Wypowiedzi
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy ABY POMÓC W 48 GODZIN
-
http://www.youtube.com/watch?v=r6P9MWdfay8
Błąd ze strony miasta pominę, bo po pierwsze nie wiem czy taki był, a po drugie nie o tym chciałem.
Przy okazji powyższego filmiku naszła mnie jedna oczywista rzecz (no własnie może nie taka oczywista). Wszędzie czytam instrukcje, że po wpadnięciu w poślizg nie należy hamować, tylko manewrować gazem. Nie mam pojęcia jak jest z autami z napędem na tył, bo mam tu za małe doświadczenie, ale spodziewam się, że w dobie wszędobylskich systemów sprawa się nieco zunifikowała. Z autami z napędem na przód już większe i tak jak przy pierwszym aucie, które miałem (0 elektroniki), wystarczyło po prostu wszystko puścić i pozwolić kołom złapać przyczepność na biegu i kierownicą wskazywać kierunek jazdy, tak w obecnym robię to samo, tyle, że pomaga mi ESP, a przy samym hamowaniu BAS i ABS. To wszystko - żadne cuda wianki.
Mając ASR i ESP dodawanie gazu jest bez sensu, bo przeszkadzamy ESP no i ASR nam ten gaz tak czy siak odetnie.
Dodając gazu zwiększamy niepotrzebnie prędkość - lepszy efekt osiągnie się puszczając gaz i zostawiając auto na biegu.
Jak najmniej sprzęgła! ESP nie działa na sprzęgle!
Lepiej jechać w takich warunkach na niższym biegu.
Wiem, że są tu przeciwnicy systemów ułatwiających jazdę, ale takie systemy są i bardzo dobrze, tyle, że stara szkoła może tu namieszać. Starsi kierowcy w nowych autach nadal hamują pulsacyjnie, a przecież jest ABS :-) Na prawku do tej pory mówi się, żeby podczas awaryjnego hamowania użyć tylko hamulca roboczego (bez sprzęgła). Starają się temu zaradzić instruktorzy bezpiecznej jazdy, którzy mają mocny argument. W końcowej fazie hamowania bez użycia sprzęgła gaśnie silnik. W newralgicznym momencie tracimy:
- wspomaganie kierownicy
- -=- hamulców
- ABS
- BAS
- itp.
A to może zadecydować o przeżyciu lub nie, więc hamulec zawsze ze sprzęgłem i do końca.
============================================================================
Przy okazji zimowych stłuczek jeszcze - PASY! Pas powinien przylegać maksymalnie do ciała. Jadąc w kurtce robimy przestrzeń między ciałem a pasem. W wyniku stłuczki uruchomią się napinacze pasów i wtedy pozostaje tylko współczuć, bo z ogromną siłą pas zaczyna być zwijany i uderza w brzuch kierowcy robiąc mu sporą krzywdę. Siadając do auta warto zdjąć kurtkę lub ją rozpiąć i zlikwidować luzy przez pociągnięcie pasa ręką ku górze.
Szczytem głupoty (na szczęście ludzie z przodu mogą zaszkodzić tylko sobie) jest niezapinanie pasów przy uruchomionych poduszkach. "Bo w mieście", "bo nic się przecież nie stanie", "bo tylko na chwilę po bułki". Otrzymanie gonga z poduszki w nos jest nieprzyjemne i może zabić. Nie warto.
A pasażerowie z tyłu? Ich pasy są ważniejsze niż osób siedzących z przodu, ponieważ nie mając pasów przy stłuczce poruszają się nadal z prędkością, jaką mieli do tej pory - zabijają się o fotele robiąc krzywdę tym z przodu.
Ot tyle z moich zimowych przemyśleń. -
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy ABY POMÓC W 48 GODZIN
-
Michał A.:
Czy istnieje odprawa w opłacie cła polegająca na opóźnieniu opłaty cła do czasu sprzedaży produktu na rynku polskim?
http://pl.wikipedia.org/wiki/Sk%C5%82ad_celny -
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy ABY POMÓC W 48 GODZIN
-
Ryszard S.:
Ostatnio - 4 kolejne dni i 4 przypadki, kiedy zatrzymałem się przed przejściem, żeby przepuścić pieszego, a obok mnie przemknęło auto, które miało to gdzieś. 3 pieszych waliło przez przejście na nic się nie oglądając, ale mieli szczęście. Tylko jeden był nieufny i cały czas patrzył czy coś nie jedzie. Gdyby nie to, aż nie chcę myśleć...
Chyba każdy z nas obserwuje takie sytuacje na co dzień. Sprawdza się to, o czym mówiłem - jak można nie zwolnić w takiej sytuacji jadąc tym niezablokowanym pasem? Jak można być tak głupim pieszym, żeby nie przewidzieć, że po drugim pasie może pędzić auto, które się nie zatrzyma? Ano można. Dwóch takich głupich i mamy wypadek.
Mało tego - jak jest korek to jeszcze, ale często jest tak, że jeden samochód na jednym pasie zatrzymuje się i przepuszcza pieszego (przed nim jest pusto, nie ma korka), a jakiś debil na drugim pasie totalnie na to nie zwraca uwagi i jedzie. -
Jesteśmy bezmyślnym społeczeństwem, mającym wszelkie nakazy w głębokim poważaniu. Nie zapinamy pasów, nie jeździmy przepisowo, zamiast dostosować się do tego, co jest, jeździmy tak, jakbyśmy mieli najlepsze drogi świata i narzekamy, że jednak tak nie jest. Rozumny pieszy wie, że kierowcy łamią przepisy i jeśli się do tego dostosuje, to przeżyje. Rozumny kierowca wie to samo i jedzie w zabudowanym te 50-55 km/h. Jeśli głupek trafi na głupka, to jest wypadek - potrącenie i jeden idzie do piachu, a drugi do pudła. Gorzej jak głupi kierowca trafi po prostu na nieświadome dziecko czy starca. Jestem w stanie zrozumieć nagięcie prędkości poza zabudowanym - bo samochód lepszy, bo 90 to rzeczywiście za wolno przy drodze jak autostrada, bo prędkość dostosowana również do starych aut, itd. Ale zabudowany powinien być "święty" niezależnie od tego jakim autem jedziemy.
A przykład od strony służb? Ostatnio jechałem z Poznania, przede mną laweta z dwoma radiowozami, za nimi radiowóz (wyglądało, jakby ich eskortował). Wjeżdżamy do wioski - wąziutko, koło drogi zaraz chodnik, wjazdy do posesji. Jadę za nimi prawie 90 km/h(!) Jak widzieli, że się ich trzymam, nagle zwolnili do 50 - może myśleli, że nagrywam. Za wioską jechali już 90 km/h, przy czym radiowóz chciał być uprzejmy, zjechał mi na pobocze z ciągłą linią i chciał mnie puścić - mimo tej 90. Głupia sytuacja :-) -
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy ABY POMÓC W 48 GODZIN
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy ABY POMÓC W 48 GODZIN
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy ABY POMÓC W 48 GODZIN
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy ABY POMÓC W 48 GODZIN
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy ABY POMÓC W 48 GODZIN
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy ABY POMÓC W 48 GODZIN
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy ABY POMÓC W 48 GODZIN
-
Aleksandra F.:
Dziękuję za odpowiedź. Skąd w takim razie ten zapis "minus 1 godzina"?
To znaczy że twój znajomy będzie, a w każdym razie powinien, mieć zapłacone za te dodatkowe godziny ale normalną stawkę
(bez dodatku za pracę w godzinach nadliczbowych - taki dodatek to +50% LUB +100% stawki).
A kiedy taki dodatek ma miejsce?
Wiesz może jak sprawa się ma z tym "wymuszaniem" nadgodzin? Zdaje sobie sprawę, że takie odmowy mogą zakończyć się zwolnieniem, ale nie wiem czy jest to zgodne z prawem, skoro ktoś jest zatrudniony na pół etatu? Z różnych przyczyn on nie może dłużej pracować i jeśli musi wyrobić 20 godzin tygodniowo i jednego dnia zamiast 8 pracuje 10 godzin, to powinno pozostać mu na ten tydzień 10 godzin. Te dwie dodatkowe kierownik liczy jednak jako nadgodziny. Wg mnie ten system jest bez sensu, bo po co w takim razie ustalać wymiar czasu pracy?Ten post został edytowany przez Autora dnia 27.11.13 o godzinie 15:33 -
Znajomy pracuje w jednym ze sklepów odzieżowych - sieciówka. Podpisał umowę o pracę okres próbny na 3 mies. Wymiar czasu pracy - 1/2 etatu, czyli 20h w tygodniu, płaca zasadnicza - 1000 zł brutto.
W umowie jest taki dziwny punkt:
"Strony postanawiają, że za każdą godzinę pracy przepracowaną ponad wymiar określony wg poniższego wzoru:
łączna liczba godzin do przepracowania w przyjętym okresie rozliczeniowym ustalona dla pełnego etatu - minus 1 godzina,
Pracownikowi przysługiwać będzie dodatek do wynagrodzenia w wysokości równej dodatkowi za pracę w godzinach nadliczbowych."
Trochę tego nie rozumiem... Poza tym kierownik sklepu narzuca w zasadzie nadgodziny, szczególnie w piątki - wiadomo. Nie po to podpisał umowę o pracę na pół etatu, żeby pracować więcej. Nie byłoby problemu, gdyby to była jedna, dwie nadgodziny w tygodniu, ale on pracuje trzy dni i w każdym ma dorzucane po dwie, trzy godzinki. Czasem są pytania czy może przyjść w dzień, w którym nie zaznaczył dyspozycyjności.
Krótko mówiąc - czy wszystko jest ok? -
Jadzka K.:
Witam. Chciała bym kupić dla brata na urodziny prezent w postaci cygara. Ale zupełnie się na nich nie znam i nie chciała bym mu kupić czegoś nie dobrego. Lubi on wszystko co pikantne pomyślałam żeby może pójść w tym kierunku ale nie wiem czy w ogóle jest coś takiego jak pikantne cygaro ? a może ma ktoś inne propozycje. Bardzo proszę o pomoc . :) :)
Zapraszam do naszego sklepu http://c-kar.pl - chętnie doradzę i pomogę w wyborze odpowiedniego cygara.
Polecam również bloga poświęconego temu pięknemu hobby http://blog.c-kar.pl - znajdują się tam informacje niezbędne dla początkującego i ciekawostki dla zaawansowanych Aficionados :-) -
Jolanta I.:
Powiedz mi do czego zmierzasz, bo trochę nie kumam? Drzewa przy drodze są niebezpieczne, nie dają szansy na żadną ucieczkę czy spokojne wyhamowanie podczas wpadnięcia w poślizg. Martwi mnie to, że nad bezpieczeństwem ludzi zwyciężają jakieś mchy i inne wariactwa "zielonych". Później mamy takie sytuacje:
Można? Można. W Polsce. -
Jolanta I.:
a pochodził dokładnie stąd:"Na lokatach, kontach, w funduszach inwestycyjnych i emerytalnych każdy Polak trzyma średnio 8,7 tys. euro."
Statystyką można manipulować.
Jasne, zabetonujmy ten kraj najlepiej, wytnijmy w pień wszystkie drzewa w promieniu 1km od wszystkich ulic, dróg itd.
Gdybyś poczytał to i owo to byś wiedział, że w zdecydowanej większości wypadków winę ponosi człowiek a nie drzewo, koleiny, zła nawierzchnia czy oślepiające słońce.Tylko najprościej winę zrzucić na coś.
Ja w takich miejscach zawsze jadę spokojnie i nie boję się o siebie. Jak jest zła nawierzchnia, to jadę wolniej, to proste. Jak świeci słońce prosto w oczy - też. Problem w tym, że znajdzie się idiota, który będzie leciał na koleinach 150, wpadnie w poślizg i zjedzie na mój pas. Chcę mieć możliwość ucieczki, której w tym momencie nie mam - to wszystko. Zwalanie na nawierzchnię jest trochę niepoważne i wie to każdy, kto choć trochę jeździ. Na złej nawierzchni jedzie się wolniej. Jestem przekonany, że raporty policyjne w tym aspekcie są prawdziwe, ale nie o tym mówimy.
Drzew przy drogach nie powinno być, tak jak nie ma ich przy lotniskach. Dlaczego nie rosną nawet 50 m od pasa? Przecież samolot by się zmieścił - samochód ma je czasem pół metra od siebie. A jak zielono by było wśród tego okropnego betonu :-) Problemem jest jak zwykle durne prawo, które broni jakieś zielone mchy na tych pniach... -
Jolanta I.:
Statystycznie to ja i mój pies mieliśmy po 3 nogi i statystycznie to każdy z nas ma 30k oszczędności.
Nie miałaś statystyki :-) Nigdy liczba próby nie wynosi 2, a już na pewno dla nóg Twoich i psa i Waszych oszczędności (których nota bene pies nie posiada, więc już w ogóle). To powiedzenie nie ma nic wspólnego ze statystyką, a ciągle je gdzieś słyszę...
Mówimy cały czas o tym, że oczywiście są drogi, przy których ciągną się pasy drzew, których usuwanie wymaga czasu. Dziwi mnie tylko to, że sadzi się nowe drzewa blisko szosy. Po co w ogóle to robić? Nieistotne czy 2 czy 5 metrów od jezdni.