Wypowiedzi
-
Ja bym nie przesadzał. Jako naród mamy swoje tradycje i wigilia firmowa to po prostu spotkanie w miłej atmosferze, a życzenia "wesołych świąt", to życzenie mile spędzonego czasu tak ważnego dla większości Polaków. Nawet Hindusowi życzyłbym wesołych świąt. Nie mieści mi się w głowie jak to może kogoś urazić...
-
Agnieszka G.:
A to wszystko przez baby, które muszą mieć się czym pochwalić przed koleżankami :D jakby zwykły pierścionek nie wystarczył :P no ale lans, bounce i glamour musi być :) a te biedne chłopy głupieją u jubilera, żeby tylko potem panna nie grymasiła :D
Masakra. Co mają powiedzieć ludzie mniej zamożni (nie lubię słowa biedny - biedny to jest pies w schronisku), którzy chcą się zaręczyć? Jak dla mnie, to taki pierścionek może kosztować 20 zł - to nieistotne.
Wracając do meritum - może wypowiedziałby się ktoś z branży jubilerskiej, bo tak naprawdę każda z branż rządzi się swoimi prawami. Ja zauważyłem, że klienci, którzy kupują u mnie za nieco większe pieniądze, są majetni, bardzo rzadko proszą o rabat. Oczywiście wtedy ja sam wychodzę z taką propozycją. Problem w tym, że ktoś żąda rabatu na humidor za 100 zł i wtedy jest problem. Może pójdę tropem arabskiego kupca i za sprzęt wart 100 zł zażądam 10000 zł i zejdę do tej stówki. Ale klient będzie zadowolony!
Katarzyna napisała, że dała komuś rabat 30 zł ze 150 zł. Musisz mieć naprawdę niezłe marże :-) Nie mam pojęcia jak sprawa wygląda z opakowaniami, więc nic nie napiszę :-)
Piszecie, że "sieciówki mogą sobie pozwolić na rabaty, bo mają mnóstwo klientów" - jasne, tylko ile klientów pyta o rabat? Jeśli każdy by pytał, to miliony klientów generowałyby miliony strat.
Jak dla mnie - rabat powinien oferować sprzedawca w momencie gdy klient kupi wiele przedmiotów za sporą cenę. Jeśli nawet ktoś, w moim przypadku, kupi jedną drogą rzecz, to nie mówimy o żadnym rabacie. -
Mnie również trochę dziwi podział na generację X i Y. Może ogólnie rzecz ujmując ma to jakiś sens, ale mój 72-letni dziadek śmiga w internecie, używa nawigacji i smartfona. Myślę, że nie jest w tym osamotniony. W głowie mam też wiele przykładów osób w moim wieku ('90), które zachowują się jak X czy jeszcze inaczej - totalna mieszanka.
Niestety nie mam zbyt wielkiego doświadczenia w pracy u kogoś, w zasadzie odbyłem obowiązkowe praktyki studenckie i mam nadzieję, że na tym praca u kogoś się w moim życiu zakończy :-) Jednego nie powiem na moją generację na pewno - że jesteśmy leniwi i roszczeniowi. Jeśli ktoś nam proponuje 3,50 zł za godzinę, to naprawdę jesteście zdziwieni, że nikt nie chce pracować? Albo najlepiej na darmowy staż. Jak traktuje się studentów na praktykach? Parzenie kawy i segregacja papierów (na szczęście mnie to ominęło i czegoś się nauczyłem). Ludzie z mojego pokolenia naprawdę chcą pracować, za pieniądze odpowiednie za wykonaną pracę. Nie za darmo, nie za 3,50 zł, bo to jest śmieszna stawka nawet za "zamiatanie liści". Jeśli moje pokolenie podejmuje pracę, to kto jest odpowiedzialny za kreowanie, nazwijmy to naszego "profilu przyszłego pracownika"? Nasi pracodawcy, czyli przeważnie Iksy.
Jest jeszcze jedna, bardzo negatywna tendencja, wykształcona we wszystkich pokoleniach wcześniejszych i Iksach - co by tu robić, żeby się nie narobić i obejść, oszukać system. To nie Igreki a Iksy były zmuszone do takiego działania. Ja rozumiem, że to kiedyś było potrzebne, ale Iksy przekazały Igrekom takie zachowania i dopiero jak my umrzemy, to sytuacja się ustatkuje, bo moje pokolenie jest tym niestety skażone. Wszystko ulega jednak poprawie, co widać chociażby po tak wąskich sprawach jak podejście do przepisów (np. ruchu drogowego), podejścia do istot słabszych, zwierząt itp. Pokolenie po Igrekach będzie inne - moim zdaniem ogólnie in plus - bardziej świadome, uczciwe, nie łamiące bez sensu obowiązujących przepisów. Będą pracownikami Igreków, które, mam nadzieję, zmienią postawę wobec podwładnych. Uważam, że szacunek dla pracownika należy okazywać od samego początku. Jak chcesz, drogi pracowniku wypić kawę, to ją sobie zrób! Albo poproś o to osobę, która ma tego typu obowiązki. Student czy pracownik niższej rangi to nie ekspres do kawy! Ktoś, kto spotka się na samym początku swojej kariery zawodowej z takim traktowaniem, od razu kreuje sobie w głowie obraz pracodawcy jako "wyższego" gnojka, którego trzeba zrobić w konia przy najbliższej okazji. To działa na szkodę firmy i jest nieopłacalne. Niestety nawyk przechodzi dalej i jeśli ktoś był tak traktowany, to sam traktuje w ten sposób innych. Błędne koło.
Jeszcze taka jedna, moim zdaniem ważna rzecz. Często ludzie na wysokich stanowiskach, którzy dotarli tam oczywiście dzięki ciężkiej pracy, są przez wszystkich chwaleni, nikt nie podskakuje, tworzy się aura władcy i mimowolne patrzenie na pracowników niższego szczebla z góry. Chwilowe zejście z tego tronu, uściśnięcie dłoni praktykanta, stażysty, nowo zatrudnionego pracownika, pokazanie, że czegoś się od niego oczekuje, zapytanie o tak banalne sprawy jak to, czy firma się podoba, czy ma jakiś pomysł na zmiany (nawet, jeśli nie chcemy uzyskać żadnej odpowiedzi) działa bardzo motywująco i taki szef zyskuje przez to dużo większy szacunek. Po takim zachowaniu pracownik chętniej podejmuje powierzone mu zadania i wie, że nie stoi nad nim cerber, tylko człowiek, który traktuje go z szacunkiem, ale jednocześnie jest szefem i ta hierarchia jest jasna. Chyba nikt nie wierzy w bajki o jednostronnym szacunku do rodziców, pracodawcy, osoby starszej? Szacunkiem darzymy tylko wtedy, gdy ktoś również nas nim obdarował poprzez odpowiednie zachowanie. Nie dlatego, że jest starszy czy wyższy rangą. Cała reszta to sztucznizna, aktorstwo i strach przed nieprzyjemnymi konsekwencjami. Taki pracownik wbije nóż w plecy firmie przy najbliższej, nadarzającej się okazji.
Rozpisałem się, ale myślę, że jeśli chodzi o moją generację i nie tylko, to są to niezwykle istotne aspekty.
Pozdrawiam serdecznie obydwa pokolenia :-)
Kuba -
Osobiście twardo uważam, że proszenie o rabat przy ustalonych cenach jest nieeleganckie. Co innego negocjacje między firmami czy sklepem a hurtownią. To nie targ "w ciepłych krajach" - mamy inne zasady, nie wymyślamy cen "od czapy", tak jak oni, mamy inną kulturę. Sklepy same tworzą promocje, proponują programy partnerskie i rabaty dla poszczególnych klientów w zależności od kwoty wydanej na poprzednie zakupy. Jeśli dana cena obowiązuje, to znaczy, że ludzie są skłonni tyle za dany przedmiot zapłacić. Jeśli by nie byli, to sprzedawca sam obniży ceny, ergo jeśli inni płacą 1000 zł, to ten produkt jest tyle wart i dlaczego Pani XYZ ma mieć szansę kupna go za 900 zł? Jako klient nie targujący się, widząc taką sytuację, poczułbym się właśnie oszukany przez dany sklep.
BTW - filmik Dagmary genialny i niestety bardzo prawdziwy... -
Jak wygląda sprawa z fotoradarami? Ponoć muszą one być oznaczone kolorem żółtym, a przed nimi powinna być ta niebieska tabliczka ostrzegająca o fotoradarze lub ta sama tabliczka z napisem pod spodem "na odcinku.... m". Jak to wygląda z fotoradarami straży miejskiej ukrytych w śmietnikach? Żółte to one nie są na pewno. Jeśli przyjdzie mi zdjęcie z fotoradaru stacjonarnego, to spoko - mam pewność, że radar jest dobrze ustawiony, oznakowany, przekroczyłem prędkość, płacę. Ale co ze strażą miejską? Stawiają radar na trawie, nie wiem czy jest zachowany kąt, nic nie wiem. Poza tym nie jest żółty. Jak to wygląda w kwestii prawnej?
-
Jacek Aleksander G.:
Nie. Słyszałem tylko, nie wiem, może "w żartach", że do tej rany postrzałowej stosuje się tampon, ale w prezerwatywie, która ponoć jest na wyposażeniu każdego żołnierza i pasuje to do dziury po pocisku. Ile w tym prawdy - nie mam pojęcia. Wydaje mi się tylko, że pocisk robi mniejszą dziurę wlotową.
Jak zwykle będę upierdliwy do oporu.
Czy ktoś z Was opatrywał kiedykolwiek ranę postrzałową ??
I to bynajmniej nie po postrzale z wiatrówki.
Jacek - no napisz że coś ;-)
Słyszałem natomiast, że zupełnie odchodzi się od stosowania opasek uciskowych i trochę tego nie rozumiem. Jak ktoś ma sporą ranę, to jaki problem jest to zacisnąć? Przecież w ciągu 1,5 h ktoś temu biedakowi pomoże. -
Bez wchodzenia w niuanse językowe - unikat to wg Słownika Języka Polskiego rzecz jedyna w swoim rodzaju, jedyny egzemplarz, okaz, tak więc "Noże unikatowe" wg mnie pasują. No a "maker" to twórca, w tym przypadku może nawet artysta-rzemieślnik, ale "twórca" jest krótszy :-) Pozdrawiam!
-
Darku, nie traktuj tego jako przytyk, ale nie uważasz, że "custom knives" można zamienić w nowym temacie na noże unikatowe, a "makerów" na twórców, producentów? Dbajmy o język :-)
Pomysł jakby nie było - bardzo mi się podoba :-) Facet ma talent, a poza tym używa swoich noży w iście survivalowym otoczeniu - ogniska w środku lasu, rąbanie gałęzi maczetami itd. Przynajmniej na takie filmiki trafiłem. Być może na innych kroi nimi pizzę dowiezioną do lasu, nie wiem :-)Jakub Łochowicz edytował(a) ten post dnia 16.12.12 o godzinie 23:25 -
Kasia Woźniak:
Poprosiłam o pomoc bowiem paczka miała trfić do miasteczka[...]
Kasiu - nie miałem absolutnie nawet grama intencji, żeby Cię urazić. Po prostu czytając Twój wpis odebrałem go tak, a nie inaczej. Prosiłaś o wysłanie go na miejscu, więc najzwyczajniej w świecie sobie to wyobraziłem. Inaczej wygląda informacja: dostarczyć paczkę w Havanie na ul. X. Będzie tam czekał człowiek 14.12. o godzinie 13:00. Inaczej natomiast, że paczkę trzeba gdzieś wysłać. W obcym kraju, w obcym miejscu, nie znając totalnie ich zwyczajów, przepisów itd. To wszystko.
Cieszę się, że udało się wszystko załatwić i powodzenia!
Dla Anny sprawa wydaje się banalna, bo pewnie zna Kubę jak własną kieszeń i mówi biegle po hiszpańsku. "Ignorancja niektórych jest porażająca..." -
Marcin Chruślak:
Tak ta są letnie opony, auto na zimówkach zachowywało by się tak jak na filmiku niżej
Dokładnie o to mi chodziło. Różnica jest kolosalna. Auto owszem, wpada w poślizg, ale rusza z miejsca i jedzie. No ale założę się, że argument "widać to po zachowaniu auta" zostanie zaraz wyśmiany. Niestety, bo to oczywista sprawa. -
Maciej Piechocki:
To już słyszałem kilka razy od instruktorów bezpiecznej jazdy. Pod kołem bez ABS tworzy się pewnego rodzaju klin ze śniegu, który poprawia hamowanie. ABS nieco wydłuża drogę hamowania na śniegu, ale za to można wejść w zakręt z hamulcem wciśniętym do dechy :-)
No tak, ale wystarczyło zajrzeć do instrukcji albo innych mądrych źródeł, aby się dowiedzieć, że na śniegu warto hamować pulsacyjnie, niekoniecznie prowokując ABS do zareagowania...
pozbawieni nawet i tej wiedzy, że "zimowy" płyn do spryskiwaczy warto samemu poprawić dolewką denaturatu, bo kupny płyn "zimowy" już przy -7st.C gęstnieje, a nalepki o wytrzymałości płynu do -22st można między bajki wsadzić...
Nie do końca. Pamiętam jak dolałem denaturatu i niestety zaczęły mi po nim strasznie upierdliwie piszczeć wycieraczki. Nie polecam tego. Są dobre płyny, które wytrzymują te -22*C. Z resztą zobaczcie sami:
http://www.youtube.com/watch?v=Zg07CLOGBug -
Anna Patricia C.:
Gdyby było prościej i szybciej, nikt nie szukałby kogoś, kto przewiezie...
A jednak. Po prostu oceniam obiektywnie. Kto jadąc na Kubę będzie szukał poczty, w zupełnie obcym miejscu, dogadywał się o co chodzi, motał się z wypełnianiem druczków... W Polsce to czasem jest tragedia, a uwierz mi że jestem na poczcie codziennie, a co dopiero na Kubie... Pomijam fakt, że zanim się znajdzie kogoś, kto na Kubie ma wszystko obcykane, również minie trochę czasu. A tak wystarczy iść 200 m na pocztę i za tydzień paczka jest na miejscu. Po sprawie. -
Jeśli temat już był, proszę o moderację. A kto nie widział, a chce zobaczyć jak robi się nóż z piły tarczowej lub z kawałka resora, niech sobie wejdzie tutaj: http://www.youtube.com/user/Trollskyy?feature=watch
-
Chyba prościej i szybciej jednak będzie pocztą za 27 zł listem poleconym ekonomicznym lub jakieś 50 zł poleconym priorytetem :-)
-
Oni wyszli z założenia, że chyba w przyszłości człowiek sobie poradzi z czymś takim jak śnieg i lód :-)
Bogusz, te na Marsa już są w animacji, przyjrzyj się ;-) -
Gdzieś obił mi się o uszy przepis, że progów nie wolno budować poza drogami wewnętrznymi i osiedlowymi... Nie wiem jak to się ma do rzeczywistości? Kiedyś jeden pan wybudował sobie na pewnej ulicy próg. Dostał zgodę i sobie wybudował. Po kilku latach musiał go zdemontować. Widocznie musi być jakieś prawne unormowanie, bo przecież inaczej by tego nie zrobił. Aha - wybudował go dlatego, że nie mógł wyjechać od siebie z bramy. Podobna sytuacja miała miejsce ze 300 m dalej, przy szkole. Najpierw postawiono 2 progi zwalniające, tak, żeby wjeżdżając pod szkołę kierowca musiał zwolnić. Później postawiono znak ograniczenie do 30., zamontowano sygnalizację i... zdjęto progi. To samo miasto, prawie ta sama okolica. Muszą być jakieś prawne regulacje, bo ani ten pan, ani zarząd dróg nie zdemontowaliby progów tak ot.
Ja już przywykłem Zwalniam tak, że pokonuję próg na jedynce, prawie zawsze. Możemy czerpać z mądrych rozwiązań, na które ktoś już wpadł, ale nasi będą robić po swojemu, dwudziestocentymetrowe i z kostki brukowej... -
http://www.youtube.com/watch?v=kTkF9zlgXH4Jakub Łochowicz edytował(a) ten post dnia 14.12.12 o godzinie 02:02
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Pierwsza pomoc przedmedyczna
-
Krzysztof B.:
No raczej. Zimą powinno się mieć zimówki, a już tym bardziej na śniegu :D To chyba oczywiste.
Jakub Łochowicz:
System, który czyni cuda. Ale działa tylko na oponach śniegowych.
Nie. To auto ma ASR. Na śniegu na oponach zimowych nawet przy pełnym gazie ta kobieta wyjechałaby bez żadnych problemów.
Jeden przecenia, inny nie przecenia. Jakby tak wszyscy przeceniali, to by nie było właścicieli aut z tymi systemami, bo już by nie żyli.Z tego, co wiem właśnie po to wymyślono systemy ratujące tyłek kierowcom. Żeby było lepiej, bezpieczniej, pewniej i szybciej.
Nie. Po to by było bezpieczniej w tych samych warunkach. Kierowca niestety przecenia możliwości systemu, czując się pewniej jedzie szybciej czym kompensuje ten zysk z systemu.
No i byłby śnieg, ale nie byłoby lodu, a o to przecież chodzi.Może na wszelki wypadek. Pomyśl co by było, gdyby jednak były opady, a oni by tego nie zrobili.
Piasek znalazłby się pod śniegiem :)
Pisaliście ostatnio, że w dużych miastach nie ma problemu z odśnieżaniem dróg. Wczoraj (06.12) w Poznaniu na głównych ulicach leżał sobie śnieg przez cały dzień! Pomijam drogi osiedlowe, bo sam zaliczyłem piękną glebę na parkingu - warstwa lodu ukryta pod śniegiem :-] Ludzie nie mogli podjechać pod górki i ruszyć ze świateł. Niektórzy... Bo inni mogli. Ciekaaaawe dlaczego :-) Na bank sami słabi kierowcy. Na bank, bo gdzieżby tam wina letnich opon. -
Krzysztof B.:
Nie. To auto ma ASR. Na śniegu na oponach zimowych nawet przy pełnym gazie ta kobieta wyjechałaby bez żadnych problemów. Jak to wygląda na letnich mieliśmy okazję zobaczyć.
A jak się zachowuje?
Zachowanie auta zależy chyba od rozumu kierowcy?
No tak. Pewniej i szybciej, ale bez przesady. Z tego, co wiem właśnie po to wymyślono systemy ratujące tyłek kierowcom. Żeby było lepiej, bezpieczniej, pewniej i szybciej.Po prostu wiem, że na systemach jeździ mi się lepiej, a chyba o to chodzi. I bezpieczniej przede wszystkim.
Tak. Pewniej i szybciej. Same plusy.
Może na wszelki wypadek. Pomyśl co by było, gdyby jednak były opady, a oni by tego nie zrobili.Mogli sypnąć profilaktycznie
Ciekawe tylko po co skoro ani nie było żadnych opadów ani nie prognozowali. Może to jednak wywrotka była nieszczelna.
A jak zapomną powtórzyć i ten roztwór przestanie działać to mamy piękna szklankę. 100% komfort. I znowu można sobie zadać pytanie. Po co opony śniegowe skoro tego śniegu nie ma?
A byłeś kiedyś w sytuacji, żeby "zapomnieli powtórzyć"? Ja nie.Jakub Łochowicz edytował(a) ten post dnia 05.12.12 o godzinie 20:56