Wypowiedzi
-
"Dla nas liczy się każdy błąd" - takie powinno być hasło Textbroker :)Ten post został edytowany przez Autora dnia 10.04.14 o godzinie 17:55
-
Katarzyna K.:
Niech to pozostanie jej słodką tajemnicą :) Chyba, że naprawdę ma ktoś ochotę wnikać. Bo dla mnie ta cała historia jest dobrą komedią...
Dla mnie też :D -
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Copywriters Group
-
Maciej B.:
Małgorzata K.:
Maciuń, Maciuń :) Kocham te Twoje "wywody" :)
Dziękuję ;)
Nie ma za co :) -
Agnieszka G.:
Magdo wybacz, ale pieprzysz ... od rzeczy :)
2-3 dni w miesiącu? kobieta? chyba przy kompletnym gamoniu, który jej już dawno nie pociaga i ma z nim 5 dzieci.
Kobieta ma orgazm przy tym, na którym jej zależy, żeby przy nim mieć. Albo facet kobiete kręci, albo nie, a te 2-3 wyjęłaś chyba ze szkółki katolickiej, bo normalna, zdrowa kobieta ma dużo więcej chęci na swojego faceta i to niezależnie od wieku :)
Polać jej, bo dobrze pisze! :) -
Magdalena T.:
Panie mają ochotę przez dwa-trzy dni w miesiącu, podczas jajeczkowania. Panowie natomiast mają ochotę codziennie ;) Stąd rozziew i nieporozumienia (on ciągle chce, ona nie). Tymczasem wystarczy zaakceptować to naturalne zróżnicowanie w potrzebach obu płci, zamiast mu zaprzeczać/z nim walczyć.
Reasumując - u przeciętnej, zdrowej kobiety popęd trwa 3 dni w miesiącu. U mężczyzny - 31 dni ;)
(pomijam tu kwestię podniecenia responsywnego oraz skutki nadprodukcji testosteronu, który wzmaga libido u kobiet).Jak dba, to chłop nie musi do innej latać- przynajmniej teoretycznie. Bo w praktyce wielu samców zalicza kolejne panny nie z powodu niezaspokojenia potrzeb seksualnych, ale dla podniesienia swojego ego zdobywcy.
2-3 dni w miesiącu? Toż to prawie samobójstwo!:D Szkoda życia na ograniczanie takich przyjemności!
Jestem chyba jakimś odchyleniem od normy :) -
Moim zdaniem z prostej przyczyny. Albo boją się odrzucenia, albo nie potrafią porozumieć się z drugim człowiekiem.
Są tacy, którzy gonią za karierą i pieniędzmi i nie potrafią dostrzec nic innego poza tą sferą.
Cóż, "Żyjemy tak jak śnimy - samotnie". -
Maciej B.:
Magdalena T.:
Czyli powrót sytuacji idealnej - jak to drzewiej bywało: mężczyzna łożył na żonę/dzieci, ale zaspokajał swoje potrzeby seksualne poza domem. Małżonki oficjalnie nie miały o tym pojęcia, ale nieoficjalnie odpowiadał im taki układ. Tj. bezpieczeństwo i brak egzekwowania "obowiązku małżeńskiego".
Jeśli oczywiście miały kochanków na boku lub ewidentne zaburzenia w sferze seksualnej, czyli brak popędu.
Obecnie jednak większość mężczyzn zarabia zbyt mało, aby pozwolić sobie na taki luksus. Ci zaś, którzy mogą sobie pozwolić, pozwalać nie muszą - bo aktualna partnerka bynajmniej im nie odmawia ;) Wręcz przeciwnie - dba o zaspokajanie misiaczka (urozmaicając współżycie zgodnie z dyrektywami pornoli) coby ten chu... tfu! serca ku innej nie zwrócił ;)
Jak dba, to chłop nie musi do innej latać- przynajmniej teoretycznie. Bo w praktyce wielu samców zalicza kolejne panny nie z powodu niezaspokojenia potrzeb seksualnych, ale dla podniesienia swojego ego zdobywcy.
Chłop wpierw musi na to zapracować/zasłużyć, ponieważ darmowy/tani seks deprawuje samców okrutnie. Wystarczy spojrzeć, jak spiź...ali są faceci w dobie galerianek, studentek, dających za nocleg itd.. Cywilizacyjne odpady po prostu ;)
Zasłużyć... Jakby nie patrzeć, to kobieta też ma z seksu całkiem niezłą przyjemność (o ile chłop się co nieco postara), więc nie jest to jakaś wielka łaska z jej strony. To kobiety deprawują samców- jakby nie oddawały się za drinka pierwszemu lepszemu, to by nie było podobnych problemów natury egzystencjalnej. Ja tam cieszę się, że poznałem normalną dziewczynę i nie muszę się nurzać w bagnie wszechobecnego qrestwa, ześwirowanych kobiet i księżniczek posiadających zbyt wygórowane mniemanie o sobie :)))
Maciuń, Maciuń :) Kocham te Twoje "wywody" :)
Nie rozumiem zupełnie facetów, którzy mając świetną dziewczynę (która im nie odmawia) i tak lecą do innej, aby tak jak wspomniałeś podnieść swoje ego zdobywcy i móc cieszyć się upolowanym kąskiem.
Są takie przypadki.
Co do kobiet, które oddają się za drinka w klubie - dla mnie to już nie jest kobieta..... Gdzie własna godność, zasady? Robi z siebie ladacznicę, a potem narzeka na mieszkanie tylko z kotem ;)
Ja na przykład nie lubię "bananów", myślą że poszpanują zajebistym audi i mogą mieć każdą, albo noszą tak nisko spodnie, że im pół dupy widać, a w konsekwencji nie mają i tak się czym pochwalić :)
Nie ma to jak sposób na dowartościowanie się... Żałosne.
Również trafiłam na porządnego mężczyznę i nie zamieniłabym go na żadnego innego :) Różnica wieku to jedynie 3 lata.
Znam jednak parę, gdzie ona ma 22 lata, a on 38 lat. Nie mają ślubu, ale łączą ich dwa bobasy :) Można? Jak widać :) Ten post został edytowany przez Autora dnia 05.06.13 o godzinie 13:40 -
Maciej B.:
Całkiem przypadkiem natknąłem się dziś w sieci na ciekawy serwis:
http://www.zaplacezaprace.pl/
Tutaj nieco obszerniej opisane założenia (gdyby to kogoś interesowało):
http://mamstartup.pl/startupy/4086/zaplace-za-prace
Moim zdaniem doczekaliśmy czasów, w których tworzy się serwisy pomagające we wręczaniu łapówek. Takie serwis to czyste zaproszenie do układu w stylu "załatw mi robotę, a ja ci odpalę stosowną działkę". Chyba nie tędy droga...
Dziwaczna idea, nawet bardzo... -
Maciej B.:
Nie wiedziałem gdzie to wrzucić, więc daję tutaj. Otóż copywriter powinien być przygotowany na to, że jakieś 70% społeczeństwa nie będzie wiedziało, czym się on tak naprawdę zajmuje. Przykład z niedzieli: "Copywriter? Myślałam, że to jest ten facet, co obsługuje ksero...". Moja koleżanka :)))
To prawda... -
Popieram jak najbardziej.
Doświadczenie, ciężka praca, liczenie na siebie, umiejętności i wiedza - to się liczy.
Denerwujący materiał, osoba wyraźnie nie ma pojęcia o twórczej pracy, a oczywiście ma jak zwykle najwięcej do powiedzenia.
Jeśli czegoś się nie zrobi ze swoim życiem to cóż, pretensje można mieć tylko do siebie,a nie wszystko zrzucać na sytuację w kraju.
Odnośnie wyjazdu uważam, że to jej decyzja. Ale dziwne ma podejście "W Polsce nie ma dla mnie pracy, a w Anglii raj" - tak jak piszesz Kasiu.
Wszędzie jest dobrze tam, gdzie nas nie ma.
Miejmy tylko nadzieję, że w Anglii znajdzie coś satysfakcjonującego niż robienie frytek czy krojenie warzyw do sałatek:) -
Maciej B.:
Michał Krztoń:
Przerażające jest tylko to, że takich osób jak Marcin Ożarek jest sporo i często-gęsto są to osoby decyzyjne w większych bądź mniejszych firmach.
Aaa, Ożarek to ten gość, który chce, aby "eksperci" za darmo robili mu content jego portalu. Tak to jest, jak ktoś rzuca się na coś, na co nie ma kasy i szuka jeleni pracujących za "będzie miał Pan do portfolio" albo "na kieszonkowe". Już wszystko jasne.
Dla mnie również przerażające jest to, że są tacy ludzie, którzy nie tylko nie doceniają czyjejś pracy, ale myślą, że wszystko otrzymają za darmo.
Tacy ludzie sami powinni się napracować, aby dopiero na własnej skórze zobaczyć, jak ciężko jest tworzyć grafikę i potem zsynchronizować to z funkcjonalnością sklepu internetowego.
Panie Marcinie, czego Pan oczekuje? Oczekuje Pan, że ktoś poświęci x czasu na stworzenie Panu niepowtarzalnego projektu za marne grosze, a może całkowicie za darmo?
Cóź, nikt z nas tu nie jest studentem dorabiającym na piwo czy do wspomnianego "kieszonkowego". -
Dla mnie też takie sobie.
-
Maciej B.:
Małgorzata Kalbarczyk:
Ale też dziwnie pisać do Klienta przykładowo: "Moje teksty są najlepsze, zapraszam!" - Nie ba on bowiem żadnej gwarancji, że rzeczywiście takie są dopóki go nie przekonamy, aby skorzystał z naszych usług.
No czymś takim ciężko go będzie przekonać- chyba, że ma się naprawdę dobre portfolio i jakieś nagrody potwierdzające takie twierdzenie. Pamiętam, że jak ja zaczynałem, to nie pisałem podobnych banałów, tylko stworzyłem ofertę na usługi PKP, w której wypunktowałem wszelkie niedostatki naszych kolei (brudne toalety, spóźnienia, rozpadające się składy itp.), a następnie opisałem to w formie kursu survivalowego. Pod tym oczywiście podsumowanie w stylu "potrafię sprawić, że nawet skorzystanie z usług PKP jawi się jako fascynująca przygoda- pomyśl, co mogę zrobić dla Twojej firmy!". Potem poszło to do kilkudziesięciu agencji i tak złapałem pierwszych klientów. Potem już się jakoś potoczyło. Reasumując- zamiast pisać banały należy zaskoczyć czymś oryginalnym- nie musi być wybitne (moje raczej nie było), ale przynajmniej niech wprawi czytającego w dobry humor. :)
Oryginalność jest w cenie :) Grunt to dobre portfolio i referencje, a także otwarty umysł, elastyczność i kreatywność. Uwielbiam momenty, gdy mam ochotę wstać nawet o 4 rano z łóżka, aby móc "poddać się słowom" i stworzyć coś, co od dawna odkładałam na później. Ale nie lubię dni, gdy mózg potrzebuje snu, a jest mi tak cholernie potrzebny.... -
Maciej B.:
Katarzyna Kulik:
Maćku, czasem zdobywasz zlecenia face-to-face, a czasem jedynie za pośrednictwem maila/telefonu. Wydaje mi się, że jeśli ktoś jest pewny siebie, to osiągnie to co chce. Bez względu na to czy będzie miał na sobie mini i szpilki czy jeansy (to oczywiście odnośnie kobiet).
Plus szczęście do tego, bo od niego też bardzo wiele zależy.
W niektórych przypadkach Ci wygadani też mogą zostać negatywnie odebrani. Nie wszyscy pracodawcy będą skłonni nawiązać współpracę z wypaplanym gostkiem i sięgną po tego spokojnego :) Sam doskonale wiesz, że różnie to bywa i nie ma reguły :)
Ja tam stoję jednak na stanowisku, że tym wygadanym jest łatwiej :)
Zgodzę się z tym, że wygadanym jest łatwiej ;) -
Maciej B.:
Katarzyna Kulik:
Szare myszki, o których piszesz, moim zdaniem nie mają prawa istnienia w takiej branży. To o czym gadamy to od jakiegoś czasu to najzwyklejsza promocja samego siebie. Każdy powinien umieć się w jakiś sposób "sprzedać" zleceniodawcy. Jeśli tego nie potrafimy, to jak mamy sprzedać jego produkt czy usługę?
Teoretycznie tak, ale nie każdy potrafi się sprzedać face-to-face. Czym innym jest przecież napisać dobry tekst, a czym innym sprzedać się podczas rozmowy kwalifikacyjnej. Szare myszki nieraz tworzą lepsze rzeczy, ale nie mają siły przebicia, bo przyjdzie wygadany hipster i zafascynuje rekrutera swoją osobowością.
Równie dobrze może być on znudzony takim hipsterem i wysłać go za drzwi :D Niektórzy w takich sytuacjach "zakładają" maski. Dopiero w praktyce wychodzi ile taka osoba potrafi. A potem albo wóz albo przewóz.
Też nie można polegać na znajomościach.
Mój dalszy znajomy, lat 27 wyznaje zasadę: "Jak mi ktoś pracy nie załatwi, to nie będę pracował" - Ale co to za życie? Priorytetem dla niego jest zabawa.
Dla mnie życie złożone z samej zabawy jest puste, bezwartościowe i nudne. -
Katarzyna Kulik:
Maciej B.:
Wszystko ładnie i pięknie, ale nie zapominajmy, że podczas procesu rekrutacji brane jest pod uwagę także to, czy kandydat potencjalnie będzie w stanie dopasować się do konkretnego zespołu. I jeśli ktoś sprawia wrażenie przysłowiowej szarej myszki, to zachodzi podejrzenie, że nie wpasuje się do klatki pełnej kocurów, bo te go zwyczajnie przytłoczą i zeżrą. Szczególnie w czasach ogromnej konkurencji, gdzie na jedno stanowisko aplikuje po kilkadziesiąt/set osób o podobnych kwalifikacjach i doświadczeniu jest tak, że jeśli nie będzie się sprawiać wrażenia "dopasowanego", to przyjmą po prostu kogoś, kto wcale nie będzie lepszy, ale będzie się lepiej wpisywać w wyobrażenie rekrutującego odnośnie idealnego członka teamu. Reasumując- jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one ;)
Szare myszki, o których piszesz, moim zdaniem nie mają prawa istnienia w takiej branży. To o czym gadamy to od jakiegoś czasu to najzwyklejsza promocja samego siebie. Każdy powinien umieć się w jakiś sposób "sprzedać" zleceniodawcy. Jeśli tego nie potrafimy, to jak mamy sprzedać jego produkt czy usługę?
Tak jak rozmawialiśmy - porozumienia to podstawa i klucz do sukcesu. Każdy z nas musi jakoś do siebie przekonać, wykazać dlaczego właśnie u niego warto coś kupić.
Ale też dziwnie pisać do Klienta przykładowo: "Moje teksty są najlepsze, zapraszam!" - Nie ba on bowiem żadnej gwarancji, że rzeczywiście takie są dopóki go nie przekonamy, aby skorzystał z naszych usług. -
Maciej B.:
Małgorzata Kalbarczyk:
Dziwnie jest oceniać kogoś na podstawie rzeczy, które posiada. Może nie mam iPhone'a i nie jestem taka fajna, jak większość hipsterów, ale jedno wiem na pewno, to że mam iPoda nie czyni mnie kimś nie wiadomo jak zajebistym i nie widzę powodu, żeby się z tego tytułu wywyższać czy chwalić. To NADAL tylko rzecz.
Wszystko ładnie i pięknie, ale nie zapominajmy, że podczas procesu rekrutacji brane jest pod uwagę także to, czy kandydat potencjalnie będzie w stanie dopasować się do konkretnego zespołu. I jeśli ktoś sprawia wrażenie przysłowiowej szarej myszki, to zachodzi podejrzenie, że nie wpasuje się do klatki pełnej kocurów, bo te go zwyczajnie przytłoczą i zeżrą. Szczególnie w czasach ogromnej konkurencji, gdzie na jedno stanowisko aplikuje po kilkadziesiąt/set osób o podobnych kwalifikacjach i doświadczeniu jest tak, że jeśli nie będzie się sprawiać wrażenia "dopasowanego", to przyjmą po prostu kogoś, kto wcale nie będzie lepszy, ale będzie się lepiej wpisywać w wyobrażenie rekrutującego odnośnie idealnego członka teamu. Reasumując- jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one ;)
Rozumiem co masz na myśli, ale uważam, że można być elastycznym i "wpasować się" w dane środowisko. Idzie to w parze z komunikatywnością. Ja akurat nie mam z tym problemu, ale mam swoje zdanie w każdej dziedzinie życia i nie lubię być taka jak wszyscy. -
Katarzyna Kulik:
Małgorzata Kalbarczyk:
Dokładnie!
Dążyć do tego nawet wtedy, gdy ta droga jest bardzo kręta i wydaje się, że nie ma końca. Warto warto warto! :)
Ja na przykład nie mogłabym robić nic innego poza pisaniem. Nie wyobrażam sobie, to jest tak niemożliwe jak codzienne wygrywanie w lotto minimum 5 milionów. :)
Dodam jeszcze, że chociaż może na początku nie widać konkretnych efektów i chociaż jesteśmy mocno ograniczeni czasowo dla swoich najbliższych, to kiedy oni widzą z jaką pasją robimy to o robimy i jaką mamy z tego satysfakcję, zaczynają rozumieć, że droga jaką wybrałyśmy jest właściwą i nas wspierają. Przynajmniej u mnie tak to wygląda, za co codziennie dziękuję, że trafiłam na takiego człowieka :)
U mnie też tak to wygląda i też jestem zadowolona, że mam tą osobę, z którą dzielę się tą radością :) -
Katarzyna Kulik:
A najważniejsze w tym wszystkim jest chyba wiedzieć czego się tak właściwie chce i dążyć do tego mimo szeregu przeszkód. Reszta się sama jakoś poukłada :)
Dokładnie!
Dążyć do tego nawet wtedy, gdy ta droga jest bardzo kręta i wydaje się, że nie ma końca. Warto warto warto! :)
Ja na przykład nie mogłabym robić nic innego poza pisaniem. Nie wyobrażam sobie, to jest tak niemożliwe jak codzienne wygrywanie w lotto minimum 5 milionów. :)