Wypowiedzi
-
Doczytałem do końca
Trzy słowa komentarza:
Get a life -
Już za parę godzin start LOG 2012. Widomym jest, że jakakolwiek forma reklamy nawiązująca do igrzysk, a nie pochodząca od oficjalnego sponsora, nie będzie mile widziana czy wręcz tolerowana w pobliżu obiektów sportowych. Tymczasem specjaliści od ambush marketingu już zacierają ręce. Ostatnio dość głośno (wspomniały o tym nawet polskie media) mówiło się o irlandzkiej firmie bukmacherskiej Paddy Power, która na serii outdoorów buńczucznie poinformowała o sponsorowaniu "największego wydarzenia sportowego w Londynie w tym roku", dodając, że chodzi o Londyn we Francji... (Więcej tu: http://www.telegraph.co.uk/sport/olympics/news/9427094...
Zapewne przez najbliższe dwa tygodnie niejednokrotnie usłyszymy o podobnych przypadkach. Co w ogóle sądzicie o formie reklamy, którą jest ambush marketing? Popis kreatywności? Nie(do końca)uczciwa praktyka? Czy może coś innego? -
Nie znam się, to się wypowiem.
Mało problemów wokół własnego podwórka, że trzeba się nakręcać dwoma nic nie znaczącymi typkami z tak zwanego świecznika?
Niech WiF utrzymują, że to jest żart, że program ma konwencję satyryczną itede
Dla mnie żart i satyra muszą posiadać jedną, podstawową cechę: muszą być zabawne. A cała ta gadka o Ukrainkach była po prostu słaba. Nie żenująca, nie niesmaczna, nie obraźliwa, ale słaba. Jedyną reakcją dla kogoś z IQ powyżej 110 powinno być wzruszenie ramion. A jeśli uśmiech to wyłącznie politowania, że panowie bardzo chcieli, ale im nie wyszło i z tego powodu muszą się dalej napinać, a razem z nimi inni napinacze, tylko że każdy w inną stronę
Dowolny suchar Karola Strasburgera na rozpoczęcie "Familiady" jest przy tym dowcipem grożącym uszkodzeniem przepony. -
Hubert Tatarkiewicz:
Marcel Błaszczyk:
Wiem doskonale, bez linków, bo rozmawiałem wówczas z jednym z autorów.
Uuuu kochany, mówisz o jednej z najbardziej "case'owych" i przełomowych kampanii reklamowych ostatniego 20-lecia w Polsce, za którą Tequila zgarnęła cały wór nagród, w tym Golden Arrow i Golden Effie.
Czy jeżeli zamiast "dres", napiszę "ludzie, którzy są w stanie przełknąć tyskie", dysonans zniknie?
6 lat temu Tyskie nie było tak paskudne jak dzisiaj... -
Co do kampanii tyskiego, jest ona jak sami widzicie, i tak też było kilka lat temu, kierowana do tzw. "dresa". Dziś jednakże dres się zdążył nieco "unarodowić" - owszem, przebierze się za clowna, ale w łapie i klapie będzie miał flagę prawdziwą.
Uuuu kochany, mówisz o jednej z najbardziej "case'owych" i przełomowych kampanii reklamowych ostatniego 20-lecia w Polsce, za którą Tequila zgarnęła cały wór nagród, w tym Golden Arrow i Golden Effie. Plus w bonusie wzrost sprzedaży Tyskiego o 14,3 procent - ta liczba do tej pory śni się PM-om z branży alkoholowej. A propos wora - to nie wsadzałbym do jednego miliona rozwieszonych flag i "dresów" razem.
Więcej info tu http://www.marketing-news.pl/message.php?art=11035
i tu: http://www.blog.mediafun.pl/leo-strzelil-%E2%80%9Edubl...
Co do tegorocznej "flagomanii"... jak mawiał Juliusz Cezar w wersji Uderzo i Gościnnego "bis repetita placent nie zawsze". Patriotyzm i walka z nachalnym marketingiem to jedno. Inna sprawa, że niemal wszyscy dostali zbiorowego zajoba na punkcie Euro i tuż przed rozpoczęciem Mistrzostw do każdego produktu dodaje się przyrostek "kibica" - kiełbasa kibica, chipsy kibica, cola kibica, orzeszki kibica etc., etc. Papieru toaletowego chyba tylko brakuje, co na swój sposób byłoby w tej sytuacji adekwatne.
Ludzie są już tym po prostu zmęczeni, stąd ta niechęć, wręcz agresja. -
Teraźniejszy dubstep to takie "wub-wub" - tweekowanie i squelchowanie lini basowej ile tylko wlezie...dla mnie to jest nudne jak flaki z olejem. Za parę miesięcy nikt nie będzie tego słuchał albo pozostanie przy tym garstka maniaków - to samo stało się w połowie lat '90 z happy hardcorem i techno-ravem z krajów Beneluksu. Jeśli gatunek muzyczny nie przeskoczy poza własne ramy, zaczyna w pewnym momencie zjadać własny ogon, po czym umiera śmiercią naturalną. Dla mnie dubstep kończy się i zaczyna na "Untrue" Buriala. Tyle Offtopu.
Kiedy zjawisko clubbingu trafiło pod strzechy na przełomie wieków, w każdym bloku reklamowym pojawiały się dwa-trzy spoty z obecnością dj-a, który obowiązkowo skreczował. A pamiętacie w ilu reklamówkach wykorzystano utwory Moby'ego i Fatboy Slima jakieś 5-7 lat temu? I pytanie retoryczne - czy miało to związek z tym, że ich muzyka była przełomowa czy też dlatego, że święciła tryumfy, sprzedając się w iluś-tam bańkach singli i albumów na całym świecie?
Wesoły Świat Reklamy zawsze będzie wykorzystywał to co jest na czasie i co cieszy się największa popularnością, bo tak w prosty sposób można spozycjonować markę/produkt jako nowoczesny i adresowany do względnie młodej TG. Czy to przypadek, że coca-colowy Burn wszedł we współpracę z Davidem Guettą? Albo, że w nowej kampanii ATLowej Lecha jako tło można usłyszeć M83? Nie, tu nic nie dzieje się przypadkiem. Z tego samego powodu Samsung i KIA podpierają się dubstepem.
A swoją drogą to nikt nie będzie gibał się lepiej do dubstepu niż Jean Claude Van-Damme:
http://www.youtube.com/watch?v=gUYhWnTv2CU -
Poranna świeżość, Krzysiu Ibisz robiący z siebie małpę przed lustrem we fryzurze a'la Bruce Lee i szampon przeciwłupieżowy. Ja wymiękam...
-
Rafał Kozłowski:
Dobry copywriter oprócz kreatywności i umiejętności biegłego używania słowa powinien mieć przynajmniej podstawy wiedzy z zakresu ogólnie pojętej psychologii
"Podstawy wiedzy z zakresu ogólnie pojętej psychologii" to ma każdy z IQ powyżej 85 czyli jakieś 50% populacji. Jest w czym wybierać i przebierać.
Najlepszymi specami od copywritingu są ludzie zajmujący się NLP.
Say what?
Jak sprawdzić takiego osobnika: 1 - dać mu zlecenie, 2 - zrobić benchmark efektów jego pracy.
W jaki sposób? Co będzie miernikiem efektywności copywritera? Gust i widzimisię zlecającego? Sondaż? Test korytarzowy? A może od razu przepchnąć jego pracę na poziom przetargu/dostępności publicznej i olać tak trywialne kwestie jak przekazanie praw autorskich, o wynagrodzeniu nie wspominając?
Błagam, copywriter to nie zbiór zer i jedynek.
Co ważne: prawdziwy NLP'er nie zgodzi się na zlecenie nieekologiczne, czyli zaburzające inne systemy.
o_0
Dla przykładu: jeśli "specjalista od NLP" bez mrugnięcia okiem zgodzi się popełnić zlecenie wspomagające sprzedaż np. alkoholu - to od razu radzę go odrzucić.
Ci NLPowcy to jednak jakaś sekta, do tego o charakterze abstynenckim. Zajmowałem się już alkoholem, bez mrugnięcia okiem wziąłbym się za tytoń i hazard. Czyli jestem do odrzucenia. Dziękuję, nie mam pytań.
Copywriting to nie misja dziejowa a praca zarobkowa. Wbrew pozorom i mitom narosłym wokół tego zawodu nie jest to lekki kawałek chleba, a czasami wręcz ciężka harówka, przy której, cytując klasyka, mózg wypływa uszami.
Niech no tylko tutaj Piotr Baczyński zajrzy. On na literki N, L i P reaguje jak Ciasteczkowy Potwór na cukiernię. -
Andrzej Leszczyński:
Pod jakim względem te reklamy są najlepsze? Tak z marketingowego punktu widzenia. Bo patrzę i nie widzę niech mnie ktoś oświeci. Może być na przykładzie Lorda Vadera.
O to trzeba by było zapytać redaktorów serwisu sport.pl. Ale ten ranking, choć pozbawiony źródeł, ma swoje uzasadnienie. Spoty na Super Bowl nie dają się bowiem ująć w tradycyjnie marketingowe ramy. To raczej wybory "Miss ATL", w których główną kategorię stanowi wypadkowa dużego (ba, biorąc pod uwagę że koszty 30' na SB doszły w tym roku do 3,5 mln $, a w blokach reklamowych pojawiały się 60', można użyć nawet przymiotnika "ogromnego") budżetu i kreatywności. Punkty nabija się również użyciem dowcipu/znanej twarzy/popkulturowego cytatu.
Podsumowując - obecność marek na Super Bowl to raczej kwestia wizerunku i prestiżu niż celów sprzedażowych. Zeszłoroczny "The Force" VolskWagena szturmem zdobył sieć jako viral, ale czy faktycznie przełożył się na sprzedaż reklamowanego modelu(nawet nie pamiętam w tej chwili czy to był Passat czy coś innego)? Powątpiewam. Za to VW podpierający się tak mocną marką jak "Gwiezdne Wojny" (w prostej, zgrabnej i zabawnej historyjce) - oooo ale fajne, ale musieli sypnąć Papciowi Lucasowi. I w tym chyba cały sens tej Super Bowlowej "najlepszości".
A to mój ulubiony tegoroczny spot - subiektywnie - za postapokaliptyczny klimat z dużym jajem i staroszkolne przywalenie konkurencji łopatą w pysk (podobny zamach wykonało w tym roku Pepsi na Coca-Colę ale wyszło to dosyć czerstwo)
http://www.youtube.com/watch?v=XxFYYP8040A
A tutaj ciekawe podsumowanie tegorocznych reklam na Super Bowl: http://www.rohitbhargava.com/2012/02/the-best-and-wors... -
A tutaj tegoroczne:
http://www.adweek.com/news/advertising-branding/ads-su...
Jak oceniacie decyzję VW o pozostaniu w świecie Gwiezdnych Wojen? Słuszna czy nietrafiona? -
Dorota S.:
Matko - to jest chyba najdłuższy tekst jaki czytałem na GL. Zdecydowanie mniej zabawy w chowanego, biernej obserwacji i milczenia, bo potem oczy bolą. Tyle małej złośliwości.
Krzysztof Kibler:
Dawno się juz nie odzywałam. Troszkę się przyznam chowałam, trochę obserwowałam. Ale już chyba taka natura, że czasem milczeć
Witam,
W jaki sposób znaleźć tego skutecznego człowieka od zabawy słowami w celu napisania tekstów na stronie i tekstu ofert ?.
Poza referencjami jak go sprawdzić ?.
Pozdrawiam
nie pozwala. A mam tyle do napisania i opowiedzenia...ech...
Ja osobiście szukałabym copywriterów, wśród doświadczonych, natchnionych i wiarygodnych dziennikarzy i pisarzy. Jednak nawet wśród górnolotnej "kasty", trzeba szukać indywiduów, na skalę własnych preferencji. Nie łatwo znaleźć książko-pisarza, który z łatwością syntezuje pisane myśli. Również ze świecą szukać dziennikarza, nie działającego jak kserokopiarka, potrafiącego
pisać w zróżnicowany intelektualnie sposób, a jesli już taki się znajdzie, to trzeba jeszcze, żeby potrafił zdystansować się czasem od swoich opinii, odkleić, jak aktor, swoje ja i tego "ja" intymny, indywidualny świat, od szerokiej wiedzy nabywanej przy badaniu tematu.
Do tego wszystkiego, to musiałby być ktoś, kto rozumie, jak dotrzeć do odbiorcy i jak go do siebie przekonać.
---------------------
Nie szukałbym copy wśród dziennikarzy ani tym bardziej wśród pisarzy. To nieco inna kasta. Nawet mistrzowskie operowanie słowem pisanym na nic się nie zda, jeśli nie ma się z tyłu głowy holistycznej bańki, w skład której wchodzi grupa docelowa, strategia, wizerunek klienta, insight itd.
Jeśli nie roztrzaskało się w przeszłości co najmniej kilku briefów z efektem zdobytego zlecenia/wygranego przetargu, to ma się co najwyżej zadatki na copywritera. A jeśli klient nie jest w ciemię bity, to nie będzie się rozglądał za kimś, kto póki co jedynie dobrze rokuje
Ego copywritera spokojnie zniesie entą poprawkę od klienta, ba wzruszy ramionami gdy trzeba wrócić do anglosaskiego "kwadratu jeden", bo to normalne i taka jest specyfika tej branży. Pisarz/Dziennikarz, co wielce prawdopodobne, uniesie się dumą lub jęknie w rozpaczy i w tej rozpaczy zostanie.
A w skrócie: doświadczenie+portfolio. I żadne testy nie będą potrzebne, bo doświadczony copy to nie szczur laboratoryjny, zwłaszcza jeśli pracował dla o wiele większych i bardziej wymagających marek niż poszukującego - ilość brandów i ich rozpoznawalność to niejako referencje. Jeżeli szukający wgłębi się w jedno i drugie, znajdzie odpowiedniego kandydata. Research można rozpocząć od wizyty na goldenline'owych grupach zrzeszających copywriterów (Copywriters/Copywriters Group/Copywriting) i zamieszczeniu postu w odpowiednim wątku. -
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Copywriters Group
-
Dla mnie niedoścignionym wzorem brand hero jest Rico od Air New Zealand. W przeciwieństwie do innych, silących się na dowcip, jest autentycznie zabawny, a siedzący w nim potencjał viralowy został bardzo dobrze wykorzystany.
http://www.youtube.com/watch?v=BZLBY3lYtsQ&feature=relmfu
http://www.youtube.com/watch?v=2ICVXftJu0MMarcel Błaszczyk edytował(a) ten post dnia 21.01.12 o godzinie 13:12 -
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Copywriters Group
-
Mnie wsio ryba, że Play dzięki WOŚP chce sobie nabić punktów do swojego CSR-u, bo w tym przypadku ma miejsce oczywista sytuacja win-win. Jedyne co mnie, stricte subiektywnie, mierzi, to fakt, że tak ślicznych, modnych i trendy ludzi jak w Playowym ATLu, w dodatku tak licznie występujących, to Panie ze świecą w naszym kraju szukać. W tym przypadku wesoły świat reklamy ociera się już trochę o groteskę.
Gdyby według takiego "aspiracyjnego" klucza dobrać ludków do co-opu z Przystankiem Woodstock, to by dopiero było kuriozum. Nawet, a być może zwłaszcza jak tym ślicznotkom płci obojga zafundowano by w kulminacyjnym momencie spotu woodstockową kąpiel w błocie. -
Łukasz Halastra:
Marcel Błaszczyk:
"In space no one can hear you scream"
Aliens
zniknie jak łzy w deszczu.
Lowca Androidow.
Kolega lubi kino SF widze ;P
Lubi, lubi
Moim zdaniem troche za bardzo pastwicie sie nad biednym Lubaszenko, za malo nad producentami tego czegos. Tak jak by to byla jego wina, ze ktos dal mu taki scenariusz, tak to nakrecil i puscil w swiat...
Nie pastwię się nad biednym Lubaszenko, który prawdopodobnie zgarnął niezłą sumkę za występ
i wcale taki biedny nie jest. To czy jest mu smutno po tym jak się zorientował, jak wypadł, czy też to, że całkiem prawdopodobnie ma to w tyle, nie ma żadnego znaczenia.
Pastwię się natomiast nad realizacją pomysłu wykorzystania Lubaszenki w tej reklamie, która miała służyć...No właśnie, pytanie CZEMU miała służyć? A jestem przekonany, że CZEMUKOLWIEK miała ona służyć, to finalny efekt jest absolutnie zły, pod każdym względem. -
Adrian Serafin:
Marcel Błaszczyk:
(bo żeby był mem, to musi być minimum fun'u, tu jest zero)
true
Za chwilę pamięć o Lubaszence ze sztuczną fają
no widzisz - dobrze Ci idzie ;-)
(Plus przypadkiem, ale umówmy się, że to prezent świąteczny)
pewnie nie liczysz na rewanż, ale czemu nie. mam gest :-)
Nie jestem wredny, po prostu nie zgadzam się z tym, że Cigger+Lubaszenko ma potencjał viralowo-memowy lub/i, że ktoś to cudo wypuścił na zasadzie "tak złe, że ludzie oszaleją na tym punkcie".
Dla przykładu:
http://www.youtube.com/watch?v=vZGMmcApCSg
http://www.youtube.com/watch?v=l2OpzArD-vc
Jedno i drugie ma TO w sobie. O ile pierwsze można jeszcze rozważać pod kątem przypadku a nie celowego działania (ale huk w uderzaniu o dno jest potężny, echem odbija się w szczególności "zamień kluseczki..."), to drugie jest czystą premedytacją. W obu jest fun, innego rodzaju, ale dający się przecież ująć we wspólny nawias.
Swoją drogą, to też zastanawiam się, czy ten smu...smu...smutek i nostalgia nie wynika z samej osoby Lubaszenki. Nie jest tak wyrazisty jak jego drożsi koledzy po fachu, ani nie jest też kojarzony z żadną konkretną rolą, która mogłaby stanowić link pomiędzy jego pojawieniem się w reklamie e-papierosów a charakterem marki (wiem, widać próbę podpięcia się pod jego emploi aktorskie, ale to jest zszyte bardzo słabo). Właściwie to Lubaszenko zniknął z ekranów pewien czas temu, przez chwilę błysnął chyba w jakimś teleturnieju...no i tyle. Nie zdziwiłbym się, gdyby część odbiorców w ogóle go nie kojarzyła. Jako ambasador marki jest...nijaki? Chociaż paradoksalnie On tutaj pasuje, złośliwie rzecz ujmując. -
Adrian Serafin:
Rozprawiacie, analizujecie, oceniacie...
...a to nowy trend w reklamie: "nie ważne jak nisko upadłeś - ważne, że głośno przywaliłeś"
Czyli zrób coś tak słabego, żeby ludzie o tym mówili, krytykowali, dzielili się.
A najlepiej, jakby nadawało się na mema. Sukces gwarantowany.
Oh, did i just switch your point of view? ;)
Ależ państwo od Ciggera może i by chcieli porządnie przy...lić
ale z czymś takim, co jest kompletnie nijakie
(bo żeby był mem, to musi być minimum fun'u, tu jest zero)
uderzają w próżnię i lecą dalej w niemym zachwycie
A przecież nie od dziś wiadomo:
"In space no one can hear you scream"
Za chwilę pamięć o Lubaszence ze sztuczną fają
zniknie jak łzy w deszczu.
Oh, did you really?
(Plus przypadkiem, ale umówmy się, że to prezent świąteczny) -
Kamil N.:
Marcel Błaszczyk:
Tu wszystko jest złe.
Marcel, pełna zgoda co do twoich argumentów, dlaczego to jest złe.
Natomiast może takie żenujące wykonanie reklamy było z premedytacją? Może taka konwencja miała wywołać sensację, szum i podstępnie dotrzeć do szerszej widowni?
Oczywiście, mnie to też w ogóle nie przekonuje, ale może taka kiczowatość najlepiej się dziś sprzedaje?
Być może Kamilu to wszystko było intencjonalne, ale śmiem twierdzić, że ta reklama pozbawiona jest specyficznego pierwiastka (nazwijmy go potencjałem viralowym), sprawiającego, iż szum jest głośny, reklama staje się hitem w mediach społecznościowych i na YT, a finalnie wzrasta brand awareness. Nie wierzę w to, bo spoty z Lubaszenko są po prostu nudne. I dlatego, to o czym piszesz po prostu nie wyjdzie.
Owszem, reklama pohasa sobie tu i tam, ale raczej w kontekście wskazywania palcem "jak się ten Lubaszenko zbłaźnił", po czym wszyscy o niej zapomną. Ewentualnie powróci w różnego rodzaju rankingach na najgorsze reklamy (vide wspomniane "Chamlety") .A jako, że nazwa "Cigger" jest stosunkowo generyczna, to w najlepszym przypadku wzrośnie zainteresowanie/sprzedaż elektronicznych fajek (a konkurencja wewnątrz tego segmentu wydaje się silna), ale raczej w sensie ogólnym, a nie tej właśnie marki. -
Tu wszystko jest złe. Począwszy od claime'u ("Dajemy Popalić" jest mniej więcej taką metaforą, jak zobaczenie gwiazd po przywaleniu szpadlem w oczy) i namingu produktu (Cigger - Nigger?) poprzez szczątkową akcję (dwie wijące się panny) i scenariuszu, w którym jedyny myk kreatywny to cytatowy wyciąg z filmów, w których Lubaszenko grał, albo które reżyserował ("Psy" "Sztos"), a które dopasowane zostały do charakteru marki.
IMO strategia zakładała nadanie produktowi męskiego charakteru i uwiarygodnienie przekazu poprzez postać ambasadora marki. Ale umówmy się, że z Lubaszenki taki macho, jak z żyrafy drabina. Poza tym prawdziwy, archetypiczny samiec sięgnie o wiele prędzej po prawdziwą truciznę obłożoną akcyzą, niż po taki ersatz.
Nominacja do Chamletów jak w banku. Nie wiem tylko czy bardziej za seksizm, czy za tandetę, która prawdopodobnie wynika z tego że lwia część bubu poszła na gażę dla Lubaszenki. Jeśli jednak stoi za tym ktoś mądry i liczy na buzz, wynikający ze zderzenia percepcji z tym co na ekranie, to się przeliczy. W tej słabiźnie nie ma takiej petardy i mocy viralowej, którą miał chociażby imperatyw "zamień kluseczki na figury laseczki". Ot błyśnie na chwilę i zgaśnie, po czym wszyscy zapomną.