Wypowiedzi
-
Jarosław Jodzis:
Raz zobaczyć to wiecej niz sto razy przeczytać lub usłyszeć
Dokładnie tak, tylko trzeba chcieć czyli mieć odpowiednią motywację i trzeba umieć zejść z pozycji "mistrza" do pozycji "ucznia" i umieć przyjąć wiedzę zupełnie od stanu zero bez jakichkolwiek własnych wyobrażeń i ocen. Czyli jak to jest w buddyjskiej opowieści umieć "wylać herbatę z filiżanki by mogła być napełniona".
Z drugiej strony należy być wdzięcznym moderatorowi, dzięki jego działaniu o wiele więcej osób zwróci uwagę na warsztaty. -
Jarosław Jodzis:
Jednym ze wskazan kodeksu rodziny chen jest 'nie wdawaj sie w jałowe dyskusje z ignorantami' oraz 'nie marnuj czasu ktory mozesz poswiecic na praktykę'
Ciągle mam poczucie ze nie do konca je wypełniam.
Święte słowa Jarku, niestety mam identyczne odczucia jak i TY w tym względzie. -
Niewielkie zmiany oznaczają, że książka z roku 1982 i 2001 jest prawie identyczna. Różnice już wymieniłem. Większość tekstów NIESTETY jest IDENTYCZNA. Taśmy i zdjęcia świadczą o tym, że umiejętności dr Yanga ulegają rozwojowi. Smutnym jest to, że ta książka (tekst) niestety pokazuje obraz stania w miejscu.Konrad Dynarowicz edytował(a) ten post dnia 21.09.10 o godzinie 21:34
-
Tomasz Nowakowski:
Mam przed sobą właśnie książkę dr Yang Jwing Minga „Taijiquan Classical Yang Style", wydawnictwo YMAA Publication Center ISBN-10: 1-8869-68-X, ISBN-13: 978-1-886969-68-1
W książce jest instrukcja do wykonia długiej formy stylu Yang praktykowanej przez Dr Yang Jwing Minga. W opisie każdego kroku formy jest podana instrukcja w którym momencie należy wykonywać wdech, w którym wydech.
Stwierdzam po obejrzeniu w/w książki, że dr Yang bardzo dokładnie instruuje w której fazie wykonujemy wdech a w której wydech. Tak to jest przekazane w jego książce. Wszystko się zgadza. Inną kwestią jest jak dr Yang TERAZ odniósłby się do tego problemu, ale nie sadzę aby to uległo zmianie.
Książka jeśli o sprawę oddechu i nie tylko tego, tak naprawdę prawie w ogóle nie uległa zmianom. Owszem są pewne korekty ale niewielkie (np. są nowe zdjęcia, troch inaczej ujęta historia stylu) a skąd to wiem - mam zarówno wydanie polskie wydane w 2001 roku jak i wydanie amerykańskie z roku 1982.
Wiem, że Jarek miał cichą nadzieje, że jest inaczej, ale niestety nie jest. Przynajmniej takie wnioski można wyciągnąć z jego publikacji. -
Tomasz Nowakowski:
Jak by powiedział Konrad: „Brzydko" wypowiadasz się na temat mojej praktyki i wiedzy. To żart oczywiście.
Wybacz, ale ja bym tak nie powiedział, więc bądź łaskaw nie powoływać się na mnie, jeśli możesz.
Ta Twoja wypowiedź absolutnie nie ma merytorycznego charakteru.
Ależ ma merytoryczny charakter, ale tak zapętliłeś się by na siłę Twoje było na wierzchu (wg Twojego mniemania), że nie widzisz tego, wybacz, ale ktoś musiał to powiedzieć.
A tak przy okazji, jak wygląda indywidualna korekta postaw przez Mistrza Wonga, bo może znów mówimy o zupełnie czymś innym. Jest to pytanie merytoryczne mające na celu wyklarowanie pojęć ( podstawowych ) abyśmy wiedzieli czy mówimy o tym samym.
Nie odnoś to do siebie i nie oburzaj się, że je zadaję, ale z wymiany zdań tutaj jasno wynika, że czasami różnie rozumiemy nawet proste i podstawowe rzeczy.Konrad Dynarowicz edytował(a) ten post dnia 21.09.10 o godzinie 12:48 -
Tomasz Nowakowski:
Dobrze Konradzie,
Mamy prawdopodobnie różne poglady na to, co jest wypowiedzią merytoryczną a co nie jest.
Zgadzam się, że mamy inne poglądy na merytoryczną wypowiedź, ja piszę o zasadzie pozwalającej od razu stwierdzić, co jest robione dobrze na zdjęciach a co źle, a Ty mówisz o autorze brzydkie rzeczy.
Może w takim razie zakończmy ten spór i wróćmy do tematu.
Spróbujmy rzeczowo porozmawiać o różnicach i podobieństwach między stylami Chen i Yang bez negowania wartości któregokolwiek ze stylów.
Ja nie toczę sporu. Wyrażam jedynie swoje poglądy.
Albo taijiquan jest ćwiczone i rozumiane dobrze albo źle, niezależnie od stylu. To nie negowanie stylu i ludzi ale w niektórych przypadkach zwracanie uwagi na brak zrozumienia w pewnych aspektach istoty systemu. -
Tomasz Nowakowski:
Konrad Dynarowicz:
Dziękuje za paternalistyczny ton pouczeń ale wybacz, nie lubię TAKIEGO "dialogu"
... Wydaje mi się, że nie dysponujesz wiedzą, co wiem i co umiem a usiłujesz wydawać o tym opinie, nie bezpośrednio oczywiście...
Hmmm.. powiem tak, nie zrozumiałeś zupełnie, choć staraliśmy się z Jarkiem mówić prostym językiem, o co chodzi nam chodzi. Analiza była jak najbardziej właściwa. Ty mówisz o jednym My o drugim. Brak zrozumienia jak ważne jest właściwe ułożenie ciała, tu: bioder, to drugie. Bez właściwej pozycji ciała, struktury ciała i ruchu nie jest możliwe cokolwiek. Ani właściwe ćwiczenie ani odczuwanie.
Co do naprawdę dobrych książek na temat taijiquan jest ich wyjątkowo mało, wolę kontakt z dobrym nauczycielem i własny trening i trening z uczniami. Ocean słów nie zastąpi doświadczania.
Konradzie,
Nie bardzo rozumiem dlaczego odbierasz wiele wypowiedzi kierowanych do Ciebie aż tak emocjonalnie.
Jako próby pouczania Cię, złośliwość lub ironię. Pisalem wyraźnie w mojej wypowiedzi, że nie podejrzewam Cię o brak wiedzy. Tylko, że tłumaczę tak szczegółowo na czym polega eksperyment o który mi chodziło po to, żeby każdy kto chce spróbować tego eksperymentu mógł go przeprowadzić.
Ależ nie odbieram emocjonalnie, nie mam takiej intencji, całkowicie. To co napisałem, wynika, z odbioru Twojego sposobu pisania. Opis był szczegółowy, natomiast zupełnie nie przystawał do tego co ja pisałem. Mówię o generalnej zasadzie a Ty o szczególe, który jest ważny ale... nie o to chodzi.
Podobnie o książkach napisałem wyraźnie: „Jest tyle pięknych książek do przeczytania (niekoniecznie o Tai Chi)..."
Chodziło mi w tej wypowiedzi o to, że nie zamierzam poświęcać czasu na analizowanie artykułu o którym rozmawialiśmy ponieważ,znam ciekawsze lektury.
Proszę Cię, czytaj uważnie, a unikniemy wielu nieporozumień.
Zapewniam Ciebie, że czytam wyraźnie, problemem jest to, że odczytujesz temat zupełnie inaczej. Moje uwagi na Twój sposób wypowiedzi wynikają z tego, że właśnie DOKŁADNIE czytałem to co piszesz.
Gdybyś czytał uważnie moje wypowiedzi od początku istnienia tego forum, to doczytałbyś się w nich wielokrotnego podkreślania przeze mnie tego, że nic nie zastąpi praktyki i praktycznego doświadczenia.
W tym punkcie absolutnie się obaj zgadzamy.
Co do pracy z ustawianiem struktury w Tai Chi i w tym temacie też się zgadzamy.
Wielokrotnie podkreślam, że praca z ustawianiem struktury jest jedną z najważniejszych w Tai Chi.
Mało tego, uważam, że bez tej pracy nie ma jakości i efektywności w Tai Chi bez względu na uprawiany styl.
Artykuł który był cytowany pokazywał zanik zrozumienia dotyczącego właściwej struktury ruchu i pozycji. Twoje reakcja zupełnie nieadekwatna. Jak napisał to Jarek:
"Jeśli ma sie dobrze rozwiniete poczucie centrum, od razu tez mozna dostrzec błędy w postawie na jeden rzut oka. Napięcie w jednej czesci skutkuje błedami w ustawieniu całego ciała. Sztuką jest dostrzec przyczyne błedu i czasami niewielka korekta w obszarze centrum i ustawieniu kua, zmienia układ tułowia i ramion bardzo wyraźnie."
Obaj z Jarkiem od razu widzieliśmy o co chodzi autorowi, podczas gdy Ty zamiast odnieść się do meritum, pisałeś jaki jest "zły". Przykro, że deprecjonowałeś go a nie odniosłeś się do tego co pisze.
I nie jest to tylko głoszona teoria z mojej strony. Od wielu lat, na każdych zajęciach które prowadzę, poświęcamy wiele uwagi pracy ze strukturą pozycji.
W naszej szkole tego typu praktyczna praca jest obowiązkowym elementem wykształcenia w Tai Chi każdego zaawansowanego uczestnika zajęć.
Miło, że piszesz o ważności pracy nad strukturą pozycji i ruchu i ciesze się, że pracujesz nad tym od lat. Ale wybacz, Twoja reakcja na słowa Jarka i moje stoi w sprzeczności z Twoimi słowami. Reakcja na artykuł także. To tylko wnioski wynikające z Twoich słów a nie ocena Twojej wiedzy i nauczania.
Pozdrawiam serdecznieKonrad Dynarowicz edytował(a) ten post dnia 19.09.10 o godzinie 20:34 -
Dziękuje za paternalistyczny ton pouczeń ale wybacz, nie lubię TAKIEGO "dialogu"
... Wydaje mi się, że nie dysponujesz wiedzą, co wiem i co umiem a usiłujesz wydawać o tym opinie, nie bezpośrednio oczywiście...
Hmmm.. powiem tak, nie zrozumiałeś zupełnie, choć staraliśmy się z Jarkiem mówić prostym językiem, o co chodzi nam chodzi. Analiza była jak najbardziej właściwa. Ty mówisz o jednym My o drugim. Brak zrozumienia jak ważne jest właściwe ułożenie ciała, tu: bioder, to drugie. Bez właściwej pozycji ciała, struktury ciała i ruchu nie jest możliwe cokolwiek. Ani właściwe ćwiczenie ani odczuwanie.
Co do naprawdę dobrych książek na temat taijiquan jest ich wyjątkowo mało, wolę kontakt z dobrym nauczycielem i własny trening i trening z uczniami. Ocean słów nie zastąpi doświadczania. -
Jarosław Jodzis:
Jarosław Jodzis edytował(a) ten post dnia 17.09.10
Tak samo w karate jak i w taijiquan myśle że ogromna większosć ćwiczacych tylko powierzchownie poznała temat.o godzinie 10:16
Zgadzam się Jarku, tak samo sądzę. Jest to kwestia poziomu umiejętności i zrozumienia systemu. -
Hmmm... ja o pozycji i zasadach mówiłem czyli o konkretach, wydawało mi się, że jaśniej już nie można. Dla mnie nie ma znaczenia czy autor przedstawił swoje zdjęcie czy nie. To dla przedstawionej sprawy zupełnie nie ma znaczenia. Jak widzę dobrze wyczułem, że będzie to podwójny monolog i niemożność porozumienia się. A ja nie zwykłem mówić do siebie jeśli ma być to rozmowa.
-
Tomasz Nowakowski:
Tak, że podsumowując krótko nie odniósł sukcesu ze swoimi teoriami i zniknął.
Tomasz NowakowskiTomasz Nowakowski edytował(a) ten post dnia 16.09.10 o godzinie 11:10
Widzę z Twojej wypowiedzi, że autor nie miał racji. Hmmm.... widzę, że nie ma sensu prowadzić na ten temat rozmowy... Twoje argumenty są z cyklu " a w Ameryce biją czarnych"... Nie odpowiedziałeś merytorycznie, choćby w następujący sposób: " Nie zgadzam się z Wami, bo...". Tego typu rozmowa to nie dyskusja ale dwa monologi na które szkoda mi czasu. Idę ćwiczyć dalej i życzę miłego dnia. -
Dzięki Jarku, akurat wczoraj nie miałem czasu by szukać... Mam go gdzieś w wersji drukowanej i po angielsku, dlatego pisałem o danych dotyczących roku wydania i numeru czasopisma.Konrad Dynarowicz edytował(a) ten post dnia 16.09.10 o godzinie 08:15
-
Jarosław Jodzis:
A po Yang Chenfu to już poszedł 'głuchy telefon' i przeróbki estetyczne, o których pisałem
Czytając to zdanie przypomniałem sobie artykuł sprzed paru lat, gdzie autor będący praktykiem stylu Yang pokazuje jak podlegało degradacji zrozumienie stylu na bazie zdjęć kolejnych pokoleń praktyków. Chodziło konkretnie o pozycję bioder w ruchu "Pełzający Wąż". Yang ChenFu pomimo iż na pokazanym tam zdjęciu był starszym panem z brzuszkiem, jego pozycja jeśli chodzi o położenie bioder była nienaganna, pełna siły i swobody. Niestety, zdjęcia praktyków z następnych pokoleń pokazywały coraz to większe pochylenie bioder w dół, coraz większe
jak to mówi "Klasyka Taiji": "braki" i "nadmiary" czyli coraz to
większe niezrównoważenie pozycji, ostatnie zdjęcie to baletowa
pozycja pokazująca całkowity brak zrozumienia o co w Taijiquan chodzi.
Jeśli uda mi się znaleźć dane autora i jakie jest to czasopismo, rocznik, strona itd. podam w najbliższym czasie. To tak na wszelki wypadek dla tych co lubią mieć "czarno na białym" czyli lubią sami przeczytać.Konrad Dynarowicz edytował(a) ten post dnia 15.09.10 o godzinie 13:31 -
Jacek ():
Jestem zaskoczony ile można napisać o ćwiczeniach których się nie próbowało (chyba przez to zaskoczenie kliknąłem link "wartościowa wypowiedź" ;) ). Być może styl Chen czy Yang są dużo lepsze, nie wiem - nie miałem okazji praktykować, ale to nie powód by pisać nieprawdę. Chyba, że chodzi o pieniądze ;)
Niestety brak zasad taijiquan w tym stylu pozwala stwierdzić, że jest to karykatura taijiquan. I zgadzam się z Jarkiem, że taoistyczne doskonalenie i ten styl to dwa różne pojęcia.
Też dla ścisłości podam, że taijiquan (styl yang i chen) praktykuję blisko 30 lat a qigong taoistyczny z dwadzieścia. -
Adam Wojciechowski:
Czyżby to było w czasach, gdy mistrz nie kupczył posiadanymi umiejętnościami i nie sprzedawał się byle chłopcu czy dziewczynce, które ma zachciankę coś poćwiczyć.
Panie Wojciechowski, obraża pan mojego Nauczyciela w wyjątkowo nieprzyjemny sposób. W związku z tym i mnie. Nie sądzę abyśmy mieli O CZYMKOLWIEK rozmawiać tutaj...Konrad Dynarowicz edytował(a) ten post dnia 12.07.10 o godzinie 23:55 -
Pozwolę sobie zacytować parę słów z mojego artykułu dotyczących trudności i co można dzięki nim osiągnąć:
" Czy napotykając przeszkody i trudności powinieneś być zdenerwowany i zrezygnowany? Choć na początku może tak się wydawać, nie sądzę by był to tak naprawdę najlepszy pomysł. Jeśli zdarzyłoby się wam przeczytać książki na temat mistrzów (nie tylko sztuk walki), przekonalibyście się, że dzięki przeszkodom i nieoczekiwanym trudnościom odkrywali oni wewnątrz siebie nieoczekiwane pokłady siły, które wykorzystywali do pokonania trudności. Na poparcie moich słów, pozwolę sobie zacytować tybetańską przypowieść o królu Gesarze i jego złym wuju Trotungu. Gesar zawdzięczał swoją wielkość podłości Trotunga, jego knowaniom oraz występkom. Stąd pochodzi znane tybetańskie przysłowie: "Gdyby nie knowania Trotunga, Gesar nie zaszedłby tak wysoko"(3). Przeszkody i duże trudności jakie pojawiają się na naszej drodze bez wątpienia można wykorzystać jako źródło ogromnej siły i mocy." -
W 2001 roku akurat napisałem kilka słów na ten temat. Polecam lekturę mojego artykułu
http://www.neikung.info/rozne/68-poszukiwanie-wasnej-d... -
Polecam także ten artykuł, jest w nim wiele wartościowych uwag dla praktyków każdego stylu Taijiquan.Konrad Dynarowicz edytował(a) ten post dnia 07.07.10 o godzinie 14:11
-
Konrad Dynarowicz:
Jarosław Jodzis:
Dlaczego praktykujemy ? Co nas przyciaga do taijiquan ?
Dlaczego jedni wybierają tego nauczyciela inni innego?
To ciekawe pytania i warto aby temat był troche powazniej potraktowany.
Był to logiczny ciąg zdarzeń, jedno prowadzące do drugiego. I zgadzam się z Jarkiem, że czasem zdarzają się sploty okoliczności uniemożliwiające kontakt z Mistrzem, ale jak się bardzo chce to prędzej czy później to się udaje.
Howard opowiadał mi jak szukał dłuższy czas Mistrza po całych Chinach(ciągle obaj się mijali), po to by w pewnym momencie ku swemu zaskoczeniu, spotkać Mistrza w swoim rodzinnym mieście Sydney, do którego Mistrz się przeniósł na początku lat 90-tych czy przełomu 80/90(nie pamiętam dokładnie).
Prawie dosłownie Mistrz zapukał do jego drzwi.Konrad Dynarowicz edytował(a) ten post dnia 05.07.10 o godzinie 12:01 -
Jarosław Jodzis:
Dlaczego praktykujemy ? Co nas przyciaga do taijiquan ?
Dlaczego jedni wybierają tego nauczyciela inni innego?
To ciekawe pytania i warto aby temat był troche powazniej potraktowany.
Dokładnie, pamiętam jak kiedyś dawano temu (bodajże w roku 1992 czy 1993) byłem na warsztatach z Howardem Choy ucząc się formy 38-ruchowej stylu Chen Taijiquan. Howard uczył się u Mistrza do którego dotarł po dużych trudach (opowiadał jak to się działo). Oglądając potem film na wideo z mistrzem wykonującym xinjia yilu, pomyśleliśmy z kolegą, który ćwiczył wtedy ze mną taiji: " przecież to niemożliwe, żeby dostać się do Mistrza i uczyć się u niego". Minęło z siedem, osiem lat od tego czasu i Mistrz pojawił się w Polsce. Tak, że dla mnie był to logiczny ciąg zdarzeń, jedno prowadzące do drugiego.