Temat: Muzułmanie w Polsce

Joanna Woleńska-Operacz (KAI)/

W Polsce mieszka (według różnych szacunków) od 15-25 tys. muzułmanów.

Wielu spośród zamieszkujących w Polsce wyznawców Allaha "wymyka się" statystykom - nie wiadomo np., ilu jest studentów i imigrantów wojennych, którzy nie mają polskiego obywatelstwa ani prawa stałego pobytu, ani ile osób trafia do Polski jedynie na krótki czas w drodze na Zachód. 26 stycznia obchodzony jest dzień Islamu w Kościele katolickim w Polsce.

Najliczniejsze grupy narodowe wśród muzułmanów to: Egipcjanie, Palestyńczycy i Turcy (wielu mieszka w Warszawie), ale do Polski przyjeżdża także wielu mieszkańców Maroka, Libii, Syrii. W czasach PRL do dużych miast przyjeżdżali arabscy studenci, którzy później zwykle osiadali w Polsce. Dzisiaj muzułmańscy przybysze to w większości ludzie biznesu i uchodźcy polityczni. W czasie wojny na Bałkanach przyjeżdżało do Polski wielu Bośniaków i Albańczyków z Kosowa. W ostatnich latach napływają Czeczenii.

Jak mówi Samir Ismail, przewodniczący Zrzeszenia Studentów Muzułmańskich w RP, Polska jest dla nich ojczyzną, bo muzułmanin ma swoją ojczyznę tam, gdzie się modli. Ismail jest Palestyńczykiem z okupowanego przez Izrael zachodniego brzegu Jordanu. Ostatni raz widział swój kraj jako dwunastoletni chłopiec. Do Polski przyjechał kilkanaście lat temu na studia medyczne. Obronił dyplom i założył rodzinę - z Polką i katoliczką, która przeszła na islam. Mają trójkę dzieci: dwaj synowie noszą podwójne arabsko-polskie imiona ( Hamza-Adam i Aladin-Jakub), córka tylko arabskie - Salma. Samir Ismail przygotowuje się do obrony doktoratu z pediatrii. Stowarzyszenie, w którym działa, stawia sobie za cel integrację rozproszonego środowiska muzułmańskiego, propagowanie islamu, ale także walkę ze stereotypami na temat wyznawców tej religii. - Nie każdy muzułmanin to terrorysta - podkreśla.

Największe skupisko muzułmanów to Białystok. Mieszka tam blisko 2 tys. Polskich wyznawców Allaha, którzy zachowali tożsamość religijną przez 600 lat. Tatarzy - bo to właśnie o nich mowa - to najbarwniejsza i najbardziej zasłużona dla Polski grupa muzułmanów. Dzisiaj mieszka ich w Polsce 4,5 tys., a na kresach dawnej Rzeczpospolitej Obojga Narodów (na Litwie, Ukrainie i Białorusi) - ok. 20 tys. Pojawili się w Wielkim Księstwie Litewskim na początku XIII w. Byli wśród nich dobrowolni emigranci z wojujących ze sobą państewek tatarskich, zbiegli pretendenci do tronu, najemnicy i jeńcy wojenni. Szczególnie chętnie przyjmował ich wielki książę litewski Witold, który nadawał im ziemię, pozwalał budować meczety i wychowywać dzieci w duchu islamu, a w zamian zobowiązywał do służby wojskowej. Osadzani byli głównie pod grodami oraz nad granicą krzyżacką, której mieli strzec.

Wielu Tatarów wywodzi swoje pochodzenie od uczestników bitwy pod Grunwaldem w 1410 r. Ale np. Selim Chazbijewicz - działacz tatarski, imam (duchowny) meczetu w Gdańsku i współprzewodniczący Rady Wspólnej Katolików i Muzułmanów zna historię swojego rodu od XII w., czyli jeszcze sprzed czasów, kiedy jego przodkowie osiedlili się w Polsce. - Przed panowaniem Dżyngis-Chana mieli swoje koczownicze państwo plemienne Ujszun na obszarze dzisiejszej Środkowej Syberii, nad Jeziorem Bajkał. Kiedy zaczęły się rządy Dżyngis-Hana, uznali jego zwierzchnictwo i zostali zgodnie z tradycją obdarowani herbem. Stanowili wtedy część mongolsko-tatarskiej arystokracji imperium - szczyci się Chazbijewicz. Jego przodek wziął udział w bitwie pod Grunwaldem w oddziałach tatarskich, które wspierały księcia Witolda. - Po bitwie został księciem litewskim i dostał ziemię z nadania królewskiego. Jego syn nazywał się Chaz-bej i stąd nazwisko: Chazbijewicze to synowie Chaz-beja - opowiada.

Przybysze z różnych stron Złotej Ordy nigdy nie mówili jednym językiem, a w XVI w. ostatecznie przeszli na polski lub ruski. Dzisiaj modlą się po arabsku, ale używają modlitewników pisanych alfabetem łacińskim. Razem z językiem w dużej części zarzucili też tradycję narodową, przejawiającą się w pieśniach, strojach i zwyczajach, a jedynym wyróżnikiem pozostała religia oraz - mimo upływu wieków i małżeństw z tutejszą ludnością - wschodnia uroda. Łączy ich także zamiłowanie do historii. Tatarzy zawsze akcentowali swoje przywiązanie do polskości i brali udział we wszystkich wojnach prowadzonych w Polsce aż do II wojny światowej. W XV i XVI w. służyli we własnych chorągwiach, których było aż sześć. Obowiązkiem Tatarów była służba wojenna konna "po kozacku", z szablą, na własny koszt. W zamian, podobnie jak cała szlachta biorąca udział w pospolitym ruszeniu, wolni byli od podatków. Broniąc przybranej ojczyzny ścierali się w boju z wojskami Zakonu Krzyżackiego, Rosji i Szwecji, a także ze swymi pobratymcami, których nie uważali za braci, lecz za najeźdźców. Nakłaniani do zdrady w trakcie jednego z najazdów Tatarów krymskich mieli odpowiedzieć: "Ani Bóg, ani Prorok nie każą wam rabować, a nam być niewdzięcznymi, my was mamy za rabusiów, a naszą szablą was pokonując, zabijamy hultajów, a nie braci naszych."

Tatarzy zdradzili Rzeczpospolitą tylko raz. W 1672 r. w przededniu wojny z Turcją chorągwie tatarskie rozlokowane na Ukrainie zbuntowały się z powodu niewypłacanego żołdu. Wydarzenia, które przeszły do historii jako "bunt Lipków", uwiecznił Henryk Sienkiewicz w "Panu Wołodyjowskim". Spolonizowani i przywiązani do szlacheckich przywilejów Tatarzy nie mogli jednak przywyknąć do tureckiego despotyzmu. W końcu 1674 roku - po zdobyciu przez wojska polskie Baru - Jan Sobieski przyjął Lipków na powrót do swego wojska, a sejm uchwalił dla nich amnestię.

Tatarzy brali udział w Insurekcji Kościuszkowskiej, a także jako jedyni innowiercy byli dopuszczeni do Konfederacji Barskiej, walczyli też w bodaj wszystkich narodowych powstaniach. W 1919 r. pułk kawalerii tatarskiej jako pierwszy zajął Kijów podczas wyprawy Józefa Piłsudskiego. Militarna historia polskich Tatarów skończyła się na początku października 1939 r. podczas bitwy Grupy Operacyjnej Polesie gen. Tadeusza Kleeberga. Szwadron tatarski został zdziesiątkowany, a pozostali przy życiu trafili do niewoli.

Po 1945 r., w wyniku zmiany granic większość kolonii tatarskich znalazła się na terenach ówczesnego ZSRR. Blisko 2 tys. osób osiedliło się wtedy na Ziemiach Zachodnich i Północnych. W ten sposób pod koniec lat czterdziestych powstały skupiska muzułmanów w Gdańsku, Trzciance k. Piły, Gorzowie Wielkopolskim, Olsztynie, Szczecinie, Wrocławiu itp.

Niestety, pamięć o wielkiej historii polskich Tatarów jest z pokolenia na pokolenie coraz słabsza. Wyludniły się wsie, które były kiedyś tatarskimi ośrodkami religijnymi i kulturalnymi, a mieszkający w rozproszeniu Tatarzy nie chcą się wyróżniać z otoczenia. Dlatego głównym celem działania powstałego w 1992 r. Związku Tatarów Polskich jest "przywrócenie dumy Tatarom". Do ZTP należy 120 osób, a kolejne 800 z nim współpracuje.

W Białymstoku Tatarzy oraz imigranci spotykają się co piątek w domu modlitwy. Od kilku lat powstaje tam - z wielkim trudem i niemałymi finansowymi problemami - szkoła koraniczna (medresa). Dom modlitwy i dynamicznie działające Centrum Islamu znajduje się również w Warszawie. Spotykają się w nim głównie arabscy studenci, pracownicy placówek dyplomatycznych i przedsiębiorcy.

W Polsce muzułmanie modlą się w trzech meczetach. Dwa zabytkowe stoją w podlaskich wsiach Bohoniki i Kruszyniany. Tatarzy pamiętają, że Bohoniki - dzisiejszą Mekkę polskich wyznawców islamu - dostali ich przodkowie od króla Jana III Sobieskiego za zaległy żołd i wierną służbę. Król obiecał, że mogą sobie zatrzymać ziemi tyle, ile zdołają objechać koniem w ciągu dnia. Trzeci meczet na ziemi polskiej - a pierwszy od ponad 200 lat - oddano do użytku w 1990 r. w Gdańsku, gdzie mieszka dzisiaj ok. 200 muzułmanów.

Kolejną swoistą grupę polskich muzułmanów stanowią dawni katolicy (czasem również ateiści), którzy przeszli na islam. Dyrektor Centrum Islamu w Warszawie Farhat Khan utrzymuje, że jedynie w stolicy tę religię przyjmuje od kilku do kilkunastu osób rocznie. Nikt nie prowadzi takiej statystyki w skali całego kraju. Żeby zostać muzułmaninem, trzeba złożyć wyznanie wiary ("Bóg jest jeden, a Mahomet jest Jego prorokiem"). Ten moment poprzedza nauka zasad islamu, którą później jeszcze długo się kontynuuje. Uroczyste wyznanie wiary, które skutkuje przyjęciem do grona wyznawców Allaha, obowiązuje tylko neofitów. Muzułmanie wierzą, że każdy człowiek jest z natury muzułmaninem. Więc o ile nie sprzeciwi się swojej "przyrodzonej" religii (np. poprzez chrzest), nie musi jej przyjmować. Składając wyznanie, potwierdzają swoją wiarę w pięć podstawowych zasad islamu: . "Allaha Jedynego, z którym nikt nie dzieli Jego boskości", aniołów, święte księgi, z których ostatnią był Koran, proroków Allaha, z których ostatnim był Mahomet, oraz życie po śmierci. Jedynie w środowisku polskich Tatarów przyjęcie dziecka do grona wyznawców przekształciło się (pod wpływem katolicyzmu) w wielką uroczystość zwaną "azan". Podobnie pod wpływem katolickiej kolędy świętowanie postu w miesiącu ramadan zaczęto łączyć z odwiedzaniem rodzin przez duchownego.

Wielu polskich muzułmanów sceptycznie odnosi się konwersji katolików na islam. Jak ocenia Selim Chazbijewicz, przejście na islam to w Polsce najczęściej "wynik fascynacji mniej lub bardziej przystojnym Arabem" - tę religię przyjmują głównie Polki wychodzące za muzułmanów. Imam gdańskiego meczetu jest również zdania, że takie decyzje nie są trwałe. - Wbrew pozorom, przynosi to więcej problemów i cierpień niż korzyści. W dziewięciu na dziesięć przypadków konwersja kończy się odejściem od islamu, po kilku latach małżeństwa się rozpadają. Po prostu dawne więzi rodzinne, towarzyskie i społeczne okazuje się silniejsze - tłumaczy. Wielu "nowych muzułmanów" decyduje się na przyjęcie islamu w wyniku fascynacji Wschodem, podróży albo lektury. - Kiedyś przyszedł do nas człowiek, który chciał zostać muzułmaninem, bo wybierał się w rejs jachtem do Arabii Saudyjskiej i myślał, że będzie miał niższe opłaty w portach - opowiada Chazbijewicz. - Innym się wydaje, że jeśli przejdą na islam, to otworzy im się strumień pieniędzy od szejków naftowych, albo że znajdą się w świecie "Baśni tysiąca i jednej nocy".

Wszystkich wyznawców Allaha - niezależnie od pochodzenia, statusu i języka - łączy pięć filarów islamu: wiara w Jedynego Boga, modlitwa (salat), jałmużna (zakat), post w miesiącu ramadan (saum) i pielgrzymowaniu do Mekki (hadżdż). Muzułmanin jest zobowiązany do modlitwy pięć razy dziennie, w ściśle określonych porach - pierwsza modlitwa zaczyna się grubo przed świtem, a ostatnia powinna stanowić zwieńczeniem dnia (na stronie http://planetaislam.com można znaleźć dokładnie wyliczone godziny modlitw dla ponad 40 miast w Polsce). Szczególnie ważna jest wspólna modlitwa piątkowa. "Odstępy między modlitwami i czas ich trwania nie pozwalają nam, abyśmy zapomnieli w natłoku spraw doczesnych o istocie i celu naszego życia" - piszą twórcy strony, należący do Muzułmańskiego Stowarzyszenia Kształtowania Kulturalnego. Przed każdą modlitwą należy dokonać ablucji, czyli rytualnego obmycia. Kobiety i mężczyźni modlą się oddzielnie, Każdy muzułmanin jest zobowiązany przekazywać co najmniej 2,5% ze swoich rocznych dochodów na rzecz potrzebujących. Muzułmańskie Stowarzyszenie Kształtowania Kulturalnego precyzuje, komu należy składać jałmużnę: tym, którzy o nią proszą, tym, o których wiadomo, że potrzebują pieniędzy, a także: podróżnym, nawróconym na islam, zadłużonym oraz "w innych zadowalających Allaha przypadkach". Kolejny obowiązek to post podczas miesiąca ramadan. W tym czasie muzułmanie od świtu od zmierzchu powstrzymują się od jedzenia i picia. Polscy muzułmanie mają największe problemy z wypełnieniem ostatniego obowiązku - odbywanej co najmniej raz w życiu pielgrzymki do Mekki. Podróż do Arabii Saudyjskiej, gdzie znajduje się to miasto, jest dla wielu zbyt kosztowna. Jednak - uspokaja na swojej stronie Muzułmańskie Stowarzyszenie Kształtowania Kulturalnego - hadżdż jest wymagana tylko od tych muzułmanów, których stać na taki wyjazd.

Polscy muzułmanie mogą praktykować w Polsce swoją wiarę bez problemów. Takie incydenty, jak wybicie szyb w gdańskim meczecie po 11 września 2001 r. - to wyjątki. Wyznawcy Allaha tworzą kilkanaście organizacji, mogą wychowują dzieci zgodnie ze swoją wiarą, a nawet nawiązują dialog religijny z chrześcijanami (od 1993 r. działa Rada Wspólna Katolików i Muzułmanów). Największym problemem jest - jak mówią - codzienna modlitwa w środowisku, które żyje innym rytmem, a dla kobiet także noszenie chust i muzułmańskich strojów. Razem ze swoimi rytuałami i zwyczajami są w Polsce zjawiskiem egzotycznym.