Wypowiedzi
-
Tadam tadam.
Właśnie jesteśmy świadkami jak pracodawca o podejściu Y adaptuje podejście X, żeby przetrwać :(. W związku z przewagą podaży pracowników X to niestety statystycznie słuszne podejście. Ale co z pracownikiem Y, który bez własnej winy otrzyma propozycję zaczynania od 'tresowanej małpy'? Pewnie będzie to bodziec do zmiany podejścia na X.
Żeby było jasne, w żadnym wypadku nie krytykuję waszego (Andrzej, Krzysztof) konceptu. Zwracam jednak na aspekt poznawczy tej sytuacji wyjaśniający retoryczne pytanie Karola - czemu w firmach Y bywa biednie, a większość bogatych firm zdaje się być X, a wręcz XXX :D.
Najbardziej smutne jest to, że w odróżnieniu od prawidłowego procesu R&D, tutaj pozostajemy na poziomie R -wiemy co się dzieje, ale D - praktyczne rozwiązanie jest równie łatwe jak konstrukcja perpetum mobile jak sugeruje Krzyszof :D.
Ja pozostaję idealistą i stosuję gdzie mogę teorię Y :D.
Pozdrawiam
Krzysztof W.:
Andrzej Pieniazek:
Nie da się. "Pech" polega na prowadzeniu samych nowatorskich działań... Nie ma gotowych specjalistów. Nie ma ciągu dla gotowego, łatwo weryfikowalnego zawodu, np. tokarza : tokarka > rysunek > detal. Może odpowiada to trochę ciągowi handlowca : towar > klient > sprzedaż, ale o ile dwa ostatnie detale nie wymagają szkolenia, o tyle "towaru" trzeba nauczyć, a bynajmniej nie jest to guma do żucia.
Krzysztof W.:
Szkoli. Po szkoleniu (wymagającym poświęcenia sporej ilości czasu przez pracodawcę lub innego jego pracownika, któremu przecież też trzeba zapłacić), pracownik dochodzi do wniosku, że to jednak nie dla niego.
Nie zaczynałbym od szkolenia.. :)
(niemniej, Andrzej, podsunąłeś mi pewien pomysł : uczyć stopniowo, powierzając najpierw obowiązki "tresowanej małpy", a do pozycji fachowca dochodzić, rozciągając to bardziej w czasie. Dzięki)
Dobra, ten wątek nie jest do roztrząsania moich problemów służbowych (nie ma sensu udawać, że nie mam nic wspólnego z zaprezentowanym przykładem :)). W temacie wątku jest natomiast pytanie : jak rozumieć działania osoby, która naraża kogoś na takie straty ? Pewnie, że nie jest to kradzież worka cementu, ale niby dlaczego bezsensowne marnowanie czyjegoś czasu miałoby być czymś lepszym ? Powiem później, jak ja to rozumiem, ale naprawdę interesuje mnie Wasze zdanie. -
Kasiu,
zastanawiałem się chwilę czy napisać to publicznie, ale ekshibicjonizm przeważył :D
Trochę rozumiem twoje położenie, bo sam się w takiej pozycji kiedyś znalazłem. Obroniwszy magisterkę z filologii angielskiej odkryłem, że nie chcę być ani nauczycielem, ani tłumaczem, ani zostać na uczelni. Wiedziałem natomiast, że chcę menedżerować w korporacji :D W związku z tym, że w harcerstwie zajmowałem się kształceniem instruktorów, pomyślałem, że pójdę na studia podyplomowe z zarządzania personelem. To było super doświadczenie (polecam SWPS) w trakcie którego znalazłem staż - bezpłatny w firmie dla której obecnie pracuję. Potem, żeby poszerzyć swoje horyzonty, wiedząc więcej czego mi brakuje, żeby dojść tam gdzie chciałem być, poszedłem na PreMBA na MCZ UW. Do dzisiaj uważam czas zainwestowany w te studia za najlepszą inwestycję w moim życiu. W międzyczasie zmieniłem pracę, wciąż szukając możliwości menedzerownia w korpo, co doprowadziło mnie nawet na program menedżerski w Panoramie Firm (brrr) :D. Koniec końców trafiłem spowrotem do mojej pierwszej pracy, z nowymi kompetencjami i doświadczeniem i zająłem się obszarem administracji i finansów przez ponad 3 piękne lata :D.
W międzyczasie kończąc jeszcze 2 kierunki studiów podyplomowych, przydatne w odświeżaniu wiedzy, rozwoju, zdobywaniu nowych świetnych znajomości! Każde nowe studia to nowi znajomi!
Nie zgadzam się z tezą, że magisterka albo licencjat mają większy sens w Twojej sytuacji. Magisterka jest jak matura - jedna starczy :D zwłaszcza, że kultura studiowania jest na studiach mgr i lic/inż zupełnie inna. Podyplomówki mają sens, ale TYLKO te dobre :D. W moim przypadku zadziałały całkiem nieźle w połączeniu z praktyką zawodową dając efekt, z którego jestem zadowolony.
Pozdrawiam
Kasia Kowalska:
Dziękuję wszystkim za odpowiedzi :)
Będę próbowała oczywiście nadal i studia może na razie odpuszczę zanim nie będę wiedziała co chcę robić. Dziękuję za tę radę :)
Wiem i zdaję sobie sprawę, że studia podyplomowe nie nauczą mnie wszystkiego i nie zostanę nagle specjalistą po roku weekendowego studiowania. Ale myślę, że jeśli już będę wiedziała co chcę robić, to może ułatwić mi to pracę i pomóc zdobyć potrzebną wiedzę. :) -
Ta dyskusja wg. mnie nie jest jałowa, bo jej przedmiot leży u podstaw problemu, o którym jest forum. Ale skoro z Piotrem się zgadzam, a Ty już nie masz ochoty dyskutować, to pewnie się skończy.
Andrzej Pieniazek:
Maciej Stanisław Stępa:
Andrzeju no właśnie! :D myślę, że jak gruntownie przemyślisz to się ze mną zgodzisz.
Zakończmy lepiej tę jałową dyskusję... -
Ja przyznam szczerze, że również spotykałem się ludźmi działającymi i rozumującymi wg Twojego standardu Y, ale zawsze było to w miejscach gdzie po prostu było biednie i nikt nie mógł mi zaoferować więcej ani teraz, ani w przyszłości więc w pewnym momencie musiałem szukać czegoś więcej. Znajdowałem więc prace, gdzie było więcej pieniędzy, nie było problemów ekonomicznych, ale tam zawsze, powtarzam zawsze spotykałem standard X, co powodowało, że znowu musiałem po jakimś czasie szukać czegoś lepszego, bo choć pieniądze się przelewały, to nie było możliwości by zrobić coś by trochę ich do siebie ściągnąć, więc znowu szukałem lepszego pracodawcy. Wybacz więc, że uprawiam takie czarnowidztwo, ale zawsze liczyłem, że jak będę się rozwijał to w końcu znajdę pracę w standardzie Y i będzie w końcu lepiej. Niestety dla mnie taki pracodawca zaczyna jawić się trochę jak Jeti. Ponoć ktoś takiego kiedyś znalazł ;-).
Karol,
bardzo mi miło, ze nazywasz to moim standardem, niestety Donald McClelland wpadł na to jakieś 60 lat przede mną, czego do dziś nie mogę przeboleć :D. A zupełnie poważnie - straszna szkoda, że tak trafiałeś. Ja znalazłem pracodawcę Y w ProFirmie, gdzie zobaczyłem teorię Y w praktyce. Mój pierwszy szef spowodował, że zacząłem wierzyć w szefów w ogóle :D co więcej natchnął mnie do tego, żeby samemu tak taktować pracowników i współpracowników, bo to w długim terminie przynosi owoce. Co do biedy miejsc, w których znalazłeś wyznawców teorii Y... może być tak jak pisałem wcześniej, że pracownicy o myśleniu X, trafiając na szefa Y biorą jego podejście za frajerstwo, okradają go i tym samym niszczą firmę. Jednocześnie większość firm, które osiągają prawdziwą wielkość stosuje podejście Y w przeważającej mierze :D. Ale pewnie wiele takich firm upada gdy szef idealista trafia na pracowników, którzy twardo stąpają po ziemi i zamiast wynosić z firmy rozwój i satysfakcję, wynoszą z niej środki produkcji :D. Trzymam kciuki za to, żebyś znalazł pracodawcę Y w dojrzałej fazie rozwoju.
Pozdrawiam -
Karol Z.:
Natchnął mnie trochę wątek, w którym było powołanie na artykuł, w którym pracodawcy narzekali, że tak ciężko znaleźć dobrego pracownika. A jak dla mnie problem jest odwrócony, bo w Polsce, od wielu lat mamy rynek pracodawcy więc to chyba po stronie pracodawców jest pałeczka w kwestii poprawienia tego rynku.
Ciekawa teza. Badania pokazują, że pracodawcy nie mogą znaleźć odpowiednich pracowników. Nie brakuje chętnych, ale brakuje ludzi spełniających kryteria! polecam
http://biznes.onet.pl/37-proc-pracodawcow-w-polsce-nie...
Nie mogę teraz znaleźć linku, ale podobnie ma się rzecz w USA.
Po rynku szlajają się rzecze bezrobotnych, a jednocześnie potencjalne miejsca pracy czekają na zapełnienie... Mamy deficyt talentów, mimo, że rąk nie brakuje, bo już z rękami do pracy jest ciężej niestety.
W takiej scenerii, gdzie dobry pracownik jest na wagę złota, spodziewam się, że Ci poszukiwani, utalentowani aktywni, produktywni, będą traktowani przez pracodawców coraz lepiej, bo rynek prędzej czy później wyeliminuje tych, którzy nie będą w stanie utrzymać przy sobie najlepszych ludzi.
Co do zepsucia polskiej siły roboczej przez postępowanie pracodawców w ostatnich 10 latach - nie wierzę w to.
McClellandowska teoria X i Y znajduje potwierdzenie zarówno w zachowaniach pracowników i pracodawców. Ruch rynkowy powoduje przemieszanie się pracowników Y do pracodawców Y (bo się nawzajem szanują, pracownicy kontrybucją do wartości firmy, są lojalni, realizują się, pracodawcy dobrze im płacą, dają elastyczne warunki i perspektywy rozwoju pracowników X do pracodawców X (pracownicy X kradną, oszukują, wyłudzają chorobowe, udają inwalidów i wyłudzają renty, okłamują pracodawców, w zamian za co ci drudzy ich wyzyskują, szantażują mobbingują, straszą etc. itp.) tym samym wszyscy dążą do potwierdzenia swojego obrazu rzeczywistości.
Słowem - jeśli uważasz pracowników za złodziei - prędzej czy później będziesz pracował głónie ze złodziejami, bo normalni uciekną :D. Jeżeli uważasz pracowników za istoty rozumne, ambitne z pasjami, w które warto inwestować, to prędzej czy później taki będzie Twój zespół - chyba, że w międzyczasie wykończą Cię złodzieje :D.
Osobiście mam szczęście pracować, współpracować i zatrudniać osoby wyznające teorię Y, od X trzymając się z daleka, ale być może to kwestia branż w których się obracam?
Pozdrawiam serdecznie! -
Ciekawe stanowisko. Też z niego wychodziłem przez pierwsze kilka lat mojej działalności inwestorskiej. Praktyka brutalnie mnie nauczyła, że liczy się również ryzyko. Jestem ciekaw jak ujmujecie czynnik ryzyka projektując swój portfel inwestycyjny? Jak wprowadzacie je do kalkulacji?
W NPV można próbować odzwierciedlić PREMIĘ za większe ryzyko stopą zwrotu, jednak to mi nie wystarcza :(. Jestem bardzo ciekaw Waszych pomysłów.
Pozdrawiam
Robert Rosloniec:
Wojtek wydaje mi się że inwestując ROI jest najważniejszy. Ja na przykład chcę wiedziec kiedy inwestycja mi się zwróci i zacznie przynosic zyski.
Myslisz ze nie mozna go uzyc gdy mamy wpłaty niregularne? Czemu, skąd taki wniosek wysnułeś?
jeśli inwestuję kasę to mogę go sobie dla każdej wpłaty przecież wyliczyc - mamy erę komputerów exceli itp., nie widzę żadnego problemu. -
Dzięki, dokładnie oto mi chodzi.
Piotr D.:
Andrzej Pieniazek:
No ja się z tym nie zgadzam bo dlaczego ma państwo pozbywać się firmy, która przynosi dobre dochody i to niejako "podwójnie", w formie podatków oraz dywidend dla "właściciela.
A jaki jest koszt tego dochodu ? Jeżeli taki KGHM demoluje znaczne połacie kraju za darmo, dochód z pracownika ma znacznie niższy niż typowa podobna firma, wydobywane srebro i złoto wypycha bez sensu po bieżących cenach to jaki jest jest trzymania takiego pomnika związkokracji ?
Andrzej Pieniazek:
Państwo powinno tylko zadbać o profesjonalne zarządzanie taka firmą i odpowiedni nadzór właścicielski.
A jaki Państwo ma w tym interes ? Państwo zadba o to tak, jak rządzi dzieląca łupy grupa trzymająca władzę. Są kraje, gdzie poziom kultury i ogólny cywilizacyjny uprawnia do trzymania jakiś przedsiębiorstw państwowych. W Polsce to _wyłącznie_ koryto i łupy polityczne.
Próżno szukam np. polskiego Embraera - firmę stworzoną za państwowe, lidera branży, sprzedanego częściowo z wielokrotnym zyskiem i wciąż stanowiącego w macierzystym kraju dużą siłę napędzającą rozwój.
Andrzej Pieniazek:
Wiadomo, że i w jednym jak i w drugim obszarze dochodzi do nadużyć ale samo te nie powinno być powodem ażeby się danej firmy pozbywać.
Otóż jest powodem - bo za efekty tych nadużyć i nieefektywności płacą hurtem wszyscy.
Tudzież za jakość zarządzania: wystarczy porównać losy polskiego i hiszpańskiego przemysłu stoczniowego czy państwowych czy sprywatyzowanych kopalń.
Andrzej Pieniazek:
Natomiast zakładanie nowych, często sztucznych tworów tak jak i utrzymywanie przy życiu tych, które generują straty, nie powinno się zdarzać, poza wyjątkowymi sytuacjami.
O ile nie jest to zakład produkujący broń jądrową (chociaż RPA i ten dział Denela sprzedało), absolutnie NIE powinno mieć miejsca. Z definicji - inaczej tych wyjątków mamy tyle, że na cały kraj rozchodzą się patologie.
Państwo, zanim zabierze sie za zarządzanie firmami, niech ogarnie się nieco w kwestiach fundamentalnych. -
No cóż dajmy zatem spokój. Zwróć tylko uwagę, że używam METAFOR i celowo zwracałem n to uwagę. A Ty bardzo praktycznie podchodząc do tematu dyskutujesz z metaforami :P Tak czy siak ciekawie się rozmawiało, zostawmy czas antenowy narzekającym, że nie da się znaleźć pracy bez pleców.
Pozdrawiam i dziękuję za dyskusję
Andrzej Pieniazek:
Maciej Stanisław Stępa:
Andrzeju, odpowiadam poniżej:
No ja pozostaję przy swoim, nie widzę żadnego konfliktu interesów, może wyjaśnisz co masz na myśli?
Najprościej i najbrutalniej. Co byś powiedział w tej sytuacji: W małym miasteczku są trzy sklepy. Każdy ma osobnego właściciela. Właścicielem jednego z tych sklepów jest spółka ratusza, sądu i straży miejskiej.
Moim zdaniem Sklep miasta, sądu i komisariatu jest na wygranej pozycji i nie musi za bardzo się starać, bo gdyby szło mu gorzej, macki jego właścicieli mogą skutecznie sabotować biznes konkurencji! Dlatego uważam, że Państwo powinno pozostać przy pobieraniu danin.
Wydaje mi się, że się nie rozumiemy i mylimy pojęcia. Powyższa sytuacja jest niemożliwa bo nie znam przypadku żeby jakiś sąd czy straż miejska mogły jakąś taką spółkę jak sklep posiadać. Natomiast ratusz, czyli samorząd może naturalnie być właścicielem spółek i nie wyobrażam sobie żeby mogło być inaczej.
Dyskusja na te tematy przekracza jednak ramy tego forum, celem tutaj jest pomoc i samopomoc w praktycznych sprawach związanych z poszukiwaniem pracy. -
Andrzeju no właśnie! :D myślę, że jak gruntownie przemyślisz to się ze mną zgodzisz.
Carrefour nie wynajmuje powierzchni Tesco i vice versa,ale już małym sklepikom tak. I nie wystawia swojego obuwniczego przeciw obuwniczemu najemcy.
No WŁAŚNIE - firmy specjalizują się w zarządzaniu centrum - sprzątają, chronią, remontują, organizują promocję centrum i pobierają opłaty od najemców! Zachowują się jak dobre Państwo organizujące rynek i rozsądzające spory, ale nie mieszają się w sam biznes.
Dzięki za świetny argument dla mojej tezy :D
Pozdrawiam
Maciej Stanisław Stępa:
Na wszelki wypadek przytaczam jeszcze jedną metaforę (znów autocytat). Jeżeli jakaś firma zarządza centrum handlowym, to nie zakłada tam swoich sklepów, a już na pewno nie sklepów w tej samej branży co najemcy, bo z oczywistych względów (reklama, poziom czynszu) miałaby łatwiej niż konkurenci/najmecy, czego Ci drudzy tolerować by na dłuższą metę nie mogli.
No nieprawda bo to tak nie funkcjonuje. Parę wielkich firm zarządza swoimi własnymi nieruchomościami i tam z reguły nikogo innego nie wpuszczają (Metro, Tesco Carrefour) bo mijałoby się to z celem. Poza tym centra handlowe nalezą do inwestorów z reguły finansowych, a zarządzają nimi firmy specjalistyczne, które na pewno własnych sklepów nie mają. -
Andrzeju, odpowiadam poniżej:
No ja pozostaję przy swoim, nie widzę żadnego konfliktu interesów, może wyjaśnisz co masz na myśli?
Najprościej i najbrutalniej. Co byś powiedział w tej sytuacji: W małym miasteczku są trzy sklepy. Każdy ma osobnego właściciela. Właścicielem jednego z tych sklepów jest spółka ratusza, sądu i straży miejskiej.
Moim zdaniem Sklep miasta, sądu i komisariatu jest na wygranej pozycji i nie musi za bardzo się starać, bo gdyby szło mu gorzej, macki jego właścicieli mogą skutecznie sabotować biznes konkurencji! Dlatego uważam, że Państwo powinno pozostać przy pobieraniu danin.
Nie rozumiem kompletnie tego z"efektywnym" opodatkowaniem bo nie ma czegoś takiego jak efektywne opodatkowanie, jest tylko (w uproszczeniu) jedno opodatkowanie dla wszystkich.
Andrzeju bardzo zależy mi, żeby grzecznie się z Tobą nie zgodzić, zwłaszcza, że ta akurat wypowiedź budzi bardzo wiele moich zastrzeżeń, ale po kolei, żebyś mógł zrozumieć mój punkt widzenia na temat efektywnego opodatkowania.
EFEKTYWNE opodatkowanie oznacza dla mnie ni mniej ni więcej niż FAKTYCZNY wpływ do budżetu, po odliczeniu wszystkich kosztów?
Jak sądzisz co jest bardziej efektywną formą opodatkowania działalności przedsiębiorstw:
CIT 19% czy CTT 1%? Żeby odpowiedzieć na to musisz odcyforwać skróty, które Ty pewnie znacz, ale moze inni czytelnicy nie, otóż CIT to COMPANY INCOME TAX - podatek od ZYSKU SPÓŁEK. CTT to COMPANY TURNOVERTAX czyli podatek od OBROTÓW SPÓŁEK.
Wiesz jaka jest w Polsce efektywność poboru CIT względem obrotów firm? Jeśli wierzyć analizom Centrum Adama Smitha, jest to około 0,2% czyli 2 promile :D. Czemu? Bo firmy, którym pokazanie światu zysku do niczego nie jest potrzebne kombinują na różne sposoby, żeby swój wynik finansowy zafałszować. Jest trochę wyjątkówjak np. spółki giełdowe, którym często zależy na wynikach, bo to ma przełożenie na wycenę giełdową, ale to w zasadzie tyle. Bo po co płacić podatek, skoro można go nie płacić? Stą nasilona aktywność kosztowa firm w listopadzie gdy jest podwójna zaliczka na CIT, tzw. robienie kosztów - często bezsensowne zakupy, byle tylko nie odprowadzić podatku. Są jeszcze inne zabieg - moim zdaniem bardzo mroczne :D stosowane przez firmy zagraniczne, takie jak dzierżawa marki albo wartości intelektualnych polskiej spółce córce - przez co zeruje się wynik w Polsce i transferuje się go do głównej kwatery - wszystko w majestacie prawa. EFEKTYWNE opodatkowanie w tym przypadku wynosi ZERO. Poza tym CIT jest dość kosztowny w poborze(jednak daleko mu do VAT!) i bywają wątpliwości jak go liczyć.
Dla porównania CTT jest bardzo prosty, nie do ominięcia przez sztuczki i łatwy w pomiarze. No i przy stawce 1% jest ponad 5 razye bardziej efektywny niż CIT.
Mam nadzieję, że udało mi się przekonać Ciebie do tego, że efektywne opodatkowanie jednak istnieje.
Państwo powinno trzymać się dobrych, łatwych do ściągania i logicznych podatków, a działaność gospodarczą pozostawić przedsiębiorcom. -
Hej Andrzeju, respektuję twoje podejście, sam też kiedyś tak myślałem, ale nadal uważam, że Państwo nie powinno uczestniczyć w rynkach ze względów konfliktu interesów. Zdecydowanie powinno wyzbywać się udziałów również w dochodowych firmach, pamiętając jednak o tym, żeby je EFEKTYWNIE opodatkować :D.
W wielkim skrócie kiedy Państwo posiada na rynku firmę to trochę tak jakby w lidze grał zespół, którego właścicielami są na spółkę władze ligi i stowarzyszenie sędziów tej dyscypliny. Dowolnie uczciwy i sensowny nadzór właścicielski nie będzie lepszy od prywatnego :D, a na dodatek zawsze pozostaje ww. kwestia pokusy ingerowania w zasady rządzące na rynku, żeby przypadkiem Państwowa firma nie przegrała z konkurencją.
Na wszelki wypadek przytaczam jeszcze jedną metaforę (znów autocytat). Jeżeli jakaś firma zarządza centrum handlowym, to nie zakłada tam swoich sklepów, a już na pewno nie sklepów w tej samej branży co najemcy, bo z oczywistych względów (reklama, poziom czynszu) miałaby łatwiej niż konkurenci/najmecy, czego Ci drudzy tolerować by na dłuższą metę nie mogli.
Podsumowując - bardzo mi miło z Wami dyskutować.
Andrzej Pieniazek:
Maciej Stanisław Stępa:
Państwo jest przecież z definicji rentierem, który opiera się na dochodzie pasywnym :D - podatki, cała, daniny, opłaty. Państwo zarabia na każdym przejawie prywatnej działalności gospodarczej na swoim terytorium. Po co więc zakładać i utrzymywać firmy państwowe, skoro Państwo zarabia daninach od firm?
No ja się z tym nie zgadzam bo dlaczego ma państwo pozbywać się firmy, która przynosi dobre dochody i to niejako "podwójnie", w formie podatków oraz dywidend dla "właściciela. Państwo powinno tylko zadbać o profesjonalne zarządzanie taka firmą i odpowiedni nadzór właścicielski. Wiadomo, że i w jednym jak i w drugim obszarze dochodzi do nadużyć ale samo te nie powinno być powodem ażeby się danej firmy pozbywać. Natomiast zakładanie nowych, często sztucznych tworów tak jak i utrzymywanie przy życiu tych, które generują straty, nie powinno się zdarzać, poza wyjątkowymi sytuacjami. -
Chciałbym dyskutować, ale niestety się zgadzam :D Pamiętam obietnice Partii która miała nie być partią, chciała znieść senat, zmniejszyć liczbę posłów, ograniczyć prywatę i nepotyzm, zlikwidować dotacje z budżetu na partie polityczne... głosuję na nich nadal, choć bez wiary, że coś zmienią, bo niestety jak już sięgnęli po pierścień władzy, to jego moc ich opętała i z trudem odróżniam ich od PZPRowskiego Saurona :D
A co do zatrudniania ludzi z polecenia albo znanych mi osobiście, co jak wydaje się, było głównym tematem wątku :D, moje stanowisko jest takie, że tam gdzie wchodzą w grę publiczne pieniądze, decydować powinien konkurs, o jawnych kryteriach i z jawnym głosowaniem. A tam gdzie pieniądze są prywatne, najlepiej sprawę rozwiązuje rynek - nieefektywnych karze, a efektywnych nagradza :D jest jak sędzia sprawiedliwy :P co nam do tego kogo prywatni przedsiębiorcy zatrudniają w swoich firmach? Chcą kuzyna nieroba - niech biorą. Rynek wystawi rachunek.
Pozdrawiam -
I dlatego nie powinno być firm państwowych w ogóle (sytuacja idealna), a przynajmniej powinno ich być tak niewiele jak się da.
Pozwolę sobie na autocytat:
Strasznie mnie boli kiedy ludzie lamentują na temat znikania firm państwowych, tzw. rozkradania/marnowania narodowego majątku itd. Te lamenty wynikają z braku zrozumienia fundamentalnej zasady funkcjonowania finansów państwa. Państwo jest przecież z definicji rentierem, który opiera się na dochodzie pasywnym :D - podatki, cała, daniny, opłaty. Państwo zarabia na każdym przejawie prywatnej działalności gospodarczej na swoim terytorium. Po co więc zakładać i utrzymywać firmy państwowe, skoro Państwo zarabia daninach od firm? Zwłaszcza, że jako właściciel bezosobowy, Państwo nie motywuje menedżerów do superefektywnej pracy i skupiają się na skorzystaniu z okazji zarobienia dla siebie i bliskich(NA PEWNO z kilkom szczytnymi wyjątkami). Firmy prywatne natomiast chcą mieć jak najlepsze wyniki (realne) więc zależy im na efektywności.
Jeszcze jeden powód to jeden z możliwych scenariuszy rozwoju wydarzeń w sprawie OLT Express. Przez działania tej firmy - dostarczanie bardzo taniego, dobrego, jakże potrzebnego produktu, ucierpiał biznes dwóch państwowych firm. Pomijając źródła finansowania OLT :D mamy tu spory problem. W interesie Państwowych firm - wystawionego na sprzedaż LOT, którego wartość rynkowa spadła w związku z konkurencją OLT, oraz "portfelowego" PKP wiecznego deficytariusza :P, którego obroty również ucierpiały ze względu na fakt iż ofert kolejowa PKP okazała się nie tylko wolniejsza ale i droższa od lotniczej OLT - było zniszczenie OLT. Skoro więc tak się złożyło, że w portfelu ministra skarbu znajduje się również pakiet kontrolny korporacji PKO B.P., która z kolei jest właścicielem agenta rozliczeniowego transakcji biletowych, z którego korzysta OLT, to czyż nie istnieje pokusa, żeby pomóc swoim spółkom? Oczywiście, że istnieje. Czy tak było naprawdę dowiemy się jeżeli sprawa skończy się w sądzie. Faktem jest natomiast techniczna możliwość zaistnienia takiego scenariusza. Zresztą jest to pewnie jeden z bardzo wielu podobnych.
W związku z powyższym uważam, że Państwo jako haraczownik :D (podatki) i regulator (ustawy, instrukcje, rozporządzenia) nie powinno być jeszcze dodatkowo uczestnikiem rynków, bo będzie dochodziło do paranoicznych sytuacji gdy Państwo będzie niszczyć, albo utrudniać biznes prywatnych firm, żeby ratować swoje podmioty, które nie dają rady w równej walce konkurencyjnej. Fuj :D
Efektem ubocznym będzie ograniczenia udziału Państwa w rynkach będzie zmniejszenie potencjału do rozdawnictwa posad kolegom przez aktualnie rządzącą ekipę, a co za tym idzie łatwiejszy dostęp do rynku pracy, być może również dla Pana Kuby? Ze względu jednak na ww. fakt i korzyści z nim związane, nie spodziewałbym się przełomu w tym obszarze. Oczekuje raczej okazjonalnie rozpętywanej paniki nt. wyprzedaży polskiego majątku za bezcen etc. Chyba, że wydarzy się przełom w świadomości społeczeństwa, czego sobie i wszystkim nam życzę.
Maciej Stępa
Kuba Zalesiak:
Niech sobie firmy HR przyjmują kogo chcą guzik mnie to obchodzi !!!!!!!ale w prywatnych firmach lub zagranicznych
ale nie w państwowych
Tu chodzi o to ,że w państwowych firmach nie powinoo być znajomości bo to nie rekrutera firma tylko państwa i powinny byc uczciwe przyjęcia a tak nie jest ..................... -
Ulu, napiszę szerzej niż kolega i sam się wytłumaczę z mojej wypowiedzi :D
Przez kompetencje zarządzania nieruchomością na wynajem rozumiem:
- umiejętność szybkiego i taniego znajdowania klientów(najemców)
- umiejętność prawidłowego prowadzenia relacji z najemcami (żeby czuli się dobrze jednocześnie wiedząc o konsekwencjach nadużywania zaufania wynajmującego)
- umiejętność sprawnego egzekwowania płatności, a w przypadku ich braku usuwania najemców, w tym umiejętność odcięcia się od emocji (ja miałem z tym trudności, bo niepłacący najemcy wzbudzali we mnie litość albo gniew, a tu nie można pozwolić sobie na ŻADNE emocje)
- umiejętność dochodzenia zaległych kwot
- umiejętność stosowania odpowiednio skonstruowanych, skonsultowanych z prawnikiem umów
- umiejętność redukowania kosztów remontów poprzez rozsądny dobór koniecznych prac
- wiedza o i sprawdzone firmy remontowe, wypracowane rabaty, dobre umowy a przede wszystkim DOBRE RELACJE (pierwszeństwo w kolejce, serwis, jakość)
- wiedza o i sprawdzona firma windykacyjna/kancelaria prawna
- uzupełniana na bieżąco wiedza o cenach i trendach na rynku, żeby odpowiednio reagować ceną
sądziłem, że większość z tych umiejętności posiadam, ale pogodzenie ich wykorzystania praktyce z pracą zawodową na etacie, przerosło mnie i postanowiłem skorzystać z pomocy Property Managera. To był strzał w 10!
Firma, które mnie w tej kwestii obsługuje zdjęła mi z głowy 95% problemów, włącznie z regulowaniem rachunków za media, kontaktami ze wspólnotami mieszkaniowymi, a nawet dostarczaniem dokumentów do księgowej.
Teraz wyzwanie to korzystne kupowanie kolejnych lokali, które stanowi oczywiście osobny katalog kompetencji.
Mam nadzieję, że trafiłem w pytanie
Pozdrawiam
Maciej
Ula R.:
Maciej Stanisław Stępa:
Zakup mieszkania na wynajem to zawsze dobry pomysł,
pod kilkoma warunkami:
1. jeżeli za gotówkę nie na kredyt
2. jeżeli umiesz zarządzać nieruchomościami, albo masz od tego dobrego fachowca(ja mam :D)
bardzo bym chciała usłyszeć o co chodzi w punkcie 2... -
Zakup mieszkania na wynajem to zawsze dobry pomysł,
pod kilkoma warunkami:
1. jeżeli za gotówkę nie na kredyt
2. jeżeli umiesz zarządzać nieruchomościami, albo masz od tego dobrego fachowca(ja mam :D)
3. jeżeli liczysz się z tym, że zakup nie będzie ostatnim wydatkiem
Osobiście uznaję rozsądne inwestowanie w nieruchomości za świetną metodę dywersyfikowania portfela. Na skali bezpieczeństwa kapitału w długim terminie nieruchomości są bezkonkurencyjne. Szczególnie dobrze wypadają w porównaniu z tzw bezpiecznymi instrumentami czyli lokatami bankowymi albo papierami dłużnymi państwa, bo przy podobnych rentownościach dają jeszcze ochronę realnej wartości kapitału, podczas gdy w ww. instrumentach przy konsumpcji kuponów kapitał "gnije".
Zdecydowanie natomiast unikałbym inwestycji spekulacyjnych w nieruchomości. Moja własna praktyka inwestycyjna pokazała mi, że autorytety inwestowania mają niestety rację i liczenie, że coś zmieni wartość w przyszłości to bardzo duża naiwność :P. -
Design-Driven Innovation
- 22.05.2012, 11:29
-
Sporo mądrego tutaj powiedziano, jednak widzę przestrzeń na swoje 3 grosze :D.
moja odpowiedź na to pytanie brzmi - zależy Gdzie!
W organizacji wychowawczej - harcerstwie, oazie, amatorskim sporcie, kółkach zainteresowań - zdecydowani Ludzie i ich rozwój są ważniejsi niż wyniki. W takich miejscach wyniki są niejako produktem ubocznym procesu kształtowania jednostki. To, czy harcerze posprzątają 1 hektar lasu czy 1 kilometr jest wtórne względem tego jak przebiegł u nich proces uwrażliwiania na naturę. To ile goli strzeli amatorski zespół w amatorskim turnieju jest wtórne względem budujących się przyjaźni, ducha rywalizacji i tężyzny fizycznej. To jaki obrazek namaluje dziecko na plastyce jest wtórne względem procesu rozwoju jego wrażliwości artystycznej i szansy odkrycia w sobie talentu. Oczywiście fajnie jak harcerze sprzątną cały las, piłkarze wygrają puchar, a obrazek pierwszaka nadaj się do galerii, ale nic si nie stanie jeśli tak nie będzie.
A w organizacjach biznesowych, administracji, służbie zdrowia, wymiarze sprawiedliwości itd. dla końcowego odbiorcy liczy się wynik. To jak do tego wyniku dochodzić - z ludźmi czy po ich trupach, to zależy od regulacji prawnych, strategii a najczęściej od kierowników liniowych.
Osobiście, denerwuje mnie gadanie o ludziach jako o kapitale, zwłaszcza, że to z punktu księgowego zupełna bzdura - kapitał pochodzi od właścicieli, albo z zatrzymanego w firmie zysku. Jeżeli koniecznie upierać się przy terminach księgowych, to ludzie mogliby być aktywami :D, choć tak naprawdę ze względu na charakter większości umów znaleźliby się poza bilansem jako podmioty egzotycznej odmiany leasingu operacyjnego :P. Ale w rzeczywistości ludzie są... ludźmi.
Można do tematu podchodzić różnie - traktować jak jednorazówki i wyrzucać zużytych i brać nowych, można "dbać o nich jak o park maszynowy". Można ich też traktować jak ludzi, oswajać ich ze świadomością, że w organizacjach profesjonalnych koniec końców liczy się wynik, uczyć współodpowiedzialności za ten wynik i pokazywać dotykające ich konsekwencje braku jego realizacji.
Ludzie w organizacjach profesjonalnych muszą sobie zdawać sprawę, z tego, że organizacje te nie istnieją, żeby ich uszczęśliwiać, ale trawersując przykład z organizacji wychowawczych - nic złego si nie stanie jeśli przy okazji osiągnięcia wyników, jej ludzie osiągną samorozwój i szczęście. -
:D
- 20.10.2011, 15:34
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Doradcy Finansowi