Wypowiedzi
-
Witold S.:
Gdyby rowerzysta jechał zgodnie z prawem o RD [jezdnią[/b] to nic by nie dostał bo samochód musiałby przepuścić go przed wykonaniem manewru.
Ok, prawnie masz oczywiście rację. Zakładam, że tam rzeczywiście ruch rowerowy nie jest dopuszczony (nie musi być ścieżki rowerowej!). Wejdźmy jednak w skórę kierowcy - przecież on nie wie, czy tam jest ścieżka czy nie. Musi przepuścić pieszych, którzy zbliżają się do przejścia i rowerzystów - bo musi założyć, że być może ta ścieżka tam jest. Jakkolwiek by nie było - nie wyobrażam sobie przeciąć jezdni w momencie, gdy w lusterku widziałbym rowerzystę jadącego chodnikiem.
To jest jednak gdybanie, bo nie wiem czy:
- kierowca rowerzystę w ogóle widział, np. w drgającym lusterku
- kierowca spojrzał w lusterko
- był tam dopuszczony ruch rowerów w momencie wypadku (Street View sprzed roku możemy sobie darować)
- rowerzysta był w pełni sprawny psychicznie, fizycznie - dlaczego wjechał w przyczepę? dlaczego nie zaczął hamować widząc, że auto skręca i przecina mu drogę? Być może jechał zbyt szybko. Być może, być może... -
Witold S.:
Jakub Ł.:
Może po prostu warto wyrobić sobie nawyk patrzenia w prawe lusterko przy skręcie w prawo i odwrotnie?
Cóż by dało patrzenie w lusterka jeżeli rowerzysta nie miał prawa wjechać na wysokości nieistniejącego przejścia/przejazdu na jezdnię.
Spojrzenie w lusterko pewnie skutkowałoby uniknięciem wypadku. Przecież przy każdym tego typu zdarzeniu jeden z kierowców "nie miał prawa" czegoś zrobić. No ale zrobił i stąd się biorą wypadki :-) Po chodniku może ktoś iść, jechać, biec - cokolwiek. Gdyby rowerzysta jechał ulicą, to też by dostał. -
Może po prostu warto wyrobić sobie nawyk patrzenia w prawe lusterko przy skręcie w prawo i odwrotnie?
-
Zauważyłem jedną rzecz - tankując na jednej, konkretnej stacji pewnego-znanego-koncernu dzieją się dziwne rzeczy. Normalnie spalanie w trasie mam ok 7,5 l/100 km, a w mieście ok 8,5-9,5. Po zatankowaniu na tej stacji na trasie mam ok. 8,5, ale to spoko. W mieście natomiast bardzo często komputer pokazuje 13-17 litrów. Spada dopiero, jak pojadę w trasę. Często jest tak, że wrócę z trasy, jeżdżę trochę po mieście, mam 8,5, rano odpalam auto - 17... Nie mam pojęcia dlaczego tak się dzieje, ale ma to miejsce zawsze po tankowaniu na tej stacji.
-
Karol B.:
@Kuba-nie chodziło mi o ten zlepek ogłoszeń z nadętymi do bólu opisami często nie mającymi potwierdzenia w rzeczywistości, a o miejsce gdzie właśnie można by w miarę bezpiecznie udać się po samochód używany, tzn tak-ryzyko z używanym jest zawsze, bo nie wiadomo co kiedy padnie, ale chodzi o to by nie było to auto podpicowane z cofniętym licznikiem, aby niedociągnięcia były ujęte w opisie itd. Po prostu real auto a nie z dospawanym dachem po dachowaniu, czy wspawaną ćwiartką, po przeszczepie poduszek itd. Tzn tak-jeśli ogłoszenie by było rzeczywiście napisane że: auto miało wypadek, wstawiona lewa ćwiartka i zaślepki zamiast poduszek-to co innego ;) Mówisz wybrać się z mechanikiem??Trzeba by się wybrać z mechanikiem,lakiernikiem,elektromechanikiem i jeszcze pojechać na stację diagnostyczną-a więc odrobinę za dużo, a i tak możemy nadziać się na kanciarza i podrobioną książkę serwisową. Chodzi o miejsce gdzie takie rzeczy nie miałyby miejsca. Jedziesz i wiesz że jedziesz 500km oglądać czarne bezwypadkowe auto co ma do wymiany np amortyzatory z przodu, a nie jedziesz po stan idealny a na miejscu rupieć.
W takim razie są dwie w miarę pewne opcje:
1. Auto kupione od znajomego, który kupił ten samochód w salonie (jest pierwszym właścicielem) i mamy do niego zaufanie.
2. Auto kupione z komisu zaprzyjaźnionego salonu danej marki (zakładam, że być może jest tam jakiś znajomy mechanik, który serwisował to auto od początku).
Innych, bezpiecznych rozwiązań niestety NIE MA. -
Piotr K.:
A jednak lewe ;-) Wymieniłem jakiś czas temu i jest cisza-spokój.
Kuba, na 200% przy tych objawach do wymiany jest łożysko prawe. Nie jedno łożysko już zajeździłem/wymieniałem i biorę za -
Kamil R.:
Na dzień dzisiejszy po bardziej obszerniejszym zapoznaniu się w temacie szukam Volvo V50 1.8 lub Toyota Avensis II 1.8 VVT-i (w aucie planuje założyć instalację gazową)
Mam dokładnie tę Toyotę w kombi i z tym silnikiem - mogę naprawdę polecić. Zastanów się nad tym gazem. Spalanie w trasie mam na poziomie 6,5-7,5 litra, w mieście 8,5. Rekord na trasie, jazda 80 km/h przez większość czasu, duży ruch znad morza - spalanie 5,6 l/100 km. Przeryłem trochę temat gazu - chwalić będą instalatorzy, natomiast jak porozmawiasz z użytkownikami, to auto (niezależnie od generacji instalacji) zaczyna stwarzać problemy po 50 tys. km. Zakładam, że nie należysz do tych, którzy jak usłyszą stuki, to zwiększają głośność radia. Jeśli chcesz autem zrobić więcej kilometrów - daj sobie spokój z gazem. Te silniki robią mniej więcej pół miliona i są bardzo wdzięczne. Szukając oszczędności możesz narobić sobie kłopotów. Pisząc to, zakładam również, że nie będziesz całego dnia spędzał w aucie, bo wtedy rzeczywiście lepiej zamontować gaz, wykocić je, zaoszczędzić i kupić nowe.
Jeszcze garstka rad z mojej strony:
- kup auto z Polski, od pierwszego właściciela, który kupił nówkę w Polskim ASO. Najlepiej jeśli będzie to znajomy. Jeśli nie - zapytaj w ASO czy mają taką Toyotę, którą ktoś u nich kupił, serwisował, a teraz chce sprzedać.
- auto z tego roku będzie miało przebieg 140 - 180 tys. i nie radzę kombinować z niższymi przebiegami, chyba, że chcesz dać się nabić w butelkę
- załatw od znajomego mechanika miernik lakieru i sprawdź auto przed zakupem (jak to się robi zobaczysz na YT)
- za tę kwotę dostaniesz wersję SOL, czyli już jest naprawdę ok - zobacz tutaj: http://fcds.cs.put.poznan.pl/MyWeb/Zainteresowania/Sam...Ten post został edytowany przez Autora dnia 06.08.14 o godzinie 10:28 -
Michał W.:
ludzie już zdążyli sprawdzić, które części zamienne są dobre a od których uciekać. Najważniejsze żeby najtańszego syfu nie wybierać.
Czytałem, że polecają również SKF. Dzięki!
Piotr - teraz to już się zgubiłem. Gość ewidentnie powiedział, że lewy przód jest do wymiany, a w aucie słychać dudnienie przy skręcie w lewo - jeśli w prawo, to jest cicho. -
Kosma S.:
Nic nie musisz robić, 2 kkm powinno wytrzymać.
Chyba źle się wyraziłem :-) Mechanik powiedział, że wina jest łożyska i trzeba je wymienić. Z tymi 2. tysiącami chodziło mi o to, że chcę kupić takie łożysko (nowe), które wytrzyma mi więcej niż 2 tys. km ;-) Wiem, że są jakieś badziewia za 80 czy 90 zł, ale są też takie za 300 zł. Po prostu nie wiem co kupić. -
Widzę, że chyba ten wątek jest bardzo wygodnym rozwiązaniem, bo znów mam do Was pytanie, a temat nie dotyczy tylko Toyoty. Mam bzika na punkcie wszelkich stuków-puków i ostatnio coś takiego zaczęło się dziać. Mianowicie podczas powolnej jazdy słyszę takie jakby dudnienie, ale proporcjonalne do szybkości, czyli tak, jakby obcierało jedno miejsce w konkretnym momencie obrotu któregoś z kół. Jeśli się jedzie szybciej, to oczywiście to obcieranie zamienia się w dudnienie. Przy skręcie w lewo słychać to bardzo mocno, natomiast przy skręcie w prawo jest cichutko. Mechanik powiedział, że to lewe przednie łożysko - jak skręcam w prawo, to je dociskam i jest cicho. Pokręcił oczywiście też kołami.
1. Nie mam pojęcia czy dobrze to zdiagnozował. Łożysko buczy chyba cały czas, no nie?
2. Jeśli tak, to jakie kupić, żeby nie wymieniać za 2 tys. km? Jest jakiś złoty środek? -
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy ABY POMÓC W 48 GODZIN
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy ABY POMÓC W 48 GODZIN
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy ABY POMÓC W 48 GODZIN
-
Dariusz M.:
Hybrydy czerpią prąd wyłącznie ze spalania benzyny i odzysku z hamowania/toczenia. Hybryd nie podłącza się do gniazdek jak np. Tesli.
Jak mało kto raczy pamiętać - te samochody poza efektem "krajobrazu księżycowego" wokół fabryk ogniw - tankuje się... prądem, powstającym ze spalania paliw kopalnych (w większości, atom i zielona energia to nadal margines). -
Szymon P.:
Brak płynności i strata mocy to wina instalacji.
Ok, być może tak jest. Po prostu instalacja jest dla mnie ingerencją w to, co wymyślił sztab inżynierów na etapie projektowania samochodu. Jeśli w moim aucie nie ma fabrycznego gazu, to go nie założę, bo się naciąłem i nie chcę mieć problemów.
Wszystko fajnie na początku, a co później? Ile samochodów działa poprawnie, a ile ma z tym problem?
Na poparcie tej tezy mogę przytoczyć przykłady firm montujących gaz i dysponujących profesjonalną hamownią w celu sprawdzenia osiągów. Są to np. GCS Tuning, NAGAZ.
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Wielu bogatych śmieje się z mniej zamożnych, którzy nie potrafią zaoszczędzić.
Myślę, że wszystko zależy od osobowości. Znam bogatych ludzi, którzy z tego korzystają i bogatych dusigorszów - ich sprawa. Nie znam jednak nikogo, kto w aucie premium montuje gaz... Nie wyobrażam sobie tego tym bardziej przy hybrydach naszpikowanych elektroniką. Ingerencja w te układy wymaga osobnych, udokumentowanych pozwoleń, a co dopiero wkładanie tam gazu. Ba, miejsca nie ma, bo wszystko jest szczelnie opatulone plastikową obudową. Naprawdę nie chcę się wdawać w temat czyichś preferencji finansowych. Chodzi mi tylko o przeginanie. Rozumiem doskonale bogatych ludzi, którzy kupują roczne, dwu letnie auta premium. Rzeczywiście zakup nowego jest tu swojego rodzaju fanaberią i wyrzuceniem kasy w błoto (50, 60 tys. zł straty?). Ale gaz w takich autach? -
A mnie nurtuje jedna sprawa - nie wiem czy ją poruszaliście na ostatnich 4 stronach. W jakim celu użytkuje się samochód. Do tej pory jeździłem dwoma samochodami na gaz przez co najmniej kilka miesięcy. Jeden to stary Opel Senator 3.0 ze "zwykłym" gazem. Drugie auto to Subaru Legacy 2.5 z gazem sekwencyjnym - tyle wiem. Powiem Wam, że ok, oszczędność była znaczna, przeglądy wykonywane regularnie, w dobrych stacjach, wszystko super. Biorąc jednak pod uwagę mojego świra na punkcie działania samochodu, po tym doświadczeniu nigdy nie zamontuję gazu. Zdaję sobie sprawę, że jest to kwestia podejścia do tematu, ale godzę się na to, że teraz płacę OC+AC 2400 zł na rok (taniej na razie się nie da) tak biorę na siebie koszt paliwa.
Jakie problemy występowały w tych autach? Paradoksalnie takie same. Po pierwsze odczuwalnie niższa moc, ale to nie problem. Wkurzał mnie brak płynności. Problem rozwiązywał się natychmiast po przełączeniu na benzynę - brak szarpania, jakichś drgań i skoków obrotów - to bardzo wkurzało. Mimo ustawienia temperatury na najniższą możliwą, która załączy gaz, i tak auto sporo chodziło na benzynie i musiałem ją dolewać dość często.
Reasumując - mając flotę kilku-kilkunastu aut pewnie nie martwiłbym się odczuciami kierujących, tylko tym ile mogę zaoszczędzić i wszystkie auta miałyby gaz. Po "zajeżdżeniu" zostałyby sprzedane lub złomowane. Mając jednak jeden samochód, który sam prowadzę (również służy mi do pracy) wybieram komfort i spokój, a także dbanie o silnik. W autach na gaz co chwilę występowały jakieś problemy, a mechanik powiedział wprost, że taki silnik szybciej się zużywa i nie poleca mi zakupu auta, które przejeździło więcej niż 50 tys. na gazie.
Co do dobrych aut z gazem - to nie jest kwestia zazdrości, że ktoś ma nowego merca. Po prostu uśmiech sam ciśnie się na usta jak ktoś do takiego auta leje gaz. To tak jakby jechać na rejs Costą Concordią (no, może nie Concordią, a Sereną), płacić kilkanaście tysięcy za rejs i zabrać ze sobą konserwy :-) Nie moja sprawa, ale nie ukrywajmy, że to jest trochę śmieszne. -
Ladislav Z.:
Lepsze! :-)
to jest gorsze niz fotoradar. -
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy ABY POMÓC W 48 GODZIN
-
Sebastian P.:
PS: Wlasnie sobie uswiadomilem, ze autor watku narzeka na "duzy" przebieg 140tys.km. w dieslu z 2007 roku...
Mil. 140 tys. mil. -
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy ABY POMÓC W 48 GODZIN