Wypowiedzi
-
Rafał F.:
Jeśli chodziłoby o ilości promieniowania szkodzącego zdrowiu - to Pan mnie tylko uspokoił i
"pozytywnie rozczarował" /jesli można takiego określenia użyć/
No cóż co do niewielkich dawek wzmacniających efektowo zdolności naprawcze organizmu
to rzeczywiście szkoda....
Oczywiście wyniki te są bardzo nie "po linii" różnego typu krzykaczy. No i jak się to wie, to ani Czarnobyl, ani Fukushima nie wyglądają aż tak straszliwie i nie tak medialnie... Oczywiście nie należy z niczym przesadzać - inhalacje i picie wody radonowej, tak modne w dawnych czasach powodowały, że szkielet "kurowanego" do dziś może zaczerniać klisze rentgenowskie, jeśli się do kuracji przykładał. -
Rafał F.:
Marcin Łoś:
Przyznam ,iż mam w tej materii lukę merytoryczną /chodzi o prawo międzynarodowe/ -
Mówiłem o tecnologii jądrowych silników, a nie głowic. Dawno temu podpisano układy o nierozwijaniu tej technologii, co tak naprawde mogło przyczynić sie do braku rozwoju technologii podróży kosmicznych.
postaram się ją szybko uzupełnić. Jeśli jednak taka konwencja była to było bardzo dawno temu,
zapewne u progu eksploracji przestrzeni kosmicznej.
Słyszeli Panowie o projektach ORION i DEDAL - opierały się one na napędach jądrowych.
W 2003 roku NASA uruchomiła PROJEKT PROMETEUSZ - super szybkich napędów jądrowych.
O ile pamietam kontrowersje byly duze wlasnie w zwiazku z tym porozumieniem. Projekty nie wyszly poza teoretyczne rozwazania
W 2005 roku Administracja Busha pięknie go SKASOWAŁA.
Pewnie Ruski szabelką pobrzekiwały jak zwykle...
Tak więcnie jestem pewien czy ta
konwencja jeszcze obowiązuje - znając geopolitykę zakładam bowiem ,iż sygnatariuszami raczej
na pewno były USA I ZSRR /Rosja/.
Ok - ale to sprawa jedna.
Właściwie też nie wiem. Usłyszałem o niej w dyskusjach o projektach NASA i nie drążyłem tematu.
Sprawa druga - w mojej opinii ograniczanie tego rodzaju technologii w przestrzeni kosmicznej
jest czystym nonsensem - kosmos to jedna wielka radiacja /ale może fizycy mnie sprostują/
Tak więc sami się ograniczamy w zakresie eksploracji - a raczej nasi politycy to robią w sposób
b.wdzięczny.
Chodziło pewnie o to, żeby taki silniczek nie walnal jak np. Challenger robiąc coś w rodzaju brudnej bomby. Ponadto biorac po uwage uwczesną paranoję, to wszystko jawiło sie jako zagrożenie. -
Włodzimierz Zylbertal:
Marcin Łoś:
Byłażby to łagodna radioterapia? O ile wiem, istnieje w atomistyce pojęcie promieniowania tła (nawiasowo, w wyraźnie nielubianej przez Pana radiestezji też jest takie pojęcie :-), czyli takiego poziomu radiacji, która jest wręcz niezbędna dla zdrowia. Miałaby pełnić funkcję ni mniej, ni więcej, tylko właśnie "naturalnej radioterapii". Może stąd podane przez Pana dane?
Powinnismy również pamietac o zasadzie akceptacji pewnych obserwacji - otóż najnizsza zachorowalność na nowotwory wystepuje w populacji pracowników konserwujących reaktory, radiologów (nie mylić z radiestetami!) i innych osób narazonych na ciagłe i niewielkie dawki promieniowania. Różnica jest całkiem niezła - okolo 30% miniej.
To prawda - radiestezji nie lubię, widziałem kiedyś tych szalbierzy w akcji.
Promieniowanie tła istnieje i jest ono bardzo różne - od znikomego do takiego, które przekracza dopuszczalne roczne dawki. Zależy gdzie się mieszka. W Sudetach można mieć wygódkę postawioną na złożach uranu a wtedy nie trzeba w wygódce instalować światła :) (z tym światłem to żart).
Otóż wyjaśnienie jest trywialne i wynika z podstawowych mechanizmów biologicznych. Dzieki ciągłej ekspozycji na niewielkie dawki promieniowania (aczkolwiek znacznie większe od średniego promieniowania tła) powstają częste, lecz niewielkie i łatwe do naprawy uszkodzenia DNA. To powoduje, że układy odpowiedzialne za naprawianie DNA są ciągle aktywne i gotowe do naprawy (powiedzmy na ćwierć gwizdka). Dzieki temu, w razie ostrej ekspozycji (typu np. zdjecie rentgenowskie lub w lagodniejszej wersji - podróz samolotem), systemy od razu mogą brac się do roboty, co nie dopuszcza do powstania jeszcze wiekszych zniszczeń. W przypadku organizmów nie eksponowanych na promieniowanie, aktywacja systemów trwa i niektóre uszkodzenia mogą być już nie do naprawienia. To troszkę jak z układem immunologicznym i mocno jak z opalaniem.
Pana Rafała musze rozczarować - 60 km od elektrowni nie bedzie żadnych śladów emitowanego przez nią promieniowania. Normy są tak restrykcyjne, że znacznie mocniej promieniują elektrownie węglowe niż jądrowe (oczywiście nie mówie o pomieszczeniach reaktora, tylko emisji poza elektrownię). Prawde mówiąc to nie jestem pewien, czy podwyższone promieniowanie dałoby się wykryć w zasięgu widzenia elektrowni...Marcin Łoś edytował(a) ten post dnia 07.04.12 o godzinie 13:46 -
Rafał F.:
[author]Marcin Łoś:[/autor
Na Ukrainie jednak tak optymistycznie o tym nie mówią.
To jest raczej daleko idący wniosek. Tak naprawde poza osobami bezposrednio zaangazowanymi w gaszenie reaktora i inne harce na atomowym pogorzelisku wzrost zachorowan na raka nawet w poblizu byl niewielki jesli wogole wystapil. Ciekawym efektem ubocznym byl... spadek smiertelnosci zwiazanej z nowotworami traczycy w populacji czarnobylskiej. Po prostu w koncu zajeli sie porzadnie diagnostyka i wszystko co wykryli dawalo sie wyrżnac we wczesnych stadiach.
Pewnie - nigdzie nie mowią optymistycznie. A na Ukrainie to mają znacznie więcej powodów do tego. Chocby z tego powodu, że kawał kraju zamkneli w "zonie". Nawiasem mówiąc było to błogosławieństwo dla lokalnego ekosystemu. Jedank przeprowadzono badnia częstości zapadnia na choroby nowotworowe i takie cos im wlasnie wyszlo. Nie było to bynajmniej na zasadzie"Goźdźikowa mówiła że".
O ile przezycie rzeczywiscie bylo traumatyczne, o tyle jego dlugofalowe skutki okazały sie raczej niezbyt dramatyczne.
Przede wszystkim zniechęciło to do idei energetyki jądrowej masę ludzi - co się przekłada
później na decyzje polityków-populistów.....
To fakt. Poza ofiarami typowo sowieckiego podejścia do gaszenia reaktora i stratami materialnymi były to niewątpliwie najbardziej dotkliwe straty, które wyhamowały rozwój energetyki jądrowej i dały świetny sposób nabijania kabzy populistom i wszelkim ekoterrorystom.
To była wpadka koncepcji hodowli człowieka sowieckiego. Sadzanie kretynów na wysokich stanowiskach i pakowanie kulki w głowe każdemu naukowcowi, który zrobił coś nie po linii partii zaowocowało wielkim bum w czarnobylu. Notabene "bum" zrobił wodór a nie był to wybuch jądrowy.
Czyli sowiecka technologia nie zawiodła?
Zawiódł system?
Tam akurat technologia mimo że słaba była OK. Nie wytrzymała po prostu konfrontacji z głupotą i zamordyzmem. Tradycja politruka idącego za tyralierą z odbezpieczonym pistoletem i odstrzeliwującego wsztskich, którzy zrobia krok w tył znów się sprawdziła.
No dobrze a Fokushima? Japonia to raczej nie kraj zamordyzmu.
Dzieki czemu ilość ofiar była niższa niż przy wybuchu kotła w elektrowni węglowej :).
Jest moratorium na opracowywanie tej technologii...
Korea Płn i Iran nie bardzo się tym przejmują....
Mówiłem o tecnologii jądrowych silników, a nie głowic. Dawno temu podpisano układy o nierozwijaniu tej technologii, co tak naprawde mogło przyczynić sie do braku rozwoju technologii podróży kosmicznych.
Ha - to b.ciekawe. Nie wiedziałem o tym - ciekawe dlaczego ?
Powinnismy również pamietac o zasadzie akceptacji pewnych obserwacji - otóż najnizsza zachorowalność na nowotwory wystepuje w populacji pracowników konserwujących reaktory, radiologów (nie mylić z radiestetami!) i innych osób narazonych na ciagłe i niewielkie dawki promieniowania. Różnica jest całkiem niezła - okolo 30% miniej.
Czy wie Pan coś o szczegółowych badaniach na ten temat?
To proste - opisze to w odpowiedzi na post Pana Włodzimierza -
Rafał F.:
Michał Lester:
Jestem ogólnie za Panie Michale ale diabeł tkwi w szczególach jak mawiają.
Rafał F.:
No właśnie to jest temat na osobną rozmowę.
Brr ... eko terroryści - brzmi groźnie,,,,
Odnośnie EJ, ma Pan jakieś obawy natury bezpieczeństwa czy ekonomiczne, czy może jeszcze inne? Bo jak wszyscy są za, to nie ma dyskusji :)
Z goldenline-oweg doświadczenia wiem że najciekawsze są takie dyskusje NIE na forach związanych z nauką, czy technologią ale z etyką, polityką, socjologią i pokrewnymi. Więc naszym zadaniem niejako powinno być uświadamianie społeczeństwa zazwyczaj marnie dokształconego w tym temacie, które dalej ma wyobrażenie o EJ jak z filmów w stylu K-19 z H.Fordem ;)
Pamiętam jak w 1986 kazali nam w liceum pić płyn lugola i proszę mi wierzyć wcale nie było to
hollywoodzkie ani romantyczne - wszyscy byli przerażeni. A kilka lat po tym wydarzeniu zmarła mi
babcia /pochodzila z Podlasia/ na raka - lekarz nie wykluczył radiacyjnych mutacji.
To jest raczej daleko idący wniosek. Tak naprawde poza osobami bezposrednio zaangazowanymi w gaszenie reaktora i inne harce na atomowym pogorzelisku wzrost zachorowan na raka nawet w poblizu byl niewielki jesli wogole wystapil. Ciekawym efektem ubocznym byl... spadek smiertelnosci zwiazanej z nowotworami traczycy w populacji czarnobylskiej. Po prostu w koncu zajeli sie porzadnie diagnostyka i wszystko co wykryli dawalo sie wyrżnac we wczesnych stadiach.
Nigdy tego nie zapomnę - więc wszystko jest dobrze dopóki....
O ile przezycie rzeczywiscie bylo traumatyczne, o tyle jego dlugofalowe skutki okazały sie raczej niezbyt dramatyczne.
Dlatego mieszkając 60 km od Żarnowca chcę wiedzieć czy technologia obecna jest bezpieczna,
czy Czarnobyl to była wpadka sowieckiej technologii czy też ....
To była wpadka koncepcji hodowli człowieka sowieckiego. Sadzanie kretynów na wysokich stanowiskach i pakowanie kulki w głowe każdemu naukowcowi, który zrobił coś nie po linii partii zaowocowało wielkim bum w czarnobylu. Notabene "bum" zrobił wodór a nie był to wybuch jądrowy.
Sama idea jest super /nie wiem dlaczego notabene nie chcą budować takich napędów do
lotów kosmicznych/ ALE - ale czy w rękach Homo Sapiens atom nie przysłowiowe zapałki w
rękach dziecka ?
Jest moratorium na opracowywanie tej technologii...
Stawiam pytania ,mnożę wątpliwości - pamiętajmy jednak o zasadzie naukowego sceptycyzmu
i ostrożnosci......
Powinnismy również pamietac o zasadzie akceptacji pewnych obserwacji - otóż najnizsza zachorowalność na nowotwory wystepuje w populacji pracowników konserwujących reaktory, radiologów (nie mylić z radiestetami!) i innych osób narazonych na ciagłe i niewielkie dawki promieniowania. Różnica jest całkiem niezła - okolo 30% miniej. -
Ja jestem za. To jest jak na razie najmniej inwazyjny sposób pozyskiwania energii.
-
Rafał F.:
Włodzimierz Zylbertal:
... Ciekawe, czy za jakiś czas, jednak się okaże, że profesor podał się do dymisji przedwcześnie?
Czlowiek omylny jest - wersja pierwsza
Człowiek sceptyczny jest - wersja druga
Któraś okaże sie słuszna....
Nikt nie ma licencji na rację, choć z drugiej strony w zawód naukowca pomyłki wpisane są niejako z góry. Na pewno braku sceptyzmu nie można naukowcom łatwo wybaczać, ale mimo wszystko... Jak na razie sprawa z prawdziwościa wynikó chyba nie była przesądzona.
Prosze zwrócić uwagę, że dymisja była z funkcji koordynatora, a nie wygladalo to tak, że facet idzie na emeryturę na bezludna wyspę. Myslę, że to było dobre posunięcie taktyczne - skupił tym samym krytykę na osobie byłego koordynatora a nie na idei tych testów. Nawiasem mówiąc koordynator ma trochę słabą funkcję - jest niewątpliwie najbardziej honorowa, ale za to strasznie obarczona biurokracją... -
Rafał F.:
Za kilka dziesięcioleci Ludzkość będzie można pokonać b. łatwo :
PO PROSTU KTOŚ WYCIĄGNIE WTYCZKĘ Z SIECI - i po wszystkim - powrót do średniowiecza......
To się nazywa społeczeństwo oparte na wiedzy... -
Akurat myszy z ludzkim uchem na grzbiecie są jak najbardziej uzasadnione i potrzebne.
Panie Włodzimierzu, toz jak Greenpeace sie dowie o tym poście to Pana ukamieniują!
A tak na serio, to jest na to stanowczo za wczesnie, zeby tego typu rzeczy planowac. problem jest taki, ze stworzenie organizmu całkiem nowego i wprowadzenie go do środowiska bedzie bardzo kontrowersyjne. Nie zawsze byłoby wiadomo, czy dany organizm wpasuje sie w niszę, czy raczej zacznie zagarniac inne. Proszę pamietać o sukcesie jaki odniosły króliki i ropuchy w Australii - tam też była wolna nisza ekologiczna. Oczywiście mówie tutaj biorąc pod uwage stan nauki możliwy do przewidzenia w najbliższej przyszłości. Co będzie później to nikt nie wie.
Z wolną niszą ekologiczną natura zawsze sobie w końcu poradzi - jakiś organizm przystosuje się żeby ją zająć. My, ludzie chcemy oczywiście widzieć natychmiastowe efekty, ale ja doradzałbym cierpliwość w tej materii. Oczywiście całkiem inne mam zdanie odnośnie róznego typu sztucznych monokultur - roślin uprawnych czy zwierząt. Tu z zasady niszczymy ekosystem, żeby wyhodowac w miare możliwości tylko to, co chcemy.
Generalnie moim zdaniem w przypadku ekotechnologii skupimy sie bardziej na odnawialnej produkcji chemikaliów i lepszych metodach bioremediacji (np. przy użyciu naturalnie wystepujących lub lekko "podrasowanych" mikroorganizmów), niż na sztucznym zasiedlaniu nisz opuszczonych przez gatunki, ktore wybiliśmy. Czyli raczej na zmniejszeniu presji i oddaniu naturze zniszczonych obszarów. Szczegolnie ze natura rozpycha się łokciami, zębami i kolanami i w zasadzie na kazde miejsce jest więcej chętnych, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać, więc te nisze po wymarłych gatunkach raczej nie za bardzo są takie puste. -
Generalnie też jestem fanem badań interdyscyplinarnych. Niestety w podanym przykładzie albo uzyskamy kompletną informację genetyczną i z grubsza odtworzymy organizm (nie cała informacja jest kodowana w DNA!) , albo stworzymy tylko swoje wyobrażenie o tym organizmie. Byloby to cos w rodzaju biorzeźby - raczej z punktu widzenia biologii - kubistycznej. Jedno jest pewne - na poziomie biologicznym organizm taki mialby niewiele wspolnego z oryginałem.
Nauki humanistyczne nie muszą być wierne - one muszą być piękne :). A tak na serio, one zajmuja się bardziej ulotną i słabiej zdefiniowaną warstwą kulturową i w zasadzie zawsze operują na przybliżeniach i domysłach. W przypadku biologii potrzebne są twarde fakty inaczej nic z tego, szczególnie w opisanym przykładzie.Marcin Łoś edytował(a) ten post dnia 28.03.12 o godzinie 21:48 -
Maciej Filipiak:
jest problem - szanowni ignroanci ..
teoria powszechnego ciążenia też nie jest falsyfikowalna :(
Poza tym istnieje druga teoria, przeciwstawna, która mówi, że grawitacja nie istnieje - tylko jakaś boska siła pcha wszystkie przedmioty w dół.
Widzę, że zostałem wywołany do tablicy.
Nie wydaje mi się, żeby była to prawda - prawo powszechnego ciążenia opisuje bardzo ogólne zasady grawitacji. To zostało przetestowane juz wielokrotnie choćby przez leżenie pod drzewem i oberwanie jabłkiem w głowę, jak legenda głosi. Hipoteza: obiekty posiadające masy się przyciągają. Test: puszczone swobodnie w zasięgu oddziaływania grawiacji nieruchome obiekty przyciągną się. Falsyfikacja nastąpi jeśli jabłko nie wyrżnie w łepetynę leżącego pod jabłonką lub wcale nie spadnie na ziemię.
Tak nawiasem mowiac, to czy nazwiemy to boską siłą czy oddziaływaniem słabym, to jeden pies - jej obecność czy nieobecnośc jesteśmy w stanie sfalsyfikować.
Jesli odnosi się Pan do kwantowych podstaw grawitacji, to niestety nie potrafie pomoc - jestem tylko prostym biologiem i tego się trzymajmy. -
Paweł G.:
Jeszcze raz muszę zalecić spokój w dyskusjach ;)
Z dniem dzisiejszym "mianuję" też nowych moderatorów, których wybrałem spośród zasłużonych członków grupy, którzy mieli bardzo duży wpływ na jej kształt za czasów świetności - Rafała Fabryckiego (w zasadzie to re-nominacja, przez moje przegapienie nie został mianowany po powrocie do GL), Michała Czyża i Marcina Łosia.
Przepraszam za mianowanie bez pytania, ale mam nadzieję, że mianowani nie mają nic na przeciwko.
Nie mam nic przeciwko, choc uczciwie mówiąc nie zagladam często na forum. -
Bartek W.:
Marcin Łoś:
Ja się ocen nie obawiam.
bo nie robisz nic istotnego.
Tym bardziej takich ocen. A tak w ogóle to wiesz co ja robie?
A może wyobrażasz sobie, że Pani prof. dr hab. Elżbieta Dernałowicz-Malarczyk z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej oraz Pan prof. dr hab. Marcin Molski z Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu obawiają się twoich ocen, młody adiunkcie? a może oboje obawiają się, że właściciel VizMedia im "przypierdoli" i ich zadenuncjuje?
>
Oczywiście że się tego nie spodziewam. W końcu mają wiernych pretorian i silnorękich trolli. -
Rafał F.:
Z tą falsyfikalnością Teorii Strun też mi to spokoju dać nie może ,zresztą Teoria Inflacyjna Gutha
również....Jest jakiś Fizyk oprócz Pawła na Forum ?
Nie jestem w stanie ocenić, czy są niefalsyfikowalne, czy po prostu brak jest na razie możliwości technicznych wykonania eksperymentu. To duża różnica. -
Bartek W.:
Marcin Łoś:
po co naukowcy zajmują się teorią strun, skoro jest niefalsyfikowalna?
Ale może będzie. Jesli uda im się wymyślić eksperyment, który ją przetestuje, to zajmowanie się nią będzie coś warte.
a na razie nie jest.
zatem proponuję, żeby naukowcy nie zajmowali się teorią strun,
bo jest to nic nie warte, bo nie jest ona falsyfikowalna.
Przypomniało mi się sławne zdanie : "A u was to Murzynów biją!" -
Bartek W.:
Włodzimierz Zylbertal:
Czyli: to nie jest tak, że homeopatia, etc, nie działa - bo działa
otóż to! homeopatia działa.
dlatego homeopatią zajmują się tacy wybitni naukowcy, jak m.in. Pani prof. dr hab. Elżbieta Dernałowicz-Malarczyk z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej oraz Pan prof. dr hab. Marcin Molski
http://www.homeopatia.net.pl/czytelnia/nielok.pdf
A ten swoje. Jak działa to pokaż to w przekonujący sposób, a nie na zasadzie że sasiadka słyszała że Goździkowej pomogło.
Całe szczęście że mamy aż tylu wybitnych naukowców w Polsce. No i tak wybitne osoby, które decyduja kto wybitny, a kto śmieć. -
Bartek W.:
Marcin Łoś:
po co naukowcy zajmują się teorią strun, skoro jest niefalsyfikowalna?
Ale może będzie. Jesli uda im się wymyślić eksperyment, który ją przetestuje, to zajmowanie się nią będzie coś warte.
a na razie nie jest.
zatem proponuję, żeby naukowcy nie zajmowali się teorią strun,
bo jest to nic nie warte, bo nie jest ona falsyfikowalna.
Ja się nią nie zajmuję. I nie podejmuje się oceny tej teorii - nie jestem wystarczająco biegły w dziedzinie fizyki kwantowej i dziedzinach pokrewnych. Jesli ktoś czuje się na siłach to śmiało - można zawsze wytknąć jej słabe punkty. Proponowałbym artykuł w Nature - oni lubią czasem coś takiego opublikować. -
Łukasz Krzemiński:
Jesli napisalem niejasno w kwestii homeopati, tlumacze: chodzilo mi o to zeby ludzie jej broniacy przestali sie powolywac na argument niezgodnosci z obowiazujacymi prawami, bo jesli takie sa, to musza byc tez te obowiazujace prawa, a homeopatia nie ma zadnych obowiozujacych podstaw naukowych!
No tak, ale skoro powołuje się na "pamięć wody", która jest sprzeczna z termodynamiką chociażby, czy na jakieś inne wyssane z palca ale w miare poważnie brzmiące terminy, to skwitowanie jednym słowem: "bzdura" aczkolwiek słuszne, będzie dla niektórych nieprzekonujące oraz będzie podstawą do oskarżenia o atak ideologiczny. Proszę pamiętać, że powolujemy się na prawa fizyki, chemii i biologi w celu zbicia pseudonaukowych pseudoargumentów typu pamieć wody, przyjętych a priori przez homeopatycznych guru. Nie powołujemy sie na prawa dzialania homeopatii, bo one rzeczywiście nie istnieją.
>Zwrocilem tez uwage, ze nauka sie ogranicza sietylko do falsyfikowalności, bo jest to zasada troche sztuczna, niejako narzuca binarnosc i skupia sie na jednym procesie.
Sztuczna ale mocna. Ja ją lubie choć rzeczywiście w biologii czasem bywa kłopotliwa w stosowaniu.
Dlatego warto pamietac tez o paradygmacie. Pozdrawiam.
Pamietam. I rownież pozdrawiam. -
Łukasz Krzemiński:
Dokładnie o tym napisałem, wszyscy wiemy że homeopatia miała już dość czasu ale się nie rozwinęła - bo tam zwyczajnie nic nie ma! Nie czyta Pan uważnie, naukowcy odwołują się do podstaw, ale się do nich nie ograniczają, stąd każde wielkie odkrycie jest kontrowersyjne (mainstreamem był wtedy Newton) bo przynosi nowe!, ale zarazem lepsze zrozumienie procesów, nie neguje wcześniejszych wyników, po prostu tłumaczy nowe zamiast je dopasowywać. Przykład który podałem, a który był Pan miły ładniej rozwinąć, ma wiele odpowiedników w biologii. Podam przykład z homeostazy metali, ale odnosi się to też do wszystkich innych procesów w komórce, replikacji, transkrypcji, translacji, których zrozumienie jest ciągle poszerzane. Fakt, że znaleziono dwa kolejne metalo-chaperony pośredniczące w wymianie metalu pomiędzy chaperonem A i chaperonem B nie neguje faktu, że metal w końcu przechodzi od A do B. Nauka nieustannie przybliża...
Oczywiście. Ale akualnie najlepsze przybliżenie to jest mainstream właśnie. Doskonale zdaje sobie Pan sprawę, że nim uda się coś nauce wcisnąć miedzy chaperon A i B często wymaga to wieloletnich badań i na ich podstawie odrzuca się alternatywne niszowe hipotezy. A często może ich byc kilka lub nawet kilkanaście. Którą powinniśmy roboczo przyjmować jako najbardziej prawidłową, skoro brzydzimy się mainstreamem? -
Łukasz Krzemiński:
I dość już odwoływania się do mainstreamu,
bo każde poważne odkrycie się od niego odchylało!
BTW - co się później działo z z każdym poważnym odkryciem, co to się odchylało od mainstreamu? Trafiało do mainstreamu właśnie, zmieniając tylko jego bieg. Nie czyniło go to automatycznie niegodnym uwagi i błędnym, bo uznanym przez większość. Rozumiem chęć pójścia pod prąd jeśli ma się silne argumenty w ręku, ale do wywrócenia rozumienia fundamentalnych praw natury trzeba miec naprawde mocne argumenty.