Grzegorz Pacek
radca prawny, Kancelaria IP Radca Prawny Grzegorz Pacek / / / Kancelarie Radców Prawnych Marek Płonka & Partners
Wypowiedzi
-
Michał Strzelecki:
Sprawy Google są powrotem do normalności na tyle, że TS odrzucił możliwość naruszenia f-ji znaku innych niż podstawowa w tym konkretnym przypadku usugi AdWords.
Prawda, ale o ile orzeczenie L'Oreal jest w tym zakresie "niezrozumiałe", to nie było problemu, aby taką konstrukcję wymyślić przy sprawa AdWordsowych. Może to trochę myślenie jak z kawału o Stalinie ("a mógł zabić") ale jednak jakieś pocieszenie do jest;)
Ogólna zasada wynikająca z wyroku w sprawie L'oreal, tj. możliwość dochodzenia roszczeń w przypadku naruszenia innej funkcji niż oznaczenia pochodzenia, jest nadal aktualna - i niezrozumiała :).
Jw., choć nie wiem czy to jakieś pocieszenie, że nie tylko ja tego nie rozumiem;)
Co do wypowiedzi RG w sprawie Google - więcej tam filozofii niż wywodu prawniczego. Ale w jednym na pewno ma rację - rozszerzanie ochrony na inne funkcje to zbliżanie IPR do prawa własności...
>
To też prawda, ale i reguła przy opiniach (ja szczególnie lubię te, gdy jest dużo odwołań do literatury, co wcale nie jest rzadkie), no i chyba ostatecznie jest to w miarę uzasadnione przy tego rodzaju wypowiedziach.
...a nie wiesz może jak to jest z tymi opiniami rządu polskiego - one są gdzieś dostępne? -
Jak dla mnie sprawy Google'a są jednak powrotem nieco do normalności. Wyrok L'Oreal jest dla mnie dały czas nie do końca zrozumiały... Tzn. funkcji znaku towarowego można stworzyć całe mnóstwo. Zresztą w literaturze już było tego też trochę, prócz przywołanych, np. takie cuda jak funkcja międzynarodowa, czy funkcja podnoszenia jakości produkcji (to chyba z czasów słusznie minionych, wprawdzie, ale jednak). Problemów dla mnie tu jest zresztą kilka. Po pierwsze, ja nie wiem co to tak naprawdę znaczy funkcja "inwestycyjna". Bo stworzenie znaku/produktu zawsze jest inwestycją, najwyżej mniejszą lub większą. Z drugiej strony każda działalność konkurencyjna, nawet najbardziej zgodna z prawem uderza w inwestycje konkurencji właśnie. Dla mnie więc ochrona f. inwestycyjnej to jednak pewna aberracja. Nieco inaczej jest z f. innowacyjną, choć po mojemu to raczej jakaś quasi sub-funkcja, pochodna od gwarancyjnej. Jedne znaki bowiem bowiem mogą gwarantować pewną jakość (nazwijmy to f. tradycyjnie gwarancyjną) a inne mogą gwarantować jakiś poziom innowacyjności, nowatorskości, etc. (f. "nowocześnie" gwarancyjna). Pytanie tylko po co tworzyć nowe funkcje, tym bardziej jeśli są one pochodnymi już istniejących.
Drugi zasadniczy problem jest taki, że - mimo orzeczeń i "milczących" przytakiwań doktryny, ja nie jestem przekonany, że znak towarowy (prawo znaków towarowych) powinno te dodatkowe funkcje chronić. Cały czas, jedynym do mnie przemawiającym zdroworozsądkowo poglądem jest ten wyrażony przez J. Koczanowskiego ("Funkcja znaków towarowych", ZNUJ z lat 70-tych), że te dodatkowe funkcję mogą (i powinny! w konkretnych stanach faktycznych) być chronione na podstawie ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji). To jest właściwe miejsce dla tej ochrony, a nie nieograniczone rozszerzanie przedmiotu ochrony w prawie znaków towarowych.
Trzecia rzecz - odnośnie już samego orzeczenia - jest taka, że m.zd. to pierwsze było zbyt lobbowane przez producentów markowych. Wg mnie, to niezbyt fajne, że np. taki rząd polski, który został poproszony o wydanie opinii w sprawie L'Oreal'a opierał się na rekomendacjach tylko ProMarki i UPRP (http://bip.mg.gov.pl/NR/rdonlyres/DAA05DF6-DDB7-447E-A.... Ostatnio sporo się mówi o udziale społeczeństwa (użytkowników) przy stanowieniu prawa autorskiego, myślę, że nie można zapominać o udziale RÓŻNYCH zainteresowanych grup przy także stosowaniu tego prawa, jeśli jest taka możliwość (przy okazji, czy ktoś wie, czy gdzieś można się zapoznać z pełną wersją opinii polskiego rządu w tej sprawie?).
I czwarta rzecz, już mniej refleksyjna, a bardziej opisowa. Fakt, że Trybunał wsprawie Google'a prześlizgnął się (czy mówiąc wprost - pominął) problem różnych pozostałych funkcji, nie oznacza że tego w sprawie nie dostrzeżono. Rozprawia się z nimi RG w swojej opinii - http://curia.europa.eu/jurisp/cgi-bin/gettext.pl?lang=... - z której tu przytaczam tylko jeden fragment:
103. Wolności te są szczególnie istotne w tym kontekście, ponieważ promocja innowacyjności i inwestycji wymaga również konkurencji i swobodnego dostępu do myśli, wyrazów i oznaczeń. Promocja ta zawsze jest wynikiem równowagi osiągniętej pomiędzy zachętami w postaci prywatnych dóbr nadanych innowatorom i inwestorom a dobrami publicznymi niezbędnymi dla wspierania i odnawiania innowacji i inwestycji. Równowaga ta stanowi sedno ochrony znaków towarowych. W konsekwencji prawa do znaków towarowych, mimo że są powiązane z interesami właściciela znaku towarowego, nie mogą być interpretowane jako klasyczne prawo własności umożliwiające właścicielowi wyłączenie wszelkiego innego ich używania. Transformacja określonych wyrażeń i oznaczeń stanowiących ze swej natury dobra publiczne w dobra prywatne jest produktem przepisów prawa i ogranicza się do uzasadnionych interesów uznanych przez prawo za zasługujące na ochronę. To z tej przyczyny tylko niektóre sposoby używania mogą zostać zakazane przez właściciela znaku towarowego, natomiast wiele innych musi on znosić.
Grzegorz Pacek edytował(a) ten post dnia 24.07.10 o godzinie 16:13 -
Poszukuję osoby ze Świadectwem Zawodowym Ministra Finansów do nadzoru losowania (najlepiej z rejonu Małopolski lub Śląska). Kontakt na prv.
-
Monika W.:
ale nie obawiaj sie (...) w sadach czy innych organach panuje nad soba
no w to nie śmiałbym wątpić;) -
Monika W.:
podrabianie to niestety jest kradzież, [/edited]
Moniko, oczywiście trudno się z Tobą ( i z Ignacym) nie zgodzić, z jednym małym wyjątkiem............ wiem, że nawet ministrowi zdarza się mówić o kradzieży własności intelektualnej, no ale żeby Ty;) nie podążaj tą drogą;) kradzież to kradzież, a naruszenie praw do znaku to naruszenie praw do znaku;) -
Roman Bieda:
W konsekwencji, art 11 w żaden spoóśb nas nie przbliża do twiedzenia, że sam tytuł jest chroniony w ramach prawa autroskiego.
No tak, masz rację oczywiście, dlatego napisałem o rodzących się wątpliwościach. Wielokrotnie spotkałem się bowiem z poglądem, że art. 11 zd. 2 pr. aut ma na celu szerszą, większą, lepszą ochronę tytułu niż wynika to z zasad ogólnych. Fakt, że na gruncie tego przepisu takie zdanie można rozważać tylko odnośnie utworów zbiorowych, ale później się to chętnie wykorzystuje i w innych sytuacjach;) -
Zgadzam się, a najbardziej podoba mi się ostatnie zdanie;)
Warto jednak zwrócić uwagę, że wątpliwości co do tego czy tytuł jest utworem płynął głównie z treści art. 11 in fine ustawy o pr.aut. ("Domniemywa się, że producentowi lub wydawcy przysługuje prawo do tytułu"). Do tego mamy takie orzeczenia, jak to z 1935, gdzie powiadziano m.in. tak: Założeniem dla tytułu utworu literackiego służy zsyntetyzowanie zagadnienia, któremu utwór poświęcono. Zatem tytuł wraz z treścią utworu stanowi jednolite dzieło sztuki.
Z tego zespolenia tytułu utworu z jego istotną treścią wynika, że dla oceny tego, czy sam tytuł ma być ochroniony przez prawo dla wyłączności autora i jaką ma być sfera tej wyłączności, nie będzie decydującą sama tylko kwestja, czy treść wypełniająca tytuł zawiera sama w sobie oryginalny pomysł, myśl lub zestawienie myślowe o charakterze przejawu działalności duchowej, noszącej cechę osobistej twórczości; nie będzie miała decydującego znaczenia również okoliczność, że treść tytułu zawarto w słowie pospolitem, służącem dla codziennego użytku.
Z zaznaczonej wyżej roli tytułu w utworze literackim płynie wskazanie, że nie można w oderwaniu od zagadnienia utworu, od jego rodzaju i od celów, jakim utwór został poświęcony, rozstrzygać o tem, czy tytuł tego utworu ma być chroniony dla wyłączności autora i w jakich granicach może i powinna mu ta wyłączność przysługiwać" (I K 557/35).
Ale jak powtarzam, popieram Twoje zdanie, a można tu przytoczyć jeszcze odwołanie do innego wątku i czerpać że tak powiem analogicznie;) - http://www.goldenline.pl/forum/prawo-autorskie-w-prakt...
Roman Bieda:
Jako przykład można tu podać np wyrażenie "Czerwony Październik", które z czasem znaczna część społeczeństwa zaczęła bardziej kojarzyć z filmem i łodzią podwodną niż z rewolucją bolszewicką. Jeżeli więc użyto by tego wyrażenia w haśle reklamowym sprzętu do nurkowania, to można by rozważać kwestię naruszenia praw autorskich.
A według mnie ta wypowiedz to przejaw bardzo niebzpiecznej tendencji polegajacej na próbie ochrony w ramach prawa autorskiego "WSZYSTKIEGO". Nie po to prawo autorskie stworozno... Odsyłam do klasyków, mieli bardziej umiarkowane poglady. W moim przekonaniu tendencja taka prowadzi do erozji prawa autorskiego, przez próbę tak szerokiej interpretacji, wypatrzamy sens prawa autorskiego. I to na siłę, "skojarzenia" nigdy przecież nie podlegały ochronie autorskoprawnej. To co się komu kojarzy z tym tyułem, nie ma znaczenia dla jego ochrony. Skojarzenia budujemy przez odpowiedni marekting, długotrwałe stosowanie, popularnośc itp. Wszystkie te okolicznosci nie mają żadnego znaczenie dla ochrony autorskoprawnej.
Pozdrawiam,
RB
PS
Kiedyś też chcialem wszystko chronić, ale mi juz przesło :) -
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Prawo autorskie i internetowe
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Prawo autorskie i internetowe
-
to chyba nie do końca właściwa grupa dla tego pytania, ale jak już pytanie padło to można odpowiedzieć. a odpowiedź wg mnie powinna być taka, że co do zasady list referencyjny może podpisać właściwie ktokolwiek, w tym product manager. bierze się to stąd, że - przede wszystkim na łamach zamówień publicznych zespołu arbitrów (Sygn. akt UZP/ZO/0-977/07), czy Krajowa Izba Odwoławcza (Sygn. akt KIO/UZP 55/09) uznają, że podpisanie takiego listu stanowi oświadczenie wiedzy, a nie woli, więc nie musi to być osoba uprawniona do reprezentowania spółki (np. zarząd) bądź legitymująca się właściwym upoważnieniem
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Prawo wlasnosci intelektualnej
-
Olgierd R.:
A mnie naszły kilka uwag natury ogólnej (ogólnej, bo już mi się nie chce czytać tego co powyżej)
(...)
Nie jestem jakimś super namiętnym czytelnikiem i obserwatorem tego forum, więc nie wiem na ile jest to wyjątkowe, ale z mojej obserwacji nie widziałem jeszcze, żeby ktoś w tak krótkim czasie zraził do siebie połowę uczestników dyskusji, zaostrzył wymianę zdań do granic możliwości, a na koniec jeszcze (choć w sumie w środku też trochę) pogroził tym i owym. Smutne to dosyć. -
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Prawo reklamy
-
ja tam jestem konserwatystą, w tym znaczeniu, że nie chciałbym też, żeby za chwilę wszystko było chronione prawem autorskim. trochę w tym duchu i w tym klimacie polecam lekturę orzeczenia w sprawie - nieco podobnej - "ciemność widzę":
(...) fragment tekstu powoda jest myślą, ideą przewodnią filmu. Efekt twórczości (scenariusz i wyreżyserowana wypowiedź aktora) zredukowany do krótkiej figury retorycznej jest bowiem na tyle ogólny, że posiada wartość idei. Jako taki, o walorze abstrakcyjnym i ogólnym nie stanowi przedmiotu prawa autorskiego, gdyż traci cechę oryginalności. Oceny tej nie zmienia fakt artystycznej wypowiedzi tekstu. Taka figura słowna wykorzystywana być może w różnych od pierwowzoru znaczeniach oraz dla osiągnięcia innego rezultatu wypowiedzi (otwarcie - zamknięcie wypowiedzi) i to niezależnie od sposobu jej animacji.
"Podwyższenie progu twórczości" w rozumieniu prawa autorskiego i wyłączenie spod działania prawa autorskiego krótkich fragmentów cudzego utworu jest niezbędne. Nie tylko bowiem świadoma parafraza, lecz nadto wysokie prawdopodobieństwo nieświadomego posługiwania się taką frazą w innych dziełach (w dobie kultury tzw. "obrazkowej" także wypowiadanych przez anonimowych bohaterów), czyni usprawiedliwionym ograniczenie zakresu działania przepisów prawa autorskiego.
Wyrok z dnia 5 marca 2004r. Sąd Apelacyjny w Krakowie, I ACa 35/04, OSA 2004/10/33. -
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Prawo autorskie i internetowe
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Prawo autorskie i internetowe
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Prawo autorskie i internetowe
-
nie wiedziałem Olu, że jesteś miłośniczką Kundery. swoją drogą dziś jak o tym się dowiedziałem (dopiero) to pomyślałem, że "Żart" to w sumie żaden żart.
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Prawo autorskie i internetowe
-
tak tylko na marginesie - rzeczywiście każdemu, kto odbył jakie takie studia prawnicze powinno się wydawać, ba być oczywistym, że stwierdzenie nieważności ma charakter deklaratoryjny. niestety, co byśmy zrobili bez naszego wspanaiałego SN, który nie wiedzieć czemu twierdzi inaczej - por. uchwała z dnia 1 marca 2007r., III CZP 94/2006...............:(