Wypowiedzi
-
Słyszałam obszerne fragmenty nowego albumu Iowy w Trójce i smętne to strasznie. Fakt, ze ludzie się tym ekscytują jest dla mnie kolejnym dowodem, ze z młodą polską muzyką nie jest najlepiej (najważniejszy to oczywiście średni album Much jako polski debiut 2007).
Słyszał ktoś Blood red shoes?
http://myspace.com/bloodredshoes
Wydają właśnie debiutancką płytę, ich piosenki strasznie sie wkręcają, są rewelacyjni na żywo (jak wnioskuję z youtube'a).
I, co najlepsze, grają niedługo koncert w Polsce. W lipcu pojawią się w Jarocinie (pasują do stylistyki tego festiwalu jak pięść do nosa, ale przynajmniej bilety będą tanie).
Ogólnie festiwalowe lato w Polsce to chyba największa nadzieja 2008. Off zapowiada się pysznie, do tego jeszcze Opener i Jarocin - nic tylko wygrywać karnety ;) -
Bosz, Ty mi nie wspominaj o Six Organs of Admittance. 40 minut ich koncertu na Maximum Black Festival były jednymi z najgorszych w moim muzycznym życiu. Zresztą za parę dni bedzie z tego relacja na apopie, to tam wyleję żale na pana Chasny ;).
Płytowo jeszcze da się ten projekt przełknąć, choć trochę nużąca ta muzyka w większych dawkach.
Czy ja już wspominałam tu o Patricku Watsonie? Jego zobaczyć na żywo, a nie męczyć się na jakichś Six organs... - to by było coś.
http://www.youtube.com/watch?v=o3Xkau_1kw4
To do niego, a nie do Arcade Fire, trafiła nagroda Polaris Music Prize za najlepszy album kanadyjski 2007. Według mnie całkowicie zasłużenie. -
W tym roku nie będę Ci robić konkurencji, bo mi termin Openera nie pasuje, więc masz szansę ;).
-
Jakie 289 zł? Jest tyle konkursów, w których można wygrać karnet, że przy odpowiedniej dozie determinacji jest on do zdobycia prawie za darmo. Prawie, bo trzeba wydać parę złotych na smsy, ale mimo wszystko te 5 zł (tyle w zeszłym roku wydałam na smsy, by w końcu wygrac karnet w Przekroju) w porównaniu do ponad dwustu to pestka :).
Swoją drogą ciekawe po ile będą karnety na offa, kiedy tu taki dobry line-up w perspektywie... Tak czy owak też ich kupować nie warto, bo w Trójce pewnie znów będą rozdawać garściami. -
W sumie The Raveonettes to dla mnie też nie zadna wielka rewelacja, ale zawsze sygnal pewnej tendencji zwyzkowej w line-upie. Mam nadzieję, że niebawem organizatorzy poinformują o jakimś naprawdę godnym uwagi artyście i będe mogła dzięki Cracow Screen zrekompensować sobie nieobecność na Openerze i Offie (które zapowiadają się bardzo interesująco).
Co do Wolfa - on juz tyle nagadał o tych planowanych płytach, że już tak naprawdę nikt (poza nim) nie wie, co i kiedy się ukaże. W lutym miała się pojawić płyta "Teratology" z utworami do tej pory granymi tylko na koncertach, ale słuch o niej szybko zaginął. Co do albumu regularnego (czyli "Fourth album") - bez konkretnej daty.
Po cichu więc liczę na jedną z tych płyt jesienią, no i oczywiście na DVD z koncertów Grand Finale.
A punktualność nigdy nie była jego mocną stroną i kariera modela nie ma tu nic do rzeczy ;). Wystarczy sobie przypomnieć, że na koncertach z wiosny 2005 mówił o "The Magic Position" jako o płycie, która ukaże się latem 2006. -
Ja tam nigdy od indie rocka za dużo nie wymagałam. Jeśli melodie wpadają mi w ucho, a słuchanie poprawia humor, to już uznaję danego indie rockowego artystę za niezłego.
Ano, IAMX mógłby wydać w końcu trzecią płytę. Ale coś wątpię, żeby to miało nastąpić w najbliższym czasie. Już chyba prędzej doczekam się nowego albumu Patricka Wolfa - obiecywał go na luty, po dodaniu ponad półrocznego obsuwu (bo taki miał przy trzeciej płycie), to na jesieni coś powinno się pojawić :).Krysia Szurmańska edytował(a) ten post dnia 09.02.08 o godzinie 01:40 -
Może jeszcze nie wszystko stracone w temacie Cracow Screen Festival ;) - kolejna gwiazda to The Raveonettes.
A co do nadziei, to ograniczę się do debiutantów, bo za długo by wymieniać wszystkie płyty, na które czekam. Zatem:
Polska: Popo, NeLL i Hatifnats (no wiem, że ci ostatni nie mają nawet wydawcy, ale co szkodzi mieć nadzieję ;)
Zagranica:
- The Pan I Am - solowy projekt Edwarda Larrikina z indie folkowego Larrikin Love. Na majspejsie eklektycznie - ciekawa jestem, czy płyta też będzie taka różnorodna, czy może chłopak zdecyduje się na jakąś jedną stylistykę...
- Cajun Dance Party - naprawdę warci tego całego szumu, który robią wokół nich media na Wyspach. Bo choć niby rewolucji w indie rocku nie robią, to przy przebojowości i melodyjności ich demówki takie gwiazdy indie rocka, jak The Enemy czy The Cribs mogą się schować. I pomyśleć, że srednia wieku w tym zespole to 17 lat...
- Arthur Delaney - smakowity lekko psychodelizujący folk.Krysia Szurmańska edytował(a) ten post dnia 08.02.08 o godzinie 11:59 -
O, widzę, że Mo już napisała, to co miałam zamiar umieścić w swoim poście - czyli, że nikt poza korektorkami nie wie, co jest poprawiane przez kogo (zwłaszcza, że zdarzają się teksty, które poprawiamy razem).
Uprawnienia administracyjne, jak już napisałam w mejlu, to dobry pomysł.
Pytanie do Ewy Kuby: czy dobrze zrozumiałam, że zanim teksty np. AD trafiają do nas, to Ty je poprawiasz?