Wypowiedzi
-
Bartosz S.:
zaś Waszą jeszcze bardziej ulubioną taktyką erystyczną w odpowiedzi na drobne akty 'podrażniania przesądu' jest ta najprostsza - ad personam.
Wybacz, że się nie zgodzę, z Twoją tezą.... Jeśli już dajesz taką tezę, wskaż dokładnie gdzie to (na przykładach) zostało dokonane. Inaczej będą to tylko słowa, słowa słowa lecące na wiatr... -
Tomasz Nowakowski:
W stylu Yang fajing jest emisją wewnętrznej siły i nie wykonuje się go na pokaz. Dlatego też, nie ma ono widowiskowego charakteru.
Ciekawe w jakim stylu ma....
Fajing w stylu Yang jest normalnym elementem treningu, ale nie na początkującym poziomie. Dlatego może nigdy się z nim nie spotkałeś.
Ciekawe od jakiego okresu jest to normalny element treningu... -
Jak masz wątpliwości jak wyglądają techniki ChXW możesz sprawdzić to w rzeczywistości, nie musisz nawet jechać do Chin.
-
Odpowiedź była dana tylko kwestia przyjęcia jej przez Ciebie.
Ja zawsze otrzymując odpowiedź, zadaję sam sobie pytanie, "a może jednak się ja mylę", analizuje problem i w ten sposób pogłębiam swoje zrozumienie, nawet pomimo tego, że później zupełnie nie zgadzam się z moim oponentem.
A jeśli chodzi o efekty to ostatnio pojawiło się dużo fajnych filmów rodem z Hollywood, efekty są naprawdę fajne i dobrze się je ogląda po powrocie np z treningu. Ale to już inny matrix... -
Bartosz S.:
Moim skromnym zdaniem na tym filmie Chen Xiaowang całkiem mocno lata - mam wrażenie, że czasami nie daje rady zaabsorbować siły i idzie mu ona w mingmen.Nie widzę też sensu tego rodzaju treningu jak na tym filmie. Co komu da zakorzenienie, jeśli przyjmie miażdżący cios na korpus?
Przecież to nie był trening, tylko spotkanie dwóch ludzi ćwiczących sztuki walki. A co do opinii co i jak, to ja wolałbym widzieć mimo wszystko to na żywo (film to zawsze film) i znać formułę spotkania. Obawiam się, że to co mówi Andrzej w kontekście tego co napisał Jarek jeśli chodzi o relacje ChXW, może mieć sens, słowa brzmiące tak samo o innej intonacji, wymawiane szybko mogą być zrozumiane inaczej. I stąd na filmiku widzimy rezultat. -
Dlaczego ChXW miałby się "bawić z przeciwnikiem"? Znając Mistrza, to nie w jego stylu. Po co miałby to robić? Wtedy jego przeciwnik straciłby twarz a nie o to chodziło ChXW.
-
Zgadzam się, że Mistrz postąpił wyjątkowo rozsądnie, nie było sensu działać w tej sytuacji w brutalny sposób. Sądzę, że jego oponent był mu wdzięczny za zachowanie twarzy.
-
Jak to słusznie napisał Jarek każdy widzi jak może i jest w stanie zobaczyć. Co do wyboru filmiku Andrzej wybrał układ gdzie jest przede wszystkim neutralizacja i emisja siły na bardzo krótkim dystansie dla początkujących w ogóle nie do zauważenia i zrozumienia co się dzieje. Dlatego też Andrzej słusznie skonstatował, że "na zaawansowanym poziomie i w sytuacji różnej od modelowej rzeczy wyglądają czasem całkiem inaczej od tego co robią początkujący".
W sieci jest troszeczkę filmów z Chen Xiaowangiem, zachęcam do samodzielnego szukania. A jak nie, to zachęcam do zobaczenia Mistrza chociażby na warsztatach w Myślenicach. Warto też zobaczyć jak robi to młodsze pokolenie czyli Chen Ziqiang(najstarszy syn Chen Xiaoxinga, brata Chen Xiaowanga), będzie akurat w Warszawie w maju kilka dni. -
A jak Ty sądzisz Andrzeju?
-
Bartosz S.:
Co do synchronizacji oddechu z ciałem, staje się to niezwykle istotne przy fa jing. W ILC stosujemy w fa jing oddech skondensowany, w odróżnieniu od zwykłego oddechu odwrotnego, stosowanego w wielu szkołach Taiji.
Czy mógłbyś wytłumaczyć, co rozumiesz pod terminem "oddech skondensowany"? -
Andrzej Kalisz:
taka na początku XX wieku była moda, żeby na siłę wtłaczać to co się naturalnie rozwijało w starożytne schematy, żeby zrobić wrażenie "że teoria jest taka super zaawansowana". Oczywiście było to jedną z reakcji na zderzenie z nauką zachodnią - udowodnić "że my Chińczycy" też mamy zaawansowaną naukę. No a efekt, czasem humorystyczny, czasem tragiczny.
Moda wynikająca z przemian kulturowych i społecznych, wraz z dotarciem zachodniej techniki docierały i zachodnie idee. Jedni podejmowali je inni wprost przeciwnie chcieli pokazać jak napisał Andrzej że my Chińczycy" też mamy zaawansowaną naukę. Zresztą proces ten rozpoczął się o wiele wcześniej, w wieku XIX. A wiek XIX w Chinach to nie tylko dotarcie zachodniej techniki i idei, to także okres rebelii i kryzysu państwa, a więc i takie czynniki wpływały na przemiany, także i sztuk walki. -
W takim razie dotyczyło to nie tylko Taijiquan, choć tu jest to dla nas najbardziej widoczne. Czy są w takim razie style, które nie zostały dotknięte tym procesem, czy wszystkie w mniejszym czy większym stopniu im ulegały.
-
Jeśli jest podejrzenie, że 5 kroków może zaczynać się od Wu Yuxianga, to następne pytanie o celowość tego działania...
-
Wiem, że nie powiedziałeś. Napisałem tak bo widzę, że od Ciebie nie doczekam się odpowiedzi, wolisz pisać posty na poboczne tematy. I bardziej pociągają Ciebie roztrząsania dotyczące własnej tożsamości. Ale z tym musisz sam dać sobie radę.
-
Witam Tomaszu, czyli nie zgadzasz się z moją tezą, iż jest to kwestia poziomu umiejętności.
Miło, że mnie zapraszasz na przyjacielską wymianę umiejętności ale czynisz to po raz pierwszy osobiście do mnie, wcześniej tego nie czyniłeś.
Co do wycieczek osobistych jeśli porzucisz rzeczone wycieczki oraz mentorski ton swoich wypowiedzi, to z mojej strony nie ma problemu, ja tylko działam jak w pchających dłoniach - akcja-reakcja. Nic więcej, nic mniej. -
Andrzej Kalisz:
Więc ja np. cieszę się, że są pasjonaci, którzy tego typu rzeczy poznają, żeby wydobyć ich sens - i ewentualnie stworzyć na tej podstawie nowe, bardziej odpowiednie do popularyzacji metody. Natomiast wcale nie sądzę, że dobrze byłoby, gdyby te metody, w swojej klasycznej formie stały się przesadnie masowe.
Tez nie jestem za masowością, to nie byłoby za bardzo wskazane z wielu powodów.
Chyba lepiej osobom w wieku średnim i starszym polecić zajęcia specjalnie dla nich prowadzone w niektórych fitness klubach...
Tak, to jest rozsądna alternatywa.
Także tzw. wewnętrzne sztuki walki są moim zdaniem bardziej godne polecenia, choćby przez to, że przez odniesienie do "rzeczy przyziemnych", typu generowanie i przekazywanie siły, relacje sił, związek świadomości z mechaniką ciała, łatwiej jest uniknąć pogrążenia się w fantazyjne spekulacje na temat klasycznych chińskich koncepcji.
Tak, choć fantaści zdarzają się wszędzie, to jest tu łatwiej tego uniknąć... zgadzam się. -
Niestety smutne to, ale mówimy JEDYNIE o faktach i praktyce.
To wszystko co opisał Andrzej sam przerabiałem przez wiele lat.
Jak KTOŚ NIE WIERZY to radzę spróbować "wejść w skórę organizatora" i spróbować SAMEMU zorganizować np niekoniecznie treningi, ale np cykl warsztatów (z kim to już samemu trzeba wybrać) przez co najmniej rok.
Co do oczekiwań taniości sam wiele razy słyszałem "To za tajczi się płaci?" (JAK MOŻNA) i wielkie oburzenie i brak zrozumienia, że sala nie jest przecież za darmo. A na mrozie nikt ćwiczyć nie będzie przecież w zimie.
Co do "poważnego zainteresowania" moje obserwacje są tożsame. Ba, miałem kiedyś uczennicę, która powiedziała z wielką afektacją: "Będę ćwiczyła to całe życie" i... po miesiącu już nie chodziła na zajęcia.
I na koniec zgadzam się z Andrzejem, że uczenie się pełnego systemu, z wieloma różnymi możliwościami jest bardziej nośne i tu rzeczywiście zdarzają się osoby ćwiczące długi okres czasu. -
Szanowny Panie Tomaszu, bądź łaskawy czytać łaskawy czytać to co ja piszę. Staram się pisać niewiele aby Twoja percepcja nie była niczym zmącona, ale bez rezultatu. Nawet nie odniosłeś się do mojej tezy, tylko opisywałeś siebie przez kilkanaście zdań. To miło, że ciągle piszesz w stylu ja, ja, ja, ale nie posuwa to rozmowy do przodu. Jeśli rozmawiasz ze mną nierób wycieczek osobistych do Jarka, rozmawiasz ze mną a nie z innymi osobami.
Napisałem że,....cytat: "Niestety to nie tak, to co opisujesz w ostatnim zdaniu, to nie kwestia stylu ale tak naprawdę poziomu umiejętności ćwiczącego."
Zainteresowała Ciebie druga część mojej wypowiedzi a nie istota tego co napisałem, tuszę więc, że nie zrozumiałeś tego co napisałem w pierwszym zdaniu. -
Tomasz Nowakowski:
Konrad Dynarowicz:
Konrad Dynarowicz:
Tomasz Nowakowski:
Jednocześnie jest też ważne w późniejszym etapie wewnętrznej pracy z formą (nei kung) kiedy, będziesz pracował nad tak zwanymi jin lu (ścieżkami prowadzenia energii lub inaczej wewnętrznej siły) jest to w stylu Yang odpowiednik pracy z ruchem spiralnym akcentowanym w stylu Chen.
Żeby praca z jin lu przebiegala prawidłowo najpierw trzeba wypracować prawidlową strukurę równowagi w ciele i umiejętność zachowania tej rownowagi w każdej zmianie ruchu. Bez względu na sytuację, tempo ruchu, stress, nacisk partnera w tuishou lub ta lu itp.
Czy mógłbym prosić o wyjaśnienie co rozumiesz pod słowem "jin lu" ? I co oznacza "odpowiednik pracy z ruchem spiralnym" ?
Dziękuję uprzejmie za odpowiedź na pierwsze pytanie co oznacza wg Ciebie termin "jin lu" i jakie ma to wg Ciebie implikacje.
Natomiast nie odpowiedziałeś na pytanie co wg Ciebie użyty zwrot "odpowiednik pracy z ruchem spiralnym. Aby było jasne o co mi chodzi, tu cytat: "... jest to w stylu Yang odpowiednik pracy z ruchem spiralnym akcentowanym w stylu Chen".
Pisałem również o ruchu spiralnym. W stylu Yang ruch spiralny jest efektem prawidłowej realizacji zasady pustki i pełności w postaci dobrze koordynowanych przemian pustki pełności (yin yang) w dziewięciu grupach stawów (dziewięć małych niebios) i połączeniach między nimi. Żeby powstał całościowy ruch spiralny zasada pustki i pełności nie może być realizowana w oderwaniu od innych zasad. Na przykład, od zasad związanych z budowaniem prawidłowej zrównoważonej struktury, zakorzenienia i przede wszystkim zasad związanych z koordynacją i sposobem prowadzenia energii ruchu. Takich jak ruch z talii ( z tan tien), jedność wewnetrznego i zewnętrznego, jedność góry i dołu itp.
Praktycznie można powiedzieć, że ruch spiralny w stylu Yang jest rezultatem połączenia w całość działania wszystkich stawów i talii oraz połączenia w całość realizacji najważniejszych zasad.Ruch spiralny w stylu Yang ma też bardziej wewnętrzny charakter niż stylu Chen. Przez wewnętrzny rozumiem tutaj bardziej ześrodkowany, mniej eksponowany na zewnątrz niż w stylu Chen.
Niestety to nie tak, to co opisujesz w ostatnim zdaniu, to nie kwestia stylu ale tak naprawdę poziomu umiejętności ćwiczącego. Nie patrz tylko na zewnętrzny obraz, patrz na to co jest istotą.
Taijiquan, jego zasady, są jednakie, niezależnie od nazwy stylu. Mówienie my wy oni niekoniecznie poprowadzi Ciebie do głębszego zrozumienia tego co ćwiczysz.
Nie używam w tym wypadku określenia wewnętrzny w znaczeniu wewnętrznej pracy Nei kung (neigong). To znaczy nie chę przez to powiedzieć, że w stylu Chen takiej pracy nie ma.
Dziękuje za to, że stwierdzasz, że istnieje "praca wewnętrzna" w stylu Chen. To bardzo miło z Twojej strony. I duża zmiana z stosunku do poprzednich wypowiedzi, co stwierdzam z zadowoleniem. Po drugie, niezależnie od tego czy zgadzam się z Twoimi wypowiedziami czy nie, zauważam bezstronnie, że zaczynasz pisać w coraz bardziej zwięzły sposób.
Pozdrawiam i życzę ćwiczenia z coraz większym zrozumieniem.
Pozdrawiam,
Tomasz Nowakowski -
Wiesz, ukryć się za ekranem monitora jest bardzo łatwo, podejrzewam, że zamiast sparingu byłoby raczej pójście na piwo..