Wypowiedzi
-
Krzysztof B.:
Idiotyczny. Ma PAN jakiś system, dzięki któremu wybiera Pan zjawiska pozytywne od tych negatywnych, czy Zachód to po prostu dla Pana samo dobro i wzór do naśladowania w KAŻDEJ kwestii?
Proponuję by Pan wpierw napisał jak nazwie ruch na zachód od Polski a nawet taki ruch, kiedy podczas deszczu nie włączają świateł. Nienormalny?
To ciekawe jak Pan sobie radził w takim nienormalnym ruchu chociażby 6 lat temu.
Nie musiałem sobie radzić, na szczęście. Znam wielu dobrych kierowców, już wiekowych, którzy od zawsze jeździli na światłach.
A może pan jest za młody?
Tak, za młody. Wiedziałem, że ten argument padnie... :-/ -
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Savoir Vivre
-
Krzysztof B.:
Krzysztof - może ja zacznę od najbardziej banalnego, a zarazem kluczowego pytania: czy kiedykolwiek w życiu prowadziłeś prawdziwy samochód w normalnym ruchu?
A jakie to masz argumenty za światłami? Nawet rzeczywistość pokazała, że to w niczym nie pomogło a wiele wskazuje na to, że mogło pogorszyć.
Tylko nie pisz proszę, że masz prawo jazy 10 razy dłużej niż ja i zrobiłeś 100 milionów kilometrów, bo tylko mnie zmartwisz... -
Oleje były, ale niestety - nie wiadomo było po jakim dokładnie są przebiegu i jaki to olej, więc nawet nie zabierałem się na kombinowanie próbek.
-
Robert B.:
Często ktoś świeżutko po prawku mówi: pojeździjmy po mieście w godzinach wieczornych, bo w korku o 16. jest nudno... Uważam, że jazda w godzinach szczytu to prawdziwa szkoła umiejętności - poblokowane skrzyżowania, nerwy, kierowcy mimo zielonego nie wjeżdżają (na szczęście) na skrzyżowania, których nie opuszczą, stawanie na przejściach dla pieszych itd.
Piszesz tak jakby za całe zło na drodze odpowiedzialne było wyprzedzanie. Ja zaś uważam, że jazda "w korku" stwarza dużo więcej zagrożeń niż rozsądne wyprzedzanie.
Niedługo wszystkie auta będą wyposażone w automatyczne światła do jazdy dziennej i tyle w temacie :-) A przeciwników pasów bezpieczeństwa (bo mój świagier gdyby miał pasy, to by nie żył), świateł w dzień i poduszek powietrznych nie przekona się żadnymi argumentami - nie ma siły, więc ja już nawet nie próbuję. A jak komuś szkoda tych dziesiątych litra na godzinę pracy, to może warto przesiąść się na rower? Z samochodem wiążą się koszty. -
Mój błąd - nie doczytałem. Oczywiście masz niższe i węższe opony. Sytuacja jest taka, jak opisał Kosma no i jeśli masz ESP to też możesz mieć problem. Mówię Ci - wymień je u wulkanizatora na takie, jakie potrzebujesz.
-
Radosław R.:
Witam,
Podepne sie pod temat. Kupilem uzywane auto[...]
Masz teraz opony szersze (o 20mm) i wyższe (o 13mm) , więc wpływa to negatywnie na pomiar prędkości, licznik i system kontroli toru jazdy (ESP). Wymień na takie, jak zaleca producent - nie wymyślili tego rozmiaru od czapy. Nigdy nie wiedziałem dlaczego ludzie montują opony wg ułańskiej fantacji (wiem, że w tym przypadku to nie Twoja wina), a nie naklejki na progu drzwi czy klapki od wlewu paliwa. Tam wszystko jest napisane.
Jeśli są używane, to zawsze możesz dogadać się z wulkanizatorem, żeby Ci wymienił za darmo - na takie z podobnym DOTem (datą produkcji) i wysokością bieżnika.Jakub Łochowicz edytował(a) ten post dnia 26.10.12 o godzinie 12:48 -
Michał K.:
Jeżeli z muchą to lepiej smoking zastąpić klasycznym ciemnym granatem. Jest wtedy wiadomo, że jest zastąpiony, a nie udawany.
Czyli ciemnogranatowy garnitur, biała koszula i czarna mucha, tak :-) ? -
Maria B.:
Wolalbym wtedy chyba bez muchy, ale jak sie uprzesz :))))
Na szczęście pytam tylko teoretycznie :-) Ale dzięki. -
Jerzy A.:
Ta, szczegolnie jak chodzi o cygara
Michal Lukarski:
Ad1. załączasz odprawę z poczty jako dowód dopuszczenia do obrotu np na towar otrzymany bezpłatnie o niskiej wartości mieszczącej się w normach prawa.
Już troszkę działam i tak wróciłem do tego wątku przez przypadek :-) Dziwne te pytania zadawałem.
Ale ja nie o tym...
Jerzy - cygara w Stanach często kosztują 1, 2, no 3 dolary. Są to cygara całkiem smaczne, ręcznie zwijane z całych liści tytoniu (nie żadnej tam krajanki). Niestety u nas te same kosztują 20zł i więcej. Walczę na co dzień z wizerunkiem palacza cygar - burżujem, mafiozą czy innym typem spod ciemnej gwiazdy. Cygara to piękne hobby, odkrywanie nowych smaków i aromatów a nie szpan. Może wiele osób szpanuje, ale nie prawdziwi koneserzy. To tak jak z winem, czy dobrym whisky.
Pozdrawiam!
Kuba -
Kosma S.:
Nie ma problemu. Pytanie tylko czy będą tak konkretne próbki... Jeśli nie to też dam znać. Myślę, że warto poprosić jakiegoś mechanika w Poznaniu, na miejscu, żeby Ci takie próbeczki zostawił. Nakleić na słoiki jakiś plaster czy cokolwiek po czym może pisać (żeby miał jak najmniej roboty ;-) ) i już. Po miesiącu masz takie pole do badań, że hoho.
Super. Ważne jest aby była informacja o tym jaki to olej (marka, klasa) oraz ile przejechał i w jakim silniku. Z góry dzięki. Mogę odebrać potem osobiście. -
Będę w sobotę u mechanika, mogę wziąć przeróżne spalone oleje, z różnych przebiegów :-)
Z olejami to jest dziwna sprawa - mechanicy mówią, żeby wymieniać, a znane są przypadki osób, które kilka (naście) lat przejeździły na jednym oleju i niby nic. Pytanie tylko czy ktoś dokładnie zbadał silnik po takiej akcji. -
Maria B.:
Czarny garnitur zastepuje smoking, jesli sie nie ma smokingu.
Czyli czarny garnitur, biała koszula i czarna mucha? -
Nie popieram żadnej skrajności, w tym ruchu freegan, ale na szczęście każdy u nas może robić co chce. Życzę powodzenia i twardego żołądka!
-
Jak na razie nie przeszły.
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy ABY POMÓC W 48 GODZIN
-
Zgodzę się z tym, że sprawa zależy w dużej mierze od kontekstu, bo inaczej to wygląda na strzeżonym osiedlu z własnym sklepem w Warszawie, a inaczej w miejscu, o którym pisał Kuba - zimą czasowe odcięcie od świata. Zmiennych jednak jest tyle, że ciężko mi cokolwiek stwierdzić. Np. teoretycznie w Poznaniu byłoby mi łatwiej przetrwać, bo tu sklep, tam sklep, wszędzie wokół pełno żywności, nawet jeśli trzeba by ją ukraść czy zdobyć siłą. Na takiej dalekiej wiosce może z tym jest trudniej, ALE jeśli już ją zgromadzimy, to jakie jest zagrożenie ze strony innych ludzi, że nam ją będą chcieli zabrać? A w Poznaniu? No właśnie. Ja chyba obkupiłbym się w Poznaniu i uciekł z rodziną + zaufaną grupą na jakieś totalne zadupie. Im mniej ludzi spoza mojej grupy, tym raczej lepiej. W grupie postarałbym się zgromadzić jak najwięcej "przydatnych" (to może złe słowo) ludzi - tak, żeby każdy z nich chciał w niej być ze względu na resztę (a sam by dawał reszcie bardzo wiele). I chyba tyle :-) Pewnie znów zbyt idealistycznie.
-
Jacek Straszak:
Tak na prawdę to możemy patrzeć na ten temat szeroko - od zalanego metra i konieczności opuszczenia domu na 48h, przez powódź, która odetnie nasz wiejski sklepik od dostaw, przez katastrofy bardziej rozległe - konflikt zbrojny, trzęsienie ziemi, aż po takie dopusty rodem z filmów s-f. Każdy wariant ma inne uwarunkowania, każdy stwarza inne ograniczenia i możliwości. Im więcej przypadków weźmiemy pod uwagę tym łatwiej będzie reagować ;)
Ok, rozumiem ideę, ale i tak wszystko zamyka mi się w paczce na 5-7 dni, trochę puszek, trochę warzyw, jakieś suchary, 20l wody i tyle jeśli chodzi o wyżywienie na czas "katastrofy". Czy ktoś w Polsce czekał w ostatnich latach dłużej niż 5-7 dni na jakąkolwiek pomoc? W przypadku powodzi nie będziemy odcięci na dłużej, opuszczenie domu na 48h... też chyba nic wymagającego uwagi. Wydaje mi się (na szczęście tylko wydaje), że wobec konfliktów zbrojnych i potężnych katastrof jesteśmy trochę bezsilni i planowanie robienia zapasów żywieniowych w tym przypadku, jak dla mnie, mija się z celem. -
Zastanawia mnie jedna, kluczowa rzecz - o jakiej katastrofie mówimy? No i czy mówimy poważnie, czy rozpatrujemy sprawę w ramach zainteresowań survivalem i czystej teorii.
Do czego zmierzam - przy jakiejkolwiek katastrofie pewnie nie będzie prądu. Jak nie będzie prądu, to nie będą działać szpitale i fabryki leków. Umiera taka liczba ludzi, że ciężko będzie to zliczyć.
Jeśli jednak jesteśmy zdrowi i mamy MNÓSTWO pieniędzy, to policzyć ile puszek, warzyw liofilizowanych i innych tego typu bajerów potrzeba na osobę i już. Ale to kosztuje, bardzo dużo i co chwila trzeba odnawiać magazyn. Trochę utopijna wizja. -
Marcin T.:
Dzięki, tak właśnie myślałem.
Teoretycznie trzeba kupić dwie nowe. Praktycznie przy takim aucie lepiej też. Chyba, że któraś z opon praktyzcnie jest niezużyta.
Janusz S.:
A gdzie ja napisałem, że właściciel nie umie jeździć?
Praktycznie, to trzeba nauczyć sie jeździć. Inaczej opony letnie czy zimowe nic nie dadzą.
Zresztą jest to wymysł homoseksualnego lobby, które promuje zniewieściały sposób życia. Prawdziwy facet po prostu umie prowadzić auto.
Ahaaaa... No dobrze, powiem mu, żeby zmienił te opony, które ma, na uniwersalne, najlepiej Hankooki. Ciekaw jestem jak się spiszą przy pierwszym lepszym przyspieszeniu - auto do 100km/h ma 5,9 sekundy. W serwisie, na specjalne życzenie odłączą też ABS, EBD, BAS, ESP, ASR, AFS, wszystkie poduchy, no bo po co to komu, jak ktoś umie jeździć.
No i jeszcze ta zniewieściała klimatyzacja i klimatyzowane fotele... Facet powinien walić potem! A nie jak jakiś członek "homoseksualnego lobby".
Przesiądźmy się na Syrenki! Tam przetrwali tylko najlepsi kierowcy, a wszystkie systemy bezpieczeństwa, crashtasty, lata pracy nad mieszankami gumy, bieżnikami opon to złooooo i wymysł szatana!
Proszę Cię... Zadałem naprawdę proste pytanie.