Marcin P.

Marcin P. informatyk

Temat: Za rezygnację z odbudowy Sediny odpowiada prezydent

Decyzja radnych PiS i SLD o zabraniu pieniędzy na odbudowę Sediny była prezydentowi Szczecina na rękę. Jego administracja już wcześniej zawaliła cały projekt. Nagle ktoś zdał sobie sprawę, że terminów nie da się dotrzymać i co za tym idzie - Unia nie odda nam kilku milionów złotych. Całe koszta spadłyby na miasto - pisze Andrzej Kraśnicki jr, "Gazeta Wyborcza".

To, że Szczecin może liczyć na unijne dofinansowanie przy odbudowie Sediny, było wiadomo już w pierwszym półroczu 2009 roku. Wówczas to uchwałą 441/09 podjętą 6 kwietnia Zarząd Województwa Zachodniopomorskiego zadeklarował podjęcie „działań zmierzających do wpisania Kompozycji Figuralnej Fontanny »Sedina” na listę projektów kluczowych Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Zachodniopomorskiego na lata 2007-2013”.

Projekty kluczowe RPO to te, które mają zapewnione unijne dofinansowanie bez konieczności rywalizowania z innymi inwestycjami ubiegającymi się o wsparcie z eurofunduszy. Warunek jest jeden: to wnioskujący musi postarać się o sporządzenie prawidłowego wniosku.

Szczecin taki wniosek o umieszczenie na liście przygotował, co nie oznaczało oczywiście, że zostanie wpisany od ręki. To długa procedura, która zakończyła się 22 kwietnia 2010 r. w formie kolejnej uchwały Zarządu Województwa.

Na odbudowę było 8 mln zł

Tu warto zwrócić uwagę na ówczesne zapisy dotyczące wartości całego projektu. Otóż na wniosek miasta inwestycja na placu Tobruckim wyceniona została na 8 mln zł. To oznaczało w praktyce, że Szczecin ubiega się o unijną dotację w wysokości 6 mln zł (czyli 75 procent kosztów całego przedsięwzięcia). 8 milionów wystarczyłoby zarówno na remont placu, jak i odbudowę Sediny z brązu (sam pomnik kosztowałby około 2,5 mln zł).

- Wartość inwestycji podało nam miasto - wspomina ówczesny marszałek Władysław Husejko.

Kolejnym krokiem po umieszczeniu naszych projektów na liście było złożenie wniosków o ich dofinansowanie. Z informacji Urzędu Marszałkowskiego wynika, że "do 30 września 2010" do wydziału Wdrażania Regionalnego Programu Operacyjnego" wpłynął m.in. wniosek dotyczący Sediny i placu Tobruckiego. I tu uwaga - miasto diametralnie zmieniło szacowane koszty inwestycji i tym samym dofinansowania. 8 mln zł zostało zamienione na 3,6 mln zł, a wysokość dofinansowania z 6 mln na 2,7 mln zł. Dlaczego? Ze szczegółowego opisu wniosku wynika, że miasto zrezygnowało z wykorzystania brązu jako materiału do odbudowy pomnika. W podpunkcie "a" dotyczącym właśnie Sediny napisano wprost, że chodzi o "wykonanie kopii kompozycji figuralnej Sedina ze sztucznego kamienia lub żywicy epoksydowej, metalizowanej" (miejski konserwator zabytków Małgorzata Gwiazdowska twierdziła później, że nigdy o żywicy nie było mowy, bo sprawdza się "głównie w małych formach, eksponowanych we wnętrzach").

Wniosek miasta został przez Zarząd Województwa zaakceptowany w listopadzie, a w grudniu marszałek Olgierd Geblewicz i prezydent Piotr Krzystek podpisali umowę o dofinansowaniu projektu. Zgodnie z wcześniejszymi zapisami umieszczonymi na liście projektów kluczowych inwestycja miała zostać zrealizowana w latach 2010 - lipiec 2012.

Nikt nic nie zrobił

W styczniu na łamach "Gazety" ujawniliśmy, że Sedina ma powstać z mniej trwałej i mniej estetycznej żywicy. Pod wpływem opinii ekspertów i apelu czytelników "Gazety" (zebraliśmy prawie 1,3 tys. podpisów) miasto zapewniło, że brąz zostanie wykorzystany, a tańsze zamienniki pojawią się jedynie w miejscach niemających wpływu na estetykę całego pomnika.

Śmiem twierdzić, że w tym momencie w magistracie zdano sobie sprawę, że w tej sytuacji projektu nie uda się zrealizować do lipca 2012. Wykonanie rzeźby z brązu jest dużo bardziej czasochłonne niż odlewu z żywicy. Profesorowie Adam Myjak i Antoni Janusz Pastwa, którzy na zlecenie Stowarzyszenia "Kupcy dla Szczecina" opracowali model pomnika, oszacowali, że jego odlanie zajęłoby dwa lata. Co oznaczałoby wydłużenie inwestycji poza połowę 2012? Bezwzględny przepadek unijnej dotacji. Szczecin nie odzyskałby ani złotówki z wyłożonych pieniędzy.

I tu pojawia się pytanie, czy w tej sytuacji można było w ogóle realnie myśleć o wykorzystaniu unijnego wsparcia? Owszem, gdyby za przygotowania do projektu zabrano się odpowiednio wcześniej. Przypomnę, że unijne pieniądze obiecano nam już w kwietniu 2009. Nic nie stało na przeszkodzie, by równolegle do proceduralnych starań o eurofundusze ruszyły przygotowania do odbudowy pomnika i remontu placu, a nawet sama inwestycja. Takie działania wyprzedzające to nic nowego, także w Szczecinie. Przykładem są chociażby zakupy miejskich autobusów. Część z nich jeździła już od miesięcy po ulicach, kiedy w Urzędzie Marszałkowskim zapadała ostateczna decyzja o dofinansowaniu ich zakupów z eurofunduszy. Spółki autobusowe po prostu nie marnowały czasu, wiedząc, że fundusze wcześniej czy później otrzymają.

W przypadku Sediny praktycznie nic nie zrobiono. Wydano jedynie 43 tysiące złotych na "program użytkowo-funkcjonalny" i studium wykonalności inwestycji, co było niezbędne, by zgłosić się na listę projektów kluczowych. Dopiero w styczniu tego roku miasto zaczęło zastanawiać się, jak zorganizować przetarg na remont placu, by zapewnić jednocześnie wysoką jakość pomnika. Dopiero wtedy zaczęły się próby porozumienia ze Stowarzyszeniem "Kupcy dla Szczecina", które dysponuje modelem pomnika niezbędnym do jak najwierniejszego odtworzenia Sediny.

Koło ratunkowe dla prezydenta

Decyzja radnych na sesji budżetowej była więc już tylko ozdobionym populistyczną argumentacją kołem ratunkowym dla Piotra Krzystka i jego współpracowników. Gdyby nie to, z dużym prawdopodobieństwem w lipcu 2012 r. Krzystek stanąłby w obliczu przyznania się do tego, że Szczecin nie odzyska wyłożonych na plac i Sedinę (jeszcze z pewnością wówczas niedokończoną) pieniędzy.

***

12 stycznia o godzinie 12 zwolennicy odbudowy Sediny działający na Facebooku organizują spotkanie miłośników pomnika. Przy cokole na pl. Tobruckim mają stanąć znicze

Źródło: Gazeta Wyborcza Szczecin