron gazet: Wen Jiabao
    18.05.2008, 16:10

    Człowiek z pierwszych stron gazet: Wen Jiabao

    Wersja oryginalna Man in the News: Wen Jiabao

    W kilka godzin po zabójczym trzęsieniu ziemi w prowincji Syczuan, które miało miejsce w ubiegły poniedziałek, chiński premier Wen Jiabao był już na pokładzie samolotu lecącego na miejsce katastrofy. Wraz z nim wyruszyła ekipa filmowa, rejestrująca narady Wena i jego doradców z podwiniętymi rękawami koszul pochylonych nad mapami i podejmujących decyzje.

    Od tamtego czasu Wen nie przestaje pojawiać się w chińskich mediach, będąc publiczną twarzą symbolizującą olbrzymią akcję ratunkową. Wykrzykuje rozkazy przedstawicielom władz i roni łzy wraz z rodzinami ofiar. Kiedy ratownicy próbowali wyciągnąć dziecko spod zawalonej szkoły w Dujiangyan, Wen był na miejscu. - Tutaj dziadek Wen - powiedział obuty w parę zniszczonych butów sportowych. - Trzymaj się, uratujemy cię.

    Klęski żywiołowe pokazują prawdziwą naturę kraju i społeczeństwa. Po poniedziałkowym trzęsieniu Chińczycy ruszyli do akcji w typowym dla siebie, autorytatywnym stylu "mogę to zrobić". Chińscy przywódcy nie muszą obawiać się wyborów, ale nie oznacza to, że mogą zignorować społeczeństwo, jak mieli kiedyś w zwyczaju.

    Skuteczna walka ze skutkami trzęsienia jest niepisaną umową, która pomaga partii komunistycznej trzymać ster władzy, na długo po tym, jak wielu zachodnich obserwatorów spisało ją na straty, jako relikt nie mogący się obronić przed gospodarczą modernizacją Kraju Środka. Wen wyznaje ten polityczny imperatyw z całego serca, zdobywając serca ludu poprzez populistyczne posunięcia medialne. Kiedy tuż przed obchodami chińskiego Nowego Roku śnieżyce uniemożliwiły milionom ludzi podróżowanie, Wen przepraszał przez megafon pasażerów na stacji Changsha.

    Chińskie władze wciąż próbują kontrolować medialne doniesienia o akcji ratunkowej. Jednak w społeczeństwie coraz bardziej złożonym i ciekawym odpowiedzi na wiele pytań, Wen jako pierwszy wyciągnął rękę do ofiar. – Takie zachowanie przywódcy partii to dla nas nowość – wyjaśnia Sun Wenguang, emerytowany profesor z uniwersytetu Shandong. – Przywódcy partyjni zazwyczaj są otoczeni przez urzędników i trzymają się z dala od przeciętnych obywateli, ale Wen pokazał wszystkim, że wysokiej rangą urzędnik partyjny może być troskliwy wobec społeczeństwa.

    To nie uwielbienie obecności w mediach doprowadziło łagodnego Wena na stanowisko premiera w 2003 roku. Jego szybki awans w hierarchii partii komunistycznej wynikł z umiejętności biurokratycznych i legendarnego dzisiaj przetrwania politycznych walk w łonie partii.

    Wen urodził się w 1942 roku, w wiejskiej okolicy niedaleko Tianjin. Syn dwojga nauczycieli, studiował geologię w Pekinie, a w 1968 roku zdobył stanowisko w rządowym biurze geologicznym w Gansu, suchej i biednej prowincji na północnym zachodzie kraju. Wielu utalentowanych urzędników spędza całe swoje życie na pracy w tak odległych okolicach – Wen spędził tam 14 lat. Pociechą było dla niego spotkanie swojej przyszłej żony, Zhang Peili, również zajmującej się geologią.

    Kiedy Deng Xiaoping rozpoczął na początku lat 80. kampanię poszukiwania młodych, utalentowanych zarządców, Wen został przeniesiony do Pekinu. Inny młody urzędnik, pracujący ciężko w Gansu w tamtym okresie, również dostał swoją szansę dzięki inicjatywie Xiaopinga. Był to Hu Jintao, aktualny prezydent Chin.

    Wen szybko awansował na pozycję w sercu komunistycznej biurokracji, ale jego kariera zawisła na włosku w 1989 roku, podczas studenckich protestów, kiedy był bliskim współpracownikiem Zhao Ziyanga, reformatorskiego szefa partii. W trakcie wewnętrznych walk o władzę, Zhao odwiedził Plac Tiananmen i prosił przywódców studenckiego protestu o opuszczenie placu, zanim wojsko wejdzie do akcji. Słynna fotografia pokazuje Wena stojącego za swoim ówczesnym szefem. Kiedy wprowadzono stan wojenny, Zhao został pozbawiony władzy. Zmarł w 2005 roku, po spędzeniu reszty życia w areszcie domowym. Wen przetrwał polityczną zawieruchę – zdaniem niektórych dzięki temu, że był uważany za lojalnego współpracownika swojego szefa.

    Jego awans na pozycję premiera zmusił jego żonę do rezygnacji ze stanowiska wiceprzewodniczącej Chińskiego Stowarzyszenia Jubilerów. Jego poplecznicy wciąż jednak martwią się, że powiązania ze środowiskiem jubilerów są niezgodne z politycznym image człowieka ludu. Według jego biografii, żona próbuje go nakłonić do lepszego ubierania się, ale on często się jej sprzeciwia. Mają dwoje dzieci. Ich syn ma firmę informatyczną w Pekinie, a córka pracuje w sektorze finansowym.

    Chociaż czasami wygląda sztywno i nienaturalnie, rozmawiając z obywatelami, a kilku komentatorów w internecie skrytykowało Wena za medialną wszechobecność, społeczeństwo bardzo pozytywnie podchodzi do jego osoby. – Jego czyny w tym tygodniu poruszyły mnie – mówi Zhu Jialei, 23–letni pracownik biurowy z Szanghaju. – Był w najniebezpieczniejszych miejscach, rozmawiał z ludźmi i dodawał im otuchy. Wydaje się, że przez kilka ostatnich dni nosi te same ubrania i na pewno nie śpi zbyt wiele.

    Wśród najpopularniejszych nagrań na chińskich stronach wideo znaleźć można filmy z Wenem, często z tytułami takimi jak "Premierze Wen, poruszyłeś Chiny". Jego popularność jest tak wielka, że często porównywany jest do Zhou Enlai, byłego premiera i prawdopodobnie najbardziej poważanego chińskiego przywódcy ubiegłego wieku. "Wen Jiabao jest premierem Zhou nowej ery" - można przeczytać na jednym z blogów na chińskiej witrynie Sohu.com. Reporter z chińskiej telewizji publicznej popełnił pomyłkę podczas wizyty Wena w telewizji, zwracając się do niego "premierze Zhou".

    Biorąc pod uwagę uwielbienie społeczeństwa dla poprzedniego premiera, Wen może uważać takie porównania za pochlebne. Jednak opinie na temat Zhou spoza Chin są mniej pochwalne. Uważany jest on za słabego przywódcę, który głównie ułatwiał działanie Mao Zedongowi.

    Wen jest po cichu krytykowany przez niektórych urzędników i profesorów za brak prawdziwego wpływu na rząd. Jego krytycy twierdzą, że brak mu osobowości do przeprowadzenia poważnych zmian w powolnej biurokracji. Jego wiejskie i społeczne reformy nie pomogły w zmniejszeniu różnicy pomiędzy najbogatszymi i najbiedniejszymi Chińczykami, a rząd opóźnia kluczowe decyzje gospodarcze.

    Russell Leigh Moses, mieszkający w Pekinie analityk, uważa że emocjonalna postawa Wena jest odpowiedzią na trudności w forsowaniu jego pomysłów. – Jego uczucia w mediach są szczere, ale należy je interpretować w kontekście politycznym. Na ekranach widzimy sfrustrowanego Wena, osobę walczącą z przeciwnościami losu - mówi Moses.

    Wen ryzykuje, identyfikując się tak otwarcie z akcją ratunkową. Padają trudne pytania – dlaczego zawaliło się tyle szkół, co stanie się z rosnącą liczbą bezdomnych osób. Pozytywne nagłówki w prasie nie pomogą, jeśli akcja nie zakończy się sukcesem. Jak twierdzi Moses: "Działania rządu w ciągu nadchodzącego miesiąca będą ważniejsze niż to, co zostało zrobione dotychczas".

    Autorzy: Geoff Dyer i Mure Dickie

    http://ft.onet.pl/10,10027,czlowiek_z_pierwszych_stron...

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie EuroAzja - Unia polityczna i gospodarcza w temacie Z Europą nikt na świecie już się dziś nie liczy Dziennik.pl
    18.05.2008, 15:56

    ROZMOWA

    sobota 17 maja 2008 00:00
    Z Europą nikt na świecie już się dziś nie liczy

    Na równi pochyłej

    Po lekturze tekstu Paraga Khanny w dzisiejszej "Europie" moglibyśmy jako obywatele Unii Europejskiej popaść w błogie samozadowolenie. UE jest tam przecież potraktowana jako niezbędny biegun nowego międzynarodowego ładu i niemal supermocarstwo pod pewnymi względami znacznie wyprzedzające Amerykę. Ale rozmowa z wybitnym historykiem Walterem Laqueurem wytrąca z tego przyjemnego nastroju. Jego zdaniem na sytuację Europy trzeba patrzeć inaczej - nie przez pryzmat krótkotrwałej koniunktury politycznej czy ekonomicznej, ale głębszych procesów, na przykład demograficznych. A demografia i jej wskaźniki są dla Starego Kontynentu bezlitosne. Europa starzeje się coraz szybciej. Coraz więcej jest też w niej imigrantów, którzy nie mają zamiaru asymilować się ani przyswajać europejskiego dziedzictwa kulturowego. To już wedle Laqueura niemal inwazja dawnych kolonii, które przejmują coraz większe obszary niegdysiejszych metropolii. Imigranci są dziś oczywiście Europie potrzebni - tak jak byli potrzebni w latach 50. i 60. ubiegłego stulecia, gdy odbudowywali ją z gruzów. Ale dzisiejsze kłopoty z ich asymilacją sprawiają, że Europa pogrąża się w kryzysie, jakiego nie przeżyła od dawna.

    rozmowę prowadzi

    Karolina Wigura

    W "Ostatnich dniach Europy" przewiduje pan koniec kontynentu, jaki znamy. To chyba najbardziej pesymistyczna książka o Europie, jaką ostatnio napisano. Jeszcze kilka lat temu dość powszechnie twierdzono, że XXI wiek będzie należał właśnie do niej - pisali o tym choćby Jeremy Rifkin, Tony Judt czy Mark Leonard. Albo że Europa zrównoważy przynajmniej wpływy amerykańskiego supermocarstwa. Pan natomiast twierdzi, że Europa w ogóle zniknie z pola widzenia. To chyba nieco zbyt odważna teza...

    Jeśli ktoś nadal wypowiada tak optymistyczne diagnozy na temat Europy, jak jeszcze kilka lat temu, to robi tak dlatego, że jego niechęć do Ameryki najwyraźniej przesłoniła mu powagę europejskiego kryzysu. Albo dlatego, że nie pojmuje, iż jego wyobrażenie o powojennej Europie jest już nieaktualne - to zresztą przyczyna, dla której część osób, które pani wymieniła, wycofała się później ze swoich diagnoz. Europę toczy długotrwały kryzys. Jego początek przypada na lata 70. XX wieku. Mój największy niepokój wywołuje fakt, że ten dzisiejszy kryzys jest niezwykle powolny. Pełzający. Być może, gdybyście mieli do czynienia z nagłym i dramatycznym załamaniem, ludzie i politycy prędko by się obudzili. Ale dostrzegacie jedynie to, że Europa jest coraz bardziej cywilizowana, a od kilkudziesięciu lat panuje w niej pokój, sprawiedliwość i rządy prawa. Że ludzie są zadowoleni. Za kilka miesięcy zacznie się lato i wszyscy zaczną wyjeżdżać na wakacje, będą wydawać pieniądze i spędzać mile czas. Patrząc na wszystko w taki sposób, nie sposób stwierdzić: "Doświadczamy przecież okropnego kryzysu!". Dominujący sposób myślenia streszcza się w stwierdzeniach, że euro jest silniejsze od dolara, nie ma się więc czym martwić oraz życie stało się w Europie przyjemne, po co więc psuć atmosferę. Prawdziwa sytuacja Europy, pod powierzchnią tego samozadowolenia, nie została jeszcze rozpoznana.

    Ogłaszanie ostatecznego kryzysu to stały element w życiu intelektualnym nowoczesnej Europy. Potem za każdym razem okazywało się, że ogłaszano go zbyt wcześnie. Pan jako jeden z najwybitniejszych znawców historii Europy wie o tym chyba doskonale...

    Proszę pamiętać, że pomimo tych pesymistycznych diagnoz Europa nadal rządziła światem. Podstawowa różnica między dniem dzisiejszym a na przykład rokiem 1900 jest taka, że europejska populacja stanowiła wówczas około 30 procent populacji światowej. Dziś jest to zaledwie 10 procent. Może mi pani odpowiedzieć, że liczby to nie wszystko. Zgoda. Być może nauka w ciągu najbliższych lat poczyni takie postępy, że liczby staną się zupełnie nieistotne. Ale na razie to czysta fantazja. Na razie wciąż są bardzo ważne: w aspekcie ekonomicznym, politycznym i militarnym. Widzimy, że Europa stopniowo maleje. Na dodatek części Europy są powoli i pokojowo przejmowane - w sensie demograficznym - przez dawne kolonie.

    Jak na razie imigranci z Maghrebu, Czarnej Afryki czy Pakistanu nie rządzą żadnym europejskim krajem. Owszem, Europa ma pewien problem z asymilacją nowych obywateli, ale to jeszcze nie oznacza, że sobie z tym nie poradzi ani że została przez nich skolonizowana.

    Macie poważne problemy z integracją nowych imigrantów. Rzecz jasna Europa ich potrzebuje. Jednak nowa fala imigrantów pochodzących przede wszystkim z krajów islamskich bynajmniej nie pragnie integrować się ze społeczeństwami europejskimi. I tu widzimy bardzo dużą różnicę w stosunku do dawnych fal imigracji. Sto lat temu asymilacja była celem Polaków, Żydów czy Włochów emigrujących do Francji, Niemiec i Anglii. Dziś przeważająca większość imigrantów pragnie zachować swój sposób życia. Kolejnym istotnym aspektem jest kryzys państwa opiekuńczego. Gdy model ten został wynaleziony po raz pierwszy 50 lat temu, ludzie nie byli jeszcze tak długowieczni jak teraz. Rodziło się więcej dzieci. Dziś państwo musi mieć o wiele więcej pieniędzy, by zapłacić za opiekę medyczną i emerytury. Europa starzeje się - ten proces następuje o wiele szybciej niż na jakimkolwiek innym kontynencie. Sytuacja ekonomiczna może ulec zmianie, podobnie polityczna, jednak kryzys demograficzny to coś znacznie poważniejszego. Nie widzę wyjścia z tej sytuacji w najbliższej przyszłości. I wszyscy demografowie - pracujący dla ONZ czy Unii Europejskiej - są tego samego zdania.

    Pisze pan w swojej książce, że kraje europejskie są same sobie winne: przyjmowały imigrantów tysiącami, nie zastanawiając się nad konsekwencjami. Jednak Europa po drugiej wojnie światowej nie miała wystarczającej liczby młodych pracowników, przede wszystkim fizycznych, zdolnych podźwignąć ją z kryzysu. Także dziś imigranci są rozwiązaniem problemów z przyrostem naturalnym. Czy jest pan zdania, że decyzja o przyjęciu tak dużej liczby imigrantów świadczy wyłącznie o ślepocie polityków?

    Z pewnością niemiecki, jak również brytyjski cud gospodarczy lat 60. wymagał takich pracowników. Wielu mężczyzn w wieku odpowiednim do pracy zostało zabitych w czasie wojny. Tylko że wszystkim wydawało się, że gastarbeiterzy po prostu wyjadą po tym, jak pomogą w odbudowaniu przemysłu. To było niezwykle naiwne. Dziś każdy, kto przespaceruje się ulicami któregokolwiek z wielkich miast Europy albo spojrzy na statystyki, zobaczy, że tak się nie stało. We wszystkich większych niemieckich miastach 40 - 45 procent ludności poniżej osiemnastego roku życia to dzieci imigrantów. Nie wolno tego ignorować. Dziś nikt nie traktuje Europy poważnie. Gdybyśmy mówili o futbolu, powiedzielibyśmy, że Europa spadła do drugiej ligi. I nikt nie będzie traktować jej poważnie, bo nie jest silna w sensie politycznym i militarnym. Do mniej więcej początku XIX stulecia albo najwyżej do lat 30. XIX wieku, Europa była centrum świata. Potem to się skończyło. Najpierw pojawiła się na scenie światowej Ameryka. Stała się bardzo ważna zarówno politycznie, jak i ekonomicznie. Teraz zaś mamy do czynienia z wzrostem znaczenia Dalekiego Wschodu - przede wszystkim Chin i Indii. Epoka wielkiego znaczenia Europy się skończyła. Co prawda, zawsze możecie powiedzieć: "Czemu nie mielibyśmy być jak Ameryka Łacińska? To również obszar, gdzie ludzie żyją mniej więcej szczęśliwie, choć nie jest to potęga światowa i nikt właściwie się nimi nie interesuje". Jak napisał Monteskiusz, szczęśliwe jest państwo, które nie ma historii. Jednak Europa pod żadnym względem nie jest podobna do Ameryki Łacińskiej. Ma skomplikowaną historię, która decyduje o jej kształcie, i położenie geopolityczne nieporównywalne z tamtym kontynentem. Nie stać jej na splendid isolation.

    Zjednoczona Europa nie jest tylko organizmem politycznym. Jest czymś znacznie więcej. Świetnie wyraził ten pogląd Tzvetan Todorov, pisząc: "Europejczycy nie chcą stawać przed wyborem między rolą zadufanego w sobie macho oraz cichej i trwożliwej panienki. Pragną po prostu zachować możliwość obrony wybranego przez siebie stylu życia. Nie chodzi tu również o odrzucenie realizmu na rzecz idealizmu. Europa stała się przykładem pokojowego zjednoczenia wielu państw. Korzyści z tego płynące są nie do przecenienia".

    Z pewnością, gdy chodzi o przezwyciężanie przeszłości, Europejczycy odrobili swoją lekcję. Ale według mnie to za mało. Proszę sobie przypomnieć: po zakończeniu drugiej wojny światowej w Europie panował ogromny pesymizm. Europa była tak bardzo zniszczona, że politycy mówili: "Minie sto lat, zanim podniesiemy się z tej klęski - jeśli w ogóle. Europa nigdy nie będzie już taka sama". Potem okazało się, że ekonomiczna odbudowa Europy zajęła zaledwie 10 - 15 lat. Jednak odbudowa ta okazała się w pewnym sensie ślepą uliczką - zapewniła wam postęp tylko do pewnego miejsca, ale już nie dalej. W mojej książce cytuję wypowiedzi ojców założycieli Unii Europejskiej po 1945 roku. Zapytani, co zmieniliby w swoim postępowaniu, gdyby przyszło im zacząć wszystko od początku, odpowiadają, że zaczęliby nie od ekonomii, ale od kultury. Rozumiem to w taki oto sposób: zapewne współpraca ekonomiczna przynosi bardzo dobre rezultaty i pomaga wszystkim, jednak prowadzi jedynie do pewnego punktu i ostatecznie nie pozwala rozwijać się dalej. Innymi słowy, nie musi wcale prowadzić do jedności politycznej, a tego właśnie potrzebujecie. Można oczywiście zadać sobie pytanie, czy nastąpiłaby poprawa, gdyby doszło do jakiegoś kryzysu zewnętrznego poza Europą. Możemy wziąć pod uwagę różne scenariusze: załamanie gospodarki Chin, wielki kryzys w Ameryce itd. Nie sądzę jednak, by z tego rodzaju wydarzeń wynikło dla Europy cokolwiek dobrego. Wręcz przeciwnie, straciłaby tylko rynek zbytu - a Europa bardziej niż jakikolwiek inny obszar zależna jest od eksportu. Wyjście z kryzysu może być jedynie rezultatem wysiłku samej Europy.

    Powiedział pan wcześniej, że Europa nie jest dziś centrum świata. Gdzie zatem znajduje się to centrum?

    W tym cały problem - nie ma obecnie jednego takiego miejsca. Aż do końca zimnej wojny świat miał dwa centra - Amerykę i Rosję. Po zakończeniu zimnej wojny przez kilka lat w świecie dominowała Ameryka. Szybko się to skończyło. Nie wierzę zresztą, by Ameryka rzeczywiście pragnęła takiej pozycji - w byciu policjantem pilnującym całego świata nie ma nic godnego pozazdroszczenia. Dziś mamy do czynienia z bardzo niebezpieczną sytuacją współistnienia kilku centrów - i to w obliczu poważnych problemów ekonomicznych, zagrożenia terroryzmem i zmianami klimatycznymi.

    Robert Kagan, który przyjechał ostatnio do Polski na zaproszenie "Europy", twierdził, że wielkie demokracje powinny ściśle współpracować, by stawić czoło rosnącym w siłę autokracjom. Czy pańskim zdaniem jest to możliwe?

    Nie ma moim zdaniem mowy o zbyt daleko posuniętej współpracy między poszczególnymi ośrodkami. W końcu XIX stulecia mówiło się o koncercie mocarstw. Oznaczało to, że wielkie potęgi, choć nie muszą we wszystkim się zgadzać, mogą współpracować w określonych dziedzinach. Dziś nie widzę takiej możliwości. Chyba że będziemy mieli do czynienia z bardzo poważnym kryzysem. Jeśli na przykład broń masowego rażenia zostanie użyta, mogę sobie wyobrazić, że mocarstwa podejmą współpracę. Wtedy być może nawet ONZ stanie się znaczącą siłą. Jednak w obecnej sytuacji postrzeganej jako stabilizacja jest to trudne do wyobrażenia. W obrębie Unii Europejskiej nie widzę w tym zakresie absolutnie żadnego postępu. Od 15 lat mówi się o wspólnych europejskich siłach zbrojnych. Ale nie zrobiono nic poza snuciem planów. To zupełnie niepoważne. Dlatego optymizm i zaczątki nadziei, które pojawiły się, gdy do władzy we Francji i Niemczech doszli Nicolas Sarkozy i Angela Merkel, ponownie znikają.

    Pańska książka była pisana dwa lata temu. Co uzupełniłby pan z dzisiejszego punktu widzenia?

    Jest jedno zagadnienie, któremu w owym czasie nie poświęciłem wystarczającej uwagi. Europa stała się w ostatnich kilku latach jeszcze bardziej zależna od wpływów z zewnątrz w rezultacie kurczenia się źródeł energii: ropy, benzyny, gazu. Jest zupełnie uzależniona od importu z Rosji z jednej strony oraz Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu z drugiej. Nigdy nie spróbowano ograniczyć tego uzależnienia. Europa jest przez to wszystko w bardzo złym położeniu, ponieważ ceny ropy i gazu rosną, a ci, którzy je dostarczają, przekształcają tę relację w presję polityczną.

    Europa jest oczywiście zależna od rosyjskiej ropy i gazu, jednak Rosja jest zależna od europejskich pieniędzy i gospodarki...

    Tak, ale tylko na razie. Rosja nie chce dziś doprowadzić do poważniejszego kryzysu w Europie. Jednak w tym samym czasie jej wpływy polityczne w Europie niewątpliwie wzrastają. To nie jest dla was zbyt dobre.

    Europa musi wyjść z kryzysu własnymi siłami

    Walter Laqueur stawia Europie druzgocącą diagnozę. Jego zdaniem Stary Kontynent pogrąża się w kryzysie i nieuchronnie daje się zepchnąć do geopolitycznej drugiej ligi. Europie brak silnej tożsamości politycznej i kulturowej, która pozwoliłaby uporać się z problemem integracji imigrantów z dawnych kolonii i na powrót odegrać znaczącą rolę w świecie. W tej dramatycznej sytuacji nie powinna jednak liczyć na sprzyjające okoliczności zewnętrzne, jak niespodziewany kryzys w Chinach czy zapaść amerykańskiej gospodarki. Zawirowania na arenie międzynarodowej jedynie pogłębią europejski kryzys. Kontynent nie wydobędzie się z kłopotów, jeśli państwa europejskie zadowolą się wyłącznie współpracą gospodarczą i nie będą dążyły do coraz dalej idącej integracji politycznej. Aby na powrót odgrywać kluczową rolę podyktowaną jej położeniem i historią, Europa musi mówić jednym głosem i stworzyć wspólne siły zbrojne.

    Walter Laqueur, ur. 1921, amerykański historyk i publicysta. Urodził się we Wrocławiu (ówczesnym Breslau) w rodzinie żydowskiej. Przez wiele lat mieszkał w Palestynie. Znawca historii Europy XIX i XX wieku i jeden z najwybitniejszych historyków faszyzmu. Zajmował się też Bliskim Wschodem. W latach 1965 - 1992 był dyrektorem Institute of Contemporary History oraz Wiener Library w Londynie. Wykładał m.in. na uniwersytetach: Harvard, Georgetown, Chicago oraz John Hopkins. Jest jednym z pionierów badań nad terroryzmem i polityczną przemocą. Opublikował kilkadziesiąt książek. Po polsku ukazały się dotąd: "Historia Europy 1945 - 1992 (1993) oraz "Faszyzm: wczoraj, dziś, jutro" (1998). Ostatnio w nr 213 z 2 maja br. opublikowaliśmy jego tekst "Ostatni spacer po starej Europie".

    http://www.dziennik.pl/dziennik/europa/article175257/Z...

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie EuroAzja - Unia polityczna i gospodarcza w temacie Pożegnanie z hegemonią Dziennik.pl
    18.05.2008, 15:53

    Pożegnanie z hegemonią

    IDEE

    sobota 17 maja 2008


    Nowy koncert mocarstw

    Jak opisać dzisiejszy ład międzynarodowy? Najbezpieczniej byłoby zapewne powiedzieć, że żyjemy w swego rodzaju okresie przejściowym. Stany Zjednoczone wciąż pozostają światowym liderem, ale ich dominacja nie jest tak absolutna, jak mogło się wydawać jeszcze kilka lat temu. Przede wszystkim załamały się nadzieje - rozbudzone po upadku komunizmu - na zbudowanie uniwersalnego liberalnego ładu pod przewodem Ameryki obejmującego wszystkie państwa. Dziś króluje sceptycyzm. Na horyzoncie widać już realnych konkurentów USA, ale są oni na razie zdecydowanie zbyt słabi, by przejąć światowe przywództwo. Ku czemu zatem zmierzamy? Parag Khanna, wschodząca gwiazda światowej politologii, nie ma wątpliwości: świat powraca do dawnego systemu równowagi mocarstw. Kiedyś były to mocarstwa głównie europejskie. Dziś o wpływy zaczyna walczyć Wielka Trójka: USA, Unia Europejska i Chiny. Kiedyś równowaga dotyczyła przede wszystkim potencjałów militarnych. Dziś znacznie ważniejsze są narzędzia miękkiej siły - oddziaływanie ekonomiczne i kulturowe. Obok trzech głównych aktorów międzynarodowej sceny świat zaludniają państwa do wzięcia - to o nie toczy się walka między mocarstwami. Ten, kto zdoła przeciągnąć je na swoją stronę, zyska przewagę nad konkurentami. Ale będzie to przewaga jedynie chwilowa - bo jak twierdzi Khanna raz na zawsze musimy pożegnać się z wizją świata zarządzanego przez jednego hegemona.

    Parag Khanna

    politolog

    Po włączeniu telewizora łatwo jest dziś pomyśleć, że mamy rok 1999. Demokraci i Republikanie kłócą się o to, gdzie i jak interweniować, czy robić to w pojedynkę, czy z sojusznikami oraz jakiemu światu powinna przewodzić Ameryka. Demokraci uważają, że można nacisnąć guzik i zresetować sytuację, a Republikanie wierzą w rewolucję moralną. Tak jakby pierwsza dekada XXI wieku w ogóle się nie wydarzyła... A przecież w ciągu dwóch kadencji prezydenckich George'a W. Busha układ sił na świecie uległ zasadniczym zmianom - zarówno z powodu jego polityki, jak i - co istotniejsze - na przekór niej. Aby docenić, jak szybko toczy się historia, najlepiej będzie wybiec trochę w przyszłość.

    Jest rok 2016 i druga kadencja Hillary Clinton, Johna McCaina lub Baracka Obamy zbliża się do końca. Ameryka wycofała się z Iraku, ale ma 20 tysięcy żołnierzy w niepodległym Kurdystanie, lotniskowce w Bahrajnie i samoloty wojskowe w Katarze. W Afganistanie panuje spokój. Iran zbudował bombę atomową. Chiny wchłonęły Tajwan i sukcesywnie zwiększają obecność swojej marynarki wojennej wokół Pacyfiku, jak również na Morzu Arabskim, korzystając z bazy w pakistańskim porcie Gwadar. Unia Europejska powiększyła się do ponad 30 członków i zapewniła sobie bezpieczne dostawy ropy i gazu z Afryki Północnej, Rosji i Morza Kaspijskiego, jak również w znacznym stopniu wykorzystuje energię jądrową. Pozycja Ameryki w świecie cały czas słabnie.

    Dlaczego? Czy nie mieliśmy działać we współpracy ze wspólnotą międzynarodową i pokazać światu, że Ameryka potrafi poprowadzić go ku zbiorowemu bezpieczeństwu i powszechnemu dobrobytowi? Wizerunek Ameryki może się poprawić, ale nie będzie to miało zbyt wielkiego znaczenia. Condoleezza Rice powiedziała, że USA nie mają stałych wrogów - a przecież nie mają też stałych przyjaciół. Inwazje na Afganistan i Irak były postrzegane przez wielu jako symbole globalnego imperializmu amerykańskiego. W rzeczywistości stanowiły jedynie oznaki imperialnej zadyszki. Nadmierne wydatki osłabiały siły zbrojne, a kolejne operacje wojskowe rodziły opór w postaci sieci terrorystycznych i grup rebelianckich posługujących się asymetryczną bronią, na przykład zamachami samobójczymi. Amerykański moment jednobiegunowy wywołał dyplomatyczne i gospodarcze kontrposunięcia, które miały na celu powstrzymanie amerykańskiego rozstawiania wszystkich po kątach i budowę alternatywnego porządku światowego.

    Rynek geopolityczny

    Moment jednobiegunowy trwał w najlepszym razie do końca lat 90., ale dekada ta została zmarnowana. Pozimnowojennej dywidendy pokojowej nie udało się przekuć na globalny porządek liberalny pod kierunkiem Ameryki. Skutek jest taki, że teraz konkurujemy (i przegrywamy w tej rywalizacji) na geopolitycznym rynku z innymi supermocarstwami: Unią Europejską i Chinami. Taki jest układ geopolityczny XXI stulecia - uformowała się nowa Wielka Trójka. Nie ma w tym gronie Rosji, coraz bardziej wyludniającego się kraju rządzonego przez Gazprom. gov, nie ma trawionego konfliktami wewnętrznymi islamu i nie ma Indii, które pod względem poziomu rozwoju i strategicznych apetytów pozostają parę dziesiątek lat za Chinami. Wielka Trójka dyktuje reguły i nie ma w niej jednej strony dominującej. Innym państwom pozostaje wybrać sobie partnerów w tym postamerykańskim świecie.

    Aby zrozumieć zasady tej nowej globalnej gry, musimy dostrzec różnice między światopoglądami Ameryki, Europy i Chin. We wcześniejszych epokach równowagi sił rzecz rozgrywała się pomiędzy państwami europejskimi należącymi do tej samej kultury. Również zimna wojna tak naprawdę nie była starciem między Wschodem i Zachodem, lecz pozostawała zasadniczo rywalizacją o Europę. Dzisiaj po raz pierwszy w dziejach mamy walkę globalną, wielobiegunową, w której uczestniczą różne cywilizacje.

    W stolicy Europy Brukseli technokraci, stratedzy i prawodawcy w coraz większym stopniu uznają Unię Europejską za globalny czynnik równowagi między Ameryką i Chinami. Europejczycy grają na obie strony i kiedy grają dobrze - ciągną z tego ogromne korzyści. Tendencja ta przetrwa zarówno prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego, który nazywa sam siebie przyjacielem Ameryki, jak i kanclerz Niemiec, która odwiedziła ranczo Busha w Crawford. Amerykańscy konserwatyści pocieszają się faktem, że Europa wciąż nie ma wspólnej armii. Problem w tym, że wspólna armia nie jest Europie potrzebna. Europejczycy posługują się środkami wywiadowczo-policyjnymi do walki z radykalnymi islamistami, polityką społeczną do asymilowania sfrustrowanej ludności muzułmańskiej i potęgą gospodarczą do włączania w swoją strefę wpływów obszaru postsowieckiego. Rok w rok rosną inwestycje europejskie w Turcji, co zintegruje ten kraj z Unią nawet bez formalnej akcesji. I co roku powstają kolejne odcinki rurociągów transportujących ropę lub gaz z Libii, Algierii czy Azerbejdżanu do Europy. Jakie inne supermocarstwo powiększa się średnio o jeden kraj rocznie i trzyma za drzwiami całą kolejkę oczekujących?

    Robert Kagan jest autorem słynnego stwierdzenia, że Ameryka jest spod znaku Marsa, a Europejczycy - Wenus. W rzeczywistości Europa bardziej przypomina Merkurego - chodzi z wypchanym portfelem. Rynek unijny jest największy na świecie, europejskie technologie w coraz większym stopniu wyznaczają standardy i kraje europejskie są największymi dawcami pomocy rozwojowej. A jeśli Ameryka i Chiny będą ze sobą walczyły, świat zdeponuje swoje pieniądze w bezpiecznych bankach europejskich. Wielu Amerykanów krytykowało wprowadzenie euro, mówiąc, że jest to przedsięwzięcie megalomańskie, które pociągnie za sobą upadek projektu europejskiego. A przecież eksporterzy ropy znad Zatoki Perskiej przewalutowują już część rezerw na euro, zaś prezydent Iranu Ahmadineżad zaproponował, żeby OPEC przestało podawać cenę ropy w bezwartościowych dolarach. Prezydent Wenezueli Hugo Chávez uzupełnił tę sugestię, proponując euro. Co gorsza, Kongres obnażył swoje protekcjonistyczne oblicze, blokując w 2006 roku zakup amerykańskich portów przez Dubaj. Stolicą finansową świata ponownie został Londyn - nic zatem dziwnego, że pewien nowy państwowy fundusz inwestycyjny zamierza ulokować swoją główną zachodnią siedzibę właśnie tam, a nie w Nowym Jorku. Globalny udział dolara w rezerwach walutowych spadł

    do 65 procent.

    Wpływy Europy wzrastają kosztem Ameryki. Podczas gdy Stany Zjednoczone nieudolnie próbują odbudowywać upadłe państwa, Europa przeznacza pieniądze i kapitał polityczny na wciąganie peryferyjnych krajów w swoją orbitę. Wiele biednych regionów świata uświadomiło sobie, że chcą europejskiego, a nie amerykańskiego marzenia. Afryka chciałaby stworzyć Unię Afrykańską na wzór UE. My nie mamy jej do zaproponowania niczego podobnego. Działacze bliskowschodni pragną demokracji parlamentarnej w stylu europejskim, a nie rządów prezydenckiej silnej ręki á la USA. Wielu spośród zagranicznych studentów, których odtrąciliśmy po 11 września, jest teraz w Londynie lub Berlinie. W Europie studiuje dwa razy więcej Chińczyków niż w USA. Mówiąc bardziej ogólnie, Ameryka kontroluje przestarzałe instytucje, których nikt już nie chce - na przykład Międzynarodowy Fundusz Walutowy - podczas gdy Europa buduje nowe, bardziej dostosowane do współczesnych czasów. Ameryka ma kłopoty z realizacją swoich zamierzeń nawet tam, gdzie odgrywa dominującą rolę (nie udało się na przykład stworzyć panamerykańskiej strefy wolnego handlu), nie mówiąc już o gremiach, do których nie jest zapraszana, takich jak nowa Wspólnota Wschodnioazjatycka.

    Organizacja ta jest tylko jednym z wielu przykładów na to, że również Chiny są za bardzo pochłonięte odbudową swojej pozycji Państwa Środka, by zawracać sobie głowę tak ważnymi dla Ameryki zawirowaniami na Bliskim Wschodzie. Na półkuli amerykańskiej, od Kanady przez Kubę po Wenezuelę, Chiny podpisują wielkie kontrakty surowcowe i inwestycyjne. Wysyłają we wszystkie zakątki globu dziesiątki tysięcy inżynierów, budowniczych zapór i działających pod przykrywką wojskowych. W Afryce nie tylko zabezpieczają swoje interesy energetyczne, ale również dokonują strategicznych inwestycji w sektor finansowy. Cały świat wspomaga Chiny w ich spektakularnym rozwoju, czego świadectwem jest lawinowy wzrost udziału handlu w ich PKB. W dziedzinie eksportu broni kraj za Wielkim Murem Chińskim dorównuje Związkowi Radzieckiemu z czasów zimnej wojny. Każde państwo uważane przez USA za bandyckie korzysta z dyplomatycznej, ekonomicznej i strategicznej pomocy Chin, czego najbardziej widocznym przykładem jest Iran.

    Bez jednego wystrzału Chiny osiągają na swoich południowych i zachodnich peryferiach to, czego Europa dokonuje na południu i wschodzie. Z pomocą 35-milionowej chińskiej diaspory powstała wielkochińska sfera wspólnego dobrobytu. Podobnie jak Europejczycy Azjaci uniezależniają się od niestabilnej gospodarki amerykańskiej. Pod przewodem Japonii planują stworzyć regionalny fundusz walutowy, a Chiny zredukowały cła i zwiększyły kredyty dla swoich południowoazjatyckich sąsiadów. Obroty handlowe w trójkącie Indie - Japonia - Australia - z Chinami w środku - prześcignęły transpacyficzne. Jednocześnie powstaje kompleks instytucji wojskowo-dyplomatycznych, które sukcesywnie osłabiają kontrolę Ameryki nad regionem Oceanu Spokojnego. Od Tajlandii przez Indonezję po Koreę żaden kraj - niezależnie do charakteru swoich stosunków z USA - nie chce, by napięcia polityczne zaszkodziły wzrostowi gospodarczemu. Z zachodniej perspektywy jest to dziwne zjawisko: małe państwa azjatyckie powinny dążyć do równoważenia wzrostu roli Chin, a tymczasem garną się pod ich skrzydła powodowane azjatyckim patriotyzmem i świadomością historyczno-kulturowych realiów. W azjatyckich państwach postsowieckich Chiny są nowym zawodnikiem wagi superciężkiej.

    Świat podzielony między Wielką Trójkę to świat trzech pasów południkowych zdominowanych przez USA, Europę i Chiny. Już na początku XX wieku myśliciele geopolityczni uświadomili sobie, że panregiony ciągnące się wzdłuż osi północ - południe obejmują wszystkie strefy klimatyczne, toteż mogą być samowystarczalne. Ale w zglobalizowanym świecie, w którym odległości ulegają skróceniu, geografia nie jest już decydującym czynnikiem, więc zarówno jawnie, jak i skrycie Chiny i Europa będą kombinowały za plecami USA, Ameryka i Chiny będą walczyły o afrykańskie surowce na południowych peryferiach Europy, zaś Europa i Ameryka będą próbowały skorzystać na szybkim rozwoju gospodarczym krajów z chińskiej strefy wpływów. Głównym polem bitwy jest drugi świat, a preferowaną przez wszystkich bronią - globalizacja.

    Państwa do wzięcia

    Można przytoczyć wiele danych statystycznych na potwierdzenie mitu globalnej dominacji amerykańskiej: wydatki wojskowe, udział w gospodarce światowej itd. Ale statystyka to jedno, a globalne tendencje to drugie. Chcąc rzetelnie ocenić tempo słabnięcia potęgi Ameryki na świecie, przez minione dwa lata podróżowałem po około 40 krajach w pięciu strategicznych regionach świata. Tworzą one to, co nazywam drugim światem. To państwa do wzięcia: zdecydują o tym, które z supermocarstw osiągnie geopolityczną dominację na okres następnego pokolenia. Od Wenezueli przez Maroko po Wietnam i Malezję wyłania się nowa globalna rzeczywistość, która polega na tym, że istnieją trzy sposoby zdobywania sojuszników i powiększania sfery wpływów: amerykańskie tworzenie koalicji (podobno dobrowolnych), europejski konsensus i chińska metoda konsultacyjna. Geopolityczny rynek zdecyduje, który z tych stylów zwycięży w XXI wieku. Kluczowe kraje drugiego świata w Europie Wschodniej, Azji Środkowej, Ameryce Południowej, na Bliskim Wschodzie i w Azji Południowo-Wschodniej to coś więcej niż tylko rynki wschodzące. Jeśli dopisać do tej grupy Chiny, to dysponują ponad połową światowych rezerw walutowych i oszczędności, a ich moc nabywcza sprawia, że stanowią najważniejszy nowy rynek konsumencki świata i tym samym motor napędowy globalnego rozwoju. Nie zastępują Stanów Zjednoczonych, ale też nie są od nich uzależnione. Skoro indyjski koncern Tata dąży do przejęcia Jaguara, to wiadomo, że krajobraz się zmienił. Rośnie znaczenie drugiego świata w takich dziedzinach, jak wydobycie ropy, produkcja przemysłowa, usługi i linie lotnicze. Kraje te z pewnością nie zgodzą się na rolę rynków eksportowych dla Wielkiej Trójki, która będzie musiała wiele zainwestować i przenieść tam znaczną część swojego kapitału produkcyjnego, aby zachować wpływy.

    Podróżując po drugim świecie, nauczyłem się postrzegać te kraje nie jako jednolite całości, lecz jako twory złożone ze zróżnicowanych elementów, z których część może awansować do pierwszego świata, a część stoczyć się do trzeciego. Zadałem sobie pytanie, czy globalizacja przyspieszy to rozdrobnienie i czy rządy centralne będą próbowały przeciwdziałać temu procesowi. Zdałem sobie sprawę, że aby zrozumieć drugi świat, trzeba się przyjrzeć tym pęknięciom spowodowanym przez wewnętrzne i zewnętrzne siły.

    Wędrówki po drugim świecie powinniśmy zacząć od najtrudniejszego przypadku, czyli Rosji. Dlaczego - z pozoru stabilna i rosnąca w siłę pod rządami kremlowsko-gazpromowskiej oligarchii - Rosja nie jest supermocarstwem, lecz należącym do drugiego świata państwem do wzięcia? Mimo całego swojego prężenia muskułów kraj ten w zastraszającym tempie znika - ubywa mu pół miliona obywateli rocznie, co oznacza, że za jakieś 25 lat dogoni go Turcja. Czy tak mało ludzi na tak ogromnym obszarze to jeszcze jest jeden kraj? Jeżdżąc po Rosji, podobnie jak w czasach sowieckich, można zobaczyć dziesiątki sypiących się miast, bloki mieszkalne bez ogrzewania i pozostawionych własnemu losowi starszych obywateli, których wartość dla państwa maleje proporcjonalnie do odległości od Moskwy. Z zasiedlonej administracyjnym nakazem Syberii ludzie masowo wyjeżdżają na zachód w poszukiwaniu znośniejszego klimatu. Powstałą próżnię wypełniają setki tysięcy Chińczyków, którzy w gruncie rzeczy anektują rosyjski daleki wschód, bogaty w drewno i inne surowce naturalne. Już w czasach zimnej wojny żartowano, że na granicy fińsko-chińskiej panuje spokój - proroctwo to wydaje się bliskie spełnienia.

    Prawie 20 lat temu Rosja utraciła swoich zachodnich satelitów. Chociaż można odnieść wrażenie, że Europa ugina się pod naciskiem naftowo-gazowej dyplomacji moskiewskiej, na dłuższą metę szykuje wykup Rosji, której gospodarka jest zbliżona rozmiarami do francuskiej. Pozyskując coraz więcej gazu z Afryki Północnej i ropy z Azerbejdżanu, Unia uniezależni się od Rosji, a jednocześnie będzie miała narzędzie nacisku w postaci statusu największego inwestora. Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju udziela pożyczek, które pozwalają oddolnie budować alternatywny, mniej skorumpowany sektor prywatny, a Londyn i Berlin z otwartymi ramionami przyjmują rosyjskich miliarderów, dzięki czemu tacy ludzie jak Borys Bieriezowski mogą prowadzić jawną kampanię przeciwko Putinowi. Unia i USA finansują i szkolą wojowniczy blok państw bałtyckich i bałkańskich, którego działacze agitują w różnych krajach od Białorusi po Uzbekistan. Niektórzy urzędnicy unijni prywatnie przyznają, że aneksja Rosji jest najzupełniej wykonalna - to tylko kwestia czasu. W nadchodzących dziesięcioleciach Rosja nie tylko nie odbuduje potęgi z czasów sowieckich, ale będzie musiała zdecydować, czy przyłączy się do Europy, czy zostanie petrowasalem Chin.

    Kolejnym krajem drugiego świata, dla którego zbliża się geopolityczny moment prawdy, jest Turcja. Podczas zimnej wojny Turcja była stanowiskiem nasłuchowym NATO za południowo-wschodnią granicą ZSRR, ale w 2003 roku przyszedł punkt zwrotny, kiedy nie pozwoliła USA wykorzystać swego terytorium do inwazji na Irak. Odwracając się od Ameryki, dokonała wyboru na rzecz Unii.

    W Turcji utrzymują się pewne agresywne elementy neoosmanizmu, które są sprzeczne z unijnymi standardami, ale mogą posłużyć Europie za narzędzie stabilizacji w Syrii, Iraku i Iranie. Kluczem do władzy są drogi, o czym przekonałem się dwa lata temu, jeżdżąc po Turcji zdezelowanym volkswagenem. Tureccy inżynierowie drążą tunele, stawiają mosty i leją asfalt we wschodniej części kraju, co ułatwia ekspansję ekonomiczną na świat arabski i perski. Kupcy tureccy patrzą zarówno na wschód, jak i na zachód. Już powstał europejsko-turecki rurociąg Baku - Tbilisi - Ceyhan, a planowana jest linia kolejowa i droga, która umocni europejskie wpływy aż po zaprzyjaźniony z Turcją Azerbejdżan nad roponośnym Morzem Kaspijskim.

    Zachodni dyplomaci dobrze znają realia Rosji i Turcji, ale nie można tego powiedzieć o republikach środkowoazjatyckich bogatych w surowce państwach rządzonych przez autokratów. Po rozpadzie Związku Radzieckiego, któremu kraje te zawdzięczają niepodległość, ich nowym patronem stały się Chiny. Handel, rurociągi, wspólne ćwiczenia wojskowe, Szanghajska Organizacja Współpracy - wszystko to sprawia, że region ten uległ radykalnej transformacji geopolitycznej. Stany Zjednoczone usiłują zachować tam swoje nieliczne bazy wojskowe, ale w 2005 roku pod naciskiem Chin i Rosji zostały wyrzucone z Uzbekistanu. Walka o wpływy w tym ważnym z energetycznego punktu widzenia regionie odbywa się z kontekście, w którym wartości zdają się nie mieć żadnego znaczenia. Chiny kupują coraz więcej kazachskiej ropy, Ameryka ubiega się o kontrakty zbrojeniowe, a Europa proponuje stały napływ inwestycji jednocześnie odmawiając prezydentowi Nazarbajewowi uznania w pożądanym przez niego zakresie. W rywalizacji Wielkiej Trójki stawką dla Ameryki jest nie tylko to, czy będzie miała wpływ na wydarzenia rozgrywające się na drugim końcu świata. Globalizacja sprawiła, że licząca dwa stulecia doktryna Monroe'a uznająca oba kontynenty amerykańskie za obszar wpływów USA jest w coraz mniejszym stopniu możliwa do realizacji. Ameryka sterowała sytuacją w Ameryce Łacińskiej, dopóki krajom położonym na południe od niej brakowało własnej wizji. Teraz do roli latynoskiego rozgrywającego szykują się co najmniej dwaj inni zawodnicy: Chiny i Chávez. Prezydent Wenezueli mobilizuje cały kontynent do tego, by wywalczył sobie ważną pozycję w globalnym układzie sił. Błazeński pułkownik Hugo Chávez może rządzić przez dziesięciolecia albo niedługo zginąć od kuli, ale tak czy owak powiedział Ameryce "sprawdzam" i wygrał, zmieniając reguły stosunków północ - południe na półkuli zachodniej. Ośmiela i finansuje lewicowych przywódców na całym kontynencie i lansuje barterowy model handlu ropą, bydłem, pszenicą i urzędnikami państwowymi. Nawet niektórzy z jego przeciwników szanują go za to, że umiał postawić się Jankesom. Chávez jest mocny nie tylko wysoką ceną ropy. Cieszy się cichym poparciem Europy i całkiem głośnym poparciem Chin. Europa pozostaje największym zagranicznym inwestorem w Wenezueli, a Chiny gorączkowo remontują zaniedbaną infrastrukturę naftową i budują własne rafinerie.

    Ale Chavez jest dla Ameryki wyzwaniem głównie ideologicznym, zaś drugi świat - strukturalnym. Naturalnym przywódcą Ameryki Południowej ponownie staje się Brazylia. Wraz z Indiami i RPA kraj ten stanął na czele inicjatywy, która ma na celu zmuszenie USA do likwidacji ceł na import stali, a Europy do zniesienia dotacji dla rolnictwa. Geograficznie Brazylia leży niewiele dalej od Europy niż od Stanów i równie chętnie chce produkować samochody i samoloty dla Europy, jak eksportować soję do USA. Ponadto Brazylia, która podczas zimnej wojny była lojalnym sojusznikiem Ameryki, bez wahania ogłosiła zawarcie strategicznego sojuszu z Chinami. Gospodarki tych krajów doskonale się uzupełniają. Brazylia eksportuje do Chin rudę żelaza, drewno, cynk, wołowinę, mleko i soję, a Państwo Środka stawia nad Amazonką elektrownie wodne, stalownie i fabryki butów. Brazylia wyszła z inicjatywą budowy szosy transoceanicznej z Amazonii przez Peru na wybrzeże Pacyfiku, żeby skrócić drogę chińskich tankowców. Ameryka Łacińska przez stulecia pozostawała w geopolitycznym cieniu, ale w XXI wieku świat będzie się ubiegał o jej surowce.

    Bliski Wschód - w szerokim rozumieniu obszaru od Maroka po Iran - leży pomiędzy Wielką Trójką i jest tam najwięcej obrotowych państw drugiego świata. Ocieplenie stosunków Zachodu z Libią osiągnięte po złożonej w 2003 roku deklaracji Muammara Kadafiego, że jego kraj rezygnuje z nuklearnych ambicji, po części wynikało z rosnących potrzeb energetycznych Europy. Ale Kadafi nie wyprzedaje swojego przemysłu naftowego, tylko za pomocą różnych nieczystych chwytów - łącznie z groźbami wywłaszczenia - wyciska od zagranicznych inwestorów jak najwięcej pieniędzy. W prawie każdym kraju arabskim dostrzegam jednak nie tego typu nacjonalizm, lecz nowy panarabizm, którego celem jest rozdzielenie naftowego bogactwa pomiędzy świat arabski zamiast deponowania go w Stanach Zjednoczonych, jak to bywało podczas wcześniejszych okresów naftowej hossy. Do Egiptu, Syrii i innych państw arabskich napływają coraz większe inwestycje znad Zatoki Perskiej i również te kraje stają się coraz ważniejszymi graczami, którzy mogą pokrzyżować USA szyki.

    Arabia Saudyjska, która jeszcze przez wiele lat będzie największym producentem ropy na świecie, pod względem geopolitycznego znaczenia dorównuje Rosji i tak samo jak ona jest do wzięcia. Przez ostatnie kilkadziesiąt lat politykę zagraniczną królestwa kształtowała głównie Ameryka jako największy inwestor, ale dzisiaj monarchia jest znacznie mądrzejsza i dąży do równomiernego pozyskiwania inwestycji w obrębie Wielkiej Trójki. Arabia Saudyjska wciąga Europę w kształtujący się obszar wolnego handlu nad Zatoką Perską i zainwestowała blisko miliard dolarów w chińskie rafinerie. Warto pamiętać, że Ameryka nigdy nie była dla Saudów głównym sojusznikiem tylko ze względu na swoją potęgę wojskową. Wpływy strategiczne muszą mieć podstawy gospodarcze. Kluczowe państwa drugiego świata umieją wykorzystać fakt, że Wielka Trójka chce korzystnie ulokować swoje pieniądze.

    Mimo historycznych zatargów z Arabią Saudyjską tę samą obrotową grę uprawia Iran. Jego dyplomaci zasiali niezgodę między USA i UE w sprawie sankcji, a z drugiej strony zalecają się do Chin, odgrzewając stosunki, które sięgają czasów jedwabnego szlaku. Iran jest ostatnim kwadratem chińskiej gry w klasy, która ma na celu dotarcie nad Zatokę Perską drogą lądową z pominięciem wąskiej cieśniny Malakka. Państwo Środka podpisało już z Iranem wielomiliardowy kontrakt na wydobycie gazu ziemnego z ogromnego złoża Północny Pars, drugi na budowę terminali naftowych nad Morzem Kaspijskim i trzeci na rozbudowę metra w Teheranie - jak również przyspieszyło transport do Iranu technologii balistycznej i radarów przeciwlotniczych. Im dłużej ciągną się negocjacje z Międzynarodową Agencją Energii Atomowej, tym większe staje się prawdopodobieństwo, że Iran utrzyma się na powierzchni bez zachodnich inwestycji dzięki wsparciu Chin i innych przyjaciół z drugiego świata.

    Co ciekawe, właśnie muzułmańskie państwa naftowe - Libia, Arabia Saudyjska, Iran, Kazachstan (w większości muzułmański) czy Malezja - najlepiej sobie radzą z zawieraniem sojuszy z całą Wielką Trójką naraz. Ameryka szuka muzułmańskich przyjaciół, aby poprawić sobie wizerunek i skuteczniej toczyć wojnę z terrorem, ale kraje te należą do związku konfucjańsko-islamskiego, jak to nazwał Samuel Huntington. Z kolei Chinom udało się dokonać dyplomatycznego majstersztyku i utrzymują przyjazne stosunki z kilkoma parami regionalnych rywali: Wenezuelą i Brazylią, Arabią Saudyjską i Iranem, Kazachstanem i Uzbekistanem oraz Indiami i Pakistanem. Zachodni dyplomaci na razie potrafią tylko niezbyt donośnie potępiać te cyniczne sojusze, ale nie są w stanie zbyt wiele w tej kwestii zdziałać. Dotyczy to zwłaszcza najbliższych sąsiadów Chin z Azji Południowo-Wschodniej. Malezja, Tajlandia czy Wietnam uprawiają grę w zalotnika supermocarstw z godną podziwu maestrią. Rządy wielu państw regionu podpisały umowy wojskowe z USA, ale chińscy imigranci od dawna pociągają za sznurki tamtejszych gospodarek. Malezja i Tajlandia organizują z Ameryką wspólne ćwiczenia wojskowe, ale kupują broń także od Chin i przystąpiły do traktatu o przyjaźni i współpracy, który ma charakter także militarny. Pewien malajski dyplomata powiedział do mnie bez śladu ironii: "Stworzenie wspólnoty jest łatwe wśród żółtych i brązowych, ale nie z białymi".

    Świat nieamerykański

    Karol Marks i Max Weber uznali kultury dalekowschodnie za despotyczne, agrarne i feudalne, pozbawione struktury organizacyjnej pozwalającej odnieść sukces. Oswald Spengler widział to inaczej, argumentując, że ludzkość żyje i myśli w ramach unikalnych systemów kulturowych, toteż zachodnich ideałów nie da się przeszczepić gdzie indziej. Azja, kontynent najstarszych cywilizacji świata, jest dzisiaj najludniejsza i według niektórych wskaźników najbogatsza ze wszystkich regionów świata. Z Ameryką czy bez kształtuje przyszłe losy świata - i przy okazji obnaża słabe punkty wielkiego mitu zachodniej cywilizacji. Samooszukańczy uniwersalizm imperium amerykańskiego - świat potrzebuje jednego przywódcy i amerykańska ideologia liberalna musi posłużyć za fundament porządku światowego - paradoksalnie doprowadził do tego, że Stany Zjednoczone szybko stają się coraz bardziej samotnym supermocarstwem. Oprócz rynku geopolitycznego istnieje też rynek modeli gospodarczych oferujący na przykład chiński model rozwoju gospodarczego bez liberalizacji politycznej (co jest policzkiem dla zachodniej teorii modernizacji). Jak zauważył pół wieku temu historyk Arnold Toynbee, zachodni imperializm zjednoczył planetę, ale nie dał gwarancji, że Zachód będzie zawsze dominował pod względem materialnym i moralnym. Imperia ulegają mirażowi nieśmiertelności, ale wszystkie prędzej czy później upadają. Czy jednak świat nie byłby bardziej stabilny, gdyby ponownie uznał w Ameryce swojego politycznego i ideologicznego przywódcę? Jest o wiele za późno, żeby stawiać to pytanie, ponieważ widać coraz wyraźniej, że nie uzna. Ani Chiny, ani UE nie zastąpią USA w roli hegemona, lecz wszystkie trzy supermocarstwa będą nawzajem się równoważyły i walczyły o wpływy. Europa będzie lansowała swój model integracji ponadnarodowej jako sposób na rozstrzygnięcie sporów bliskowschodnich i rozwiązanie problemów Afryki, a Chiny będą promowały konsensus pekiński, oparty na poszanowaniu suwerenności i wzajemnych korzyściach gospodarczych. Ameryka musi przedstawić jakiś mocny atut, aby pozostać w grze.

    Uważam, że skomplikowanym wielokulturowym światem, nad którym wiszą takie ponadnarodowe zagrożenia jak terroryzm czy globalne ocieplenie, nie może kierować jeden ośrodek, czy będą to Stany Zjednoczone, czy Organizacja Narodów Zjednoczonych. Globalizacja opiera się niemal każdemu rodzajowi centralizacji. Potrzebny jest konkretny podział pracy między państwami Wielkiej Trójki. Istnieje on już w negocjacjach na temat zmian klimatycznych, ale nie w kwestii działań antyproliferacyjnych czy odbudowy państw upadłych. Rozdziałem obowiązków nie może się zajmować Rada Bezpieczeństwa, gremium o arbitralnie ustalonym składzie ani żaden inny multilateralny organ z ważonymi głosami i kakofonią nieistotnych wypowiedzi. Wielka Trójka musi dogadać się między sobą w najważniejszych kwestiach.

    Mniej może znaczyć więcej

    Zabawmy się w naczelnego stratega. Jesteś XXI-wiecznym Kissingerem. Masz pomóc następnemu prezydentowi Ameryki w przejściu ze świata amerykańskiej hegemonii do świata o znacznie bardziej rozproszonej władzy. Jaką politykę mu doradzisz, aby wytworzyła się globalna równowaga sił zamiast układu sprzymierzonego przeciwko USA?

    Po pierwsze, powiedz mu, by poskromił JFK, który w nim siedzi. Jest prezydentem, nie cesarzem. Jest naczelnym dowódcą sił zbrojnych, ale także naczelnym dyplomatą. Jego plan strategiczny jest planem globalnym. Nie wolno mu posługiwać się zwrotem amerykański interes narodowy (bez tego wiemy, że będzie się nim kierował). Powinien mówić o globalnych interesach, których realizacji sprzyja polityka Ameryki. Nie ma już "my" i "oni", pozostało tylko "my". To oznacza również koniec gadania o krzewieniu amerykańskich wartości. To co warto mieć, jest najpierw uniwersalne, a dopiero potem amerykańskie. Dotyczy to również demokracji.

    Po drugie, trzeba rozbudować korpus dyplomatyczny. W tej chwili mamy więcej muzyków w orkiestrach wojskowych niż urzędników służby zagranicznej, a na dobitkę Kongres w gruncie rzeczy zamroził obecny stan osobowy w placówkach dyplomatycznych. W tej sytuacji dyplomacja transformacyjna Condoleezzy Rice jest mitem: mamy za mało dyplomatów do realizacji codziennych zadań, nie mówiąc już o misjach specjalnych. Potrzebujemy Korpusu Pokojowego dziesięć razy większego niż obecnie plus wymiany studenckie, programy nauki języka angielskiego i szkolenia zawodowe w innych krajach - współfinansowane przez przedsiębiorstwa.

    Tak, powinniśmy stworzyć kompleks

    dyplomatyczno-przemysłowy. W Europie i Chinach biznes i państwo działają ręka w rękę, więc niech państwo amerykańskie bierze od Wall Street środki na pomoc regionalną i pakiety inwestycyjne. Amerykańska polityka zagraniczna nie może ograniczać się do sfery, którą nadzoruje rząd. Już w tej chwili UE jest największym światowym dawcą pomocy, a do czołówki szybko przebijają się Chiny. Ponadto oba te supermocarstwa przewyższają USA pod względem ludnościowym, co oznacza głębsze zasoby kadrowe, jak również - w odróżnieniu od Ameryki - nie są celem ataków politycznych w panującej obecnie na świecie atmosferze. Tajną bronią muszą się stać sami obywatele Ameryki. Amerykańskie fundacje i organizacje dobroczynne biją na głowę swoje europejskie odpowiedniczki, gdy chodzi o skalę pomocy humanitarnej. Jeśli takie prywatne instytucje będą wysyłały coraz więcej ochotników uzbrojonych w pieniądze, dobrą wolę i znajomość lokalnych realiów, aby uprawiali dyplomację czynów, dyplomacja oficjalna sobie poradzi.

    Po trzecie, musimy zaprząc globalną gospodarkę do naszych celów. Stawiający na nogi gospodarki europejskie plan Marshalla był inwestycją, która zwróciła się w postaci popytu na amerykańskie towary. Teraz jednak spada kurs dolara, nasza baza przemysłowa się kurczy, a nasz kapitał przejmują bogatsze fundusze zagraniczne. Spadamy w światowych rankingach pod względem poziomu szkolnictwa, dostępu do szerokopasmowego internetu, opieki zdrowotnej, bezpieczeństwa i wielu innych wskaźników. Biorąc pod uwagę nasze deficyty i polityczny pat, jedynym rozwiązaniem jest skierowanie globalnej energii w budowę naszej infrastruktury, tworzenie miejsc pracy i programy technologiczne, które pozwolą Ameryce utrzymać się na czele tabeli innowacyjności. Globalizacja nie zna litości. Albo na niej skorzystamy, albo staniemy się jej ofiarą.

    Po czwarte, trzeba zwołać szczyt G3. Ale bez określania zbyt konkretnego programu. Jest kilka kluczowych obszarów, które stwarzają pole do kompromisów i przetargów: zmiany klimatyczne, bezpieczeństwo energetyczne, proliferacja broni masowego rażenia i państwa bandyckie. Zaproponujmy Chinom bardziej ekologiczną technologię zachodnią w zamian za obcięcie pomocy finansowo-zbrojeniowej dla sudańskich tyranów i birmańskiej junty. I wspólnie z Europejczykami stwórzmy gigantyczne, nieodparcie kuszące pakiety pomocy dla narodów Iranu, Uzbekistanu i Wenezueli - daje to znacznie większe szanse na zmianę reżimu niż bezowocne sankcje. Zachodnia zmiana tonu wprawiłaby Chiny w zakłopotanie. Supermocarstwa też muszą się nauczyć dobrych manier.

    Wszystkie razem posunięcia te mogłyby przywrócić Ameryce konkurencyjność na rynku geopolitycznym, a może nawet dowieść naszej wyjątkowości. Potrzebujemy pragmatycznych małych kroków, które przyniosą wymierne korzyści innym narodom, poprawią nasz wizerunek, pozwolą zachować harmonię w obrębie Wielkiej Trójki, ustabilizują sytuację na świecie i ocalą naszą wspólną planetę od zagłady. Miejmy nadzieję, że następny prezydent Stanów Zjednoczonych to zrozumie.

    © Random House

    przeł. Tomasz Bieroń

    Rosja jest za słaba, by wejść do pierwszej ligi mocarstw

    Dla tych, którzy obawiają się nadmiernego wzrostu potęgi Rosji, Khanna ma dobrą nowinę. Jego zdaniem pozycja rosyjskiego giganta będzie coraz bardziej słabnąć - przede wszystkim ze względu na kryzys demograficzny. "Mimo całego swojego prężenia muskułów kraj ten w zastraszającym tempie znika: ubywa jej pół miliona obywateli rocznie, co oznacza, że za jakieś 25 lat dogoni ją Turcja. Chociaż można odnieść wrażenie, że Europa ugina się pod naciskiem naftowo-gazowej dyplomacji moskiewskiej, na dłuższą metę szykuje wykup Rosji, której gospodarka jest zbliżona rozmiarami do francuskiej. Pozyskując coraz więcej gazu z Afryki Północnej i ropy z Azerbejdżanu, Unia uniezależni się od Rosji, a jednocześnie będzie miała narzędzie presji w postaci statusu największego inwestora. Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju udziela pożyczek, które pozwalają oddolnie budować alternatywny mniej skorumpowany sektor prywatny".

    Ameryka musi raz na zawsze pozbyć się imperialnych pretensji

    Tekst Khanny jest nie tylko chłodną analizą sytuacji, ale także gorącym apelem do nowego prezydenta USA, który pod koniec tego roku zasiądzie w Białym Domu. Powinien on przede wszystkim zrezygnować z imperialnych złudzeń i misyjności, tak charakterystycznej dla administracji George'a Busha. "Jest prezydentem, nie cesarzem. Jest naczelnym dowódcą sił zbrojnych, ale także naczelnym dyplomatą. Jego plan strategiczny jest planem globalnym. Nie wolno mu posługiwać się zwrotem >>amerykański interes narodowy<<. (Bez tego wiemy, że będzie się nim kierował). Powinien mówić o globalnych interesach, których realizacji sprzyja polityka Ameryki. Nie ma już >>my<< i >>oni<<, pozostało tylko >>my<<. To oznacza również koniec gadania o krzewieniu amerykańskich wartości. To co warto mieć, jest najpierw uniwersalne, a dopiero potem amerykańskie. Dotyczy to również demokracji.

    Parag Khanna, amerykański politolog, specjalista w dziedzinie stosunków międzynarodowych. Pracuje jako ekspert w New America Foundation. Wcześniej był doradcą amerykańskiej armii w Iraku i Afganistanie (2007), ekspertem Brookings Institution (2002 - 2005) oraz Council on Foreign Relations. Zajmował się m.in. badaniami nad terroryzmem oraz globalnym planowaniem kryzysowym. Publikuje w najbardziej prestiżowych anglosaskich pismach: m.in. w "The New York Times", "Washington Post", "Prospect" czy "Foreign Policy". Niedawno ukazała się jego książka "The Second World: Empires and Influence in the New Global Order".

    http://www.dziennik.pl/dziennik/europa/article175254/P...

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Biznes Azja w temacie Polsko - Kirgiskie Forum Gospodarcze 21 maja 2008 KIG
    18.05.2008, 01:56

    Polsko - Kirgiskie Forum Gospodarcze

    14-05-2008

    21 maja br. w Krajowej Izbie Gospodarczej / s. 205, godz. 9.30 / odbędzie się Forum Gospodarcze Polska - Kirgizja.
    Wezmą w nim udział oficjalni przedstawiciele administracji państwowej i biznesu polskiego oraz kirgiskiego. Republikę Kirgizji będzie reprezentował Premier, Minister Gospodarki, wiceministrowie oraz przedsiębiorcy.

    Celem forum jest omówienie i wypracowanie obszarów współpracy gospodarczej miedzy naszymi krajami, a także między małymi i srednimi przedsiebiorstwami, rozszerzenie współpracy w organizacji polsko-kirgiskich wspólnych przedsiębiorstw oraz w podejmowaniu wspólnej produkcji.

    Forum przyczyni się tez do rozszerzenia kontaktow pomiędzy przedstawicielami struktur państwowych i producentów.

    Po obradach plenarnych, odbędą się dwustronne rozmowy przedstawicieli biznesu i firm.

    http://www.kig.pl/index.php/polska-kirgizjaMarcin Nowak edytował(a) ten post dnia 18.05.08 o godzinie 01:56

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Biznes Azja w temacie Brazylia, Rosja, Indie i Chiny uzgadniają kurs
    18.05.2008, 01:55

    2008-05-16

    Brazylia, Rosja, Indie i Chiny uzgadniają kurs

    Sytuacja w globalnej gospodarce i finansach była głównym tematem spotkania szefów dyplomacji państw BRIC, tj. Brazylii, Rosji, Indii i Chin.

    Celso Amorim, Siergiej Ławrow, Pranab Mukherjee i Yang Jiechi (Jang Cie-czy) rozmawiali też o problemach bezpieczeństwa międzynarodowego oraz przeciwdziałaniu zmianom klimatycznym w świecie.

    - Określiliśmy sfery, w których mamy wspólne interesy i którymi w najbliższym czasie będziemy się zajmować - poinformował na wspólnej konferencji prasowej czterech ministrów Mukherjee, który będzie gospodarzem następnej narady BRIC.

    Ławrow ze swej strony oświadczył, żeBRIC zrodziło samo życie.

    - Wysokie tempo rozwoju naszych krajów to dzisiaj ostoja stabilności w świecie - podkreślił.

    - To nasze kraje determinują stabilność światowej gospodarki - wtórował mu Amorim. Z kolei Yang Jiechi oznajmił, że od współpracy Brazylii, Rosji, Indii i Chin zależy stabilność na arenie międzynarodowej.

    Skrót BRIC wszedł do międzynarodowego obiegu w roku 2003 za sprawą banku inwestycyjnego Goldman Sachs. Ogłosił on wtedy prognozę, zgodnie z którą Brazylia, Rosja, Indie i Chiny do 2050 roku wyrosną na czołowe potęgi gospodarcze świata.
    BRIC

    Kraje BRIC zajmują razem 25 proc. powierzchni globu. Zamieszkuje je łącznie 2,8 mld ludzi, czyli niemal połowa populacji świata. Sytuacja gospodarcza w czterech krajach od kilku lat się systematycznie poprawia, co czyni z nich ogromny rynek konsumencki z długoletnim potencjałem rozwojowym.

    Według Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD), wartość PKB państw BRIC wynosi już 15 bln dolarów, co stanowi 25 proc. światowego PKB. Ich rezerwy walutowo-kruszcowe szacowane są na 1,3 bln USD.

    W 2006 roku kompania Dow Jones wprowadziła nowy indeks giełdowy - BRIC-50. Obejmuje on po 15 blue chips z Chin, Indii i Brazylii oraz pięć - z Rosji.


    Jerzy Malczyk (PAP)

    http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/braz...

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie Biznes Azja w temacie Spotkanie z profesorem J.J. Ikegami z Uniwerytetu Waseda...
    18.05.2008, 01:50

    Spotkanie z profesorem J.J. Ikegami z Uniwerytetu Waseda w Tokio

    13-05-2008

    Krajowa Izba Gospodarcza uprzejmie zaprasza do udziału w spotkaniu z Profesorem Jusuke Ikegami z Uniwersytetu Waseda w Tokio, na którym odbywają się szkolenia EXECUTIVE TRAINING PROGRAM JAPAN.
    Prowadzone w języku angielskim spotkanie odbędzie się w dniu 26 maja 2008 roku o godz. 11.00 w sali nr 249 siedziby Krajowej Izby Gospodarczej przy ul. Trębackiej 4 w Warszawie.

    Gościem spotkania będzie Pan Karol Zarajczyk, jeden z polskich uczestników ETP JAPAN w edycji 2006 – 2007.

    Więcej o projekcie

    http://www.kig.pl/index.php/spotkanie-z-prof

    Zgłoszenia w spotkaniu prosimy kierować do:

    Marek Żelazko
    National Coordinator ETP Japan & Korea
    Biuro Współpracy z Zagranicą
    Krajowa Izba Gospodarcza
    tel/fax +48 22 630 96 60
    e-mail: mzelazko@kig.pl

  • Marcin Nowak
    Wpis na grupie EuroAzja - Unia polityczna i gospodarcza w temacie Rosja: Chiny to przyjaciele, USA - wrogowie
    18.05.2008, 01:46

    2008-05-08 15:05:00
    Rosja: Chiny to przyjaciele, USA - wrogowie


    Za najbardziej przyjazny Rosji kraj jej obywatele uważają Chiny, do nieprzyjaznych zaliczają USA, Gruzję i Ukrainę - podała agencja Interfax-Ukraina, powołując się na sondaż centrum badania opinii publicznej - WCIOM.

    23 proc. Rosjan uważa, że najbardziej przyjazne stosunki Rosja ma obecnie z Chinami, 17 proc. to samo sądzi o stosunkach z Niemcami, 13 proc. uważa tak o kontaktach z Białorusią - wynika z ogólnorosyjskiego sondażu przeprowadzonego przez prestiżowe centrum WCIOM w kwietniu.

    Rzadziej respondenci do przyjaciół Rosji zaliczają Kazachstan, USA, Indie i Francję (6-9 proc.), kraje Unii Europejskiej (4 proc.), Bułgarię i Japonię (po 3 proc.).

    http://www.money.pl/archiwum/wiadomosci/artykul/rosja;...

Dołącz do GoldenLine

Oferty pracy

Sprawdź aktualne oferty pracy

Aplikuj w łatwy sposób

Aplikuj jednym kliknięciem

Wyślij zaproszenie do