Wypowiedzi
-
Hmm...nie widziałem jeszcze:
- Kurt Vonnegut,Jr.
- Robert Coover
- Georges Perec
A myślę, że warto by dopisać... -
Kasety...? He, he...nie myślałem że ktoś jeszcze pamięta taki nośnik, sam je namiętnie kupowałem i do "No Code" mam wszystkie albumy PJ na kasetach. Niestety nie mam już ich do czego wrzucić, więc pozostał tylko sentyment i MP3.
Która płyta? Oto moja bardzo subiektywna lista:
Pamiętam doskonale do dziś pewien słoneczny i ciepły czerwcowy dzień A.D. 1992, kiedy to wsiadając do środka komunikacji miejskiej, wrzucałem świeżo zakupioną kasetę do mojego przenośnego odtwarzacza (zwanego walkmanem) z pierwszym albumem zespołu o którym mało kto jeszcze wtedy słyszał. Muzyka rzuciła mnie na kolana, to było coś nowego, odkrywczego, wspaniałego...
Wrażenia pozostały i dlatego pierwsze miejsce dla "Ten".
Na ten koncert czekałem bardzo długo i na wieść o tym że PJ przyjeżdżają do Polski, niemal oszalałem ze szczęścia. Koncert na Torwarze w 1996 zaliczam do tych niewielu "pierwszoligowych", najważniejszych w moim życiu. Byłem tam kilka razy aż pod samą sceną i nieraz z Edkiem spojrzeliśmy sobie w oczy (jestem pewien że on, niestety, tego nie pamięta ;-)). Jedną taką "podróż" okupiłem nawet utratą wierzchniej garderoby.
Dlatego numerem dwa jest płyta której koncert był promocją: "No Code".
"Vs." i "Vitalogy" stawiam na równi na miejscu 2 i pół, tylko dlatego że stoją pomiędzy wyżej wymienionymi i znam je równie dobrze.
Wszystkie pozostałe albumy są u mnie na miejscu trzecim, ale tylko dlatego że znam je stosunkowo najmniej i mówiąc szczerze, to od niedawna do wielkiej fascynacji PJ powracam. -
Przeczytałem "Opętanych" kilka lat temu i natychmiast uznałem za najlepszą powieść spośród utworów, których wstydzili się ich autorzy. W tej klasie to zdecydowanie nr 1 ;-)Maciej Biernat edytował(a) ten post dnia 09.06.09 o godzinie 14:07
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy LOTNICTWO
-
a może to ten
całus w policzek od Tricky'ego? ;)
...na pewno, ja na całusa nawet nie liczyłem... ;-)
Mój lekki niedosyt spowodował fakt, że w trakcie głównej części koncertu (przynajmniej w Krakowie), Tricky specjalnie się nie wysilał. Ale żeby oddać mu sprawiedliwość - warto było przetrwać do bisów - tu chyba wszystkich pozytywnie zaskoczył nagłym przypływem energii. Ponad godzina świetnych wrażeń. -
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy ARTS
-
Hmm, mimo wszystko czuję lekki niedosyt...tak dla porównania; po koncercie panny Harvey, przez tydzień chodziłem rakiem. A może po prostu się przyzwyczajam?
-
Cześć!
W najbliższą niedzielę mamy koncert Tricky'ego w Krakowie. W związku z tym pytanie: czy ktoś z grupy (oprócz mnie:-)) na ten koncert się wybiera?
Pozdrawiam. -
Hmm, znajomi mówią mi że Hlynur Bjorn ze "101 Reykjavik"...
-
Chyba ze dwa lata temu na Targach Książki w Krakowie dałem się namówić na "Wyjącego Młynarza" Arto Paasilinny. Obecnie, z braku innych lektur zdjąłem ją w końcu z półki i wcale nie żałuję, zresztą zawsze miałem słabość do stonowanego szaleństwa u skandynawskich autorów. Polecam, świetna rozrywka na jeden dłuższy wieczór.