Sławomir P. www.elay.media.pl
Temat: o. Jan Bereza nie żyje.
----- Oryginalna wiadomość -----Od: Mikolaj Markiewicz
Warszawa, 20 lutego 2011
Przed chwilą opat Opactwa Benedyktynów w Lubiniu dzwonił do mnie, że o 21 zmarł Ojciec Jan Bereza. Piszę tych kilka słów na gorąco, żeby poinformować tych, którzy mieli okazję Go poznać i tych, którzy nie zdążyli.
Dla mnie jest to koniec całej epoki, w tym momencie Lubiń bez Janka jest nie do wyobrażenia.
Jak większość z Was wie, Roshi Kwong przyjeżdża do Lubinia od zawsze, z tego co pamiętam od 1987 r. Dzięki temu ja też tam regularnie bywam i prowadzę odosobnienia.
Ojciec Jan, uczestnik sesshin z Roshim Kapleau, zrobił coś niemożliwego: łączył Katolicyzm z medytacją. Niestrudzenie, przez około 20 lat popularyzował możliwość wzbogacenia praktyki chrześcijan o medytację. Otworzył przestrzeń do mądrej praktyki dla tych, którzy mają korzenie w jednej z tych dwu religii, są
związani z tą drugą. To przekraczało możliwości pojedynczego człowieka, ale Jemu się udało. Tysiące ludzi uczestniczyło w odosobnieniach w Lubiniu, czytało jego teksty o dialogu miedzy Chrześcijaństwem i Buddyzmem.
Przez wiele ostatnich lat chorował. Zawsze kiedy byłem w Lubiniu rozmawialiśmy, dawał mi jakieś ksero, opowiadał dowcipy (najczęściej o księżach). Spałem w celi obok jego. Tyle, że dla mnie, gościa, jest cela z
łazienką, on takiej nie miał. Swoją pracą zrobił niewyobrażalnie dużo dobrego, jest znany, ale mało kto wie, jak wielkiego wysiłku i siły charakteru to wymagało.
Ogromnie mi przykro, Uji.
http://www.koscian.net/Ojciec_Jan_Bereza_nie_zyje,6301...