Wypowiedzi
-
Ja jadę do Torunia super impreza.
Na dyszkę praską już się zapisałem :)))
NAZWA V Półmaraton Świętych Mikołajów
MIEJSCE Toruń
DATA 8-12-2007
DYSTANS 21 km
http://www.maratonypolskie.pl/mp_index.php?dzial=3&act...
Pozdrawiam -
OWB1 - oznacza jedno okrążenie w około bloku :-D
A tak poważnie, też na samym początku dosłownie nie wiedziałem jak biegać, zdawało mi się że to takie proste kupujesz trampki i biegasz i ot cała filozofia, ale jak zaczął się bieg to i zaczęły się pytania i wszystkie odpowiedzi na moje pytanie znajdują się faktycznie w książce Skarżyńskiego.
Jeśli chodzi o tętno na zawodach to jest to normalne, podniecenie takiej imprezy działa niesamowicie na psychikę człowieka. Wielu moich przyjaciół którzy biegają, to na pierwszych zawodach byli niesamowicie zdziwieni swoim tętnem i ja również swoim. :)))
Pozdrawiam i polecam lekturę. :))
Anna Michalina Nowakowska:
Jarosław Pawelec edytował(a) ten post dnia 14.11.07 o godzinie 10:31
To ja sobie kupię te ksiazke Skarżynskiego
bo mogę sie jedynie domyslac co znaczy OBW1 itd..
rzeczywiscie wg jakiegośtam przelicznika mam HRmax 189
wiec gdy dochodze do 187 to jakos mi......... dziwnie
normalnie biegam na 155-160
ale na takich zawodach, bez wzgledu na tempo biegne na 170-180
no i po godzinie takiego biegu rzeczywiscie nie tyle padam, co czuje zmeczenie i senność :)
chociaz normalnie po godzinie treningu jest mi całkiem dobrze
A że duzo przede mną ........ mam jeszcze sporo czasu mam nadzieje :) -
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Cashflow i wolność finansowa
-
Anna Michalina Nowakowska:
Na mecie strasznie zmarzłam strasznie :)
15minut stygnięcia to porażka
niezły czas miałaś
2288 2256 NOWAKOWSKA ANNA MICHALINA K Warszawa brutto 1:10:17 netto 1:08:21. -
Witam
To było "śmieszne" 5-ciu rozplątywało medale a jedna rozdawała i stałem spocony na tym zimnie około 30 min. Na początku startu nie widziałem ile mam do mety, nie wiem może to moja wina bo nie widziałem flag z kilometrami więc na początku trudno mi było ustawić tempo, ale to szczegół. Najlepsze było to jak jeden z biegających raptownie na środku ulicy zatrzymał się i wiązał sobie buta, ładnie bym mu wjechał w d...ę. hehehehe :-D
Żadnego rekordu nie pobiłem "zające" biegały jak chciały puściłem się za 40-stką, a na trasie minęła mnie 55-tka, ja skończyłem bieg z czasem 49:15 netto co dla mnie też było dziwne bo brutto miałem 48:34 tak pokazywała tablica świetlna na mecie :), a mój stoper pokazywał 48:03.
Nie wiem o co chodzi. Jestem średnio zadowolony z tego biegu, ale z samego biegania tak. :)
827/2403 miejsce, robię postępy :)))Jarosław Pawelec edytował(a) ten post dnia 12.11.07 o godzinie 09:31 -
Normalne :)
-
znany temat znany.
Miałem to samo, bardzo to irytowało mnie podczas biegu i wręcz hamowało. Jeśli zaczyna boleć zwalniam, a jak przestanie to powracam do swojego tempa. Ostatnio czegoś takiego nie doświadczyłem może już mój organizm się dostosował, ale nie chodziłem po jakichkolwiek lekarzach. Strasznie się do nich zraziłem. Specjalnie poszedłem do takiego jednego sportowego lekarza z kolanem. Dosłownie nic mi nie powiedział sensownego nawet czy mam dalej biegać czy nie, a później zapytał, czy ma mnie wysłać do rehabilitanta. Więc sam się leczę, też jestem taki mądruś po przeczytaniu fachowych książek.
...a stówka poleciała z portfela. :(Jarosław Pawelec edytował(a) ten post dnia 10.11.07 o godzinie 13:44 -
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Stargard Szczeciński
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Stargard Szczeciński
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Stargard Szczeciński
-
Dominik S.:
Tylko filmików jeszcze nie ma:( A ja mam jednak lepszy czas o dwie sekundy:)
A ja się oszczędzałem i nie biłem rokordów, potraktowałem to jako trening, ale i tak było super.
Po biegu jestem chory, muszę się wykurować :((( -
Piotr M.:
Jarosław P.:
Rozumiem, że Wszyscy biegniecie na 10 km prawda? :)))
Raju jak tam będzie ciasno. :)
Prawda :)))
ja to biegnę na 10 km ale jak się pomylę, to będzie 5 km, a jest to możliwe, bo potrafię się zakręcić. :))) -
Magdalena K.:
melduje sie i ja :) dobrze ze moja koszulka lezy jak ulał:P
Rozumiem, że Wszyscy biegniecie na 10 km prawda? :)))
Raju jak tam będzie ciasno. :) -
Adrian G.:
Jarosław P.:
Pamiętajcie – chrząstka nie boli, nie jest unerwiona. Jak miałoby boleć, to wtedy, gdy chrząstka byłaby zdarta do kości. U młodych osób to raczej niemożliwe, chyba, ze był jakiś ciężki uraz lub ciężka choroba ogólnoustrojowa. Lekarze czasami mówią Wam ( oczywiście bez specjalistycznych badań typu MRI, że zniszczyła się chrząstka na rzepce. Tam akurat chrząstka jest najgrubsza i może się wytrzeć ale po wielu latach złego ustawienia. Czasami wystarczy instruktaż ćwiczeń, często jednak potrzebna jest specjalistyczna rehabilitacja, związaną ze zmiana biomechaniki kończyny- dobranie wkładek, ustawienie miednicy, wzmocnienie odpowiednich mięśni, a rozluźnienie przykurczonych.
jesli moge sie wtracic to jesli sie wglebic w problem
a chodzi Ci zapewne o chonromalacje rzepki
to jest to choroba przede wszystkim ludzi mlodych
miedzy 15-30 rokiem zycia tak wiec wcale nie trzeba cyt. "wielu lat"
pozdr. i odsylem do ksiazki o ktorej wspomnialem pare postow wczesniej
...cóż umówiłem się z ortopedą sportowym i za tydzień będę wiedział co jest grane. Nie omieszkam tutaj opisać mojej wizyty u lekarza.
Pozdrawiam
ps.
A tak przy okazji ciekawe ćwiczenia siłowe, między innymi na kolana.
http://www.bieganie.pl/index.php?cat=2&id=89&show=1Jarosław Pawelec edytował(a) ten post dnia 27.09.07 o godzinie 14:07 -
Znalazłem to na bieganie.pl
Ból kolana- temat rzeka. Może być wiele przyczyn zarówno urazowych, przeciążeniowych, wynikających ze złej biomechaniki kończyny.
Co robić?
Jeśli uraz, to od razu chłodzenie i wizyta u lekarza, który wykonana RTG i USG, w szczególnych przypadkach rezonans magnetyczny. Być może lekarz zaleci noszenia stabilizatora na Kolna. Nie dajcie sobie założyć gipsu. Potrzebna jest rehabilitacja od razu.
Jeśli przeciążenie- często wystarczy odpoczynek, chłodzenie, leki przeciwzapalne, delikatny stretching. Kiedy nie przejdzie wizyta u lekarza.
Zaburzona biomechanika, problemy stawu rzepkowo- udowego
Pamiętajcie – chrząstka nie boli, nie jest unerwiona. Jak miałoby boleć, to wtedy, gdy chrząstka byłaby zdarta do kości. U młodych osób to raczej niemożliwe, chyba, ze był jakiś ciężki uraz lub ciężka choroba ogólnoustrojowa. Lekarze czasami mówią Wam ( oczywiście bez specjalistycznych badań typu MRI, że zniszczyła się chrząstka na rzepce. Tam akurat chrząstka jest najgrubsza i może się wytrzeć ale po wielu latach złego ustawienia. Czasami wystarczy instruktaż ćwiczeń, często jednak potrzebna jest specjalistyczna rehabilitacja, związaną ze zmiana biomechaniki kończyny- dobranie wkładek, ustawienie miednicy, wzmocnienie odpowiednich mięśni, a rozluźnienie przykurczonych. -
Artur O.:
co do rozciagania - to gdzies tam czytalem, ze nie powinno sie rozciagac na zimne miesnie, bo grozi to naderwaniem i kontuzja ogolnie. Rozciagac nalezy sie potem - albo juz po 1-2 km, albo po zakonczeniu biegania.
Nie miałem na myśli o rozciąganiu się na "zimne" mięśnie. :) -
Daniel T.:
Poziom medycyny a raczej poziom obsługi klienta jest w tej branży bardzo niski. Dotyczy to szczególnie sportowych urazów. Byłem kiedyś u lekarza i mówiąc że po 20 km boli mnie noga (nie chodziło o zmęczenie) mam wrażenie że wyszedłem na dziwoląga zajmującego czas.
Jeśeli ktoś może polecić dobrego lekarza sportowego w Krakowie to prosze o adres.
Cóż mogę powiedzieć jako odczuwający to samo.
Niemal prawie każdy sportowiec miał w swojej karierze sportowej choćby jeden taki uraz i można by było powiedzieć że to jest normalne.
Po wizycie u lekarza wygląda to tak
Internista - przestań pan biegać
lekarz sportowy - proszę ograniczyć na jakiś czas treningi i przed każdym treningiem lub zawodami proszę starannie się rozciągnąć. Przy czym polecał wykonać następujące ćwiczenie, zostawiając palce z tyłu ugiąć kolano, tak jak kłania się baletnica czy dobrze wychowana księżniczka, oczywiście z wyprostowanymi plecami. Faktycznie to ćwiczenie pomaga. :))
PozdrawiamJarosław Pawelec edytował(a) ten post dnia 24.09.07 o godzinie 14:56 -
Cóż moi kochani nie omieszkam wkleić posta po którym zwątpiłem w leczenie takich Farmaceutyków jeśli to tak można nazwać. Warte przeczytania pomimo przerażającej ilości.
Delegalizujmy nie-leki
Obłuda, zakłamanie, określane również terminem hipokryzja, zapożyczonym
od starożytnych Greków (hypokrisis), towarzyszą nam od tysiącleci.
Współcześnie przejawem obłudnego postępowania ludzi mogą być
produkty mające rzekomo ich uzdrawiać. Zjawisko to jeszcze nie ma nazwy,
ale przybiera ogromne rozmiary.
Przykładem takich produktów może być glukozamina, która w 2003 r.
wyciągnęła w Polsce z kieszeni naiwnych ludzi co najmniej 100 milionów
złotych.
Hipokryzja w farmakoterapii nie dotyczy lekarstw bezwartościowych, a
dopuszczonych do obrotu, stosowanych na podstawie urzędowych rejestrów
lub nawet naukowych farmakopeji. Jak pamiętamy, najsłynniejszym
takim lekiem był teriak, który miał leczyć wiele chorób, a nie leczył żadnej.
Wiedza ludzka zawsze była i będzie ograniczona.
Z tych samych powodów z hipokryzją nie mają na razie nic wspólnego
nowe wynalazki, które być może okażą się zupełnie bezwartościowe,
ale dziś jeszcze tego nie wiemy, ponieważ przechodzą przez sito badań
farmakodynamicznych i klinicznych.
Chodzi wyłącznie o produkty, o których już wiemy, że nie leczą, a pozwalamy
sprzedawać je bez ograniczeń w postaci leku, wprowadzając w błąd
konsumenta. Pozwalamy je bezkarnie reklamować jako środki lecznicze.
Oto przykład reklamy glukozaminy amerykańskiej firmy Puritan`s Pride
w tygodniku o półmilionowym nakładzie:
"- zwalcza ból i sztywność stawów,
- chroni i wzmacnia stawy,
- odbudowuje chrząstkę stawową,
- wspomaga leczenie chorób i nadwerężeń stawów.
W przypadku jakichkolwiek problemów ze stawami dostarczenie glukozaminy
powoduje dodatkowe wytworzenie mazi stawowej, która jest
niezbędna do prawidłowego funkcjonowania stawów".
Po przeczytaniu tej reklamy nie ma najmniejszej wątpliwości, że glukozamina,
zdaniem producenta, jest (lub ma być) lekiem. Skoro tak, to powinna
być zarejestrowana w urzędzie rejestracji leków i podlegać nadzorowi inspekcji
farmaceutycznej. Jednak glukozamina firmy Puritan`s Pride nie jest nigdzie
zarejestrowana. Nikomu i niczemu nie podlega. Czy tak być powinno?
Odnośne przepisy prawne funkcjonujące w Polsce sprawiają, że glukozamina
może być i jest sprzedawana w każdym punkcie sprzedaży detalicznej,
ze straganami bazarowymi i kioskami ruchu włącznie. Glukozamina
ma postać i wygląd medykamentu i nie ma żadnych przeciwwska-
zań do jej obecności w aptece. Aptekarz nie jest powołany do tego, by walczyć
z prasą. Jeśli miliony ludzi za pozwoleniem "partii i rządu" dowiadują
się ze środków masowego przekazu, że glukozamina bardzo dobrze leczy
stawy, najwybitniejszy aptekarz nie jest w stanie oszukiwanym ludziom
pomóc. Jeśli on im nie sprzeda glukozaminy, pójdą po nią do domu
towarowego lub gdziekolwiek indziej. Aptekarza zaś wykpią jako
"tumana", bo prasa wie najlepiej.
Władze państwowe odpowiedzialne za zdrowie obywateli zupełnie tym
się nie interesują. Na dobrą sprawę nikt, absolutnie nikt, nie decyduje formalnie
o tym, czy glukozamina firmy Puritan`s Pride jest lub nie jest lekiem.
Byłaby może lekiem, gdyby producent udał się do kompetentnego
urzędu z wnioskiem rejestracji. Tak, jak wcześniej postąpiła inna firma. Pierwszą
glukozaminę przywiozła do nas włoska firma Rottapharm i zarejestrowała
ją jako lek, Arthryl, w 1998 r.
Wykpiłem to publicznie ("Aptekarz" Nr 5/6, 1999, 128). Zacytowałem
stanowisko bardzo autorytatywnej instytucji, Food and Drug Administration
w USA: "This product is not intended to diagnose, treat, cure or prevent
any disease". Okazuje się, że popełniłem błąd, który na domiar złego
powtórzyłem twierdząc, że za pieniądze wydawane bezsensownie na
Arthryl (Glukozaminę) można by kupić i wmontować artretykom-inwalidom
protezy kolanowe, przywracające sprawność fizyczną ("Aptekarz" Nr 7/8,
2002, 174-175).
Pożytek z mojej interwencji był taki, że przestano rejestrować preparaty
glukozaminy. Pożytek przekształcił się w szkodę, bo glukozamina
wymknęła się spod kurateli ministra zdrowia i teraz każdy, kto chce zarobić
pieniądze szybko i bez trudu, wypuszcza na rynek swój preparat glukozaminy.
Nawet firma GlaxoSmithKline, której sprzedaliśmy Polfę w Poznaniu,
bo nam obiecała, że będzie robiła w Polsce nowe ambitne leki,
zrobiła w zamian Stavomax (Glukozaminę), i sprzedaje go bez rejestru.
Ta słynna fabryka osiągająca obrót tylko w Polsce 1,12 mld złotych rocznie
ze sprzedaży leków, zarabiająca na tym wiele milionów, łaszczy się
na dodatkowy zysk z bezwartościowej glukozaminy. Czy tak powinno się
dziać w cywilizowanym kraju? Wszystko ma się odbywać pod dyktando
groszorobów? Państwo dostaje od nas co roku kilkadziesiąt miliardów
złotych na administrację, na zarządzanie, czyż nie powinno nas chronić
przed obłudą przedsiębiorców?
Sprawa jest bardzo trudna; minister zdrowia jest upoważniony przez
państwo do rządzenia lekami. A skoro glukozamina teraz może nie być
lekiem, minister zdrowia może nic w tej sprawie nie robić. Powstaje pytanie,
kto ma z tym coś zrobić, kto jest odpowiedzialny za produkty będące
nie-lekami w sensie formalnym, a obłudnie pełniące w praktyce rolę leków.
Decyzja powinna należeć do prawników decydujących o podziale kompetencji
wśród organów państwowych.
Przypomnijmy im pokrótce historię glukozaminy, dobrze znaną nam,
farmaceutom, i trochę także lekarzom, ale prawnikom zupełnie obcą.
Glukozaminę wykryto po raz pierwszy w chitynie w 1878 r. Pierwsza
synteza glukozaminy była dokonana w 1902 r. Przez niemal cały dwudziesty
wiek glukozamina istniała obok medycyny i farmacji.
W ostatnich dwudziestu latach robiono próby zastosowania glukozaminy
do leczenia artretyzmu. Próby były dobrze udokumentowane, efekty
niemal zerowe.
Początkowo glukozaminę podawano tylko we Włoszech, w iniekcjach,
a więc na pewno docierała do krwioobiegu i tkanek. Efekty lecznicze były
niezauważalne, ale po paru latach te kiepskie iniekcje wycofano z obrotu ze
względu na niebezpieczeństwo zakażeń, wysypek skórnych, zmian w obrazie
krwi. Zresztą po tych wszystkich tarapatach ukazała się praca kliniczna
wykazująca dowodnie, iż glukozamina i placebo to niemal to samo (1).
Fabrykanci przewidując rychły koniec iniekcji zrobili preparaty doustne
(proszek lub tabletki). Te okazały się w 90% resorbowalne. Cóż z tego,
skoro badania farmakokinetyczne wykazały, że po połknięciu glukozaminy
nie ma jej śladu w plazmie krwi (2). Zapewne organizm ją spala, tak
jak czyni to z glukozą. To nie zniechęciło ludzi dobrej wiary we Włoszech
i Niemczech do leczenia stawu kolanowego glukozaminą. Nieszczęścia
wielkiego nie było, bo to jest produkt naturalnie występujący w organizmie
ludzkim, więc niepodawany w nadmiarze nie jest toksyczny.
Z czasem literatura naukowa na temat glukozaminy jest coraz bardziej
sceptyczna.
W poważnym, kontrolowanym, opartym na ślepej próbie badaniu okazało
się, że nie ma różnicy między glukozaminą i placebo (3).
Podjęto też długotrwałe studium pomiaru szczeliny w chorym stawie
kolanowym. Okazało się, że u pacjentów otrzymujących glukozaminę i
placebo po 3 latach leczenia różnica szczeliny była znikoma (4).
Żadna duża firma farmaceutyczna, ciesząca się poważnym autorytetem,
nie wzięła do ręki glukozaminy. Dała się skusić firma Rottapharm we
Włoszech (Arthryl) i firma Opfermann w Niemczech (Dona). Jedynym tam
wskazaniem dla glukozaminy jest choroba zwyrodnieniowa stawu kolanowego
(zmiany starcze, a nie reumatyzm o podłożu zapalnym).
Dlaczego produkt w Niemczech i Włoszech jest dopuszczony do stosowania,
skoro nie ma dowodów jego skuteczności? Zapewne dlatego, że
glukozamina w sposób naturalny występująca w organizmie ludzkim nawet
w większej dawce nie może być bardzo toksyczna oraz dlatego, że
nie ma leków pomocnych przy zwyrodnieniu stawu kolanowego. Istnieją
takie poglądy, że nie należy choremu nie okazać troski, a podanie leku nieleczącego
jest rzekomo przejawem troski.
Nie dopuszczono glukozaminy do stosowania w USA, Anglii, Francji,
Skandynawii, Szwecji i wielu innych krajach.
W Polsce dopuszczono Arthryl i nie wycofano go, ale powstrzymano
się od rejestracji następnych produktów synonimicznych. Teraz widzę na
rynku 10 preparatów glukozaminy (mogą być jeszcze inne, których nie dostrzegłem),
które przedstawiam niealfabetycznie, a konkurencyjnie, poda-
jąc ceny detaliczne w złotych w przeliczeniu na 1 definiowaną dawkę dobową
glukozaminy (DDD) wynoszącą 1500 mg:
Artreum - Puritan`s Pride, USA 0,817
Artresan - Asa, PL 0,909
Zdrovit Glukozamina - NP Pharma, PL 1,036
Glukozamina - Jemo-pharm, DK 1,219
Flexodon - Medagro, PL-I 1,389
Reumatrix - Scano Medica, PL 1,450
Stavomax - GlaxoSmithKline, PL-GB 1,618
Bio-Glukozamina - Pharm Nord, DK 2,207
Ortholan - IC Medicare, CH 3,446
Arthryl - Rotapharm, I 3,462
Rozpiętość cen jest znaczna, bo czterokrotna, co w farmacji zdarza się
powszechnie, jako że konsumenci-pacjenci są analfabetami towaroznawczymi
i się nie targują.
Wydatek pacjenta, przeważnie emeryta w podeszłym wieku, wynosi zależnie
od marki produktu od 25 do 100 zł miesięcznie i jest zupełnie niepotrzebny.
Zwracam się z nieśmiałym pytaniem do Rzecznika Praw Obywatelskich,
czy nie można byłoby uchronić Polaka przed legalnym nabijaniem
go w butelkę. Aptekarz w tej sprawie może zrobić bardzo niewiele.
Należy podkreślić, że glukozamina jest jednym z wielu produktów ilustrujących
wyłudzanie pieniędzy. Ogromnych pieniędzy, skoro jeden artykuł
może kosztować 100 mln zł. Oprócz glukozaminy jest wiele innych
takich leków-nieleków, np. prasteron (dehydroepiandrosteron, DHEA), melatonina
et cetera.
Wprowadzić ład można. Ktoś musi decydować o tym, czy dany produkt
jest lekiem, czy nie jest. Jeśli jest - musi być rejestrowany, po czym reklamowany
i sprzedawany zgodnie z prawem farmaceutycznym. Jeśli nie
jest - nie powinien mieć postaci leku, nie powinno być wolno go reklamować
i sprzedawać jako leku.
Piśmiennictwo:
1. Reichelt, A. et alia: "Efficacy and safety of intramuscular glucosamine
sulfate in osteo-arthritis of the knee". Arzneim. Forsch. 44 (1994), 75-80.
2. Setnikar, I. et alia: "Pharmacokinetics of glucosamine in man". Arzneim.
Forsch. 43 (1993), 1109-1113.
3. Rindone, J.P. et alia: "Randomized, controlled trial of glucosamine for
treating osteoarthritis of the knee". West. J. Med. 172 (2000), 91-94.
4. Reginstar, J.V. et alia: "Long-term effects of glucosamine sulphate on
osteoarthritis progression: a randomized, placebo-controlled clinical
trial". Lancet 357 (2001), 251-256. -
Tak zrobię.
-
Dominik S.:
Ja zawsze nosze L a tu Pani mi poleciła M i miała racje:)
No i się zapisałem :)))
mój numerek 18 tyś coś tam... :)
Ładniutka ta koszuleczka