Wypowiedzi
-
Szwejk mawiał: lubię, jak ludzie bałwanieją do kwadratu.
Chroniona ropuszka i dwa motylki. A stacja daje zatrudnienie kilkudziesięciu osobom a pośrednio napędza koniunkturę w całym regionie.
Ze wszystkich chronionych gatunków najbardziej chroniony powinien być człowiek.
Ja też cierpię jak widzę wyasfaltowany Regietów i Nowicę.
Ale karetka w zimie dojeżdża szybciej.
Z serdecznym pozdrowieniem!
Aha: Beskidy. Przes ssss :) -
Witajcie jestem tu nowy - mam swoją prostą teorię, zgodną z waszymi - no nijak czerwony samochód nie jest spójny z prestiżem, co dla Polaków ważne, a do tego teorię bis - z nieznanych mi względów, bom nie lakiernik, czerwony lakier jest najmniej trwały ze wszystkich. Wszystkie samochody czerwone kilkuletnie są bezlitośnie matowe, chyba, że właściciel jakoś specjalnie się stara. Jakieś tam tlenki, czy coś innego, co się degraduje i matowieje.
Teraz to pewnie będzie problem dotyczący w równym stopniu wszystkich kolorów, bo odkąd, dzięki unijnym dobrodziejom, lakierujemy pojazdy wodnymi lakierami, wszystkie dość ochoczo zmywają się w myjni automatycznej :))) Ale w ludzkiej pamięci pozostaje ta wada rodem z poprzedniej epoki, a wiem, co mówię, bo czerwonaki miałem dwa :) -
Jak słusznie zauważył ktoś wcześniej, "zawiski" na krzyżach to dary ofiarne dla zmarłych, wywodzące się jeszcze z wierzeń przedchrześcijańskich. Oczywiście w ślad za chrześcijaństwem przyjęto tłumaczenie, że ręczniki wiesza się Panu Bogu na intencję opieki nad duszami zmarłych, zawsze bowiem lepiej zaadaptować obyczaj niż znim walczyć. Zasada trochę taka jak palenie świateł na grobach. Przewaga "zawiski" jest jednak taka, że bez trudu wytrzymuje rok - od jednego święta zmarłych do drugiego :) Na terenie Białorusi tradycyjnie były to domowej roboty, białe, płócienne "ręczniki", ozdobione haftem krzyżykowym, wykonanym niebieskimi lub czerwonymi nićmi - przy tym słowo "ręcznik" pochodzi od ręcznej roboty a nie od wycierania rąk :) Ręczniki noszono nie tylko w dzień zmarłych ale także w rocznice związane ze zmarłym, a także, kiedy modlono się za jego duszę, lub za jego wstawiennictwem chciano o coś prosić. A dzień szczególnie poświęcony zmarłym to sobota przed Zesłaniem Ducha Świętego - a więc święto obchodzone w zupełnie innej porze roku i ruchome, a nie stałe jak w rycie zachodnim. Dzisiejsze wstążki są zubożoną formą dawnych ręczników, głównie dlatego, że nikt już nie wytwarza domowym sposobem płótna i mało kto ma czas zdobić je ręcznym haftem... Trochę głębiej na Białorusi, z dala od autobusu, zdarzy się jeszcze struchlały ręcznik na starym krzyżu :)
-
Panie Pawle, dziękuję za błyskawiczną reakcję - zaskoczył mnie Pan :)
1. tak jest
2. czy na pewno miejsca załadunku B lub C w polu 2 "Odbiorca"? nie w polu 4 "miejsce i data załadowania"?
3. jeśli wpisujemy 2 miejsca rozładunku - gdzie to umieścić? W pozycji 2 "odbiorca"? Tak naprawdę jeśli weźmiemy pod uwagę obieg "fakturowy" to dla obu adresów odbiorca jest ten sam - firma D, w części do własnego magazynu a w części do zewnętrznego - lub też dwie firmy jeśli weźmiemy pod uwagę "obieg magazynowy" czyli tylko pieczątki na CMR - i chyba z punktu widzenia CMR patrzenie "magazynowe" jest słuszne?
Czy zatem wpisanie w rubrykę 2 "odbiorca" takiego zapisu będzie prawidłowe:
1. D, xx palet o wadze yy data, podpis i pieczęć przyjmującego
2. E(D) xx palet o wadze yy data, podpis i pieczęć przyjmującego
a wtedy w rubryce 24 podpis i pieczęć D jako firmy odbierającej fakturę i kwitującej całość? Czy już pole 24 pozostawić wolne, żeby nie mylić szanownych organów? tylko czy wtedy dokument potraktują jako "zamknięty"?
Bo podwójne kwitowanie (D + E(D)) tylko w rubryce 24 nie da się zrobić w sposób czytelny. -
No to pozwólcie, że się dołączę - CMR w praktyce:
Paweł Judek:
Najlepsze jest to, że w wielu wypadkach prawidłowe wypełnienie listu przewozowego może być proszeniem się o kłopoty np. kiedy polska firma zleca przewiezienie towaru z Holandii do Polski. Prawidłowo w polu nadawcy należy wpisać polską firmę, skoro to ona zleciła przewóz, a holenderską w miejscu załadunku. Ponieważ jednak w powszechnym mniemaniu nadawca to ten, który ładuje towar, wszelkiego rodzaju służby głupieją, kiedy list odbiega od tego schematu.
Poniżej kilka prostych i konkretnych pytań z pogranicza obszarów "jak wynika z konwencji CMR " i "jak oni to lubią"- czyli jak to zrobić żeby dokument:
a/. był prawidłowy dla ITD,
b/. należycie zabezpieczał interesy stron z tytułu świadczonej usługi i jeszcze - przy okazji -
c/. należycie dokumentował wywóz towarów za granicę dla US (zwrot VAT) - czego, podejrzewam, twórcy konwencji zupełnie nie przewidzieli :))
d/. no i żeby kontrolujący dowolnej maści się nie przychrzaniał....
Sytuacja nieco "pokrewna" do cytowanej i chyba nie jednostkowa:
1. Firma A jest właścicielem towaru i zlecającym przewóz (Polska - UE).
2. Wysyłka jest kompletowana w części w firmie B i w części w firmie C (B i C inne niż A).
3. Towar jest rozładowywany częściowo w siedzibie odbiorcy D a częściowo w magazynie zewnętrznym, świadczącym usługi mag. na rzecz odbiorcy E(D).
Pytanie 1:
Niezależnie od "praktyki", którą znam, nadawcą powinna być firma A ?
Pytanie 2:
Skoro w poz. "nadawca" powinna być wpisana firma A to w poz. "miejsce i data załadowania" odpowiednio pod poz. 1 dane firmy A, a pod poz. 2 dane firmy B ?
A czy, ew. gdzie i w jaki sposób określić ilości załadowane w firmie A i w firmie B? :)
Pytanie 3:
Jak prawidłowo potwierdzić rozładunek, jeśli odbywa się w części w magazynie zewnętrznym?
Druk CMR oczywiście ma odpowiednią pozycję w prawym dolnym rogu, główny problem polega na tym, że standardowo nie ma tam miejsca na dwa częściowe poświadczenia odbioru, jeszcze z rozpisaniem ile zdjęto w mag. NR 1 a ile w magazynie NR 2, a te fakty powinny być szczególnie pieczołowicie poświadczone z punktu widzenia US :))
Uprzedzam: wystawienie 2 CMRek nie rozwiązuje sprawy - a przynajmniej nie w całości - ilości i rodzaj towarów załadowanych w punktach B i C nie są tożsame z ilościami i rodzajami rozładowanymi w punktach D i E(D)
I co praktycy na to? -
Wirginia Tondel:
Kolonia Olchowiec u p. Małgosii Toropiło - do dziś wdzięczna jestem za to, iż czekała z ciepłą herbatą, jak przedzierałam się w potężnej ulewie przez 7 godzin od Tylawy
swego czasu droga z Tylawy do chatki AKT Maluch też wyszła mi podobnie czasowo...
las Wadernik, góra Wapno ... :) pozdrowienia "beskidzkoniskie" -
Adam Aduszkiewicz:
Co można zrobić? W skali lokalnej tworzyć silne lobby na rzecz tworzenia i przestrzegania racjonalnych planów zagospodarowania, a także w BN na rzecz utworzenia Parku Krajobrazowego.
W żadne lobby w obszarze planów zagospodarowania nie wieżę i Tobie nie radzę. Lobby jest tam, gdzie kasa. Masz jakąś do wpompowania w tę - szlachetną - ideę? Oczywiście trzeba to zrobić na poziomie każdej gminy i mieć w każdej z nich więcej do powiedzenia niż wójt Kozioł i biznesmen Wisławski. Z góry winszuję.
Park krajobrazowy - to może być jakiś pomysł. Jest masa różnych Poważnych Instytucji, funkcjonujących w większości za unijne pieniądze - i to wyszarpane szczególnie na "działania lokalne", które bezwzględnie muszą się wykazać jakąkolwiek działalnością, żeby uzasadnić swoje istnienie. "Jeden w porozumieniu z Drugim wspólnie podjęli działania w zakresie" - jakby to ładnie brzmiało na nikomu niepotrzebnych ulotkach za unijne pieniądze :) I tutaj jest prawdopodobnie miejsce na lobbying za np. parkiem krajobrazowym. Inteligentny, bo trzeba najprzód uzyskać poparcie i nagłośnienie - zanim lokalny producent jakichś cudności się zorientuje i zablokuje temat. Większość z takich dziwnych "Grup Działania" a priori nie stoi w opozycji do żadnego "interesu lokalnego", bo z reguły interesy lokalne/gminne nic nie wiedzą o tego typu "ciałach" działających na ogól przynajmniej na poziomie międzygminnym a często wojewódzkim lub regionalnym, i odwrotnie, "ciała" są na ogól dość skutecznie nieobecne w rzeczywistości gospodarczej.
Czyli - jak ktoś bystro zadziała - jakaś przestrzeń - przynajmniej potencjalnie - jest.
A jak się Paru Wielkich przekona, a do tego publicznie wypowie i zdeklaruje, to może się okazać...
Pytanie: gdzie są ważni kumple tej idei czyli: jacy lokalni capi di tutti capi byliby przychylni takiej inicjatywie?
Czy Wojewoda lubi cerkwie? -
Pierwszy raz od wielu lat polazłem w beskidzki krzal. Wzruszenie - jak to przy powrocie do przeszłości - ale i zadziwienie wielkie - tu gdzie były tylko kamieniste dróżki - asfalt. Gdzie dzika dolinka ze śladami pokrzyw - dacza obok daczy. Na szczęście - to co widziałem całkiem zgrabnie wpisywało się w krajobraz. Bardziej zaskoczyła mnie ilość, a czasami i jakość (in plus) powstałych daczy. Fakt, że "wilczego szańca" nie widziałem, na wycudowaną nową Klimkówkę już się napatrzyłem, a architektura kościelna ostatniego 50-lecia zaśmieciła już Polskę dokumentnie i jeden kalafior więcej czy mniej różnicy nie robi.
Jedyna "architektura", która mnie zdecydowanie przerosła to niedokończona budowa hotelu(?) w "gładyszowskiej" stadninie w Izbach. Potęga! Zdaje się, że właściciele zapatrzyli się na Biawenę w Wysowej. A tak się miło zapowiadali w Gładyszowie :)
Też nie raz zastanawiałem się, co można zrobić, żeby takich "wykwitów"typu new Klimkówka Polską ziemię pozbawić albo choćby bardziej jej nie "ubogacać".
I wychodzi mi na to - prawda stara jak Cesarstwo Rzymskie - jedyną drogą wychowania społeczeństw jest prawo.
Ciekawe, jakie lobby należałoby stworzyć, a lepiej - uruchomić, żeby stworzyć instytucję "architekta gminnego", bez którego opinii nie można zatwierdzić żadnego projektu?
Wyobrażam to sobie jak coś na kształt np. urzędowego lekarza weterynarii - takie państwo w państwie. W imię określonych zasad wszystko w obszarze swoich kompetencji może nakazać/zablokować i nikt, poza jego własną strukturą, nie ma nad nim władzy - niezłe, co?
Coś takiego od dawna występuje w Szwecji. Nasi "słabiej rozwinięci bracia po Zygmuncie III" od dawna zauważyli, że zacofana urbanizacja szwedzkiej wsi jest elementem ich tożsamości kulturowej, a dodatkowo - wielkim atutem.
I od tej pory - na wsi można sobie zbudować sobie dowolny dom, z siłownią i basenem w technologii nawet kosmicznej - ale w środku. Z zewnątrz - warunek: 1 kondygnacja (parter) plus dwuspadowy dach, a na ścianach nieheblowane dechy pomalowane czerwoną farbą, plus tradycyjna stolarka okienna.
Tam - działa. -
A ja w zeszłym tygodniu byłem tu: http://bartne.republika.pl/index.htm
To właściwie nie jest agroturystyka, tylko malutki domek do wynajęcia. Jak sam Gospodarz mówi - "myśliwski", a więc standard - jak to dla myśliwego - bardzo skromny ale jest wszystko co traperowi trzeba.
Przede wszystkim wrażenie głuszy absolutnej + wszelkie okoliczności przyrody tuż za progiem.
Uwaga: energia el. jest tu z solara 12V - starczy na oświetlenie diodowe i turystyczną lodówkę ale odprasować się, jeśli ktoś ma taką wolę, trzeba przed wyjazdem, tak samo: naoglądać się TV na zapas i posurfować po laptopie, żeby starczyło na cały pobyt.
Ciepła woda w łazience - jak sobie napalisz w piecu :)
Jedno pewne - drogą do najbliższego zasięgu sieci GSM - minimum 10 km :)
Gospodarz mieszka po drugiej stronie Gorlic ale jego życzliwość przebija wszystko - proponuję poczytać wpisy w księdze gości - nie przesadzone.
No a sama okolica - kto zna Bartne ten wie :) -
Szymon N.:
[ciach!]
Szymon N. edytował(a) ten post dnia 03.07.12 o godzinie 22:01
Zadałem kiedyś Alince i Leszkowi pytanie - jak radzicie sobie z tym, że Wasz dom, w którym normalnie żyjecie jest stale pełen ludzi? Zadałem je z autentycznego podziwu dla ich życzliwości dla wszystkich, czasem, wierzcie, bardzo specyficznych gości i dlatego, że pytanie typu "gdzie powiesić ręcznik" zadane o godz. 1.30 odpowiadają z uśmiechem.
Myślę, Szymon, że Twoi znajomi mieli zwyczajnie niefart - w każdym Domu zdarzają się gorsze dni, a wierz mi, że ten Dom jest fajnym miejscem dla bardzo wielu ludzi :)
http://www.youtube.com/watch?v=gn3PUscRRJIJacek Michałowski edytował(a) ten post dnia 03.07.12 o godzinie 22:35 -
Tomku, pewnie już dawno tam byłeś i oblazłeś, co miałeś obleźć, wszelako polecam zakup mapy BN w skali 1:50000 dostępnej w każdym kiosku na terenie zbliżonym do Wysowej (w Gorlicach na pewno) Mapa ma dokładnie rozrysowane wszelkie szlaki turystyczne wraz z czasami przejścia.
Do tego jest pewna prosta zasada, pochodząca z regulaminu obecnie zapomnianej Górskiej Odznaki Turystycznej która mówi: przejście kilometra po płaskim i podejście 100m w górę zajmują po ok. 15 minut każde. Uwaga: jeśli na długości 1 km podchodzimy 100 m to zajmuje nam to: 1 km - 15 minut a 100 m w górę - drugie 15 minut - czyli w sumie pół godziny. W zejściu liczymy tylko kilometry - jak po płaskim.
Szacunki są bardzo przybliżone ale - działają :)Ten post został edytowany przez Autora dnia 10.10.14 o godzinie 21:14