Wypowiedzi
-
Coelho ma lekkie pióro, ale faktycznie niezbyt wiele do powiedzenia. Jak ktoś szuka głębszej treści, to u niego jej nie znajdzie. Mnie też szybko znudził, więc przyłączam się do grona osób, które rozczarował.
Największym rozczarowaniem był dla mnie "Władca Much" Williama Goldinga.
Pozdrawiam,
G. -
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Fundusze Europejskie
-
Andrzej Bojanowski:
ok...tylko, że w tym wypadku mówimy o ankiecie. Strauss i ankieta? to są dwie "różne drogi". Metody ilościowe zwracają uwagę na "reprezentatywność próby"... (zaznaczę tylko, iż bliższe mi są metody jakościowe).
pozdrawiam
Ankieta to tylko technika zbierania danych. Może zostać użyta w badaniach realizowanych przy użyciu różnych metodologii. Także w socjologii jakościowej. Masz rację, podkreślając, że ankieta i Strauss za bardzo się nie lubią, ale też się wzajemnie nie wykluczają. Fakt, że ktoś używa ankiety nie oznacza, że musi prowadzić badanie na próbie reprezentatywnej.
Pozdrawiam! -
Ja też mam drobną uwagę. Nie wszystkie badania muszą być reprezentatywne. Powiedziałbym nawet, że od trzech - czterech dekad istnieje w socjologii nurt, który odszedł od metody reprezentacyjnej dosyć daleko. Reprezentatywność próby, sama próba i cały ilościowy sztafaż nie jest więc niezbędny nie tylko w magisterce, ale także w doktoracie, habilitacji i trzydziestu kolejnych książkach :-)
Pozdrawiam i polecam lekturę Anzelma Straussa.
G. :-) -
Z jakiego powodu w dziale "Kontra" będziecie zamieszczać kontry tylko wobec artykułów o wydźwięku lewicowym? Z prawicowymi nie trzeba polemizować? Są słuszne same przez się i nie wymagają krytycznej oceny?
Moim zdaniem, to interpretacja posunięta zdecydowanie za daleko :-)
Pozdrawiam... -
Odradzam Torwar. Wiadomo, że koncerty nie oferują wysokiej jakości dźwięku, bo nie o to chodzi, ale są jakieś granice. Akustyka fatalna, żadnej frajdy ze słuchania. Pamiętam dobrze koncert Kultu, który ma przecież wiele instrumentów, trąbki itd. Nic nie było słychać - dźwięk się zlewał w jednolity łomot.
-
"Obiektywny" oczywiście nie istnieje. Są jedynie bardziej lub mniej popularne. Najczęściej stosowany jest chyba podział na miasta do 20 tysięcy, od 20 do 100 tysięcy i powyżej 100 tysięcy. Czwartą kategorią są wsie.
Pozdrawiam,
G. -
A ja wylądowałem w III sektorze. Myślałem że takich osób będzie tu więcej, ale na razie NGO w rankingu jest bez szans w porównaniu z HR :-) Prawdę mówiąc mam wrażenie że pracuję całkowicie w zawodzie - analizujemy badania, szukamy przyczyn problemów (ja akurat w edukacji), projektujemy rozwiązania systemowe finansowane ze źródeł innych niż państwowa administracja.
PzdrGrzegorz Mańko edytował(a) ten post dnia 16.10.07 o godzinie 22:37 -
dubel nr 2... jak wyżej proszę o usunięcie...Grzegorz Mańko edytował(a) ten post dnia 20.09.07 o godzinie 11:44
-
dubel... proszę u usunięcie...Grzegorz Mańko edytował(a) ten post dnia 20.09.07 o godzinie 11:43
-
Polecam okulistę w salonie optycznym Stylotika w centrum handlowym Sadyba Best Mall na Powsińskiej. Jeszcze niedawno wizyta kosztowała 40 zł (50 jeśli chodziło o soczewki kontaktowe) - byłem zadziwiony ilością testów, poza standardowymi literkami oglądałem jakieś figury, kolory, punkty, obrysy itd. Badanie trwało chyba z 20 minut i byłem bardzo zadowolony. Nie pamiętam niestety jak się nazywa okulista, ale jest młodym, nie za dużym facetem :-)
Pzdr
G. -
Ej, ja myślę, że Dziennik demonizuje. Przecież ten milion niezameldowanych nie tylko jeździ warszawskimi drogami, ale też kupuje w warszawskich sklepach, chodzi do warszawskich kin, pije piwo w warszawskich knajpach itd. Bez względu na miejsce zameldowania wszyscy przykładamy się do wzrostu tego miasta. Gdyby nie ten milion "przyjezdnych" to Warszawa rozwijałaby się wolniej. Ja tam problemu nie widzę, podatki niezameldowanych w rzeczywistości bardziej przydadzą się ich rodzinnym miejscowościom niż Warszawie. Skoro "przyjezdni" nie chcą/nie mogą pracować "u siebie" (na czym bardzo tracą ich miejscowości) to niech chociaż ich podatki trafią tam skąd pochodzą.
Wystarczy wyjechać poza Warszawę, żeby zobaczyć, że wiele jest miejsc w Polsce dużo mniej doinwestowanych niż stolica.
Pozdrawiam,
Grzegorz -
Pierwsze 14 lat na Bielanach (nieopodal Huty), potem 4 lata na Żoli, potem 5 na Stegnach, teraz znów na Żoli, a za jakiś rok mam nadzieję już na Bemowie (pierwszy raz całkiem u siebie) :-) Czyli jestem Warszawiak Lewobrzeżny pełną gębą :-)))
Moim zdaniem Warszawa to trudne miasto, niełatwo je polubić, ale jak się głębiej w nie wniknie to potrafi uzależnić. Lubię różne miejsca poza stolicą, ale zawsze dobrze mi się tu wraca. Jest w Warszawie jakaś sprzeczność, którą ją napędza, daje jej energię i rozmach prawdziwie wielkomiejski. Żadne inne polskie miasto nie ma czegoś podobnego.
Podoba mi się warszawska duma, niedostępność, trudne piękno, lubię tę szaloną i niepoukładaną różnorodność, także niezwykłą jak na polskie warunki otwartość jej mieszkańców, także nowoprzybyłych. Myślę, że Warszawa odciska się na ludziach w bardzo pozytywny sposób. Ja czuję w sobie warszawskość, bardzo ją sobie cenię i myślę, że tak mi już zostanie...
Pozdrawiam!
Grzegorz