Katarzyna Murawska - Jamroziak
MURAWSKA TRAINING - Właścicielka, Trenerka psychologii biznesu, Coach
Wypowiedzi
-
tekst dostępny na stronie http://archiwum.ratujtybet.org/Tybet/Nostalgia_we_wspo...
-
Nostalgia we współczesnej poezji tybetańskiej - Tsering Wangmo Dhompa
Jako pisarze tybetańscy urodzeni na obczyźnie borykamy się ze świadomością, że nie mamy własnych wspomnień o Tybecie, a wspomnienia, na których opieramy swą twórczość, w rzeczywistości należą do kogoś innego. Dorastaliśmy przysłuchując się tęsknym westchnieniom naszych rodziców za „błękitem letnich łubinów w Kham” i „słodkim mlekiem i masłem.” Za każdym razem, kiedy spotykały ich jakieś trudności, nasi rodzice wzdychali za domem, który przyszło im opuścić. Możliwe, że kiedy opuszczali Tybet, wyobrażali sobie, że emigracja nie potrwa długo. A może uznali, że lojalność wobec ojczyzny wymaga od nich upiększenia i nadania idyllicznego charakteru wszystkim chwilom spędzonym w Tybecie? Nie wiemy, która z wymienionych przyczyn jest prawdziwa; wiemy jednak, że język i zachowanie naszych rodziców w dużej mierze na nas wpłynęły. Nostalgia w naszych doświadczeniach ma zabarwienie polityczne. Nostalgia jest stale powracającym elementem współczesnej poetyki tybetańskiej na uchodźstwie.
Poezja świecka jest relatywnie nowa dla Tybetańczyków. Jesteśmy pierwszym pokoleniem urodzonym na obczyźnie, które opisuje doświadczenia Tybetańczyków mieszkających poza granicami Tybetu. Postanowiliśmy pisać w języku angielskim. Pokładamy zaufanie w języku tak bardzo różniącym się od naszego języka ojczystego, aby szerszej publiczności opowiedzieć o utracie naszego kraju i jego stałej nieobecności w naszym życiu. To skomplikowany kompromis, z którego wyrastają równie skomplikowane pytania: musimy zastanowić się nad tym, do kogo adresujemy nasze utwory i kto je czyta?
Patos życia na uchodźstwie kładzie nacisk na element utraty lepszego świata. W licznych pismach Tybet jest przedstawiony w sposób bardzo romantyczny: wiele prac autorów tybetańskich i zagranicznych przedstawia Tybet jako utracona utopię. Jako Tybetańczycy, sami nie jesteśmy w stanie obiektywnie ocenić kondycji emigracji; nie potrafimy ocenić w sposób czysto racjonalny stanu oddzielenia od ojczyzny oraz sytuacji fizycznej i emocjonalnej uchodźców.
Wydaje mi się, że większość poetów, których prace zawarto w nowej antologii „Muses in Exile"/ „Muzy na wychodźstwie”, wydanej przez Bhuchung D. Sonam'a, nigdy nie była w Tybecie. Próba samodzielnego zdefiniowania znaczenia słowa „dom” stanowi dla nas spory problem, ponieważ przejęliśmy wizję kraju i domu przedstawioną nam przez naszych przodków i rodziców. Tybet traktujemy z szacunkiem, mówiąc o nim używany elegijnego tonu zarezerwowanego dla ludzi i miejsc bezpowrotnie straconych. Obecność rozpaczy i zwątpienia w utworach jest elementem przejściowym, zadaniem którego jest zwrócenie świadomości czytelnika na tematy związane z teraźniejszością, polityką i polityczna opozycją. Zbieżność wymienionych elmentów czyni taki sposób pisania aktywnym i współczesnym. Taki sposób pisania nadaje przedstawionym problemom powagi. Na dodatek ten sposób pisania skłania Tybetańczyków rozsianych po świecie do zadania sobie pytania: „czy kiedykolwiek uda sie nam wrócić do domu?”
Zadaję sobie pytanie, czy moja opinia nie jest wyrazem błędnej interpretacji konfliktów obecnych w utworach? Zastanawiam sie, czy moje własne ambiwalentne nastawienie nie wpływa na sposób interpretacji utworów, w których nostalgiczne obrazy mieszają się z rzeczywistymi…
Poezja ma ten przywilej, że może bezpośrednio zgłębiać i wywierać wpływ na zagadnienia związane z tożsamością. Poezja pozwala na jednoznaczne deklaracje: stąd pochodzę i tam mogę powrócić. Wszyscy współcześni Tybetańczycy zmagają się z problemem tożsamości: ktoś może mieszkać w Indiach i przejąć obyczaje tego kraju, a w głębi serca pozostać Tybetańczykiem. Wielu młodych Tybetańczyków, zanim odpowiedzą na pytanie: co oznacza dla nich termin „dom,” mówi na wstępie, że ich prawdziwy dom znajduje się w Tybecie, a ich życie w Nepalu czy Indiach może w najlepszym razie uchodzić za namiastkę domu. Oni są i czują się uchodźcami; świadomość uchodźcy pozwala im zachować łączność z Tybetem – tym prawdziwym, i tym wyimaginowanym. Świadomość bycia na emigracji zapewnia im powód do tęsknoty, którą przesycona jest większa część współczesnych utworów poetyckich. W wierszu Tenzina Tsundue „The Tibetan in Mumbai” /"Tybetańczyk w Bombaju”, ulice Bombaju zyskują status „innego”, w twarzy którego uchodźca odnajduje siebie jako istotę nie posiadającą głosu. Uchodźca nie jest obywatelem Indii, nikt też nie domyśla się, że pochodzi on właśnie z Tybetu. Mimo, że zna język kraju, w którym przyszło mu żyć, to brak mu odpowiedniego akcentu. Inni ludzie uważają go, o ironio!, za Chińczyka lub Nepalczyka… Uchodźca staje się kimś innym zarówno dla tych, którzy go otaczają, jak i dla samego siebie. W potrójny sposób zostaje odsunięty od swojej prawdziwej tożsamości, od tego, kim jest naprawdę. Staje się on historyczno-polityczną postacią pochłoniętą przez obcy kraj i obcy język.
Od tego momentu tekst staje się nieustanną próbą negocjacji. Jak można osiągnąć kompromis pomiędzy stanowiskiem języka i filozofii przemijania a niewzruszoną bryłą wspomnień? To niezwykle ekscytujący, ale zarazem smutny i zawikłany początek odkrywania własnej tożsamości. Wolność, jaką gwarantuje poezja, pozwala nam na ekspresję nadziei na to, że kiedyś Tybetańczycy zostaną uwolnieni spod kontroli Chin. Sytuacja polityczna nie pozwala nam na realny powrót do Tybetu. Wiele wierszy zawartych w antologii traktuje teraźniejszość jako proces, który pozwoli nam na powrót do przeszłości – do Tybetu, do którego tęsknimy. Tsundue pisze:
Jestem Tybetańczykiem
nie pochodzącym z Tybetu.
Nigdy tam nie byłem.
A jednak marzę
aby tam umrzeć.
W życiu każdego Tybetańczyka nadchodzi moment, w którym zaczyna od myśleć w podobny sposób. Utrata Tybetu odczuwana jest bardziej boleśnie niż doświadczenia życia na emigracji. Jest to niezwykle przejmujące przeciwstawienie doświadczenia i nostalgii. W swoim wierszu „Exile"/ „Uchodźstwo” K. Dhondup pisze:
… uchodźstwo
jest wspomnieniem ukochanej
krwawiącej gdzieś daleko
za wysokimi górami
Ukochana nie ma twarzy, a mimo to nie umiemy jej zapomnieć. Zapomnienie oznaczałoby utratę naszej tybetańskiej tożsamości.
Ciężar związany z wstępnym odnalezieniem siebie jest początkiem trudnej drogi. Cieszy nas, że na nia wątpiliśmy. Zobaczymy dokąd ta droga nas zawiedzie.
Tsering Wangmo Dhompa
Pierwszy zbiór poezji Tsering Wangmo Dhompy „Rules of the House"/ „Zasady domu” wydało wydawnictwo Apogee Press w 2002 roku. Autorka tego zbioru jest finalistką konkursu literackiego Asian American Literary Awards w 2003. Jej najnowsza książka „In the Absent Everday"/ „Nieobecna teraźniejszość” również została wydana przez wydawnictwo Apogee.
Tibetan Bulletin, May-June 2005 Volume 9, Issue 2
Tłum: KW -
Ryszard Mierzejewski:
Pięknie tu, ale mam pytanie, dlaczego pod żadnym utworem nie ma informacji,
kto i z jakiego języka to tłumaczył? Zakładam bowiem, że te utwory nie były pisane po polsku. Przecież w przypadku poezji, tłumacz utworu jest jakby drugim jego autorem. Dziwne, że żadnemu z miłośników tej poezji na tym forum nie przyszło to do głowy.
Pozdrawiam - Ryszard
Ryszard, absolutnie podpisuję się pod tym, ze powinien być podany tłumacz utworu. Tyle, ze teksty, które ja osobiście tu wstawiłam znalazłam w internecie (pochodzą głównie ze strony Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka http://www.hfhrpol.waw.pl/Tybet/ - gdzie niestety nie są podani tłumacze. jeśli ktokolwiek dysponuje informacją na temat tłumaczy - bardzo proszę o jej wstawienie. A przy okazji tu strona, gdzie można znaleźć dużo pięknych i poruszających tekstów, listów, wierszy Tybetańczyków. polecam! http://www.hfhrpol.waw.pl/Tybet/Teksty.php
pozdrawiam Kasia -
Testament
Z więzienia
***
Zostanę w więzieniu
Czy wyjdę
Serce oddaję
Niepodległości Tybetu
Być może mnie zabijecie
Jeśli tak
Tybetańczycy muszą
Zobaczyć moje zwłoki
Trzymacie klucze
Do mojej celi
Lecz ja nadal
Będę walczyć o niepodległość Tybetu
Wielcy przywódcy i nauczyciele Tybetańczyków
Kierowali się zawsze ich dobrem
Chcę by moi uczniowie byli tacy jak ja
I poświęcili życie sprawie swoich rodaków
Autorem „Testamentu” jest jeden z najbardziej znanych tybetańskich więźniów politycznych. -
Pieśni wolności, pieśni zniewolenia
Mniszki z więzienia Drapczi
Kraina śniegów
Kraino śniegów, kraino śniegów
Źródłem szczęścia jest wolność polityczna i religijna
Czerwoni Chińczycy oddzielili nas od rdzennego guru
Buddowie dziesięciu kierunków
Widzą cierpienia Tybetańczyków
Musimy znosić okrucieństwo
Nasz kraj utopiono w morzu łez i krwi
Buddowie dziesięciu kierunków
Usłyszcie słowa prawdy
Z krainy śniegów
Mej ukochanej ojczyzny
Duszą mego kraju jest Tenzin Gjaco, ocean mądrości
Mój rdzenny guru, Jesze Norbu, klejnot, który spełnia życzenia
Tybetańscy bracia
Zjednoczcie się, zjednoczcie
Nadejdzie dzień
Gdy zza chmur wyjdzie słońce
Czerwoni Chińczycy precz ze świętej krainy Tybetu
Wszechwiedzący Dalajlama
Źródło naszej wiary
Musiał opuścić tę krainę radości
Musi żyć na obcej ziemi
Chiny ukradły jego rodzinny kraj
Wtrącili Tybetańczyków do więzień
Choć musimy nosić chińskie szmaty
Czerwonych Chińczyków trzeba przegnać z Tybetu
Odzyskaniu niepodległości
Poświęcimy życie
Choć barbarzyńcy triumfują
Przepędzić czerwonych Chińczyków
Za rok albo dwa
Przepędzić czerwonych Chińczyków
Za rok albo dwa
Choć w Indiach, myślami jest w Tybecie
Czerwony pałac na górskim szczycie
Jest siedzibą wszechwiedzącego
Choć wszechwiedzący przebywa w Indiach
Myślami jest zawsze w Tybecie
Promienny księżyc
Rozświetla świat
Najwyższy i pełen współczucia
Wyzwoli mnie z cierpienia
Najwyższy i pełen współczucia
Wyzwoli mnie z cierpienia
Grad i mróz nie rozdzielą naszych splecionych rąk
Choć Indie są ziemią świętą
Nie tam się urodził
W Lhasie, mieście klejnotów
Rozkwitają tysiące kwiatów
Ni grad, ni burza, ni mróz
Nie rozdzielą naszych splecionych rąk
Tybetańczycy, bracia i siostry
Złóżcie w ofierze dym wonnego jałowca
Ocean wszechwiedzy
Wraca do kraju narodzin
Chwytajcie jedwabne khata
Biegnijmy go powitać
Jego Świątobliwość ojciec narodu
Tybetańskie dzieci w świętej ziemi Indii
Uczcie się dla wolnego Tybetu
Błogosławieństwo Jego Świątobliwości
Przyniesie nam niepodległość
On jest ojcem naszego narodu
Kto jest ojcem naszego narodu?
On jest ojcem naszego narodu
Ludzie krainy śniegów
Trzeba nam walczyć o niepodległość
Niepodległość przyniesie błogosławieństwo Jego Świątobliwości
On jest ojcem naszego narodu
Nasz kraj, Dach Świata, Kraina Religii
Czyj to kraj
Na dachu świata?
To nasza ojczyzna
To kraina religii
Władcą tego kraju
Jest współczujący Awalokiteśwara
Pełen współczucia i dobroci
Stoi na czele ludu tej ziemi
Który miłuje pokój
Który miłuje wolność
Który miłuje wolność
Obyśmy odzyskali spokój i szczęście
Panczen Rinpocze otruty
Mój rdzenny lama Panczen Rinpocze-la
Kiedy żył, wypuszczali więźniów
Barbarzyńcy, czerwoni Chińczycy
Otruli i zabili mego rdzennego guru
Zabili
Żarcie dla świń
Straszne bicie
Bez końca
W więzieniu zatrzymał się czas
Żarcie dla świń
Straszne bicie
Bez końca
W więzieniu zatrzymał się czas
W żelaznym domu, jaskini z kratami
Żelazny dom, jaskinia z kratami
Rodacy za granicą
Cierpimy w więzieniu
Przez czerwonych Chińczyków
Nieszczęsne pokolenie ludu Tybetu
Przyszło nam dziś cierpieć
Choć kiedyś mieliśmy wolność
Odbierzmy naszą wolność i pokój
Dręczącym nas czerwonym Chińczykom
Myślę o tobie
Szczęśliwa kraina śniegów
Rodzinny kraj naszego obrońcy
Łagodny i pełen współczucia lud Tybetu
Jest twoim dzieckiem
Po słodkich pastwiskach wędrują nasze stada
Obrońca jest naszym ojcem
Kiedy myślimy o rodzicach
Myślimy o tobie
Składamy ci w ofierze tę pieśń pamięci
Składamy ci w ofierze tę pieśń pamięci
Nigdy nie stracimy ducha
Śpiewamy pieśń smutku
Śpiewamy ją z Drapczi
Radość i szczęście są wielkie
Niczym nasze ośnieżone góry
Śpiewamy tę pieśń niepodległości
Wczoraj jeszcze kraina Dharmy
Zmieniona dziś w oazę barbarzyństwa
Choć dziś za kratami
Nigdy nie stracimy ducha
Jakież to smutne
Barbarzyńcy triumfują
Zrzućcie niebieskie drelichy
Wstańcie więźniowie Drapczi
Współczucie wszechwiedzącego
Przyniesie Tybetowi pokój
Współczucie wszechwiedzącego
Przyniesie Tybetowi pokój
Oby nikt nigdy tak nie cierpiał
Pieśń smutku w naszych sercach
Śpiewamy ją dla was, bracia, przyjaciele
Smutek tego mroku
Skończy się kiedyś
Głodzą ciała i dusze
Nigdy nie zapomnimy tego bicia
Oby nikt tak nie cierpiał
W niebiańskiej krainie
Krainie śniegów
Krainie wiecznego spokoju i błogosławieństw
Oby zapanował w nim na wieki
Awalokiteśwara Tenzin Gjaco
Widok z więzienia Drapczi
Patrząc w okno Drapczi,
Widzę tylko niebo
I płynące po nim obłoki
Chciałabym, żeby były moimi rodzicami
Uwięzione przyjaciółki
Jesteśmy kwiatami w mieście klejnotów
Grad ni mróz
Nie rozłączy naszych splecionych dłoni
Biała chmura ze wschodu
Nie jest z kamienia
Nadejdzie czas
Gdy zza chmur wyjdzie słońce
Nie bądźcie smutni
Czemu się smucić
Kiedy zachodzi słońce
Wschodzi przecież promienny księżyc
Kiedy zachodzi słońce
Wschodzi przecież promienny księżyc
Dzieci, złóżcie przysięgę niepodległości
Wonny lotos
Więdnie w promieniach słońca
Do kwiatu zlatują się pszczoły
Do jego słodyczy
Do kwiatu zlatują się pszczoły
Do jego słodyczy
Lodowa góra rządu
Topi się w promieniach słońca
Strumyki wody
Tchną życie w pastwiska i turkusowe jeziora
Klejnocie wiecznej nadziei
Ochraniaj nas wszystkich
Dzieci, żarliwe dzieci
Złóżcie przysięgę niepodległości
Pieśń prawdy, prosto z naszych serc
Ku naszym rodzinnym domom
Niech niesie się ta pieśń prawdy
O wietrze, gdybyś tylko wiedział
Zaniósłbyś tę pieśń do naszych domów
O rodzice z tego żywota
Nie smućcie się
Nadejdzie czas
Ponownego spotkania
Do naszych rodzinnych domów
Ślemy ten krótki list prosto z serca
Wysyłamy go
Ku pocieszeniu
O rodzice z tego żywota
Nie smućcie się
Nadejdzie czas
Gdy znów będziemy razem
*** Przekład TIN; podziękowania dla Ceringa Szakji, Joudon Lhamo, Tenzina Gelka i Ceringa Dhundupa -
Lhaskie noce
Oser
O lhaskie noce jak ze snu!
Ten lotos mógł w ogóle nie rozkwitnąć
Przecież kieliszki pękają czasem w palcach
Są jednak ludzie, garstka - kto pobłogosławił
ich takim duchem? - którym uczta włóczęgów
Zdaje się rajem dobrowolnego wygnania.
I nawet jeśli zdarza się im płakać (niedostrzegalnie)
To tylko za bliskimi, których nie mogli zatrzymać.
O lhaskie noce bólu!
Ten drozd mógł nigdy nie zaśpiewać
A i suknię zbruka czasem kurz
Są jednak ludzie, całkiem sporo - kto roznosi
tę zarazę? - dla których promienny, uciekający czas
Jest tylko kałużą do topienia napuszonego ja.
Kuszące słodko niezliczone złudy
Nie zwabią tu wcielenia najbliższego.
O lhaskie noce jedyne!
Ta miłość nigdy nie przeminie
A strużki krwi powoli się mieszają
Jest jednak człowiek, bodaj jeden tylko - skąd
ten blask gromu? - co każe dusznemu losowi
Zmienić się w zwiastun pojednania.
W nieskończonym kole śmierci i narodzin
Marzę, byś zawsze był mi bliski! -
Panczenlama
Oser
Jeśli czas może być lekarstwem na kłamstwo
Dziesięć lat to za dużo czy zbyt mało?
Dziecko wyrasta na zdolnego młodzieńca
I jak papuga mamrocze wyuczone słowa
Zanosząc błagania do Pana Względów.
A gdzie jest ten drugi chłopiec?
Z blizną na nadgarstku
Odziedziczoną po poprzedniku
Który przez dziesięć lat
Siedział zakuty w pekińskim lochu.
Czy dziś to nieświadome dziecko
Nosi nowe sińce i rany?
Jeśli ciemność ma dziewięć kręgów
W który go strącono?
Jeżeli światłość ma ich także dziewięć
Ku któremu szybuje?
Może być w każdym kręgu i mroku, i światłości
Tu tonąc, tam wstępując.
Gong Juesong! W tym odwróconym świeci
Te same cierpienia
Powracają do Panczenlamy.
Pekin, 12 października 2005 roku -
Grudzień
Oser
1.
W lesie zamieszkały dwa ptaszki
Słuchajcie, obmierzłe kłamstwo dławi niebo
Powiada: Tybet, Tybet jest szczęśliwy
Szalona gniewem nie chce pościć
Rzucone na ziemię zakonne szaty zmieniają kolor
Mówią: Żeby ratować życie
Ale tylko to życie!
Wrze krew, wrze krew
Kto tak głośno płacze w życiu, co nadejdzie?
2.
Czarne chmury! Zgroza!
Tak właśnie wtedy pomyślałam
I od razu wiedziałam, że ta chwila ciszy
Będzie trwała wieczność
Milionie stężałych twarzy
Otwórzcie, proszę, wrota serc
Tego w najbardziej bordowej szacie
Złożono w ofierze
Bowiem drzewo życia jest wiecznie zielone
A umysł to umysł
3.
Jeszcze większa tragedia
Las nigdy tak wcześniej nie umierał
Przerażeni ludzie milczą
Z dłońmi złożonymi jak do modlitwy
Rozłączeni życie po życiu
Żeby zapełnić brzuchy sępów i psów
Sznurze bezkształtnych paciorków różańca
Kto ma prawo po ciebie sięgnąć
W tym brudnym świecie śmierci?
Lhasa, grudzień 1995 roku -
Ten wrzesień
Oser
Mamy sezon na owoce
Chciałam się przebrać do ogródka
Wyobrażając sobie, że gdy tylko księżyc
Osiągnie pełnię, pośrodku tonącego w zieleni i ciszy
Bajkowego sadu zakołysze się ten mój, jedyny
Na którejś z najwyższych gałęzi.
Kłopot bogactwa: którego mam pragnąć?
Jestem kapryśna
Niemłoda, nie taka już świeża
Ale wciąż daję się ponosić emocjom
I mamić złudzeniom
Tym razem jest ono takie prawdziwe
Pragnę go całą sobą
Przyniosę wszystko, co trzeba
Pędzę, lekkomyślnie śpiewając
Zarazek w powietrzu
Genialny pisarz, którego wielbię, jest chory, umiera
Nawet pełen czystej wody, mój wiklinowy koszyk
Nie ukołysze tego ostatniego nasionka miłości
Lepiej chyba wziąć motykę
Ale jak mają puszczać pędy
Lecznicze zioła, które już wymarły?
Owoc ciągle czeka, odprawiając niegodziwych łotrów
Wszystko tu spowija beznadzieja
Niemniej to tylko ogród wyobraźni
Jak skończy się wrzesień, wszystko będzie dobrze?
Oser (chiń. Weise) urodziła się w Lhasie w 1966 roku. Pisze po chińsku i mieszka w ChRL. We wrześniu 2003 roku jej książka „Zapiski z Tybetu" (chiń. Xizang Biji) znalazła się na indeksie. Władze uznały, że jest „szkodliwa" i zawiera „nieodpowiedzialne" wzmianki o Dalajlamie i Karmapie, który w 2000 roku uciekł do Indii. Oser zmuszono do poddania się samokrytyce - za odmowę ukarano ją usunięciem z pracy, odbierając jej jedyne źródło utrzymania, świadczenia zdrowotne i emerytalne oraz mieszkanie. Dzięki internetowi stała się jednym z nielicznych, niezależnych rzeczników sprawy Tybetu w Chinach.
China Rights Forum, nr 4, 2006. 1 września 1965 roku władze chińskie proklamowały Tybetański Region Autonomiczny. -
Wrzesień
Namlo Jak
We wrześniu zasady gry stały się jasne.
We wrześniu czuło się ich chłód już w kościach.
Ktoś westchnął głęboko, ale bezgłośnie,
I nikt nie poważył się strącić ze stołu rozdanych kart.
Wypłakuję się wiecznie zielonym łąkom
W bezsennym namiocie między górami a równiną.
Przez wiatr i deszcz idą zjawy,
Kto każe mi wyć, żałośnie, bez końca?
Tęsknię za dziećmi, z którymi bawiłem się w domu,
Tam mówiło się prawdę i grało uczciwie.
Oddajcie mi czyste źródło, mgłę o poranku
I wreszcie lata żłobiące czoło.
Wrześniu, byłeś oddechem pana śmierci
Czy może aniołem, co chciał mnie obudzić? -
Tybet już nie milczy
Namlo Jak
Ty i twoje urocze strofy, Żabo w Studni,
Z innego miejsca i epoki dogorywających Qingów.
Nawet gdy jestem zacięty i wściekły,
Twe anielskie wizyty
Wprawiają mnie w drżenie po czubki włosów.
Kiedy czasem odzywa się ośnieżona góra,
Mówi o męczarniach, które ciągle ogląda,
I toczy rzekę azjatyckich łez.
To ciągle ten sam stary wiatr,
Tyle że teraz w Lhasie łopocą na nim czerwone sztandary.
Powiadają, że ze strachu
Przed pięćdziesięcioyuanową grzywną.
Grzbiet wołu, jak już wspominałem,
Był nam kolebką.
Jednak odkąd z niego spadliśmy,
Trzeba płacić garść yuanów za wejście do Potali.
Z czasem starocie najwyraźniej drożeją,
Być może niedługo w stołecznym zoo
Wystawią kubek Dongsaia.
Dalej! Choć w więzieniu nie spotkasz Buddy,
Możesz smakować elegancję Jego Wysokości Pana Śmierci
I zwiedzać najgłębsze otchłanie ludzkiego serca.
Ty i twoje urocze strofy, Żabo w Studni,
Z innego miejsca i epoki dogorywających Qingów,
W przestrzeni i czasie przeobrażonych w Sieć
Jesteście na oczach wszystkich.
Ale Tybet już nie milczy.
Dhasa w północnych Indiach
31 stycznia 2006
Żaba w Studni - pseudonim znanej chińskiej pisarki emigracyjnej
Dongsai - pseudonim literacki Namlo Jaka
Dhasa - od Lhasa, popularna nazwa Dharamsali -
Przez to życzenie
W wigilię pierwszego procesu, więzienie Terlinkha, 28 lipca 1994
Namlo Jak
Skąpany w słońcu
Mój wiersz lśni w oddali,
A to, co wzbiera w sercu,
Kryje się głęboko w chmurach.
Słońce zachodzi i powoli wstaje, tylko
Dlaczego nie mogę sobie przypomnieć dzieciństwa?
Ruinę Śnieżnej Góry chłoszcze wiatr i deszcz.
Śnieg jest wciąż głęboki, wichry dzikie.
Kiedy tak szukam siebie i swego poświęcenia,
Przed oczami przepływa mi czasem
Błękitne niebo wielkości dłoni.
Moje ciało i serce nie rozdzieliły się chyba
Na ścieżce ofiary.
To ukryty, to skrywający
Z przestrzeni wyłania się księżyc
Niczym ta, co postawiła kropkę moim miłosnym listom.
Takie czasy. Król Piekieł dosiada Pana Czasu,
A wiara i postanowienie dawno odjechały
Ślizgać się po Mlecznej Drodze i smakować nieskalane wiersze.
Namlo Jak pochodzi z regionu Amdo, który przyłączono do chińskiej prowincji Qinghai. Po ukończeniu studiów podjął pracę w lokalnym Departamencie Oświaty. W 1993 roku aresztowano go (wraz z dwoma kolegami) i skazano za „prowadzenie działalności szpiegowskiej" oraz „założenie organizacji kontrrewolucyjnej". Wśród „wykradzionych" - zdaniem sądu - „tajemnic państwowych" były chińskie roczniki statystyczne. Namlo Jak odbywał karę w czterech różnych więzieniach. Wiersze pisał na pudełkach po papierosach przeszmuglowanym do celi wkładem do długopisu. Zwolniono go w listopadzie 1997 roku. Dwa lata później uciekł z Tybetu. -
Noc płonącego śniegu
Namlo Jak
W naszych sercach
Ogień pożera wirujące płatki.
Płomień gdera na śnieg,
Ale i mruczy kołysankę.
Gdyby mgł się tu narodzić wielki syn poezji,
A dusza słonych łez wsączyć w moje trzewia,
Wywrzeszczałbym wam legendę o ogniu i śniegu.
Gdy ziąb i upał czeszą mi zawszoną kurtkę,
Powtarzam modlitwy przegranej wojny
Z latem, zimą, latem, zimą.
Pod pogardliwymi gwiazdami
I głupio uśmiechniętym księżycem
Brnę w upór samotności.
Kiedy noc przemyje mi oczy,
Mamże iść między słabych duchem
Słuchać ich mamrotów?
„Ciągle pada" - rzuca wtedy ogień.
„Wciąż się pali" - odpierają zaraz płatki.
Przekomarzaniom wtóruje drwiący śmiech nocy.
Podobnie, pstryk, działają ludzkie umysły,
Poezja zaś dręczy jak niemowlę.
Czy jego płacz zdoła zdmuchnąć śnieg,
Który spłonął tej nocy? -
Idzie zima
24 października 1993 roku, areszt śledczy Ping’an, Qinghai
Namlo Jak
Przyszła zima i wszystko odchodzi z jej dreszczem.
Wiatr rozwiewa i odbiera wolę kwiatom.
Pszczoły z dalekiego strwożonego nieba
Wpadają w szczelinę, która otwarła się między niebem a ziemią.
Płaczą samotne góry
Pokryte migocącym śniegiem.
Zawsze przychodzi ta chwila,
Gdy Kraina Śniegu drży pod nocnym niebem.
Lodowaty wiatr i kopyta dzikich bestii
Gną karki łąk i lasów ku wschodowi.
Tylko tam, na skraju przepaści
Tylko sosny puszczają zielone pędy.
Namlo Jak pochodzi z regionu Amdo, który przyłączono do chińskiej prowincji Qinghai. Po ukończeniu studiów podjął pracę w lokalnym Departamencie Oświaty. W 1993 roku aresztowano go (wraz z dwoma kolegami) i skazano za „prowadzenie działalności szpiegowskiej” oraz „założenie organizacji kontrrewolucyjnej”. Wśród „wykradzionych” – zdaniem sądu – „tajemnic państwowych” były chińskie roczniki statystyczne. Namlo Jak odbywał karę w czterech różnych więzieniach. Wiersze pisał na pudełkach po papierosach przeszmuglowanym do celi wkładem do długopisu. Zwolniono go w listopadzie 1997 roku. Dwa lata później uciekł z Tybetu. -
Charakter, który należy odrzucić
Horcang Dzigme
Ściana gniewu między rodzicami a dziećmi
Przyjaciel skarży przyjaciela
Sąsiedzkie kłótnie z prawa i lewa:
Nie tak wygląda tradycyjny tybetański szacunek
Zatrzęsienie plemiennych herosów
Nabrzmiewają im żyły o snopek
Złożą się na ołtarzu sporu o miedzę:
Nie tak wygląda tradycyjna tybetańska duma
Labrang i Rebkong spotykają się bez uśmiechu
U i Cang różnią się jak wschód i zachód
Każdy region interesuje się tylko sobą:
Nie tak wygląda tybetańskie myślenie o wspólnej sprawie
W każdym klasztorze stado inkarnowanych lamów
Wokół każdego ocean służących
Który pęcznieje z dnia na dzień:
Nie tak wygląda tybetańskie zawieranie przyjaźni
Większość lamów lubi chińskie srebro
Większość gesze lubi napuszone tytuły
Większość mnichów lubi zawistne plotki:
Nie tak wygląda tybetańskie powołanie
Kłótnie o wyższość Starych nad Nowymi kończą się konfliktem
Chcą mahamudry czy dzogczen – widać tylko głupotę
Cztery tradycje mają się za wrogów:
Nie tak okazuje się szacunek naukom
Wysokie inkarnacje służą Chinom
Wyświęceni mnisi jadą do Chin
Tantrycy mahajany zasmakowali w chińskich kobietach:
Nie tak obraca się kołem dharmy
Pokonał sto zagród i został królem
Zwaśnione księstewka szukają oparcia w Chinach
Sprowadzają chińskie wojska do Tybetu:
Nie tak wygląda tybetański król
Ciskają za siebie zwierciadło historii
Odrzucają polityczną i religijną przyszłość
Sprawy Tybetu załatwią czubkiem języka:
Nie tak wygląda tybetański władca
Mistrz logiki ma jedno oko
Mistrz języka ma jedno oko
Nie ma nikogo kto widziałby obydwoma:
Nie tak wygląda nauka tybetańskiej kultury
Dziki koczownik je tylko surowe mięso
Biedny chłop je tylko campę z herbatą
Całe życie jedzą tylko jedno:
Nie tak wygląda tybetański dostatek
Ojciec nim umrze przekazuje synowi klejnoty
Syn oddaje znoszone ubranie kuzynowi
Dym zmienił barwy szat długiego życia:
Nie tak wyglądają tybetańskie suknie
Większość dobrych ziem zabrali Chińczycy i Hui
Tybetańczykom zostały strome jałowe zbocza
Trudno na nich wypasać stada:
Taki układ Tybetańczycy powinni odrzucić
Zapiekła zawiść wśród uczonych
Dzika nienawiść między wiernymi
Konflikty między wioskami:
Te cechy Tybetańczycy powinni odrzucić
W świecie nad którym zawisła ciemna chmura niewiedzy
Trudno znieść powodzenie innych
Naszemu narodowi świeci zła gwiazda
Tybetańczycy o czerwonych twarzach dostają mniej niż inni
Bez przyszłości i pragnienia wyzwolenia zwracają się ku dharmie
Zgiełk zmysłowych rozkoszy przywiązuje ich jednak do świata
Życie mija bez dharmy i bez doczesności:
Nie tak prowadzą swoje sprawy Tybetańczycy
Mocarz z Amdo potrząsa pięścią przed nosem wroga
Dziki Khampa powierza życie ostrzu swego miecza
Sprytny mieszkaniec U zmienia barwy jak kameleon:
Nie tak wygląda wielkość Tybetańczyków
Przyjazny uśmiech dla mordercy rodziców
Braterski uścisk z rzeźnikiem rabującym ojcowiznę
Cześć bandycie i łupieżcy:
Nie tak okazuje wyższość Tybetańczyk
Uśmiech gdy łamią kręgosłup narodu
Radość gdy lasy zmieniają w łąki
Wiwaty gdy rabują wszystkie skarby tej ziemi:
Nie tak wygląda szczęście Tybetańczyków
Bezradni patrzymy jak kradną nasze ziemie
Stado jastrzębi powaliło lwiątko
Promienie słońca i księżyca padają na pustynię:
Jeśli rzeczywiście zależy wam na Tybecie spójrzcie za siebie
Ukochani starzy rodzice
Zagłodzeni na śmierć
Zgładzeni mieczem gradem kul
Haniebnie zamordowani podstępem i kłamstwem
Krew ojca jeszcze nie zastygła
A syn już się weseli
Mężni którym wybito braci:
Pokażcie zęby swoich ostrych mieczów
W kręgu rodziny jest się najwyższym
W oczach kochających rodziców przystojnym
Własny naród uważa się za najwyższy:
We własnych oczach nigdy nie jest się niższym
Choć maska jest piękna stworzono ją z gliny
Choć garnek jest czarny zrobiono go z gliny
Choć dzban jest okrągły lepiono go z gliny:
Wszystkie trzy zrobione są z gliny
Między losami wynoszonych i upadających jest lufa karabinu
Kiedy zamieniają się miejscami
Rozlega się radosne cmokanie
Jak z pyska wiedźmy
To nie jest dobre dla szlachetnego syna
Przywykłego do słodkich pochwał
To coraz głośniejsze pulsowanie maleńkiego serca
Krwią Tybetańczyków
15 lipca 1992
Horcang Dzigme jest słynnym uczonym z Amdo. -
Niepohamowane łzy żalu
Lhagjal Cering
Gdy piętnastoletniej dziewczyny nie posyłają do szkoły, bo każą jej doić krowy
Gdy czarująca, smukła panna nie idzie za mąż i kończy w łapach łajdaka
Gdy piękną, młodą żonę wypędzają z domu oblubieńca i skazują na tułaczkę po gościńcach –
Och, jak niepohamowanie płyną mi z oczu łzy żalu!
Gdy siwowłosy starzec, nie znając alfabetu, powtarza mantry za ten i następne żywoty
Gdy perłowozęby młodzieniec, nie znając liter, obwiesza się złotem
Gdy cnotliwy mnich, nie znając interpunkcji, odprawia w domu rytuały –
Och, jak niepohamowanie płyną mi z oczu łzy żalu!
Gdy dzieci chłopów i pasterzy nie chodzą do szkół, a życie upływa im wśród kóz i owiec
Gdy na szkolnym boisku miast dzieci rosną chwasty
Gdy kruszejące w deszczu szkolne mury patrzą tylko na zapijaczonego nauczyciela –
Och, jak niepohamowanie płyną mi z oczu łzy żalu!
Gdy łany kultury tratują kopyta tych, co jej ubliżają
Gdy ogród edukacji trawi susza konserwatyzmu
Gdy na brzoskwiniowym licu literatury roi się żarłoczne robactwo –
Och, jak niepohamowanie płyną mi z oczu łzy żalu!
Gdy szerokie serca śnieżnych gór plugawi brud i piach
Gdy nieustraszone szczyty skał rwą na strzępy czarnodziobe wrony
Gdy mądrość zielonych, żyznych stoków podgryzają chmary szkodników –
Och, jak niepohamowanie płyną mi z oczu łzy żalu!
Gdy ogiera postępu i wiedzy kulawią ciasne pęta despotyzmu
Gdy białego jaka wolności zakuwają w łańcuch i oddają w pacht skundlonej krowie
Gdy owcę pokoju i szczęścia raz po raz gwałcą dla zysku –
Och, jak niepohamowanie płyną mi z oczu łzy żalu!
Gdy niezrównani geniusze tułają się po obcej ziemi niczym żebracy
Gdy bezprzykładni idioci rozpierają się na tronach uczonych
Gdy barbarzyńcy panują nad mędrcami –
Och, jak niepohamowanie płyną mi z oczu łzy żalu!
Gdy czystą rzekę prawdziwej historii zatruwa słony ściek zakłamania
Gdy nieskalane ślubowania ryte w kamiennej kolumnie niweczą stronnicze poglądy
Gdy niepokalaną biel toni pięciu nauk szpecą kłamliwe żaby –
Och, jak niepohamowanie płyną mi z oczu łzy żalu!
Tibetan Bulletin, vol. 5, nr 3, lipiec-sierpień 2001. -
Ścieżka
Jidam Cering
Na szlaku rozkoszuję się chyżością końskich kopyt.
Na pustyni podziwiam ładunek dźwigany przez wielbłąda.
Na ośnieżonej górze, która przeraża orły, widzę jaka
Wywalającego język niczym przesadzający jar srogi tygrys.
Pod stopami tych, którzy walczą, zawsze będzie ścieżka!
Nie ekscytuj się tym, co potrafi nurkować –
Naszyjniki moich przodków były ciężkie od morskich korali.
1981
Jidam Cering (1933-2004) pisał po chińsku, ale jego prace tłumaczono na tybetański; cieszyły się dużą popularnością tak wśród chińskich, jak tybetańskich czytelników. Choć nie był w stanie, nad czym ubolewał, tworzyć po tybetańsku, wielu intelektualistów uważa, że to, co robił, przybliżając, jako jeden z pierwszych, Chińczykom kulturę i historię Tybetu, miało ogromne znaczenie. -
Jęk Ziemi
Zungczung Kji
Hej! Co wyprawiacie?
Chcecie mi wydrzeć płuca, serce i wątrobę?
Rzucić w powietrze trzewia?
To nie miecz, strzała, włócznia
Drą na strzępy moje żyzne ciało
Nie złodzieje, nie rabusie
Kradną mi siły i krew.
W gruncie rzeczy
Cóż wam zrobiłam?
Do tej pory mocą wiecznego przepychu mej młodości
Dawałam światu szczęście
I przyszłość ludziom.
Czemuż więc czynicie to memu ciału?
Dokonując żałosnego gwałtu, wygnietliście
Najdroższe mi niezliczone rośliny i stworzenia
Które karmiłam własną krwią.
Wasza nienawiść wyrwała mi nawet włosy.
I to ma być cel życia?
Czy może czar czasu?
Naprawdę się bałam.
Wszyscy, jak jeden, gapią się setką oczu
Wszyscy rozdziawiają razem setkę wygłodniałych gęb
Głodni mej młodości i splendoru
Chłonący zapach mojej ropy i mięsa.
Wy, wszyscy!
Zniszczyliście moje organy, które wypełniłam klejnotami
Połamaliście członki, w których krążyło złoto i srebro
Poraniliście ciało zdobne nieprzebranymi bogactwami.
Jak mam to znosić?
Och, stare niebo!
Popatrz!
Każdy skrawek mego ciała
I każda kropla krwi
Służyły wyłącznie życiu i szczęściu wszystkich istot pod twym bezmiarem
Czemuż więc mi to robią?
Moje zielone wnętrze rani piasek
Wilgotne organy kalają śmieci
Groza!
Niewyobrażalny ból
Nieodwracalne zniszczenia.
Tak nie można!
Gdy filar mego ciała zsunie się z podstawy
I przestanie krążyć krew
Co stanie się z waszym światem i jego niezliczonymi mieszkańcami?
Filar mego życia jeszcze stoi
I nie ustał oddech.
Jeśli chcecie żyć dłużej
Dajcie mi odpocząć
I zaśpiewać smutną pieśń.
Nie słyszysz?
Czarna, ludzka nędzo.
Zungczung Kji jest młodą poetką z tybetańskiego Amdo, które władze ChRL przyłączyły do chińskiej prowincji Qinghai. Publikowała w najważniejszych tybetańskich czasopismach literackich. -
Nawet kamienie
Lhasang Cering
Setki ryczących armat
Tysiące dymiących karabinów
Tupot butów chińskich żołdaków
Depczących nasze ziemie –
Pamiętają nawet kamienie!
Jęki konających żołnierzy
Wycie mordowanych
Płacz gwałconych kobiet
Wołanie osieroconych dzieci –
Pamiętają nawet kamienie!
Strzaskane mury świątyń
Płonące święte księgi
Tysiące zamęczonych mnichów
Zbezczeszczone posągi –
Pamiętają nawet kamienie!
Zrabowane skarby ziemi
Wykarczowane lasy
Zbrukane kryształowe wody
Zatrute orzeźwiające powietrze –
Pamiętają nawet kamienie!
Płacz za dnia
Skowyt nocą
Rzeki krwi
Morze łez –
Pamiętają nawet kamienie!
A ty, mój bracie w wolności, zapomniałeś?
Lhasang Cering, bojownik z Mustangu, jeden z założycieli Tybetańskiego Kongresu Młodzieży (TYC) i Amnye Machen Institute. -
Nawet kamienie
Lhasang Cering
Setki ryczących armat
Tysiące dymiących karabinów
Tupot butów chińskich żołdaków
Depczących nasze ziemie –
Pamiętają nawet kamienie!
Jęki konających żołnierzy
Wycie mordowanych
Płacz gwałconych kobiet
Wołanie osieroconych dzieci –
Pamiętają nawet kamienie!
Strzaskane mury świątyń
Płonące święte księgi
Tysiące zamęczonych mnichów
Zbezczeszczone posągi –
Pamiętają nawet kamienie!
Zrabowane skarby ziemi
Wykarczowane lasy
Zbrukane kryształowe wody
Zatrute orzeźwiające powietrze –
Pamiętają nawet kamienie!
Płacz za dnia
Skowyt nocą
Rzeki krwi
Morze łez –
Pamiętają nawet kamienie!
A ty, mój bracie w wolności, zapomniałeś?
Lhasang Cering, bojownik z Mustangu, jeden z założycieli Tybetańskiego Kongresu Młodzieży (TYC) i Amnye Machen Institute.