Wypowiedzi
-
Bogdan J.:
Drogo. Są tu lepsze oferty.
Gdzie, wskażesz?
MS -
Byłem tam, strona bardzo źle działa w firefoksie, konkretów brak - trzeba w ciemno zapłacić 97 PLN. Czy ktoś z Was skorzystał z tego rozwiązania i może je polecić opisując choćby krótko o co tu chodzi?
Pozdrawiam i dzięki
MS
Sebastian Sadowski-Romanov:
Zastanówcie się nad rozwiązaniem oferowanym przez http://zerozus.pl -
Sebastian Sadowski-Romanov:
Panie Bogusławie
Proszę tylko zauważyć iż jednoosobowa spółka z o.o. jest traktowana jako DG czyli podlega Pan normalnemu zus-owi, musi Pan mieć, wspólnika przynajmniej na 1% udziałów.
Panie Sebastianie, ZUS czepia się 1% udziałów jako spółki pozornej, a sądy niestety zaczęły mu przyznawać rację i zasądzać scenariusz, o którym Pan mówi. Udział drugiego wspólnika nie może być tak do końca symboliczny, jeżeli chcemy móc skutecznie odeprzeć zarzut pozorności.
Pozdrawiam
MS -
Katarzyna Kulik:
Sądzę, że reformą trzeba by było objąć przede wszystkim tzw. politykę rodzinną. Nie ma co się oszukiwać, jej obecny poziom jest przerażający. Tak ja wspomniał Adrian, przede wszystkim dobrze przemyślane ulgi dla rodzin wielodzietnych. Nie tylko bezpłatne żłobki, ale chociażby programy zniżkowe na szkoły językowe, baseny, kina dla dzieci.
Poza tym realna pomoc dla rodzin wielodzietnych. Rząd narzeka, że obecnie mamy do czynienia z modelem rodziny 2+1. Niestety coraz częściej tą jedynką jest albo pies, albo w ogóle nie ma trzeciego członka rodziny. Młode małżeństwa czy pary obawiają się bycia rodzicami przede wszystkim z powodu kosztów związanych z utrzymaniem dziecka. Coraz trudniejsza sytuacja na rynku pracy, brak programów wsparcia dla młodych matek czy młodych małżeństw w wychowywaniu dzieci, już o braku pomocy w zdobyciu własne M nie wspominając. Obecnie młode małżeństwa są zdane wyłącznie same na siebie. Państwo głosi jedynie głośne hasła dotyczące polityki prorodzinnej. Jednak jego działania nie przekładają się w żaden sposób na realne wsparcie młodych rodzin.
To, co proponuje Katarzyna jest jedną z możliwych dróg do odwrócenia bieżącej sytuacji demograficznej i ekonomicznej, nie jest jednak moim zdaniem drogą najlepszą. Ba, nie wiem czy jest w ogóle mozliwe. W największym uproszczeniu to co proponuje Pani Katarzyna jest w zgodzie z trendami zachodnioeuropejskimi. Zbierać duże podatki, a potem redystrybuować je według własnego(aparatu państwowego) uznania. Problem w tym, że wysokie podatki demotywują do oszczedzania i inwestowania, do przedsiębiorczości i w efekcie hamują wzrost gospodarczy.
Moim zdaniem za rodzinami 2+kot, 2+pies, albo ewentualnie 2+ dziecko leży zupełnie inna przyczyna niż niewystarczające subwencjonowanie posiadania dzieci. Odpowiedź na pytanie czemu nie ma przyrostu naturalnego jest taka oczywista, że da wielu nie widoczna :D.
Moim zdaniem wszystkiemu winny jest z pozoru niewinny fakt, który zaistniał około 150 lat temu, który zaburzył naturalny porządek rzeczy, panujący od powtania gatunku ludzkiego w obecnie znanj formie. Ten fakt to wprowadzenie przez rząd kanclerza Bismarcka emerytur państwowych. Czemu emerytury państwowe są zaprzeczeniem naturalnego porządku? Żeby to zrozumieć należy dokonać szybkiej analizy jakie były historyczne źródła dochodu osób niezdolnych do pracy w przed Bismarckiem. Otóż były 3. Własne oszczędności, Rodzina, Dobroczynność.
Gwarancja państwowej emerytury spowodowała zniknięcie jednego z 3 najwazniejszych motywatorów do posiadania dzieci - potrzeby zapewnienia sobie opieki na starość. W 19 wieku i na początku 20 nie było widać jeszcze drastycznego spadku dzietności ze względu na 2 pozostałe motywatory działały nadal - seks, oraz naturalna chęc posiadania potomstwa. W tamtym czasie antykoncepcja raczkowała :D i to głównie w postaci metod naturalnych, a chęc posiadania potomstwa nie była tłumiona jak dziś chęcią posiadania zabawek dla dorosłych.
Dziś sytuacja wygląda dramatycznie bo wszystkie 3 tradycyjne motywy posiadania dzieci zostały stłumione - nie trzeba rodzić, wychowywać, edukować i dobrze traktować dzieci, żeby mie opiekę na startość, seks dziś nie musi skutkować ciążą, bo antykoncepcja jest morderczo skuteczna, a nawet jeśli zawiedzie, to jest jeszcze ostatnia "deska ratunku" w postaci skutecznej i społecznie akceptowane aborcji, wraszcie naturalna chęc posiadania dzieci jest tłumiona chęcią zabawy do starości, do której dzisiejsza cywilizacja daje mnóstwo instrumentów,a w której dzieci są raczej przeszkodą.
Nie da się dziś cofnąć postępów w antykoncepcji oraz zmienić społecznego nastawienia do aborcji z dnia na dzień. Trudno będzie również wyleczyć ludzkość z pragnienia zabawy aż po grób. Jednak w obronie przyrostu naturalnego, w obronie naszego gatunku jest jedna metoda, która nadal jest w naszym zasięgu. To likwidacja państwowych systemów ubezpieczeń społecznych i edukacja ludzi jak je zastąpić we własnym zakresie.
Zresztą ta likwidacja i tak nas czeka - ZUS w tym roku znów zabrakło pieniędzy na wypłatę emerytur, mimo, że wziął 40 miliardów subwencji budżetowej. Kwestią techniczną jest by rząd zagodził się na wzicie kolejnych 5 miliardów z Funduszu Rezerwy Demograficznej. Fundusz miał nam pomóc w przyszłości złagodzić skutki spadku liczby czynnej zawodowo ludnosci w Polsce. Ale nie pomoże, bo rok rocznie topnieje zamiast wzrastać, przejadany przez dzisiejszych emerytów. A na ZUS niestety nie koniec, bo są jeszcze emerytury mundurowe oraz KRUS. Tam giną kolejne miliardy rocznie. Im szybciej wytrzeźwiejemy jako społeczeństwo i przeżyjemy kaca trudnyh reform, zamiast wbijać sobie klina pożyczając coraz więcej i wyprzedając w pijackim widzie meble, żeby było na kolejnego klina, tym lepiej dla nas.
Klamrując moją wypowiedź przytoczę słowa kolegi, z któym rozmawiałem na temat polityki prorodzinnej Polski.
Powiedział: Niedawno urodził mi się syn. Dostał od Państwa niezłe becikowe!
Jakie - zapytałem.
22000 złotych długu publicznego do spłacenia!
OBUDŹMY SIĘ -
A jak definiujesz jedno i drugie Adrianie? Chętnie podyskutuję, jak sprecyzujesz co dla Ciebie kryje się pod tymi pojeciami.
-
Michał Palacz:
Macieju a dlaczego nie na kredyt?
Z kilku powodów Michale :D
Pozwól, że najpierw wyrażę szacunek dla Twojej perspektywy inwestycyjnej. To naprawdę budujące, że są młodzi ludzie myślący długoterminowo!
A teraz do rzeczy:
Zacznijmy od tego, że mam na spółkę z przyjacielem 7 kawalerek na wynajem finansowanych kredytem. To co piszę poniżej wynika z prawie 4 letniego doświadczenia w kupowaniu, remontowaniu i wynajmowaniu.
Po pierwsze ze względu na relację ceny kapitału(CC) do rentowności biznesu(ROI).
W największym skrócie - lewarowanie kredytem jest fajne i zwiększa zwrot na kapitale(ROC,albo ROCE), tylko gdy rentowność (ROI) znacznie przewyższa (CC). Czemy tylkogdy różnicajest znaczna? Bo większy lewar towiększe ryzyko - zwiększa zysk ale i ewentualną stratę.
Ta relacja w przypadku kredytów w złotówkach jest niepokojąco mało korzystna - przeciętny zwrot z inwestycji w mieszkania to około 6-7% p.a. a kredyty... w złtówkach nominalnie kosztują niewiele mniej czyli realnie jakieś 4-5%. Lipa.
W walutach obcych sprawa wyglada interesująco ze wzgledu na niższe oprocentowanie. Jednak faktycznie jest to też BARDZO poważne ryzyko walutowe. Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że o ile kredyt we własnej walucie to pojedyncza operacja finansowa, o tyle kredyt w walucie obcej to 3 operacje, a raczej 2 operacje i seria operacyjek :D
Jak to jest? Zaciągasz kredyt, DO TEGO sprzedajesz OBCĄ WALUTĘ po kursie z okresu zaciągnięcia kredytu, a następnie przy spłacaniu każdej raty kupujesz OBCĄ WALUTĘ. Nic Ci nie mówili o sprzedaży i zakupie obcje waluty? Bo bank robito za Ciebie, ale bierze za to niestety spore pieniądze.
Podrugie ze wględu na ryzyko, że cośpójdzie nie tak, przestaniesz spłacać i bank zabierze Twoje mieszkanie i zostaniesz z niczym - stracisz tylko czas i nerwy.
Po trzecie ze względu na ograniczenie możliwości kredytowania. Paradoks w naszym systemie polega natym, że mając 7 kawalerek wynajętych za z grubsza 1000 PLN każda i kredyty o łacznej wartości 4500, czyli mając netto 2500 z tego interesu. mam zdolność kredytową NIŻSZĄ niż gdzybym nie miał tych kredytów i mieszkanek. :D podziękować rekomendacji S i T KNF.
Michale, dziś, żeby wziąć 3 takie kredyty musiałbyś wykazać się dochodami netto na poziomie 12 000 PLN.
Pomijasz jeszcze w swojej kalkulacji koszta zarządzania - czas, umiejętności i pieniądze konieczne do sprawienia, by najemca był w lokalu, by płacił, by nie demolował, by gdy zdemoluje zapłacił, by gdy nie zapłaci wygrać z nim sprawę w sądzie i sciągnąć z niego kasę.
To jest bolesna nauka, którą przeszliśmy i próba z której wyszliśmy zwycięsko, ale nie bez blizn :D
Podsumowując - nieruchomości na wynajem to wspaniała inwestycja! Trzeba jednak wiedzieć jak tanio kupić(mieć dobrego pośrednika, który działa DLA CIEBIE), trwale i ekonomicznie wyremontować(MIEĆ DOBREGO ARCHITEKTA I GODNĄ ZAUFANIA FIRMĘ BUDOWLANĄ), komu i na jakich warunkach wynająć(MIEĆ PROPERTY MANAGERA), umieć dopilnować przepływów finansowych(MIEĆ WSPÓLNIKA DOBREGO W TE KLOCKI). Gdybyś chciał to wszystko robić samemu, to musiałbyś rzucić pracę :P.
Nauczeni powyższym i doświadczeniami postanowiliśmy ze wspólnikiem wykorzystać nasze doświadczenia i przekuć je na korzyści dla nas i dla innych i inaczej finansować inwestycje w nieruchomości. Zapraszamy inwestorów do spółki z o.o., na spółkę kupujemy nieruchomość i ją wynajmujemy. Inwestorzy wkładają swoje realne pieniądze zamiast kredytu, my zamiast bankowi raty zapłacimy im dywidendy. Nie jest to może inwestycja o powalającej stopie zwrotu, ale bezpieczna, pozwalająca inwestorom korzystać ze wszystkich dobrodziejstw inwestowania w nieruchomości, w modelu prawie tak łatwym jak inwestowanie w lokaty. Obecnie negocjujemy temat pierwszego zakupu w Gdyni realizowanego w tym modelu. Jeżeli brzmi interesująco, odezwij się jesteśmy otwarci na wszelkie formy współpracy :D
PozdrawiamMaciej Stanisław Stępa edytował(a) ten post dnia 03.10.12 o godzinie 12:06 -
Po pierwsze niższe i prostsze podatki.
Rezygnacja z CIT na rzecz podatku obrotowego.
Rezygnacja z PIT i jedna stawka VAT (18%).
mniejsza akcyza - niższe koszty większości usług i towarów
Po drugie tańsze w utrzymaniu, proste do zrozumienia zasady systemu ubezpieczeń społecznych.
Jedna wysokość skłaki zdrowotnej dla wszysktich, jawnie ogłoszony zakres ochrony w publicznym systemie - każdy ma prawo do takich samych świadczeń, więc powinien płacić za to tyle samo.
obowiązkowa składka na emeryturę 10% zarobków brutto przed pobraniem składki zdrowotnej - tylko w rynkowych funduszach inwestycyjnych, inwestowanie w minimum 10 funduszy.
No i zmiana prawa w kwestii kredytów hipotecznych, żeby zwiększyć dostęp do nich.
Podsumowując: obowiązkowe obciążenia daninami średniej krajowej na poziomie ok 15% wynagrodzenia tzw. brutto pracodawcy (dziś około 45%!)ergo o 55% pieniędzy więcej w portfeelach Polaków, trochę tańsze nieruchomości, łatwiej dostępne kredyty. -
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Dyrektor Finansowy
-
Interesujące. Stopę zwrotu będą pewnie determinować koszty ogniw.
Orientujecie się Panowie ile orientacyjnie kosztują ogniwa (MW/PLN)?
Ciekawe czy będą preferencje jak dla małych wiatraków (przymus odkupu energii, brak konieczności badania wpływu na sieć).
Ktoś dysponuje namiarem na projekt ustawy?
Potencjalnie może być szybki zwrot z inwestycji, bo nie trzeba badać wpływu na ptaki, owadi i inne badziewie :D chociaż, nie wiadomoco wymyślą ekolodzy :P
Pozdrawiam -
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Polityka
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Polityka
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Polityka
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Polityka
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Polityka
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Polityka
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Polityka
-
Tadam tadam.
Właśnie jesteśmy świadkami jak pracodawca o podejściu Y adaptuje podejście X, żeby przetrwać :(. W związku z przewagą podaży pracowników X to niestety statystycznie słuszne podejście. Ale co z pracownikiem Y, który bez własnej winy otrzyma propozycję zaczynania od 'tresowanej małpy'? Pewnie będzie to bodziec do zmiany podejścia na X.
Żeby było jasne, w żadnym wypadku nie krytykuję waszego (Andrzej, Krzysztof) konceptu. Zwracam jednak na aspekt poznawczy tej sytuacji wyjaśniający retoryczne pytanie Karola - czemu w firmach Y bywa biednie, a większość bogatych firm zdaje się być X, a wręcz XXX :D.
Najbardziej smutne jest to, że w odróżnieniu od prawidłowego procesu R&D, tutaj pozostajemy na poziomie R -wiemy co się dzieje, ale D - praktyczne rozwiązanie jest równie łatwe jak konstrukcja perpetum mobile jak sugeruje Krzyszof :D.
Ja pozostaję idealistą i stosuję gdzie mogę teorię Y :D.
Pozdrawiam
Krzysztof W.:
Andrzej Pieniazek:
Nie da się. "Pech" polega na prowadzeniu samych nowatorskich działań... Nie ma gotowych specjalistów. Nie ma ciągu dla gotowego, łatwo weryfikowalnego zawodu, np. tokarza : tokarka > rysunek > detal. Może odpowiada to trochę ciągowi handlowca : towar > klient > sprzedaż, ale o ile dwa ostatnie detale nie wymagają szkolenia, o tyle "towaru" trzeba nauczyć, a bynajmniej nie jest to guma do żucia.
Krzysztof W.:
Szkoli. Po szkoleniu (wymagającym poświęcenia sporej ilości czasu przez pracodawcę lub innego jego pracownika, któremu przecież też trzeba zapłacić), pracownik dochodzi do wniosku, że to jednak nie dla niego.
Nie zaczynałbym od szkolenia.. :)
(niemniej, Andrzej, podsunąłeś mi pewien pomysł : uczyć stopniowo, powierzając najpierw obowiązki "tresowanej małpy", a do pozycji fachowca dochodzić, rozciągając to bardziej w czasie. Dzięki)
Dobra, ten wątek nie jest do roztrząsania moich problemów służbowych (nie ma sensu udawać, że nie mam nic wspólnego z zaprezentowanym przykładem :)). W temacie wątku jest natomiast pytanie : jak rozumieć działania osoby, która naraża kogoś na takie straty ? Pewnie, że nie jest to kradzież worka cementu, ale niby dlaczego bezsensowne marnowanie czyjegoś czasu miałoby być czymś lepszym ? Powiem później, jak ja to rozumiem, ale naprawdę interesuje mnie Wasze zdanie. -
Kasiu,
zastanawiałem się chwilę czy napisać to publicznie, ale ekshibicjonizm przeważył :D
Trochę rozumiem twoje położenie, bo sam się w takiej pozycji kiedyś znalazłem. Obroniwszy magisterkę z filologii angielskiej odkryłem, że nie chcę być ani nauczycielem, ani tłumaczem, ani zostać na uczelni. Wiedziałem natomiast, że chcę menedżerować w korporacji :D W związku z tym, że w harcerstwie zajmowałem się kształceniem instruktorów, pomyślałem, że pójdę na studia podyplomowe z zarządzania personelem. To było super doświadczenie (polecam SWPS) w trakcie którego znalazłem staż - bezpłatny w firmie dla której obecnie pracuję. Potem, żeby poszerzyć swoje horyzonty, wiedząc więcej czego mi brakuje, żeby dojść tam gdzie chciałem być, poszedłem na PreMBA na MCZ UW. Do dzisiaj uważam czas zainwestowany w te studia za najlepszą inwestycję w moim życiu. W międzyczasie zmieniłem pracę, wciąż szukając możliwości menedzerownia w korpo, co doprowadziło mnie nawet na program menedżerski w Panoramie Firm (brrr) :D. Koniec końców trafiłem spowrotem do mojej pierwszej pracy, z nowymi kompetencjami i doświadczeniem i zająłem się obszarem administracji i finansów przez ponad 3 piękne lata :D.
W międzyczasie kończąc jeszcze 2 kierunki studiów podyplomowych, przydatne w odświeżaniu wiedzy, rozwoju, zdobywaniu nowych świetnych znajomości! Każde nowe studia to nowi znajomi!
Nie zgadzam się z tezą, że magisterka albo licencjat mają większy sens w Twojej sytuacji. Magisterka jest jak matura - jedna starczy :D zwłaszcza, że kultura studiowania jest na studiach mgr i lic/inż zupełnie inna. Podyplomówki mają sens, ale TYLKO te dobre :D. W moim przypadku zadziałały całkiem nieźle w połączeniu z praktyką zawodową dając efekt, z którego jestem zadowolony.
Pozdrawiam
Kasia Kowalska:
Dziękuję wszystkim za odpowiedzi :)
Będę próbowała oczywiście nadal i studia może na razie odpuszczę zanim nie będę wiedziała co chcę robić. Dziękuję za tę radę :)
Wiem i zdaję sobie sprawę, że studia podyplomowe nie nauczą mnie wszystkiego i nie zostanę nagle specjalistą po roku weekendowego studiowania. Ale myślę, że jeśli już będę wiedziała co chcę robić, to może ułatwić mi to pracę i pomóc zdobyć potrzebną wiedzę. :) -
Ta dyskusja wg. mnie nie jest jałowa, bo jej przedmiot leży u podstaw problemu, o którym jest forum. Ale skoro z Piotrem się zgadzam, a Ty już nie masz ochoty dyskutować, to pewnie się skończy.
Andrzej Pieniazek:
Maciej Stanisław Stępa:
Andrzeju no właśnie! :D myślę, że jak gruntownie przemyślisz to się ze mną zgodzisz.
Zakończmy lepiej tę jałową dyskusję... -
Ja przyznam szczerze, że również spotykałem się ludźmi działającymi i rozumującymi wg Twojego standardu Y, ale zawsze było to w miejscach gdzie po prostu było biednie i nikt nie mógł mi zaoferować więcej ani teraz, ani w przyszłości więc w pewnym momencie musiałem szukać czegoś więcej. Znajdowałem więc prace, gdzie było więcej pieniędzy, nie było problemów ekonomicznych, ale tam zawsze, powtarzam zawsze spotykałem standard X, co powodowało, że znowu musiałem po jakimś czasie szukać czegoś lepszego, bo choć pieniądze się przelewały, to nie było możliwości by zrobić coś by trochę ich do siebie ściągnąć, więc znowu szukałem lepszego pracodawcy. Wybacz więc, że uprawiam takie czarnowidztwo, ale zawsze liczyłem, że jak będę się rozwijał to w końcu znajdę pracę w standardzie Y i będzie w końcu lepiej. Niestety dla mnie taki pracodawca zaczyna jawić się trochę jak Jeti. Ponoć ktoś takiego kiedyś znalazł ;-).
Karol,
bardzo mi miło, ze nazywasz to moim standardem, niestety Donald McClelland wpadł na to jakieś 60 lat przede mną, czego do dziś nie mogę przeboleć :D. A zupełnie poważnie - straszna szkoda, że tak trafiałeś. Ja znalazłem pracodawcę Y w ProFirmie, gdzie zobaczyłem teorię Y w praktyce. Mój pierwszy szef spowodował, że zacząłem wierzyć w szefów w ogóle :D co więcej natchnął mnie do tego, żeby samemu tak taktować pracowników i współpracowników, bo to w długim terminie przynosi owoce. Co do biedy miejsc, w których znalazłeś wyznawców teorii Y... może być tak jak pisałem wcześniej, że pracownicy o myśleniu X, trafiając na szefa Y biorą jego podejście za frajerstwo, okradają go i tym samym niszczą firmę. Jednocześnie większość firm, które osiągają prawdziwą wielkość stosuje podejście Y w przeważającej mierze :D. Ale pewnie wiele takich firm upada gdy szef idealista trafia na pracowników, którzy twardo stąpają po ziemi i zamiast wynosić z firmy rozwój i satysfakcję, wynoszą z niej środki produkcji :D. Trzymam kciuki za to, żebyś znalazł pracodawcę Y w dojrzałej fazie rozwoju.
Pozdrawiam