Agnieszka
S.
W pracy inspektor, z
zamiłowania
fotografik
Temat: Misiowe kiwi
Zachęcam do hodowania w ogródku kiwi. Myślicie, że w Polsce się nie da? To się mylicie. W Raszynie kilka lat temu przy jednym domu widziałam ogromne pnącze, które podobno rodziło owoce w takiej ilości, że przygotowywano z nich dżem.Poszłam za przykładem i kupiłam kilka pnączy. Ogrodniczka ze mnie żadna, ale nawet w moim ogródku doczekałam się owoców. Małych oczywiście jak agrest lub niewiele większych, ale w smaku tak samo wspaniałych jak kiwi. Zresztą doczekałam się już trzech różnych rodzajów kiwi! W tym jeden jedyny owocek rozmiarów nieco większych niż inne - pierwszy owoc na pnączu, które do tej pory jeszcze nie owocowało. W zeszłym roku w sumie była to garstka owoców. W tym roku ponad kilogram. Żałuję, że nie zważyłam dokładnie. Ale rzuciliśmy się na te delicje z wielkim apetytem...
Zaletą posiadania kiwi w ogródku jest możliwość zrywania ich wtedy, kiedy są już najsmaczniejsze, bo delikatnie miękkie. No chyba, że ktoś woli bardziej kwaśne. Dojrzewają nie wszystkie jednocześnie, ale kiedy szypułka zasycha, nie ma na co dłużej czekać. No chyba, że na ptaki, które też chętnie spróbują.
Mąż widział takie kiwi w sklepie w Bonn pod nazwą "misiowe" - bear kiwi. Kosztuje 2,29 EUR za 125 g. Stwierdził, ze mamy majątek w ogródku :) Nawet chętnie pomaszerował na drugą stronę ogrodzenia, by zerwać pozostałe tam owocki. Dzieciaki bardzo je lubią szczególnie gdy usunę stwardniałe końcówki i przekroję na pół, by widziały owoc w całej krasie.