Temat: Polskie firmy w ogonie innowacyjności w Unii Europejskiej...
dlaczego?
sposob finansowania nauki to jest pierwszy a drugi to wartosc wydatkow na nauke oraz RnD
z danych PAN
<<w 2009 r. nakłady na badania i rozwój w Polsce wyniosły zaledwie 0,64 proc. PKB. W Hiszpanii było to 1,35 proc. PKB, w Czechach - 1,47 proc. PKB, w Portugalii - 1,51 proc. PKB, w Słowacji - 1,66 proc. PKB, zaś we Francji - 2,02 proc. PKB. Średnia wydatków na naukę dla UE wynosi 1,9 proc. PKB, w USA - 2,8 proc., a w Japonii - 3,5 proc. PKB.>>
za
http://www.wprost.pl/ar/201603/Za-10-lat-wydatki-na-ba...
i moj ulubiony Izrael 4,5% PKB wydatkow na RnD
Czemu sposob finansowania na 1 miejscu a nie na drugim? A bo nawet wydajac 0.7%PKB mozna by zrobic cos sensownego tak by z tego czegosc czerpac zwiekszone zyski i tym samym zwiekszac finansowanie nauki.
No wiec sposob finansowania nauki, skad wiekszosc uczelni ma wiekszosc pieniedzy? Z dotacji panstwowych ktore sa z grubsza zalezne od ilosci studentow oraz od ilosci wyprodukowanych dyplomow. To powoduje ze na studiach przepycha sie studentow, a prace mgr inz czy licencjackie czesto nie sa nawet recenzowane. Produkujemy buble nie majace zadnego znaczenia z punktu widzenia przydatnosci.
To sprawia ze uczelnie zamiast skupic sie na najlepszych studentach skupiaja sie na calej reszcie ktora wg mnie powinna zakonczyc przygode ze studiami na 1 semestrze. Ilosc przyjmowanych studentow jest 5 razy za wysoka do mozliwosci kadry nauczajacej (od 1990 ilosc studentow wzrosla 4 razy szybciej niz ilosc kadry dydaktycznej).
tak wiec poziom studiow jest niski bo firmy (uczelnie) maja zbyt malo srodkow by dobrze obsluzyc klienta (studenta).
Z tego dalej wynika to ze biznes nie jest zainteresowany wspolpraca. Nie jest dalej zainteresowany bo nie ma z kim pracowac. Osoba zatrudniona ma za duzo obowiazkow dydaktycznych by cokolwiek poza nauczaniem zrobic porzadnie (dla przykladu doktorant we francji moze wogole nie uczyc i bedzie dostawac stypendium, a jak uczy to ma 2h w tygodniu, u nas jest to podobnie ale musi uczyc, niejednokrotnie doktorant ma nadgodziny dydaktyczne, podobnie na innych pozycjach w szkolach wyzszych). A studenci na ktorych moglby placic nie maja wrunkow zeby zrobic napisac prace przydatna komus w biznesie bo finansowanie uczelni jakie jest nie wystarcza na odpowiednia ilosc laboratoriow i ich wyposazenie oraz na odpowiednia opieke promotora.
Dalej nikomu nie zalezy na szybkim pisaniu dokotratow bo dokotrant/asystent to tania sila robocza. Mozna go poganiac bez konca ;] za mniejsza kase. Na zachodzie standardem obecnie jest to ze doktorat robi sie 2-3 lata i bardzo czesto sa to badania na zamowienie przemyslu lub w stanach Depertamentu Energii, NASA, Air Force czy NRL. W takim na przyklad MIT nie ma chyba jednego studenta na studiach takich jak u nas dwuletnie magisterskie za wlasna kase, wszyscy na stypendiach panstwowych albo przemyslowych. Z doktoratami identycznie.
Na zachodzie (Francja, USA i pewnie inne kraje) po zrobieniu doktoratu nie mozna pracowac w szkole/instytucie w ktorym robilo sie ten doktorat. U nas kazdy wyprodukowany doktor zostaje przewaznie na uczelni.
No i jeszcze jedna rzecz. W latach 1990-2005 sytuacja finansowa dokotrantow wygladala tragicznie. Nawet w instytutach PANowskich (gdzie nie ma dydaktyki i mozna sie skupic na pracy) doktoranto dostawal w latach 1998-2004 stypendium w zawrotnej kwocie ~600 pln. Idac do biznesu dostawal z miejsca 5 razy wiecej (obecnie w branzach technicznych na etacie w firmie mozna dostac powiedzmy 2-3 razy wiecej niz na doktoracie). Z tego powodu struktura wiekowa kadry dydaktycznej/naukowej na uczelniach wyzszych czy w instytutach badawczych PANowskich i nie tylko wyglada tak ze mamy kilku profesorow powyzej 60 albo i 70. Kilkunastu/kilkudziesieciu adiunktow (dr, dr hab) w wieku 50-70, czasami jednego adiunkta czy 2 czy w najlepszym razie 4 osoby w wieku 35-50 oraz doktorantow lub asystentow w wieku 25-30. W wieku 30-40 przewaznie proznia.
Dalej jeszcze do niedawna w ocenie uczelni liczyly sie konferencje krajowe czy publikacje w nic nie wartych krajowych czasopismach. Nikt tego nie cytuje, nikt teog nie uzywa. Kto byl na krajowej konferencji czegokolwiek oraz na jakiejs organizowanej na przyklad przez APS (American Physical Society) wie jaka jest dziura w jakosci prowadzoncyh prac u nas i za oceanem.
Dalej nie ma czegos takiego jak wspolpraca miedzy uczelniami albo prawie wcale nie istnieje o wspolpracy miedzynarodowej nie wspomne. A o wspolpracy z przemyslem poza paroma osrodkami w polsce tez nie slychac.
Podsumowujac
-zly system finansowania -> za duzo studentow w stosunku do kadry->niski poziom uczenia->kiepscy/zmarnowani studenci->brak zainteresowania biznesu inwestowaniem w studentow/nauke
-zbyt duze obciazenie dydaktyka(bo zly system finansowania)->niski poziom badan->slabe publikacje->brak patenotw
-tragiczne finanse dla osob pozostajacyh na uczelniach w instytutach w latach 1995-2005 -> odejcia i brak nowych pracownikow -> dziura wiekowa 30-50 lat -> zbyt mala ilosc kadry do wyksztalcenia na poziomie kolejnych doktorow.
Obecnie mysle ze Panstwo powinno sie zastanowic nad zwiekszeniem finansowania doktoratow robionych przez naszych studentow na zachodzie. Po takim doktoracie mlody doktor bylby zobowiazany do uczenia, robienia nauki w polsce przez 7 lat lub zwrotu kosztow z odsetkami karnymi.
Wszystko sie powoli zmienia na lepsze ale dopoki nie zmienia sie zasady finansowania uczelni wyzszych zmiany beda powolne. Z kiepskich studentow nei bedzie dobrych pracownikow naukowych czy RnD, a z dobrych nie wyciska sie tego co by mozna i sie marnuja.
A i z taka ciekawostka. W szwecji jedna trzecia zatrudnionych pracuje w szkolnictwie trzeciego stopnia (teritary education).