Wypowiedzi
-
Cóż,
Moje uczucie żenady odnosiło się jednak do autora a nie tych kiepskich firm które posłużyły jako materiał. Po prostu NIEKTÓRE problemy z którymi boryka sie książowa firma nie zdarzają sie w takiej skali w większości firm (produkcja dużych ilości zbędnych części bez zamówień? To niemożliwe!) Stąd tytuł mojego postu o odkrywaniu prawd oczywistych. Zgadzam sie że istnieją wąskie gardła (choć obecnie największym wąskim gardłem jest rynek- małe zamówienia) ale jest to tylko oznaką pewnej niezborności organizacyjno-komunikacyjnej. Nikt jednak nie jest w stanie na dłuższą metę produkować dużych ilości bez zamówienia. I ci z ksiązki -gdyby byli prawdziwi- szybko by sie zorientowali że produkować należy zgodnie z datami zamówień. A w książce musieli wprowadzić na zamówienia aż 2 kolory (ha ha-zielony ma pierwszeństwo). A coś takiego jak data zamówienia która wyznaczy kolejność produkcji to im nie wpadło do głowy? Podchodzi operator do maszyny, a tam- dużo zleceń i nie wie co wybrać. Więc po pierwszych usprawnieniach już wie: zielone :))))).
Dalej: mało która firma produkcyjna ( a tak twierdzi autor) dąży do dokładnego zbalalansowania produkcji z aktualnymi wymaganiami rynku bo bez żadnej analizy widać że jest to oczywista głupota. Czemu? Bo nie można zakładać że produkcja pójdzie idealnie-nic sie nie zespuje, dostawca nie nawali itp. Jeśli zamówienia utrzymują sie na w miarę stałym poziomie np. 100 szt na miesiąc wtedy firma dąży by mieć maksymalną wydajność około 110 szt/miesiąc (5 dniowy tydzień pracy). Jeśli zamówienia są bardzo zmienne powiedzmy oscylujące między 60 szt a 100 szt na miesiąc firma ma zazwyczaj wydajności około 80 szt na miesiąc. Wtedy -jeśli jest to nasz mały lub średni polski biznesmen- przy zamówieniach na 60 szt zwyczajnie każe ludziom brać wolne ( i produkuje sie TROCHĘ na magazyn) a przy 100 szt pracuje sie w soboty i niedziele.
Dalej: nagminne wielotygodniowe niedotrzymywanie terminów? Ile jest takich firm na rynku? Może NASA- bo to firma państwowa. Normalna firma dostaje zamówienie i staje na rzęsach by je wykonać bo to jest jej być albo nie być.
Ale i tak książka mi się podoba bo jest prosta i logiczna :) Kamilu jakie książki byś sugerował jako kolejne odnośnie TOC? Bo niezależnie od krytyki bardzo mnie to wciągnęło i pragnę sie dowiedzieć dużo więcej.
Pozdrawiam
Krzysztof Goździk -
Właśnie jestem na 220 stronie i pomimo że mam wielki podziw do tego z jaką klarownością i prostotą autor tłumaczy niektóre zagadnienia to jednak co jaki czas odczuwam zażenowanie gdy czytam jakie problemy rozwiązuje mentor. Z opisu tych problemów rozumiem że: firma z książki produkuje niektóre podzespoły w dużych ilościach nie mając na to zamówienia z rynku, a robi to tylko po to by dawać ludziom prace by współczynnik efektywności był duży. Na co mentor Jonah odpowiada: źle! jeżeli maszyny mają produkować niepotrzebne stocki niech ludzie lepiej nie robią nic bo gdy robią tworzą sie sterty półproduktów. I że celem nie jest produktywność pracowników tylko systemu. To oczywista bzdura. W każdej firmie celem jest produktywność systemu ALE PRZY UWZGLĘDNIENIU produktywności pracowników. Czyli np jeżeli maszyna A (bottleneck) produkuje na 3 zmiany max 100 szt podzespołu a maszyna B (non-bottleneck) w tym samym czasie robi 300 szt innego podzespołu który łączy sie potem z A jeden do jednego to w firmie z książki oni trzaskają te 300 szt, potem mają za dużo B i mentor Jonah im to uswiadamia. Oczywistym jest że w każdej realnej firmie maszyna B pracowałaby wtedy tylko jedną zmianę a firma zatrudniałaby tylko ludzi na jednej zmianie do jej obsługi. Oczywistym jest również że gdyby ta książkowa firma tak działała (produkując te 300 szt na B) - prędzej czy później musieliby przestać bo nie da się produkować w nadmiarze czegoś niepotrzebnego, zwyczajnie zabraknie na to wkrótce miejsca. Zatem sytuacja opisana w książce jest nierealna. Czy ktoś ma podobne wrażenia z lektury tej niewątpliwie ciekawej książki?
Krzysztof Goździk