Wypowiedzi
-
Kiedyś stałam przed takim samym wyborem szkoły coachingu jak większość z Was. Kryteria wyboru były przeróżne: od ceny, przez osoby prowadzące - na programie szkolenia kończąc. Dziś - patrząc kilka lat wstecz to nie szkoły, które kończyłam lecz umiejętności, a przede wszystkim akredytacja sprawia, że klienci interesują się moimi usługami. Patrząc z perspktywy ponad 2000 godzin pracy coachingowej to praktyka oraz akredytacja, która jest wisienką na torcie pozwalają na wzrost liczby osób zainteresowanych moimi usługami. Według mnie w Polsce panuje ogromne zamieszanie zarówno co do akredytacji jak również profesjonalizacji usług coachingowych . Mylimy pojęcia: akredytacja, certyfikacja, ICC, ICF... zarówno na szczeblu biznesowym jak i zawodowym. Nie dziwię się zatem tym, którzy zadają sobie pytanie: "Jaką szkołę coachingu wybrać"? Odpowiedź dla mnie jest jedna: Taką, w której praktyka przeważa nad teorią oraz taką, po której ukończeniu potraficie prowadzić sesje coachingowe, które ocenianie czy to przez Kanadyjczyka, Polaka, Niemca czy Anglika będą pretendowały do miana profesjonalnych sesji coachingowych a nie wyłącznie "prób coachowania". ICF jasno definiuje kto jest, a kto nie jest coachem. Określa również poziom zaawansowania, który jest wprost proporcjonalny do drogi, jaką przebyła osoba, która realizowała proces "stawania się coachem" - http://www.coachfederation.org/credential/?navItemNumb... Czy ICF jest jedynie słuszne? - oczywiście, żę nie - ale jest największym na świecie wyznacznikiem za którym należy podążać w kierunku mistrzostwa w coachingu. Cytując za Diltsem: są "c"oachowie i "C"oachowie. Nie trudno odróżnić jednych od drugich. Wystarczy odsłuchać ich sesje i wszystko widać jak na dłoni. Jeśli ktoś nazywa się coachem, to dlaczego nie skonfrontuje swojej wiedzy praktycznej, nie nagra sesji i nie podda jej ocenie. Z obawy? Tylko przed czym?
http://meritum-coaching.plTen post został edytowany przez Autora dnia 05.03.14 o godzinie 15:34